Skocz do zawartości
Forum

Moja 18-letnia córka ma romans z 34-latkiem


Gość joannaa77

Rekomendowane odpowiedzi

Boi się,to może nie jest najwłaściwsze określenie ,ale nie chce być napiętnowana,
dlatego przyjęła taką postawę.
Wszystko z czasem się wyjaśni,jeśli Ci jest ciężko ,bo rozumiem,że się martwisz o przyszłość córki,to myśl pozytywnie,że wszystko się dobrze ułoży,obojętnie w którą stronę ta znajomość pójdzie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~Yonka
Sinnn
Ale ja nie napisałam sarkastycznie.
Mają związane ręce bo? dorosłe dziecko postawiło ich przed faktem dokonanym nie licząc się z nimi ani z ich zdaniem, a oni muszą się z nią liczyć pomimo że uważają ze robi źle i pomimo że jest na ich utrzymaniu? Jeżeli naprawdę jesteś Yonka pewna ze to tylko taki schemat o którym piszesz to zimny prysznic byłby ratunkiem, a "delikatność" wpędzi ją w maliny i to kolczaste... Dlatego tak. Jeśli nie przeszkadza im to co robią- niech wezmą odpowiedzialność . Oboje.

Tak, mają związane ręce, bo w gruncie rzeczy nie popierają romansu córki, ale z drugiej strony nie chcą jej stracić, więc wybrali mniejsze zło. Nie stosują przemocy psychicznej, czy jakiś innych rygorów i czekają z obawą co przyniesie jutro.
Pisząc o schematach, miałam na myśli zdradę jako taką, ich romans jest schematyczny, klasyczny wręcz, z wersją porzucenia rodziny przez kochanka.
Ja nie neguję jego aktualnych uczuć do niej i jej do niego, natomiast ich przyszłość jest wielką niewiadomą, obarczoną wieloma konsekwencjami o których wspominałam wcześniej.
Co do młodej, żaden zimny prysznic w tym momencie nie pomoże, ona jest w amoku i święcie przekonana, że może wszystko.
Wypędzenie jej z domu do kochanka, tylko skomplikowałoby jej życie i rodzice o tym wiedzą. Kochają ją i tego nie zrobią.
Kochankowie, obydwoje podjęli ogromne ryzyko i myślę, że obydwoje ryzykują wpędzeniem się w te "kolczyste maliny".
Przyszłość pokaże.

nie przesadzajmy z tym uświęcaniem rodziców bo z początku całej sprawy myśleli o szantażu, nagłośnieniu sprawy lub zrujnowaniu firmy tego faceta, poczytaj początkowe wpisy :)
Na szczęście dotarło coś do niej po mnogości wpisów i pozwoliła córce jak to dorosłej kobiecie podejmować decyzję :)

Odnośnik do komentarza

lukasso to chyba forumowiczki podburzaly do napietnowania faceta i zniszczenia jego i firmy- poczytaj tez uwazniej- autorka zawsze zachowywala rezerwe, bo chyba mimo gwaltownosci rozwoju sytuacji, ma raczej spokojny charakter i organicznie się brzydzi wchodzenia komuś z butami w życie.

sinn zawsze mamy z dziecmi "dobry kontakt" na ich warunkach, czyli wprowadzają nas w swoj swiat tyle, ile same chcą. Tyle, że jedne, jak sie wydaje wpuszczają nas do swojego świata choć trochę i powiedzą czym się martwią, co je interesuje i mamy szansę wokól tych tematow prowadzic rozmowy a inne starają się w czasie dorastania odcinać pępowinę i tylko po objawach zewnętrznych domyślamy się co u nich slychać.

Odnośnik do komentarza

poczytałem :)

"Kontakt do jego żony nie wiem jak zdobyć. W sumie nie wiem czy chce aż tak się w to wtrącać. Córki stracić przez to nie chce. Szefowi tego faceta nic też nie powiem, bo sam jest szefem (to jego szkoła). Oczywiście mogłabym na stronach coś powypisywac, ale nie wiem czy to ma jakiś sens."

więc miała ochotę porządnie nabruździć (nie ważne czy za namową czy nie)

chciałem tylko zwrócić uwagę, że ostatecznie dobrze moim zdaniem postąpiła nie wtrącając się :)

Odnośnik do komentarza

~lukasso
poczytałem :)

"Kontakt do jego żony nie wiem jak zdobyć. W sumie nie wiem czy chce aż tak się w to wtrącać. Córki stracić przez to nie chce. Szefowi tego faceta nic też nie powiem, bo sam jest szefem (to jego szkoła). Oczywiście mogłabym na stronach coś powypisywac, ale nie wiem czy to ma jakiś sens."

więc miała ochotę porządnie nabruździć (nie ważne czy za namową czy nie)

chciałem tylko zwrócić uwagę, że ostatecznie dobrze moim zdaniem postąpiła nie wtrącając się :)

Ona nie chciała narobić syfu w życiu tego faceta ze względu na córkę

Odnośnik do komentarza

kikunia55
zawsze mamy z dziecmi "dobry kontakt" na ich warunkach, czyli wprowadzają nas w swoj swiat tyle, ile same chcą.

