Skocz do zawartości
Forum

Problemy w związku - jak mogę je rozwiązać?


Gość p...a

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie, mój mąż właśnie stracił pracę- redukcja etatów w związku z obecnie panującą sytuacją. Problem polega na tym, że to kolejna praca, z której został zwolniony w ciągu ostatnich 10 lat ( to była Jego 6-7 praca). W tamtym roku mąż przez pół roku w ogóle nie pracował i boję się, że teraz będzie podobnie. Tylko, że teraz mamy dziecko a ja jestem na urlopie macierzyńskim i dostaję 80% wynagrodzenia. Normalnie, pomimo wielu opłat i dużego kredytu na dom, było mnie stać na utrzymanie nas obojga. Teraz będzie trudno. Nigdy nie porozmawiałam z mężem szczerze, że mam żal do niego, że nie potrafi utrzymać żadnej posady dłużej niż 3 lata, a zazwyczaj jest to krócej. Że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa, że wszystko co mamy to w większości moja zasługa. Że pomimo dobrych zarobków od roku martwię się o nasz budżet. Że nie mamy większych oszczędności a jak już mamy to idzie to na życie bo mąż znowu nie pracuje. Lub że zwyczajnie egoistycznie dobrze zarabiając chciałabym czasem kupić sobie coś ekstra nie licząc się z ceną. Wiem, że to wina męża, że w wieku 36 lat nie ma stałej posady, ale on zawsze przedstawia to w taki sposób, że to on jest poszkodowany lub, że mu wstyd, że nie ma pracy, a z drugiej strony sytuacja ciągle się powtarza. Po prostu on się nigdy nie stara w żadnej pracy. Nie wiem jak z nim o tym porozmawiać. Wiem, że ze względu na dziecko zrobi wszystko by znaleźć prace jak najszybciej, ale co zrobić by w końcu znalazł pracę na stałe. Ja nie umiem już tak żyć. Martwiąc się o swoją przyszłość a teraz również syna. A co jeśli ja kiedyś stracę pracę? Dodam, że zazwyczaj mąż pracuje za niewielkie wynagrodzenie. Nigdy nie miał dobrze płatnej pracy. Więc nawet jeśli pracuje to właściwie zarabia na siebie, za dodatkowe sprawy typu wakacje za granicą czy nowy samochód płacę ja.

Odnośnik do komentarza

Jak masz dobrego męża, to nie wymyślaj, jak Cię stać na wakacje za granicą, to nie masz tak źle. 

Teraz o stałej pracy ciężko mówić, w czasie dzikiego kapitalizmu, ludzie zmieniają pracę jak im nie odpowiada, nie dają się wykorzystywać. 

Ciesz się, że masz dobry fach i zarobki, a męża wzięłaś takiego nie innego, mało ambitnego, być może mniej inteligentnego, Twój wybór, choć jest to wkurzające. 

Pieniądze nie są najważniejsze w życiu, myślę, że niszczysz ten związek ciągłymi pretensjami, on i tak pewnie źle się czuję, że Ty głównie utrzymujesz rodzinę. 

Nic poza rozmową, nie możesz zrobić, ew. pomóc w znalezieniu pracy, może lepiej wiesz w jakiej pracy by się odnalazł, niż on sam. 

 

 

