Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z obsesyjną miłością?


Rekomendowane odpowiedzi

Gość niemamnie

nie wiem jak,sama chcialabym wiedziec.ale z drugiej strony warto sobie uswiadomic,ze niekoniecznie jego bliscy(jego pomijam)mają Cię za dziwkę.daj spokoj.oni bardzo dobrze wiedzą,kto jaką rolę tu odegral.pomysl sama-czy on jest bezwolnym zwierzem,ktorego sprowadzilas na manowce?to on ponosi odpowiedzialnosc za to co zrobil,on nie ma 5 lat do cholery zeby nie miec swiadomosci,ze zdradzal zone i rodzinę.bez przesady do cholery!!!ta jego rodzina to fałsz w calej okazalosci.zeby doroslego chlopa bronic i usprawiedliwiac musialby byc conajmniej niepoczytalny.oni dzialaja teraz na zasadzie"co ludzie powiedzą",są malostkowi jednym slowem.a prawda jest taka,ze ludzie nic nie pwoiedzą,maja to gdzies.poza tym niech sie nikomu nie wydaje,ze ich syna ktos spojrzy z wyrozumialoscia jakiej oczekują.tak czy owak on jest i pozostanie lajdakiem,jego zona ma za meza zwykla lajze,ktora jej nie sznuje i daje sobie upust wieloma romansami.podnies glowe do gory!masz przyjaciolkę,dzieci,męża.oni wszyscy są przy Tobie.

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

boze drogi...boje sie samej siebie.za to,ze go nienawidze i za to,ze tesknie.dziwna tesknota,bo nie za nim tesknie,nie wiem za czym.za kazdym razem gdy probuje sobie wyobrazic ze on chce do mnie "wrocic"wiem,ze nie bylabym w stanie przyjac go.wiec co to za uczucie,pytam samą siebie i nie zanajduje odpowiedzi.moze tesknie za sobą sprzed okresu gdy go nie znalam,kiedy nic nas nie laczylo?zycie stalo sie koszmarem.zaniedbalam swoje zainteresownia,zwlaszcza te wspolne,ktore nas laczyly,one tak bardzo mi sie z nim kojarza...nic mnie nie cieszy,nic nie pozwala mi o nim zapomniec.nie kocham go juz a mimo to,on ciagle ma wplyw na moje zycie.za kazdym razem kiedy widze go z nią bol rozrywa mi piersi,a dlaczego,ja naprawde go nie kocham.chcialabym wreszcie autentycznie stanac na nogi.tymczasem jakies rodzinne spedy czy rozmowy z ludzmi z pracy to dla mnie katusze.nie mam energii by cieszyc sie czymkolwiek,wszystko wydaje mi sie takie jalowe.ile celow postawilam sobie na drodze byle tylko zapomniec i w koncu zyc...mniejszych i wiekszych.i osiagam jedne,a innych nie,i to nie pomaga.ciagle tkwie w marazmie.moze przez to ze zniszczyl moje marzenia o normalnej codziennosci?nie wiem...nie chcialabym z nim byc,w zadnym wypadku,ale on tak destrukcyjnie na mnie podzialal,ze popadam w obled,zupelnie jakby ktos odarl mnie z wiary we wszystkich i we wszystko.

Odnośnik do komentarza

Pomyśl o twoim mężu jak on się może czuć. 20 lat razem byliście i nagle wracasz do swojej miłości z młodości bo on ci nagadał jaki to on nieszczęśliwy. Gościu się może tobą zabawił i tyle. On ma żonę i tyle. Jakby chciał ciebie to nie byłabyś zamężna z innym tylko z nim. Ale tak nie jest i nie będzie. Taki los. Radzę się z tym pogodzić. Ja też obsesyjnie zakochałem się w dziewczynie, która ma mnie w d***e. Mijają 2 lata kiedy ją nie widziałem, a dalej o niej myślę. To nie jest miłość. To jest już obsesja, choroba! Dlatego poniekąd cię rozumiem, ale ja nie mam żony, dzieci, ale ty masz i pomyśl o nich! Jesteś zwykłą egoistką. Czytając ten temat najbardziej szkoda mi nie ciebie, a twojego męża. Myślisz że to ty zostałaś zraniona, a sama robisz komuś krzywdę i to dużą. Na dodatek wykorzystujesz go bi nie umiesz się wyprowadzić. Na jego miejscu wywalił bym cię z domu na zb**y p**k.

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

a co markowski zrobilabys z taka jak ja?nie wiem co tu egoizm ma do rzeczy,uczuc nie da sie oszukac,mozesz zyc tak by wziac odpowiedzialnosc za swoje postepowanie,wypelniac obowiazki,stanac na wysokosci zadania,jak to sie mowi,ale dalej czujesz to co czujesz.jak juz tak wywalilbys Joanne z domu na zbity pysk to przy okazji wywal z domow jej i mojego"oprawce"-sa nie lepsi od nas.to nie jest tak,ze pewnego dnia przychodzi facet i zali sie na zone.zaczyna sie od rozmow,jestes dla kogos przyjacielem,bronisz sie od uczuc kiedy wyczuwasz ze cos zaczyna sie zmieniac,nie chcesz brnac w to dalej ale ta druga strona zapewnia Cie,ze to wlasnie w Tobie odnalazla bliską osobę i chce dalej wlasnie z Tobą isc przez zycie.i robi wszystko bys w to wierzyla.Ty bys moze tak nie potrafil bo pewnie z innej gliny jestes ulepiony,ale oni umieli.a że przy okazji zniszczyli parę zyciorysów,kogo to obchodzi.

