Skocz do zawartości
Forum

Czy Bóg istnieje?


Gość ujamuja

Rekomendowane odpowiedzi

~unna
Nie wiem, czemu ciągle porównujesz się do pedofilów i morderców.
Może masz właśnie takie ciągoty?
Może w tej całej dyskusji chcesz właśnie znaleźć odpowiedź na te pytania?
Bo te problemy z tuszą, są jakieś naciągane i wydumane.

Nie chcę się wtrącać między wódkę (js) a zakąskę (Ty) ale chyba masz pewne problemy z czytaniem ze zrozumieniem...

Odnośnik do komentarza

Kiedyś w telewizji, były seanse z Kaszpirowskim. / to taki uzdrowiciel/
Mnie nie pomógł, ale mojej mamie, podczas takiego seansu zeszło dwu- centymetrowe znamię które miała na nodze i które mocno ją niepokoiło /czy to nie było coś rakowatego?- myślała./
Mężowi dokuczały korzonki, ledwo się ruszał. Namówiłam go, by usiadł przed telewizorem.
Po seansie wstał rześki, bez bólu, ale to doświadczenie było dla niego tak niesamowite, że nigdy więcej nie udało mi się go namówić. On nie był w stanie w to uwierzyć, więc wolał nigdy więcej, nie narażać się na takie doświadczenia.
Magia w naszym życiu jest, ale trudno ją zaakceptować, bo jesteśmy wychowani w materialistycznym świecie.
Kiedyś byłam w trudnej sytuacji finansowej, poszłam na bazarek, a miałam 6,7. zł. Kupiłam ziemniaki i cebulę...liczę pieniążki, jest 6,7zł.
Dokupiłam chleb i jakiś serek...liczę pieniążki, jest 6,7zł.
Nie musicie w to wierzyć...
Robert Monroe opisywał, że jako dziecko marzył, by mieć dolara. Od tamtego czasu co jakiś czas, ten dolar pojawiał się w jego kieszeni. Żonie trudno było w to uwierzyć, więc zaszyła kieszenie w spodniach, w których ten dolar się pojawiał...a dolar i tak tam był...
Też napisał, że nie musimy w to wierzyć.
Nie wierzyłam, ale jak zrobiłam te zakupy /6,7zł. które ciągle było/ to uwierzyłam w tego jego dolara.
Magia w naszym życiu jest.
Materialne życie nas wciąga i zapominamy o magicznej stronie życia.
Właściwie to jestem wdzięczna Js, że jego wątpliwości spowodowały to, że odżyły wspomnienia właśnie o tej magicznej stronie życia.
Te doświadczenia są ulotne...Materia dominuje...

Odnośnik do komentarza

unna - porównuję się bo jedno i drugie to zboczenia tylko moje jest niegroźne dla ludzi a tamci mają groźne. Z pkt widzenia rozwoju duchowego i prawidłowości to jest prawie to samo.

Te magiczne rzeczy niestety istnieją. I najgorsze jest to, że dane było mi to poznać przez co życie jest straszne. Wolałbym nigdy nie mieć pewnych doświadczeń, których nie da się normalnie wytłumaczyć a to jest właśnie coś tego typu co piszesz tylko dużo bardziej nieprawdopodobne. Bóg by do takich rzeczy nie dopuścił co jest moim prywatnym dowodem, że nie istnieje. Nie pomógł mi kiedy trzeba było więc wiadomo co na niego kładę. Sam sobie muszę pomóc a i tak nie umiem. I jeśli po śmierci jest coś innego niż wieczne nic to dla mnie to koszmar.

Odnośnik do komentarza

Aaaaaaaaa, mistrzowie i guru, to zupełnie co innego...;) To tak samo jak było z tym, co według Bibli Bóg przekazał Mojżeszowi. Niby ok, a z czasem Ci co stanowili żydowskie prawo coraz bardziej je wypaczali. Dlatego nie można ślepo wierzyć ani jednym, ani drugim. To tylko ludzie i jak widać, zdarzało im się baaaaardzo zbłądzić, to po co za nimi schodzić na manowce. Jak już coś traktować poważnie, to te najbardziej bezpośrednie przekazy, takie jak np od Buddy czy Jezusa.

~js_11
Dał wolę ale nie do końca wolną. Człowiek częściowo jest marionetką a częściowo sobą i to dotyczy każdego bo na starcie rodzimy się z różnymi cechami genetycznymi, które uznajemy za swoje a potem nabywamy wzorców postępowania z otoczenia i też uważamy to za swoje.

