Skocz do zawartości
Forum

Jego była = miłość życia


Rekomendowane odpowiedzi

Jakiś czasem temu dowiedziałam się, że mój (już) narzeczony po roku bycia w związku ze mną napisał, że tęskni za swoją pierwszą miłością, że to była ta jedyna, i że czasem wątpi w swój obecny związek (czyli ten ze mną). Od czasu, gdy to napisał, minęło 1,5 roku. Przeczytałam to jakieś 7 miesięcy temu. Oczywiście próbowaliśmy to przegadać. W zasadzie kilkakrotnie. Podczas rozmów twierdził, że od półtora roku nie ma już takich myśli, że mieliśmy wtedy trudniejszy czas, a on idealizował. Płakał, mówił, że nie chce, bym całe życie myślała, że jestem tą drugą; że jestem dla niego najważniejsza. Przekonywał, że ma problemy z wyrażaniem uczuć. A jednak o swojej pierwszej miłości pisał wielokrotnie w różnych komentarzach, że,,zszedł się z dziewczyną, którą kocha", że ,,rozstał się z dziewczyną, którą kocha", ,,to była ta jedyna, miłość życia). Kiedy pisał coś o mnie, były to jedynie sformułowania typu: "moja obecna dziewczyna",  czyli nic, co by wskazywało na jakiekolwiek ciepłe uczucia do mnie.  Wiem, że nie ma idealnych związków, że w każdym związku są kryzysy, że w relacji nie da się uniknąć zranień, że gdy to pisał, mieliśmy trudniejszy czas (podejrzewałam go o zainteresowanie moją siostrą); i może dlatego w międzyczasie, mimo wszystko, przyjęłam jego oświadczyny, oczywiście nie bez wątpliwości. Ale nie potrafię się już cieszyć tym związkiem jak wcześniej. Miewaliśmy trudne momenty, ale starałam się wierzyć, że to mnie kocha najbardziej na świecie, że ze mną mu było do tej pory najlepiej, zgodnie z tym, co zapewniał, a potem trafiłam na te komentarze o byłej. Co gorsza, ostatnio przypomniałam sobie w dodatku, że wprowadził się do mnie w zasadzie po tym, jak się dowiedział, że będzie musiał się wyprowadzić od kolegi, u którego wynajmował pokój. Wtedy jeszcze nie wiedziałam tego, co wiem teraz, i zinterpretowałam to jako okazję do kroku dalej dla nas. Jak się nie zadręczać? Jak nie psuć tego, co zbudowaliśmy? Jak uporać się z dojmującym poczuciem bycia niewystarczającą? W zasadzie od tych 7 miesięcy codziennie do tego wracam. Byłam u psychoterapeuty, ale wizyta mi nie pomogła. Narzeczony pyta, co mógłby zrobić, bym mu zaufała - nie wiem. Gdyby choć raz napisał o mnie tak samo namiętnie, jak o niej, nie rozpamiętywałabym tak tego. Może ktoś z Was przeżył coś podobnego i pomoże mi swoim doświadczeniem? 

Odnośnik do komentarza

Jesteś pewna że chcesz odpowiedzi z doświadczenia a nie głaskania ?

A co psychoterapeuta powiedział ? Pewnie że powinnaś mubuwierzyc ale jakoś cię nie przekonał ?

Ale jakiej pewności chcesz ? Ma do byłej napisać że jednak jesteś najwspanialsza ? To by ci pomogło ? Przyznal się oldo idealizowania poprzedniej co wydaje mi się całkiem szczera i dorosła reakcją. 

 

Jedyna pewność jaka dostaniesz to jak się z nim rozstaniesz i po roku znowu zaczniesz czytać jego rozmowy...ale to chyba nie o to chodzi prawda ? W związku jest najważniejsze zaufanie. Jeśli zaufania brak to ludzie sobie skaczą do gardeł. 

Odnośnik do komentarza

No wbrew pozorom psychoterapeuta zasugerował odwrotnie do tego, co piszesz - że może powinnam się rozstać i że nic dziwnego, że mam wątpliwości. 

I chyba faktycznie podświadomie liczę na głaskanie. 

Wyznawanie miłości byłej w trakcie związku z jednej strony nie świadczy o głębokim zaangażowaniu, a z drugiej - chcę wierzyć, że może każdego czasem nachodzą wątpliwości. I chyba potrzebuję potwierdzenia, że tak właśnie jest...

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Kiniak1995 napisał:

Wyznawanie miłości byłej w trakcie związku z jednej strony nie świadczy o głębokim zaangażowaniu, a z drugiej - chcę wierzyć, że może każdego czasem nachodzą wątpliwości. I chyba potrzebuję potwierdzenia, że tak właśnie jest...

Nikt Ci tego nie potwierdzi. 

To pewnie była jego pierwsza miłość i nie oczekuj, że druga będzie taka sama, jeśli oczekujesz, że on będzie Cię kochał nad życie, to na to nie licz, bo to nawet nie jest zdrowe...

On nie zapomni, ale nie da się żyć pierwszą miłością i facet z Tobą chce z  stworzyć związek, jaka jest temperatura jego uczuć do Ciebie się nie dowiemy. Sama musisz zdecydować, ale jak masz się tym zadręczać, to lepiej zerwij. 

Pytanie, czy on jest miłością Twojego życia? 

Edytowane przez ka-wa

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Niby mamy XXI wiek a wiele osób wykazuje spostrzeżenia przedpotopowe. Jedyna miłość na całe życie? Sorki ale to mit, nie ma czegoś takiego. Nie są to moje spostrzeżenia a zwykła psychologia i nie trzeba być wielkim znawcą, to każda tzw normalna osoba, czyli taka która poczucie wartości ma unormowane wie coś takiego.

Ten facet to toksyk, bawi się Tobą i tamtą kobietą tak naprawdę. Nie dojrzał a to nie ma nic wspólnego z tzw ,,jedyną miłością na całe życie”. Człowiek ewoluuje i to się samo tyczy miłości. Miłość to dojrzałość a ani Ty ani Twój facet nie dojrzeliście jeszcze. Ty masz skrajnie zaniżone poczucie wartości On- przeciwnie, ma przesadzone i chociaż równowaga jest zachowana to nie jest zdrowa. Najważniejszy jest balans a tego brakuje Wam obojgu. Tak- obojgu bo Ty też ponosisz odpowiedzialność za sytuację

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Kiniak1995 napisał:

jak pisałam, w trakcie naszego związku zdarzało się, że wracał do niej. 

Nie widzę, żebyś o tym pisała wcześniej, tzn., że on przez te dwa lata kilka razy do niej wracał, Ciebie zostawiał, po czym wracał i Ty na to się godziłaś? 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
W dniu 26.07.2023 o 15:42, luukas napisał:

 

Cytat

A co psychoterapeuta powiedział ? Pewnie że powinnaś mubuwierzyc ale jakoś cię nie przekonał ?

Bahahah, jasne, na pewno tak powiedział. Już nawet laik nie jest na tyle głupi, żeby w to uwierzyć, zwłaszcza jak spojrzy na to z dystansu. Co dopiero psychoterapeuta. Od początku byłam pewna, że powiedział przeciwnie, powinna się rozstać z narzeczonym.

Cytat

Ale jakiej pewności chcesz ? Ma do byłej napisać że jednak jesteś najwspanialsza ? To by ci pomogło ? Przyznal się oldo idealizowania poprzedniej co wydaje mi się całkiem szczera i dorosła reakcją. 

Taka typowa, sztampowa i bezsensowna wymówka to ma być przejaw dojrzałości? Proszę Cię! I wiadomo, że to nie deklaracje świadczą o człowieku, ale właśnie jego zachowanie, reakcje, postawa, jak przychodzi co do czego, najlepiej jak nie wie, że jest obserwowany. A deklaruje się na swój temat generalnie to co się chce, żeby druga strona myślała. Nic dziwnego, jemu w akurat w takim związku jest wygodnie, ma dziewczynę, dla której jest całymświatem, i zrobi dla niego wszystko, byle by nie odrzucił jej miłości i nie wybrał innej. Smutne.

A niby jak się ma czuć przy swoim facecie, odnośnie tego osobliwego pytania, jak jakaś pani Lodzia z mięsnego-ok, fajnie jest, ale tyłka nie urywa, czy jedna z wielu jego fanek, albo "dziewczyna z sąsiedztwa"? Pfff... Oczywiście, że każda kobieta chce być tą najwspanialszą w oczach swojego partnera, i tak chce się przy nim czuć. Ale że w rozmowach z byłą pokazał, że tak nie jest, to nigdy nie będzie już miała pewności, i zawsze będzie się czuć fatalnie, dopóki od niego nie odejdzie.