Nieprawda, dobry kontakt to szanowanie się w obie strony.
Tu nie tyle chodzi o "wpuszczanie do swojego świata", tylko o nierobienie z innych wariata.
A "odcinanie pępowiny" to nie jest wg mnie życie wprawdzie na własnych zasadach, ale na koszt i rachunek rodziców.
Ja akurat jak widać z moich postów od chwili kiedy on przyszedł porozmawiał z rodzicami i odszedł od żony zmieniłam zdanie i pomyslałam ze możne to być szczere uczucie i nie uważałam żeby takiemu facetowi należało się robić nieprzyjemności.
Zweryfikuje to czas.
Jednak postawa dziewczyny, bezradność mamy oraz umywanie rąk jej taty może sugerować że to młoda jest trochę zepsuta. Tak jak zauważyła Joanna- dobrze wie że np w szkole to musi iść w zaparte, kłamać wychowawcę- bo co? bo byłyby jakieś nieprzyjemne konsekwencje,
a dlaczego? - bo to co robi nie jest takie całkiem dobre? Ahaa, czyli - zdaje sobie sprawę i ma świadomość.
Jednak jeśli chodzi o mamę, to już młoda ma to w d*pie, bo co? bo mamusia żadnych konsekwencji nie wyciągnie.
Córcia będzie żyła wciąż na prawach dziecka ale podejmując decyzje osoby całkiem dorosłej.
Gdyby naprawdę miała z mamą ten dobry kontakt to powiedziałaby jej o wszystkim wcześniej i może nie pozwoliłaby sobie na to żeby zwykłe na początku zadurzenie przekształciło się w tornado burzące u tylu osób tyle życiowych spraw.

~Joannaa77
On powiedział, że ledwo zaczęła z nim jeździć to coś zaczynał do niej czuć, ale nie mógł sobie na nic pozwolić, bo wiedział, ze jest kursantką i był przekonany, że nic z tego nie będzie. Wszystko zaczęło się pod sam koniec kursu, kiedy ona wykazała zainteresowanie nim. .

Oczywiście nie oceniam na bank bo przecież nie znam osobiście żadnej z osób a sama wiem ze stereotypy bywają mylące.
Jednak jest też taka mozliwosc ze panienka traktuje życie jak sklep z zabawkami a sama zachowuje się jak rozkapryszone dziecko które nie odejdzie od wystawy bez upragnionej lalki chociażby miało się rzucać na ziemię.Koniec.Bo ja tak chcę. Bo JA SIĘ ZAKOCHAŁAM!!!

I dlatego z jednej strony myślę że dobrze by było jakby spróbowała sobie życia z nim na osobno, poprała, porobiła zakupy, pogotowała, posprzątała tak dzionek w dzionek łącząc to nauką, ale z drugiej wtedy wiadomo - większe ryzyko ciąży, czego konsekwencje u tak młodej córki i tak silą rzeczy poniosą w dużym stopniu no kto?- no jasne, bingo,ci nie mający przecież nic zupełnie do powiedzenia rodzice :D

Odnośnik do komentarza

~lukasso, rodzice od początku wykazywali i nadal wykazują bardzo spolegliwą postawę wobec córki i całej sytuacji. Zresztą matka przez pewien czas trzymała tego news'a w tajemnicy przed mężem.
To ja, początkowo sugerowałam rozmowę z kochankiem, powiadomienie żony i zgłoszenie w firmie, że pan instruktor wyrywa panienki.
Nie jak twierdzi kikunia55 "to chyba forumowiczki podburzaly do napietnowania faceta i zniszczenia jego i firmy"
Nie było mowy o niszczeniu mu firmy, czy napiętnowaniu go (tu akurat zdradzona żona dała popis, na taką ewentualność też zwróciłam uwagę).
Szczerze mówiąc, chyba niewiele jest takich sytuacji, gdzie dojrzały mężczyzna porzuca rodzinę dla 18-latki, dlatego podejrzewałam, że on po prostu młodą wykorzystuje.
Tylko, że od tamtego momentu sytuacja rozwinęła się, pan "uczciwie" porozmawiał z rodzicami i odszedł od żony.
I tu zgadzam się z tobą i z Sinnn, że rodzice wykazują bardzo miękką postawę, byle córce było dobrze.
Nie sugerowałam też, żeby wyrzucać ją z domu lub trzymać na łańcuchu, bo to nie przyniosłoby żadnych efektów, ale np. przykręcenia córce kurka z kasą i postawienie jakiś konkretnych warunków.
Oni tymczasem chronią ją bez względu na wszystko i w pewnym sensie kibicują tej "miłości", tu się z tobą zgadzam.

Odnośnik do komentarza

Sinnn

Nieprawda, dobry kontakt to szanowanie się w obie strony.
Tu nie tyle chodzi o "wpuszczanie do swojego świata", tylko o nierobienie z innych wariata.
A "odcinanie pępowiny" to nie jest wg mnie życie wprawdzie na własnych zasadach, ale na koszt i rachunek rodziców.
...Jednak postawa dziewczyny, bezradność mamy oraz umywanie rąk jej taty może sugerować że to młoda jest trochę zepsuta. Tak jak zauważyła Joanna- dobrze wie że np w szkole to musi iść w zaparte, kłamać wychowawcę- bo co? bo byłyby jakieś nieprzyjemne konsekwencje,
a dlaczego? - bo to co robi nie jest takie całkiem dobre? Ahaa, czyli - zdaje sobie sprawę i ma świadomość.

