Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z obsesyjną miłością?


Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieję ,że jest ze mną lepiej..Zapisałam się na wizytę do psychiatry aby skonsultował czy optrzebny mi psycholog i teraia...Miałam okres totalnego załamania i wtedy zadzwoniłam do poradni.Wizytę mam 10 kwietnia..Ale nie wiem czy pójdę.15 marca on miał urodziny i tradycyjnie pękłam i napisałam do niego na fejsie i sms-a.Oczywiście bez odzewu...przepłakałam całą noc i chyba dotarło do mnie ,że jestem głupia..Zablokowałam jego i całą jego rodzinę na fejsie i staram się nie mysleć .Na razie jakoś idzie Wytrwałam ponad tydzień ...Mam nadzieję że tym razem mi się uda Pozdrawiam Was Laseczki cieplutko...

Odnośnik do komentarza

Wiem ,że dla kogoś kto tego nie rozumie to co napisałam wcześniej nie jest jakimś wyczynem Ale dla mnie to wiele...Może to niewłaściwe ale staram się wciąz pamiętać tylko to złe a nie dobre..Nie chcę mieć już z Nim nic wspólnego.Muszę myśleć o sobie On ma swoje życie i sam o nim zdecyduje Ja nie mam na to żadnego wpływu....Przestałam obsesyjnie martwić się o Niego i o to czy jest szczęśliwy.Nawet jak nie jest to jego wybór...MAM TO GDZIEŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!Po raz pierwszy mam nadzieję ,że chyba potrafię żyć bez Niego i myślenia o Nim.Wiem że trzeba jeszcze czasu ale przynajmniej potrafię choć na kilka godzin oderwać swoje myśli i mam nadzieję ,że w końcu przestanę o nim myśleć..Po raz pierwszy minął pełny tydzień w którym ani razu przez Niego nie płakałam i nie myślałam o tym żeby wrócił..Chcę zamknąć ten rozdział raz na zawsze...Boże,żeby w końcu moje życie nabrało sensu...Chcę żyć ,nie chcę już nigdy być z nikim .Nie pozwolę się już zranić i nie zaufam już żadnemu dupkowi...Tego jestem pewna...Brzydzę się facetami są wyrachowani i zależy im tylko na jednym..Nikt mnie już nigdy nie dotknie On był ostatnim i rzygać mi się chce jak myślę ,że robił to tylko żeby się zaspokoić...NIENAWIDZĘ GO!!!!!!!!!!!!!!!!!!NIENAWIDZĘ FACETÓW!!!!!!!!!!!!!!!NIECH ICH PIEKŁO POCHŁONIE....

Odnośnik do komentarza

Hej:)
Ja nie uważam, żeby to, co zrobiłaś w dniu jego urodzin, świadczyło o Twojej głupocie. W końcu tylko napisałaś do niego, a poza tym wiadomo, że nie jest łatwo tak od razu odciąć się od człowieka, którego bardzo się kochało. Ale bardzo dobrze, że to w końcu zrobiłaś, że zablokowałaś ich na facebooku. Cieszę się, że udało Ci się znaleźć w sobie siłę na to, żeby to zrobić, i jeszcze do tego zapisac się do psychiatry. Uważam, że powinnaś tam pójść, w końcu spróbować nie zaszkodzi, a może pomóc.
Co do tej nienawiści, to wcale Ci sie nie dziwię. W końcu takie cierpienie, którego Ty doświadczyłaś, i związane z nim negatywne emocje, trzeba jakoś odreagować, bo inaczej człowiek by chyba pękł w końcu. Myślę, ze prędzej czy później to Twoje nastawienie minie, i odzyskasz wewnętrzny spokój.

Odnośnik do komentarza

Koszmarne 21 miesięcy to musiało przerodzić się w zło ,które wypełnia teraz całą moją duszę...Ile można walczyć,upokarzać się i wierzyć ,że ktoś taki jak On to rozumie...Dziś dla mnie umarł i moja miłość została pogrzebana razem z Nim...Nie chcę już zastanawiać się czy mogło być inaczej...Nie chcę już czuć nic...........Moje serce zmieniłam w bezduszny ,zimny kamień i niech tak zostanie..Na zawsze!!!!!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Koszmarne 21 miesięcy to musiało przerodzić się w zło ,które wypełnia teraz całą moją duszę...

