Skocz do zawartości
Forum

Moja 18-letnia córka ma romans z 34-latkiem


Gość joannaa77

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Mahometka_A

Być może źle ją wychowała. Być może wychowywała ją jak należy, ale ona uznała, że chce żyć po swojemu. Ma do tego prawo.

Teraz już za późno na wychowywanie córki - jest dorosła. Jej życie płciowe to jej prywatna sprawa. Powinna matka to uszanować.

To, co może matka ewentualnie zrobić, to bardzo delikatnie zwrócić jej uwagę, że niepokoi ją jej postępowanie, choć rozumie, że to jej sprawa. W zależności od tego, jakie wartości ona uznaje, może także porozmawiać o wierze, o przyszłej rodzinie, o intymności w związku i więzi emocjonalnej, o zagrożeniach chorobami wenerycznymi, HIV i AIDS. Bez krzyków, płaczów i gróźb, pamiętając, że to do córki należy decyzja.

Nie można też wykluczyć, że matka jest zaborczą matką, która ingeruje we wszystkie sprawy swojej już dorosłej córki, odbierając jej prawo do własnego życia.

A Tobie yonka daję naj, bo jesteś chyba najmądrzejszą osobą na tym forum :-)

Odnośnik do komentarza

~Yonka

Oczywiście nie znam prawdy, ale córka i jej rodzice także jej nie znają - ryzykują.

No właśnie tak jest.Ja wiem ze to oczywiscie trudne do realizacji ale w związku z tym może powinni wszyscy zainteresowani spotkać się i porozmawiać jak dorośli ludzie?

Odnośnik do komentarza

Sinnn
~Yonka

Oczywiście nie znam prawdy, ale córka i jej rodzice także jej nie znają - ryzykują.

No właśnie tak jest.Ja wiem ze to oczywiscie trudne do realizacji ale w związku z tym może powinni wszyscy zainteresowani spotkać się i porozmawiać jak dorośli ludzie?


On już był i rozmawiał z rodzicami (czy córka była przy tej rozmowie, nie wiadomo), zapewniał o szczerych uczuciach i intencjach, spełnił obietnicę o odejściu od żony, zapewnił, że będzie na młodą czekał itd. sam miód, młoda zapewne też nadaje w ten sam deseń :)
Tego rozpędzonego pociągu, na ten moment, nie da się już zatrzymać.
Myślę, że dużą rolę w tej historii odgrywa seksualność; on doświadczony, ona bardzo młoda, atrakcyjna, ale też naiwna.
Szara rzeczywistość i codzienne życie zrewidują tę miłość...no właśnie, wszyscy zainteresowani nie wzięli pod uwagę faktu, że zakochanie, a miłość, to dwie różne sprawy.

Odnośnik do komentarza

~Yonka

On już był i rozmawiał z rodzicami (czy córka była przy tej rozmowie, nie wiadomo), zapewniał o szczerych uczuciach i intencjach, spełnił obietnicę o odejściu od żony, zapewnił, że będzie na młodą czekał itd. sam miód, młoda zapewne też nadaje w ten sam deseń :)
Tego rozpędzonego pociągu, na ten moment, nie da się już zatrzymać.

Miałam na myśli inną rozmowę:)
Po prostu ciekawe jak przebiegałaby wymiana zdań gdyby spotkały się wszystkie strony czyli on, ona, rodzice i - żona. Wiem że przy poziomie emocji i zrozumiałej wrogości żony to dość mało realne, chociaż paradoksalnie dopiero taka spokojna rozmowa pozwoliłaby jej samej pokazać zainteresowanym tą drugą stronę medalu o której wciąż tylko gdybamy.

Ja jako Joanna to chyba sama poszłabym do tej żony i porozmawiała, chyba są nawet w podobnym wieku.
Przeważnie żony w takich sytuacjach zachowują się histerycznie, obrzucenie wyzwiskami to jedyne co im przychodzi do głowy, na co kochanka i jej rodzice chowają głowę w piasek albo próbują się bronic, a sprawca zamieszania czyli ON jest jakby chroniony bo nikt nie ma szans na tej wojnie na poznanie jego oraz prawdy z tej drugiej strony. A może to byłby najlepszy możliwy kubeł otrzeźwienia? Albo i odwrotnie, ale coś więcej by się wiedziało na pewno.

