kikunia55
Użytkownik-
Postów
72 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Ostatnia wygrana kikunia55 w dniu 1 Września 2020
Użytkownicy przyznają kikunia55 punkty reputacji!
Personal Information
-
Płeć
Kobieta
-
Miasto
wygwizdów
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia kikunia55
1
Reputacja
-
obserwuje zawartość kikunia55
-
Tutaj osoby rozpisaly sie nad podzialem obowiązków, co sprawiedliwe a co nie, co praktyczne a co nie. Ja z uporem maniaka twierdzę, ze i podzial obowiązków sie ustali w praniu, czyli w życiu codziennym a będzie on o tyle mniej bolesny o ile nasz Autor będzie miał umysl bardziej na "tak "niz na "nie". Widzę bardzo niebezpieczny trend myslenia- ja nie jestem entuzjastą aktualnej sytuacji a moja żona jest tak zaslepiona ciązą, ze wogole tego nie zauważa. A stad niedługo juz będzie myslenie, szczególnie jak sie dziecko urodzi- ja tu do niczego potrzebny nie jestem, ona żyje tylko tym krzyczącym maluchem, ja powinienem gdzie indziej, ku komu innemu skierowac swoją uwagę, bo moje potrzeby sie juz tu nie liczą. Owszem, tak jak wiesz jest. Kobieta żyje WASZA ciązą, bo to w niej wszystko sie zmienia i ona sie denerwuje czy na dobre dla niej i dla dziecka. O ile ma pogodny i bezproblemowy charkter to wierzy, ze wszystko rozwija sie w dobrym kierunku i to ją cieszy.I chciałaby tę radosc Tobie sprzedac, dlatego okazuje ją bez skrępowania. Jak kiedys pochylałam sie nad malutkim naszym synkiem i obwieszczalam radosnie, ze chyba juz zeszło jedno jąderko, to mąz odezwał sie z konca pokoju, ze lepiej abym zajęła sie jego jajkami.Rozsmieszylo mnie to. Nie ma powodu, aby w natłoku obowiązków rodzicielskich zabawnie nie przypomniec, ze ja i moje potrzeby tez tu jestesmy. Skoro wziąłes sobie mlodą kobietę za żonę to tyle lat ,ile Tobie zdrowia stanie i równiez stanie... będziesz miał zaklepaną pelną obsługę. Tyle, ze ta obsluga o tyle będzie wspaniała, pelna milosci i zarliwosci o ile Ty będziesz tę kobietę czynił szczęsliwą. A kobieta jest szczęsliwą równiez, jesli Ciebie cieszy dziecko, ktore Wam urodzila. Kiedy cieszysz sie z niej i Waszego wspólnego dziecka. Nie rozumiem. Jak do tej pory umiałes zdobywac duzo mlodszą od siebie kobietę, ze chciala Cie poslubic. Przeciez jesli tylko seks Cie interesował bez zobowiązań, to pewnie na peczki iles młodych kobiet umiałes przeleciec. Skoro związałes sie z nią, to jest pod wieloma względami wyjątkowa. I ona będac w ciązy tez uwaza, ze trafila na wyjątkowego faceta, który ja uszczęsliwa i ma nadzieję, ze ona go uszczęsliwia. Ją uszczęsliwia dziecko, Wasze dziecko, to naucz sie dzielic z nią ten entuzjazm- W niej miłosci jest wiele i starczy jej i dla Ciebie i Waszego potomka. Ona jest na tyle młoda, ze wielu wyzwaniom da radę, to bądz tak mądry i swoją postawą nie burz jej entuzjazmu. Jak będziesz marudny i nieszczęsliwy to ona gotowa pomyslec, ze wobec wianuszka młodych, ktorzy ją otaczali ,Ty byłes wyjątkowy i nie "wyglądający" na swój wiek. I dalej moze nie wyglądsz, ale Twoj problem 50 lat i małe dziecko to brak elastycznosci umyslu. U mlokosa ucieczka przed wlasnym potomkiem to brak odpowiedzialnosci. U dojrzałego faceta, ktory pozornie z radoscią poslubil młodą kobiete to moze byc wyraz pewnej strertyczniałosci umyslu. Moze rób wszystko aby ona nie uznala Cie za" młodego ramola" wtedy ona będzie na Ciebie ciągle patrzec oczami zakochanej kobiety, której sie wiele chce i ktora wiele pragnie. Dbaj o swoją rodzinę i ucz przestawiac sie na "tak"., bo to duzo lepiej wrozy Waszemu malżeństwu. Stwierdzasz, ze błędem Twego życia było pierwsze malżeństwo. Dopasuj sie do sytuacji, umiej docenic i tę sytuację i kobietę, ktorą wybrałes , bo inaczej za iles lat stwierdzisz, ze i drugie malżeństwo było błędem. A to juz faktycznie byloby smutne. Wierzę, ze po pierwotnych zawirowaniach, obrazowym przedstawieniu sobie samemu trudów zycia z malym dzieckiem otrząsniesz sie i zauważysz, ze kto jak nie Ty moze życiu stawic czola i to z uśmiechem na ustach. Powodzenia.