...Jednak jeśli chodzi o mamę, to już młoda ma to w d*pie, bo co? bo mamusia żadnych konsekwencji nie wyciągnie.
Córcia będzie żyła wciąż na prawach dziecka ale podejmując decyzje osoby całkiem dorosłej.
Gdyby naprawdę miała z mamą ten dobry kontakt to powiedziałaby jej o wszystkim wcześniej i może nie pozwoliłaby sobie na to żeby zwykłe na początku zadurzenie przekształciło się w tornado burzące u tylu osób tyle życiowych spraw.
....Jednak jest też taka mozliwosc ze panienka traktuje życie jak sklep z zabawkami a sama zachowuje się jak rozkapryszone dziecko które nie odejdzie od wystawy bez upragnionej lalki chociażby miało się rzucać na ziemię.Koniec.Bo ja tak chcę. Bo JA SIĘ ZAKOCHAŁAM!!!

Zwróciłaś uwagę na bardzo istotne kwestie, pewnym sensie na hipokryzję i egoizm młodej. Co prawda niby twierdzi, że nie jest jej dobrze z tym faktem, że przyczynia się do rozbicia rodziny jego rodziny, no ale "Bo ja tak chcę. Bo JA SIĘ ZAKOCHAŁAM!!!
Zresztą nie wiem, czy ona w ogóle zastanawia się nad tym co robi, że jest np. przyczyną cierpienia innych.
to też wynika z jej niedojrzałości i jest efektem trzymania pod kloszem.
Ona jest chroniona, a tutaj przyszło się jej zmierzyć z konsekwencjami w postaci ataku żony i co robi ta dorosła osoba? Biegnie z płaczem do rodziców.
Zresztą problemem nie jest tylko fakt, że ona wchodzi w życie w roli kochanki, jednocześnie burząc czyjeś życie (tu główna odpowiedzialność spoczywa na nim), ale cała postawa jej, i jej rodziców, stosunek do życia, odpowiedzialność, przewidywanie konsekwencji itp.
Sinnn
I dlatego z jednej strony myślę że dobrze by było jakby spróbowała sobie życia z nim na osobno, poprała, porobiła zakupy, pogotowała, posprzątała tak dzionek w dzionek łącząc to nauką, ale z drugiej wtedy wiadomo - większe ryzyko ciąży, czego konsekwencje u tak młodej córki i tak silą rzeczy poniosą w dużym stopniu no kto?- no jasne, bingo,ci nie mający przecież nic zupełnie do powiedzenia rodzice :D

Myślę, że prędzej, czy później to nastąpi, tylko kochanek musi znaleźć oddzielne lokum.
I tutaj rodzice też mieliby pole do popisu pozwalając jej naprawdę poczuć się dorosłą ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Patrząc jednak na ich postawę, zgodzą się na wszystko, a nawet kupią komplet mebli do miłosnego gniazdka.

Odnośnik do komentarza

w 99 procentach zonaci faceci wykorzystuja młoda niedoswiadczona dziewczyne i nie biora rozwodu z zonami ,chociaz zony bardzo przez taka dziweczke cierpia do konca zycia.strasznie głupi maz ,byc moze kryzys wieku sredniego miedzy 35 a 45 rokiem zycia.u facetow puste głowy.dziewczyno i zarazem rodzice wpiszcie w gogle KRYZYS WIEKU SREDNIEGO i tam przeczytajcie co ten człowiek ma w głowie.DRUGA MODOSC UDERZA bo zbliza sie polowa zycia..matko ojcze rozgoncie to i wont z takim zieciem starcem

Odnośnik do komentarza

kikunia55
Pewnie wątek niedługo zamkną, jak już drukowanymi literami przemawiamy do córki Autorki, choc to jej mama prosila o opinie- czyli postępując jak postępowała zastanawiała się głośno czy dobrze robi (mama a nie córka).
A szkoda. Tak miło się wychowywało cudze ,dorosłe przecież dziecko

No i to jest właśnie to bardzo znamienne i charakterystyczne kikuniu że to mama prosi o pomoc i opinie, a nie córka :)
Córka najprawdopodobniej ma po prostu gdzieś te wszystkie dylematy.
No a poza tym to te wątki matki i córki chcąc nie chcąc się zazębiają.
Akurat ja jestem najdalsza od robienia tu nagonki na którąkolwiek ze stron dramatu bo każdą jestem w stanie w pewien sposób zrozumieć.
Staram się po prostu spojrzeć na to w miarę uczciwie i obiektywnie, bez osobistych uprzedzeń. Nie na zasadzie zło i zgnilizna, ale tez nie tylko że piękne uczucie i wara od tego!
Oczywiście nie mogę nie brać tu pod uwagę mozliwosci tego jednego prawdziwego uczucia które jest w stanie złamać wszelkie bariery i konwenanse.
No ale w takim razie to próba ognia w postaci wspólnego gospodarstwa domowego powinna być zaliczona pozytywnie :)

Myślę że nie jest tak całkiem dorosłe 18 letnie dziecko utrzymywane przez rodziców.
Pełna dorosłość to przywilej stanowienia o sobie ale w połączeniu z obowiązkiem samodzielnego utrzymania.Zresztą nawet całkiem dorosłe osoby, a może one przede wszystkim, parafią liczyć się ze zdaniem swoich bliskich żeby ich nie krzywdzić i żeby nie musieli się oni wstydzić za ich postępowanie i wybory.