Yonka, cały czas w odpowiedzi na zarzuty innych o doradzanie przez Ciebie nazwijmy to zbyt radykalnych metod podkreślasz że owszem proponowałaś to i tamto ale jak to brutalnie nazywasz "nie wyrzucałabyś dziecka z domu".
Ale ja też nie!:-)
Po prostu myślę że najlepszym sprawdzianem jest codzienne życie. Jako kochankowie to można bujać się i 10 lat, aż to czteroletnie dziecko spokojnie dorośnie,
a tu chodzi raczej o weryfikację niż ułatwienie.

A zresztą Ty tez to napisałaś

~Yonka

Póki się uczysz masz dach nad głową i wyżywienie, nie wrócisz na noc do domu, będziesz musiała się wyprowadzić.
Jeśli dorosłemu nie pasują takie warunki, bierze sprawy w swoje ręce i usamodzielnia się.

I wcale nie musi być to na ostro, wręcz przeciwnie. Powiedziałabym że nie popieram takiej sytuacji, kocham cie ale nie będę tego tolerować pod moim dachem ani ci tego ułatwiać, jak to prawdziwa miłość to dacie sobie radę.Bo takie mieszkanie u mamy i wyskakiwanie na randki z żonatym dzieciatym to jakby hipokryzja,
no i jakby nie patrzeć obciach dla rodziców którzy muszą udawać głupich .
Tylko poszłabym z nią do ginekologa żeby umiała się zabezpieczyć.
Nie wiem czy to realne, ale myślę ze jednak mniej by to namieszało w życiu i wzajemnych relacjach niż ten "burdel w pracy i domu"jaki proponowałaś, chociaż ja nigdy tak ostro tego co do Ciebie nie nazwałam:)

Odnośnik do komentarza

Sinnn, ja także uważam, że w tych okolicznościach wspólna rozmowa wszystkich "zainteresowanych" stron, z żoną w komplecie jest niemożliwa, przede wszystkim ze względu na emocje jakie targają żoną i trudną sytuację w jakiej się znalazła.
Przypomnę, co proponowałam w pierwszych postach, zanim sytuacja rozwinęła się:
"Osobiście, jako matka, zrobiłabym temu typowi taki bajzel w życiu i w pracy, żeby pożałował, że w ogóle na nią spojrzał."
...ale z pewnością nie zrobiłabym awantury demolując biuro tylko (jak napisałam później):
" zgłosiłabym że instruktor przekroczył stosunek służbowy i wdał się w romans z młodą kursantką. Zawiadomiłabym też żonę w nadziei, że zgasi zapał męża i przywoła go do porządku."
Tyle, że później okazało się, że to ten pan jest właścicielem szkoły nauki jazdy, więc pudło. Żona, wyręczyła matkę kochanki kompromitując go (i siebie przy okazji) na otwartym forum, choć w jej sytuacji było to bardzo nieprzemyślane posunięcie.
Zadałabym sobie trud, żeby znaleźć kontakt do żony (zanim sprawa się rozwinęła)i porozmawiać z nią, ale na początku, gdy romans wyszedł na jaw, tuż po rozmowie z instruktorem.
W tamtym momencie mogłabym przypuszczać, że jest to klasyczny romansik, gdzie dojrzały facet bzyka na boku młodą panienkę, jednocześnie udając dobrego męża i ojca.
Nie liczyłabym też, że po takiej rozmowie z żoną, ona posypie głowę popiołem i powie; tak, byłam złą, roszczeniową żoną i należało mi się.
Liczyłabym raczej na to, że gdy romans się wyda, pan z podkulonym ogonem wróci na łono rodziny.
Mając taką wiedzę w tamtym momencie, taki scenariusz byłby prawdopodobny.
Okazało się jednak, że pan się prawdziwie zakochał i planuje szczęśliwą przyszłość z prawie dwa razy młodszą panienką.
Co do wyrzucania z domu, nigdy nie napisałam, że wyrzuciłabym ją z domu wrzeszcząc; wynocha ty taka i owaka!!!
Absolutnie nie, ale zaprosiłabym razem z mężem obydwoje na rozmowę i powiedziała jasno; nie akceptujemy tego co robicie (i dlaczego), nie możemy zakazać wam kontaktów, ale nie wyrażamy zgody na to, żeby nasza córka funkcjonowała jako oficjalna kochanka i spędzała z panem noce.
A córce powiedziałabym , że jeśli uważa się za dorosłą i chce żyć jak dorosła, to niech wyprowadzi się i zamieszka z ukochanym, albo w prawo, albo w lewo.
Oczywiście przypomnienie, że póki mieszka w naszym domu i jest na naszym utrzymaniu, ma obowiązek liczyć się z naszym zdaniem, nie byłoby nadużyciem.
Spytałabym też kochasia, czy on zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności jaką bierze na swoje barki, za młodą kobietę, która w dużej mierze jest jeszcze dzieckiem.
Czy on w ogóle przeanalizował całą tę sytuację wraz z konsekwencjami, czy może powodowany zauroczeniem, rzucił się na głęboką wodę ciągnąc za sobą niedoświadczoną i nawiną córkę???
Pewnie, że strach ściskałbym mi tyłek, co z maturą i jej przyszłością, ale skoro zawsze była odpowiedzialna i dobrze się uczyła, myślę, że nie zaniedbałaby nauki, na rzecz sprzątania i gotowania ukochanemu (chociaż, kto wie?).
dlatego wielokrotnie podkreślałam, żeby dać jej "szansę" i puścić na tę głęboką wodę (nie wyrzucić, wykopać z życia), tylko pozwolić zasmakować "dorosłości".

