Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z obsesyjną miłością?


Rekomendowane odpowiedzi

niemamnie
staram się ze wszystkich sil,ale marnie mi to wychodzi.myslalam,ze juz wychodzę na prostą,a tu znow zalamanie.nadal siedzi we mnie caly bol i znow zaczelam rozpamietywac jego slowa.na kazde wspomnienie odczuwam niewypowiedzianą zlosc,zal...to mnie zabija.nie mogę sobie darowac,ze pozwolilam komus na takie igranie z moimi uczuciami.nikt nigdy czegos takiego mi nie zrobil.mysle ciagle o tym jaką podloscią bylo to z jego strony i szczerze teraz mowie:udusilabym go wlasnymi rękami.perfidia,podlosc,kompletny brak szacunku,kpina z mojej osoby.nawet teraz po przeszlo dwoch miesiaca nie odczuwa nawet odrobiny wstydu i jego ciekawosc jak daleko sięga moja naiwnosc zahacza o okrucienstwo.woli się zblaźnić niż nie wiedziec co do konca myslę i czy nadal go kocham.depta po mnie nawet teraz.no po prostu nie mogę tego ogarnąć umyslem.ciągle cos remontuje,przywozi,ona ciągle przy nim,itd.a on ma czelnosc pisac mi te obrzydliwe klamstwa z nudow,z ciekawosci.dla niego"kocham"to jak splunąć.jaki zalosny typ czlowieka.pisalam mu dwa miesiace wstecz,ze jest mi bardzo cięzko,nie wiem jak dalej życ obok nich,a on zlal to totalnie,nawet slowem nie odpowiedzial,nie zainteresowal się mną przez chwile,czy na tym polega milosc?jak po czyms takim mozna komus pisac takie slowa,tal wprost,bez ogrodek,majac swiadomosc jak zalosnie to wyglada?to tylko odzwierciedla za kogo mnie ma i ze jestem nikim jako czlowiek.za ten brak respektu zyczę mu najgorszego i szczerze chcialabym zeby zaplacil za swoje postepki.dlaczego tylko ja muszę placic dzisiaj za coś,co z mojej strony bylo prawdziwe a on za ten caly syf nie stracil niczego i spi spokojnie z faktem,ze niedaleko niego zyje ktos komu spapral zycie.
zastanawialam się nad psychologiem np.,ale nie wiem czy to mi w czyms pomoze.

Współczuje Ci tego wszystkiego, przez co teraz przechodzisz... I rzeczywiście, to niesprawiedliwe, że takie świństwo Ci zrobił, a Ty teraz płacisz za to swoim cierpieniem...:( Ale dobrze, że o tym napisałaś, ze wyrzuciłaś to z siebie... Lepiej tak, niz w sobie takie rzeczy dusić. Co do psychologa, to uważam, że to dobry pomysł. Spróbuj. A nuz Ci pomoze? Wygląda na to, że ten lekarz, do którego Joanna chodzi, to bardzo sensowny człowiek. Moze Ty też trafisz na kogos takiego?

Odnośnik do komentarza

Proszę znajdź psychiatrę w Twoim mieście .Do psychologa kieruje psychiatra.a do niego nie musisz mieć skierowania.Mój może nie pomaga mi tak jak myślałam,bo nie wiele mówi ale leki dobrał mi idealnie.Ale pomaga mi świadomość ,że ktoś to kontroluje i w razie jak będzie źle to fachowo to oceni.wiem ,że prędzej czy później nie dasz rady walczyć ze sobą więc daj sobie szansę .Zapisz się tak jak pisałam wcześniej i zanim dojdzie do wizyty będziesz gotowa by tam iść.Jeśli będzie trzeba to przyjadę i pójdę z Tobą:)A na razie pisz o wszystkim co czujesz i nie duś tego w sobie,Otwórz się na ludzi z którymi pracujesz ,bo być może wcale aż tak źle Cię nie oceniają tylko Ty tak to odbierasz.Ja też nie chodzę tam gdzie mogę spotkać jego rodzinę bo mam wrazenie ,że zabili by mnie wzrokiem Ale tak na prawdę nie wiem tego.Znam jego matkę całe życie i nie wiem jak by się teraz zachowała wobec mnie.Chciałabym móc z nią porozmawiać tak jak dawniej ale teraz nie mogę tego zrobić ,nie chcę się z resztą jej tłumaczyć .To jej syn więc i tak stanie za nim i to naturalne.Ale twoi koledzy z pracy nie są w to zaangażowani osobiście więc pewnie nie będzie az tak źle.Nie rób z siebie ofiary,bo to nie o to chodzi bądź szczera,usmiechnięta nawet jeśli boli.Wreszcie zacznie się układać i będzie dobrze Buziole

