Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z obsesyjną miłością?


Rekomendowane odpowiedzi

Joanno1972
dziękuję przede wszystkim za wsparcie i wykazaną chęć pomocy.Jak się czuję?nie wiem.nie wiem co dokładnie do niego czuję,bo z jednej strony pokochałam go nad życie,z drugiej po tym stosunkowo krótkim czasie od "rozstania"(on mnie bez słowa porzucił),zaczęłam go nienawidzić.Dopiero teraz kiedy nie mam z nim styczności,tzn.niemożliwa jest zamiana chocby jednego słowa,ale zdarza mi się go z daleka widzieć(mieszkają niedaleko)rozumiem jaka głupia byłam.Za co go nienawidzę?za to,że doprowadził mnie do psychicznej ruiny.nie tym,że wybral zonę,ale tym ze pozwolil,wrecz nakazywal mi krzykami,bym na niego poczekala,bo odejscie od niej to tylko kwestia pewnych formalnosci.blagalam go by byl szczery,nawet posuwalam sie do podstępu,ze jezeli cięzko mu zostawic rodzinę,to ja to zrozumiem i mimo tego nie zostawie go bo nie wyobrazam sobie zycia bez niego,chocby jakiejs namiastki.Wysmiewal mnie wtedy,ze jak ja to sobie niby wyobrazam,ze przeciez on juz nie wyrabia z nia pod jednym dachem,ze teskni za mna kiedy mnie nie widzi,nie slyszy,ze chce ze mna zasypiac i budzic sie rano,wypic wspolnie kawe,zjesc sniadanie itd.slowem isc razem przez zycie,dzielic trudy jakie niesie i szczesliwe momenty.sciskal mnie wtedy mocno i nie wypuszczal z ramion poki nie powiedzial tego,co uwazał ze powinnam wiedziec.kiedy tylko bylo to mozliwe bylismy razem,nierozlaczni.wiedzieli o nas wszyscy,nawet nasze rodziny.jego zona za to tkwila w nieswiadomosci,oczywiscie w poczuciu powaznie ograniczonego zaufania.dziwic się jej...?mowil,ze ona i tak czuje,widzi ze mysli o mnie.jaka naiwna bylam.az pewnego dnia dowiedziala sie,ze my znow razem.porozmawialismy.dala mu wybor.ile wtedy slow padło z kazdej ze stron.on wyznal jej swoje uczucia wzgledem mnie,lacznie o tym,ze pozsotanie w domu nie ma sensu,bo i tak bedzie darzyl mnie uczuciem i myslal o mnie,ale dziecko...kazala mu zatem wybierac.final byl taki,ze spotkal sie ze mna na drugi dzien,ze on wie ze beze mnie nie moze zyc i ze bedziemy razem,jak sie potem(po raz kolejny)okazalo,jej oznajmil ze ją nadal kocha i mnie tez kocha,i jednak zostaje w domu.kiedy sie o tym dowiedzialam kazalam zejsc mi z oczu.nalegal,ze nie damy rady bez siebie,ze jeszcze troche czasu by sie przekonac ze nie ma czego ratowac w jego malzenstwie.jak śmiał?! a dotychczas byl taki pewien.Łajdak,po prostu łajdak bez dwoch zdan.chcial w dalszym ciagu dzialac na dwa fronty.na koniec raczyl poinformowac(ze lzami w oczach oczywiscie),ze i tak bedzie nalegal na spotkanie,bedzie wydzwaniał itp.itd.kiedy rozeznal sie,ze mowie powaznie o tym jak zmeczona jestem ta sytuacją,ile wstydu mi przyniosł,jak mam dalej zyc kiedy wszyscy wiedzą itd,w dodatku widujac ją i jego,zniknał bez slowa.po dzis dzien sie nie odezwal,nie interesuje go co sie ze mna dzieje.zyją jakgdyby nigdy nic,dzialaja razem ze wszystkim,itd.a ja na to patrze i wspominam jego slowa,jaka to ona niedobra a dzis jest jego miloscią.do grobowej deski.ciężki szok.jak sie czuję?jak ostatnia szmata,jak tępa lala,idiotka,ktora nie zna zycia i mezczyzn-łajadakow.jak moglam sobie na to pozwolic?bylam jego prawdziwa przyjaciolką,wspieralam w kazdej jego zyciowej sytuacji,wysluchiwalam,pomagalam,doradzalam,dzielilam sie ostatnim groszem etc.dzisiaj mam takie odczucia,ktore mowią mi ,ze oni oboje sie ze mnie pokladaja ze smiechu i traktują jak zlego ducha,ktory zagrazal ich wielkiej,odpowiedzialnej milosci,bo przeciez "ja nie moglam go pokochac tak jak ona".nie wiem jak dalej zyc,w dodatku mając ich na widoku,no jak?czesto mam mysli samobojcze,nie chodzi o to,ze za nim tesknie,tylko o tę plamę na sobie,ktorej w zaden sposob nie zmyje,patrzę w lustro i rzygac mi sie chce na swoj widok.najlepsze jest to,ze tuz zanim go poznalam,bylam dosyc atrakcyjna,usmiechnietą kobieta,pomimo wielu innych problemow.dzis wygladam jak cien człowieka.

Odnośnik do komentarza

Wiem doskonale co czujesz.Najgorsze jest poczucie tego ,że mu ufałaś a jemu zalezało na jednym,Ja tez kiedyś napisałam Swojemu ,że wolałabym zeby mnie zgwałacil ,że to chyba mniej by bolało niz świadomośc że tak bardzo tego pragnęłam a on sie tylko zaspokajal.Ten wstyd przed samą sobą jest najgorszy...Nie wiesz ile razy się upokarzałam ,ile razy błagałam go chociaz o jednego sms-a...Dziś sama nie wierzę w to jak nisko mogłam upaśc.Wtedy robiłam to w imię miłości tylko po co?Nie widziałam go od maja zastanawiam się jakby wyglądało nasze przypadkowe spotkanie...Ostatni raz rozmawiałam z nim a właściwie wysłuchałam jego wrzasków w listopadzie.Próbowałam jeszcze wiele razy z nim rozmawiac ,zrozumieć to wszystko ale milczał.W marcu w dniu jego urodzin wysłałam mu życzenia miałam totalnego doła i wtedy coś we mnie pękło zadzwoniłam do psychiatry bo czułam,że jesli tego nie zrobię to spadnę w przepasc...No i jakos przetrwałam .Wiem ,że to zaledwie miesiąc ale dla mnie to ogromny sukces...Jedyne czego chce to zapomniec choć chciałabym doczekać dnia kiedy spojrzę mu w oczy...Tylko tyle...Odzywaj sie jak tylko tego potrzebujesz pa