Co do wychowania, zwłaszcza cudzych dzieci, to wiadomo że łatwo gadać:-)
Ja mogę się wypowiedzieć także na bazie doświadczeń w pewnym sensie zawodowych na podstawie obserwacji i rozmów z rodzicami "trudnych" dzieci.
Wydaje mi się że wielu rodziców nie zadaje sobie trudu wychowania dzieci sprawdzoną metodą kija i marchewki, tylko zapewnia sobie święty spokój dając im same bonusy i obdarowując pociechy w miarę dorastania coraz to droższymi "zabaweczkami".
Wiadomo ze zastosowanie odpowiednich kar i wymagań jest czasochłonne, wymaga woli i konsekwencji oraz przetrwania przejawów buntu i oporu. Ale samą "marchewką" nikt nikogo nie wychował, co najwyżej zepsuł. W ten oto sposób pięknie nam wyhodowany na zasadzi JA i reszta świata egoista nawet ludzi zaczyna traktować jak luksusowe zabawki , gdzie instrukcja obsługi jest prosta- TO MNIE ma być z tobą dobrze i przyjemnie.

Pewnie, że córce jest tam trochę i żal tej "starej" żony, ale w końcu to MOJE szczęście i MOJE tu i teraz jest najważniejsze na tym pięknym świecie.

Jeżeli faktycznie tak jest jak piszę to rozumiem że trudno mamie tak nagle zastosować jakieś wymagania wobec dziewczyny, bo byłby to szok dla jej młodego organizmu :)
Ale trzeba by się skupić na uświadamianiu jej- co ważne wspólnie z tatą - czy naprawdę wie co robi, bo jednak podejrzewam że nie do końca.
No i próbować tak sterować sytuacją żeby w miarę mozliwosci odczuła nie tylko przywileje ale i obciążenia tej swojej dorosłości.
Jeśli nie zamknąć, to przynajmniej przymknąć parasol nad jej głową.Nie po złośliwości, ale dla jej uczciwie rozumianego dobra.

Odnośnik do komentarza

Matko i Ojcze zaprowadzcie corke do psychooga niech on jej wytłumaczy co robi ,a takze tego starego kochanka ,ktory ma trudny okres wieku sredniego trzeba uswiadomic co wyprawia.Pisze to prostymi słowami.Takie tragedie zle sie koncza...Litosci. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!trauna

Odnośnik do komentarza

A mnie się wydaje że tu nie występuje stereotyp instruktor- kursantka, bo on postawił wszystko na jedną kartę.
Nie myślę też że to kryzys wieku średniego - no bez przesady, on ma dopiero 34 lata.
Raczej wydaje mi się że ożenił się bez miłości a teraz naprawdę się zakochał.
Bardziej obawiałabym się ze wybranka jest niedojrzałym dzieciakiem i że w pewnym sensie dla jej przejściowego kaprysu który ona uznaje za wielką miłość skomplikuje się mocno życie wielu osób i to mocno.
Trochę na to wskazuje jej postawa, tak mi się wydaje.

Odnośnik do komentarza

Sinnn, zgadzam się z twoją opinią dotyczącą zachowania dziewczyny, jej niedojrzałości, egoizmu i co tu dużo mówić, hipokryzji, a także bardzo miękkiej reakcji jej rodziców na tę nieciekawą sytuację.
Nawet w takiej sytuacji, rodzice mimo wszystko mają "narzędzia" i sposoby na to, żeby nawet 18-letnią córkę zdyscyplinować.
Problem w tym, że nie chcą ich użyć, o czym pisałam w poprzednich postach.
Od początku nie ukrywam, że moja ocena postępowania tego pana(kochanka) jest negatywna.
Cały czas podkreślam, że nikt, oprócz jego i jego żony, nie zna prawdy o ich małżeństwie.
Można tylko domniemywać. Nie wiemy, czy np. jego żona nie pracuje bo może on tak chciał, a jej było wygodnie? Wielu mężów, chce mieć żonę w domu, zwalniając się jednocześnie ze wszelkich obowiązków domowych i wychowawczych, a jednocześnie mieć kontrolę nad finansami jako jedyny żywiciel, pan i władca.
Nie wiemy, czy faktycznie to małżeństwo było tak nieudane, wierzę natomiast, że w momencie pojawienia się kochanki, żona, zaczęła drażnić i przeszkadzać, a już historie opowiadane o niej kochance, to klasyk.
Wierzę natomiast, że zauroczył się w młodej, być może nawet na ten moment jest święcie przekonany, że kocha (więc w tym momencie przestał kochać żonę), ale bez względu na uczucia do żony i ich relacje, jakim trzeba być nieodpowiedzialnym, niedojrzałym i po prostu głupim człowiekiem, żeby w wieku 34 lat planować wspólną przyszłość z 18-latką! i dla takich mrzonek rozwalać własną rodzinę?
Nie wierzę też w bajki sprzedawane przez młodą rodzicom, jakoby oni jeszcze nie uprawiali seksu :D
34-letni facet, nie postawiłby na szali dotychczasowego życia, gdyby nie przetestował kochanki choćby pod tym względem.
Rzeczywistość zweryfikuje ich przyszłość, tymczasem wspólna studniówka chyba im nie wyjdzie.