Odnośnik do komentarza

-Markowski-Dzięki za Twój wpis .Masz rację ,że krzywdzę swojego męza i mam tego świadomośc.Zdaję sobie sprawę ,że to egoistyczne jestem z nim jednak dlatego,że on nalega bym zostala(miedzy innymi).Myślisz ,że nie mam wyrzutów sumienia,że sie z tym nie licze.Chciałabym żeby ułożył sobie życie z kims innym i wiele razy mu o tym mówiłam.Nie chce go jednak oszukiwac i dawać fałszywych nadziei że będzie jak dawniej ,bo nie będzie.A jeśli chodzi o mój związek z tym drugim to jest o wiele bardziej skomplikowane niz myślisz.Całe życie się na to złożyło.Jeśli pofatygujesz sie i odnajdziesz na forum wątek ,,Obsesja na punkcie kochanki męża"Zdradzonej to zrozumiesz dlaczego tak się stało .Opisałam tam to dokładniej .A sam widzisz ,że nie sztuką jest powiedzieć sobie zapomnij-sztuką jest to zrobić i móc wreszcie spojrzeć w lustro bez poczucia ,że jest się smieciem i kimś bezwartościowym.A tak na koniec podsumowując to kazdy z nas bez wyjatku jest w pewnym sensie egoistą tylko nie każdy umie się do tego przyznać Pozdrawiam:)Jeśli poświęcisz chwilę i przeczytasz to co opisałam i rozważysz to patrząc na całe moje życie to daj znać co sądzisz pa

-

Odnośnik do komentarza

Niemamnie-Słonko właśnie napisałaś choć nie dosłownie,że nadal Go kochasz choć z całej siły usiłujesz wmówić sobie ,że tak nie jest.Kochamy tych drani choć mamy świadomość ,że to najgłupsza i najgorsza rzecz jaką powinnyśmy robić,Nie da się uciec od miłości.Można oszukać cały świat,można patrzeć na kogoś i mówić mu ,że go się nienawidzi ale serce głupie wie swoje.Siebie nie oszukasz.I to jest nasze przekleństwo i ani dobre rady przyjaciół,psychologów ani ich obojętność i nienawiść i nieludzkie traktowanie nas,tego nie zmieni.Miłość jest ślepa i choć jednym daje wszystko to innych niszczy.Kiedyś w szkole napisałam wiersz na ten temat pamiętam go do dziś.Jego końcówka brzmiała-''Jest też miłość ,ta inna.Która odbiera radości.Wielu z nas ją poznało-To miłość bez wzajemności"Ironia losu pisałam to kochając i będąc kochaną .Wtedy jeszcze wierzyłam ,że mnie kochał:(.Jednak życie pokazało ,że moja miłość przetrwała całe życie Jego po prostu nie istniała

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

Joasiu,ja naprawde chce wierzyc w to,ze go nie kocham.tesknie za postacia,ktora stworzyl,swiadomosc ze ona nie istnieje jest najbardziej dołująca.Bo tego prawdziwego oblicza nie jestem w stanie kochac,i nie chcialabym żeby w jakikolwiek sposob on mial wrocic do mojego zycia,chociaz caly czas jest w nim obecny poprzez zly wplyw na nie.katuje się obsesyjnym mysleniem,ktorego nei moge wylaczyc tak jak wylacza sie swiatlo czy komputer.za oknem piekna pogoda,on na jakims wypadzie z rodziną,bawią sie,ciesza sobą,zupelnie jakby nic sie nie stalo.jakby nie bylo ich sprawa i maja do tego prawo,ale po tym co on nam zrobil nie zasluguje na spokojny zywot.nie wiem jak to w zyciu jest ze takim jak on zawsze sie upiecze...

Odnośnik do komentarza

No właśnie-Chcę wierzyć,że go nie kocham.Ale powiedz szczerze,gdyby przyszedł kilkakrotnie przepraszał odszedł od żony dała byś mu szansę?Dziś pewnie powiesz nie ale obie wiemy,że choć dziś boli i mamy świadomość jak nas skrzywdzili to i tak byśmy wybaczyły gdyby o to poprosili.Prawda?Ja walczę z myśleniem od prawie dwóch lat i nic nie pomaga.Nie wiem czego chcę,raz go kocham,raz nienawidzę.Są dni kiedy życzę mu żeby był tak samotny jak ja a innym razem martwię się czy jest szczęśliwy.Choć dziś już nie często mam te pozytywne myśli.Jednak nie umiałabym świadomie go skrzywdzić .Może dlatego,że ciągle wierzę,że jest w nim jednak coś dobrego tylko zamknął to gdzieś głęboko,żeby bronić się przed uczuciem które kiedyś chyba jednak było.Sama nie wiem...Mam świadomość ,że gdy dziś ja myślę o nim on nawet nie pamięta,że istnieje.Szkoda,że nie nauczył mnie tego gdy byliśmy razem...

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

Szczerze? nawet gdyby przyszedł i przeprosil i naprawde chcial odejsc od zony(co jest po prostu niemozliwe)nie przyjelabym go z powrotem.Osoba taka jak on się nie zmienia i kiedys zrobilby mi to samo co zonie.Uwierz mi,ze marnujesz siebie i swoje zycie.On do Ciebie nigdy ani nie wroci ani Cię nie przeprosi.Przez dwa lata nawet nie kiwnął palcem w Twoją stronę.Jakos wczesniej nic nie stało na przeszkodzie by potajemnie się z Tobą spotykać,więc czemu teraz,chocby w konspiracji,nie skontaktuje się z Tobą?bo mu to nie jest do niczego potrzebne,Twoje samopoczucie go nie interesuje.Ja wczoraj kiedy zobaczylam"swojego kata"postanowilam z tym walczyć na calej linii.Wypisalam sobie ze szczegolami najmniejsze podlosci jakie mnie z jego strony spotkaly.Napisalam wszystko w drugiej osobie,zdaniami pytajacymi,i jak odczytalam to co stworzylam to wlosy dęba mi stanęły.Jak moglam zywic uczucia do kogos takiego?! Czytajac to czulam się jakby ktoś wypowiadal te zdania w moją stronę i to byl szok.Zrob to samo.
Twoj zresztą wybor,moze Towje zamartwianie się o niego chroni to co w Tobie dobrego jeszcze pozostalo-wiarę w ludzi.Ja przestalam wierzyc,a moze dlatego,że moj przypadek byl jeszcze gorszy od Twojego?nie wiem.ale pomysl jak zly musial to byc czlowiek,ze zabil we mnie to co najlepsze.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem co odpisać.Masz rację,że nic go nie obchodzi co czuję i mam tego świadomość.Nie chcę porównywać Twojej sytuacji do mojej i licytować się którą z nas bardziej skrzywdzono.Wiem,że nigdy się z tego nie podniosę i nigdy nie będę już tą osobą co dawniej.(choć bardzo bym chciała).Nie potrafię tylko zrozumieć,że można w tak perfidny sposób kłamać,wyrzec się wszystkiego nie tylko przed Nią ale również przede mną.Jak można po tym wszystkim powiedzieć ,że nic między nami nie było.Jak mógł powiedzieć jej że nigdy nie powiedział mi słowa ,,kocham".Jak patrzą sobie w oczy mając oboje świadomość ,że kłamał.Przecież ona nie jest głupia i wie jak było.Jak można udawać uczucie przez tyle miesięcy,wysyłać tysiące sms-ów,linków opisujących naszą miłość ,tęsknotę,rozmawiać całymi nocami o rzeczach o których nikt nie wie ,kochać się do zatracenia zmysłów a potem powiedzieć komuś ,że to się nigdy nie wydarzyło.Zastanawiam się co nim kieruje strach,nienawiśc do kobiet czy jest niezrównoważony psychicznie i tego nie kontroluje.Tysiące razy wyobrażam sobie nasze przypadkowe spotkanie i zastanawiam się czy będzie miał odwagę spojrzeć mi w oczy i powiedzieć cokolwiek.Czy tylko obdarzy mnie ironicznym uśmiechem mając satysfakcję ,że to on jest na wygranej pozycji bo ma wszystko a ja zostałam ze swoimi chorymi złudzeniami.Chyba boję się tego spotkania choć mam świadomośc ,że kiedyś do niego dojdzie.Chciałabym już mieć je za sobą.Mam nadzieję,że wtedy będę już na tyle silna ,że stawię temu czoła i nie dam mu satysfakcji kolejnego upokorzenia mnie.A swoje życie i tak już zmarnowałam więc bardziej sie nie da.pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