Odnośnik do komentarza

Tak Yonka, ja wiem co pisałaś.
Chodziło mi tylko o to ze odniosłam - może mylne- wrażenie jakbyś chciała powiedzieć że to ja doradzałam "wyrzucenie dziewczyny z domu", no i chciałam wyjasnic że to nie tak :)
Co do "burdelu w życiu i pracy" faceta- to wiadomo chyba nikt nie rozumie tego dosłownie. Ja jednak posunęłabym się do tego tylko w sytuacji gdybym była pewna i mogłabym udowodnić ze to niepoprawny babiarz i podrywacz młodych laseczek.
W innym przypadku stałabym się pewnie dla córki dożywotnim wrogiem:)

Odnośnik do komentarza

Rozmawiałam wczoraj z męzem z córką o tym wszystkim co się dzieje. Powiedziałam, że nie podoba mi się to, że spotyka się z żonatym facetem. Nie będę się zgadzać na to, żeby chodziła do niego na noce pod pretekstem koleżanki. Kontaktów nie zabronię, ale nie będzie latać do niego kiedy będzie chciała. Jeśli mieszka z nami to musi się liczyć z tym, co mam do powiedzenia i co o tym wszystkim myślę. Zakochała się, ale to nie usprawiedliwia wszystkiego. Powiedziałam jej też, że jak bedzie sama mieszkać to może robić co chce, ale na razie ja tez mam coś do powiedzenia w całej tej sytuacji. Wysłuchała tego wszystkiego i oznajmiła, że jak on tylko znajdzie mieszkanie (nadal mieszka u brata) to się w takim razie wyprowadzi, bo chce być z nim. Urządziła mi histerię, że niczego nie rozumiem, że nie akceptuje tego wszystkiego. Powiedziała, że jak to się rozpadnie przeze mnie to mi nigdy nie wybaczy, bo od początku jestem przeciwna. Od wczoraj się do mnie i męża nie odzywa i traktuje jak powietrze. Własnie tego sie obawiałam, ze jak przeprowadzę tego typu rozmowę to taki będzie skutek