Odnośnik do komentarza

Witaj, jak się nie zgodzę z Ka-wą. Mąż i ty macie dziecko. Sama sobie dziecka nie zrobiłaś, obydwoje je chcieliście. WIec już może czas aby facet wziął się za siebie i trochę dojrzał i nie obwiniał wszystkich za swoje niepowodzenia tylko spojżał na siebie właśnie - nie egoistycznie - ale na to że jest nie tylko on i jemu się dzieje krzywda bo musi pracować, bo to inni są źli i go zwalniają, i w żadnej pracy nie ma lekko chyba że jest się politykiem. Natomiast jeżeli twój mąż widzi tylko siebie i to trwa już długo to tak się zastanawiam że powinnaś z nim o tym już wcześniej porozmawiać i w zasadzie powiedziec mu to co napisałaś tutaj. Że teraz nie istnieje tylko on, ale ma też dziecko, jesteś ty. I co się stanie jeżeli w pewnym momencie stracisz pracę? Poczekaj aż ci odpowie. Bo jakby nie było super że jest tata, super że jest mama ale jak w zyciu rodzic/rodzice nie są w stanie utrzymac pracy to miłością się nie najedzą ani dziecka nie wykarmią, nie poopłacają kredytów. O to także zapytaj męża. Co będzie kiedy stracisz Ty pracę i trzeba będzie ogarnąć spłatę kredytu, dziecko, płacenie za mieszkanie? Postaw sprawę dość jasno, przecież w małżeństwie/w zwiazku nie ma tylko tych super chwil ale jak są kłopoty to musicie ze sobą o nich rozmawiać, pomagać sobie. Ale też trzeba chcieć je rozwiązywać, cos zmienić żeby było lepiej. W tym wypadku dopóki masz 80% pensji jeszcze jakoś funkcjonujecie, bo też nie wiadomo jak będzie sytuacja wyglądała z pracą w najbliższym czasie. I te sprawy także musicie obgadać. Ty jesteś w komfortowej sytuacji bo masz pracę stałą i się w niej utrzymujesz, dobrze zarabiasz bo też jako mama masz świadomość że musisz jako włąściwie głowa rodziny utrzymywać dwoje dzieci, to najmniejsze i swojego partnera który widzi że on to ty jesteś od taki spraw. Więc jest też wygodny i zminia te prace, nawet jak pójdzie na bezrobocie to wie że utrzyma sie za twoją kasę. I tu nie byłoby problemu bo ludzie dzisiaj różnie żyją, kobiety więcej zarabiają to tak też jest. Ale tutaj dochodzi dziecko. I mam wrażenie że twój mąż/partner jakby zupełnie patrzy się tylko na to że w pracy mu cos nie pasuje to idzie szukać innej. Nie myśli o tym że gdy ma się rodzinę ta gotówka na pół jest potrzebna na mieszkanie i na kredyty, na opłacanie jedzenia, czynszu. Dla mnie jest nieodpowiedzialny. I jeżeli teraz nie dotrze do niego to że jeżeli ty stracisz pracę to nie bedziecie mieli z czego żyć, jeść robić opłat. Tak bywa, tak teraz ludzie tracą prace, nawet najbogatsi i musisz swojemu męzaowi to uświadomić że ty wiecznie nie możesz być jedyną żywicielką. Szczerze nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i do tego jeszcze małego dziecka.

Odnośnik do komentarza
43 minuty temu, Gość Loraine napisał:

Dla mnie jest nieodpowiedzialny

Być może, ale i tak nic tego nie zmieni, tak samo  jak tego, że jest nieogarnięty, rozkojarzony, itp. 

Nie znamy przyczyny. 

 

43 minuty temu, Gość Loraine napisał:

jeżeli teraz nie dotrze do niego to że jeżeli ty stracisz pracę to nie bedziecie mieli z czego żyć, jeść robić opłat.

To znajdzie inną pracę, ja bym nie tragizowała. Tak jak zamartwianie się na zapas o przyszłość jedynego dziecka. 

Co nie oznacza, że usprawiedliwiam męża, tylko staram się go zrozumieć, bo nie każdy jest odpowiedzialny, ambitny, itp. Dlatego ważne jest z kim się związujemy, bo to zawsze na swoją odpowiedzialność, trzeba sobie powiedzieć, mam co chciałam, bo nie da się nikogo zmienić na siłę. 

3 godziny temu, Gość p...a napisał:

Nigdy nie porozmawiałam z mężem szczerze, że mam żal do niego, że nie potrafi utrzymać żadnej posady

I to jest błąd, bo nawet nie znasz przyczyny tego stanu rzeczy. 