myslisz,że mi jest latwo uwierzyc to,ze ja rowniez dostawalam tysiace sms-ów,ktore były klamliwe jak on sam? nie mogę,ale muszę.przegadane cale noce,popoludnia badz ranki...wspolne wyprawy,spacery...porażająca namietnosc...a to byla tylko gra dobrego aktora.

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

mam pytanie? czy daleko od siebie mieszkacie,ze do tej pory jeszcze go przypadkowo nie spotkałas? ja choc mieszkam bardzo blisko"mojego"nie widzialam się z nim poza jednym razem,w markecie,z pewnej odleglosci.Wiesz co bylo najgorsze?nie to,ze oczywiscie nie podszedl do mnie,zreszta sama wtedy nie bylam,ale to że przystanął i przewiercal mnie wzrokiem.Jakim?stęsknionym,rozanielonym...a wiesz co bylo w tym jeszcze gorsze? że mialam i mam swiadomosc,ze to byla gra,udawanie biednego i pokrzywdzonego przez los,ktoremu ciezko ze tak się skonczylo jak sie skonczylo.bardzo dobrze wiem,ze to spojrzenie to kolejne,wielkie klamstwo mające na celu zmycie w jakims sensie calej tej winy,tych swinstw ktorych narobil tak mi jak i jej.obdarzylam go doslownie przed dwie sekundy lodowatym,obojetnym spojrzeniem,zabralam wzrok a potem wyszlam.niestety dla niego nie podbudowalam mu jego dumy.po kilku dniach ponownie z pewnej odleglosci,tyle ze ja udawalam ze go nie widzę,zauwazylam jak stoi i patrzy w moją stronę,jak podąrza wzrokiem za mną.i dzis wiem,ze to nic! nie znaczy,to tylko upewnianie się,czy ja za nim rozpaczam,tęsknie.nic z tych rzeczy.nie piszę,nie dzwonie,nie robię zupelnie nic,po co?o czym takim mialabym z nim rozmawiac?wszytsko co mi lezalo na sercu powiedzialam tuż przed definitywnym koncem.pomysl,czy mozna chciec od takiego czlowieka wyjasnien,skruchy,przeprosin?nie.Czego mogę się spodziewac po facecie,ktory w piatek blaga mnie na kolanach,zebym nie odchodzila bo "mamy przeciez isc razem przez zycie,speniac nasze marzenia,przezywac ze soba codziennosc,radosci i smutki.nie kocham swojej zony i nie wyobrazam sobie dalszego zycia z tą kobietą,a bez Ciebie"a w sobotę "przepraszam,ale potrzebuje czasu by podjac decyzje.kocham Ciebie,ale ją tez kocham".To chore! jakby ktos wbil sztylet w serce.a potem cala litania:"jestem z nią zwiazany,jak z nią spalem to po to by sobie ulżyć(?!)",albo "kocham ją ze wzgledu na to co razem do tej pory przeszlismy".Jak bardzo szokujace bylo to slyszec...jakim szokiem musialo byc dla niej,ze przez ten caly czas,kiedy on mowil jej,ze ja kocha,kiedy sypial z nią,bawil się,rozmawial,przytulał,to samo rozbil ze mną.przy nim ona powiedziala,jak straszne rzeczy o mnie mowil,nie zaprzeczyl.i choc wiem,ze robil to z oczywistych wzgledow,to tylko swiadczy o marnosci uczuc,o ich zerowej wrecz wartosci.uwierz,ze są na swiecie ludzie,dla ktorych krzywdzenie innych to jak splunąć...
kiedy przypomne sobie "najpiekniejsze"a tak falszywe wspolne chwile,ktore wtedy byly dla mnie czyms magicznym,i jak w tych samych chwilach odzegnywal sie od wszelkich uczuc do zony,ze ten zwiazek sie rozpada w zasraszajacym tempie i on z tym nic robi,a potem wracal do niej,wital ja pocalunkiem,szli rozmawiac o minionym dniu,bawili sie z dzieckiem,ze sobą,potem szli do łozka to rzygac mi się chce.Ja jeszcze wtedy wielokrotnie ppdejmowalam proby zakonczenia tego romansu,oferowalam nawet rozmowę z nią,ze nas juz naprawde nic nie laczy,byle tylko odbudowali swoje malzenstwo,to nie chcial o tym slyszec.Teraz wiadomo dlaczego,i Ty pewnie tez sie domyslasz?nie wiem,dla mnie to jest jakis koszmar,z ktorego chyba nigdy sie nie obudzę.Nie tesknie za nim,tesknie za soba sprzed czasow nim go poznalam a najciezsze jest dla mnie to,ze z pewnoscia(tam mysle)przedstawia mnie jej teraz jak dziwke,z ktorą nic go nie laczylo i zastanawia mnie jedno,ta z czystej ciekawosci,jak wytlumaczyl sie ze slow w jej obecnosci,ze mnie kocha,jestem jego przyjaciolką,osobą ktorej ufa bezgranicznie i kimś tak wyjątkowym,kogo nie spotkal nigdy w swoim zyciu? no jak?bo przeciez nielogiczne by szli razem przez zycie po takich deklaracjach.
swirow nie brakuje na tym padole...