Odnośnik do komentarza

niby koledzy z pracy nie są w to zaangazowani,ale moja osoba kojarzy im się chyba tylko z tym romansem,a nawet na pewno.co i rusz pytają o niego,a ja nie wiem co odpowiadac,czasem mam ochotę im wykrzyczeć zeby dali mi w koncu swiety spokoj.robią to celowo bo zawsze wtedy patrzą na reakcję.szkoda gadac,i ciągle pojawiają sie uszczypliwe,podchwytliwe komentarze.są osoby,ktore zdają się tego nie okazywac,ale to zdecydowana mniejszosc.nie wiem kiedy i czy kiedykolwiek zapomną.
powiedz mi co mają na celu leki,ktore przepisal Ci psychiatra i czy takie wizyty nie są potem gdzies odnotowane i nie wleką się potem za czlowiekiem.nie chcialabym narobic sobie nowych problemow,dosc mam starych...nic nie robię ostatnimi dniami,kompletnie.nie chce mi sie ani sprzatac,ani gotowac.zostawilam swoje zainteresowania,nic juz mnie nie cieszy.nawet we snie nie mogę odpoczac,bo albo nie moge zasnac albo budzę się co chwile.najchetniej chcialabym przesypiac cale dnie po powrocie z pracy,ale nie mogę zwyczajnie zasnąc.chodzę w kolko albo siedzę i otępiale patrzę w sufit.jedynie mobilizuję się do pracy,bo muszę,a tam nie jest mi teraz lekko.nie mam sie czym zajac,nie mam gdzie wyjsc ani z kim pobyc,pogadac,chyba nawet nie mam ochoty.nie wiem jak dlugo jeszcze wytrzymam to wszystko.za chwile skonczę pisanie tego posta i az sie boje,bo nie wiem co zrobic z najblizszymi godzinami...

Odnośnik do komentarza

Daj sobie jeszcze trochę czasu .W końcu przestaną wypytywać i zajmą sie kimś innym.A jeśli chodzi o mój lek to szczerze mówiąc nie wiem jak opisać jego działanie bo nie odczuwam zupełnie ,że go biorę(mam na myśli jakieś skutki uboczne typu senność itd.)Ale od kąd go biorę na prawdę czuję poprawę .Po pierwsze trudniej wyprowadzić mnie z równowagi,po drugie przestałam ciągle siedzieć lub spacerować sama i nie płaczę zakażdym razem gdy pomyślę o nim.A wcześniej wystarczyła chwila kiedy znajdowałam sie sama i potrafiłam doprowadzić się do skrajnego płaczu i myśli takich,że brak słów.Nie było dnia żebym nie płakała i nie tęskniła.Zawsze gdy jechałam samochodem wtedy to już był rytuał.Wsiadałam ,włączałam naszą muzykę i płakałam całą drogę z pracy do domu.Nie raz o mała nie spowodowałam wypadku.Dziś jest mi obojętne co u niego ,przestałam patrzeć na siebie tak krytycznie jak wcześniej.Pewnie ,że mam dni załamania ale zdarzają się coraz rzadziej i lekarz mówi ,że potrzeba jeszcze trochę czasu ale to minie.Wczoraj jadąc do pracy mijałam się z nimi na skrzyżowaniu i nie poczułam nic oprócz satysfakcji ,że mam to za sobą.Sojrzał ukradkiem ,bo obok siedziała ona ale nie obchodzi mnie już co oboje w tym momencie pomyśleli.Dla mnie nie istnieją .Mam gdzię czy się kochają czy nienawidzą.Żyję swoim życiem i dobrze mi z tym i nie chcę niczego zminiać.Nie zależy mi już ani na zrozumieniu jego ani nie mam zamiaru myśleć o sobie jako nieszczęśliwej.Zamknęłam ten rozdział i nie chcę nawet na sekundę do niego wracać.Pogrzebałam swoją miłość i człowieka ,którego kochałam A jego nie znam i nie chcę znać.Rzygać mi się chce jak sobie pomyślę ,że mógłby chcieć zamenic ze mną chociaż słowo.Nie wiem jak mogłam zatracić się dla kogoś takiego.Ale to już nie ma znaczenia .Tamtej mnie też juz nie ma.Jedyne co zostanie to fakt,że nigdy nie pozwolę by jakiś facet mnie dotknął.Nigdy nie dam już się wykorzystać i zeszmacić żadnemu gnojowi.Kiedyś bardzo tęskniłam za jego bliskością ,za dotykiem dziś nawet już nie potrafię tego w sobie obudzić.Nie czuję nic ale dobrze mi z tym i niech tak zostanie.A on może mieć swoją dziką satysfakcję,że był co prawda drugim ale ostatnim ,który mnie miał.Więc Kochana może też powinnaś spróbować pójść do psychiatry.Wiem ,że musisz sama dojść do tej decyzji ale uwierz mi ja nie żałuję Pa