 

Odnośnik do komentarza
43 minuty temu, Gość ka-wa8 napisał:

To znajdzie inną pracę, ja bym nie tragizowała.

Właśnie o to chodzi że ja na miejscu autorki bym się obawiała że jej nie znajdzie, albo znowu na chwilę bo ja zrozumiałam z opisu że autorka jako jedyna ma stałą pracę (w tej chwili macierzyńskie i 80% wypłaty), zarabia lepiej i jakby nie patrzeć w tym wszystkim jest jedyną odpowiedzialną osobą która zajmuje się dzieckiem, opłatami za różne rzeczy, pracą  i w dodatku nie bardzo widzę aby w tym temacie miała oparcie w już dorosłym mężczyźnie bo 36letnim. Zastanawiam się czy to kwestia trudnego charakteru męża czy być może jakieś problemy jak depresja.  A w obecnej sytuacji mąż może mieć problemy ze znalezieniem pracy. Jeżeli by znalazł, to najważniejsze czy w ogóle znowu ją utrzyma przez długi czas aby chociaz można było cokolwiek odkładać lub spłacac kredyty. Jednak także sądzę że bez rozmowy takiej jak to co tutaj zostało napisane przez autorkę to nic się nie zmieni. Pzdr.

Odnośnik do komentarza

Tak czy tak, wiele się nie zmieni, a co do pracy, to zawsze jakąś znajdzie, dla chcącego nic trudnego. 

Ale ja akurat odniosłam się do tego, jak autorka straci pracę, to bez problemu znajdzie inną. 

Odnoszę wrażenie, że autorka najbardziej boi się obniżenia poziomu życia, a w życiu różnie bywa, są wzloty i upadki. 

A i tak najważniejsze jest zdrowie, niedoceniane przez nas, póki nie szwankuje. 

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

 

Ciesz się, że masz dobry fach i zarobki, a męża wzięłaś takiego nie innego, mało ambitnego, być może mniej inteligentnego, 

 

 

 

Mąż jest bardzo inteligentny, ale brak mu ambicji i chęci. Chciałby nic nie robić i zarobić. Poza tym moim zdaniem pracował zawsze poniżej swoich możliwości, nie dał sobie szansy rozwoju, bo mu się nie chciało. A teraz kiedy chciałby robić coś bardziej ambitnego, być może jest za późno, ponieważ nie ma doświadczenia. Na pewno musi zmienić podejście i przestać uważać, że wszyscy w okół to idioci ...

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

Pieniądze nie są najważniejsze w życiu, myślę, że niszczysz ten związek ciągłymi pretensjami, on i tak pewnie źle się czuję, że Ty głównie utrzymujesz rodzinę. 

No wlanie pretensje to ja do tej pory tłumiłam w sobie.  Próbowałam rozmawiać tylko wtedy, gdy mąż w ogóle nie szukał pracy. Ale nigdy nie powiedziałam tego, co tak naprawdę chciałam, żeby go nie urazić. Raczej delikatnie sugerowałam, że czas się wziąć w garść, mówiąc np. że oszczędności się kończą.

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Gość Loraine napisał:

WIec już może czas aby facet wziął się za siebie i trochę dojrzał i nie obwiniał wszystkich za swoje niepowodzenia tylko spojżał na siebie właśnie - nie egoistycznie - ale na to że jest nie tylko on i jemu się dzieje krzywda bo musi pracować, bo to inni są źli i go zwalniają, i w żadnej pracy nie ma lekko chyba że jest się politykiem. 

Trafiłaś w punkt. Właśnie tak jest, że dla niego praca to kara i uważa, że tylko on ma ciężko. Do każdej następnej pracy idzie z wiarą, że teraz będzie super, ale jak tylko zaczyna się robić trudniej to już nie chce tam pracować i zawsze ma z kimś konflikt i przestaje się starać a na koniec zostaje zwolniony. 

Odnośnik do komentarza
13 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

Odnoszę wrażenie, że autorka najbardziej boi się obniżenia poziomu życia, a w życiu różnie bywa, są wzloty i upadki. 