Odnośnik do komentarza
Gość nieudacznicuw

dziwne i niewiarygodne aby dorosły ojciec i maz w bardzo krotkim czasie tzn kursantki gdy uczył jazdy samochodem zakochał sie.tu raczej posmakował z małolata seksu i to go podnieca inne ciało młode ,chce ja wykorzystac,a mloda posmakowala tego miodu u 34 lat faceta i to ciagna.szkoda ze tak stary człowiek zmarnował zycie mlodej kobiecie.zapewne w tak ktotkim czasie kieruje sie nie rozumem tylko inna czescia ciała..QKROPNE.rodzice powinni pogonic w sina dal 34 latka a corke na dalsza nauke.zmarnował jej fagas opinie.do zony fagasie i do dziecka.

Odnośnik do komentarza

~Yonka
Sinnn, zgadzam się z twoją opinią dotyczącą zachowania dziewczyny, jej niedojrzałości, egoizmu i co tu dużo mówić, hipokryzji, a także bardzo miękkiej reakcji jej rodziców na tę nieciekawą sytuację.
Nawet w takiej sytuacji, rodzice mimo wszystko mają "narzędzia" i sposoby na to, żeby nawet 18-letnią córkę zdyscyplinować.
Problem w tym, że nie chcą ich użyć, o czym pisałam w poprzednich postach.
Od początku nie ukrywam, że moja ocena postępowania tego pana(kochanka) jest negatywna.
Cały czas podkreślam, że nikt, oprócz jego i jego żony, nie zna prawdy o ich małżeństwie.
Można tylko domniemywać. Nie wiemy, czy np. jego żona nie pracuje bo może on tak chciał, a jej było wygodnie? Wielu mężów, chce mieć żonę w domu, zwalniając się jednocześnie ze wszelkich obowiązków domowych i wychowawczych, a jednocześnie mieć kontrolę nad finansami jako jedyny żywiciel, pan i władca.
Nie wiemy, czy faktycznie to małżeństwo było tak nieudane, wierzę natomiast, że w momencie pojawienia się kochanki, żona, zaczęła drażnić i przeszkadzać, a już historie opowiadane o niej kochance, to klasyk.
Wierzę natomiast, że zauroczył się w młodej, być może nawet na ten moment jest święcie przekonany, że kocha (więc w tym momencie przestał kochać żonę), ale bez względu na uczucia do żony i ich relacje, jakim trzeba być nieodpowiedzialnym, niedojrzałym i po prostu głupim człowiekiem, żeby w wieku 34 lat planować wspólną przyszłość z 18-latką! i dla takich mrzonek rozwalać własną rodzinę?
Nie wierzę też w bajki sprzedawane przez młodą rodzicom, jakoby oni jeszcze nie uprawiali seksu :D
34-letni facet, nie postawiłby na szali dotychczasowego życia, gdyby nie przetestował kochanki choćby pod tym względem.
Rzeczywistość zweryfikuje ich przyszłość, tymczasem wspólna studniówka chyba im nie wyjdzie.


Mam córce ograniczyć wszystko do zera? To nie jest tak, że wszystko jest robione pod jej dyktando. Mamy tylko jedno dziecko. Nie chciałabym sytuacji, w której przez dane jej ograniczenia czy nawet doprowadzenie do końca tego romansu, ona przestanie mi ufać. Będzie się czuła w jakiś sposób oszukana czy miała do mnie żal. Jeśli uczucia są szczere, a ja to zniszczę ona mi nie wybaczy. Wiem jaka jest. Nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych. Zawsze była wzorową uczennicą. Jest bardzo uczuciowa, delikatna, ale też uparta. Ciężko mi jest zaakceptować ten związek jak już wspominałem, ale nie chcę jej stracić. Już z nią rozmawiałam wiele razy na ten temat.

Odnośnik do komentarza

Kieruj się swoim sercem i rozumem,znasz najlepiej swoją córkę,nic na siłę nie zrobisz,mów swoje, ale w duchu ją wspieraj,
najgorszym by było wasze odtrącenie,
dzieci wychowujemy dla innych ,a nie dla siebie ,
ale jak to w rodzinie, gdy choruje jeden członek rodziny to chora jest cała rodzina,
tak samo jest z innymi problemami ,przeżywamy je ,chociaż nie mamy na nie wpływu.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~Joannaa77

Mam córce ograniczyć wszystko do zera? To nie jest tak, że wszystko jest robione pod jej dyktando. Mamy tylko jedno dziecko. Nie chciałabym sytuacji, w której przez dane jej ograniczenia czy nawet doprowadzenie do końca tego romansu, ona przestanie mi ufać. Będzie się czuła w jakiś sposób oszukana czy miała do mnie żal. Jeśli uczucia są szczere, a ja to zniszczę ona mi nie wybaczy. Wiem jaka jest. Nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych. Zawsze była wzorową uczennicą. Jest bardzo uczuciowa, delikatna, ale też uparta. Ciężko mi jest zaakceptować ten związek jak już wspominałem, ale nie chcę jej stracić. Już z nią rozmawiałam wiele razy na ten temat.