-
A moze Ty oprocz praktycznych obaw, ze będzie trudniej, ze będzie powazniej w tym nowym małzeństwie, ze trzeba będzie myslec o przyszłosci nowego czlonka rodu najbardziej obawiasz sie opinii innych? Brales sobie mlodą żonę to jesli inni pomysleli, ze to juz ten wiek, ze żeby dobrze czuc smaki życia to trzeba sie zakręcic za młodką- jesli tak może pomysleli to Ty im w duszy odpowiadałes- no i dobrze koles, ty mi po prostu zazdroscisz nowych wrazeń. A teraz jak otoczenie będzie dochodzilo czy to dziadek czy tata odbiera latorosl, to powod do wstydu czy jakiegos politowania nad Tobą a nie dumy , ze i w tym wieku jeszcze mozna podjąc trudy rodzicielstwa? Az dziw, ze takie uwagi kumpla Ci sie rejestrują w pamięci. Pewnie tylko dlatego, ze jestes w trybie pracy swojego mózgu na "nie". Wiadomo, będzie Ci tym bardziej cięzko i trudno jak nie zastosujesz zasady na "tak".
-
Idziesz na terapię. tracisz swoj czas, swoje emocje aby nie powiedziec rzeczy najwazniejszych i najstraszniejszych, które Cie blokują i powodują Twoje mysli samobójcze. Jesli tak robisz to albo nie masz zaufania do terapeuty, albo nie umiesz ubrac w słowa tego co najbardziej Ciebie gnębi. Jesli osoba terapeuty nie wzbudza Twojego zaufania i nie zechcesz sie otworzyc zupelnie, to pewnie pora obejrzec sie za innym terapeutą. Jesli Ty jednak chcialabys powiedziec a nie umiesz, to po prostu to napisz w domu, na spokojnie, gdzie będziesz miala czas ubrac w slowa zdarzenia, ktore mialy miejsce w Twoim życiu a moze i opisz emocje, ktore Tobą targają. Albo nagraj sie w ciszy i spokoju, zapisz na płytce i wręcz to terapeucie. Wydaje mi sie bezcelowe chodzenie na terapię, ktora nie przynosi efektow, bo nie moze. Nie dalas sie wykazac terapeucie poprzez nieujawnianie Twoich istotnych życiowych wydarzen. W ten sposob i Ty tracisz poczucie potrzebnosci tej terapii ( bo ona Ci nie pomaga) a i terapeta głowi sie jaki to trudny przypadek, ta pacjentka. Juz od dwoch lat omawiamy sprawy jej rodziny, powinno juz ją to trochę odciązyć a ona ciągle spięta i nie wygląda, ze jakby jej cos bylo lepiej. Pojscie do terapeuty, to bardzo dobry krok w Twoim przypadku. Ale to tylko jeden krok. Następny to powiadomienie go o wszystkich istotnych kwestiach, które wpływają na Twój brak chęci na życie.Zeby wrócił spokój ducha, wiara w to, ze zycie jest jeszcze dlugie przed Tobą i może jeszcze przyniesc duzo chwil, czasem trudnych ale tez i wiele chwil pięknych. I obys mogła to piękno docenić to potrzebujesz wykonac jeszcze wiele kroków aby przepracowac traumy, na wspomnienie, ktorych chcesz sie od życia uwolnic. Te kroki musisz wykonac aby jakos uwolnic swoją zmęczoną dusze od trudnych wspomnien i jeszcze trudniejszych emocji z tym związanych. Czyli na terapię trzeba chodzic, ale tez na terapii trzeba mówic o najistotniejszych przezyciach, aby one sie przetrawiły i osiadly w Tobie jako bardzo trudne przeżycia, ktore juz BYŁY. A skoro były ,to Ty dzis nie musisz juz nimi życ. Bez przepracowania tego z terapeutą, nie osiągniesz tego stanu "archiwizacji wspomnień" i nie osiągniesz wewnętrznego spokoju, ktory pozwoli Ci isc przez życie stosunkowo zwyczajnie.