Odnośnik do komentarza

Czyli jest zepsutą jedynaczką trochę i niedojrzałą egoistyczną smarkulą , bo zamiast być zawstydzona ze postępuje na ta chwilę mimo wszystko niemoralnie i rozumieć sytuacje rodziców którzy nie mogą się na to tak jawnie godzić a i tak są wyrozumiali - to jeszcze focha strzela! Tak, to ONA jest obrażona i się nie odzywa :P
Ale tak jest zawsze kiedy strona która ma prawo i rację boi się żeby broń Panie Boże nie urazić tej drugiej strony prawdą.
Wtedy następuje odwrócenie ról i poprzez szantaż emocjonalny próbuje się jeszcze nas wpędzić w poczucie winy.
Nie robisz nic złego Joanno, wręcz przeciwnie.
Córka jeśli zechce to się wyprowadzi do niego, powiedz ze twoje drzwi są dla niej zawsze otwarte tylko bardzo Ci przykro że ona kompletnie nie liczy się z Twoim zdaniem, sytuacja i odczuciami a wymaga zebys ty się jednostronnie liczyła z nią.
I powiedz ze niech Ci nie odstawia histerii bo gdybyś naprawdę chciała to dużo ostrzej byś postąpiła a ona najwyraźniej nie docenia jaką ma mamę.
To TY pokaż ze jesteś obrażona.
No i dlaczego ma się rozpaść coś prze Ciebie przepraszam?że co? ze zamieszkają razem? przecież na tym polega dorosłe życie do którego ona aspiruje a Ty tylko nie udogodnisz im robienia z was idiotów poprzez cichą akceptacje jego zdrady i jej kłamstw. Za kogo ona Ciebie ma naprawdę.

Odnośnik do komentarza

Widzę,że przychyliłaś się do niektórych rad na forum i zobaczysz czy ktoś z Twojej rodziny na tym dobrze wyjdzie,wątpię,
można było przewidzieć taką jej reakcję,rób tak dalej ,a będziesz miała takie kontakty z córką jak rodzice ,piszącej wcześniej dziewczyny.
Masz wspaniałą,mądrą,umiejąca walczyć o swoje, córkę ,dlatego ona sobie w życiu poradzi,nie wyobrażam sobie obrażać się w takiej sytuacji na córkę ,do czego to ma doprowadzić,co to da?
Sama też robisz sobie krzywdę.
Bardziej chyba Ci zależy na tym, co ludzie powiedzą.

/Naprawdę ,nie da się porównać córki Kowalskiej, do córki Nowakowej...,bo każda jest inna,każda się inaczej zachowa i nie należy mierzyć ich swoją miarą,dlatego te nasze wszystkie rady powinnaś traktować tylko poglądowo/

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~Joannaa77
Rozmawiałam wczoraj z męzem z córką o tym wszystkim co się dzieje. Powiedziałam, że nie podoba mi się to, że spotyka się z żonatym facetem. Nie będę się zgadzać na to, żeby chodziła do niego na noce pod pretekstem koleżanki. Kontaktów nie zabronię, ale nie będzie latać do niego kiedy będzie chciała. Jeśli mieszka z nami to musi się liczyć z tym, co mam do powiedzenia i co o tym wszystkim myślę. Zakochała się, ale to nie usprawiedliwia wszystkiego.

Joanno, nie róbcie sobie z mężem wyrzutów. Od początku trzeba było z nią w taki sposób rozmawiać.
Lepiej późno, niż wcale.
Nie popełniliście błędu, ale czas najwyższy wyznaczyć granice, dokładnie tak, jak jej powiedzieliście; miłość, zauroczenie nie usprawiedliwia wszystkiego.
Tak, jak napisała Sinn, reakcja waszej córki świadczy o jej niedojrzałości i co tu dużo mówić, rozpieszczeniu.
Jak widać nie doceniła waszej dotychczasowej postawy; nie pogoniliście gacha, nikt go nie obił (niejeden ojciec w takiej sytuacji dostałby białej gorączki), nie postawiliście jej kategorycznego szlabanu, nie robiliście awantur ale wszystko ma swoje granice.
Pozwalając jej na każdy kaprys, zwłaszcza w takim stanie całkowitego zaćmienia umysłu, wyrządzicie jej krzywdę, choć ona w tym momencie, oczywiście widzi to zupełnie inaczej.
Jaką masz gwarancje, że za jakiś czas, gdyby wszystkie jej optymistyczne plany nie wypaliły, a ona wróciłaby do domu z dzieckiem na ręku, nie miałaby do was żalu, że stanowczo jej nie powstrzymaliście przed popełnieniem błędu.
Nigdy nic nie wiadomo, na dwoje babka wróżyła.
Jeśli córce minie foch, a minie prędzej, czy później, czeka was kolejna rozmowa w której warto jej uświadomić, że nie macie większego wpływu na rozwój wydarzeń i jeżeli cokolwiek się rozpadnie, to z pewnością nie z waszej winy.
Brak waszej akceptacji, niczego nie zmieni.
"Powiedziała, że jak to się rozpadnie przeze mnie to mi nigdy nie wybaczy, bo od początku jestem przeciwna."
To brzmi jak szantaż emocjonalny.
Jeśli się rozpadnie, to raczej z powodu splotu różnych okoliczności, a nie z powodu takiego, czy innego twojego stosunku do całej tej sprawy.
O wybaczeniu też warto porozmawiać, tylko może w innym kontekście, nie stawiając córki i jej szczęścia w centrum wszechświata, ale zwrócić jej uwagę na to, że to właśnie ona może w przyszłości oczekiwać i potrzebować waszego wybaczenia.