Masz rację... Ludzie tak często są obojętni, tak często lekceważą zło. Wzruszają ramionami, albo powtarzają, przebacz, przebacz, przebacz nawet bez przeprosin! Albo: zapomnij. Nie wypominaj. To przecież nieładnie. Tak nie wypada. Bądź miły, wyrozumiały.
Łatwo to powiedzieć komuś, kogo nigdy nie spotkała w zyciu jakaś większa krzywda. Ale to jest jak przykrywanie słonia kołderką-prędzej czy później coś spod niej wyjdzie. Nie da się na dłuższą metę udawać, że wszystko jest ok. Zło, które nie zostało naprawione, za które nie ma żalu(ani przeprosin, wyjaśnień jego sie tyczących), dalej działa, i niszczy tych, których spotkało. Niestety, nic w przyrodzie nie ginie. Dlatego tak mocno odczuwasz teraz jego skutki. Ale to nie znaczy, że to się nie skończy. Ja wierzę w to, że kiedys uwolnisz się spod jego wpływu, i w Twoim sercu znów znajdzie się miejsce na miłość.

Odnośnik do komentarza

Witaj Joasiu. Ciesze sie i powiem ze jestem z Ciebie dumna. :D Inaczej myslisz, czuje ze dociera do Ciebie ze nie jest wart Twojej miłosci. A co do lekarza to idz sama dla siebie, nic nie zaszkodzi. pozdrawiam Cie serdecznie. oddzywaj sie do nas :D

Odnośnik do komentarza

witaj Joasiu, przeszłam przez podobne piekło , moja miłość też odeszła, a ja obsesyjnie wciąż żyję przeszłością .Niestety poświęciłam wszystko męża , rodzinę i siebie.Zostałam sama i nikt się nade mną nie lituje.Wpadłam w głęboką depresję .Jest bardzo ciężko.A co on mi powiedział na koniec -umiesz liczyć licz na siebie.Dlaczego my kobiety kochamy drani i bawidamków?

Odnośnik do komentarza

Hej Kitty..Właśnie dlaczego tak jest?...Ja również prawie poświęciłam wszystko dla chorej ,obsesyjnej wręcz miłości...Jeśli chcesz zrozumieć co czułam i jak to wszystko mnie zniszczyło to poszukaj postu ,,Zmarnowanej" obsesja na punkcie kochanki męża tam opisałam swoją historię...żal mi samej siebie za to że ja kobieta mądra ,dojrzała i pozwoliłam tak się zeszmacić i poniżyć.Nie wiesz do czego byłam zdolna ,żeby był.Po prostu tylko był....Błagałam go o jedną wiadomośc .o jeden pocałunek ...Boże jak mi wstyd...Jak mogłam upaść tak nisko dla kogoś kto mnie tylko wykorzystał..Nie wiem jak będzie wyglądało moje życie na razie mam dom ..Ale w końcu mój mąż powie dość i karze mi się wyprowadzić...Nie łączy nas nic prócz konta i dzieci przynajmniej z mojej strony..On kocha mnie nadal ale ja nie czuję nic...Umarło we mnie wszystko...Dziś chcę tylko wykreślić wszystko z pamięci i przestać tęsknić za czymś co było tylko moim wyobrażeniem szczęścia...Na razie jakoś trwam i to jest ważne..Każdy dzień bez myślenia o Nim w kontekście tego ,że nadal może wróci ,przeprosi itd. jest dniem ,który przybliża mnie do wyjścia z prawie dwuletniej depresji...Wolę Go znienawidzić niż kochać i sie poniżać Nie jest tego wart...Daj znać co U Ciebie Jak sobie radzisz .....To ważne by mozna było się wygadać komuś .kto Cię rozumie ,bożyje w takim samym koszmarze..PPozdrawiam

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Minęły 3tygodnie bez łez i czekania ...Jest ok..Jeszcze tylko wizyta u specjalisty...Boję się tam iść .Ale muszę to zrobić by kiedyś umieć sobie poradzić gdy to co mnie zabijało wróci ze zdwojoną siłą....Oby nigdy nie wróciło:)

No to duży postęp!:) Naprawdę, świetnie sobie radzisz z tym, co Cię w przeszłości spotkało. Oby tak dalej.

