Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z obsesyjną miłością?


Rekomendowane odpowiedzi

Powiedział ci to pewnie w złości, bo napewno nie traktował cię jak dzi**ę. Człowiek różne rzeczy w złości wygaduje, a później tego żałuje. Sam wiem bo też jestem dość nerwowy i byle co gadam potem, jednak gdy emocje opadną, to później żałuję i przepraszam.
Ja nie rozumiem tego i chyba nie zrozumiem że jak się z kimś tyle lat było i nagle kończy się związek bo miłość z młodości jest nieszczęśliwa. Powinnaś mieć go w głębokim poszanowaniu. On ma swoje życie, a ty swoje. I nie obchodzi on cie w ogóle. Jego sprawa to jest jak mu idzie w małżeństwie. Masz/ miałaś męża. Jednak widać ty zrobiłaś inaczej i teraz są tego konsekwencje. Powiem ci Joanno, bo ja jestem jeszcze młody, że nie chciałbym trafić w życiu na taką osobę jak ty. Sorry że ci tak piszę, ale tak jest. Jeśli miałbym mieć dziewczynę/żonę, kochałbym ją, a ona po 20 latach wraca do miłości sprzed lat i mnie rzuca to sorry. Ten dział w życiu dawno powinnaś zamknąć już dawno raz na zawsze i nie wracać do tego!

Odnośnik do komentarza

markowski-jeśli twiedzisz,że dokładnie przeczytałeś co pisała wcześniej w swoim i na zmarnowanej poście to powinieneś choć trochę mnie zrozumieć.To nie było celowe i zamierzone.Moje małżeństwo było udane a przynajmniej zwyczajne.Jednak nie było tego czegoś.Nigdy nie twierdziłam ,że mój mąż był zły czy ,że byłam nieszczęśliwa.Jednak do końca szczęśliwa nie byłam.Wyszłam za mąż w wieku 18 lat na złość matce po stracie ukochanego ojca i chłopaka.Wtedy wydawało mi się ,że jestem szczęśliwa mam kogoś kto o mnie się troszczy,kocha mnie a ja jego.Przez dwadzieścia lat żyłam w przekonaniu ,że może nie ma tej tzw.chemii ale widocznie tak to jest.To nie jest tak ,że skreśliłam swoje małżeństwo bo tamten wrócił ono pomału rozpadało się od kilku lat .Brak tematów do rozmów,ciągle jakieś sprzeczki o drobiazgi ,o dzieci .Zero wspólnych wyjść itd.Ale było bo było .z przyzwyczajenia .Mój mąż też nie zabiegal o to by coś zmienić.Dopiero jak dotarło do niego,że ja chcę odejść zaczął usilnie błagać i przekonywać ,że mnie kocha..Wiem ,że trudno komuś kto tego nie doświadczył zrozumieć moje postępowanie ale wierz mi na to składa się całe życie nie jedna chwila czy jedna decyzja.Często bardziej ludzie są ze sobą ze zwykłego przyzwyczajenia lub dlatego bo boją się co inni powiedzą.Ja odważyłam się powiedzieć prawdę ,bo myślałam ,że tak będzie po prostu uczciwie ale widzę ,że wiekszość z ludzi woli tkwić w kłamstwie i udawać ,że wszystko jest ok niż przyznać się otwarcie do błędów i porażek.Ja tak nie chcę.Nie sądzę abym przez te dwadzieścia lat choć raz mój mąż zarzucił mi,że jestem złą żoną i matką,bo to ja zawsze trzymałam razem tą rodzinę i ja zawsze pierwsza wyciągałam rękę na zgodę,dla dobra nas wszystkich.Więc nie uważam ,żeby nasze życie było złe niestety dziś ie potrafię już kochać nikogo i nie chcę udawać kogoś kim nie jestem.Jakaś część mnie umarła i obawiam się ,że to ta lepsza część.Dla swoich dzieci zawsze będę niezmieniona to sens mojego życia .Nie chcę już nigdy nikogo zawieść ani być zraniona...Dostałam lekcję która zostanie we mnie do końca moich dni.Może to rodzaj kary ,którą przyszło mi zapłacić .Chciałabym jeszcze kiedyś pokochać kogoś i dać mu to co mam najlepsze ale nie sądzę by m komuś potrafiła jeszcze zaufać.Więc będę samotna z wyboru....