Joanno, przeczytaj jeszcze raz wpisy Sinnn, a zwłaszcza ten:
~Sinnn
Joasiu, "dobry kontakt"?? jasne, na jej warunkach.

I tak dokładnie jest. Piszesz o jej zaufaniu do was, a co z zaufaniem w drugą stronę?
Tańczycie tak, jak wam córka zagra.
Wszystko co ona powie, lub co gorsza, ten facet, bierzecie za dobrą monetę.
Myślę, że to co od nich słyszycie, to tylko pół prawdy.
Fakt, że córka odpłynęła, nie zwalnia was, rodziców ze zdrowego rozsądku.
Rozmawiacie, owszem, to z pewnością niezbędne, pokusiłabym się jeszcze o konsultacje z psychologiem.
Rozumiem, że nikt nie jest w stanie wymusić na niej czegokolwiek, że represje stworzą między wami barierę.
Jednak akceptowanie wszystkich jej kaprysów (ten romans można tak potraktować), utwierdza ją w przekonaniu, że wolno jej wszystko i cokolwiek nie zrobi, wy osłonicie ją własną piersią.
Owszem, takie poczucie bezpieczeństwa powinno mieć dziecko (małe), ale ona zgodnie z prawem jest już dorosła, ona osobiście już odpowiada za własne czyny, a także błędy.
Akceptując jej romans, dajecie jej sygnał, że ewentualne niemiłe konsekwencje, także weźmiecie na siebie - błąd.
I jest to pierwsza i najważniejsza kwestia, którą poruszałabym w rozmowie z córką, że NIE będziecie ponosić za nią konsekwencji jej wyborów.
Kochacie ją, ale nie akceptujecie tego związku.
Nie musicie ograniczać córce wszystkiego "do zera", nawet nie możecie, bo jako rodzice uczącego się dziecka jesteście prawnie zobowiązani, do zapewnienia jest podstawowych warunków do życia i nauki.
Zapewnijcie jej więc podstawę, a do tej nie należy np. kieszonkowe, opłaty za telefon, dodatkowe atrakcje, typu; nowe ciuchy (chyba ma w czym chodzić), kosmetyki (dezodorant wystarczy), wyjazdy, wycieczki, narty, fitness itd.
Tylko, że w tym momencie, gdy już odpuściliście, będzie to trochę trudne, ale nie niemożliwe, ona jest uparta, wy też bądźcie.
Waszym podstawowym argumentem w rozmowach z nią powinno być:
kochamy cię, ale nie akceptujemy tego co robisz.
Waszą spolegliwą postawą, wyrządzacie krzywdę jej i sobie.
Nie uczycie jej odpowiedzialności, może do tej pory byliście przekonani, że tak własnie jest. Życie zweryfikowało wasze przekonania.
Siłą, do niczego jej nie zmusicie, ale pewne ograniczenia możecie wprowadzić dla jej dobra, informując, że w ten własnie sposób przygotowujecie ją do dorosłego życia, do którego tak jej śpieszno, do odpowiedzialności, także materialnej za siebie samą.
Puśćcie ją na głęboką wodę, skoro tak bardzo tego pragnie, ale w momencie, gdy wyprowadzi się do niego, zamknijcie kurek z pieniędzmi.
Wszystko to można zrobić spokojnie, bez złości, jednocześnie otwarcie rozmawiać, tak, żeby córka nie odebrała waszego postępowania jako zemsty.
A już z pewnością nie zgodziłabym się na goszczenie tego pana w swoim domu.
Na ten czas oczywiście.

Odnośnik do komentarza

Odcięcie od kasy czy "inne represje ",wg mnie na nic się zdadzą,bo nie wywrą większego znaczenia,a tylko popsują stosunki córka -rodzice,chociaż też niekoniecznie,
dlatego ,że córka po maturze zamiast na studia dzienne pójdzie do pracy i ew.na studia zaoczne lub jej luby będzie ją utrzymywał ,
nie ma o co kruszyć kopii ,bo nie wiadomo jak długo ten związek przetrwa.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

ka-wa

nie ma o co kruszyć kopii ,bo nie wiadomo jak długo ten związek przetrwa.

Tu nie chodzi o represje, tylko o to, żeby rodzice, nie wspierali jej w tej konkretniej sprawie, a to jest różnica.
Jeśli dziewczyna do tej pory bardzo dobrze uczyła się (i uczy się nadal), to z pewnością ma ambicje studiować.
OK, ale jeśli ma zamiar zamieszkać z kochankiem, niech ma świadomość tego, że będzie musiała utrzymywać się sama, lub korzystać z jego utrzymania - jeśli chce być dorosła, niech zachowuje się jak dorosła i tu rodzice powinni dać jej SZANSĘ, a nie każdy pył usuwać spod stóp.
Oczywiście nie wiadomo, jak długo ten związek przetrwa, ale przy aktywnej pomocy rodziców, może trwać przez jakiś czas, albo dłużej, dopóki inne czynniki nie zadecydują.

Odnośnik do komentarza

Yonka
Dziewczyna poszła w milośc lub w mrzonkę o miłości.

Twoja reakcja zachęcałaby szybciej młodą osobę do ucieczki od rodziców i życia z facetem.