Na końcu ka-wa wspomniała nawet, że on kilka razy odchodził od autorki do byłej. Tego akurat sama nie doczytałam, muszę jeszcze sprawdzić, ale jeśli tak było, to już w ogóle szkoda słów.

Cytat

Jedyna pewność jaka dostaniesz to jak się z nim rozstaniesz i po roku znowu zaczniesz czytać jego rozmowy...ale to chyba nie o to chodzi prawda ?

A o co chodzi? Żeby tkwić bez sensu w związku, który nie daje szczęścia? Super perspektywa. Co z tego, że autorka zasługuje na prawdziwe szczęście a nie na jakąś namiastkę nie wiadomo czego.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 26.07.2023 o 14:23, Kiniak1995 napisał:

starałam się wierzyć, że to mnie kocha najbardziej na świecie, że ze mną mu było do tej pory najlepiej, zgodnie z tym, co zapewniał,

A moze po prostu trzeba się przestać oszukiwać? Chcesz wierzyć, że Ciebie kocha najbardziej i z Tobą mu było najlepiej, ale czy faktycznie musi tak być? Do pierwszej miłości ma się zawsze sentyment, co nie oznacza, że gdy ją zobaczymy to zostawimy męża/dzieci i polecimy do tejże miłości. Poza tym są różne rodzaje miłości. Najczęściej miłość pierwsza to taka zauroczona, szaleńcza, trochę nawet niedojrzała i nierozsądna. Ale czy to źle? Moim zdaniem nie, bo dzięki temu można odkryć, że prawdziwa miłość to nie ta szaleńcza z młodości, ale ta dojrzała, rozsądna. Tę ostatecznie wybieramy, mając sentymentalne wspomnienie tej młodzieńczej. To, że chcesz sie oszukiwać że to Ciebie kocha najbardziej i z Tobą mu było najlepiej do tej pory, moze świadczyć o niskim poczuciu wartości i potrzebie poczucia najważniejszą na świecie. Tylko, że Ty pragniesz takiego poczucia wstecz ?  Jesli rodzice nie dawali Ci dostatecznie dużo miłości (nie wiem czy tak było, tylko daję przykład), to partner nie może być uzupełniaczem tychże deficytów. On miał prawo jak i Ty miałaś prawo, mieć kiedyś kogoś ważnego, ważniejszego. Moze on zapewnia Cię, że mu było z Tobą do tej pory najlepiej, bo tego zapewnienia oczekujesz? I to jest wg mnie zastanawiające, dlaczego chcesz sie tak oszukiwać? On miał prawo kiedyś mieć kogoś z kim mu było najlepiej na świecie. A czy Ty oczekujesz, żebyś to Ty była zawsze najważniejsza (nawet gdy Cię nie było) i że ze wszystkich było mu akurat z Tobą najlepiej? Szczerze mówiąc nie musiało tak być. Wybierając sobie kogoś na partnera nie możemy kierować sie czymś takim. A co jeśli ktoś ma już np. 40tke i miał kilka partnerek i zdecyduje, że jednak najlepiej mu było z jego pierwszą? A ta pierwsza ma już rodzinę, męża, swoje życie? Nie na tym polega wybór partnera życiowego, bo to nie licytacja. Nie chcę abyś odebrała to jako usprawiedliwianie narzeczonego, bo faktycznie po roku związku powinien już wiedzieć czego chce. Tylko, że z jego strony to moze nie był wtenczas jeszcze związek na poważnie, a z Twojej owszem i w tym tkwi dysonans. Czujesz rozczarowanie bo miałaś jakieś oczekiwania wobec niego. Tylko czy aby to nie było idealizowanie jego, tak jak on idealizował swoją byłą? 

 Czy Twój narzeczony to Twój pierwszy partner, pierwsza miłość? 

W dniu 29.07.2023 o 21:51, ka-wa napisał:

Nie widzę, żebyś o tym pisała wcześniej, tzn., że on przez te dwa lata kilka razy do niej wracał, Ciebie zostawiał, po czym wracał i Ty na to się godziłaś? 

Też nie widzę by autorka o tym wspominała. A to by zmieniało postać rzeczy. 

 

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Javiolla napisał:

A moze po prostu trzeba się przestać oszukiwać? Chcesz wierzyć, że Ciebie kocha najbardziej i z Tobą mu było najlepiej, ale czy faktycznie musi tak być?

A jak ma być? "Średnio na jeża"? Kogo człowiek ma kochać najbardziej, jak nie osobę, z którą jest w związku, sąsiada? Czy ktokolwiek normalny marzy o związku, w którym jego partner wzdycha za innym albo inną? Każdy chce być najważniejszy i najlepszy dla drugiej strony, inaczej to nie byłby związek z najbliższą osobą, a z bratem, siostrą, przyjacielem, itp, czy może nawet średnio lubianym znajomym-co tam, szału nie ma, ważne, żeby się jakoś dało przeżyć. :classic_tongue:

Nic dziwnego, że autorka ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, skoro w oczywisty sposób taki związek je podkopuje, zupełnie odwrotnie, niż piszesz. To, że chce czegoś zupełnie innego jest normalne, i świadczy o tym, że jeszcze do końca nie straciła kontaktu ze sobą, z tym co w niej prawdziwe, co mówi o tym, czego rzeczywiście potrzebuje, a nie o niskim poczuciu własnej wartości, które wynika właśnie z tego, że w tym związku trwa. Ewidentnie z tego to wynika, zwłaszcza jak opisuje, jak się czuje, a już słowa o czuciu się jak "druga opcja" mówią same za siebie. Im dłużej w nim trwa, tym bardziej to poczucie własnej wartości spada, więc tym trudniej jej się z tego wyrwać, desperacja narasta, i coraz mniej ma siły na ten krok. I powstaje błędne koło. W dodatku wygląda na to, że on faktycznie w trakcie związku zostawiał ją dla byłej, więc to, że nadal z nim jest po czymś takim, świadczy o wyjątkowo dużej desperacji. I to już jakiś czas temu, więc jak jest teraz? A to może znaczyć, że bardzo ciężko będzie jej pomóc, i bez względu na wszystko będzie się trzymać tego związku i nadziei, że on ją naprawdę kocha. Ale takie właśnie u Ciebie, szukanie jakiś zupełnie naciąganych wytłumaczeń i usprawiedliwiania tej sytuacji, tylko ją w tej desperacji pogrąża. Oszukiwaniem samej siebie by było, gdyby w te usprawiedliwienia wierzyła, a nie to, że takiej sytuacji nie chce. :classic_tongue::classic_tongue:

I po co ta fałszywa dychotomia między związkiem namiętnym, a związkiem dojrzałym, tak jakby jedno przeczyło  drugiemu? Wiadomo że ludzie chcą związku, który jest zarówno namiętny, jak i dojrzały. I ludzie, którzy są w życiu osobistym naprawdę szczęśliwi, takie właśnie związki wybierają, na przykład przytłaczająca większość par z mojego otoczenia. A nie, jak mówisz, wybieramy(Jacy "my"?) jakąś dziwną opcję, niby "dojrzałą", ale tak naprawdę niedojrzałą, skoro z uczuciową sferą jest zupełnie nie tak, jak powinno być. Co jest dojrzałego w związku autorki? Jej desperacja, czy kompletny egoizm jej faceta? Litości.

Cytat

Moze on zapewnia Cię, że mu było z Tobą do tej pory najlepiej, bo tego zapewnienia oczekujesz? 

To akurat jest oczywiste, skoro chce ją w tym związku zatrzymać, bo z wiadomych względów jemu ten związek pasuje.

Cytat

On miał prawo jak i Ty miałaś prawo, mieć kiedyś kogoś ważnego, ważniejszego. I to jest wg mnie zastanawiające, dlaczego chcesz sie tak oszukiwać? On miał prawo kiedyś mieć kogoś z kim mu było najlepiej na świecie. A czy Ty oczekujesz, żebyś to Ty była zawsze najważniejsza (nawet gdy Cię nie było) i że ze wszystkich było mu akurat z Tobą najlepiej?

Ale jej przecież nie chodzi o okres, gdy się nie znali, tylko o to, jak jest teraz, gdy są już w związku. A to, że chce, żeby jemu było z nią najlepiej, jest zupełnie normalne-każdy tu i teraz chce być najlepszą opcją dla swojego partnera, a nie jedną z wielu, czemu nazywasz to "licytacją"? Albo jest się z najbliższą osobą na świecie, i tworzy się prawdziwy związek, albo z kumplem, przyjacielem czy znajomym, i ciężko to związkiem nazwać. Chodzi o bycie autentycznym, w tym rzeczywiste nie oszukiwanie siebie, a nie żadną "licytację".