Odnośnik do komentarza

-Franca,Dzięki,że gdzieś tam jesteś....Zastanawiam się wciąż czy iść na wizytę.Jak byłam w totalnej rozsypce to czułam ,że muszę tam iść po idę na dno,ale dziś sama nie wiem co tak na prawdę czuję i co mam powiedzieć lekarzowi...Wydaje mi się ,że mam to za sobą Ale może to tylko oszukiwanie samej siebie.Wbijam sobie do głowy ,że go nienawidzę.Nie pozbyłam się myślenia o Nim tylko zmieniłam tok myśli.Co mam zrobić.Wizyta za kilka dni a ja mam wrażenie ,że ten lekarz pomyśli ,że marnuję tylko jego czas....Przecież już nie płaczę,nie czekam i nie myślę o śmierci jako wybawieniu?Myślisz,że mam to już za sobą?

Odnośnik do komentarza

joanna1972
Nie pozbyłam się myślenia o Nim tylko zmieniłam tok myśli.

W tym rzecz, wcale nie pozbyłaś się problemów. Dlatego warto byłoby chociaż spróbować z tym lekarzem. Zwłaszcza, że chociażby z obserwacji tego forum widać, że terapia z czasem zaczyna pomagać ofiarom przemocy.
Co powiedzieć lekarzowi? No cóż... Musisz się chyba nastawić na to, że ta rozmowa będzie bardzo osobista, bo takie mają podłoże Twoje problemy. Chyba będziesz musiała mu powiedzieć dokładnie, co się wydarzyło, ile czasu trwało... I chyba nawet sięgnąć do dalekiej przeszłości, w której Twoja znajomość z tym człowiekiem się zaczęła, a i w której miałaś problemy z relacją z matką. Strata ojca i pochopne zamążpójście po tym też może mieć znaczenie.
To, że już nie płaczesz nie oznacza, że nie ma problemu, ani tym bardziej tego, że marnujesz lekarzowi czas. Od tego jest, żeby pomóc.

Odnośnik do komentarza

Pewnie masz racje...Ale tak na prawdę to boję się ,że znów będę musiała to wszystko odgrzebać,wrócą wspomnienia,cały ból,żal i poczucie strasznej samotności,odrzucenia itd...A potem okaże się ,że lekarz nie będzie umiał mi pomóc i znów będzie jak dawniej...Kurcze łatwiej jest mi pisać o tym co czuję,niż usiąśc na przeciw obcego faceta i próbować wytłumaczyć mu co i dlaczego czuję...Sama nie wiem co myślę...Przeraża mnie to!!!

Odnośnik do komentarza

joanna1972
boję się ,że znów będę musiała to wszystko odgrzebać,wrócą wspomnienia,cały ból,żal i poczucie strasznej samotności,odrzucenia itd...

Ale tak to właśnie chyba musi być w terapii. Tzn., najpierw odgrzebujesz te rzeczy, które negatywnie wpływają na Twoją psychikę, i jakby przepracowujesz to wszystko, pomału robisz z tym porządek... Sam moment odgrzebywania na pewno nie jest przyjemny, ale jest niezbędny do tego, żeby człowiek wrócił do równowagi psychicznej. Z tego, co tu widziałam(a widziałam już mnóstwo różnych wątków), wszędzie, gdzie pojawiał się temat terapii, tak to było opisywane. Z resztą mi się wydaje to całkiem sensowne, bo nigdy nie wierzyłam w to, że można sobie poradzić z jakimś problemem, zamiatając go pod dywan.

joanna1972
potem okaże się ,że lekarz nie będzie umiał mi pomóc i znów będzie jak dawniej...

Pewności nigdy nie ma, ale, skoro czasem ludziom terapia pomaga(nawet tym dotkniętym przemocą), to może jednak warto spróbować? Jak się nie uda, to trudno, ale przynajmniej nie będziesz sobie później pluła w brodę, że nie starałaś się sobie pomóc.

joanna1972
Kurcze łatwiej jest mi pisać o tym co czuję,niż usiąśc na przeciw obcego faceta i próbować wytłumaczyć mu co i dlaczego czuję...Sama nie wiem co myślę...Przeraża mnie to!!!

No tak, to jest ten minus, że musisz przełamać się i opowiedzieć o wszystkim przed obcym człowiekiem. Ale ten lekarz na pewno wiele różnych historii już słyszał, i to dla niego raczej nie będzie jakaś sensacja, tylko kolejny problem do rozwiązania.