Odnośnik do komentarza

szlak mnie trafia,bo przed chwilą go widzialam.dzielilo nas kilkanascie metrow.udawal,ze nie widzi,ja tez,a jestem pewna,ze zauwazyl.popatrz jak to wyglada.jeszcze niedawno"jestes moja miloscią"a teraz wypina swoje cztery litery i zyje sobie spokojnie z zoną:)nawet takiego drobnego wzdrygniecia,ludzkiego odruchu,przeciez wie ze nie bede za nim łazic,prosic,mowic ze tesknie itd.wie o tym doskonale,juz dawno bym to zrobila gdybym byla skonczenie glupia.na co liczyl,ale ze sie nie udalo dwoch srok za ogon ciagnac,to co bedzie glowe z moja strone odwracal.skonczyly sie pozyczki ode mnie i inne takie,slowem nie ma interesu nie ma mnie:)rzygac mi sie,to jakis sk...bez skrupulow,a ja teraz sobie moge pluc w brode i jednak z pogarda smiac sie w duchu z siebie,ale i z jego zony,ze sama sobie wydaje sie taka wspanialomyslna,bo mu wybacza,kocha nad zycie itd.heh...mozna w zyciu sie pomylic,pogubic,ale kiedy z premedytacja zdradzasz,oszukujesz,opowiadasz najgorsze rzeczy o malzonku to nie wiem jak potem mozna myslec o budowaniu czegos od nowa,tylko dlatego,"bo sie dowiedziala".
nie wyrzucaj sobie,ze pisalas do niego.emocje braly gore.on tego nie robił,bo nie odczuwal emocji.proste.ale w takich sytuacjach malo kto zachowuje zimna krew.nawet gorsze rzeczy ludzie wtedy potrafią robic...
pocieszało mnie kilka osob,ze to co on zrobil jest niewybaczalne,bo co innego trwac z kochanka w ukladzie,gdzie karty wykladane sa na stol:"sluchaj,ja od zony nie odejde"a co innego obiecywac,przysiegac na kolanach,zarzekac sie i pozwalac drugiej osobie na pelną milosc.dzis uwazam,ze on mam naprawde nierowno pod kopulą,ona tez(choc nie raz wyrzuty sumienia nie dawaly mi spac),bo wie o kazdym jego slowie wobec mnie,ona moj temat,nasz,jej a mimo tego trwa przy nim niewzruszona.oczywiscie ciagle go pilnujac jak psa na smyczy.tak sobie teraz mysle,ze skoro okazal sie takim łajdakiem,to wlasnie mamy wiosne i znow krew mu zabuzuje,jak nie na moj widok,to innej...nie,nie pisze tego z jakiejs zazdrosci,ze ja wybral,bo jej nie wybral,on wiedzial ze nigdzie z domu sie nie wybiera.po prostu nabralam takiego wstretu,ze nic niejest go w stanie zrehabilitowac w moich oczach.ale do siebie czuje taka pogarde,ze nie wiem jak dlugo wytrzymam zycie.

Odnośnik do komentarza

Dlaczego faceci są takimi egoistami .a kobiety tak głupie ,że wierzą tak na prawdę w to w co chcą wierzyć.Nie wiem....Ja rozmawiając z jego żoną dowiedziałam się tyle o ich związku ,że skóra mi cierpła.O tym jak ją zdradzał od samego początku ,jak ją bił i poniewierał.A ona i tak go usprawiedliwiała tłumacząc to tym ,że jest zbyt zajęta dziećmi,że za mało czasu poświęca jemu.Była załamana po tym jak sie dowiedziała o nas nie dlatego ,że ją zdradzil tak jednorazowo jak z innymi tylko,że to trwało długo.Mówiła,że nigdy mu nie wybaczy ,że nie chce go znać itd.A za tydzień gdy zadzwoniła ,żeby pogadać przynała się ,że z nim spała bo on chciał dla mnie to był szok...To jak sprzedawanie się tylko po to by z nią byl.jak dowiedział się ,że do mnie dzwoni i pisze zabrał jej na tydzien telefon niby dla jej dobra ...Jest ubezwłasnowolniona Żal mi jej było na początku ale dziś mam to gdzieś...A on żyje sobie spokojnie w swoim zakłamanym świecie.Mieszkają w willi u teściów nie obchodzą go oplaty,pracują też u tesciowej Wypłatę z tego co mówiła ma tylko na swoje potrzeby ,nie musi robić nic ,żonka wybacza zdrady ,sypia z nim kiedy jemu pasuje .Czego chcieć więcej...Gdy byłam z Nim słyszałam wiele o Niej o ich małżeństwie .Dziś nie wiem które z nich kłamało.On ,czy ona...Myśle ,że są siebie warci ..Szkoda tylko,że ja rozpieprzyłam swoje życie żeby pomóc komuś takiemu.Chciałam żeby był szcęsliwy i poczuł się kochany bo podobno nigdy tego nie zaznał ...Może i tak ale dziś to już nie ma znaczenia.Nigdy tego nie zrozumiem i wiem jedno nigdy nie wybaczę mu tego jak mnie potraktował...Mógł odejś miał do tego prawo ale nie tak...Nie można mówić komuś ,że się go kocha a na drugi dzień wyprzeć się tego ..Nie wiem jak oni patrzą sobie woczy oboje.Nie wiem jak ona po tym wszystkim pozwala mu się dotykać...Ja chyba już nigdy nie pozwolę się dotknąć żadnemu facetowi ....Na samą myśl o tym dostaje spazmów...Nie wiem jak można to robić bez miłości .Dla mnie to zezwierzęcenie,,Koszmar...Pisz jak najwięcej ,pisz co myslisz poczujesz ulgę i zaczniesz patrzeć na świat inaczej.A jesli chodzi o Twoją sytuację rodzinną to może czas wyprowadzić się z tamtąd i rozwinąc skrzydła..Wiem ,że finanse to podstawa bo sama mam ten problem ale Ty masz tylko siebie więc może jest szansa ja niestety muszę mysleć o dzieciach więc na razie mieszkam z mężem ..Pa