Odnośnik do komentarza

akurat weszlam i przed chwila pojawil sie Twoj post.nawet na to forum wchodze jakos intuicyjnie...czuje sie dziwnie kiedy czytam to co piszesz.uwierz mi wczoraj tez sie z nim mijalam na skrzyzowaniu...byl sam,zauwazylam jak sie przygladal,ja zawsze w takich sytuacjach odwracam glowe.to takie dziwne i zalosne zarazem,ze zawsze kiedy bedziemy sie mijac ja bede udwac,ze go nie widze,on bedzie sie przygladal.dwoje doroslych ludzi.to prawda,ze ja nie reaguje na niego i jakies tam jego glupie proby zaczepki,ale jak mogę okazywac cokolwiek,kiedy te sytuacje są tak glupie i puste.a zdarzaja sie tylko po to,zeby mi to wsyzstko na nowo rozdrapywac,z tego nic wiecej nie wynika.czasem chcialabym spotkac sie z nim twarza w twarz,nawrzucac mu,osmieszyc go,z drugiej-jego nic nie jest w stanie zawstydzic,pobudzic do refleksji,no i nie wiem co wlasciwie mialabym mu powiedziec,czego on nie wie.wie,ze zmarnowal mi zycie,mnie samą.jak on sobie to wyobraza,ze bede mu odpowiadac z usmiechem na ustach po tym co mi zrobil?on zmienil wszystko,otoczenie,prace,wraca do domu,do rodziny,ja zostalam z tym sama,z reka w nocniku.nic juz nie jest takie jak bylo,nic nie jestem w stanie robic konstruktywnie.znowu siedze i wyję,ale w srodku,bo nawet nie mam lez,nie moge nawet sie wyplakac.boze drogi,jest weekend,mam wolne,a nie wiem co ze soba zrobic.

Odnośnik do komentarza

wybaczylabym mu,poszlabym dalej,przed siebie,ulozyala sobie wszystkow glowie,gdyby odszedl jak czlowiek,przeprosil,szczerze zalowal za te klamstwa,gdyby okazal choc odrobine skruchy,ale on jeszcze na koniec naklamal,naobiecywal,zrobil ze mnie dokumentna idiotkę,ktorej nie nalezy sie slowo wyjasnienia,choc troche jakiejs prawdy.zniknal jak przestepca,ktory nie chce by go ktos znalazł,jak tchorz i prawdziwy krętacz.doslownie czulam jak sie na mnie wypina.a teraz w dalszym ciagu bez szacunku smie sie przygladac czy idiotycznie machac mi reka,albo pisac cos o kochaniu.gdzie ten czlowiek ma resztki ambicji?