Odnośnik do komentarza

A jeśli chodzi o mojego męża to nie powiedział tego w złości lecz po przemyśleniach i w spokoju.W zeszłym roku zorganizowaliśmy z przyjaciółmi i dziećmi spływ kajakowy na dzień matki.Ja panicznie boję się wody ale kajaki to jedyna rzecz związana z wodą ,która sprawia mi radość ,Nie wchodzę nigdy do wody jedynie zanurzam stopy.Mam taki uraz z dzieciństwa.Na tych kajakach mój małżonek tak się napił ,że gdy byliśmy przez momen sami bo inni odpynęli zaczął mi robić wyrzuty i tak bujać kajakiem ,że o mała onie wpadłam do wody.Widział moje przerażenie ,błagałam aby przestał bo wie jak się boję wtedy zaśmiał się i powiedział słowa których nigdy nie zapomnę,,Utopić cię to za mało".Modliłam się aby ten dzień sięskończył ,przerażona dotrwałam do końca,wszyscy śmiałi się i bawili a ja krzyczałam w środku i tłumiłam łzy żeby nikt nie wiedział co czuję.Moja córka zauważyła to chciała nawet zamienić się ze mną ale jej nie pozwoliłam.Co mi z tego ,że na drugi dzień mnie przeprosił to zostaje.I nie wmawiaj mi ,że mi wybaczył bo nie da się wybaczyć zdrady

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

"Mogę tylko powiedzieć ,że jestem tu i współczuję Ci ...Szkoda,że Nie znamy się osobiście i nie możemy spotkać się i wygadać tak na prawdę bez hamowania emocji i ograniczeń."

moze skontaktujmy sie ze soba jakos,na privie albo tel.?bysmy pogadaly sobie...

Odnośnik do komentarza

Mimo, iż jestem młoda od 4 lat kocham jednego chłopaka. Wiem, ze na początku się mnie wstydził, zdradzał i nie zależało mu. Ja głupia wracałam do niego paredzieścia razy ( to nie przesada) Wracałam do niego co tydzień. Gdy myślałam, ze już jest dobrze to się kończyło.Popadłam w końcu w depresję. Stosowałam autoagresję. A w końcu zaczełam wmawiać sobie, ze go nienawidze i to tak skutecznie, ze sama w to uwierzyłam. Udawałam, ze go nie znam, skasowałam numer, wyrzuciłam wszystkie zdjęcia. A teraz zaczął znowu ze mną rozmawiać i szczerze się boję, że będzie tak jak wtedy. Bo on stał się jeszcze gorszy. Zerwałam z nim kiedyś dla wspaniałego chłopaka. Szczerego, miłego. Zraniłam go i żałuję. Problem może podobny,ale ja nie mam jeszcze męża. Uważam, ze w tym przypadku najlepiej, by było poradzić się rozsądku, który pewnie mówi, żeby skończyć z tą starą miłośćią raz na zawsze. Ja będe walczyć o zapomnienie. Proszę także się postarać. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Nie boisz się ,że się zatracimy w takim kontakcie ?Może łatwiej otworzyć się gdy masz świadomość ,że nikt cię nie zna ?Przepraszam ,że to piszę ale jakoś boję się otwartości choć z drugiej strony bardzo bym chciała móc spotkać się z Tobą.Raczej nie mieszkamy w pobliżu siebie i takie spotkanie jest nierealne.Nie wiem co o tym myśleć .Potrzebuję tego ale boję się zaufać komukolwiek .Nie bierz proszę tego do siebie i nie obrażaj się tylko na mnie .To wstyd przed samą sobą jest silniejszy .Może kiedyś ok?Na razie niech zostanie jak jest przepraszam

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

[Mogę tylko powiedzieć ,że jestem tu i współczuję Ci ...Szkoda,że Nie znamy się osobiście i nie możemy spotkać się i wygadać tak na prawdę bez hamowania emocji i ograniczeń]=Joanna1972

probuje zacytowac,bo tez mam z tym problem.w kazdym razie juz wyjasnilam,co chcialam zacytowac :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zwampiryzowana-dziś patrząc z perspektywy czasu mogę powiedzieć ,że kedyś kierowałam się rozsądkiem .Dziś za to płaci cenę mój mąż ,ja i cała nasza czwórka.Może gdybym wtedy nie odpuściła ,nie poddała się i dziś nie żyła bym w depresji w poczuciu winy.Nikt tego nie wie?życie jest nieprzewidywalne zawsze będzie istniała niepewność czy wlaściwie je wykorzystaliśmy.Jeśli kogoś kochasz nie liczysz się z konsekwencjami .Najgorsze jest to ,że zawsze cierpi lub ulega w takim związku osoba ,która kocha bardziej.I nie ma znaczenia ile masz lat,zobacz ja kochałam człowieka całe swoje życie tylko za co? i po co?