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Zastanawiam się co nim kieruje strach,nienawiśc do kobiet czy jest niezrównoważony psychicznie i tego nie kontroluje.

Joanna... Moim zdaniem z tą sprawą jest tak, jak to już kawał czasu temu pisałam w wątku Zmarnowanej, chyba pamietasz tamtą dyskusję? ;) Pamietasz, jak napisałaś, że Ci powiedział, że nigdy nikogo nie kochał, bo nikt go tego nie nauczył? Odpowiedziałam Ci, że to jedyny moment, kiedy był zupełnie szczery. Nadal tak uważam.

Tak więc, co nim kierowało? Egoizm. To chyba najbardziej ponure z możliwych wytłumaczeń tego, co spotkało zarówno Ciebie, jak i Niemamnie. Wydaje mi sie, że to własnie dlatego staracie się znaleźć jakieś inne wyjaśnienie. Już lepsza by była choroba psychiczna, czy jakis tam inny problem, np. ten ze strachem przed kobietami. Ale według mnie to chybione tropy. A prawda jest niestety taka, jaka jest. Najgorsza z możliwych. Ale mimo wszystko chyba lepiej ją przyjąć, jakos się z nią zmierzyć, niż od niej uciekać.

Odnośnik do komentarza

Witaj ,,Franca"myślałam,że już o mnie zapomniałaś.Wiem ,że obie macie rację tylko tak trudno uwierzyć w coś co z punktu widzenia normalnego człowieka jest nierealne.Nie mamy po 15lat jesteśmy dorośli i świadomi swoich uczuć i odpowiedzialni za to co mówimy i robimy.Można coś powiedzieć w afekcie i pózniej się tłumaczyć ale jak można brnąć w coś ze świadomością ,że kłamie się i za moment zniszczy komuś psychikę i życie.Przecież musiał to wiedzieć?To nie był jednorazowy skok w bok tylko wmawianie mi miłości.Podziwiam jego żonę jak ona się z nim kocha po tym wszystkim.Ja nawet nie dopuszczam myśli żeby mnie ktoś dotknął.Ostatni raz zrobił to on.Może facetom nie przeszkadza brak miłości w tych sprawach ale ona jest kobietą.Tolerowała jego wcześniejsze zdrady i teraz jest z nim nawet po tym romansie.Co się czuje mając taką świadomość?Oni oboje są chyba wyprani z uczuć.Więc czego ja wymagam?Jeżeli żyją tak od 20lat bo pierwszy raz zdradził ją miesiąc po ślubie to czym jest dla nich miłość ?Ożenili się bo była w ciąży .Żyją w swoim zakłamanym świecie oszukując się nawzajem.A ja liczyłam na zrozumienie.Żałosne co?A jeśli chodzi o Twoje pytanie Niemamnie to mieszkamy od siebie ok12 kilometrów ale codziennie przejeżdżam przez jego miejscowość do pracy na szczęście mieszka na bocznej ulicy.Czasem mijam ich jak jadą z pracy.Tyle .Kiedyś pracowałam w mieście tym co on ale teraz pracuję w innej miejscowości więc na siebie nie trafiamy.Mój mąż jednak tam pracuje więc pewnie widzą się często bo o tej samej godzinie wracają z pracy.Ale nie rozmawiamy o tym.Kiedyś czasem wspominał jak był wypity i go naszło ale teraz nie .Idę spać za mną ciężki dzień w pracy i jeszcze córcie piszą matury więc dodatkowy stres.Może uda mi się zasnąć pa

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Witaj ,,Franca"myślałam,że już o mnie zapomniałaś.

Coś Ty! :) Ale chciałam dać się Wam wygadać, szczególnie Niemamnie, która jest tu nowa i przeżywa trudne chwile.

joanna1972
Wiem ,że obie macie rację tylko tak trudno uwierzyć w coś co z punktu widzenia normalnego człowieka jest nierealne.Nie mamy po 15lat jesteśmy dorośli i świadomi swoich uczuć i odpowiedzialni za to co mówimy i robimy.Można coś powiedzieć w afekcie i pózniej się tłumaczyć ale jak można brnąć w coś ze świadomością ,że kłamie się i za moment zniszczy komuś psychikę i życie.Przecież musiał to wiedzieć?To nie był jednorazowy skok w bok tylko wmawianie mi miłości.

Masz całkowitą rację. To nie były jakies tam przypadkowe będy. To wszystko nie jest normalne. Zreszta, nawet, gdyby te rzeczy były jednorazowe, to co z tego? Jak to pogodzić z miłością? Raczej kiepsko, no nie? Ale nienormalne rzeczy też się niestety zdarzają:( Tym częściej, im większe jest na to przyzwolenie społecznie. A w tym przypadku mam wrażenie, że jest ono duże.

joanna1972
Podziwiam jego żonę jak ona się z nim kocha po tym wszystkim.Ja nawet nie dopuszczam myśli żeby mnie ktoś dotknął.Ostatni raz zrobił to on.Może facetom nie przeszkadza brak miłości w tych sprawach ale ona jest kobietą.Tolerowała jego wcześniejsze zdrady i teraz jest z nim nawet po tym romansie.Co się czuje mając taką świadomość?Oni oboje są chyba wyprani z uczuć.Więc czego ja wymagam?Jeżeli żyją tak od 20lat bo pierwszy raz zdradził ją miesiąc po ślubie to czym jest dla nich miłość ?Ożenili się bo była w ciąży .Żyją w swoim zakłamanym świecie oszukując się nawzajem