Odnośnik do komentarza

Przechodziłam przez to wszystko i jak nikt Cię rozumiem.I mam świadomość ,że tak na prawdę nigdy sie od tego nie uwolnię ale wierz mi teraz gdy biorę leki jest lżej .Byłam tak wyczerpana po tych prawie dwóch latach walki i szarpaniny o to by go zrozumieć,by znów mnie kochał by wrócił a potem by odzyskać wiarę w siebie i w to ,że mam swoją wartość ,że dziś już nie chcę inaczej.Będę się leczyć ile będzie trzeba .Nie pozwolę się już zniszczyć nikomu.Przez cały ten czas słyszałam od niego i nie tylko,że jestem głupia,że się szmacę ,że jestem dziwką ,suką ,że sama w to uwierzyłam i tak się postrzegałam.Dziś wiem ,że nie ma znaczenia co myślą o mnie ludzie ,którzy sami mnie zniszczyli.Ja wiem jak było na prawdę iże zrobiłam to z miłości czystej i jedynej jaka czułam.I nigdy już nie pozwolę wmówić sobie,że jestem kimś kto robi takie rzeczy dla zysku lub tylko dla przyjemności.On wie ,że go kochałam i nawet jeśli postrzega mnie jak inne swoje dziwki mam to gdzieś.nie jest warty tego by jeszcze kiedykolwiek zamienić z nim nawet jedno fałszywe cześć.Najważniejsze,że ja wiem kim jestem i będę żyć na przekór jemu i całemu pieprzonemu światu.Trzymaj się

Odnośnik do komentarza

Uwielbiam tą piosenkę .Pomogła mi przetrwać niejedną ciężką noc.Mam nadzieję,że Ci się spodoba i wyniesiesz z niej to wszystko co najwazniejsze.Dedykowałam i śpiewałam ją mojej córce na osiemnastce...Zgraj ją sobie i słuchaj aż zrozumiesz co w zyciu jest najważniejsze.Chwila,która trwa może być najlepszą z Twoich chwil....:)

Odnośnik do komentarza

przede wszystkim cieszę się,że u Ciebie poprawa.Bardzo bym chciala,byś ktoregos,pieknego dnia rano wstala i nie musiala nawet zauwazyc faktu,ze oto juz nie myslisz o nim,ze nie rozpoczynasz i nie konczysz dnia na wspominaniu tego co było.Dziękuję Ci za ciepłe słowa i wsparcie jakie mi niesiesz w kazdym swoim poście.Masz rację-rozumiesz mnie jak nikt inny,i vice versa :) Dzięki za kawałek Dżemu,wspaniały utwor.Kiedyś nie tylko go zrozumiem,ale przeżyję w pelni ;) O co caly czas się modlę i mam cichą nadzieję,ze poczuję jeszcze sens w zyciu.
Jest bardzo cięzko,i teraz myslę,ze to byla cisza przed burzą.Za spokojnie to przechodziłam,dziwilam się samej sobie,ze jak z moją naturą skonczylo się to głownie na gniewnie,zalu i poczuciu winy.Teraz doszedł ból nie do opisania.To ten rodzaj bólu,który odczuwasz doslownie-nie tylko dusza cię boli,ale czujesz go we trzewiach,czujesz jak cię wykręca i rozkłada,jak przyslowiową szmatę(co dla niektorych doslowną...).
pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Przepraszam ,że wczoraj nie odpisałam ale wróciłam bardzo późno i byłam tak zmęczona,że nie miałam sił na nic.Ale dziś ostatni dzień do pracy i 2 tygodnie urlopu.Po raz pierwszy od dwóch lat cieszę się ,że mam urlop.Wcześniej wręcz bałam się go bo wiedziałam że siedząc w domu pogrążam się totalnie..Tym razem jest dobrze,pojadę na rowery c córcią i siostrą odpocznę od tego wszystkiego.Wiem przez co przechodzisz i niestety mogę tylko wspierać Cię duchowo,bo ty sama wiesz co czujesz i czego chcesz.Nie wiesz ile razy mówiłam sobie ,że to już za mną ,że sobie poradzę a potem znów wszystko mi go przypominało,tęskniłam ,płakałam ,błagałam by sie odezwał.A on był niewzruszony jak kamień.Potem obwiniałam siebie ,że jestem głupia,tłumaczyłam sobie ,że nie moge tak żyć ale za jakiś czas znów było tak samo albo nawet gorze.Wmawiałam sobie,że sobie sama dam radę dziś wiem ,że leki są dla mnie zbawienne.Nie boję się iść na urlop ,nie płaczę godzinami i nie czekam na wiadomośc od niego.Zaczynam żyći choć trudno jest przestać myśleć to jednak i zastanawiać się co będzie gdy się kiedyś spotkamy to jednak mam świadomość w jaką depresję się wpędziłam i jak żyłam i nie chcę tak dalej żyć.Proszę przemyśl to co napisałam i pomyśl o wizycie .Nie wyjdziesz z tego sama,wiem co mówię.Nigdy nie poznamy odpowiedzi dlaczego tacy są,dlaczego skrzywdzili nas i znienawidzili tylko za to że ich kochałyśmy.To zostanie niewiadomą Pa