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

i cytowanie nie wyszło...:)
ok,rozumiem.wiesz,mnie i takhttp://portal.abczdrowie.pl/wiki juz nic nie jest w stanie zranic,rozumiem chyba wszystko na tym swiecie.zresztą mozesz miec troche racji co do zatracenia sie w tym kontakcie.poza tym ciekawe jak daleko od siebie mieszkamy?
moje samopoczucie dzisaj nienajlepiej.niestety,znow troche wypilam,napislam przyjaciolce ze wciąz kocham itd.to wlasnie robi alkohol z czlowiekiem-wszystko wylewa sie na zewnatrz...jakies piec minut temu widzialam ją,a godzine temu ich...

Odnośnik do komentarza

,,Napisałam przyjaciółce że wciąż kocham"widzisz ?dlatego nie piję alkoholu bo tak było zawsze tylko ja pisałam to do niego i czekałam z nadzieją ,że odpisze i dołowałam się do tego stopnia że pisałam dotąd aż wyłączał telefon .Co mam Ci powiedzieć kochana ,że mi przykro przecież wiesz ,że tak.Nie wiem jak masz uniknąć spotkań z nimi .Kochasz go ciągle choć próbujesz to wyprzeć.Za co my ciągle ,obsesyjnie myślimy i kochamy tych drani?Ty nie chcesz ich widzieć a masz to na codzień a ja ciągle czekam na spotkanie.Próbowałas teraz z nimi porozmawiać?Emocje już trochę opadły może warto by było podjąć rozmowę i zadać sobie nawzajem pytania jak dalej żyć?A co twoja przyjaciółka na to?

Odnośnik do komentarza
Gość niemamnie

moja przyjaciolka nie popierała od poczatku tego romansu,ani teraz nie rozczula sie nade mna,choc zal jej mojej osoby.Akurat od tamtego sms-a po alkoholu nie napisala do mnie,ani nie zadzwonila,ona jest zmęczona tym tematem,nie mam pretensji o to.Ostrzegala mnie od poczatku,ze to zle sie skonczy ale ja nie chcialam sluchac.Ostatnio widuję ich codziennie,co mnie wykancza,bo gdy tylko troche sie zablizni,wszystko na nowo rozdrapuję a potem krwawię...
Myśle,ze jego emocje na pewno opadly,juz dawno,o ile jakies byly i on nie ma potrzeby zadawania sobie takich pytan co dalej,jak zyc,chyba ze w kwestii swojego malzenstwa.Ja to czuję,ze on nie przejmuje sie moim samopoczuciem,nie zrobil nic w tym kierunku,zupelnie nic.Raz tylko poniosly mnie emocje i tydzien po rozstaniu,kiedy ktos postronny o nim wspomnial,nie wytrzymalam z bolu i do niego napisalam,ze bardzo mi cięzko,ze nie wiem jak poradzic sobie z tym wszystkim i jak zyc dalej.Tylko tyle,nic o uczuciach,o tesknocie czy checi rozmowy.Napisalam tylko czy jest cos co powinnam teraz wiedziec-to bylo chyba najodwazniejsze zdanie w tym smsie,z prosbą o odpisanie.Jak się zapewne domyslasz nie odpowiedzial.Ja więcej nie napisalam do niego.Jak się rozstawalismy to zdazyl mi na prędce nawciskac kolejnych klamstw i obietnic bez pokrycia,chocby typu,ze nie wytrzyma tej proby,tej rozlaki,ale jak widac trzyma sie po prostu znakomicie.Widac to zresztą po ich codziennosci.Zawsze razem,ciągle udoskonalają swoje gnizdko milosci i w zwiazku tez z pewnoscią calkiem dobrze.Więc jakże moglabym chciec rozmowy,o czym?On uwaza,ze mi sie nie nalezy ani przepraszam,ani chciec wiedziec cokolowiek.To skonczone.
Nie wiem czy kocham,mysle ze po tym wszystkim,po tej krzywdzie,klamstwach nie moge go kochac.Zresztą zdradzal mnie z nią,nie tylko ją ze mną,to ohydne dlatego nie kocham go juz,to tylko jakies psychiczne boleści,nie milosc.Mam nawet przeczucia,ze nigdy nie zetknę się z nim na taka odleglosc,by zamienic chocby slowo.Bede tylko widziec ich z oddali po to,by pamietac i katowac sie cale zycie.Chyba,ze wyjade,o czym mysle coraz czesciej,na powaznie,bez emocji.Inaczej to bedzie koszmar,i dla niej i dla mnie,a co on czuje nie obchodzi mnie,ale jak zdazylam go poznac pewnie ma sie swietnie.Naprawdę.
Teraz,widzisz,ja nabawilam się takiej nerwicy i roznych obsesji,ze nie wiem czy bede kiedykoliwek normalnie funkcjonowac.Dzisiaj wyslalam sms-a do kolegi z pracy,nt jakiegos info o ktorym dyskutowalismy.I ja os sobie przypomnialam i poczulam spontan by o tym napisac.Teraz az zbiera mnie z nerwow na wymioty,bo ten czlowiek ma zone i jesli ona dowie sie o tym smsie,to moze mu zrobi pieklo.moze nawet on cos sobie pomysli,a tam nic nie bylo w tym smsie,ale swiadomosc ze i ten kolega i ta jego zona wiedzieli o moim romansie,moze budzic u nich jakies dziwne podejrzenia.Nie zasne dzisiaj w nocy,az mnie telepie z nerwow,boje sie ze to sie moze nieciekawie skonczyc.W ogole od tego rozstania i wczesniej miewalam bardzo nerwowe stany.Teraz dodatkowo sięgam po alkohol i nie wyrabiam finansowo na fajki.Schudlam 10 kg.boje sie i wstydze wyhodzic na wlasne podworko,jechac po zakupy,przebywac w pracy itd.Nie dam rady zyc normalnie juz nigdy.