Odnośnik do komentarza

wiesz,jak czytam Ciebie to tak jakbym czytała o sobie.od zony "swojego"tez uslyszalam(w jego obecnosci)o tym,jak ją zdradzal,i nadal zdradza.cisnelo mi sie wtedy na usta zeby skwitowac to wiadomym zdaniem...:] ja rowniez,tak jak Ty,slyszalam o szczesciu jakie spotkalo go,ze mnie poznal,ze znow chce mu sie zyc,ze ja go rozumiem,jego pasje,podzielam z nim mysli.i tak bylo w istocie,tzn.bylo to bardzo odczuwalne,przywiazalam sie do niego,dzis widze ze tylko ja,bo on od poczatku mial mnie gdzies.po prostu nie umiem w zaden sposob wylac z siebie tego zalu.przyjaciolka mnie dzis pociesza,ze lepiej iz stalo sie to teraz,niz mialabym tak na niego czekac jeszcze troche i przeniesc swoj zal w czasie,ze mam szczescie ze nie ona nie wytargala mnie za kudly,ale tak nie jest,tzn.gro osob o nas wiedzialo,nasze rodziny ktorym o nas powiedzial.zastanawiam sie,jak on moze sie w ogole ludziom na oczy pokazywac,bo ja przeslizguje sie doslownie zaulkami,by jak najmniej ludzi mnie widzialo.mam wrazenie,ze WSZYSCY wiedzą i ze smieją sie ze mnie,albo co gorsza nazywają po imieniu...a to tak nie jest do konca.rozmawialam z nim tyle razy,ze moze mu sie wydaje,ze mnie kocha,ze ich zwiazek jeszcze mozna naprawic,ze ja tez chce byc kiedys szczesliwa,wiec skonczmy to tu i teraz i za kazdym razem slyszalam,ze jak w ogole moge w tak glupi sposob przekreslac nasza ekhm...wielką milosc? ze jest dorosly i wie czego chce,co mowi.o boze...jak mogł?nie moge patrzec jak robia cos kolo domu,razem,jak gdzies ida czy jadą.nie wypatruje ich,bo to sprawia mi bol,za kazdym razem ich widze jest to wyzsza koniecznosc,bo mieszkaja niedaleko.czuje sie zeszmacona i podobnie jak Ty nie mam ochoty nigdy,przenigdy w zyciu otworzyc sie na kogokolwiek,nawet gdyby to byla wolna osoba(wiadomo,ze inna opcja wykluczona),bo nie jestem w stanie juz nikomu zaufac.w ogole teraz nikomu juz nie ufam,na kazde slowa i uczynki innych ludzi patrze przez pryzmat jego osoby,ze moze ktos tez mowi o czyms klamliwie,z premedytacją,nawet jezeli mowi o czyms zupelnie normalnym,ludzkim.a bierze sie to stąd,ze teraz rozne jego wypowiedzi na temat zycia w ogole to tez byly puste frazesy.kiedys ona mi powiedziala,ze zal jej mi,bo kocham skur..."to dlaczego z nim jestes?"zapytalam"bo go kocham nad zycie".gdzie tu logika.tez uwazam,ze oboje są siebie warci,choc mialam takie pomysl,by sie z nią w jakims sensie"zaprzyjaznic",porozmawiac,ale dzis wiem,ze ona walczyla o niego na wszelkie sposoby,ze nadaja na tych samych falach.mowil takie wspaniale rzeczt do niej na moj temat,ona mi je powtorzyla,cos w tym bylo,bo to samo mowil do mnie poza jej zasiegiem.tak wiec tkwilam w zludzeniu,ze on naprawde jest rozdarty,potem ze to tylko kwestia czasu,bo juz wie ze chce byc ze mna...jezu drogi,jak to boli.bawienie sie czyimis uczuciami powinno byc karalne.sama sobie zgotowalam los,bo jest jedna zasada,o ktorej mowila moja przyjaciolka-kazdy,tylko nie zonaty.sam fakt,ze mysli o innej bedac z zona zle wrozy nawet tobie,nawet jesli ostatecznie Cie wybierze.
zazdroszcze Ci pewnych rzeczy w Twoim zyciu,np dzieci,ja ich nie mam,czego bym chciala.poza tym masz kochajacego meza,jestes pewna ze nic do niego nie czujesz.staralas sie odbudowac Wasz zwiazek,tak szczerze,od serca?ja bym chciala by jakis mezczyzna darzyl mnie prawdziwym uczuciem,moze bym go pokochala,ale dzis juz za pozno bo sie pokaleczylam na reszte zycia.zastanawia mnie jakich podlych slow nieraz musial uzywac na moj temat,by ona wierzyla,ze nic go ze mna nie laczy.to boli,stracilam caly szacunek do siebie,kobiecosc.