Co do przykładu z 40stką, to kto mu każe wybierać pierwszą partnerkę? Przecież może się związać z kimś innym, z kim będzie mu lepiej, niż z nią.

Cytat

Nie chcę abyś odebrała to jako usprawiedliwianie narzeczonego, bo faktycznie po roku związku powinien już wiedzieć czego chce. Tylko, że z jego strony to moze nie był wtenczas jeszcze związek na poważnie, a z Twojej owszem i w tym tkwi dysonans. Czujesz rozczarowanie bo miałaś jakieś oczekiwania wobec niego. Tylko czy aby to nie było idealizowanie jego, tak jak on idealizował swoją byłą? 

To jakiś żart? Rozpoczynanie z kimś związku, który oczywiście że był na poważne-sorry, nie ma mowy o jakiś niedomówieniach czy umowach na "sex friends" na przykład-i jednocześnie wcale nie traktowanie partnera poważnie, nazywasz "dysonansem"Po roku związku powinien wiedzieć? To jest, przepraszam norma, a już jakby po pół roku "wiedział", to byłby wielki sukces, za to ludzie, którzy faktycznie traktują innych uczciwie, z szacunkiem, i wiążą się z drugą osobą tylko gdy są pewni, że tego chcą, a nie czego innego, to jacyś kosmici albo dinozaury na wymarciu? A może ideały, skoro oczekiwanie, że facet będzie normalny i będzie traktował ją uczciwie, nazywasz "idealizowaniem". Tragedia. Ładnie by świat wyglądał, jakby wszyscy takie "standardy", pożal się Boże, mieli, w ogóle by szczęśliwych związków nie było. 

Najpierw deklarujesz, że nie chcesz go usprawiedliwiać, ale w rzeczywistości zaraz potem to robisz. Czym innym jest tak drastyczne wybielanie jego postawy, w tak absurdalny sposób, jak nie usprawiedliwianiem? To się nazywa oszukiwanie i wykorzystywanie drugiego człowieka, i jest zupełnym świństwem, a nie nieporozumieniem wynikającym z jakiejś zupełnie przypadkowej rozbieżności oczekiwań. Wspominanie o takich rzeczach tylko potwierdza, że facet ją tak naprawdę nie kocha i nie zależy mu na niej, a nie że nie jest "idealny".

Więc nawet bez tego wracania do byłej ten związek nie miałby sensu. To jednak znacznie pogarsza sytuację, bo skoro człowiek to akceptuje, to zgodzi się na wszystko, będzie skłonny do ciągłych kompromisów ze sobą samym, trzymając się nadziei, bo "teraz to przynajmniej mnie już nie zostawia, a nawet przeprasza, i chce ze mną być, to może nie jest tak źle", i ciężko będzie wyjść z tej desperacji.

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, franca napisał:

A jak ma być? "Średnio na jeża"? Kogo człowiek ma kochać najbardziej, jak nie osobę, z którą jest w związku, sąsiada? Czy ktokolwiek normalny marzy o związku, w którym jego partner wzdycha za innym albo inną? Każdy chce być najważniejszy i najlepszy dla drugiej strony, inaczej to nie byłby związek z najbliższą osobą, a z bratem, siostrą, przyjacielem, itp, czy może nawet średnio lubianym znajomym-co tam, szału nie ma, ważne, żeby się jakoś dało przeżyć. :classic_tongue:

Chyba nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi- całej wypowiedzi ?  Wyrwałaś z kontekstu jedno zdanie i sie do niego odnosisz. Owszem, każdy chce być najważniejszy ale teraz, a nie wstecz. Kiedyś mógł być ktoś kto był najważniejszy, bo każda miłość jest tak naprawdę inna. Ta młodzieńcza wywołuje inne emocje niż dojrzała miłość (wiem po sobie), a więc tamta mogła być najlepsza-wtenczas. I tylko o to mi chodziło. 

Jednak czy ta cała dyskusja ma sens, jesli faktycznie jest tak jak dopisała potem autorka, że on w ciągu 2 lat powracał do dawnej miłości? Bo jesli tak było - to nie ma po co dyskutować. To oczywiste, że to nie jest ex miłość, ale nadal obecna  ? 

17 godzin temu, franca napisał:

Ale takie właśnie u Ciebie, szukanie jakiś zupełnie naciąganych wytłumaczeń i usprawiedliwiania tej sytuacji, tylko ją w tej desperacji pogrąża. Oszukiwaniem samej siebie by było, gdyby w te usprawiedliwienia wierzyła, a nie to, że takiej sytuacji nie chce. :classic_tongue::classic_tongue:

Napisałam, że to moze wyglądać na usprawiedliwienie, ale tym nie jest ?  Po prostu przedstawiłam inny punkt widzenia, ale w żadnym zdaniu nie napisałam, że on jest wobec autorki w porządku. Zauważ też, że pisałam to zanim doczytałam, że on schodził sie z byłą miłością i wracał do autorki. Jeśli tak faktycznie było, to niestety autorka dawała sie wykorzystywać pozwalając mu wracać, a on wiedząc, że ona da sie wykorzystać czynił to z premedytacją. Skoro odszedł raz -dziad jeden- to powinien być juz wtedy kopnięty w tyłek i to solidnie. 

17 godzin temu, franca napisał:

Co do przykładu z 40stką, to kto mu każe wybierać pierwszą partnerkę? Przecież może się związać z kimś innym, z kim będzie mu lepiej, niż z nią.

No właśnie w tym przykładzie napisałam, że facet mając kilka kobiet w swoim życiu zdecydowałby, że to własnie z pierwszą mu było akurat najlepiej, lepiej od każdej kolejnej jaka po niej była i z nią chce być. Nikt mu nie każe, ale tak sam wybrał. Dlatego nazywałam to licytacją. Widze, że kompletnie nie zrozumiałaś przesłania mojej wypowiedzi ?  W dodatku podeszłaś chyba zbyt emocjonalnie do całego tematu. Miałaś prawo, nie neguję tego. Ale niestety nie umiem Ci tego w inny sposób wytłumaczyć, nie umiem przekazać mojego przesłania jaśniej... przykro mi. 

17 godzin temu, franca napisał:

Rozpoczynanie z kimś związku, który oczywiście że był na poważne

To nie jest takie oczywiste. Wiele osób wchodzi w związek z innych pobudek niż poważnych. To forum jest tego najlepszym przykładem. Czytałam o osobach leczących sie z poprzedniego związku nowym związkiem, o takich które bały sie samotności więc weszły w związek z kimś kto po prostu chciał z nimi być i o takich, którzy chcieli wykorzystać naiwność drugiej strony. To, że autorka podeszła poważnie do związku (bo tak powinno być) to wcale nie oznacza, że on zrobił to samo. Autorka mogła tego nie wiedzieć, a może od początku to czuła, ale sie sama oszukiwała wybielając go, a może jeszcze coś innego. To Kiniak musi sama ocenić, my nie wiemy co w jej duszy gra. Najwidoczniej właśnie on podszedł do sprawy w inny sposób niż autorka i to nazywam dysonansem. Wszak z definicji "dysonans" to rozbieżność, niezgodność poglądów/opinii/perspektyw.

17 godzin temu, franca napisał:

Po roku związku powinien wiedzieć? To jest, przepraszam norma, a już jakby po pół roku "wiedział"

Oczywiscie, że nie ma norm ? Autorka sama napisała, że po roku.... a więc ja jedynie odniosłam się do jej słów. 

17 godzin temu, franca napisał:

A może ideały, skoro oczekiwanie, że facet będzie normalny i będzie traktował ją uczciwie, nazywasz "idealizowaniem". 

Idealizowaniem nazywam to, że jesli autorka faktycznie przyjmowała z powrotem tego typa, to wykazywała niestety naiwność. Prawdopodobnie była tak zakochana, że go wybielała, nie chciała widzieć, że on ją zwyczajnie wykorzystuje, albo że ona jest opcją zapasową albo czymś podobnym. Wyobrażała go sobie -być może- jako lepszego niż jest, dlatego tyle czasu z nim była dając się robić w balona. Może próbowała dostosować sie do jego oczekiwań uważając go za lepszego niż jest. To oczywiście tylko gdybanie, bo nadal autorka nie napisała czy faktycznie ją przez 2 lata robił w jajo, odchodząc i wracając. 

17 godzin temu, franca napisał:

To się nazywa oszukiwanie i wykorzystywanie drugiego człowieka, i jest zupełnym świństwem, a nie nieporozumieniem wynikającym z jakiejś zupełnie przypadkowej rozbieżności oczekiwań.