Zgadzam sie. Z tą tylko różnicą, że ja ją za to nie podziwiam. Niszczy sobie życie na własne życzenie, co tu podziwiać? Nie wiem wprawdzie, co ona czuje dokładnie, ale myślę, że takie zycie jak jej polega między innymi na oszukiwaniu samej siebie, usprawiedliwianiu tego, kto skrzywdził, przenoszeniu jak najwięcej odpowiedzialności na innych za to, co zrobił. Również na samą siebie. Tak, to jest życie w zakłamaniu. To jest po prostu chore. Nie ma co tu podziwiać, ani czego zazdrościć. Można tylko współczuc. Jednak z tym ostatnim według mnie nie należy przesadzać, w końcu ona żyje, tak jak żyje, na własne życzenie. Nie jest od niego zależna finansowo, z tego, co pamiętam. Mogłaby od niego odejść, gdyby chciała.

Odnośnik do komentarza

Hej Lalko!Dzięki ,że znów jesteś .Uśmiecham się na samą myśl o Tobie.Jeśli chodzi o mój post to faktycznie źle dobrałam słowa jeśli chodzi o jego żonę.To nie jest godne podziwu ale dla mnie szokujące więc dziwne.U mnie jak widzisz raz z górki a raz pod nią .Ale na razie trwam i się nie poddaję.Umacniam się w świadomości,że jest złym człowiekiem i że nie mogę kochać kogoś takiego.Nie dlatego ,że ja na niego nie zasługuje tylko dlatego ,że on nie zasługuje na moją miłośc.Za dwa tygodnie kolejna wizyta u psychiatry może tym razem da mi jakieś wskazówki bo leki niby działają (w sensie lepszego postrzegania świata)Ale nadal myślę za każdym razem kiedy tylko jestem sama.Tak bardzo chciałabym usłyszeć ,zwykłe ludzkie ,,przepraszam"Czy to tak wiele?.Ale nie chcę go już o nic prosić bo to bez sensu.To musiało by wyjść od niego.Ale chyba nie mam na co liczyć.Jedno słowo a znaczy tak wiele....:)

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

Dziewczyny! dzięki,że jesteście i że mogę się tu wygadać i przeczytać o identycznej historii Joanny.Franca-dzięki rownież za Twoje wsparcie.
Kiedyś o uczuciach myslalam tak:nie jest to rzecz,ktora moglaby zniszczyc moje zycie.Dlaczego na tym swiecie zyja ludzie,ktorzy z tego powodu cierpią?Dlaczego niektorzy z tych samych względow odbierają sobie zycie?Wowczas nie miescilo mi się to w glowie.Dzis wiem,że wtedy jeszcze nie znalam potęgi jaką jest milosc i sily rażenia jaką ze sobą niesie.Co do mojego stanu psychicznego to macie go czarno na bialym-jest zle,bylo jeszcze gorzej,i co najdziwniejsze wiem,ze moze być ciężej,bo im więcej czasu mija tym większą mam świadomosc co mnie spotkalo.Wielokrotnie myslalam o jego żonie.Mysle nadal,czasem przylapuję sie na tym,ze rozmyslanie na jej temat zajmuje mi wiecej czasu niz wspominanie jego klamstw.Ja naprawde nie moge sie nadziwic,ze są istnieją takie osoby jak on.Franca,wyjasnij co masz na mysli pisząc o egoizmie?Dla mnie wyjasnieniem jest psychopatia.Szczerze.Te klamstwa-one byly dla niego tym,czym dla nas jest oddychanie.Wczesniejsza mlodosc-bardzo nie chlubna i te wszystkie zdrady,ogolna rozwiązłosc,bardzo rozpasane ego...Dzis,jak spadly mi klapki z oczu widzę,jakim manipulantem jest tem czlowiek wobec innych,nie tylko co do mnie.
Natomiast jego zona to rowniez temat rzeka.Nigdy nie zapomnę naszej ostatniej rozmowy.Nigdy,poki zyję.Nie wiem jak ona to w ogole zniosla,jak moglismy rozmawiac we trojkę o tej sytuacji.Ale ona dała mu wolną rękę,nawet czytalam smsy od niej,ktore ona pisala na drugi dzien,w pracy.Napisala,ze pomoze mu się rozstać ze sobą,jezeli nie jest z nią szczesliwy.Tak więc sam wybral.Tylko po co bylo mi niszczyc zycie,lamac serce,rujnowac psychikę,wprowadzac w totalną dezorientację,skoro i tak nie chcial od niej odchodzić?
Mysle,jaką ona jest kobietą.Jak zyje dzisiaj ze wspomnieniem jego slow?czy moze po prostu po moim wyjsciu on dokonal swojego zyciowego mistrzostwa i wybrnał z kazdego wyznania obronna ręką?tego juz sie nie dowiem.Niby po co mi to wiedziec?Nie raz mialam wielka ochote pogadac z nią,o niej,o nim,ale jakim prawem?Zadaje sobie pytanie czy oni są siebie warci czy to z nią jest cos nie tak.Ich malzenstwo,jakby nie patrzec,to iluzja.
Franca,masz rację co do zony,jednej czy drugiej.Ona siebie oszukuje,nie dopuszcza mysli,ze on moze jej nie kochac itd.Probowala nawet cala wine zwalic tylko i wylacznie na mnie,bo jak powiedziala"facet to facet" albo"suka nie da,pies nie wezmie".Jak bardzo stereotypowa jest to kobieta,jak bardzo staroswieckie ma poglady.Zresztą nie o staromodnosc mysle tu sie rozchodzi,a o wypaczanie idei jaką jest milosc.Powiedzialam jej wtedy,ze to on ją zdardzil nie ja,ze tkwil w romansie z premedytacją,wiedzial co robi,jak mozna to usprawiedliwiac męską naturą? W koncu,ze uczciwy,kochajacy męzczyzna nie uleglby innej,nawet nie pomyslalby o tym.Czy to tak trudno pojąć i na sile wmawiac sobie,ze jego winy nie ma w tym żadnej.Ja rozumiem,ze dla niej to byl bol wiec uciekla w jakis rodzaj wyparcia,ale ja pomimo swoich cierpien mam swiadomosc pewnych faktow.Dlatego przestalam jej wspolczuc kiedy uswiadomilam sobie,ze wszyscy jestesmy dorosli,zyjemy na wlasne zyczenie,dokonujemy wyborow,i ze wreszcie-ona podeszla do sprawy typowo w rywalizatorski sposob,bo dopiero gdy poczula prawdziwe zagrozenie zaczela o niego walczyc,ale ja sie pytam o co,skoro ją notorycznie zdradzal.Wiecie,bardzo zmeczona jestem mysleniem o tym...
Joanno,nie czekaj na przeprosiny z jego strony,bo Ty traktujesz to jak swoje marzenie,cel i sens zycia,z tego co wyczulam,ale on naprawde Cie nie przeprosi,zresztą skąd wiesz czy to zrobi to szczerze?