-
Oczywiscie, Dlatego przeciętny musi głowkowac czym odciągnąc uwagę przeciętnej od tego ewentualnego przystojniaka aby chciała sie z nim umówic ta przeciętna. Chyba, ze jest bardziej ambitny i znajdzie sposób aby zawrócic w głowie superlasce co sie wc życiu przeciez zdarza
-
Mglisty, Ty jestes strasznie zapatrzony w tę niesprawiedliwosc, ze przystojniak to ma fajnie a przeciętniak to juz nie. I tak sie uzalasz nad tymi przeciętnymi, ze zapominasz iz u dziewczyn jest podobnie. A przeciętne tez muszą zyc i umiec sie w tym życiu znalesc. Jak juz wiesz, zes przeciętny to głowkuj jak mimo tego, zes przeciętny jakos sie znalesc w życiu i biegac na randki. Udawadnianie oczywistej prawdy, ze przystojniak ma lepiej niz przeciętniak do niczego przeciez tych przeciętnych nie prowadzi. Chyba, ze do dalej teoretycznych rozkminian HugozMarsa, ktory do szczęsliwego losu przystojniakow dopisuje jeszcze rownie wspanialy los bogatych oraz przebojowych.
-
Wiesz, jak kobieta nosi w sobie dziecko to tez to roznie odbiera. Częsc jest od początku szczęsliwa i czekuje z zadowoleniem narodzin. Jednak po wielokroc dziecko jest jeszcze nieoczekiwane. I na szczęscie ciąza trwa 9 miesięcy aby przywyknąc do tego nowego faktu i sie przestroic. To jest czas i dla Ciebie i dla żony, aby fakt narodzin mógł Was uszczęsliwic a nie unieszczęsliwić. Kobiecie pomagają hormony, to one powodują, ze jej nieraz początkowy brak sympatii do zaistniałego faktu jakos ją godzi z losem. Ty tych hormonów nie masz ale to nie Ty musisz znosic trudy ciązy. Ty masz glowę na karku i po prostu muszisz ją ruszyc w takim kierunku, ze narodziny Twojego dziecka to wyzwanie. Jak sie ustawić, mimo obiektywnych trudnosci do tego wyzwania aby mnie ono uskrzydlalo a nie dolowalo, to własnie Twoje zadanie na czas ciązy. Potem to juz będzie praktyka i lepiej ją będzie znosic, jak głowę teraz ustawisz na "tak" a pominiesz to co sie cisnie na "nie".
-
Nie myl pojęc. To, ze zauważają wysokiego, przystojnego, nie oznacza, ze zaraz będą go chcialy. Po prostu, takiego widzą tego bardziej przeciętnego nie zauważaja. W koncu u kobiet jest tak samo. Kazdą superlaskę w kazdych warunkach wielu facetow widzi, zauważa. Przeciętna jakos tak w oczy sie nie rzuca, nie mówiąc o "pięknej inaczej" czyli raczej brzydkiej. A jeszcze ponoć superatrakcyjne kobiety potrafią mówic, ze i im sobie cięzko życie ulożyc, bo tak naprawdę to chociaz rzucają sie w oczy, to jednak oniesmielają męzczyzn, oni sie boją, ze mogą utrzymac jej zainteresowanie tylko przez chwilę a potem jakis przystojniak ją im wyjmie, to juz wolą wogole nie zaczynac. Nie marudz tylko dąz do sytuacji, gdzie masz szansę sie z kims spotykac. Jak nie spodoba Ci sie ta, z ktorą sie umawiasz lub Ty jej do gustu nie przypadniesz, to zawsze moze byc otoczona miłymi kolezankami. Liczy sie praktyka w kontaktach a nie teoretyczne rozkminiania.