Zgadzam się w pełni-jeśli faktycznie on kilka razy odchodził do byłej i powracał do autorki, to był zwykłą egoistyczną świnią. Nie zmienia to faktu, że aby nas ktoś oszukał/wykorzystał to my musimy się dać oszukać/wykorzystać. Natomiast daje się oszukiwać/wykorzystywać osoba raczej z niskim poczuciem własnej wartości, niską samooceną i niepewna siebie, a może nawet z lękami.... ewentualnie bezmyślna/bezrefleksyjna. Każdy znający własną wartosć, świadomy siebie i pewny siebie nie pozwoliłby takiej kanalii wrócić.

Bardzo współczuje autorce, ale może dobrze sie stało, że sie to teraz wydało, a nie po ślubie. Moze było to potrzebne, by autorka otworzyła oczy. 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Javiolla napisał:

Chyba nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi- całej wypowiedzi ?  Wyrwałaś z kontekstu jedno zdanie i sie do niego odnosisz. Owszem, każdy chce być najważniejszy ale teraz, a nie wstecz. Kiedyś mógł być ktoś kto był najważniejszy, bo każda miłość jest tak naprawdę inna. Ta młodzieńcza wywołuje inne emocje niż dojrzała miłość (wiem po sobie), a więc tamta mogła być najlepsza-wtenczas. I tylko o to mi chodziło. 

Jednak czy ta cała dyskusja ma sens, jesli faktycznie jest tak jak dopisała potem autorka, że on w ciągu 2 lat powracał do dawnej miłości? Bo jesli tak było - to nie ma po co dyskutować. To oczywiste, że to nie jest ex miłość, ale nadal obecna  ? 

Właśnie, znowu piszesz o tym, że nie trzeba być najważniejszym wstecz, do czego się poprzednio odniosłam w miejscu, gdzie pisałam, że autorce wcale o to nie chodzi, tylko o bycie najważniejszą od czasu rozpoczęcia związku. Wygląda więc na to, że to Ty nie zrozumiałaś jej, a następnie mojej odpowiedzi, a nie ja Twojej, przynajmniej w tym miejscu.

Moim zdaniem jak najbardziej jest sens, bo inaczej autorka mogłaby dojść do wniosku, że jedynie to odchodzenie od niej było problemem, gdyby nie to, to wszystko byłoby super-a np Twoje wypowiedzi coś takiego sugerują-i gdyby znowu trafiła na cwaniaka, który chce się w związku z nią wygodnie urządzić jej kosztem, dopóki nie zechce go inna, która mu się bardziej spodoba, i nie zaklepie sobie przy niej miejsca-to autorka mogłaby pójść na taki układ, lekceważąc fakt, że mu na niej nie zależy, nie angażuje się specjalnie, nie jest z nim szczęśliwa, tylko dlatego, że nie zostawia ją, nie zdradza, deklaruje że mu zależy, jakiś szczególnie patologiczny nie jest, itd.

Mogło by się zdarzyć, że i inni ludzie, zwłaszcza młodzi, zasugerowali by się tym w podobny sposób, i niestety podobnie wcielili w swoje życie. Sporo ludzi tylko zagląda w wiele wątków i czyta komentarze, nie biorąc w nich udziału, bądź nie zakładając swoich własnych. Słyszałam nieraz takie informacje zwrotne, że interesują ich takie rzeczy, przeglądają to, jest to dla nich stosunkowo ważne, więc poszczególne wnioski mogą wyciągnąć z całego wątku, a nie tylko z tych uwag, które dotyczą tylko i wyłącznie  sytuacji jego autora.

Cytat

Napisałam, że to moze wyglądać na usprawiedliwienie, ale tym nie jest ?  Po prostu przedstawiłam inny punkt widzenia, ale w żadnym zdaniu nie napisałam, że on jest wobec autorki w porządku. Zauważ też, że pisałam to zanim doczytałam, że on schodził sie z byłą miłością i wracał do autorki. 

No właśnie o to chodzi, że to, że ktoś napisze, że nie usprawiedliwia danej osoby, nie oznacza, że tego nie robi, bez względu na intencje. Nie napisałaś w tym miejscu, że jest w porządku, ale też nawet nie napisałaś, że jest nie w porządku. W ogóle nie było w tym nic krytycznego odnośnie jego postawy, jedynie że po roku związku(choć powinno to być przed jego rozpoczęciem:O:O) powinien się określić. Jakby człowiek czytał tylko to, bez wpisów autorki, to odniósł by wrażenie, że nic takiego się nie stało, albo nawet było to zupełnie neutralne moralnie, Bo zwykłe nieporozumienie, robieżność oczekiwań, jak pisałaś, jest zupełnie neutralne moralnie, z definicji-nic złego się nie stało, nikt źle nie chciał, nikt źle nie zrobił, tylko się nie zrozumieli, i w tym cały problem. Czy gdyby w związku jedno wobec drugiego użyło przemocy, albo zdradziło, też byś pisała o rozbieżności oczekiwań? Nie, bo te przypadki są bardziej drastyczne? A co to ma do rzeczy, czy bardziej drastyczne, czy nie? To znaczy, że ich wybielać nie można, ale mniej drastyczne, choć też bardzo złe, to już można? Facet ją oszukiwał i wykorzystywał, załatwiając sobie przy niej bezpieczną przystań, jednocześnie wzdychając do innej, a Ty to nazywasz "dysonansem", "rozbieżnością", "niezgodnością opinii" itd. I teraz dalej to robisz. 

Cytat

To nie jest takie oczywiste. Wiele osób wchodzi w związek z innych pobudek niż poważnych. To forum jest tego najlepszym przykładem. Czytałam o osobach leczących sie z poprzedniego związku nowym związkiem, o takich które bały sie samotności więc weszły w związek z kimś kto po prostu chciał z nimi być i o takich, którzy chcieli wykorzystać naiwność drugiej strony. To, że autorka podeszła poważnie do związku (bo tak powinno być) to wcale nie oznacza, że on zrobił to samo. Autorka mogła tego nie wiedzieć, a może od początku to czuła, ale sie sama oszukiwała wybielając go, a może jeszcze coś innego. To Kiniak musi sama ocenić, my nie wiemy co w jej duszy gra. Najwidoczniej właśnie on podszedł do sprawy w inny sposób niż autorka i to nazywam dysonansem. Wszak z definicji "dysonans" to rozbieżność, niezgodność poglądów/opinii/perspektyw.

Co jest niezgodnością poglądów czy opinii? :O Naprawdę twierdzisz, że miał inną opinię od niej odnośnie tego, czy ludzi należy traktować uczciwie i z szacunkiem, absolutnie nie przeszkadzało mu, jeśli by ktoś jego oszukał i wykorzystał, i jeszcze myślał, że wszyscy się z nim zgadzają, że autorka też, a wręcz że to jest dla niej oczywiste, i ku jego największemu zdziwieniu okazało się, że jednak ich poglądy są różne:classic_biggrin::classic_biggrin: To jest właśnie wybielanie danej postawy aż do granic absurdu. Niezgodność opinii to można mieć w filozofii, polityce, sztuce urządzaniu domu, czy wspólnego wyjazdu na wakacje. A nie, gdy człowiek rozpoczyna związek, doskonale wiedząc, że jest to związek poważny i przede wszystkim że druga strona tak to traktuje, i w to wierzy. Naprawdę uważasz, że akurat on tego nie wiedział? To płakał, przepraszał, tłumaczył się, nie mając pojęcia, dlaczego, skoro był przekonany, że to zwykłe nieporozumienie z powodu "różnicy poglądów"? :classic_biggrin::classic_biggrin: Doskonale wiedział, że wchodzi w poważny związek, że autorka tak go traktuje, i dlatego właśnie ukrywał przed nią, że on sam tego nie robi. Właśnie w tym sęk i największy problem, jeśli o tę sprawę chodzi, a Ty piszesz, jakby tego wszystkiego nie było, jakby nic nie wiedział, albo jakby to była jakaś czwartorzędna kwestia, o której sama nie wspominasz, chyba że jako o jakimś nieporozumieniu. 

Jakie ma znaczenie, że niektórzy tak tak robią? Może nawet i wielu, choć to nic pewnego, na forum przychodzi się z problemami, siłą rzeczy opisuje się tylko negatywne sytuacje, więc nie jest żadna próbka statystyczna. Wiem tylko tyle po moich znajomych, że wielu tak nie robi. Tak czy siak to co robią inni, nie zmienia tego, co zrobił on. Ani ich pobudki, skoro właśnie o to chodzi, że wchodząc w poważne związki, ich rzeczywiste pobudki powinny być z tym spójne, czyli też poważne, więc jeśli tego nie robią, to oszukują i wykorzystują swoich partnerów tak samo, jak to zrobił facet Kiniak. Bez względu na to, czy oprócz tego, wszyscy oni, łącznie z nim, odchodzili w czasie związku do kogoś innego, czy zdradzali, czy robili inne złe rzeczy, czy nie. Takie oszukiwanie i wykorzystywanie drugiej strony to jest zwyczajne, bardzo egoistyczne świństwo, a nie jakiś przypadek, "nie dogadali się ludziska, no jaka szkoda, ale wypadki chodzą po ludziach".:classic_tongue: To wcale nie dotyczy tylko tego odchodzenia i wracania w trakcie związku, w moim poprzednim komentarzu chyba wyraźnie widać, co w ten sposób oceniam, i że w związku z tym to odchodzenie absolutnie nie uważam za jedyny problem w tym wszystkim, a resztę bagatelizuję. 