Odnośnik do komentarza

Naprawdę ka-wa myślisz że córka jest wspaniała mądra myśląca (pytanie czym:P) i walcząca o swoje? bo ja myślę ze jest delikatnie mówiąc młodziutka głupiutka i niedojrzała.
Masz rację ze rady należy traktować poglądowo, ale jednak wolałabyś żeby to do Twoich poglądów ktoś się przychylił :p
Jesteś też podobno przeciwna złym prognozom, a jednak straszysz autorkę kiedy postępuje nie tak jak sama uważasz i myślisz :)
Oczywiście że matka powinna się obrazić za reakcję córki na swoją i męża uprawnioną wychowawczo i moralnie niezgodę na jej niemoralne i egoistyczne postępowanie.
W tej całej sytuacji wychodzi po prostu jak na papierku lakmusowym rozpieszczenie córki, która jest grzeczna i dobra dopóki wszystko idzie po jej myśli, a jeśli nie to strzela focha i szantażuje otoczenia emocjonalnie. Czy tak robi dojrzały człowiek? Nie, tak postępuje smarkacz i gówniarz, i to bez względu na wiek.

Autorka po prostu zna córkę, jej egoizm i myślenie tylko o sobie nazwała gdzieś tu wcześniej oględnie "uporem", jednak z jakichś powodów zdecydowała się postawić jej pewne warunki. I nie myślę ze "ze strachu przed tym co ludzie powiedzą" tylko z poczucia godności własnej i odpowiedzialności za swoją pociechę.
Co zrobiła takiego złego? kazała jej się bezwzględnie rozstać? narobiła afer? Mogła śmiało to zrobić ale Nie, po prostu się określiła. i miała do tego pełne prawo.
Dlaczego ma to wyjść rodzinie na złe? Bo co, bo córeczka będzie niezadowolona?
A Czego oczekuje córka- pełnej aprobaty, utrzymywania statusu dziecka w połączeniu z ukrywaną rolą kochanki żonatego faceta z małym dzieckiem, czyli de facto przymykania przez rodziców oczu na jej niemoralne życie w cichutkiej nadziei ze to się samo jakoś tam dobrze skończy. Czy rodzice mieliby wtedy szacunek? I czy ona nauczyłaby się ze w życiu należy się liczyć nie tylko z własnym widzimisię a nawet nie tylko z własnymi uczuciami? Nie, dalej żyłaby w słodkim przekonaniu ze świat i cała reszta został stworzony specjalnie dla niej i jej przyjemności :P
Osobiście uważam ze cała ta sytuacja nie miałaby może w ogóle miejsca gdyby jedynaczka nie była traktowana do tej pory trochę jak księżniczka i rozumiała ze jej dobro nie jest najwyższym priorytetem w Galaktyce i Wszechświecie Ever :P