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Uśmiecham się na samą myśl o Tobie.

:)))))

joanna1972
Tak bardzo chciałabym usłyszeć ,zwykłe ludzkie ,,przepraszam"Czy to tak wiele?.Ale nie chcę go już o nic prosić bo to bez sensu.To musiało by wyjść od niego.Ale chyba nie mam na co liczyć.Jedno słowo a znaczy tak wiele....:)

Chyba każdy skrzywdzony człowiek chce usłyszeć to słowo. Czytałam już tu wiele smutnych historii, i jeszcze nie słyszałam, żeby jakiejkolwiek poszkodowanej osobie było wszystko jedno, czy to usłyszy, czy nie. Ale niestety, często jest tak, czy ludzie, którzy te osoby krzywdzą, nie żałują tego, co zrobili. Nie chcą przeprosic, nie chcą przyznać się do winy. Nie powinno tak byc, ale jednak tak jest...:((( Może dlatego, że tak im jest wygodniej? Łatwiej jest im żyć w przekonaniu, że wszystko jest w porządku, że nie mają za co siebie winić. Jakos to na pewno poprawia ich samopoczucie. Tylko, że moim zdaniem, do czasu. Prędzej czy później zaczną odczuwać dyskomfort, i to duży. Tym większy, im większe zło wyrządzili, i im dłużej oszukiwali samych siebie. Życie w taki sposób na pewno nie jest życiem w harmonii i zgodzie ze sobą. Raczej w ciągłym konflikcie ze sobą. Nie ma więc im czego zazdrościć, wbrew pozorom.

Tak więc, skoro nie chce Ci niczego wyjaśniać, ani za nic przepraszać, to on ma problem, a nie Ty. Pewnie ciężko Ci jest się z taką postawą u niego pogodzic, ale może łatwiej będzie, zdając sobie sprawę, że to jego strata, a nie Twoja, że to z nim jest cos nie tak, a nie z Tobą.

Niemamnie, mówiąc o egoizmie, miałam na mysli dokładnie to, czym on jest. Czyli myslenie tylko o sobie, nieliczenie się z innymi. Do tego faceta, który zranił Ciebie, również jak najbardziej to pasuje.

Odnośnik do komentarza

Oj popieprzone jest całe to życie...Dlaczego najbardziej zależy nam na ty co nieosiągalne.Dlaczego nie potrafimy wyłączyć uczuć.Macie obie racje,że nigdy nie doczekam się przeprosin ani tego nie zrozumiem.Może gdybym go nie kochała nie zależało by mi na tym.A jeśli chodzi o ich żony to obie są tak do siebie podobne.jego żona pierwsze co mi powiedziała to ,to że jeśli tak się kochamy to ona da mu rozwód i niech będzie ze mną.Powiedziała ,że go nie kocha i nic ich nie łączy .Już raz złożyła nawet pozew o rozwód ale dali sobie szansę i zrobili trzecie dziecko żeby znów być bliżej.Ale minęło kilka lat(ich syn ma 10lat) i znów wszystko się rozpadło.Mówiła ,że oboje się męczą ,że nie chce już z nim być po tym wszystkim.A potem nagle znów zaczęła go kochać i wybaczyła mu wszystko.Po tygodniu już z nim się kochała(bo on chciał tak mi powiedziała)Nie oni chcieli tylko on chciał.Spytałam ją czy nie boi się ,że myśli wtedy o mnie albo ,że przez przypadek powie moje imię.Uśmiechnęła się i powiedziała ,że nigdy tego nie zrobił więc chyba teraz też nie zrobi.Dla nich to sport a nie miłośc.Dla mnie to była świętość,którą on skalał.Może kiedyś przestanie boleć.Dlaczego pokochałam człowieka bez serca.Gdzie jest ten ,który miał mnie chronić i być zawsze .Boże jak mógł tak się zmienić ,jak mógł dać mi tyle fałszywej a zarazem najpiękniejszej miłości.

Odnośnik do komentarza

Joanno
Piszesz że nie wybaczyłabyś zdrady, a sama to robisz. Zero logiki. Jeżeli ja nie akceptuje zdrady to też sam tego nie robię. To tylko twoje wytłumaczenie na to że nie jesteś z mężem fair. Przeczytałem wszystko łącznie z tym innym tam tematem. Trudno mi cokolwiek napisać. Skrzywdziłaś mocno żonę tego całego faceta, rodzinie, mimo że tobie może się wydawać inaczej bo tobie pisał jaki to on nie szczęśliwy itp. Skrzywdziłaś męża także. Ty zaś sama uważasz się za najbardziej skrzywdzoną. Zobacz ile ludzi przez ciebie cierpi. Sama pisałaś że nie chciałabyś być zdradzoną, więc i ty nie rób tego. Nie ważne jak komu w małżeństwie szło czy dobrze czy źle, ale TO BYLO MALZENSTWO. Ty wdepnęłaś w tą rodzinę i ją rozwaliłaś. NIE PISZ ZE JEST INACZEJ BO CZYTALEM WSZYSTKO. Wiadomo że ten twoj kochanek tak samo jest winny. To nie jest miłość. To choroba. Naprawdę cięzki temat na forum, na ogół nie udzielam się, ale takiego czegoś co ty robisz nie akceptuję. Brak empatii, sam egoizm. Liczysz się tylko ze swoimi uczuciami i tyle. Nie patrzysz na innych. Wyimaginowałaś sobie jakąś chorą miłość. Mi jest tylko szkoda tych osób które kochały a zostały skrzywdzone, jak twój mąż, żona twojego kochanka. Postaw się w ich sytuacji. Skoro nie akceptujesz zdrady to też tego nie rób. To wszystko, nie będę więcej pisał, prześledziłem wszystko i widzę że i tak każdy stoi przy swoim. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