Geny nie determinują w ludziach cech związanych z moralnością. Np nie dziedziczy się czegoś takiego jak uczciwość, odpowiedzialność, zakłamanie czy okrucieństwo. To zależy od wychowania, a nie od genów. Czyli od wolnej woli naszych rodziców.
Jednak mamy też swój rozum. Jeśli więc rodzice dostarczyli nam pozytywnych wzorców, to możemy to zaobserwować i z tego czerpać. Natomiast gdy mamy negatywne, też możemy wyciągnąć z tego wnioski, i starać się wprowadzić pozytywne zmiany w życiu. Ta druga sytuacja na pewno jest dużo trudniejsza niż druga, ale nie wyklucza wolnej woli.

Odnośnik do komentarza

Geny dają predyspozycje do takich niemoralnych zachowań. Jeśli wychowanie jest dobre mimo genów to człowiek będzie zachowywał się bardziej moralnie (co nie znaczy, że faktycznie będzie moralny, może to być u niego na zasadzie poprawności politycznej). Poza tym inni ludzie, których spotykamy mają na nas wpływ i my przez nich się zmieniamy. Poza tym musimy być w systemie, zarabiać pieniądze, jesteśmy ograniczeni społecznymi zasadami, przepisami. Niektóre są dobre a inne złe ale zawsze to ograniczenie i jeśli robimy coś dobrego bo tak wypada to tym gorzej dla wolnej woli.

Jest jeszcze jedna kwestia, tego jak mózg za nas podejmuje decyzje na podstawie zgromadzonych materiałów i to jako impuls przechodzi do świadomości przez co człowiekowi wydaje się, że coś wymyślił a tak naprawdę robi to mózg na podstawie genów i wyuczonych zachowań, informacji. Najpierw impuls w mózgu, potem nasze poczucie świadomości i decyzja, która też jest kolejnym impulsem ;)

Odnośnik do komentarza

Tak sobie jeszcze myślę o karmie i wygląda na to, że jeśli karma jest prawdą to nie mamy wolnej woli. Świat jakiś tam jest i rządzi się swoimi zasadami a człowiek może je poznawać ale co jeśli się z nimi nie zgadza i uważa, że one są złe? Wtedy może przyjąć przekonanie obronne. Już tłumaczę o co chodzi bo to sedno moich przemyśleń.

Jest fakt, że alkohol szkodzi. Drugi fakt jest taki, że mam ochotę i lubię się napić. Chciałbym żeby picie nie powodowało negatywnych skutków. Mam wolną wolę czy nie? Wolna wola oznaczałaby, że mógłbym pić i nie ponosić negatywnych konsekwencji. Jeśli jakiś czyn powoduje złe konsekwencje a ja jestem tego świadomy to mam wybór między dżumą a cholerą. Albo zrezygnować z tego co lubię i szkodzi - to ma swoje konsekwencje bo musiałbym zrezygnować z piwa, mięsa, innych używek spożywanych okazyjnie, kobiet, które mi się podobają, ryzykownych zachowań podnoszących adrenalinę (to i tak robię rzadko ale czasem jest potrzebne). Pozostałoby mi jedno wielkie nic i myślenie o tym co lubię a nie mogę. Mogę też naginać rzeczywistość pod swoją wizję tak jak palacz papierosów mówiący, że na coś trzeba umrzeć albo alkoholik mówiący, że piwo leczy mu nerki (haha to jest przecież szczyt usprawiedliwiania się), gruba kobieta może powiedzieć, że to wina genów a ta nutella i kfc nie mają znaczenia. Mogę zostać kibolem i tłumaczyć sobie, że to dla sportu. Na tej zasadzie można wszystko ale karma jest tym co daje boleśnie przekonać się, że dotychczasowe przekonania były złe i ponosimy za nie konsekwencje. Czyli wolnej woli nie ma bo musimy robić to co powinniśmy a nie to co chcemy. Z tego powodu wolałbym nie żyć i uważam, że jeśli nawet Bóg istnieje to dla mnie go nie ma. W ten sposób naginam swoją rzeczywistość bo nie chcę znać bytu, który mówi mi, że mam wolną wolę ale ponoszę konsekwencje za wszystkie przyjemności i przekonania, które są złe dla tego Boga (a przecież skoro mnie stworzył to sam mi dał te cechy albo pozwolił nieświadomie je wybrać). Jeśli wybiorę wygląd kobiety zamiast innych cech to za karę mam w następnym wcieleniu urodzić się niewidomy albo jako ktoś bardzo brzydki bez szans na fajny związek po to żeby nauczyć się bezwarunkowej miłości? Czy jako ktoś upośledzony bo teraz nie chcę dostrzegać pewnych mechanizmów, które widzę... Nie da się żyć normalnie wierząc w karmę, w Boga i obserwując to jak wygląda świat, mając takie preferencje i nie mając możliwości tego zmienić - a gdybym zmienił to musiałbym całkowicie przestawić swoje upodobania, myślenie i całkowicie wyrzec się siebie a stać się kimś kim nie chcę być. I na to wszystko piszecie żeby myśleć pozytywnie? A co to zmieni skoro jest tak jak napisałem?