I paradoksalnie Rodzice przy tym konflikcie mają okazję wreszcie określić swoją pozycję i rolę. Wprawdzie ona nie jest już dzieckiem, ale jest na ich utrzymaniu i się uczy. Nawet całkiem dorosłe ale szanujące się osoby mieszkając razem liczą się ze swoim zdaniem nieraz idąc na kompromis bo ważne jest to żeby się nie krzywdzić nawzajem, czy tez nie stawiać tych których kochamy w niezręcznej sytuacji.
Ona może być zakochana, on też. Ale myślę ze dziewczyna oczekuje od rodziców ze zachowają się jak nieodpowiedzialne głupki . Moim zdaniem teraz to jest próba sił z jej strony która trzeba przetrzymać. Córka dobrze zna mamę i wie ze ta już drepcze nogami przejęta jej fochem . Jeśli się nie wyprowadzi to punkt dla rodziców - nie będzie mogła spotykać się z nim bezczelnie jak gdyby nigdy nic. A jeśli się wyprowadzi to po prostu pozna go i Zycie lepiej
Istnieje teraz niebezpieczeństwo ze dziewczyna pozbawiona możliwości swobodnego randkowania pod bokiem rodziców będzie miała pewne trudności ze swoim wybrankiem, i oczywiście jeśli pierwsze życiowe przeszkody nadszarpną to wielkie uczucie winą natychmiast obarczy rodziców. Więc trzeba jej jasno uświadomić że to ona jest odpowiedzialna swoje Zycie i wybory a prawdziwa Miłość wszystko przetrzyma :-)Wg mnie to co robi mama jest w dobrze rozumianym interesie córki i gdyby była dobrą dziewczynką to rozumiałaby postawę swoich zdezorientowanych rodziców.

Twoje podejście w tej sprawie ka-wa jest dla mnie bardzo takie nie gniewaj się ale wkurzająco egoistyczne. Czy Ty naprawdę uważasz ze jedynie ważne jest szczęście danej osoby tylko dlatego ze jest "moja"? bez względu na to że bezmyślnie i bez skrupułów depcze czyjeś życie na dodatek tupiąc nóżką kiedy spotyka się z brakiem aprobaty? Czy w życiu też jesteś kobietą dla której liczy się tylko własna rodzina i nieważne czy postępuje źle, to trzeba ją chronić kosztem innych bo jest własna? a inni to niższy gatunek człowieka więc ich łzy i cierpienie z winy tych "moich" są nieistotne, bo… cudze? Byle ci "moi " mieli z górki, nawet tratując pozostałych, a co tam , ważne że w domu wszyscy zdrowi! Naprawdę Tak uważasz i tym się w życiu kierujesz? mam nadzieje ze Cie po prostu trochę źle zrozumiałam. Nie wiem co na to wpłynęło i dlaczego tak promujesz tę moim zdaniem zbyt spolegliwą postawę , ale zastanów się może tak- co byś odpisała gdyby post zamieściła tu młoda zrozpaczona kobieta z czteroletnim dzieckiem której mąż instruktor nauki jazdy wyprowadził się powodu romansu z 18 letnią kursantką. Czy tez byś jej tak beztrosko i lekko mówiła ze miłość wszystko tłumaczy?

Ja wcale nie uważam ze to uczucie nie ma szans, ale uważam że na tym etapie rodzice nie powinni tego ułatwiać bo patrząc na "dojrzałe" postępowanie córki to może jeszcze być tak że ona sama przyleci z pretensjami ze jej nie powstrzymano prze życiowym błędem.

Odnośnik do komentarza

Sinnn, dzięki, ja także zgadzam się całkowicie z tym co napisałaś, a tutaj posłużę się jeszcze twoim cytatem, bo czytając ostatni post Joanny, to była pierwsza moja myśl, która przyszła mi do głowy:
"Moim zdaniem teraz to jest próba sił z jej strony która trzeba przetrzymać. Córka dobrze zna mamę i wie ze ta już drepcze nogami przejęta jej fochem "
Tak, dokładnie, tego focha trzeba przetrzymać i trwać przy swoim postanowieniu, spokojnie i konsekwentnie.

Odnośnik do komentarza

~Yonka][quote~Joannaa77

"Powiedziała, że jak to się rozpadnie przeze mnie to mi nigdy nie wybaczy, bo od początku jestem przeciwna."
To brzmi jak szantaż emocjonalny.

haha to że ona ma robić jak rodzice jej mówią też jest szantażem emocjonalnym ^^
ahh uwielbiam tą waszą podwójną moralność :)

Odnośnik do komentarza

~lukasso][quote~Yonka
~Joannaa77

"Powiedziała, że jak to się rozpadnie przeze mnie to mi nigdy nie wybaczy, bo od początku jestem przeciwna."
To brzmi jak szantaż emocjonalny.

haha to że ona ma robić jak rodzice jej mówią też jest szantażem emocjonalnym ^^
ahh uwielbiam tą waszą podwójną moralność :)

