Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z obsesyjną miłością?


Rekomendowane odpowiedzi

markowski
Nie wierzę żeby przez uczucia można rzucić kogoś z kim się było 20 lat bo pierwsza miłość poczuła się nieszczęśliwa w swoim związku. Guzik to kogo interesuje jak się z kimś już jest.

Dlaczego? Co z tego, że jakies małżeństwo trwa 20 lat, skoro nie zostało zawarte z miłości? I wybacz, ale jesli ktoś jest w danej osobie zakochany, to nie "guzik" go to interesuje, ale bardzo. Bez względu na sytuację.

Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że obawiasz się, że mógłbyś być na miejscu męża Joanny. Chyba nawet cos o tym wspominałeś. Ale przecież, jesli nie zrobisz jej i jego błędu(tzn. nie ożenisz się bez miłości), to czemu miałoby to Ciebie spotkać? Spokojnie, wystarczy, ze spotkasz kogoś, w kim się zakochasz z wzajemnością, i na pewno będziesz szczęśliwy. :))
A życie Joanny nie ma nic do tego, to zupełnie inna para kaloszy. Trzeba mu się przyjrzeć uważnie, starając się wszystko rzetelnie przeanalizować, a nie patrzeć na to przez pryzmat swojego życia, swoich oczekiwań i swoich obaw.

Odnośnik do komentarza

szczęście odnalazłam ale pozostaje ta przesadna ostrożność, chociaż w uczuciach nie ma tzw koła ratunkowego
albo sobie z tym radzisz albo nie ;)
moje obawy są związane z tym , że moj ukochany jezdzi w delegacje owszem ufam mu lecz gdzies w głębi asekuruje sie ostrożnością..
niestety na początku sprawdzałam mu nawet tel po cichu jakbym szukałą pretekstu do potwierdzenia swoich głupich podejrzeń , że ta bajka nie jest tak barwna jak się wydaję i że jadnak są odcienie szarości...

boje się uczuć bo ,gdy kocham bardzo łatwo mnie zranić ;( jestem sentymentalna , wrażliwa...
gdy byłąm sama zamknęłam się na uczucia i byłam zobojętniała, było mi łatwiej być mniej ludzką...słabą ..
choć miłość niewątpliwie jest najpiekniejszym uczuciem , uczy jednocześnie pokory , szacunku, jak również daje najtrudniejsze lekcje w życiu :)

pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza

Urdur
sorry za błędy w stylistyce itd ;P spieszyłam sie ;)

Żeby każdy tylko takie błędy robił, co Ty... Bo wiesz, orty są tu niemal na porządku dziennym.;) Poza tym, co najważniejsze, bardzo ładne rzeczy tu napisałaś, sporo mądrych myśli zawarłaś...:) Podoba mi się zwłaszcza to:

Urdur
w uczuciach nie ma tzw koła ratunkowego
albo sobie z tym radzisz albo nie ;)

:)))))
No, a poza tym, juz nie piszesz samymi dużymi literami, to dodatkowy plus.:)