Mi z tym przykładem 40 latka chodziło o to, że z jego sytuacji nie wynika wcale, że nie mógł wybrać najlepszej opcji, osoby, z którą łączyło by go zarówno głębokie uczucie miłości(zakochanie, więź emocjonalna, namiętność), jak i postawa miłości(troska, szacunek, szczerość, uczciwość, zaufanie, itd). To, że w tym przykładzie akurat faktycznie zabawił się w licytację, robiąc sobie ranking byłych, i tym rankingiem się w swoim życiu dalej kierował, nie oznacza, że nie dało się inaczej. Więc ten przykład tak czy siak nie pokazuje, że istnieje jakakolwiek sytuacja, w której człowiek byłby zmuszony z tej najlepszej opcji zrezygnować. A tym, że Kiniak nie ma możliwości znalezienia kogoś takiego, i że to jest "rozsądne", żeby została przy tym, co ma, bo to w zasadzie jest normalne, to co on se pisał gdzieś tam jest "normalne", to co czuje, a raczej nie czuje do Kiniak jest normalne, emocje, które budzi w nim była są normalne, ma do tego prawo, i jednocześnie być w związku z Kiniak też ma prawo, jak sugerowałaś wcześniej. No nie, nie miał prawa, nie jest to ani zdrowe, ani normalne, i tym bardziej ten przykład tego nie dowodzi. Absolutnie to wszystko nie jest normalne, a tkwienie w czymś takim nie jest żadnym rozsądkiem, ani nie ma nic wspólnego z "dojrzałym związkiem", ale dobrowolnym skazywaniem się na bycie nieszczęśliwą, najprawdopodobniej przez wiele lat, jeśli nie do końca życia. Tak zwane "małżeństwo z rozsądku" to jedna wielka głupota, a nie żaden rozsądek, i tym bardziej Kiniak nie musi się do tego uciekać, tylko może wybrać kogoś, z kim stworzy zarówno dojrzały, jak i namiętny związek, który da jej prawdziwe szczęście.

Aha, no moim zdaniem naiwność to całkiem inna sprawa niż idealizowanie, dlatego też tak to wcześniej zrozumiałam, szczególnie biorąc pod uwagę kontekst tych słów.

Cytat

Bardzo współczuje autorce, ale może dobrze sie stało, że sie to teraz wydało, a nie po ślubie. Moze było to potrzebne, by autorka otworzyła oczy. 

No właśnie, lepiej, że wie teraz, niż po ślubie. Źle się stało, ale dobrze, że się wydało-to na pewno było potrzebne.

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, franca napisał:

to wszystko byłoby super

Na pewno tego nie da sie wywnioskować z mojej wypowiedzi. Wybacz, ale to nadinterpretacja. 

19 godzin temu, franca napisał:

Czy gdyby w związku jedno wobec drugiego użyło przemocy, albo zdradziło, też byś pisała o rozbieżności oczekiwań? Nie, bo te przypadki są bardziej drastyczne? A co to ma do rzeczy, czy bardziej drastyczne, czy nie? To znaczy, że ich wybielać nie można, ale mniej drastyczne, choć też bardzo złe, to już można? Facet ją oszukiwał i wykorzystywał, załatwiając sobie przy niej bezpieczną przystań, jednocześnie wzdychając do innej, a Ty to nazywasz "dysonansem", "rozbieżnością", "niezgodnością opinii" itd. I teraz dalej to robisz. 

Przemoc to przemoc, i nie ulega dyskusji, jednak faktem jest, że to też rozbieżność oczekiwań. Wszystkie w życiu rozczarowania (nie tylko związkowe) to rozbieżność oczekiwań. Jedno wynika z drugiego i jedno nie wyklucza drugiego, a więc nie ma powodu do czepialstwa. 

19 godzin temu, franca napisał:

jedynie że po roku związku

Powtórzę, że ten rok jakiego się upierdliwie uczepiłaś, to było tylko odniesienie do słów autorki. Nie wymyśliłam tego sobie tego terminu ani nie uważam go za żaden wyznacznik ? 

19 godzin temu, franca napisał:

Naprawdę twierdzisz, że miał inną opinię od niej odnośnie tego, czy ludzi należy traktować uczciwie i z szacunkiem,

Do tego momentu -owszem- zgadzam się, mógł mieć inne zdanie i inne oczekiwania od autorki. Gdyby mu przeszkadzała jego własna nieuczciwość to by z autorką nie był. Jednak jemu się to oszukiwanie najwyraźniej podobało. A to, że on sam nie chciałby być tak wykorzystany to oczywiste. 

19 godzin temu, franca napisał:

A nie, gdy człowiek rozpoczyna związek, doskonale wiedząc, że jest to związek poważny i przede wszystkim że druga strona tak to traktuje, i w to wierzy. Naprawdę uważasz, że akurat on tego nie wiedział?

A skąd masz taką 100% pewność, że on rozpoczynał związek z poważnymi zamiarami? Jesteś nim? Naprawde uważam, że on nie traktował tego związku zbyt poważnie, nie tak poważnie jak powinien i jak robiła to autorka. Gdyby traktował poważnie to by nie wzdychał po roku do starej miłości i nie powracał do niej (bo ponoć tak było). Tak robi tylko ktoś kto nie traktuje związku dostatecznie poważnie. A może nawet widział naiwność autorki i wiedział na co sobie może pozwolić więc ją przez to perfidnie robił w jajo. Co do naiwności to owszem.... ma ona związek z idealizowaniem drugiej osoby. Wszak na tym ten proces idealizacji polega. Patrzymy na kogoś nie jaki jest, ale jakim byśmy chcieli by był. A patrzymy tak bo sie łudzimy, mamy nadzieję/wyobrażenie. Następnie zaczynamy naiwnie wierzyć w to wyobrażenie.

19 godzin temu, franca napisał:

To płakał, przepraszał, tłumaczył się, nie mając pojęcia, dlaczego, skoro był przekonany, że to zwykłe nieporozumienie z powodu "różnicy poglądów"? 

Manipulant też tak robi ?  Płacze, przeprasza, błaga o wybaczenie, wyjaśnia i ma przekonanie, że jeśli druga strona jest podatna na manipulacje to mu się ta sztuczka uda. 

19 godzin temu, franca napisał:

Takie oszukiwanie i wykorzystywanie drugiej strony to jest zwyczajne, bardzo egoistyczne świństwo,

To też napisałam poprzednio, nie podważam tego. 

19 godzin temu, franca napisał:

Więc ten przykład tak czy siak nie pokazuje, że istnieje jakakolwiek sytuacja, w której człowiek byłby zmuszony z tej najlepszej opcji zrezygnować.

Ale też nie taki miał być przekaz w tym przykładzie, więc wszystko się zgadza. 

19 godzin temu, franca napisał:

A tym, że Kiniak nie ma możliwości znalezienia kogoś takiego, i że to jest "rozsądne", żeby została przy tym, co ma, bo to w zasadzie jest normalne, to co on se pisał gdzieś tam jest "normalne", to co czuje, a raczej nie czuje do Kiniak jest normalne, emocje, które budzi w nim była są normalne, ma do tego prawo, i jednocześnie być w związku z Kiniak też ma prawo, jak sugerowałaś wcześniej.

Nie sugerowałam tego, a jedynie dokonałam analizy zachowań. Jeśli to odebrałaś jako sugestie albo odebrał to tak ktokolwiek inny to przepraszam, bo nie taki był zamiar. Sądze, że podeszłaś do tematu zbyt personalnie, bo dało sie wyczuć emocje, i może masz ku temu powody. Nie wnikam. Jednak zaznaczam, że w żadnym zdaniu nie zasugerowałam, że to normalne, rozsądne, a tym bardziej nie sugerowałem, by z nim została. To kolejna nadinterpretacja moich wypowiedzi, zapewne spowodowana emocjami ?    