Owszem, tego też się boję. Wiele lat pracowałam na to wszystko. Zaczynałam od zera, jako zwykły pracownik bez doświadczenia i tylko ciężką pracą dotarłam do miejsca, w którym jestem.  W dodatku mąż mnie zniechęcał, twierdząc, że daje się wykorzystywać, ze nie powinnam zgadzać się na np. na szkolenie w sobotę bo to czas wolny, ze nie powinnam odbierać nocnych tel czy e-maili. Zostawać dłużej z własnej woli, bo chciałam coś koniecznie skończyć. Wiele było takich sytuacji, ale dzięki swojemu zaangażowaniu jestem tu gdzie jestem. A on też nigdy nie krępował się korzystać z tych pieniędzy. Fajt, zawsze powtarzałam, że są wspólne i nigdy nie wiadomo co los przyniesie, może role się odwrócą. Teraz zaczynam w to wątpić. Z roku na rok coraz trudniej będzie mu znaleźć prace, bo jest coraz starszy a doświadczenie ma małe. Myśle też, że może dlatego tak mi zależy na dobrym poziomie życia, bo ja sama nie miałam łatwo, rodziców nie było stać na wiele i chciałabym, żeby mój syn miał lepiej i łatwiej w życiu niż ja. To chyba zrozumiałe. Poza tym czuję taką niesprawiedliwość, że ja sobie wiecznie żyły wypruwam a on nie może utrzymać żadnej pracy, żebyśmy mieli tą ciągłość finansową, żebyśmy mogli odkładać pieniądze. Mamy jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia w okol domu. Teraz jest dziecko. Ja nie chce tak ciężko pracować tylko po to, żeby mieć co jeść. I za co spłacać kredyty, płacić rachunki. A ostatni rok tak wyglądał. 

Odnośnik do komentarza

Ja Ciebie rozumiem, jest to wkurzające, ale nie zmienisz osobowości męża. 

Widzę taką prawidłowość, choć nie można generalizować, że osoby żyjące w młodości na niskim poziomie, dążą do większych pieniędzy w myśl Twojej zasady, ja miałam gorzej niech dziecko ma lepiej, przy tym często je, rozpieszczając, ja nie miałam, niech, on ma, co nie zawsze wychodzi jemu "na zdrowie"

Mówi się o nich nowobogaccy. 

A ci co żyli na przyzwoitym poziomie nie mają takiego ciągu, być może mąż do nich należy. Choć ten jego lekceważący stosunek do pracy może mieć różne podłoże, są tacy, co chcą nic nie robić, a zarobić. A praca jest bardzo ważna w życiu, z wielu względów, na pewno lepiej jak jest satysfakcjonująca, wg mnie ważniejsza niż pieniądze. 

Druga sprawa mąż może nie mieć takiego ciśnienia na pracę, bo nie musi, bo uważa, że macie dosyć pieniędzy, po co nowy samochód jak można jeździć starym, po co wakacje za granicą... 

Macie różne priorytety i raczej wiele tu nie zmienisz, możesz zmienić argumenty co do jego pracy, niech robi to co lubi, nie uzależniając tego od zarobków. 

Pisałaś, że się w pracy nie stara, pracując poniżej swoich możliwości, ja to odebrałam, że nie daje rady, bo pracuje powyżej swoich możliwości, a może nie znasz jego możliwości... 