Odnośnik do komentarza

Hej Słonko!Po pierwsze nie masz prawa obwiniać się ,że skrzywdziłaś jego żonę.Jak nie z Tobą to zrobiłby to z inną.To ty jesteś pokrzywdzona .Jej widocznie to nie przeszkadza i nie rozpamiętuje tego skoro nadal z nim jest.Nie rozumiem tych kobiet ale widocznie wolą udawać,że jest ok.i nic się nie stało niż być same.Tylko ,że dają im po pierwsze satysfakcję,że mimo swoich świństw,kłamstw i zwykłego draństwa są bezkarni a po drugie mają przyzwolenie na przyszłość.Przynajmniej ten mój bo jak się dowiedziałam przede mną było ich kilka.Może wielu ludzi postrzega nas za puszczalskie ale my przynajmniej sypiałyśmy z nimi z prawdziwej,szczerej miłości a nie jak one z poczucia obowiązku,dla pieniędzy czy zwyczajnie z poczucia strachu przed samotnością.Bo inaczej tego nie rozumiem.No jeszcze jest chora satysfakcja i poczucie wygranej rywalizacji o faceta.Mój w czasie gdy był ze mną nawet nie mieszkał w domu tylko w przybudówce którą zrobił dla córki.Córka mieszkała na górze a on na dole.Potem wróciła druga córka ,która ma dziecko i rozstała się z kolejnym facetem wiec wrócił do domu i olał mnie .Przez osiem miesięcy nie mieszkał z nią oczywiście mam na myśli noce bo w domu się stołował itd.Oboje mówili,że ich małżeństwa nie ma a teraz co?sielanka,bo co ludzie by powiedzieli.Taka pobożna rodzina i rozwód?Lepiej udawać ,że nic się nie stało ,zapomnieć .Ale jak oni to potrafią nie wiem.Ale żyją tak od lat więc chyba nie mają z tym problemu.Wciągnęli w to jeszcze córki .Kiedyś napisałam mu,że mam nadzieję że jego córki nie trafią w życiu na takich facetów jak on.Ale jeśli trafią to niestety będą takie jak ich matka i pozwolą by je upokarzał i zdradzał a one będą uważały ,że tak jest ok.Również uważam ,że on dawnoo przestał myśleć o tym i mieć jakieś wyrzuty sumienia w stosunku do mnie i żony.Bo tak już jest ,że jeśli krzywdzisz kogoś i masz na to przyzwolenie innych to żyjesz w poczuciu władzy na innymi.On ma tego świadomość ,że był dla mnie wszystkim i że miał władzę nad nami obiema.Nad nią fizyczną ale i psychiczną.Mnie zniszczył obojętnością a potem kłamstwami i wyzwiskami.Ale chyba już nie jest w stanie mnie skrzywdzić .Nie dam mu już satysfakcji nigdy....Nie potrafię wyobrazić sobie bólu jaki czujesz widząc ich codziennie.Wiem jak trudno udawać ,że nic nie czujesz i,że jest ci obojętne jak żyją.Ale nie poddawaj się Skarbie pokarz im ,że lepiej być samą i mieć resztki godności niż żyć w fikcyjnym małżeństwie .To oni muszą codziennie udawać przed sobą ,że nie ma tematu ale ty będziesz chodzić z podniesioną głową i przypominać im za każdy razem jakim gnojem jest ten ,,wspaniały"mężuś.Ty masz przed sobą perspektywy bo jesteś wolna i możesz zrobić co chcesz a oni zostali ze swoimi kłamstwami ....Buziaki