Reasumując:  przykro, że autorka tak była oszukiwana. Moja analiza zachowań faceta nie miała na celu usprawiedliwienia go, choć niestety tak została odebrana. Warto z tego związku wyciągnąć wnioski na przyszłość i nie pozwalać bawić sie facetowi, który sobie odchodzi i wraca jak mu pasuje, bo to był znak/ostrzeżenie. Słusznie autorka ma wątpliwości. 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Porozmawiałam z nim wczoraj raz jeszcze. To była nasza 6. rozmowa na ten temat. I w końcu się przyznał. Przyznał się do tego, że rozpoczynając ten związek nie miał dobrych intencji; że pasowało mu, że jestem w niego zapatrzona, zakochana, że zaangażowałam się na 100%, że leczył mną swoje deficyty i pustkę po poprzednim związku; że gdy zapewniał, że kocha, to wcale nie kochał; że nawet nie chciał mnie kochać, bo wierzył w tę swoją tragiczną miłość; w jedyną miłość, jakiej w życiu doświadczył. Powiedział też, że w końcu mnie pokochał, że przestał mieć wątpliwości i że może to nie jest takie szalone uczucie, jak to pierwsze, że nie można pokochać drugi raz tak samo mocno, jeśli człowiek się sparzył, ale że to uczucie do mnie jest dojrzałe, przemyślane. Tylko że jak ja mam mu uwierzyć? I czy chcę mu wierzyć? I po co mam mu wierzyć?? Uwierzyłabym, gdyby w tych wpisach, o których wspominałam, choć jeden był o mnie. I w zasadzie był: ,,czy anal jest serio fajny, bo nie wiem, czy namawiać?" albo właśnie: ,,mam wątpliwości, co do obecnego związku, tamta to była miłość życia". I w zasadzie wszystko, wszystkie wpisy o uczuciach, o kochaniu, dotyczyły jej, a mnie ani razu. Twierdzi, że zrozumiał, że mnie kocha rok temu na wspólnych wakacjach. I przez pół roku (bo w styczniu trafiłam na te wpisy) nie napisałby nic o tym? Poza tym wczoraj miała być szczera rozmowa, powiedział, że usunął wszystkie trzy konta, oczywiście na drugim miał być wpis o miłości do mnie, ale właśnie - konto zostało usunięte i nie da się go przywrócić, przypadek? XD Jak dzisiaj zapytałam, co to było za trzecie konto, bo wiedziałam o dwóch, to okazało się, że znów kłamał. Najpierw, że nie wie, czemu tak powiedział, że nie było trzeciego konta, a potem, że chciał się wybielić i powiedzieć, że gdzieś tam coś o mnie jednak napisał (choć wcale tego nie zrobił). I powiem Wam, ze nie wiem, co robić. Pozostając z nim w związku zniszczę swoje standardy, stracę do siebie szacunek. Z drugiej strony sobie jednak myślę, że przecież mam już 28 lat, że tak długo zajęło mi szukanie życiowego partnera, że zanim znów się zakocham, ustabilizuję, to już nie zdążę założyć rodziny, nie zdążę mieć dzieci. To jest pierwszy facet, z którym pozwoliłam sobie na pełne zaangażowanie. Dopiero w wieku 26 lat. Poza tym boję się, że trafię jeszcze gorzej albo na kolejną osobę z taką historią. Boję się też, że może mam wyidealizowany obraz miłości i że nie doświadczę takiej, jakiej pragnę. Jestem naprawdę zrozpaczona... 

 

Dodam tylko, że podczas związku ze mną nigdy nie zszedł się z tamtą dziewczyną, źle to ujęłam, pisałam na szybko, w jego pobliżu, nie chciałam, by zobaczył. 

Odnośnik do komentarza

Nie dość, że byłaś plastrem na rany, to jeszcze Cię okłamywał, więc nie można mieć do niego zaufania. 

A bez zaufania nie ma związku, musisz się zastanowić czy warto się wiązać z braku laku, a to widać z obydwu stron. 

Bo on nie ma powrotu do ex, Ty obawiasz się, że nie zdążysz założyć rodziny... więc się pobieramy, z tym, że Ty masz gorzej, bo już teraz sobie nie radzisz psychicznie z tą sytuacją, a wchodzić w małżeństwo z takim obciążeniem jest ryzykowne. 

Są takie wielkie miłości, wydawałoby się aż nie do wiary. Znam przypadek, gdzie dziewczyna zerwała, bo chłopak na zaręczynach się upił, choć generalnie nie pił. Obydwoje założyli rodziny, dzieci, po ok 20 latach, zmarł jej mąż. On się rozwiódł i pobrali się zdziwienie ogromne jak on mógł zostawić żonę i dzieci, żeby wrócić do swojej pierwszej miłości. Teraz papużki nierozłączki.

Sorry, wiem, że nie pomogłam Ci tym przykładem.

Wiele osób z różnych względów, nie zakłada rodziny z pierwszą miłością i dobrze  funkcjonują w następnych związkach. 

On za wcześnie wszedł w drugi związek, powinien najpierw wyleczyć się z pierwszego, ale łatwo mówić, bo jak się nie wyleczy, to musiałby być sam do końca życia, też niedobrze. 

 

 

Edytowane przez ka-wa

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
W dniu 3.08.2023 o 21:09, Javiolla napisał:

Przemoc to przemoc, i nie ulega dyskusji, jednak faktem jest, że to też rozbieżność oczekiwań. Wszystkie w życiu rozczarowania (nie tylko związkowe) to rozbieżność oczekiwań. Jedno wynika z drugiego i jedno nie wyklucza drugiego

Nie oczekiwań, ale intencji, bo przemocowiec też od innych oczekuje, że nie będą go bili, ale sam robi na odwrót, bo jemu osobiście tak pasuje. No i nikt jakoś w takich przypadkach o tej rozbieżności oczekiwań nie pisze, bo jest to zupełnie nieadekwatne do sytuacji, nie oddaje ani jej specyfiki, ani istoty, a ni jej powagi.

Tak więc, nie zareagowałam personalnie, bo to nie ma ze mną związku, tylko emocjonalnie, bo według mnie było to bardzo niesprawiedliwe podsumowanie.

Cytat

Do tego momentu -owszem- zgadzam się, mógł mieć inne zdanie i inne oczekiwania od autorki. Gdyby mu przeszkadzała jego własna nieuczciwość to by z autorką nie był. Jednak jemu się to oszukiwanie najwyraźniej podobało. A to, że sam nie chciałby być tak wykorzystany, to oczywiste.

No właśnie-oczywiste. :classic_tongue: Więc nie chodzi wcale o to, że ona miała pogląd że to jest złe, a on, że to jest w porządku. To w ogóle nie jest kwestia poglądu, tylko wiedzy. Dobrze wiedział, co robi, że to jest złe, i zrobił tak, bo mu było wygodnie, a nie bo miał inne zdanie na ten temat. :classic_tongue: Egoizm a poglądy to dwie zupełnie inne sprawy. 

Cytat

A skąd masz taką 100% pewność, że on rozpoczynał związek z poważnymi zamiarami? Jesteś nim? Naprawde uważam, że on nie traktował tego związku zbyt poważnie, nie tak poważnie jak powinien i jak robiła to autorka. Gdyby traktował poważnie to by nie wzdychał po roku do starej miłości i nie powracał do niej (bo ponoć tak było). Tak robi tylko ktoś kto nie traktuje związku dostatecznie poważnie. 

Znowu mnie nie zrozumiałaś-przecież ja właśnie cały czas pisałam, że tak było. ? I dlatego właśnie pisałam, że zrobił autorce zupełne świństwo, więc dlatego uznałam określenie "rozbieżność oczekiwań" bez żadnych komentarzy innego typu odnośnie tego, za ogromne, zupełnie nieadekwatne do sytuacji wybielenie postawy autora. Mówię tylko o tym, co wtedy napisałaś, i jak to wyglądało, a nie o Twoich wszystkich myślach, wrażeniach, odczuciach, czy intencjach.

Cytat

Manipulant też tak robi ?  Płacze, przeprasza, błaga o wybaczenie, wyjaśnia i ma przekonanie, że jeśli druga strona jest podatna na manipulacje to mu się ta sztuczka uda. 

Dokładnie. Klasyczne zachowanie tego typu, niestety. Jak wielokrotnie życie, w tym wątki z tego forum, pokazało, ludzie mogą robić nawet najgorsze rzeczy drugiej osobie, która ponoć była najbliższa, a potem zachowywać się dokładnie tak samo, płakać, błagać, itd. Zwykłe zmiękczanie drugiej strony, niestety. :classic_sad:

 

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Kiniak1995 napisał:

Porozmawiałam z nim wczoraj raz jeszcze. To była nasza 6. rozmowa na ten temat. I w końcu się przyznał. Przyznał się do tego że rozpoczynając ten związek nie miał dobrych intencji; że pasowało mu, że jestem w niego zapatrzona, zakochana, że zakochałam się na 100%,  że leczył mną swoje deficyty i pustkę po poprzednim związku; że gdy zapewniał, że kocha, to wcale nie kochał; że nawet nie chciał mnie kochać, bo wierzył w tę swoją tragiczną miłość; w jedyną miłość, jakiej w życiu doświadczył.