Odnośnik do komentarza

przede wszystkim zastanawiam się teraz nad tym,czy w trakcie Twojego urlopu będziesz wchodzić na to forum,jeśli nie to będzie mi trochę cięzko bez Twojej obecności tutaj...jakkolwiek życzę Ci udanego wypoczynku,w ogole zyczę Ci jak najmniej myslenia o nim...
wiesz,ciągle odtwarzam ten kawałek Dżemu,ktory mi polecilaś.Mija weekend,a ja wypiłam tylko jedno piwo.Szczerze zastanawiam się czy to dobrze czy źle?Dobrze,bo niby nie powinnam,źle bo ból jest nie do zniesienia i nie mialam czym go przyćmić,nawet mam wrażenie,ze wolne dni zmarnowałam...myslałam i myslałam o tym wszystkim,choć ręcami i nogami zapierałam się przed tą obsesją.To takie dziwne,że żyjemy czymś,co nie ma zupelnie racji bytu,czymś co nigdy nie będzie jego udziałem,z cichą nadzieją,że albo minie i obudzimy się kiedyś wolne i szczęśliwe,albo...Tak bardzo marzę o spokoju,o tym blogim uczuciu kiedy zasypiam.Pomimo totalnego wyczerpania sen nie nadchodzi,zasypiam na krótkie momenty,byle tylko przeżyć.ale nie wiem po co...Ratuję się,próbuję się ratować wszystkim co tylko mam w swoim zasięgu-uzywkami,muzyką,rozmowami z przyjaciólką,ze znajomymi ludzmi o glupotach...przytulam do serca swoją malutką siostrzenicę,czuję jej ciepełko ale serce wypelnia mi smutek.Nie mogę się wyzbyć tej rozpaczy.I to jest takie niepojęte,że nie kochając tego czlowieka i tak przez niego cierpię.Nie wiem,może ja po prostu ogolnie juz nie potrafię zyć i przegralam?tak wlasnie czuję.
Udanego urlopu Joasiu.

Odnośnik do komentarza

Będę wchodzić częściej,więc się nie martw.Cieszę się z Twojej decyzji zadzwoń tam póki czujesz taką potrzebę bo jesli to odłozysz to znów minie trochę czasu za nim się zdecydujesz .Miło ,że moja piosenka Ci się spodobała.Ja żyję muzyką ,ona trzyma mnie przy życiu.Choć nie ukrywam są takie ,które były,,nasze"i które sprawiały,że umierałam z rozpaczy słuchająć ich.Wiesz ,że jedną najbardziej osobistą przy której zawsze się kochaliśmy wstawił na naszej klasie w dniu kobiet z dopiskiem ,,Dla wszyskich pań,które mają złamane serca"Wiesz co wtedy czułam?Myślałam ,że skonam z bólu.wiem,że zrobił to celowo.Nie wiem jak można być tak bezwzględnym i ranić kogoś z taką premedytacją.Wierzę,że dziś już nie jest w stanie mnie zranić i to jest najważniejsze,Ty również się podniesiesz tylko odważ się na tą wizytę.Dobranoc .

Odnośnik do komentarza

jego w tym tygodniu nie zobaczę na szczescie,za to widzialam dzisiaj ją.czulam strach,skrępowanie,okropne uczucie...
chcę się udać po leki,tylko nie bardzo wiem co powiedziec lekarzowi,zeby dobral wlasciwe leki?nie raz jak czytalam o skutkach ubocznych i reakcjach na takie medykamenty to wlos na glowie mi się jeżył.z drugiej strony mysle sobie,ze gorzej niz teraz chyba nie bede się czuć.