Odnośnik do komentarza

Ja sie postaram odnieść bardziej patrząc na teraźniejszość i patrząc w przyszłość. Powiedzmy szczerze chyba mniejszość lubi chodzić do pracy i robi to z uśmiechem myśląc "Ale super, będę kosić kasę i jeszcze robię to co lubię". To co chcę podkreślić to że kobiety mimo poprawy sytuacji mają nadal ciężęj ze znajdowaniem pracy nawet po przekwalifikowaniu. Mężczyzna w zasadzie znajdzie pracę w większości miejsc. I o ile można zrozumieć że Ty ambitnie podchodzisz do swojej roli mamy ale także do pracy i wiesz bo widzisz że praca ci się opłaca bo zarabiasz dobrze, bo nie poddajesz się i te pieniądze dają tobie możliwość aby utrzymywać w większość i męża ale teraz macie dziecko. Więc Tych cech które masz ty, ambicję, wytrwałość, elastyczność (charakter) - twojemu mężowi brak. Nie podchodzi ambitnie ani wytrwale do pracy, ani do kwestii tego że macie dziecko i jest rozleniwiony. Czuje się bezpiecznie bo mam wrażenie że wydaje mu się że to już jest ustalone kto utrzymuje rodzinę, kto jest głową rodziny. Moim zdaniem nie widzi potrzeby zmiany sytuacji (nie siebie), i nie widzi również potrzeby aby w końcu dojrzeć do roli którą na razie ty sprawujesz, nie potrafi być równoległym partnerem. Być może uważa że ze względu na wykształcenie, na inteligencję lub inne jego cechy pracodawcy od razu będą go awansowali i dawali podwyżkę. Może chce osiągnąć to co ty ale w szybki sposób i to mu się nie udaje. Być może uważa że kiedy jemu nie wychodzi w pracy to nie jest jego wina tylko wszystkich innych bo są za głupi, za mało inteligentni lub uważa że ...jemu sie to nalezy a inni robią mu na złość. Co musze podkreślić to ta zmiana czesta prac. Ja bym rozumiała gdyby miała załamanie, był w depresji czy po prostu był chory i miał problemy z przebywanie wśród ludzi, lub był w trakcie lub tuż po terapii. Wtedy różnie ludzie jeszcze reagują. Ale moim zdaniem u twojego męża to jest wygodnictwo. On chce od innych, ale sam nie potrafi sie dostosować. Co do tego że ciebie zniechęcał to uważam że tak robią ludzie którzy sami nie mogą lub nie chce im się podwyższać swoich kwalifikacji, mają niskie poczucie własnej wartości co mogą "na zewnątrz" pokazywać jako pewność siebie czyli maskować zachowaniem i usprawiedliwianiem się. Pozostaje ci rozmowa z nim i to dość poważna bo jeżeli faktycznie w obecnych czasach pozostanie tylko twoje 80% macierzyńskiego, a z pieniędzy męża nie macie żadnych oszczędności (które chyba u każdego w obecnej sytuacji się stopią) to nie wiem jak twój mąż wyobraża sobie życie i utrzymanie -pomoc tobie w utrzymaniu, waszego dziecka, mieszkania/domu, spłaty kredytów, opłacania czynszu i kupowania jedzenia i t.d. Bo trzeba brać pod uwagę że dziecko szybko rośnie, sytuacja obecnie jest niepewna nie tylko w Polsce ale na świecie i z pracą może być kiepsko. Musisz brać niestety na przyszłosc pod uwagę to że możesz być jedynym żywicielem rodziny. O ile i u ciebie z racą nic się nie zmieni. Ale także mężowi musisz podsunąć taką możliwość. Że może być teraz różnie i jak tobie zabraknie pracy to i pieniędzy. Więc jak on ma zamiar pomóc tobie w opłatach i utrzymaniu dziecka? Pzdr.