Odnośnik do komentarza

Hej!Choć dziś mam totalnego doła to odpiszę na Wasze komentarze.Po pierwsze nigdy nie twierdziłam ,że wyszłam za mąż bez miłośći.Wtedy myślałam ,że to jest to.Dziś patrzę na to z innej perspektywy i wiem,że pomyliłam miłość z poczuciem bezpieczeństwa.Gdy tracisz wszystkich ,których kochałaś i jedyną rzeczą jakiej pragniesz jest śmierć(nawet jej posmakowałam) to gdy znajdzie się ktoś kto daje Ci tą namiastkę ciepła,bezpieczeństwa i zrozumienia to wierzysz ,że jest to miłość.Potem gdy zaczyna się zwykłe życie ,masz dom ,dzieci ,spokój nie chcesz tego zmieniać choć wiesz,że nie tego w zyciu pragnęłaś.A później los daje Ci wszystko co chciałaś miec i burzy cały spokuj...Aż w końcu rujnuje Cię :(
Urdur nie dziwię Ci się,że wciąz obawiasz się zaangażować tak bez reszty.Ktoś kto nie został nigdy w ten sposób skrzywdzony tego nie zrozumie.Ja raczej nigdy z nikim już nie będę ,z resztą już za późno...Wolę być sama.Choć przychodzą takie dni jak dziś i wtedy jest koszmarnie.Siedziałam dziś godzinę na grobie swoich rodziców i płakałam tak bardzo ,Czułam się jak małe dziecko zostawione samo sobie i tak bardzo prosiłam mojego tatę aby wrócił i przytulił mnie choć na chwilę.Od dwóch lat nikt tego nie zrobił (bo ja tego unikam)ale dziś poczułam się taka samotna.Zapowiadał się fajny dzień a jadąc na cmentarz natknęłam się na Jego brata ,który spojrzał na mnie z taką pogardą jakbym zabiła mu kogoś z rodziny.Miałam ochotę stanąć i zapytać dlaczego tak mnie nienawidzą skoro to On mnie oszukał i skrzywdził .Nie potrafię znieśc tych ich spojrzeń.Czy kiedyś się od tego uwolnię!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Hej!Choć dziś mam totalnego doła to odpiszę na Wasze komentarze.Po pierwsze nigdy nie twierdziłam ,że wyszłam za mąż bez miłośći.Wtedy myślałam ,że to jest to.Dziś patrzę na to z innej perspektywy i wiem,że pomyliłam miłość z poczuciem bezpieczeństwa.Gdy tracisz wszystkich ,których kochałaś i jedyną rzeczą jakiej pragniesz jest śmierć(nawet jej posmakowałam) to gdy znajdzie się ktoś kto daje Ci tą namiastkę ciepła,bezpieczeństwa i zrozumienia to wierzysz ,że jest to miłość.Potem gdy zaczyna się zwykłe życie ,masz dom ,dzieci ,spokój nie chcesz tego zmieniać choć wiesz,że nie tego w zyciu pragnęłaś.

Nie no faktycznie... Nie chodziło mi o to, ze wyszłas za mąż, nie zważając na to, czy kochasz tego człowieka, czy nie. Chodziło mi o to, że TAK NAPRAWDĘ go nie kochałas, chociaż nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Tak jak teraz powiedziałaś, pomyliłaś miłość z czym innym. Chyba źle się wyraziłam...:(

joanna1972
jadąc na cmentarz natknęłam się na Jego brata ,który spojrzał na mnie z taką pogardą jakbym zabiła mu kogoś z rodziny.Miałam ochotę stanąć i zapytać dlaczego tak mnie nienawidzą skoro to On mnie oszukał i skrzywdził .Nie potrafię znieśc tych ich spojrzeń.Czy kiedyś się od tego uwolnię!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kurczę, to rzeczywiście musi być ciężkie do zniesienia... Ale z drugiej strony, czy warto by było zapytać tego Jego brata o to, co Ci przyszło na mysl? Chyba nie ma wątpliwości, że ta rodzina jest jakaś pokręcona, i że z hipokryzją nie warto dyskutować...:/ Z jednej strony, bardzo trafne i mądre pytanie, a z drugiej, po co marnować niegłupie słowa na ludzi, którzy i tak ich nie zrozumieją? To jak rzucanie pereł przed wieprze...

Ech... Smutne, że znowu masz doła...:(((((

Odnośnik do komentarza

Kurcze czego ja wymagam.przecież to naturalne ,że jego rodzina zawsze stanie za nim i uwierzy jemu.Tak jak pewnie moja gdyby wiedziała przez co przechodzę stała by za mną.Nie wiem po co to rozdmuchali.Mogliśmy to załatwić między sobą.Jego żona wiedziała o tym,że znamy się całe życie i co tym zyskała,Nie pierwszy raz ją zdradził ,choć pierwszy raz miał romans.Ale czy musiała wciągnąć w to jego rodziców,braci i co najgorsze swoje córki?Oni i tak ją ,,urobili"wmawiając jej ,że on się zmieni,że przecież są małżeństwem tyle lat,że ludzie będą gadać itd.Całe życie była złą synową (to jej i jego słowa) a teraz nagle wszyscy jej współczują i uważają ,że ją skrzywdził ale ona powinna mu wybaczyć bo on na pewno nie chciał.Może zrobiła to by wzmocnić swoją pozycję w tej rodzinie ale dlaczego moim kosztem.Nie wiem co im powiedziała on co on ale wiem ,że dla nich jestem kimś kto skrzywdził i wykorzystał ich nieszczęśliwego brata i syna.Niedość ,że zona go zaniedbywała to jeszcze jakaś suka ,którą traktował przecież tylko jak przyjaciółkę zaciągnęła go do łóżka a potem opowiedziała o tym jego żonie.Nie wiem czy tak to widzą ale myślę ,że właśnie tak bo inaczej nie odwracali by się na mój widok....