Odnośnik do komentarza

o,nawet o tym samym mu wpomniałam"mam nadzieje,ze Twoja corka nie trafi kiedys na takiego jak Ty",bo jak wiadomo rodzinne schematy czasem sie powtarza,ja nie powtarzam,sama ten błąd popelnilam nie biorąc przykladu z domu,bo takiego nie mialam.
tamtej kobiecie to "pasuje"powiedzmy,bo ja nie bylam pierwszą z ktorą zdradzil.Od niego bym sie nie dowiedziala,ale od niej juz tak i wtedy nie dal rady lawirowac i przyznał.Ich dom,rodzina,czego by nie zrobili,jak pieknego ogrodu,mieszkania,samochodu by sie nie dorobili to będą to tylko piekne rzeczy,ideę milosci i rodziny dawno tam pogrzebali.Przykryli nowym tynkiem na murach...

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak.Rodziny nie tworzą mury ale uczucia szczerość i zaufanie..A w ich przypadkach brakuje i brakowało tego już wcześniej.Mam nadzieję,że my nauczymy się na swoich błędach .Niestety one nie.Ale za naiwnośc się płaci .My płacimy dziś oni zapłacą za jakiś czas.Trzymaj się i tak jak pisałam choć będzie bolało idź z podniesiona głową bo oni wiedzą jak było na prawdę i on powinien sie wstydzic przed wami a nie ty przed nim...

Odnośnik do komentarza

tzn.powiem tak:ja nie traktuje swoich czynow jako błędy a plamę na honorze,ktorej nie zmyję do konca swoich dni.I ta świadomosc nie daje mi zyc i normalnie funkcjonowac,ta historia kladzie sie cieniem na moją codziennosc.Zawsze bede miec to na sumieniu.Nie tesknie za tym s...mysle tylko o tym,ze nie sprawdzilam sie jako czlowiek.Dotychczas mialam swoje zasady,nikomu nie wyrzadzilam krzywdy,staralam sie byc uczciwym,szczerym czlowiekiem,czasami chyba nawet za bardzo.I jak przez 30 lat mojego zycia nie zrobilam niczego hanbiącego tak w jednej chwili,mozna powiedziec,zrobilam cos przez co juz nigdy!nie bede mogla spojrzec w lustro.Juz zawsze,kazdego dnia moja pierwsza mysla po przebudzeniu bedzie swiadomosc,ze uczstniczylam w krzywdzie wyrzadzonej tamtej kobiecie.Ja wiem,ze jej decyzja,ze z nim jest,ale co to ma do rzeczy,ze ja jednak przyczynilam sie do jej cierpien.nie czuje sie winna w 100 % ,ale w duzej mierze jest to moja zaslugą i żadne tlumaczenie sobie tego nie zmieni.Tak jak niewiele do rzeczy ma,ze jak nie ze mna to z inna by ja zdradzil,ale to moglam nie byc ja i dzis spac spokojnie.Jestem ostatnia kretynką,nigdy siebie nie zrozumiem,chcialam zbawic jakiegos faceta i ludzilam się,ze dam szczescie,jakim w ogole prawem?jestem skonczona,nie wiem czu udzwigne ten ciezar,z kazdym dniem jest coraz gorzej.