Odnośnik do komentarza

niemamnie

chcę się udać po leki,tylko nie bardzo wiem co powiedziec lekarzowi

Niemamnie... Przede wszystkim, koniecznie powiedz mu o wszystkim, co Ci się przytrafiło... I o wszystkim, co po tym czułaś, przezywałaś, aż do dnia dzisiejszego. Tak jak Joanna zrobiła. Jej przykład wyraźnie pokazuje, że im więcej lekarz wie, tym lepiej. Tym łatwiej też dobrać mu odpowiednie leki. A jeśli mu sie to już uda, to nie powinnaś się obawiać. Niemal każdy lek ma całkiem sporo skutków ubocznych wypisanych na ulotce, ale to nie znaczy, że każdy z nich jest jakąś trucizną.

niemamnie
jego w tym tygodniu nie zobaczę na szczescie,za to widzialam dzisiaj ją.czulam strach,skrępowanie,okropne uczucie...

Hmmm... Skrępowanie mogę jeszcze jakos zrozumieć, choć to jej mąż powinien sie przed nią wstydzić... Ale strach? Czego sie właściwie bałaś?...:(

Odnośnik do komentarza

Napisałam Ci,że jeśli trzeba pójdę tam z Tobą.Leki które biorę nie mają żadnych skutków ubocznych a działają.Mogę wysłać Cię do mojego lekarza ale w Kołobrzegu.Może chcesz.Jeśli chodzi o wiarę w Boga,to jest potrzebna choć ja odwróciłam się od Niego nie raz krzyczałam ,że jest egoistą bo pozwolił na to bym mogła znów być z nim a potem mi Go zabrał.Wierzyłam ,że ta miłośc była od Niego a potem zostałam sama znienawidzona przez tego dla którego gotowa byłam poświęcic wszystko.Nadal nie chodze do kościoła bo czuję się podle i wiem ,że nie jestem godna by tam iść ale rozmawiam z Bogiem często i choć mam poczucie ,że mnie opóścił wierzę ,że kiedyś znów poczuję ,że jest blisko.Może dla kogoś niewierzącego to dziwne ale ja byłam bardzo wierząca i nadal jestem ale czasem mam poczucie krzywdy i myślę ,że Bóg ,który sam w sobie jest miłością odbiera mi wszystkich ,których szczerze kochałam .Pamietaj Słońce,że nie ważne ile razy upadniesz ,ważne abyś potrafiła się podnieść.I nie bój się ,bardziej już Cie nie skrzywdzą.Tym bardziej że ta kobieta ma świadomość ,że to on oszukał Was obie .Wyślę Ci na prywatną wiadomość jakiś miły link Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Kobieto....jak to mogła być miłość od Boga skoro tą miłością krzywdziłaś inne osoby. Prawdziwa miłość od Boga nie wyrządza tyle złego. Myślę że finał jak masz z tym facetem jest dowodem na to. To typowe egoistyczne podejście do sprawy. Liczysz się tylko sama ze sobą. Nie obchodzą cię inni co czują i w ogóle. "(..) Szanuj bliźniego swego jak siebie samego". Ty zdradziłaś męża. Najpierw składałaś przysięgę małżeńską przed Bogiem mężowi, "że go nie opuścisz aż do śmierci" i co......???? Jak tu mówić o prawdziwej miłości. Najlepsze jest to że ty sama sobie zaprzeczasz tym co mi i innym tu napisałaś. Sama byś nie chciała być zdradzona i nie wybaczyłabyś, ale ty zdradzać możesz. Jednak los ci sprawiedliwość wyznaczył, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