A czy technika- niech lata na randki , jak musi (bo zakochana- ale w rozsadnych godzinach i częstotliwości), ale niech jak najdłużej mieszka w domu - nie daje nadziei, że jeśli to tylko miłostka, zauroczenie to i szybko minie. Życie może wróci do normy. Jeśli to naprawdę taka wielka miłość, to niech w domu mieszkając skończy maturę, niech opracowuje jak będzie gospodynią, co będzie rodzinie na obiad gotować, gdzie chadza się na zakupy, żeby jedzenie było smaczne ,zdrowe i tanie itp.

Nawet takie ostre zawirowanie można po ludzku przechodzić a nie:"Puśćcie ją na głęboką wodę, skoro tak bardzo tego pragnie, ale w momencie, gdy wyprowadzi się do niego, zamknijcie kurek z pieniędzmi."

To tak trochę brzmi- jak będzie chłopak w Twoim wieku, który nam się podoba, to z czasem Wam pomożemy, bo młodzi i biedni jesteście. Znalazłaś sobie zbyt dojrzałego mężczyznę, rozbiłaś mu rodzinę to w nagrodę radz sobie sama. Wyjdziesz z domu to nas twój los już nie będzie obchodził.

Różnie to z tymi miłościami i to w każdym wieku bywa.
Nie na darmo martwimy się o wybory partnerów przez nasze dzieci, bo jak nie nieszczęcie że żonaty i dzieciaty, to może kawaler, ale Piotruś Pan, samolub ,egoista lub pijak lub narkoman lub złodziej lub psychopata. Rożne "ułomności" w tych partnerach naszych córek mogą być.

Odnośnik do komentarza

~Joannaa77

Mam córce ograniczyć wszystko do zera? To nie jest tak, że wszystko jest robione pod jej dyktando. Mamy tylko jedno dziecko. Nie chciałabym sytuacji, w której przez dane jej ograniczenia czy nawet doprowadzenie do końca tego romansu, ona przestanie mi ufać. Będzie się czuła w jakiś sposób oszukana czy miała do mnie żal. Jeśli uczucia są szczere, a ja to zniszczę ona mi nie wybaczy. Wiem jaka jest. Nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych. Zawsze była wzorową uczennicą. Jest bardzo uczuciowa, delikatna, ale też uparta. Ciężko mi jest zaakceptować ten związek jak już wspominałem, ale nie chcę jej stracić. Już z nią rozmawiałam wiele razy na ten temat.

Umówmy się -romans nastolatki z mężczyzną mającym żonę i małe czteroletnie dziecko nie należy do sytuacji etycznie najbardziej w porządku i tylko dlatego ze jestem akurat bardzo wyrozumiałą osobą dopuszczam że można za dobrą monetę wziąć fakt prawdziwego uczucia któremu oboje z jakichś względów po prostu nie byli w stanie się oprzeć.
Jednak to moim zdaniem nie zwalnia rodziców od robienia wszystkiego żeby córka mogła zweryfikować sytuację. Bo istnieje duże prawdopodobieństwo ze nie wie tak do końca w co siebie (i innych) pakuje. A z Twojego wpisu Joanno wynika że dokładnie dzieje się to czemu zaprzeczasz – wszystko jest robione pod córkę. Jeżeli nawet w tak powiedziałabym ekstremalnej sytuacji chodzisz koło niej na paluszkach a podstawowym Twoim zmartwieniem jest nie to żeby ją w miarę możliwości opamiętać tylko żeby suchą stopą przeszła przez kałużę? Ka-wa mówi kieruj się sercem rozumem własnym-bo znasz córkę i ja to rozumiem. Ale z boku nieraz widać może czasem lepiej jeśli się umie czytać pomiędzy wierszami. Zwróciłaś się tu po poradę ale odnoszę wrażenie że tak naprawdę to chcesz chyba usłyszeć tylko „rozgrzeszenie” z Twojej rodzicielskiej roli i uznanie niemożności wpłynięcia na córkę i na sytuację. Tyle.
Mówisz ze nie możesz nawet wprowadzić żadnych ograniczeń bo ona straci do Ciebie zaufanie. Joanno czy Ty siebie słyszysz? Zapatrzona w „dobro” córki stawiasz problem na głowie. A co z Twoim, waszym zaufaniem do córki? Nie uważasz ze je zawiodła? Czy chociaż usłyszała tekst- nie tak Cie wychowaliśmy i nie będziemy Ciebie w tym wspierać? Poza tym- jakie zaufanie, przecież ona i tak Ci nie ufa bo podejrzewam ze gdyby nie przypadek, to do tej pory o niczym byś nie wiedziała. To ze dziecko uczy sie dobrze nie oznacza ze nie stwarza problemów wychowawczych, bo po prostu się z wami nie liczy. I odnoszę wrażenie ze jest wrażliwa i delikatna, owszem- ale głównie na własnym punkcie bo mimo wszystko jak by nie było i o jakim uczuciu byśmy tu nie mówili, to raczej chyba średnio przejmuje się sytuacją i oczywistym cierpieniem tej żony, jak i faktem ze buduje swoje szczęście na czyimś cierpieniu. Po prostu ma mieć co chce.