Odnośnik do komentarza

Powiem szczerze nie wiem co myślec.Z jednej strony doskonale Cię rozumiem ,bo sama skresliłam dla tego człowieka wszystkie swoje wartości szczególnie chodzi mi o wiarę .Dziś nie chodzę do kościoła bo nie czuję się godna by tam wejść.A kiedy tam jestem cały czas chce mi się płakac więc stwierdziłam ,że to nie ma sensu.Kiedyś on powiedział żebym się wyspowiadała to mi przejdzie .Ale ja kochałam go i wierzyłam ,że to miłośc od Boga i nie żałuję tej miłości bo była szczera i prawdziwa więc z czego mam się spowiadać.Wiem jak trudno patrzec wlustro mając świadomość ,że upadłam tak nisko,że błagałam go o to by mnie kochał ,by odpisał itd..Ale wiem jedno nie czuję,że powinnam obwiniać się że skrzywdziłam jego żonę .Bo jak sama twierdziła nic ich już nie łączyło i powiedziała mi to patrząc mi w oczy że nie kocha go od dawna.Powiedz sama czy myślałabyś o tym że ją skrzywdziłaś gdyby był dziś z Tobą?Nie sądzę ,bo nie liczyło się nic poza tym żeby on był szczęśliwy i czuł się kochany.Prawda.Ja wiem że gdybym miała świadomość ,że dzięki temu że jest ze mną jest szczęśliwy nie patrzyła bym na nikogo i na nic.Kochałam Go bardziej niz siebie nieważne co myśleli by o mnie inni, liczyło się tylko jego dobro i nic więcej.Myślę ,że w twoim przypadku było tak samo więc po co się obwiniasz za cos czego nie ma.Oni sie dogadali mają swój chory układ i są na swój sposób szczęśliwi .Więc bardziej skup się na tym jak pozbyć się myśli ,że zostałaś wykorzystana bo choć trudno to nazwać po imieniu zrobili z nas swoje dziwki i tyle.I to jest chyba to co nie daje nam dziś normalnie funkcjonować.Poczucie ,że faceci których kochałyśmy widzieli w nas nie kobiety tylko towar...Przemyśl to co napisałam ...Pa

Odnośnik do komentarza

o tym tez mysle,ale to nie pomaga.tak jak nie cofne czasu i nie naprawię.wszystko zlewa mi sie w jedną calosc.Nienawisc do siebie,do niego.Wscieklosc,ze tak wykorzystal,ze nigdy nie kochal.Nie obchodzi go to jak sie czuje,jako czlowiek.Oni jak to nazwalas zawarli ze soba jakis uklad,porozumienie itd.zyja codziennoscia,spia razem,planują przyszlosc,wychowuja dziecko itd. tylko dlatego,ze sa malzenstwem,a ze ja dzwigam to sama,kogo to obchodzi?zwykle slowo"przepraszam"nie zmieniloby wiele,ale liczy sie sam fakt.Jak nie ma juz ze mnie korzysci to nie zada sobie glupiego trudu,zeby sie chociaz dowiedziec jak sobie radze na codzien.A ja rozwazam pomysly jak uciec z tego swiata,bo nie moge udzwignac tego wszystkiego podczas gdy oni sobie cwierkają.nienawidze go i siebie tez!chce sie rozplynąć.

Odnośnik do komentarza

Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie,które Ci uczciwie zadałam.Czy na prawdę czujesz że skrzywdziłaś tą kobietę?Czy czułabyś to gdyby był dziś z Tobą.Nie sądzę...Więc nie oszukuj sama siebie i nie dodawaj sobie zmartwień które tak na prawdę nie istnieją.Bądź szczera sama ze sobą.I nie myśl ,że starając w sobie wzbudzić poczucie winy względem tej kobiety zapomnisz o prawdziwym problemie który drży cię od środka.Obie miałyśmy świadomość że mają żony i nawet jeśli by nas potępiały, były byśmy silne bo oni byli by przy nas.Taka jest prawda.Nie boli,że zostali z rodzinami ale to ,że nas nie kochali i okłamywali wmawiając rzeczy których potem się wyparli.Chodzi o to ,że zdałyśmy sobie sprawę,że czułyśmy się najważniejsze,kochane a teraz straciłyśmy poczucie własnej wartości bo to co wtedy nas uskrzydlało i było naszą siłą dziś strąciło nas w przepaść własnej samooceny.Dopiero teraz rozumiemy jak nisko upadłyśmy przez facetów którzy widzieli w nas tylko darmowe dziwki.Każdy z nas jest w gruncie rzeczy egoistą.Nie mów ,że tak nie jest.Ja uczciwie przyznaję ,że nie czuję winy wobec jego żony.Nie było to z mojej inicjatywy i zostałam tak samo oszukana jak ona...To on powinien czuć wstyd przed nią..Zrobiłam to z miłości a nie z chęci zabawy czy zniszczenia tej kobiety. tyle...Nie będę jej przepraszać za to że kochałam jej męża bo mam świadomość ,że na pewno kochałam Go bardziej niż ona...I nie byłam z nim dla innych powodów niż miłość.