Odnośnik do komentarza

Moje małżeństwo jest fikcją.Mój mąz mnie kocha i ti jest jeszcze gorsze.Mówi ,że mi wybaczył ale czy można coś takiego wybaczyć?Nie sądzę .Ja nie oczekuję tego bo sama nie umiałabym wybaczyć.Nie kocham go i wiem ,że go krzywdzę ale mieszkamy razem nie wiem jak długo jeszcze ale narazie nie widzimy innego rozwiązania.Wiem jak musisz sie czuć widząc ich razem.Ja też ciągle mysle o tym co myśli o mnie jego matka,którą znam całe życie.Zawsze mimo tego iż inęło tyle lat rozmawiałyśmy widząc sie czasami .Mówiła do mnie ,,synowa'.a dziś pewnie mnie nienawidzi jak cała jego rodzina.Bo skrzywdziłam jej syna i chciałam rozbić jego rodzinę...Wiem z jego i jego żony opowiadań,że nigdy nie lubiła synowej a gdy dowiedziała się o nas powiedziała jej ,że jakoś to będzie i niech tylko sie nie rozwodzą...Ha,ha najwazniejsze co powiedzą ludzie i ksiądz bo to pobożna rodzina..Nie wazne ,że jej syn oszukiwał mnie i zone aby tylko jemu nie działa sie krzywda,Teraz pewnie jest najlepsza synową bo dała szansę mężowi...Wciągnęli w to nawet swoje dzieci,ich córka napisała do mnie że jestem dziwką ,że rozwaliłam jej rodzinę i,,,I to On mi potrafił powiedzieć ,że ja idę po trupach do celu.A co ja zrobiłam?Przyznałam sie ,że go kocham po tym jak jego żona sie dowiedziała..On chciał zrobić z siebie ofiarę a ze mnie tą złą i co ja miałam pozwolić by traktowali mnie jak dziwkę...Powiedziałam ,że wolę być uznana za głupią i naiwną niż puszczalską.Nigdy w życiu nikt poza Nim i moim mężem nawet mnie nie pocaławał i teraz on przypiął mi łatkę dziwki ...Nie wiem jak spojrzeć jego matce woczy nie chodzę do kościola ,bo czuję się niegodna i brudna...Wstyd mi przed samą sobą ale jest lepiej i wierze ,że wreszcie będę potrafiła iść przez życie z podniesiona głową .pewna swojej wartości ...

Odnośnik do komentarza

zal mi Ciebie.u mnie bylo tak,ze ujawnil swoje uczucia przed rodzicami.pojechal ze mna i powiedzial o nas.to chyba chory czlowiek,bo kto normalny robi takie rzeczy i na drugi dzien znika bez slowa.moja przyjaciolka uwaza,ze cos tu nie gra,ale nie dowiemy sie juz co.byl rowniez u moich rodzicow...nie wiem,moze ma ich za nic i nie obchodzi go co sobie mysla o nim,wtedy chcial tylko zebym go nie zostawiala.te zachowania byly takie dziwne,nie znajduje odpowiedzi co on wlasciwie myslal,ale jak to sie mowi,prawdziwego mezczyzne poznaje sie po tym jak konczy,no to pokazal.czego bym nie robila nie moge sie pozbierac,obrzydzam go sobie na rozne sposoby.tych facetow laczy jedno-mowili nam to samo,bo wiedzieli ze chcemy to uslyszec,i jak tylko zony postawily ultimatum,zmyli sie.ale w taki nieludzki sposob.chociaz moj jeszcze mial tyle sil i podlosci w sobie by do samego konca klamac,chcil zebym czekala nawet jak "postanowil"zostac z zona.nie wiem,moze w prrzeciagu jednej nocy wrocila mu milosc do niej ;) tak...kochaja sie nad zycie.jak pomysle tylko o tym,ze dzien w ktorym go poznalam byl najgorszym w moim zyciu i ze tyle zlego ze soba przyniesie,to naprawde pragne jedynie smierci.jestem kaleką.i Ty tez zmarnowalas szanse na spokojne zycie,bo obie wiemy ze skutki tego jeszcze dlugo bedziemy odczuwac,o ile w ogole kiedykolwiek damy rade normalnie zyc.a czy chociaz lubisz swojego meza?wyobrazasz sobie,ze od niego odchodzisz i zaczynasz zyc na wlasna reke?czy to cos zmieni w Twoim zyciu?

Odnośnik do komentarza

Nic nie czuję do męża.I nie chcę robić mu fałszywej nadziei.Wiem ,że go skrzywdziłam i boli mnie jak słyszę jak płacze w nocy.Ale nie potrafię się przełamać.Nie chcę być z nim z litości.Nie dotknął mnie od dwóch lat i szanuję go za to.Nie raz oczywiście powiedział mi wiele złych słów ale co ma mówić ..Kocha mnie a ja teraz złoszczę się o każdy jego gest w moja stronę...Rozmawiamy tylko o rzeczach związanych z domem lub o dzieciach Poza tym nie łączy nas nic.Nie stać mnie by się wyprowadzić więc mieszkam tu.Dom jest nasz wspólny ale jeśli kiedys odejdę nie bedę chciała spłaty...To moja decyzja i nie mogę wymagac od niego ,żeby spłacał mnie tylko dlatego że się wszystko popsuło...

Odnośnik do komentarza

przychodzi mi na mysl jedna rzecz.dlaczego myslimy obsesyjnie o nich,niewazne jak,wazne ze myslimy,a jestem pewna ze im nawet przez mysl nie przechodza nasze osoby? dlatego,ze "ten typ tak ma",tzn.to są ludzie ktorzy w krew mają wpisane uwodzenie i porzucanie,dzialają jak sekta.wyczuwają kobiece pragnienia i lądują pod nie odpowiednie teksty byle tylko zdobyc,zaliczyc i zostawic.bombardują miloscia,ktorej nie odczuwaja nawet w jednym procencie,piorą nam mozgi.zwyczajnie,jak sekta,dlatego nie mozna wrocic do rownowagi psychicznej.wydaje mi sie,ze to jakas odmiana psychopatów,normalny czlowiek tak by nie postapil,mialby opory odwolywac sie do wielkich slow,bo czulby sie smieszny sam przed soba.oni mieli zwykly ubaw niestety.ale trafiaja na takie jak my,ktore udaje im sie totalnie zniszczyc.kiedy juz grunt usuwa im sie spod nog i do akcji wkracza zona zwijaja swoj cyrk i do widzenia.dla prawdziwego uczucia nie ma barier nie do przeskoczenia,no po prostu nie ma.koniec kropka.sila ich sekciarskiej mowy jest tak powalajaca,ze potrzeba wielu lat,o ile w ogole,by zapomniec na tyle by moc jakos funkcjonowac.ciezko z tego wyjsc.uzalezniaja od siebie,bo daja to czego kazdy czlowiek pragnie najbardziej.nic tak do zycia nie jest potrzebne jak milosc,to najwiekszy sens,no moze oni maja inne zdanie,im najbardziej potrzebny jest seks.trudno to przyjac do wiadomosci ale takie sa fakty-są rozni ludzie,zlodzieje,mordercy,są i prymitywy uczuciowe(nie mylic z kalecznymi kobietami jakimi my sie stalysmy)-jak oni.i choc czlowiek uswiadomi sobie ten fakt,to ch...wie za czym tęskni.przepraszam,ale strasznie jestem wsciekla i rozzalona.