Franca dzieki za odpowiedz.egoizm to chyba zbyt oczywiste wyjasnienie.Nie wiem jakim slowem okreslic swiadome niesienie krzywy,przychodzi mi tylko jedno slowo do glowy...
Dzisiaj mam wyjatkowo cięzki dzien.Łzy same cisną mi się do oczu,takiego smutku i pustki nie czulam dawno,tylko bol i zlosc,a dzisiaj przerazającą pustkę.Czuję się jak smieć,jak ktos wybrakowany.Wiem Joanno,że chcesz tego"przepraszam"najbardziej na swiecie,ja nie chcę,bo nie uwierzylabym w to slowo.Tak jak na odchodne powiedział,ze zawsze bedzie nosil mnie w swoim sercu.Jakie to załosne-nosic kogos w sercu a chciec spedzic zycie z kims o kim przez rok mowilo się,ze nie kocha.Nie umiem,zwyczajnie nie potrafię,oddac slowami tego co czuję i jak odbieram te sprzeczne wypowiedzi.Chyba w ten sposob,ze najwiekszy sk...chce,zeby go dobrze wspominac,ale przeliczyl się.Nie mogę dalej pisac,nie widze liter przez łzy.

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

markowski.ja nie mowie,ze nie masz racji,i nie chodzi o to,ze racja jest jak d...-kazdy ma swoją.ale postaw się w sytuacji takich osob jak ja czy Joanna.Dlaczego uwazasz,ze tylko tamten mąz czy tamta zona zostali skrzywdzeni?bo kochali?my tez kochalysmy.to nie jest wytlumaczenie,to jest tylko proba zrozumienia.ja bardzo zaluje,ze przyczynilam się do krzywdy tamtej kobiety,choc wmawiam sobie czesto ze skoro ono chce z nim byc to jej wybor i nie powinnam jej zalowac,ale prawda jest taka,ze zal mi jej i nienawidze siebie za to,co jej zrobilismy.Pamietaj tylko,ze nikt nie moze nikogo trzymac silą,bo malzenstwo itd.skoro jest ono fikcja,bo jest jesli dochodzi do tak dlugich romansow.bład polegal tutaj na tym,ze faktycznie najpierw powinien byc rozwod potem inny zwiazek,ale w praktyce malo kogo na to stac z roznych wzgledow.I jezeli pojawia sie uczucie,niby bardzo silne to pomaga ono podjac taką decycje i tak sie wielu wypadkach dzieje-ludzie sie rozstają.Tu tak mialo byc,ale okazalo się,ze to zwykly blef,to nazywa sie skur...stwem.Mowilam-chesz byc szczesliwy ze mną-badz,nie chesz ze mna byc-odejdz,bo oklamujesz jedna i drugą.Takie tez byly jej slowa.Mysle,ze zdrada zdradą,ale to nie tak do konca jest,ze ktos kogos odbija komus na sile,osoba w zwiazku sama podejmuje decyzje o tym jak postepuje.Nie ma rozbijania zwiazkow przez osoby trzecie,to ta osoba ktora tworzy zwiazek sama swoja decyzja rozbija,to ona odchodzi czy to emocjonalnie czy fizycznie,nie widzisz roznicy.Tylko po co klamac,ze nie jest sie szczesliwym,prosic o pomoc,o wspolne zycie?
Joanna,mialam taki sam przebieg rozmowy z nią,co Ty z tamtą kobietą,tylko ze ona sama powiedziala,ze kiedys pomylil ją ze mną,ze sie zapomnial.Ja wiem,ze ona mnie nienawidzi,choc mowila,ze on znalazl we mnie przyjaciolkę,opokę,ze z fascynacji zrodzila sie milosc-przyznala.Ja bronilam jej-ze to ona przez tyle lat byla przy nim,ze jest jego wsparciem,ze tyle mu wybaczyla.
Znow nie mam sily pisac,mysle o niej natrętnie,chcialabym z nią pogadac jeszcze raz,zeby mi kiedys wybaczyla.Nie wiem,czy bede umiala z tym zyc,wyobrazam sobie jak odchodze z tego swiata,bo to wszytsko po tej historii juz nie ma sensu.