Odnośnik do komentarza

Pewnie masz rację ,że dla lekarza to norma.Ale boję się,że weźmie mnie za rozżaloną,głupią i samą sobie winną 40-kę ,której się w głowie przewróciło i szuka rozgrzeszenia.Z tego co wiem to lekarz raczej tylko słucha i ocenia ...Czy ktoś kto nie był w takiej sytuacji może mnie rozumieć...Na co ja liczę,co da mi prochy na zapomnienie?Czym bliżej wizyty tym więcej wątpliwości...

Odnośnik do komentarza

joanna1972
boję się,że weźmie mnie za rozżaloną,głupią i samą sobie winną 40-kę ,której się w głowie przewróciło i szuka rozgrzeszenia.

No nie, tak na pewno nie pomyśli... Przynajmniej nie powinien.

joanna1972
Czy ktoś kto nie był w takiej sytuacji może mnie rozumieć...

Myślę, że do pewnego stopnia można zrozumieć pewne rzeczy mimo, że samemu ich się nie przeżyło. I nawet dzięki temu komuś pomóc. Pomyśl, gdyby tak nie było, to co musiałby przeżyć terapeuta, żeby być w stanie pomóc tym, którzy do niego przychodzą?Musiałby chyba być alkoholikiem, wielokrotnym rozwodnikiem z różnych powodów, a do tego paść parę razy ofiarą przemocy. To chyba mało prawdopodobne, żeby każdy taki lekarz miał to wszystko za sobą, no nie?

joanna1972
Na co ja liczę,co da mi prochy na zapomnienie?

To jego zadanie, decydowanie, co będzie dla Ciebie najlepsze w Twojej sytuacji. Ty nie powinnaś zbytnio się nad tym głowić.

Odnośnik do komentarza

Dziś byłam u psychiatry.Nie wiem co czuję.On nastawiony był tylko na słuchanie .Myślę,że to dobrze,że nie pytał tylko pozwolił mi na to bym sama mówiła.Dał mi jakieśleki na depresję i umówiliśmy się za miesiąc.Powiedział,że za ok.dwa tygodnie powinnam poczuć poprawę ....chodzi tylko abym przestała ciągle o nim mysleć...Mam nadzieję,że mi pomoże...

Odnośnik do komentarza

No na efekty to muszę jeszcze poczekać...Myslę tylko.że wreszcie czuję ,że uda mi się wygrać walkę z samą sobą.Nie wiem co będzie za kilka miesięcy czy rok .Nie wiem jak potoczy się moje życie ale wierzę ,że uwolnię się od chorej miłości i obsesji w jaką się wpędziłam.Podobno po tych lekach przestanę o tym mysleć może nie całkiem ale tak intensywnie,narazie jest bez zmian ale lekarz mówił ,że to musi trochę potrwać więc jestem dobrej myśli.Pozdrawiam Cię Słonko cieplutko...Odezwij się czasem:)