Odnośnik do komentarza

Hej !Dawno tu nie zaglądałam.Starałam się nie rozdrapywać ran ale na niewiele to się zdało...Myślałam ,że jak przestanę o tym z Wami pisać to coś się w końcu zmieni.A tu b/z.Lek który biorę w prawdzie sprawia ,że mam zdrowsze podejście do życia i nie płaczę na samą myśl o tym.Na zapomnienie chyba jednak trzeba czasu o ile to możliwe kiedykolwiek.Przynajmniej nie piszę do Niego więc jakiś postęp jest.Nie widziałam go od prawie roku(jedynie mijamy się czasem jadąc samochodami),od naszej ostatniej rozmowy telefonicznej minęło pół roku a ja wciąż analizuje słowo po słowie i zadręczam się myślami jak to możliwe,jak mogłam tego nie czuć ,że jestem dla Niego tylko darmową dziwką.Boże ,dlaczego ludzie potrafią tak bezwględnie kłamać .Czy kiedyś znajdę odpowiedź na pytania ,które nie pozwalają mi funkcjonować i żyć.Jeden raz spojrzeć mu w oczy i spytać,,dlaczego" i uzyskać szczerą odpowiedź....Tylko tyle

Odnośnik do komentarza

Joasiu,szczerze?nie dostaniesz od niego odpowiedzi nigdy! tak jak ja nie dostalam,i nie dostane.nie wiem czy rozpatrywalas ten problem z klinicznego punktu widzenia.mezczyzni jak ci,ktorzy z nami tak postapili podciagaja sie pod osobnikow psychopatologicznych,serio.normalnie funkcjonujaca osoba mam opory zdradzac,a jesli jej sie to nawet przydarzy to nie obiecuje,nie przysiega na kolanach,nie klamie,ze kocha itd.to typowe chwyty psychopatow,ktorzy nie majac emaptii i wyrzutow sumienia brna w klamstwa tak ciezkiej rangi tylko po to by osiagnac swoj cel,czyli np seks,pieniadze.to,ile osob po drodze zniszcza nie ma dla nich znaczenia.przestan rozpamietywac i analizowac,dlatego ze to co on Tobie mowil to nie bylo szczere,to byla czysta manipulacja i smiech w duchu.ja patrze jak moj oprawca rozbudowuje się,jak czas spedza z rodziną,zupelnie jakby nic sie nie wydarzylo,a mi nic sie nalezy bo w istocie tak jest.jak czlowiek byl glupi,slaby to musi za tą bolesna lekcje zaplacic najwyzsza kare.ja zaplacilam-nigdy z nikim sie nie zwiaze,stracilam szanse na normalne zycie i rodzine.naporzyczałam mu niemalych pieniedzy na wieczne oddanie,a ile razy mu cos kupilam badz zafundowalam i nie docieraly do mnie jasne jak slonce znaki,ze dla mnie zawsze skapil.dzisiaj szlak mnie trafia jak go widze i chetnie bym go udusila tylko po to,zeby takie cos nie chodzilo po swiecie i niszczylo innych.wyeksploatowal mnie.nie dosc tego robi to z innymi.bo tylko do tego sluza mu ludzie.wczesniej to widzialam ale bralam za spryt i radzenie sobie w zyciu.dzisiaj go za to nienawidze.nie wspolczuje juz jego zonie,nie dlatego ze stalam sie zimna suka,przeciwnie.pomyslalam,ze skoro ja wiem tyle zlych rzeczy na jego temat,to ona tym bardziej a mimo tego zyje z nim,jej wybor,jej zyczenie.staram sie pamietac jedno-nie ja,to inna ;) a ona niech drży,jej problem.nie chcialabym do niego nigdy z zyciu wrocic nawet gdyby faktycznie mial odejsc z domu.dlaczego?dlatego,ze zrobilby z pewnoscia mnie to co zonie,za niedlugi czas.
zrobilas baaaardzo duzy postep wzgledem tej sytuacji,i powiem Ci-nie mysl nigdy ze on wroci,bo nie wroci.nie chciej tego nawet!pod zadnym pozorem.

Odnośnik do komentarza

Ja nie chcę żeby wrócił Nie umiem mu już wybaczyć.Padło zbyt wiele słów,kłamstw i wyzwisk z jego strony.Wybaczałam mu wszystko,tłumaczyłam Go przed sobą na tysiące sposobów zawsze winę za wszystkie jego krzyki,złościi brałam na siebie.Bo to ja ciągle go zadręczałam i chciałam ,zeby wrócił.Ale wydarzyło się coś o czym nie miał pojęcia i o czym powiedziałam mu gdy Jego żona już się dowiedziałaNie wiem po co to zrobiłam chciałam żeby zrozumiał ile dla mnie znaczył Nie oczekiwałam ,że wróci tylko,że mnie w końcu zrozumie.Gdy odszedł byłam w totalnej rozsypce.Potrafiłam całe noce przesiedzieć na kompie słuchać muzyki która była,,nasza"pijąc płakałam i zatracałam się bez reszty.W dzień szłam do pracy wracałam kładłam się spać i znów noc...Nie jadłam,ciągle brałam jakieś prochy na uspokojenie.Po dwóch miesiącach obudził mnie w nocy bólPoroniłam jego dziecko.Nie wiedziałam o tym..Zabezpieczaliśmy się poza jednym razem!!To był koszmar...Chciałam umrzeć .Nic mu nie mówiłam bo pomyślał by że chcę go złapać na dziecko jak jego żona i bałam się ,że będzie się obwiniał .Chciałam Go chronić.Gdy mu o tym napisałam wyzwał mnie od suk i szmat.Powiedział ,że jestem chora i że mam wypier...ać z jego życia.Że chcę z niego zrobić potwora,że to nie Jego..Nie chciałam od Niego nic.Oddałabym wszystko by mieć to dziecko bo bylo Jego .Nie musi mnie kochać ale jak mógł po tym wszystkim powiedzieć coś takiego.Jego żona wie o tym nie wiem co mu powiedziała choć obiecała ,że nigdy tego nie zrobi i że mi współczuje.Dziś wiem ,że to była największa głupota jaką zrobiłam,dałam jej się podejść a ona wykorzystała to i po godzinie zadzwonił klnąc i wyzywając mnie od najgorszych.Nigdy więcej z nimi nie rozmawiałam.Nie mogę wyzbyć się tych myśli ,że o tym wszystkim dowiedziałam się ,że byłam dla niego suką z którą się puszczał...Nigdy nikt mnie już nie dotknie,nigdy...Wolę umrzeć niż pozwolić żeby ktoś zbliżył się do mnie...A potem powiedział ,że jestem suką.Kochałam Go nad życie i co mam w zamian,Jak mam się podnieść ..Poza nim i mężem nikt mnie nawet nie pocałował bo to dla mnie była świętośc a on potrafił mnie tak zeszmacić DLACZEGO!!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