-
Miałam na studiach niskiego, szczuplego, niezbyt urodziwego z buzi kolegę. Wszędzie go było pelno, zawsze na kazdy temat zdązyl z zabawną puentą i wprost mówil- a co? Wszędzie mnie musi byc pełno, bo jestem taki niski, ze przy innych ( a studiowal na typowo męskim mechanicznym wydziale, gdzie wysokich przystojniaków było pelno) nikt mnie nie zauważy. Mial dowcipny język i zrobil z tego swoj atut. Na wspólnych rajdach byl otaczany wianuszkiem kolezanek, znalazl sobie niewysoką żonę. Bonaparte tez chyba wysoki nie byl? Chlopaki piszą tak- ta sama dziewczyna mówi, ze wygląd to nie problem a zaraz na drugim forum pisze, ze z niskim by sie nie umówila. Uważam, ze nie jest to nielogiczne. Ja jestem wysoka i jak mnie by kiedys ktos zapytal, czy chcę sie umawiac z niskim to oczywiscie, ze odrzeklabym raczej nie, bo lepiej komus patrzec wprost w oczy niz spoglądac w dól i szukac faceta, jego ust do pocalunku itp. Tyle, ze jak lubilam tego dowcipnego kolegę, to jak lecialam na spotkanie z nim, to specjalnie zakupilam buty na niskim obcasie (kiedys nie bylo w sklepach balerinek i znalesc buty na plaskim to byl wyczyn) i oglądalam sie jak ja w nich wyglądam, czy nie jestem zbyt przysadzista. Czyli mialam zmartwienie jak będę przez niego, takiego niezbyt wielkiego odbierana. Jakie on mial zmartwienia szykując sie na spotkanie ze mną ,to tego nie wiem, bo mi sie nie zwierzal. Parą na wieki wieków nie zostalismy. On sobie znalazl niewielką żonę, ja duzo od niego wyzszego męza ( choc nie tak wysokiego jak zawsze mi sie podobali). Niemniej jak wysoka dziewczyna opowiada, ze z niskim nie czuje potrzeby spotykania sie, to są to gadki czysto teoretyczne. Takie same jak to, ze uwielbiam wysokich ,dobrze zbudowanych blondynow a potem jest żoną chuderlawego bruneta, rownego prawie jej wzrostem. Opowiadac teoretycznie to sobie można a życie postawi przed tobą niskiego ,dowcipnego kolegę, ktory proponuje Ci spotkanie i masz nadzieję, ze będzie i miło i zabawnie i kulturalnie to biegniesz na spotkanie martwiąc sie czy to Ty wydasz mu sie dosc interesująca. Szkoda czasu na teoretyczne rozkminiania kto z kim lubi sie spotykac. Trzeba po prostu życ, miec grupę znajomych z ktorymi mozna wspólnie spędzac czas i bacznie sie na żywo, w realu rozląda,c z ktorą dziewczyną mozna sie umówić. Teorie, teoriami a zycie samo uklada scenariusze.