Odnośnik do komentarza

to nie tak do konca jak piszesz.Przynajmniej w moim przypadku.Owszem,gdyby on podjal decyzje,ze zostaje ze mna nie z nia,znaczyloby ze swoje szczescie widzi obok mnie.Wtedy tez byloby mi zal tej kobiety,ze odszedl od niej ktos kogo kochala,ale nie w takim stopniu,bo ich malzenstwo i tak nie mialoby sensu.Ale w obliczu faktow,ze on oklamywal nas obie poczucie winy jest wieksze,bo dla niego to nie byla kwestia szukania wlasnego szczescia a zabawa.Jednym słowem wszytsko bylo niepotrzebne i skomlikowaly sie losy wielu osob.Dlatego teraz sumienie gryzie mnie z podwojna moca,nie wiem jak to inaczej wyjasnic,mam nadzieje ze mnie rozumiesz.

Odnośnik do komentarza

wiesz co?chyba masz racje,nie bede z siebie dluzej robic kozla ofiernego i suki ktora rozbila czyjes malzenstwo.i tak bym nie rozbila bo od poczatku ten psychopata manipulowal mną ile wlazlo,potem wrcal do zony,z ktorą stawial czola ich problemom finansowym,rodzinnym,zyciowym itd.potem szedl z nią spac,odbywal stosunek,mowil ze kocha itd,a to wszystko dzialo sie zaraz po rozstaniu ze mna,kiedy wracal ode mnie do niej.za kazdym razem udajac jak to mu ciezko,ze musi teraz wracac do niej,ale juz niedlugo....byc moze pisze to pod silnym wzburzeniem,ale jak mam zalowac kobiety,ktora tę ofiare i pokrzywdzona udaje,bo udaje.zachowuje sie tak,jakbym to ja cos zniszczyla a nie on!!!!!! gdybym ja mu nie uwierzyla to poszedl by do innej,az do skutku,bo zwykly dziwkarz!nie stac go na wizyty w burdelu,do ktorych lazil kiedy mial wiecej kasy.Dzieki mnie zaoszczedzil,malo tego napozyczal niemale sumy,ktorych po dzis dzien nie oddal!!! brzydze sie nim do wlasnego szpiku kosci.Ona jest taka dumna zapewne ze z nia jest a ja odeszlam w zapomnienie.Glupia kobieta,glupsza ode mnie!!! ja o jego rozmaitych ekscecach dowiedzialam sie od niej,jak juz zdazylam sie do niego przywiazac i go pokochac,ale szybko zaczelo mi przechodzic jak dowiedzialam sie jaki naprawde jest ten czlwoiek.na jej miejscu stracilabym szacunek do siebie walczac o niego kiedy to on calymi latami co i rusz ja zdradzal.jak nie z kobietami napotkanymi w zyciu to w burdelach! lajdak,lajdak i jeszcze raz łajdak.nie kocham go i to ne jest wmawianie sobie tylko szczerze go nienawidze i zycze mu jak najgorzej! takie cos nie powinno lazic po swiecie,jest obrzydliwy,nie moglabym go nigdy wiecej dotknac,nawet patrzec nie moge.nie moge zniesc tego widoku i sytuacji kiedy jestem spokojna i na raz widze go jak chodzi po swoich wlosciach jak pan-kochany maz i tatus,zlodziej i dziwkarz!nie ma wstydu przed nikim.nie zapomne jak nie raz cierpialam przez niego a on zawsze wiedzial jak sie wybronic,a tylko dlatego ze umial klamac.zaluje ze mu sie zwierzalam,on nawet tego nie pamietal co mu o sobie mowilam i jak sie tlumaczyl to ja mu wierzylam,znow i znow.az w koncu mnie olsnilo,a ona po tylu latach poniewierania smie tweirdzic,ze są dla siebie przyjaciolmi.jak moge szanowac taka kobiete,ktora tlumaczy na rozne sposoby jego postepowanie a mnie poniza do rangi smiecia,ktory zniszczyl jej malzenstwo?! mam gdzies jej cierpienie,bo ona nie cierpi tylko w chory sposob rywalizuje o tego psychopate! mowi,ze go kocha nad zycie a musi go kontrolwac i sprawdzac na kazdym kroku czy aby nie poszedl na jakies baby! smiechu warte...dlaczego mam sie ciagle ponizac i upokarzac,brac caly ciezar na swoje barki podczas gdy w tej chwili moze sie do siebie tulą,patrza w sobie oczy i bardzo sie kochają,planujac kolejny dzien ich milosnej sielanki.jej zalezalo tylko na tym,by on nie mial ze mna zadnego kontaktu, a to co naprawde on mysli i robi,czy to czuje sercem czy czyms innym to jej chyba nie obchdzi.Denerwuje mnie tylko fakt,ze chcac nie chcac musze ogladac czasem jego gębę,ktora mi zbrzydla po wsze czasy!!!!