Odnośnik do komentarza

Loraine, piszesz jakbyś naprawdę znała mnie i mojego męża. Tak, jest bardzo pewny siebie, maskuje tym swoje prawdziwe odczucia, ale ja znam go już na tyle dobrze, że wiem, że ma sporo kompleksów. Z drugiej strony nigdy go nie dołowałam, zawsze wspierałam i wydaje mi się, że gdyby chciał to coś by zmienił. Ja wiem, że trudno mieć pracę, która się lubi. Sugerowałam mu, żeby np. szukał innej pracy, kiedy był zatrudniony gdzie indziej, że jeśli znajdzie coś dla siebie, to niech ryzykuje, że damy radę, niech próbuje swoich sił. Bo szukanie pracy, kiedy nie jest się nigdzie zatrudnionym to ogromna presja i po kilku tygodniach czy miesiącach niepowodzeń, bierze się cokolwiek, bo trzeba zacząć zarabiać ( nie do końca cokolwiek , bo są prace, których mąż się nie podjął, ale dla mnie to jest ok akurat). I naprawdę ja nie wymagam, żeby miał dobrze płatną prace. Tylko, żeby nie tracił ciągłości finansowej. Tak się ułożyło, że mi się udało mieć dobrą prace, ale sama nie dam rady. I chodzi tylko o to. 
Ka-wa- mój mąż kiedy byl na utrzymaniu rodziców nie musiał się o nic martwić i żył na dobrym poziomie. Może racja, że dlatego nie ma ambicji, żeby dążyć do czegoś więcej ... wszystko łatwo mu przychodziło.

po napisaniu tych postów i przeczytaniu co wy sądzicie, problem nie wydaje mi się już aż tak straszny. Porozmawiam z nim na spokojnie. Jest zakochany w naszym synku, świata poza nim nie widzi, wiec głęboko wierzę, że tym razem będzie inaczej. Może dowiem się czegoś więcej o jego odczuciach, bo zawsze ten brak pracy to był temat tabu w domu. Niestety sytuacja nie sprzyja szukaniu pracy. Na początek wystarczy mi jego zaangażowanie w poszukiwania, bo często bywało, że pierwsze 2-3 mce nie chciało mu się nic robić i szukać pracy. 

Odnośnik do komentarza

Cześć i witaj, nie znam ciebie i twojego meża napewno :) Ale staram się postawić zawsze w sytuacji drugiej osoby i jej uczuć. Włąśnie dlatego że ma sporo kompleksów może ieć niskie poczucie wartości. To że go wspierasz (bez zmuszania i prób zminiania go) to bardzo dużo. To może dawać pozytywnego kopa. O wiele lepiej jest szukać innej pracy gdy jeszcze nadal się pracuje bo wtedy jest włąśnie to na czym tobie zalezy i powinno zacząć zależeć mężowi, czyli ciągłość finansowa. Czasami sytuacja zmusza do podejmowania jakiejkolwiek pracy, ale jeżeli nie i można przeczekać i wybrać coś to jest to jakiś wybór, jakieś dopasowanie do swoich możliwości. Ale tutaj równiez mąż musi chcieć. Tak jak napisałaś, tobie się udało, mężowi nie bardzo. Ale żeby być równoległymi partnerami którzy siebie wzajemnie nie wykorzystują, to nawet gdyby mąż znalazł pracę o mniejszych zarobkach to już jest plus i już tak jak ty dokłada się do życia, do wszystkich niezbędnych spraw. Ale musi być ta ciągłość pracy. Lub w miarę płynne przejście z jednej pracy do drugiej aby nie tracić przychodów. Jeszcze chciałabym się odnieść do tego że napisałaś że mąż był na garnuszku rodziców i było mu wygodnie. Dlatego właśnie napisałam że się rozleniwił i jego ambicje są jakie są chociaż raczej uważam że to kwestia podjścia jego rodziców przełożyło się na to że nic nie musiał. Jeżeli także mieszkając z rodzicami nie musiał pracować, dokładac się do mieszkania, czy czynszu to rodzice tak go wychowali, takie wartości mu wpoili. Napisałas jeszcze wcześniej że on cię zniechęcał. Być może takie zachowanie równiez wyniósł z domu. Ale w tej chwili albo dorośnie i zda sobie sprawę że Ty nie jesteś jego rodzicem który go będzie utrzymywał, i tolerował pewnych zachowań jak lenistwo czy zniechęcał do czegokolwie, lub po prostu liczył tylko na ciebie i twoje zarobki, albo tak jak wcześniej napisałam będziesz miał do utrzymywania dwoje dzieci - wasze wspólne i to z którym masz dziecko. Jedno rozpieszczone dorosłe 36 letnie, i drugie malutkie , wasze wspólne. Między wami nie powinno być tematów tabu bo jesteście parą, macie dziecko, wszelkie problemy i niedomówienia rozwiazujcie razem, rozmową. Nie można wzystkiego przemilczać bo te sprawy się będą nawarstwiać. To bardzo dobrze mąż kocha dziecko, ale dla dobra dziecka i całej rodziny powinien myśleć na przyszłość o tym jak utrzymać dziecko, bo ono rośnie, idzie do żłobka, przedszkola, szkoły, na studia... Też wasze dziecko chce zniechęcać? Czy nie chce pomóc w budowaniu jego przyszłości bo samym kochaniem za bardzo w obecnych czasach nie pomoże. To świetne że umie kochać , ale powiedzmy szczerze trzeba żyć, jeść i utrzymywac dziecko, spłacać kredyty. Takie życie. Rodzice go tego nie nauczyli tylko sobie żył jak Pan i miał wszystko pod buzie podstawiane. Znalazł ciebie i ma to samo.