mnie tez "moj"nazwał"suką,po tymjak mu naplułam w twarz i dodal,żebym sie pier...Jednego dnia planowal ze mna sprawy rozwodowe i wyznawał milosc dana od boga,a na drugi dzien jak zona sie dowiedziala zaczal sie wykrecac.myslalam,ze oszaleje ze wscieklosci,jakby ktos wbil mi zardzewialy pręt w bebechy i bezlitosnie rozwalał nim wnetrznosci.nagle cudowny,ukochany czlowiek zdjał maskę i kpiąco na mnie patrząc marnie tlumaczyl sie,ze wobec takich okolicznosci on nie wie co robic...naplulam mu w twarz i dostalam wiązankę.wiązanke pogardy i bezlitosnej drwiny,jakby ktos wylal na mnie wiadro pomyj.tak o to zakonczyla sie wielka milosc.nienawidze go,szczerze.za te klamstwa.zniszczyl mi zycie.

Odnośnik do komentarza

Ale ja nie potrafię Go znienawidzić,chciałabym ale nie potrafię.Uczę się tego ale mi nie wychodzi.Nie chcę z nim być chcę tylko zrozumieć.Jak można być tak dwulicowym...Jak on patrzy jej w oczy,jak się z nią kocha po tym wszystkim.Chciałabym spojrzeć mu w oczy i powiedzieć to wszystko co czuję .Pisałam mu to wiele razy ale pisać a powiedzieć w oczy to nie to samo.Najgorsze jest to ,że ciągle prześladuje mnie ta myśl,że sprowadził mnie do roli dziwki.Znam swoją wartość i wiem dlaczego to zrobiłam a mimo to nie potrafię pogodzić się z tym,że wiedział ja go kocham ,wyznawał mi miłość a tak na prawdę myślał o mnie jak o tych wszystkich innych laskach z którymi zdradzał ją wcześniej.Choć wiem od jego żony,że z tamtymi robił to bez tzw,zobowiązań ,jednorazowe skoki w bok.Nie wiem jak to sobie wytłumaczyć,jak odzyskać poczucie godności i pozbyć się tego ciągłego upokorzenia ,które w sobie noszę.Nie wiem czego tak na prawdę chcęMam swiadomość ,że nawet jeśli by doszło do naszego spotkania to i tak bez względu na to co by powiedział to nie uwierzę w żadne jego słowo,bo dziś nie wiem co było prawdą a co nie.Mimo to ciągle wierzę ,że los nas zetknie ze sobą i będę mogła spojrzeć mu w oczy i powiedzieć to co czuję.Może wtedy poczuję spokój ....

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

wiem,doskonalne Cię rozumiem,ze masz potrzebę powiedzieć,zapytać go prosto w oczy,stanac twarzą w twarz.ale zrozum-nie dostaniesz odpowiedzi.Takiej jak w głębi duszy pragniesz.On nie wyjasni Ci co i dlaczego.A wiesz czemu?bo nie ma czego wyjasniac.odpowiedz dostalas juz wczesniej-w jego zachowaniu,w tym jak Cie ostatecznie potraktowal,co powiedzial,niewazne do Ciebie czy do zony.A jego milczenie,to ze nigdy nie zadal sobie trudu zeby Ci cokolwiek wyjasnic,to tez jest odpowiedz.Dlaczego nie dociera do Ciebie,ze tesknisz za postacia,ktora stworzyl na swoje chore potrzeby(seks np.)?że to wyimaginowana postac?Nawet nie wyobrazasz sobie ile razy ja rozmawialam z nim,zadawalam pytania,otwieralam sie i na niego i ze swoimi uczuciami,i rozmawialam z jego zona,rozmawialismy w trojke,i co? i nic.bo on caly czas gral,a kiedy jego rola nie znalazla popytu-wycofal sie i nie musial niczego tlumaczyc bo i tak nie bylo czego,wszystko bylo oczywiste.mial powiedziec prosto w oczy,ze sluzylam mu tylko w jednym celu,ewentualnie w najlepszym razie,bylam milą przygodą,osoba z ktora fajnie i beztrosko spedzal czas,mial sie komu wygadac,ktos go w koncu zrozumial,wiesz,taki darmowy psycholog i gejsza-rozmowy i seks.do tego sponsorka;)czego chciec wiecej.dojna krowa,ktora przestala mleko dawac,wiec trza ją spedzić.ot,cala filozofia.A to że ten twoj nie zadal sobie trudu oznacza,ze dla niego nie jest to problem,a dlaczego-bo to osobnik psychopatologiczny,i mowie to powaznie.wiem,ze ciezko zmyc z siebie najbardziej to,ze sprowadzili nas do roli dziwek,ale tak nie jest,obdarzylysmy ich uczuciem i oni dobrze o tym wiedzieli.nawet nie chce myslec,co tacy ludzie maja w swoich umyslach.

Odnośnik do komentarza

Może moja psychika jest skrzywiona,może ciągle wierzę ,że nie można być aż tak złym.Nie ogarniam tego....Może potrzebuję usłyszeć ,że tak nie myślał żeby zacząć myśleć o sobie ,że nie jestem taką jaką mnie widzi.Nie potrafię przestać o tym myśleć...Nie potrafię wybaczyć sobie...A za nim już chyba nie tęsknię,......chyba.................................