No właśnie. Czyli mniej więcej to, co wcześniej pisałam, a to tłustym drukiem już wtedy, gdy odpisywałam luukasowi. :classic_tongue::classic_tongue:

Pewnie, że on nie ma wątpliwości, bo jemu z Tobą jest wygodnie. Oczywiste więc, że będzie mówił Tobie o ich braku co do swoich uczuć. Ale jego słowa "i że może to nie jest takie szalone uczucie, jak to pierwsze", mówią same za siebie. Pewnie, że woli Ci podać to w tak delikatnej, eufemistycznej formie, bo po co wprost mówić: "nigdy nie pokocham Cię tak jak tamtą"? Przecież nie chce, żebyś z nim zerwała. Także fajnie, że "nie ma wątpliwości", szkoda tylko, że Twoje własne już zawsze by Cię dręczyły, gdybyście pozostali ze sobą. 

Cytat

że nie można pokochać drugi raz tak samo mocno, jeśli człowiek się sparzył

Pfff... A skąd on wie, że nie można? Bo ja wiem, zarówno ze swojego doświadczenia, jak wielu innych osób, że jak najbardziej można. Po co Ci wciska taki kit, skoro to oczywiste, że nie mógł tego w żaden sposób zweryfikować? Przyznaje się, że wcześniej się wybielał, po czym znów to robi, żeby nie było jasno i klarownie widać, że nie kocha Cię tak, jak mężczyzna powinien kochać swoją kobietę, ale żeby wyglądało na to, że co czuje jest w związku normalne, a więc i Twoja sytuacja też. I jeszcze sam wygląda w ten sposób na ofiarę. 

Cytat

 ale że to uczucie do mnie jest dojrzałe, przemyślane.

I znowu te głodne kawałki o tak zwanej "dojrzałości". Tylko że tym razem słyszę je od niego. :classic_tongue: Litości. Co w tym jest dojrzałego? Jakoś to, w jaki sposób Cię traktuje, nie dowodzi tego, ale czegoś z tym sprzecznego-"Po owocach poznacie". Co to znaczy "przemyślane"? Daj spokój. Mówi tak, jakby uczucie można było wyperswadować, czy może temu uczuciu coś wyperswadować, ogólnie mieć jakikolwiek wpływ na nie. Wcześniej uczucia nie było, ale ponieważ je "przemyślał", to nagle, po roku związku się zakochał? Z kontekstu wynika, że raczej przeciwnie, więc przez "dojrzałe i przemyślane" on po prostu rozumie: słabe, płytkie, mało intensywne, dlatego porównuje je z uczuciem do byłej, tylko używając określeń dających wrażenie, że to uczucie do Ciebie jest tym "lepszym". 

Jedyne co mógł przemyśleć, to swoją postawę, a nie uczucie. Ale gdyby szczerze to zrobił, to by nie tylko przyznał się do wszystkiego, co zrobił, do prawdziwych uczuć też, ale i naprawdę tego żałował, a więc od tej pory kierował się Twoim autentycznym dobrem, i pozwolił by Ci odejść, wiedząc, że nie będziesz z nim szczęśliwa, sam by powiedział Ci, że w związku z tym wszystkim powinniście się rozstać, a gdybyś nie chciała tego przyjąć, to sam by zerwał z troski o Twoje szczęście, skoro na dłuższą metę oszczędziło by Ci to o wiele więcej cierpienia, niżby Ci przyniosło.

Cytat

 I w zasadzie był: ,,czy anal jest serio fajny, bo nie wiem, czy namawiać?"

Wow. Nie do wiary. Cóż za romantyzm i przejaw głębokiej miłości. Można się wzruszyć. 

Szkoda słów. Serio chcesz być z kimś takim?

Cytat

 Poza tym wczoraj miała być szczera rozmowa, powiedział, że usunął wszystkie trzy konta, oczywiście na drugim miał być wpis o miłości do mnie, ale właśnie - konto zostało usunięte i nie da się go przywrócić, przypadek? XD Jak dzisiaj zapytałam, co to było za trzecie konto, bo wiedziałam o dwóch, to okazało się, że znów kłamał. Najpierw, że nie wie, czemu tak powiedział, że nie było trzeciego konta, a potem, że chciał się wybielić i powiedzieć, że gdzieś tam coś o mnie jednak napisał (choć wcale tego nie zrobił).

Jakaś farsa. Chcesz takiego związku. Było już wcześniej pięc takich "szczerych rozmów", teraz szósta okazała się równie "szczera", bo jaka miała być. Chcesz czekać na siódmą?

Cytat

 Tylko że jak ja mam mu uwierzyć? I czy chcę mu wierzyć? I po co mam mu wierzyć?? 

No właśnie. Najlepiej, jak sama na to odpowiesz. Po co? Choć wygląda na to, że w dużej mierze już to zrobiłaś. Wiesz, że nie ma żadnych racjonalnych powodów, by w tym związku tkwić. Już dużo wcześniej przyznałaś, że właściwie szukasz potwierdzenia, że on Cię kocha, na pewno widząc, że nie są to racjonalne dążenia. Wiem, że jest Ci bardzo trudno, ale to Cię tylko jeszcze bardziej unieszczęśliwia na dłuższą metę. Wprawdzie napisałaś wcześniej, że psychoterapeuta Ci "nie pomógł", ale przecież widać, patrząc długofalowo, że pomógł Ci najbardziej jak mógł. Sama napisałaś, że trzyma Cię przy nim właściwie tylko strach przed tym, że już nikogo innego nie znajdziesz, z kim będziesz szczęśliwa, i założysz rodzinę. Każdy ma swoje lęki, swoje słabości, i swoje wyzwania, ja też, nieraz też ciężko się zdystansować od swoich emocji,  ale na pewno i tak widzisz, że to jest jedna z najbardziej irracjonalnych pobudek do trwania w związku, skoro po to się w niego wchodzi, żeby być w nim szczęśliwym. Lęki są po to, aby je przełamywać, i robi swoje, a nie żeby to one rządziły Twoim życiem i Twoimi decyzjami, a nie Ty sama. Każdy staje czasem przed takim wyzwaniem, każdy ma lęki, które niejednokrotnie blokują go w byciu w zgodzie ze sobą. W ich przełamywaniu psychoterapeuta też Ci może pomóc, każda pomoc jest dobra, ale da rezultat tylko, gdy Ty jednocześnie będziesz naprawdę chciała sobie pomóc. 

Cytat

 Pozostając z nim w związku zniszczę swoje standardy, stracę do siebie szacunek.

Sama widzisz, w tym sęk. Powiedz szczerze, czy naprawdę cokolwiek w życiu jest tego warte? Czy cokolwiek jest warte tego, by zdradzić samą siebie, i samą siebie zniszczyć? Wierzysz w to, że cokolwiek może to zrekompensować, nie tylko posiadanie męża i dzieci? Co Ci po tym, jeśli nie będziesz szczęśliwa w takim związku, żyjąc wbrew sobie? Nie ma niczego wartego tej ceny. Może teraz ciężko Ci o tym myśleć, ale na pewno też to widzisz, a jak uwolnisz się z tego związku, odbudujesz zniszczone nim poczucie własnej wartości, swoją psychikę, to będziesz to czuła emocjami, nie tylko to rozumiała, nie będziesz miała żadnego problemu z myśleniem o tym. 

Psycholog może Ci pomóc z tego dołka wyjść, ale też sama możesz zobaczyć, że Twoje lęki nie są racjonalne, w końcu jesteś jeszcze zupełnie młoda, masz w dalszym ciągu mnóstwo czasu na założenie rodziny. Wielu ludzi znacznie później wchodzi w związki, i są szczęśliwi. Chyba każdy też, kto został zraniony, reaguje lękiem przed ponownym zranieniem, ale wielu ludzi nie poddaje się, przełamuje je, i w końcu znajduje partnerów, z którymi łączy ich prawdziwa miłość, i są szczęśliwi. Także absurdalne byłoby, gdybyś z powodu takich lęków miała zrujnować sobie życie. 