To niezupełnie tak. Rodzice nie mówią przecież że np
" jeśli z nim nie zerwiesz to nigdy ci tego nie wybaczymy, wyrzekniemy się ciebie i nie przyjdziemy na wasz ślub". Nie. Mówią tylko , że nie będą tolerować wyskakiwania pod byle wymyślonym pretekstem na noc do tego żonatego wciąż mężczyzny który świeżo opuścił żnę i małą córeczkę - i mają do tego prawo. Nie widzę tu szantażu tylko jasne postawienie granic, ani tym bardziej podwójnej moralności a wręcz przeciwnie, pojedynczą i jasną.
Moralnością podwójną byłoby właśnie przymykanie oczu na to co się naprawdę dzieje, a moralnością Kalego cieszenie się z takiego "szczęścia" córki , no bo przecież jak Kali ukraść krowę to ok, ale już jak Kalemu to...no właśnie.

No i w ogóle o co ten cały raban, foch i obrażanie, skoro zakochani mogą zamiszkać szczęśliwie razem? Czyżby z dorosłości pasowały nam tylko wybrane elementy ?:D
a pełne konsekwencje naszych decyzji mają rozłożyć się solidarnie na kilka osób bo my wybieramy tylko te przyjemne i w miarę bezproblemowe.
Zjeść ciastko i mieć ciastko.
Żyć jak dorosła ale na prawach dziecka.Tak, to to pasuje :-)

Odnośnik do komentarza

jasne nie muszą tak mówić, bo córka jest od nich uzależniona finansowo. Wystarczy odciąć dopływ gotówki i córka już musi robić co oni chcą. Tak to jest szantaż.

"Mówią tylko , że nie będą tolerować wyskakiwania pod byle wymyślonym pretekstem na noc do tego żonatego wciąż mężczyzny który świeżo opuścił żnę i małą córeczkę - i mają do tego prawo. Nie widzę tu szantażu tylko jasne postawienie granic,"

no i córka tak samo mówi tylko innymi słowami " to jest mój wybranek i nie macie prawa się w to wtrącać", Tu nie ma szantażu to jest tylko jasne postawienie granic :)

Odnośnik do komentarza

No to w takim razie szantażem można by nazwać cały proces wychowania.Ale to niezupełnie tak, Córka jeśli miałaby trochę więcej oleju w główce oraz szacunku dla rodziców i pokory wobec pewnych norm moralnych które nie wzięły się znikąd - to sama by rozumiała w jakiej sytuacji stawia matkę każąc jej bezwarunkowo akceptować to co wyczynia.
Poza tym no niestety tak to już jest że kiedy metrykalnie dorosły człowiek chce żyć tak całkiem po swojemu- to owszem może ale na własny rachunek. A ten pan jeśli zdecydował się na taki życiowy krok- to wie z kim ma do czynienia i że przez tych kilka lat trzeba będzie dziewczynę utrzymać.

Poza tym trochę manipulujesz bo zacytowałeś inną wypowiedź. Szantażem nie jest zdanie- nie macie się prawa wtrącać- to akurat jest jasne postawienie granic...z którym rodzice jednak nie muszą się zgadzać :).
Szantażem natomiast jest mówienie ze przez nich rozpadnie się zwiazek.
Matka nie mówi ze przez córkę dostanie wylewu ani ze nie wpuści jej do domu z ewentualnym 'bękartem' - to byłby szantaż. Mama stawia granice a córka ma prawo się z nimi nie zgadzać i żyć po swojemu- ale pod innym dachem .

Odnośnik do komentarza

Sinnn

No i w ogóle o co ten cały raban, foch i obrażanie, skoro zakochani mogą zamiszkać szczęśliwie razem? Czyżby z dorosłości pasowały nam tylko wybrane elementy ?:D
a pełne konsekwencje naszych decyzji mają rozłożyć się solidarnie na kilka osób bo my wybieramy tylko te przyjemne i w miarę bezproblemowe.
Zjeść ciastko i mieć ciastko.
Żyć jak dorosła ale na prawach dziecka.Tak, to to pasuje :-)

Bingo!
~lukasso, nikt córeczce nie broni być dorosłą, w końcu dorosły człowiek sam o sobie decyduje, ale też utrzymuje się z własnej pracy.
O jakim szantażu mówisz - chcesz być dorosła, ok żyj po swojemu i za swoje, a nie rób co chcesz, my będziemy na każde twoje skinienie, a jak ci się noga powinie, to wspólnie poniesiemy odpowiedzialność????