Mogę czytać różne teorie naukowe i spiskowe, przeczące sobie i nie wiedzieć co jest prawdą. Na jakiej podstawie mam przyjąć co jest prawdą? Nie da się tego zrobić. Nie ma tu żadnego punktu zaczepienia żeby coś mogło mnie pocieszyć.

Chciałbym żeby rozwój duchowy zaprowadził mnie tam gdzie teraz chcę dojść a nie do tego żebym się pozbywał całego swojego świata, który był tylko iluzją ale bez niej to traci całkowicie sens a ja mam wrażenie, że jestem w piekle, z którego nie ma wyjścia. Bo jeśli jest to jakie? To wszystko jest okropne i chyba nic gorszego nie dało się wymyślić niż ten świat. Jeśli dzieło świadczy o autorze to faktycznie stworzyła nas inna cywilizacja, która jest na bardzo wysokim poziomie technicznym ale zerowym moralnym.

Odnośnik do komentarza

Bóg istnieje, tylko w niego się wierzy a nie wie że istnieje. Teraz są czasy fałszywych proroków, te wszystkie metody silvy, psychoterapię, hipnozy, oobe, podróże astralne są dzielem szatana, który zbiera żniwo. Najgorsze to myślenie że jest się na równi z Bogiem, lub że różnymi metodami można osiągnąć tzw "boskosc" albo samouzdrowienie. To ciągle jest kuszenie diabła, nic więcej, tak jak wąż kusił Ewe w ogrodzie w zamian za boskość. Sataniści wbrew pozorom to nie ludzie w ciemnych strojach zbierający sie na cmentarzu, w sumie beka jak ktoś myśli że to są sataniści w tych czasach, teraz sataniści to ludzie na wysokich stanowiskach wierzący w swoją potęge w tym życiu, tylko wiecie , wszystko umiera, niestety, co będzie potem ?

Odnośnik do komentarza

Wiara w Boga a zło na świecie...-jak ja to widzę...
Ziemia to żyjąca planeta. Silniejszy zjada słabszego, każdy walczy o swoje miejsce na ziemi, nawet rośliny tak czynią. Słabszy ginie.
W przyrodzie musi być zachowana równowaga. Jak zbyt dużo jest drapieżników, to pożerają one roślinożerców, a potem same giną z głodu, bo braknie im pożywienia. Równowaga zostaje przywrócona.
Podobnie jest z ludźmi.
Jak jest ich za dużo na danym terenie, to są wojny, kataklizmy, głód. Ludzi powinno być tyle, ile ziemia jest w stanie ich wyżywić. Zbyt duża ich ilość powoduje pustynnienie gleby, niszczenie lasów i zanieczyszczenie wód, a nawet do wysychania źródeł wody.
Czyli wszystko to są normalne prawa natury i Bóg nie ma tu z tym nic wspólnego.
Losy poszczególnego człowieka w skali globu, nie są tak ważne.