markowski-widać,że nie czytałeś tego co pisałam wcześniej a nawet jeśli to zrobiłeś to chyba oględnie mając i tak z góry wyrobioną opinię o mnie.Masz do tego prawo i jakoś nie jesteś w stanie doprowadzić mnie swoim komentarzem do płaczu i bezsilności jak jeszcze kilka miesięcy temu.Możesz mi nie wierzyć ,możesz komentować i potępiać,ja wiem jak było i On też to wie.Nigdy nie prosiłam męża o wybaczenie ,bo tego nie można wybaczyć.Nigdy jednak nie oceniaj i nie podważaj mojej wiary w Boga,bo do tego nie ma prawa nikt.Wystarczy,że ja sama wiem jak Go zawiodłam i muszę z tym żyć.Człowiek ,którego kochałam jest z jeszcze bardziej ,,wierzącej"rodziny i też miał świadomość tego co robi.To On wmawiał mi gdy broniłam się przed wznowieniem tego związku,że to jest miłość dana od Boga skoro przetrwała tyle lat...Nie wiem czy jestes wierzący i ile dla Ciebie znaczy Bóg,nie wiem co wiesz o prawdziwej miłości ,ale powiem Ci jedno Jeśli kiedyś kochałeś kogoś bardziej niż siebie, to wiesz,że dla tej osoby poświęcisz wszystko.Dobre imię,zasady,Ja poświęciłam nawet swoją wiarę.Nie wiesz co czułam stojąc w kościele ,patrząc na krzyż ,płakałam nad swoją nicością ,błagając Boga by mi wybaczył.Miałam wrażenie,że bardziej przeraża mnie pójście tam i patrzenie na Jego oblicze niż spojrzenie w oczy żonie D....Masz rację ,mam czego chciałam i świadomie płacę za swój grzech,popełniłam go wiedząc ,że skrzywdzę wiele osób ale kochałam i nic nie mogło tego zmienić.Przytoczę Ci fragment z Biblii;;Kto z was jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem"Właśnie prościej jest ukamienować niż zrozumieć.Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Kochałaś go, ok, rozumiem. Więc jak mogłaś być z kimś 20 lat nie kochając go. Chodzi mi o twojego męża. Po co za niego wychodziłaś skoro wiedziałaś że to nie to jak wcześniej pisałaś. Z tego mogę wywnioskować że nawet jak się bierze ślub z dziewczyną to można nie mieć pewności czy to ta jedyna, bo ona może mieć w głowie innego. Piszę to bo tak naprawdę nie byłem z nikim w związku choć byłem zakochany bez wzajemności choć mam już ponad 21. Mimo to chciałbym mieć kiedyś tą jedyną, jednak czytając twój temat można zwątpić po prostu w prawdziwy związek. Oczywiście stawiam się w sytuacji twojego męża. Ale cóż mój bagaż doświadczeń jest mały, więc mogę niektórych sytuacji nie znać. No nic życzę ci powodzenia w życiu i żebyś już nie musiała przez takie coś więcej przechodzić, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jak pisałam wczesniej na obecną sytuacje złożyło się całe życie.To nie była chwilowa decyzja.Może nie czytałeś tego co pisałam .Wyszłam za mąż w wieku 18lat ,po tym jak nagle w Boże narodzenie zmarłmój ukochany tato,jak rozstałam się z nim.Byłam w rozsypce chciałam popełnićsamobójstwo nienawidziłam całego świata,Wtedy pojawił się mój mąż Jest ode mnie starszy 10 lat Opiekował się mną ,wspierał i rozumiał jak cierpię po stracie taty i chłopaka.Wtedy to mi wystarczało miałam 16 lat.Matka zabraniała mi się z nim spotykać więc gdy skończyłam 18 wyszłam za mąż na przkór wszystkim.W małżeństwie było różnie ale z biegiem czasu nauczyłam się tak żyć .To był dobry czas,mamy wspaniałe dzieci ale zawsze gdy spotykałam Jego czułam ,że z nim była bym szczęśliwsza.Nigdy nie weszła bym w ich małżeństwo i nie zniszczyła bym sojego.Ale gdy on zaczął pisać,że mnie wciąż kocha,że jest nieszczęśliwy po dwóch miesiącach poddałam się resztę znasz.więc nie mów,że oszukiwałam i nie kochałammęża.bo tak nie było.Myślałam ,że go kocham ale w głębi duszy czegoś brakowało.On obudził to co było na dnie mojego serca.Nigdy nie byłam tak blisko z mężem jak z nim.Nie zrozumie tego ktoś kto tego nie doświadczył.Tak jak ja kochałam jego kocha się tylko raz.i choć dziś za to płacę cieszę się,że tak kochałam...Pozdrawiam i życzę abyś kiedyś tak pokochał i oczywiście z wzajemnoscia

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...