Odnośnik do komentarza

No, pewnie tak myslą, ale to jest chore myslenie. A to, że oni są JEGO rodziną, wcale tego nie tłumaczy. To co, że są jego rodziną? Czy to, że ktoś jest bratem, siostrą, czy matką danego człowieka, ma oznaczac, że gdy czowiek ten zrobi cos złego, to mają uważać, że to wcale złe nie było, i bron Boże go nie krytykować, a w dodatku takiego czynu bronić? Na pewno nie. Nie, to, że to jest rodzina, w ogóle nie tłumaczy ich podejścia do przeszłości tego człowieka, nie usprawiedliwia to ich hipokryzji. Ale chyba nie warto dyskutować z takim podejściem, bo to pewnie i tak nic nie zmieni. Mają ludziska mega problem ze sobą, ale trudno, ich wybór...

Odnośnik do komentarza

Jak dłużej rozważę nad tym to może i autorkę rozumiem. Mimo to cały ten temat to szok. Kobiety są okrutne. 20 lat utwierdzałaś męża w miłości, a tak naprawdę okazało się że nigdy go nie kochałaś, że zawsze był ktoś ważniejszy. Pomyśl jak by to było w twojej sytuacji gdyby po 20 lat bycia z osobą na której by ci naprawdę zależało, kochałaś byś ją, ta osoba powie ci że nigdy prawdziwie cię nie kochała, że zawsze był ktoś inny, mimo że z nim nie był. Po prostu całe życie wydaje się być wielkim oszustwem, fałszem albo i spiskiem. 20 lat żyć w takim przekonaniu że spotkało się prawdziwą miłość, a to była fikcja. Dla mnie to jest szok! Nie wiem jak takie coś jest w ogóle możliwe. Że można takie osoby spotkać. Ktoś ci mówi: "Kocham Cię", a tak naprawdę nigdy tak nie było. Tym bardziej że z tego co Joanna pisze wynika że mężowi naprawdę zależy na tym związku.

Odnośnik do komentarza

to jest po prostu strasznie smutne a moja siostra cioteczna miała dokładnie to samo tyle że jednak po psychoterapii z mężem jakoś wraca do normy próbowałaś może wam też by pomogło warto rozmawiać próbować nie poddawać się przecież dla niego to by było straszne jakby się dowiedział że to cię umocniło nie dobiło i jesteś cholernie szczęśliwa on właśnie to Ci pokazuje kłamczuch i egoista a może warto dla męża chociaż spróbować nie ps. ja w swoich postach nigdy nie chciałam żebyś poczuła się tak że ja cię osądzam piszę co myślę impulsywnie a Ty i tak zrobisz jak zechcesz nikt za Ciebie twojego życia nie przeżyje pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

joanno,odpowiadam Ci tutaj,bo nie mogę zaladowac strony z pryw.wiadomosciami.On nie jest az tak zly jak to sobie wyobrazalam,pomysl sama na podstawie tego co opisalam Tobie na temat mojego,prawda? Mysle,ze kochalam potwora,a zachowanie Twojego wzgledem zony nie zasluguje na pochwalę,ale byc moze wynika to z frustracji,cos go przerosło w zyciu i stąd takie a nie inne reakcje.Przyznam się,że kiedy moja pierwsza,wielka milosc ode mnie odeszła do kogos innego nie zachowywalam się wcale lepiej,ale to z bolu,smutku,szoku itd.Teraz drugi raz w zyciu spotkala mnie nieszczesliwa milosc,i ostatnia,akurat ona mnie wyniszczyla do cna.Nie usprawiedliwiam Twojego,nie znam go i nie wiem jaki jest,ale moze to wszystko jest wynikiem wczesniejszych przezyc,jakiegos niespelnienia zyciowego.A to jak Ciebie potraktowal to juz inna bajka,sama musisz wiedziec co z tym poczać,moje zdanie znasz.