Odnośnik do komentarza

Joanno,nawet nie wyobrażasz sobie jak ja Ciebie doskonale rozumiem.Mam na swoim koncie identyczną historię,toczek w toczek.Też rozmawiałam wielokrotnie z jego żoną,z nim...z tą różnicą,że mi przysięgał na kolanach,że kocha,że pragnie iść ze mną przez życie itd.mówił o tym,że mnie kocha nawet przy niej,ale już w jej obecności pewnego dnia powiedział,że nie wie z którą chce być,że potrzebuje czasu do namysłu.Następnego dnia nawciskał mi kłamstw,że on wie z kim chce być,tylko potrzebuje czasu by się przygotować psychicznie do wiadomości jaką ma dla niej.I jak się to skończyło? nie chciał widzieć mojego gniewu,bo tak naprawdę nie zamierzał od niej odchodzić,to mnie okłamywał.doszczętnie.po tej rozmowie zniknął,zerwał CAŁKOWICIE ze mną kontakt,jakbym nigdy nie pojawiła się w jego życiu.Oni odbudowują swoje małżeństwo,cieszą się sobą i co tylko można sobie wyobrazić,a ja pozostanę dla nich tylko kimś,kto ich poróżnił i nasiał zamętu w ich wielkiej miłości,bo ona oczywiście mu wybaczyła,choć wielokrotnie mówił jej,że nic go ze mną nie łączy,potem że okłamywał ją i nadal mnie kocha itp.itd.Bawił się i nią i mną.Z tą różnicą,że od niej nie zamierzał odchodzić,dbał o ich codzienność,a mnie zwodził bo miał wszelkie korzyści moim tytułem...Jestem kaleką uczuciową,bo slyszałam codziennie"kocham"a tak nie było.Jak mam dalej żyć? Tacy mężczyźni to po prostu zimne dranie i bawidamki,to łajdacy.I już nie tęsknie,bo nie ma za kim.Tej miłości nie było nigdy,ona była chora i urojona,istniała tylko w mojej głowie,on miał to w d...Nawet się przez 5 min.nie zainteresował jak się czuję,bo dobrze wie jak...Nie myśl o Twoim,stoisz na tym samym na czym ja stałam.Marnujesz życie,swój czas,siebie.Wiem,co mówię.Ja mam tylko pretensję do siebie,że pozwoliłam się zniszczyć i że już nikt nigdy nie trafi w moje serce,bo go nie już nie mam... ;( frazesy o budowaniu szczęścia na cudzym nieszczęściu to niestety nie frazesy.I człowiek uczciwy nie postępuje jak Twój czy mój kochanek,a występuje ze związku,w którym rzekomo nie kocha żony.Popatrz,Ty nie kochasz i byłabyś gotowa odejść od męża,jeśli facet tego nie robi ani myśli i czuje tego co Ty.

Odnośnik do komentarza

-Niememnie-Dziękuję bardzo za Twój komentarz,to pokazuje mi ,że nie jestem jedyną chorą i naiwną wariatką ,która wierzyła w miłość jak z bajki...Nie wiem jak wyglądał Twój związek i dlaczego się na to zdecydowałaś..Ja jak pisałam nigdy nie przestałam Go kochać ale nigdy nie weszłabym pomiędzy Nich ,gdyby nie jego prośby,żale i przekonywanie mnie ,że tylko ze mną może być szczęśliwy bo to miłość dana od Boga skoro prztrwała tyle lat.Wiesz co czułam ,gdy po tym jak dowiedziała się jego żona powiedział mi ,że nic nas nie łączyło ,że byłam tylko koleżanką.Jej powiedział ,że nigdy nie powiedział mi słowa kocham,że potrzebował tylko rozmowy a ja chciałam czegos więcej.Szkoda ,że mi tego nie mówił....Mimo to wciąz mu wybaczałam i wierzyłam ,że wróci...Potem po rozmowie z Nią był koszmar.Obiecała ,że on się o tym nie dowie a nie minęło pół godziny i dostałam od niego telefon w którym wyzwał mnie od najgorszych nie dając mi dojść do słowa...Nie miałam nawet sił by sie bronić..Świat się zawalił zupełnie.Nie wiem jak teraz żyją nie mam z nimi kontaktu Zablokowałam ich konta na fejsie,żeby obsesyjnie nie sprawdzać co u nich .Ostatnio odblokowałam i okazało się ,że On usunął swoje konto...Nie ma już potrzeby go miec ,bo nie piszę i nie ma się czym karmić ,bo tak było.Ja pisałam ,błagałam a on czytał i milczał.W ten sposób dowiedziała się jego żona bo wziął jej telefon aby zobaczyc czy napisałam i nie wylogował się.A potem i tak wina była moja bo to ja pisałam .Nie jego ,że czytał to na jej komórce.Napisał mi,,moja stara się dowiedziała i teraz mam przejebane"-a za godzinę wyznawał jej miłośc już nie była Starą haha.ona mu wierzy Musze kończyć pa