Bóg - czy jest Jezus i Mahomet? Czy to są święci?
W moim rozumieniu, ich dusze jako energia, istnieją nadal. Tak jak dusze każdego z nas. Zapewne były to bardziej rozwinięte dusze, które powróciły na ziemię, by nauczać.
Czy nam pomagają? Nie. Raczej obserwują człowieka, który ma wolną wolę i może robić ze swoim życiem to, co mu się podoba. Może się cieszyć życiem, a może też cierpieć.
To, w co my wierzymy, realizuje się w naszej materialnej rzeczywistości. Czyli my, swoimi myślami, tworzymy tą rzeczywistość.
Problem w tym, że nic nie dzieje się natychmiast, więc trudne jest to do zaobserwowania.
Jednak w pewnych sytuacjach, dokonujemy rzeczy z pozoru niemożliwych.
Np- jakiś chłopiec podniósł samochód, by przygnieciony nim ojciec, mógł się z pod niego wyczołgać. Albo komuś znikł guz w mózgu, albo paralityk zaczął chodzić.- była nawet seria filmów dokumentalnych opisujących całkiem z pozoru niewytłumaczalne rzeczy.- a jednak one się zdarzały.
Czytałam kiedyś o różnych metodach, jakie stosowali ludzie, którzy wyleczyli się z raka.
Jedno co tam było wspólne, to ogromna wiara w to, że taka kuracja pomoże WIARA W WYLECZENIE.
Wiara, czyli NASZE własne myśli.
Wiem, że to trudne, zwykle podstępnie wkrada się zwątpienie - dlatego też wiara w to, że ktoś nam pomoże ?Bóg/ ułatwia nam trwanie w tej wierze.
Jednak o wszystkim decydują nasze myśli.

Odnośnik do komentarza

proste macie życie :)
szczególnie js_11, który sądzi że tyle złego przeżył, że w Boga nie będzie wierzył, będzie gardził wszystkimi chrześcijanami, powiedz mi, ile byłeś chrześcijaninem hm ? Wkurza Cie to że niektórzy będą zbawieni a ty nie ? Chyba trafiłem w sedno, dlatego po prostu nie wierzysz, strach, boisz się, boisz się wyjść na głupka.

Odnośnik do komentarza

Proste życie hehe, właśnie dużo prostsze jest przyjęcie dla spokoju na wiarę chrześcijaństwa bo tak jest łatwiej. To rozwiązanie dla leniwych intelektualnie. Jak mogę żałować, że inni zostaną zbawieni skoro nie wierzę w te nielogiczne pierdoły i je tutaj obaliłem? Nie da się na to odpowiedzieć bo zostało to obalone. Nawet nie przeze mnie a Hitchensa, którego tu wkleiłem z youtube. Poza tym jeśli już miałbym wierzyć w Boga to na pewno nie w tego, w którego wierzą chrześcijanie. Ciekawe gdzie trafiają ich modlitwy skoro nie modlą się do Boga tylko do świętych, Maryji, Jezusa, ewentualnie Boga osobowego Jahwe. Jeśli Bóg istnieje to wiedza okultystyczna jest najbliżej prawdy.

unna - fajnie napisałaś :) Chyba trzeba się pogodzić z tym, że świat nie jest sprawiedliwy i nie da się zawsze postępować dobrze i można żyć.

Odnośnik do komentarza

Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak, panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości
- Ach tak, Biblia!
A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą I cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej
- Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje
- Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak... jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada
- Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?
Student drżącym głosem odpowiada
- Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie
- Kto je stworzył?
Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby
- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze..
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze.. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia student
- twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że
śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć Czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych I nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali
- Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
Audytorium wybucha śmiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi
- Oczywiście że istnieje.Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy
obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.

Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem to tylko wytwor naszej swiadomosci bo tak naprawde nie chcemy umierac , nie chcemy byc zapomnieni i chcemy wierzyc ze cos nas czeka . Moim zdaniem lepiej wierzyc w Boga niz sie bac smierci i nie korzystac z zycia :) A to czy tak naprawde istnieje ... Nikt nie ma pewnosci

Odnośnik do komentarza

To chyba Einstein powiedział, że przy dzisiejszym stanie wiedzy, nie da się już wszystkiego wyjaśnić, bez uwzględnienia boskiego pierwiastka.

Może forma jest żartobliwa, ale rozważania są całkiem na poważnie.
Dobro i zło, to to samo. Przyrównują to do wahadła, które od słowa dobro, opada do słowa zło. Jedno bez drugiego nie istnieje. A wszystkie pośrednie stany można nazwać, że jest mniej dobra, aż do momentu, w którym brak jest dobra. Po prostu zamiast dwóch słów, używamy jednego - zło.
Jasność - ciemność, ciepło - zimno itd. Wszystko ma swe przeciwności, i wszystko to istnieje łącznie, jako jedność. Brak światła, nazywamy ciemnością.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...