Odnośnik do komentarza

Joanno! moj,godny pozalowania,romans i usilne trwanie przy uczuciu skonczyly sie tygodnie temu.U Ciebie trwa to juz latami.Czy nie uwazasz,ze w koncu powinnas rozliczyc sie z przeszloscią?czy nie lepiej znienawidzic typa,ktory Ciebie nie kochał?czym Ty wlasciwie żyjesz?za czym tesknisz? Ten smiec zyje sobie jakby nigdy nic a Ty rujnujesz swoją rodzine do reszty.Zawalcz jesli nie o malzenstwo to o siebie chociaz,bo w koncu rozplyniesz sie w nicosci...pomysl sama,czy COKOLWIEK zmienilo sie na lepsze przez to,ze rozpamietujesz kazdą sytuacje,slowo i gest z jego strony.Ja z uczuc do niego wyszlam,czuje niestety tylko nienawisc,i nie dlatego ze w glebi duszy go kocham,bo go nie kocham! jak moglabym byc taka slepa teraz kiedy wiem jaki on jest naprawde???odarlam sie z wszelkich zludzen i do siebie mam pretensje i multum nienawisci o to,ze uwierzylam w jego bajki.robie co moge by nie zwariowac,by przestac zalowac tego co sie stalo ale to bardzo trudne,jednak staram sie traktowac go bez taryfy ulgowej,bo takich jak on nie darzy sie sentymentem.To juz dwa lata,kiedy to sie skonczylo,otrząsnij sie w koncu,skoro ja potrafilam pozbyc sie klapek z oczu Ty tez sie postaraj.Ja boje sie tylko nienawisci w ktorej moge sie zatracic,i mam nadzieje ze kiedys wybacze sobie i jemu,choc on nie zasluguje na to,ale dla wlasnego zdrowia psychicznego mogloby to nastapic.

Odnośnik do komentarza

Sama widzisz,że łatwiej nam doradzać komuś niż sobie.Bardziej zależy nam na tym aby pomóc jedna drugiej niż same sobie.Może każda z nas potrzebuje odpowiedniej ilości czasu.Moja koleżankę facet zostawił po 5 latach bez jednego słowa i pogodziła się z tym w trzy miesiące a ja nie potrafię..Myślisz ,że nie chcę.Nie chcę już jego miłości,nie tęsknię za nim ale nie potrafię przestać o nim myśleć.Analizuję każde słowo ,każdego sms-a.Nie umiem mu chyba wybaczyć tych ostatnich słów ale wiem ,że gdyby nie daj Boże coś mu się stało oszalała bym.Może być zły,nieszczęśliwy żyć w szczęściu lub nienawiści do mnie i do całego świata ale na samą myśl,że mógłby mieć jakiś wypadek(na szczęście sprzedał motor) łzy same płynął mi z oczu.Choć on życzył mi śmierci nie przejął się gdy omal nie zabiłam się gdy roztrzaskałam się samochodem ja każdego dnia boję się o niego i proszę Boga by miał go w opiece.Nie wiem czy kiedyś mu wybaczę ,chyba nie ,ale on tego nie potrzebuje więc co to zmienia.Nie chcę już nigdy być z nikim nikt mnie już nie dotknie .Nikt nie zrobił tego od dwóch lat i tak jest dobrze.Przyjdzie czas ,że kiedyś ból się zmniejszy i będzie mi obojętny ale jeszcze nie teraz.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...