Odnośnik do komentarza

markowski-mam nadzieję,że przeczytasz chociaż moją odpowiedź.To co piszesz jest prawdą.Skrzywdziłam wiele osób i sama za to płacę.Jeżeli zaś mówię ,że nie wybaczyłabym zdrady to mam na myśli również to,że nie oczekuję wybaczenia ze strony męża.I nawet jeśli on ciągle powtarza ,że mi wybaczył to ja i tak w to nie wierzę.Dlatego ,że wiem ,że sama nigdy bym tego nie zrobiła.Nie oszukuję Go i nie daję fałszywej nadziei,a czasu nie cofnę.Kochałam tego człowieka i uczciwie się do tego przyznałam chociaż wiem ,że mój mąż wolał by usłyszeć coś innego.Tylko jaki by to miało sens.Jeśli sam dostrzegł to jak na siebie patrzeliśmy na jednej z imprez na ,których byliśmy wszyscy razem jeśli wiedział ,że stało się to co się stało to ja nie widziałam powodu żeby kłamać.Mógł mnie wyrzucić z domu ,mógł powiedzieć wszystkim liczyłam się z tym i poniosę prędzej czy później tego konsekwencje.Kiedyś powiedział mi,że jak będę chciała żeby naprawił mój samochód to mam mu zapłacić 50 zł za godzinę bo tyle kosztuje najtańsza dziwka.I co twoim zdaniem wybaczył mi?Wiem ,że nie i nie wymagam tego od niego.Jesteśmy razem bo nie stać nas na rozstanie bo mamy na wspólnym utrzymaniu troje dzieci i to nasza wspólna decyzja.Jeśli odejdę zostawię mu wszystko dom który jest naszą wspólna własnością,bo wiem ,że to ja rozbiłam naszą rodzinę .Dzieci będą mogly mieszkać z kim zechcą są dorosłe więc to ich wybór.A jeśli chodzi o Jego rodzinę to nie ja odpowiadam za rozpad ich małżeństwa.Ono od zawsze było chyba chore(to wynika z tego co oboje mówili)Nigdy nie weszłabym między nich z własnej inicjatywy i dla własnej korzyści.Jedyne co mną kierowało to miłość do tego człowieka i to ,że pragnęłam jego szczęścia przedkładając nad to wszystkie swoje wartości jak wiara,poczucie godności i małżeństwo.Pewnie ,że chciałam też szczęścia dla siebie ,bo zawsze czułam jakiś niedosyt i czegoś w moim życiu brakowało ,ale wierz mi nigdy nie zrobiłabym najmniejszego gestu w jego stronę.Nie wiesz jak potrafił mną manipulować Myślisz ,że nie miałam świadomości ,że to jest niewłaściwe.Że mieszkam na małej wsi i zostanę za to zbojkotowana ,że nie miałam poczucia że wszyscy się ode mnie odwrócą i będą widzieć we mnie tylko zło .Myślałam o tym ale wiedziałam ,że on będzie przy mnie i razem damy radę przez to przejść.Nie przewidziałam jednego,że wyprze się wszystkiego i zostawi mnie samą z tym wszystkim.A to,że czuję się skrzywdzona ?chyba mam do tego prawo,nie chodzi o to ,że się rozstaliśmy i wybrał żonę ale o to w jaki sposób to zrobił,że wyparł się wszystkiego nawet najbardziej banalnych rzeczy,nie mówiąc o tym ,że również swojego dziecka Że po tym wszystkim potrafił nazwać mnie suką .Może tego nie rozumiesz ale najbardziej bolą słowa i rany zadane przez osoby ,które szczerze kochasz.A ja kochałam go bardziej niż siebie,bardziej niż życie ...Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

niemamnie-tak bardzo Cię rozumiem i nie potrafię Ci poradzić.Mogę tylko powiedzieć ,że jestem tu i współczuję Ci ...Szkoda,że Nie znamy się osobiście i nie możemy spotkać się i wygadać tak na prawdę bez hamowania emocji i ograniczeń.Jeśli chodzi o jego żonę też myslalm ,żeby odnowić z nią kotakt ale teraz wiem ,że to bez sensu,.Ona ma czego chce a ja nie dam jej dodatkowej satysfakci szukając z nią ponownego kontaktu.Myślę ,że z nią jest tak jak pisałaś chora forma rywalizacij i poczucie wygranej Nie ważne że jakim kosztem czy jest z nim szczęśliwa czy nie Ważne abym ja nie była z nim.Tylko czy na tym polega życie ,rodzina ???Wolę być sama niż żyć w takim zakłamaniu i dawać za przeproszeniem d...py mężowi z poczucia obowiązku i wdzięczności ,że nie odszedł.Mam swoją godność.Może zrobi jej kolejne dziecko żeby mieć zabezpieczenie na następne kilka lat (żalosne)Nie wierzę ,że on się zmieni i nagle zaczął ją kochać jeśli nie kochał jej przez te wszystkie lata.(Bo jeśli zdradza ją od początku małżeństwa i to z kobietami z ich wspólnej pracy )to raczej nie kochał jej nigdy.A ona patrzy tym kobietom w oczy i udaje ,że to nic takiego po prostu tak wyszło bo nie jest zbyt dobra w łóżku i nie zaspokaja go tak jak on by chciał.Tyle co ona mi powiedziała o ich związku(była wtedy wściekła na niego i wyrzucała z siebie wszystkie żale) to ja zastanawiałam się jak można tak żyć.Ale widocznie jej to pasuje .Mówiła ,że mi zazdrości takiego męża jak mój,że nigdy nie czuła się kochana,nie pomaga jej nie kocha jej ani dzieci .A jest znim i tak..Jaki w tym sens???Nie wiem,dlatego nie dam sobie wmówić ,że to ja rozbiłam ich małżeństwo i nie chcę mieć z nią nic do czynienia.Ty Słonko też o tamtej postaraj się nie myśleć w kategoriach ofiary i skrzywdzonej,bo prawda jest taka ,że takie małżeństwa to fikcja i tyle i sami je zniszczyli

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

Widzisz,jeszcze chwile temu mialam ogromne poczucie winy i wielka chec by kiedys spotkac sie z jego zoną,porozmawiac itd.Ochlonęłam jednak,chyba to naszło mnie bo wczoraj ją widzialam.Przepracowalam dzien,przezylam jakies tam swoje codzienne smutki i problemy,i tak sobie myslalam"nie wiem czy jestem przeczulona czy naprawde tak rzadko od ludzi spotyka mnie cos dobrego".Czasem kolezanka czy kolega z pracy zafundują ci taki cios,ze resztki wiary uciekają.Dlaczego ciągle mam byc ofiarą?wszytskich za wszystko przepraszać,rozumiec,wspierac.Masz rację,te żony są swiadome swoich decyzji i widocznie na swoj sposob i dla swoich powodow szczesliwe.Zresztą uwazam,ze teraz oboje mowią o mnie jak o kims najgorszym i w ten sposob miedzy innymi ratuja swoje malzenstwo.Nie powinnam ani chciec ani interesowac się tym kto,co i jak."Mój"tez wiele razy ją zdradzal i wybaczała,wiec niech sobie zyja jak chcą.W glebi duszy uwazam,ze jej nie kocha,a dlaczego tak powiedział latwo sie domyslić.Raz to zeby zalagodzic sytuacje w domu,a dwa,ze ze mną i tak nie zamierzał byc,wiec ja w swojej wyrozumialosci uznam,ze ją bardzo kocha skoro z nią jest i dam spokoj,bo inaczej jakby mnie zgubil.Chore...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...