-
Hmm... Jestes i za młody i za stary jednoczesnie. Za młody, aby miec uczucia towarzyszące dziadkom, ktorzy patrzą na swoje wnuki z dumą , bo to przedlużenie ich genów, ich nazwiska, ich zyciowy sukces. Zdrowy wnuk czy wnuczka to sukces, mimo, ze pracochlonny. Jestes za stary, aby tak marudzic, ze masz ochote nawiac jak szczeniak, ktory wie do czego sluży przyrodzenie ale dziwi sie, ze potem jest wieloletni problem w postaci dziecka. Twoja reakcj na temat jakos pasuje mi do "młodzieżowego" faceta, ktory jeszcze "duzo" chcialby w życiu zdziałac. Tyle, ze to dzialanie to zarowno osiągnięcia zawodowe - w tych rozumiem, ze nikt Ci nie będzie przeszkadzał, młoda żona dosc będzie miala sil aby ogarniac dziecko i Ci nie przeszkadzac w zarabianiu pieniędzy, jak i osobiste. Czyli mądre, odpowiedzialne wychowywanie dziecka. Masz szanse, tylko musisz zmienic swoje nastawienie. Trochę mnie to dziwi. Dawno temu ,jak mi sie miesiączka spózniała to chodzilam jak struta, bo uwazalam, ze wyszlam wlasnie z pieluch, mam w domu wszelkie płcie ( chłopca i dziewczynkę) i znów będe uwiązana. A mój mąz chodzil i się smial. Mielismy dobrą sytuację finansową i on uwazal, ze nowe życie, to nowe szanse, jeszcze jedna mlodosc, jeszcze jedno szczęscie. Nie upierał sie przy jeszcze jednym dziecku, ale jakby sie trafilo, to by nie odmówił. Zastanów sie czemu tak bardzo w swojej głowie jestes na " nie". Czy przy poprzednim dziecku było duzo kłotni ,kto i za co jest odpowiedzialny, kto kogo musi odciązyć w jakis obowiązkach. Czy byłes krytykowany, ze jako ojciec to slabo sie sprawdzasz, czy dziecko było w jakims stopniu osobą, ktora nie scalala związku z Twoją pierwsza żoną tylko czynila z niego jeszcze większe pole do powaznych i nudnych, rutynowych obowiązków? Nie cieszyliscie sie tym dzieckem, nie miales powodow do tego, zeby na kazdym etapie jego rozwoju czuc dumę, ze ono jest Twoje i poniekąd takie wyjątkowe, takie wyjątkowo mądre, sprytne, ze ma jakies cechy charakeru po Tobie, Twojej rodzinie? Wszystkie trudnosci zyciowe pokonujemy w róznym stylu, niektore jako przykry obowiązek ,przez ktory musimy przejsc, inne jako wyjątkową okazję do sprawdzenia się, do udowodnienia sobie, ze jestesmy wręcz lepsi niz inni. I to pokonanie trudnosci, ten styl w jaki to przechodzimy daje nam albo poczucie wręcz szczęscia albo odczucie jako jeszcze jeden cieżar, kamien, ktory przytroczony do nas, spowalnia nas, kaze nam zbyt często patrzec pod nogi, nie pozwala nam latac a chcielibysmy tak, jak ptak byc w powietrzu. Czy Twoje własne dziecko będzie dla Ciebie cięzkim kamieniem, czy nie zauwazysz wogole tego kamienia tylko duma ze swojego potomka będzie Cie unosila w powietrzu to naprawdę jest zarówno zalezne od Twojego charakteru jak i od interpretacji naturalnego zjawiska jakim są narodziny nowego dziecka w związku z nową żoną.
-
Tak nie wolno myslec. W tej malej miejscowosci, zawsze okaze sie ze np. ojciec chlopaka to bliski sąsiad itp. itd. Jesli nie masz z podstawowki przechlapanego swojego wizerunku w oczach tej pani, to nie wiem czego sie obawiasz? Co ma wspólnego kariera szkolna Twojej kuzynki z Twoim zyciem typu: ja i mój chlopak oraz moi czy jego rodzice? jak Wam sie nie uloży to mama Twojego chłopaka nie jest nieodpowiedzialną osobą aby jakies póżniejsze animozje przenosic na Twoją kuzynkę. Ponadto to Ty i chłopak przeżywacie swoje pierwsze znajomosci. Rodzice raczej po cichu sie tylko przyglądają, sprawdzają czy ewentualna sympatia syna, córki nie pochodzi z jakiegos pólswiatka i co najwyzej po prostu przyzwyczajają sie, ze latorosl jest juz tak dojrzala, ze niesmialo sobie szuka sympatii. Nie mieszaj kuzynki do swoich spraw. Zastanów sie, to Ty masz duzą tremę aby w roli dziewczyny jej syna pokazac sie tej pani. To swiadczy o Twojej duzej niepewnosci i niesmiałosci a szukasz zewnętrznej wymówki typu kariera szkolna mojej kuzynki.Zupelnie niepotrzebnie.