Odnośnik do komentarza

oj naprawdę strasznie wszystkie Panie które są matkami są tu sfiksowane na własne zdanie a nie danie dziecku wolnej ręki, ale nie mówię tego naprawdę obraźliwie :)

Prawda jest taka, że gdyby matką powstrzymała się od czegokolwiek tylko zagryzła by zęby jak przystoi na dorosłą osobę aby nie wtrącać się w nie swoje sprawy to po pół roku do córki by dotarło co zrobiła jak tylko pierwszy etap zakochania by minął i wróciła by skruszona do domu rodzinnego z przeprosinami...natomiast teraz ta nienawiść i chęć rzucenia kłód po nogi daje tylko paliwo młodej i obstawiam, że całkiem niedługo wyprowadzi się i ciekawe jak się wtedy mamusie poczują :)

kolejna prawda...przestańcie mówić, że młoda rozbija cudze małżeństwo o.0 ja wiem że każda z was ma lęk głęboko zakorzeniony w główce przed byciem porzuconą przez własnego męża ale spójrzmy prawdzie w oczy...skoro względem męża to małżeństwo dobiegło końca co młoda jest winna ? powiedzmy to jeszcze raz, nie jest winna rozbiciu małżeństwa i uświadomcie to sobie. I za każdym razem jak będziecie się wdawać w krwawą vendettę próbując takim zakochanym rzucać kłody pod nogi uwierzcie...to w niczym nikomu nie pomaga ani w ten sposób swojego małżeństwa nie uratujecie, kto was będzie chciał porzucić i tak to zrobi :) dziekuję za uwagę :)

Odnośnik do komentarza

Przypomniana mi się sytuacja z życia mojej koleżanki która zakochała się jako młoda dziewczyna w facecie żonatym dzieciatym i on nocował w domu jej rodziców a na protesty matki odpowidala- mamo, daj spokój, co ty córki swojej nie znasz?
no i mama pokornie zgadzała się na to licząc ze będzie ok. Kiedy dziewczyna zaszła w ciąże i musiała ją usunąć miała wielkie pretensje do matki- TRZEBA BYŁO MI NIE POZWOLIĆ !

Odnośnik do komentarza

Lukasso:)
Ja wiem ze to tak może wyglądać, "stare" mężatki boja się o swoje tyłki hehe.
Ja akurat nie.Myślę ze Yonce też zupełnie nie o to chodzi.
Jeśli chodzi o mnie to My i tak z mężem żyjemy trochę na odległość - on pracuje12 h a ja teraz nie mieszkam w domu tylko u kuzynki i nawet korzystam z jej komputera.]
Gdyby się zakochał myślę ze byłabym w stanie to zrozumieć. Jestem naprawdę wyrozumiałą osobą.
Ale Ty Posługujesz się stereotypami.Jestem wdzięczna Yonce za dobrą postawę
Bo Tak naprawdę dla dobra tej dziewczyny trzeba postawić sprawę tak jak zrobili to rodzice.
Ja wiem ze gdyby w małzenstwie było wszystko ok to on nie oglądałby się za innymi spódniczkami. I nie życzę im źle. Tylko nie lubię kiedy układa się swoje życie cudzym kosztem. Zamieszkają razem- przecież to marzenie, czyż nie?

Odnośnik do komentarza

oj mnie też troche nie do końca rozumiesz, ale nie dziwię się. Wiem, że piszę zawile :)

ale młoda nie układa ich życia swoim kosztem, z punktu widzenia rodziców nic się nie zmienia... gdybamy tutaj co się może stać a nie o tym co się dzieje(czyli matka się boi panicznie co powiedzą ludzie o niej co jest chore, bo opinia obcych jest ważniejsza niż jej własnego dziecka oraz boi się, że ta zajdzie w ciążę a reaguje na te sytuacje wcale nie jak dorosła) wiecie co się jedynie zmienia ? to że rodzice wiedzą i to jest smutna lekcja dla młodej, że lepiej żeby o niczym nie wiedzieli :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...