Odnośnik do komentarza

mam spokoj,nie napisal ani razu,nie zadzwonil,nie stanął u mych drzwi itd.Myslę,ze więcej nie zburzy tego,co znow postanowilam sprobowac odbudowywac.Od dzisiejszego ranka jakos odrobinę mi lżej,tak jakby jego obraz lekko zaczął się zamazywac.Kieruję swoje mysli na inne tory,usilnie,robię co mogę,by w koncu rozpocząć ten proces-proces wypierania przeszlosci.Wiem,ze to mozliwe,Wystarczylo,ze przez ostatnie kilka dni nie widzialam go chocby przelotnie i duzo to pomogło.Najwiekszy ciezar minął...Mam"diabelski plan"by po prostu pod zadnym pozorem nie wychodzić z domu,gdzies na zakupy itd.Wyjdę tylko z tylu za domem,do ogrodka.Wiem w jakich godzinach pracuje,wiec mam ulatwione zadanie.Mam nadzieje,ze jak przez dluzszy czas bede się do tego stosować,to po prostu ktoregos dnia bol zmaleje na tyle,ze kiedys,kiedy go ujrzę,nie poruszy mnie jego widok z zaden sposob.Postanowilam juz,ze jutro dzisiejszy wieczor i jutrzejszy dzien ostatni raz utopię smutki w alkoholu i przełączę się na tryb wyparcia.Muszę walczyć.

Odnośnik do komentarza

Oj Markowski,jak mam Ci to wszystko wytłumaczyć,skoro sama tego nie ogarniam.Nie oszukiwałam męża ,byłam szczęśliwe i udane życie.Choć czasem miałam poczucie ,że chcę czegoś innego.Był okres kiedy mój mąż też miewał wypady z koleżankami z pracy,nie wracał na noc.Kiedy byłam w ciąży z drugą córką po pijanemu całował się z naszą koleżanką na naszym podwórku gdy ja zmęczona poszłam spać a oni zostali sami.Było ciężko ale chciałam trzymać ten związek.Dziś nic mni nie usprawiedliwia,zdradziłam i nie potrafię udawać ,że nic się nie stało.Tłumaczę Wam,że nie potrafiłabym wybaczyć zdrady i sama też nie chcę wybaczenia.Nie da się tego naprawić żadna terapia tego nie zmieni.Nawet jeśli on dziś mówi,że mi wybaczył ja nigdy w to nie uwierzę i wiem ,że póki było by dobrze to ok ale nie chce do końca życia tłumaczyc się z każdego telefonu,wyjścia czy przypadkowego spotkania z tamtym.Bo wiem ,że tak będzie,za kazdym razem kasuję historię w kompie bo wiem ,że ja przeglądał.czasem nawet wystarczył jakiś link o miłości a już było podejrzenie czy wysłałam go jemu.Wiem ,że to nie ma sensu żyjemy teraz obok siebie,nie kłócimy się nawet częściej rozmawiamy ale nie potrafiłabym się już z nim kochać (z resztą z nikim )Na samą myśl o tym ,że ktoś by mnie dotknął czuję obrzydzenie ,przerażenie i pewnego rodzaju odrazę.Jeśli zechce ułożyć sobie życie od nowa będę szczęśliwa bo nie zasługuje na to by być sam Ale ja chcę być sama ...Mogę tu mieszkać ale nie stworzymy już udanej sielankowej rodzinki.Mozemy taką udawac ale nigdy już nią nie będziemy.Najważniejsze żebyśmy się nieznienawidzili i zachowali resztki godności i szacunku dla siebie na wzajem.Na pewno nie będziemy się szarpać i prać brudów publicznie.Na razie jest ok zobaczymy co czas pokarze...

Odnośnik do komentarza

podsumowując nasze historie:"...dla niektórych kłamstwo to już sposób życia...Upadłam,to nie było śmieszne.Nadal wiem,że w upadku najgorsza jest świadomość przez co się upadło...Rozstania,powroty...czasem bez chęci powrotu..."

Sulin,Jedna minuta

Trzymajcie się.

p.s.Dla Ciebie Joanno wiadomość na privie,jak tylko ta usterka w serwisie się naprawi...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...