-
Oczywiscie. Jestescie parą od niedawna i sobie ksztaltujecie swoje rytualy i przyzwyczajenia? A co sie dzieje jak Ty do niego zadzwonisz? Rozumiem, ze nie chodzi o polaczenia telefoniczne, bo one jednak z czasem mogą kosztowac, tylko te na Messengera lub Whatsupa czy tez Skypa? Musisz go dokladnie wypytac, kiedy mozesz do niego dzwonić? Pewnie nie w godzinach jak jest w pracy, pewnie nie wtedy jak przygotowuje sobie posilek, ale juz wtedy, gdy sie najadl i spokojnie szykuje sie do snu. Jesli mieszka ze wspóllokatorami, to pewnie zechce wyjsc z pokoju na powietrze, aby sobie z Tobą pogadac.Ustal tę porę i co drugi dzień zadzwoń do niego raz i drugi, przyzwyczaj go do tego, ze pytasz jak mu dzień minął, sama cos opowiedz jak minąl Ci dzień. Po ilus rozmowach, jak on juz przywyknie, powiedz, ze Teraz oczekujesz na rewanz, bo Ty tez za nim tęsknisz i milo Ci będzie jak zobaczysz, ze i jemu zalezy na Waszym kontakcie. Partnerów, sie przyzwyczaja do tego na czym nam zalezy, jesli z jakis powodow sami nie wpadają na to. Lepiej powoli sobie wychowywac partnera niz nosić w sercu urazę, a co nie zależy mu na mnie? Sama piszesz, ze oboje nie jestescie zbyt otwarci, to musisz przelamac jego ograniczenia.
-
To pytanie jest "czy to sie oplaca" czy tez "gdzie kupic perukę" jak w tytule? W peruce pewno jest gorąco a jeszcze istniejące wlosy na Twojej glowie są zbyt rozgrzewane, szybko pewnie sie przetluszczają. Perukę kupuje sie tam, gdzie je kupują wszystkie panie po radioterapi, ktore tracą na skutek kuracji bardzo wlosy.
-
Wiesz, jakos tak slabo to rozumiem, albo niedokladnie czytam. Myslę, ze w stosunku do swojego dawnego życia jestes mega poprawny, ale w stosunku do zwyklego to taki uczciwy jestes na 50 % , czyli prosto mówiąc jestes niezbyt uczciwy. Na róznych portalach, zagadywales dziewczyny i niby nigdy z żadną sie nie umówiles i nie miales takiego zamiaru. Takie wg Ciebie dowartosciowywanie sie- skoro odpowiadają, to zawiesily na mnie oko, czyli nie jest ze mna żle. A dla niej informacja, ze ona Ci wcale nie wystarcza. Moze sobie pomyslała, ze jako cięzarna ani Cie nie rajcuje, ani nie wzbudza prawdziwie opiekunczych uczuc, skoro masz czas i sily rzekomo tylko na internetowe znajomosci.Czy rzekomo czy naprawdę, to musi wątpic, bo jak na laptopie znalazła taki typ polączen to sie wyparles. A jak z Tobą sama zaczęła korespondowac,jako jakas obca Ci dziewczyna, to ochoczo podjąłes temat. Nawet sie umówiliscie, tylko nie doszło do spotkania, bo szybciej Cie spakowala. I dlatego pewnie jeszcze probujesz stac na stanowisku, ze wcale nie miales ochoty sie umówić. Piszesz, ze odziedziczyles dlugi po tatusiu., który zmarł 2 lata temu i musisz je splacac. Ciekawe to bardzo ,bo od 2015 roku weszło prawo o dziedziczeniu z dobrodziejstwem inwentarza, czyli jesli dlugi przerastają majątek to tak naprawdę nic sie nie dziedziczy, ale sie nie splaca długów.:"Obecnie, spadkobierca, który nie złożył w terminie stosownego oświadczenia i nieświadomie przejął dług, nie ma powodów do niepokoju. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, w takim wypadku przyjmuje spadek z dobrodziejstwem inwentarza, czyli inaczej mówiąc, wprawdzie nadal odpowiada za długi spadkodawcy, ale jedynie do wartości odziedziczonych po nim aktywów." Czyli robiłes sobie wycieczki do fizykoteraputy, aby zdobyc nową kase na regulację długów tatusia a dlugow nie bylo. I to jest uczciwe? A moze była to seksowna fizykoterapeutka? Wspominales Karolinie o swojej niechlubnej przeszlosci, ale zapomniałes tak dokladniej powiedziec, ze ZK trwal 8 lat i byc moze wczesniej nie mając zbyt kryształowego życia, tam jeszcze nabrales manier, ze mijanie sie z prawdą to taka nieszkodliwa cecha charakteru. Masz 2 telefony, jeden taki , ze jak narzeczona ogląda to jest OK a drugi do spraw specjalnych. Pachnie uczciwoscią? Teraz, płaczesz, jak najbardziej nad sobą, bo wydawało Ci sie, ze jestes spryciarzem, umiesz pogodzic legalne, porządne życie z takim mniej moze uczciwym, trochę oszukanczym i wychodzi Ci to perfekcyjnie. Okazało sie, ze Twoja Karolina Cie przejrzala i czuje sie mega oszukana. Raczej wg swoich kryteriów spadasz na 4 łapy to i teraz sie wykaraskasz. Bedziesz tylko obciązony alimentami i trzeba będzie jakos dogadac sie w sprawie widzeń z dzieckiem. Nie płacz, nic sie nie stało. Za chwilę pocieszysz sie na jakims tinterze czy innym portalu.