Joanno pisze szczerze i z serca, co ty z tym zrobisz oczywiście Twoja sprawa. Ja wiem ze to nie jest łatwe, zmienić podejście, ale tak jak pisze Yonka nie niemożliwe. Mnie samej było w nieco podobnej sytuacji o tyle łatwiej że miałam konkretne wsparcie mojego męża a córka jednak nam ufa. I nie chodzi tu o żadne „niszczenie” uczucia tylko o jego weryfikację zanim pozostaną wokół tylko życiowe zgliszcza lub narodzą się (może i dosłownie) nowe problemy. Może faktycznie jest tak jak pisze kikunia ze lepiej mieć ją w domu i ewentualnie przeczekać- ale zgadam się w 100% z Yonką ze takie usuwanie pyłków spod stóp i de fakto ułatwianie sprawy przedłuży ewentualną fikcje i moim zdaniem w takiej sytuacji jest wręcz niemoralne.

Odnośnik do komentarza

kikunia55

Różnie to z tymi miłościami i to w każdym wieku bywa.
Nie na darmo martwimy się o wybory partnerów przez nasze dzieci, bo jak nie nieszczęcie że żonaty i dzieciaty, to może kawaler, ale Piotruś Pan, samolub ,egoista lub pijak lub narkoman lub złodziej lub psychopata. Rożne "ułomności" w tych partnerach naszych córek mogą być.

Dokładnie,nic dodać ,nic ująć.

Autorka pisze,że ciężko jej zaakceptować ten związek,ja nie widzę żadnego usuwania pyłku sprzed stóp,zachowuje się jak każda matka kochająca swoje dziecko,
nie mająca wpływu, na jej nie za bardzo, ulokowaną miłość.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

kikunia55
Yonka
Twoja reakcja zachęcałaby szybciej młodą osobę do ucieczki od rodziców i życia z facetem.

Niekoniecznie, jeśli zachowała jakieś resztki zdrowego rozsądku, to szybko skalkuluje, że po prostu nie opłaca się jej takie przedsięwzięcie.
A nawet gdyby...
Kochanek wyprowadził się z domu i mieszka u brata, czyli nie ma drugiego lokum.
Jest właścicielem szkoły nauki jazdy, więc prawdopodobnie jego dochody przekraczają średnią krajową, na ile, nie wiadomo, ale...
musi finansowo zabezpieczyć rodzinę, nie tylko dziecko, ale też żonę (ona nie znajdzie pracy z dnia na dzień), no chyba, że jest ostatnim draniem, będzie musiał wynająć mieszkanie, utrzymać siebie i młodą kochankę, czekają go też wydatki na adwokata. Czy podoła?
Tu może wystąpić pierwsza rysa i sprawdzian ich uczucia oraz konsekwencja związku z nastolatką.
kikunia55
A czy technika- niech lata na randki , jak musi (bo zakochana- ale w rozsadnych godzinach i częstotliwości), ale niech jak najdłużej mieszka w domu

Przecież, ja cały czas o tym piszę, że nie sposób przykuć ją do kaloryfera i zakazać spotkań z nim i dobrze byłoby, gdyby chociaż do matury została w domu rodzinnym, ale na warunkach rodziców.
kikunia55
to niech w domu mieszkając skończy maturę, niech opracowuje jak będzie gospodynią, co będzie rodzinie na obiad gotować, gdzie chadza się na zakupy, żeby jedzenie było smaczne ,zdrowe i tanie itp.

:) obawiam się, że to pobożne życzenia, panna ma w domu pełną obsługę, byle się uczyła i była szczęśliwa.
kikunia55
Nawet takie ostre zawirowanie można po ludzku przechodzić a nie:"Puśćcie ją na głęboką wodę, skoro tak bardzo tego pragnie, ale w momencie, gdy wyprowadzi się do niego, zamknijcie kurek z pieniędzmi."
... Znalazłaś sobie zbyt dojrzałego mężczyznę, rozbiłaś mu rodzinę to w nagrodę radz sobie sama. Wyjdziesz z domu to nas twój los już nie będzie obchodził.

Rodziców zawsze będzie obchodził los własnego dziecka, co nie znaczy, żeby nadal rozpieszczać "dorosłą osobę".
Nie mam na myśli sytuacji, gdy młodzi ludzie pobierają się, a rodzice w miarę możliwości pomagają im w życiowym starcie.
Co to za dorosłość, jeśli młoda spod opiekuńczych skrzydeł rodziców, trafi pod opiekę (finansową) kochanka.
Albo jest się dorosłym i odpowiedzialnym, albo się tylko udaje i bawi w dorosłe życie.
Gdyby moja córka w wieku nastu lat, wyprowadziła się z domu i zechciała zamieszkać z chłopakiem, ostrzegłabym ją, że będzie musiała żyć na własny koszt, co nie znaczy, że nie zaprosiłabym ją na obiad, czy nie pomogła w razie choroby.
Przedwczesne zabawy w dorosłość, mogą być szkołą życia, ale niosą więcej zagrożeń niż pożytku, szczególnie dla dziewczyny.
Podziwiam młodych ludzi, którzy wyprowadzają się z rodzinnego domu z różnych przyczyn (patologia, toksyczni rodzice, czy nawet miłość) i biorą się z życiem za bary, znajdują pracę, wynajmują pokój, studiują zaocznie.
Oddzielmy jednak dojrzałość i odpowiedzialność od fanaberii.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...