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

dobre słowo"chyba"joasiu.otoz ja go dzisiaj widzialam.z pewnej odleglosci oczywoscie.widzialam jak remontuje cos kolo domu...bylam wtedy z moimi rodzicami ktorzy o nas wiedzą/wiedzieli.jak mi bylo wstyd...jeszcze pare miesiecy wstecz rozmawial z moi mojcem jak bardzo mnie kocha,ze jego malzenstwo to fikcja,a teraz dl aswojej rodziny jest gotow nieba przychylic,choc dopiero co zaprzeczal,dopiero co mowil jakimi uczuciami mnie darzy,jaka wspaniala jestem i nie wyobraza sobie zycia beze mnie...nie wiem jak on to robi,ale robi to doskonale,gra przed ludzmi odpowiedzialnego,kochajacego męza i ojca,a ja wyje z bolu...do dzis nie uslyszalam slowa ze przeprasza,czy cokolwiek,gdybym zabiegala o spotkanie z nim czy telefon,odganialby sie jak od muchy...jestem zrujnowana i mysle co bylo gdybym wtedy nie ulegla mu.upilam sie dzis z tego wszystkiego,nalykalam proszkow na uspokojenie i ruszylam przed siebie,w las...tam krzyczalam i wylam z bolu,napisalam sms-a do przyjaciolki,na co ona dala mi prostą odpowiedz"ty sie zadreczasz,a on ma sie dobrze".i tak nie zmienia to faktu,ze go nienawidze i czuje sie jak ostatnia szmata...

Odnośnik do komentarza

Tak mi przykro:( Ja przynajmniej nie spotykam swojego a Ty musisz znosić to wszystko.Najgorsze jest poczucie wstydu,żalu iponiżenia.Ludzie ,którzy tego nie doświadczyli nie potrafią tego zrozumieć.Dla nich wszystko jest proste.Zapomnij ,nie myśl itd..Tylko jak?Najgorsza jest walka między tym co wiesz a tym co czujesz.Beznadzieja...Piszesz,że kocham wyobrażenie o kimś kto nie istnieje.Pewnie tak.Mimo ,że mam dom ,rodzinę ,dzieci .Jestem kochana ale nie mam swojej bajki.Nie chcę tylo brać bardziej chciałam dać miłośc .Chciałam stworzyć mu dom jakiego pragnął,dać spokój i poczucie miłości i zrozumienia,dzielić jego pasje.Dlaczego tak tego pragnął a gdy otworzyłam się i chciałam mu to wszystko dać uciekł?Dlaczego patrzę na siebie przez pryzmat jego postrzegania mnie.Kiedy mówił ,że jestem piękna,wrażliwa,kochana to tak czułam .dziś mówi o mnie suka i też tak się postrzegam.Dlaczego tak zawładnął moim umysłem i duszą.To mnie zabija .Nie wiem jak znów odzyskać siebie.Nie zapijaj smutku to nic nie da a wręcz przeciwnie tylko dobija bardziej.Pisz jeśli jest źle postaram się odpisać pa

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

tak to jest że czasem chcielibysmy być na czymis miejscu...zawsze kiedy czytam Twoje posty to mam wrazenie,ze kochalysmy tego samego czlowieka.te same słowa,te same pragnienia,te same sytuacje.ja tez mialam mu dac szczescie i stworzyc z nim nowa rodzine,mialam byc w koncu kims kto zrozumie i podzieli jego pasje,mialam byc tak samo piekna i wrazliwa i podobnie jak Ty na koniec zostalam suką...to nie jest przypadkowo uzyte przez nich slowo,tak nas traktowali,tak wlasnie odbierali milosc ktora im dalismy.I teraz popatrz-"kochac to nie zawsze znaczy to samo",jak mawial klasyk.
chcialabym byc na Twoim miejscu,choc nie mam najmnijeszego prawa sądzic,ze mam Ci czego zazdroscic,bo pomimo podobienstw w przezyciach nie jestem w Twojej skorze.Ale chcialabym.mnie nie ma kto kochac,na mnie nikt nie czeka,i vice versa.mysle,ze zapomnialabym o nim niemal calkowicie gdyby nie fakt,ze jestem totalnie samotna i w dodatku mam tę niefortunna sytuację,ze mieszkają tuż obok.jak zyć?to koszmar,ktory sie nie skonczy,ktorego nie mam prawa zapomniec,bo ciągle go widzę,ciągle...naprawde wszystko stracilo sens,beznadziejne jest podnoszenie sie z tej porazki po to by za chwile upasc,kiedy znow ich zobacze,niewazne razem czy osobno.
niestety w alkoholu odnajduje prawdziwe ukojenie.wszytsko na moment mi obojetnieje,to jest ta upragniona chwila kiedy mam odrobinę psychicznego wytchnienia,bo tak to w KAZDEJ minucie swojego zycia mysle,wspominam,analizuję...jestem tym zmeczona,dla mnie relaksem jest alkohol.
nie wiem czy to choc minimalnie Tobie pomaga,ale to naprawde mezczyzni o naturze psychopatycznej.my ich nie kochamy,jestesmy uzaleznione od ich toksyny,stad cierpienia bo nie mozemy obyc sie bez nich jak narkomani na glodzie.trzeba to sobie autentycznie uzmyslowic i tak jak uwierzylysmy kiedy w ich slowa,tak trzeba teraz uwierzyc,ze to byly klamstwa,bo byly!!! w zadnym wypadku nie wmawiajmy sobie,ze "tak ciezko mi to pojac i uwierzyc,ze on mogl tak postąpić".Otoż mogl,ludzie nie takie rzeczy robią innym,choc i to jest prawdziwym sk...stwem.