Odnośnik do komentarza

".Nie wiem jak wyglądał Twój związek i dlaczego się na to zdecydowałaś..Ja jak pisałam nigdy nie przestałam Go kochać ale nigdy nie weszłabym pomiędzy Nich ,gdyby nie jego prośby,żale i przekonywanie mnie ,że tylko ze mną może być szczęśliwy bo to miłość dana od Boga skoro prztrwała tyle lat.Wiesz co czułam ,gdy po tym jak dowiedziała się jego żona powiedział mi ,że nic nas nie łączyło ,że byłam tylko koleżanką"

wyglądało to identycznie z tą różnicą,że słowa o tym,że nic dla niego nie znaczę były po tym jak ona dowiedziala się o nas drugi raz.najpierw przyznal się jej,ze mnie kocha i nie wie co robic,dala mu szanse,niby zaczeli wszystko od nowa,potem wrocil do mnie i mamil,ze tym razem zrobi wszystko bysmy byli razem.wierzylam,bo ciezko bylo nie wierzyc.szkoda mi palcow bo moglabym klikac w nieskonczonosc co mowil,jakich slow uzywal,co obiecywal,przysiegal,robil bym tylko go nie zostawila.kiedy znow sie o nas dowiedziala-wyparl sie mnie,ale o tym dowiedzialam sie juz od niej.to ja wyszlam na wariatke obsesyjnie w nim zakochaną.teraz sa razem,bardzo szczesliwi...;) a czego o niej nie mowil-ze nie jest jego przyjaciolka,ze sa zupelnie roznymi ludzmi,nie ma miedzy nimi wiezi,porozumienia,ze to tylko przyzwyczajenie,rozpad ich malzenstwa to kwestia najblizszych tygodni,bla,bla,bla...blagania na kolanach,lzy w oczach,przerazenie ze mogę odejsc.nie wiem do czego bylam mu potrzebna? do seksu-bo zona sie znudzila?nie wiem,z nia tez spal,pieniadze?mieli wspolne.jednak...przyjaciolka od serca-ostatecznie ona sie nia okazala:) wypral mni ez wszelkiej wiary w drugiego czlowieka.moje slowa i tak nie oddadza tej historii i podobnych do mojej.to trzeba przezyc.z mojej strony to byla taka totalna milosc,calkowite oddanie serca,nawet chcialam mu pomoc ratowac ich zwiazek jesli sa jakies nadzieje.niby nie bylo zadnej a popatrz jak sie skonczylo.zostali ze soba na dobre i na zle:) ja jestem dzisiaj tą najgorszą.

Odnośnik do komentarza

Witaj-niemamnie-Zastanawiam się co Ci poradzić.Odnalazłam na forum Twój wątek i mam wrażenie ,że powoli sięgasz dna tak jak ja jeszcze miesiąc temu.Z tą jednak różnicą ,że ja mam dzieci ,które są całym moim światem i to dla nich muszę żyć.Nie wiem na jakim etapie jesteś jeśli chodzi o uczucie do tego faceta,i choć piszesz tam o swojej samotności tak na prawdę pewnie brakuje Ci tylko Jego prawda?...Wiem jedno,ze swojego doświadczenia jedną z lepszych rzeczy jaką zrobiłam było napisanie tegona tym właśnie forum.Swoją historię dokładnie opisałam w wątku innej kobiety,która miała obsesje na punkcie kochanki męża.Wtedy byłam przekonana ,że chodzi jej o mnie.Choć zostałam tan niemal zlinczowana jako kochanka to znalazły się osoby takie jak Fracnca czy Tamitu,które mnie wspierały i rozumiały.Przez półtora roku dusiłam swój ból i jak miałam totalnego doła pisałam do Niego upokarzająć i poniżając się.Chciałam żeby wiedział co czuję ale dziś wiem ,że to było głupie.Dziś zaczynam żyć poszlam do psychiatry dostałam leki i jakoś idzie.Wiem ,że do takiej decyzji trzeba dojśc samemu ale warto było.Chcę Ci powiedzieć ,że na razie jeśli jest Ci to potrzebne pisz o tym co czujesz tutaj Twoje myśli ,odczucia itd.Zawsze znajdzie się ktoś kto to przeczyta i doradzi.Może czasem zdołuje ale przynajmniej nie będziesz z tym sama.To pomaga.Wiem to z własnego doświadczenia,.Napisz mi coś więcej o tym co czujesz .Podziel się tym a zobaczysz ,że bedzie łatwiej przez to przejść.Ja też byłam ze wszystkim na ,,nie".Nie rozmawiałam z nikim poza dziećmi,liczył się tylko mój ból.Wiem ,że jeszcze wiele trudnych dni i decyzji przede mną ale nie myslę przynajmniej o śmierci jako jedynym rozwiązaniu.Pozdrawiam Cię i trzymaj się pa

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...