Lęki generalnie tak działają, żeby blokować człowieka przed zdecydowaniem się na coś, wyolbrzymiając całą sprawę, dopóki człowiek tego nie zrobi, często mu się wydaje, że to jest straszne, bardzo mocno to czuje(choć nie do końca, nie zawsze, można nawet takie uczucia przełamywać, łagodzić, czy niwelować jeszcze przed podjęciem danej decyzji, której człowiek się boi), a gdy już to zrobi, okazuje się, że strach ma wielkie oczy, wcale to nie było takie straszne, jak się wydawało. Też tak miałam, jak widziałam, że między mną, a moim byłym jest źle, myślałam o tym, co to będzie, jak się rozstaniemy, jakie to będzie straszne, jak ja sobie poradzę, też mi zależało, też się związałam z miłości, też byłam mocno zraniona, też to był mój pierwszy poważny związek-i myślę, że w dużej mierze dlatego, że pierwszy, się tak bałam, i podobnie może być u Ciebie. Po czym, jak w końcu przez to przeszłam, i zerwaliśmy, to się okazało, że zupełnie to wszystko nie wygląda tak, jak te lęki mi pokazywały, i bardzo mnie to zaskoczyło. Generalnie tak jest, każdy reaguje nieco inaczej, każdy w swoim tempie dochodzi do siebie i układa sobie życie, ale schemat jest mniej więcej podobny: najpierw jest bardzo źle, ale jak już człowiek uwolni się od relacji, która go blokuje na szczęście, to coraz lepiej sobie radzi, na forum też to było nieraz widać, nawet gdy na początku był wielki dramat, jedno zostawia drugie dla kogoś innego, i to po 15 latach małżeństwa, z dziećmi, itd, i np po trzech miesiącach jest zupełnie inaczej i ktoś mówi, że nawet nie wie, czy w ogóle jeszcze kocha swojego byłego bądź byłą.

Także nie daj sobie wmówić, że masz wyidealizowany obraz miłości, bo on jest akurat bardzo zdrowy, ale naprawdę zanim idź, zamiast pozwalać lękom się od niego odciągać.

Odnośnik do komentarza
W dniu 5.08.2023 o 11:08, ka-wa napisał:

Pewnie się tego nie dowiesz, ale ta jego miłość mogła być toksyczna, dlatego tak się od niej uzależnił. Mógł tak osaczać dziewczynę, że musiała go zostawić, a on do dzisiaj nie może tego przeżyć, ani zrozumieć. 

Dla mnie jest oczywiste że koleś to typowy toksyk, tzw narcyz ukryty, i jak przystało na taki typ osobowości to pewnie ma o sobie wysokie mniemanie.

 

W dniu 3.08.2023 o 21:09, Javiolla napisał:

Na pewno tego nie da sie wywnioskować z mojej wypowiedzi. Wybacz, ale to nadinterpretacja. 

Jak Ty Javiolla chcesz pomagać innym skoro nie masz dystansu do siebie? Franca napisała z ironią a Ty potraktowałaś to osobiście. Zresztą nie tylko tu ale praktycznie w każdej Twojej wypowiedzi widać  że wypierasz z siebie niechciane emocje. Częstokroć powtarzasz że 2 lata Ci zajęło pozbieranie się i że pomógł Ci lekarz na NFZ. I fakt, widać że coś Ci pomógł ale na pewno nie była to pomoc taka do końca, ewidentnie jakieś deficyty są. I nie, nie jest to jakiś mój osobisty przytyk, Ty faktycznie nie uporałaś się ze wszystkim i to widać niemal na każdym kroku.

 

W dniu 26.07.2023 o 14:23, Kiniak1995 napisał:

Wiem, że nie ma idealnych związków, że w każdym związku są kryzysy, że w relacji nie da się uniknąć zranień, że gdy to pisał, mieliśmy trudniejszy czas (podejrzewałam go o zainteresowanie moją siostrą)

Kolejny dowód że to tak naprawdę narcyz, do tego ma poblokowane emocje, nie potrafi wyrażać uczuć. To że każdy związek to wzloty i upadki to fakt ale u Was to istna parodia! Co to za związek gdzie nie ma zaufania, i jeszcze ta bajka że Jego ex to Jego miłość życia. To jest klasyczne dziecinne zachowanie, i jeszcze to podejrzenie o zainteresowanie Twoją siostrą.

Franca należycie Ci wyjaśniła jak wyglądają zdrowe relacje i w istocie tak właśnie powinno być. Sama najlepiej wiesz jak się czujesz w tej iluzji związku i widać ze wiesz czego chcesz.

Rozumiem Twoją potrzebę bycia potrzebną komuś, bycia kochaną, uważaną, każdy tak naprawdę tego potrzebuje i to że szukasz ,,głasków” jest jak najbardziej zrozumiałą koleją rzeczy. Rozumiem też potrzebę zostania rodzicem, ale czy uważasz że On faktycznie nadaje się na Ojca? 
Ja byłam w dwóch toksycznych związkach, z jednym toksykiem jakakolwiek relacja zakończyła się kilka lat temu, druga jest jeszcze w trakcie. Świadomie zrezygnowałam z macierzyństwa chociaż bardzo bym chciała zostać matką.

Generalnie najlepszą radą jest uciąć to jednym cięciem, ale w toksycznych związkach to zazwyczaj tak nie działa. Wpierw musiałabyś podjąć definitywną decyzję a na to czasami potrzeba bardzo dużo czasu.

Odnośnik do komentarza
W dniu 12.08.2023 o 12:17, TakaJakaś7 napisał:

Jak Ty Javiolla chcesz pomagać innym skoro nie masz dystansu do siebie? Franca napisała z ironią a Ty potraktowałaś to osobiście. Zresztą nie tylko tu ale praktycznie w każdej Twojej wypowiedzi widać  że wypierasz z siebie niechciane emocje. Częstokroć powtarzasz że 2 lata Ci zajęło pozbieranie się i że pomógł Ci lekarz na NFZ. I fakt, widać że coś Ci pomógł ale na pewno nie była to pomoc taka do końca, ewidentnie jakieś deficyty są. I nie, nie jest to jakiś mój osobisty przytyk, Ty faktycznie nie uporałaś się ze wszystkim i to widać niemal na każdym kroku.

Nie jestem pewna czy to ironia czy rozemocjonowanie Francy, gdyż ona sama sie do tego nie odniosła. Gdy się pisze do kogoś to czasem tak bywa, że się odbiera wypowiedzi w inny sposób, jakby sie odebrało na żywo. I to działa w obie strony. Bowiem nie słychać tonu głosu, nie widać mimiki oraz mowy ciała.

Deficyty zawsze każdy ma i u każdego jakieś zostają. Nie ma wyleczenia na 100% (moze być na 99% 😉 ) Jesli czytasz moje wypowiedzi to wiesz, że sama sie do tego przyznaję w niektórych wypowiedziach.  

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze to ja u Francy widzę ironię, a może co innego? W to za bardzo nie wnikałam, większą uwagę zwróciłam na to że potraktowałaś personalnie, co znaczy że dystans masz wobec Niej zamiast siebie.

Fakt, jakieś deficyty ma każdy, może jest jakaś garsteczka osób która nie ma żadnych. Z tym że chciałam Ci po prostu zwrócić uwagę że Ty nie patrzysz na sedno sprawy, przez Ciebie przemawiają braki z dzieciństwa. I właśnie te braki tak Tobą kierują że tak jak w przypadku autorki Twoje rady można było potraktować że Jej narzeczony jest osobą z którą można budować przyszłość. 

A te wszystkie dodatki, co jak można potraktować- niepotrzebne. Toksyk- koniec kropka- wylecz sie i uciekaj jak najdalej. Po prostu od takich osób JAK NAJDALEJ! Ja dobrze wiem jak to jest i od większości toksyków się na szczęście wyleczyłam. Zostali się Ci najgłówniejsi- rodzina i jak z Nich się też wyleczę to będę naprawdę wolną osobą. Tego samego życzę i autorce.

Odnośnik do komentarza

Życie jest samo w sobie ciężkie, po co jeszcze dowalać sobie balast w postaci jakiegoś niewydarzonego człowieka, który nawet nie potrafi się określić emocjonalnie? Z takim nigdy nie poczujesz się pewnie. Ale co kto lubi, może tobie potrzeba takich emocji, trochę niepewności, trochę rywalizacji z jakimś wyidealizowanym wizerunkiem jego byłej. Ale z tym nie wygrasz, bo rzeczywistość związku z tobą zawsze przegra z fantazjami o byłej. Bo to będą fantazje jego bujnej wyobraźni z cyklu "co by było gdyby" za każdym razem, gdy wasze realia będą trochę trudniejsze. W fantazjach nie ma trudów codzienności, a on widocznie lubi sobie bujać w obłokach gdy tylko pojawi się jakiś problem u was. Taki trójkąt emocjonalny, ale nie z byłą, tylko fantazją o niej.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...