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z Tobą ,że nasze historie są niemal identyczne.I ból pewnie taki sam.Ja mam to szczęście ,że mam dzieci,które są wszystkim ale ciągle dla nich tkwie w toksycznym małżeństwie.Nie wiem jak potoczy się to wszystko..Żyje w poczuciu winy ,że skrzywdziłam męża bo on jak twierdzi nadal mnie kocha.Ale nie kocham go i czym bardziej on stara się zbliżyć to ja bardziej chcę uciec.Żyjemy obok tylko czasem zamienimy słowo i tak mi dobrze,nie czuję wtedy presji i mam swój świat dla siebie.Jeśli chodzi o alkohol mi nie pomagał wręcz przeciwnie.Potrafiłam upijać się oczywiście w samotności(moje dzieci nigdy nie widziały mnie pijanej)a wtedy wszystko wracało cały ból ,żal .Płakałam ,pisałam do niego błagając o to by był ,by wrócił i upokarzałam się a on się tym karmił.Rano żałowałam i było mi wstyd przed samą sobą.Staram się więc nie pić z resztą teraz gdy biorę leki na depresję nie piję wcale.Dziś byłam na przejażdżce rowerowej (to mi pomaga)mijałam jego brata nawet mi nie kiwnął cześć jakby mnie nie znał .Dla nich jestem tą która zaciągnęła do łóżka ich nieszczęśliwego brata.To takie niesprawiedliwe.Kiedy nie możesz się bronić.Z jednej strony chcę się z nim spotkać ale z drugiej boje się tego.Nie umiem sobie tego wyobrazić.Mam mu tyle do powiedzenia ale myślę ,że nie powiedziałabym ani słowa.Tak jak jego żonie gdy mówiła że on jej przyrzekał że nigdy nie powiedział mi słowa ,,kocham"i że kochał się ze mną tylko raz bo był pijany i tak wyszło.Łzy płynęły mi po twarzy i nie miałam nawet sił by zaprzeczyć i tłumaczyć.Powiedziała ,że wie,że on kłamie a le co to zmienia.Powiedziałam ,że nie będę się bronić bo i tak uwierzy jemu i tak było.Myślę więc ,że gdy spotkam się z nim nie będę miała sił by mu to wszystko powiedzieć.Kiedyś opowiadał mi jak nienawidzi byłego chłopaka swojej córki bo ten zrobił jej dziecko i wyparł się go A zrobił dokładnie to samo.Zastanawiam się co by powiedział gdyby przyszło na świat.Wiem ,że na pewno nie chciała bym od niego nic .Było by tylko moje.Ale teraz to już nie ma znaczenia.Może kiedyś porozmawiamy wierzę ,że doczekam się tej chwili.Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

Joasiu,pomimo niesamowitych podobienstw w naszych przezyciach Tobie bardziej wspolczuję niż sobie.ja mam depresję na skutek tego tragicznego romansu,ale zabijam ją alkoholem,jeszcze sobie wmawiam,ze nie jest tak zle ze mną,by przez niego brac psychotropy.jesli komus naleza sie jakies leki,to tylko jemu.naprawde.na tę jego biedną,chorą glowę...wnioskuję zatem,ze Twoje samopoczucie jest w duzo gorszym stanie niż moje,choc to co czuję,jest nie do opisania.tak samo paradoksalnie to,ze masz dzieci-z jednej strony to zaleta,masz dla kogo zyc,dzieci Cie kochają,z drugiej-musisz byc silna w kazdym momencie keidy one Cie widzą,a to takie trudne.no i nie mozesz tak po prostu pojsc w swoją stronę,chociaz czas pokaze...
Ty jezdzisz rowerem,ja zameczam psa wspolnymi spacerami,ale ile mozna chodzic...?Ty widujesz jego rodzinę i ja widuję-i ta sama reakcja,wierz mi,chociaz jeszcze kilkanascie tyg.temu oswiadczyl im,ze jestem kobieta ktora kocha.jedyne dla mnie pocieszenie to takie,ze nawet wobec zony,w mojej obecnosci wyznal milosc do mnie,ale co z tego,skoro nie wiem i nie dowiem sie co jej powiedzial po moim wyjsciu.na pewno sprytnie to uargumentowal:ze jestem histeryczka,ze cos sobie zrobie,nie wiem,moge sie tylko domyslac,bo z pewnoscia tego tak po prostu nie zostawil.z reszta wyobrazasz sobie,ze zostal z nią i razem walczą z jego uczuciem do mnie ;D
wiesz,jezeli Ty masz taką silną potrzebę by kiedys z nim porozmawiac to jak uwazasz,ale pomysl czy warto?przeciez on nigdy nie zadal sobie trudu by Cie przeprosic czy wyjasnic cokolwiek,nie ludz sie,to skonczony lajdak,zimny dran...wybacz,ale taka jest prawda.duzo lepsza od tych pieknych klamstw jakimi zniszczyl Twoje zycie.pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wiem ,że masz rację.Ale nie wiem jak sobie pomóc,uciekam się do wszystkiego.Najpierw był alkohol,przez rok nie rozmawiałam z nikim Odsunęłam się od wszystkich a Ci z którymi rozmawiałam (moje dzieci ,siostra przyjaciółka)nie miały pojęcia co czuję.Nauczyłam się grać tak doskonale że nikt nie wie co jest we mie.Ale ile można.Tylko on i mój mąz wiedzieli co czuję.(on pod warunkiem że czytał to co pisałam).Myślałam że czas wszystko zmieni ale tak nie jest.Poszłam do psychiatry ale jakos nie widzę poprawy.Może jest troche lepiej bo troszkę otwarcie patrzę na świat i wiecej przebywam z ludźmi ale w każdą chwilę kiedy jestem sama myślę o nim.Tysiące sprzecznych myśli ,tysiące analiz i pytań.Obsesja.Więc dlatego tak uparcie szukam pomocy.Nie wiem jak sobie pomóc .Chciałabym uciec stąd wyjechać gdzieś gdzie będę sama i nie będę musiała udawać że jest ok.świadomość ,że Ci ludzie mają mnie za zwykłą dziwkę mnie zabija.Jak mam żyć w tym otoczeniu,kiedy ludzie ,których ja szanowałam i byli mi bliscy dziś odwracają się i potępiają za to ,że kochałam ich syna i brata.Wierzą jemu .Jak żyć kiedy człowiek którego kochasz ma cię za dziwkę i w jego oczach jesteś suką .No jak??????????

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...