-
Byłam na weselu na 200 osob gdziebyło wsrod gosci takie malutkie dziecko. Bywało w wózeczku, na rękach rodziców i dziadków. Mialo nalozone, celem ochrony swojego słuchu takie smieszne, malutkie kolorowe nauszniki. Jednak jak przyszedł pózny wieczór to na szczęscie w tym budynku były pokoje goscinne i przebywało z kolezanką mamy, ktora go przez tę no doglądała. Jak stac rodzicow i tesciow na wesele to powinno byc stac i na opiekunkę. Jesli bardzo zalezy, choc to w dzisiejszych koronowirusowych czasach nie takie bezpieczne, na pochwaleniu sie wnuczką przed rodziną, to dziecko moze byc na slubie i np godzinę na weselu a potem powinno z opiekunką wylądowac w mieszkaniu.
-
No prosze, jak to obyczaje sie zmieniają. Kiedys, jak czlowiek szedl do nowej pracy to wszyscy czekali na jego pierwsza wyplatę i on jej częsc poswięcał na wkupne wobec ludzi ,z ktorymi przyszło mu pracowac. Oczywiscie wszystko zalezalo od płci, zawodu, srodowiska. Panowie z branzy budowlanej szli po pracy na kielicha i tam sie integrowali (na koszt nowego), panie z biura przynosily fajną kawę, jakies smaczne ciacha (oczywiscie fundatorką była nowa osoba), dawno dawno temu czasem jakis likierek i w przerwie na drugie sniadanie tak sie ludzie goscili próbujac manifestowac, ze nowa osoba cieszy sie , ze jest w nowej pracy z nowymi kolegami a zespól zachowywal sie tak jakby cieszyl sie, ze do ich grona dolaczyla nowa koleżanka. Nadprogramowe premie to od razu tak nie bywaly, bo o ile szef mial jakąś pulę pieniędzy do obdzielenia to przeznaczal przez jakis czas je ,na swój staly zespól ,wychodząc z założenia, ze nieraz ludzie wykonywali kawal cięzkiej roboty a on nie mial dosc kasy aby im to wynagrodzic. A nowy przez jakis czas miał się cieszyć, ze ma pracę i dopiero po paru miesiącach jak sie dosc wykazal dawano mu tez tak premie jak pozostałym. W dzisiejszych czasach w podglądzie obserwowalam ze bliska mi osoba pracująca w innym kraju, dbająca o dobre uklady zarowno z szefem jak i ze wspóltowarzyszami wracając z Polski do pracy zawsze starala sie przywiesc jakies slodkie frykasy, jako przedstawienie swojego kraju. Z opowiesi wynikalo, ze inni, nawet obywatele, kraju w ktorym praca sie odbywala tez z wakacji, w szczególnosci w innym kraju przywozili cos smakowitego, slodkiego, co im sie spodobalo. Ty widac trafilas w miejsce, ktore Ci sie nie podoba, to moze sie szybko wymiksuj. Oni Ci sie nie podobają, Ty budzisz co najwyzej poprawne odczucia, to po tam masz siedziec?