Odnośnik do komentarza

Kiepsko widzę przyszłość tego małżeństwa. Obawiam się,  że tak długo, jak mąż będzie holowany przez żonę, będzie miał w niej oparcie finansowe i bytowe , nic się nie zmieni. Wygodny, rozpieszczony z wysokim mniemaniem o sobie i z równie wysokimi oczekiwaniami wobec pracodawcy, a w efekcie leń pozbawiony ambicji ze skrywanymi kompleksami. Do tego wszystkiego, ciągnie żonę w dół, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że gdyby ona poszła w jego ślady, to rodzina zaliczy finansowy upadek.

Trudno Ci cokolwiek doradzić, autorko. Z mężem rozmawiałaś delikatnie, myślę, że należałby porozmawiać bardziej konkretnie i stanowczo, i wyłożyć mu bez ogródek kawę na ławę, choć nie wiadomo, jaka będzie jego reakcja.  Na ten moment jednak radziłabym wstrzymać się z robieniem burzy, ze względu ma sytuacje w kraju, która nie będzie lepsza po ustąpieniu pandemii, bo już w tej chwili wiadomo, że gospodarka przeżywa kryzys.

Zastanawiam się, czy gdyby sytuacja była odwrotna, tzn, Ty bujałabyś się zmieniając pracę i żyjąc na jego koszt, czy on wykazałby taką wyrozumiałość i cierpliwość wobec Ciebie? Na ten moment, można mu już sugerować, żeby zaczął rozglądać się za nową pracą, ale bez presji, a na przyszłość...

Widzę dwa rozwiązania:

1. Nie cackanie się z nim, nie owijanie w bawełnę, tylko wyłożenie mu wprost na czym polega praca i naświetlenie mu błędów jakie popełnia. Można mu też zasugerować terapię, bo jego problem nie jest łatwy, tkwi w jego charakterze, a być może wychowaniu. W ostateczności można zagrozić, a wręcz przeprowadzić rozdzielność majątkową, ze wszystkimi konsekwencjami. Tzn z wyznaczeniem jego wkładu w utrzymanie dzieci, domu i jego samego. To już byłby bardzo stanowczy krok, rzucający pana męża na głęboką wodę, ale jednocześnie zagrożenie dla trwania małżeństwa.

2. Nie dokonywanie żadnych radykalnych zmian, tylko dalsze holowanie męża, delikatne rozmowy i sugestie itd. Jednak wiadomo, że efekt będzie taki,jak zawsze. 

Na jedną kwestię zwróciłabym uwagę. Nie czepiałabym się o jego wysokość zarobków, bo nie wiemy, jaka by Cię satysfakcjonowała. Wiadomo, Ty osiągnęłaś sukces zawodowy, który ma przełożenie na zarobki, jednak nie wszyscy mają ku temu predyspozycje. Nie wiem też jakie zarobki uważasz za marne? Zgadzam się jednak z Tobą, że głównym dążeniem jest jego ciągłość pracy z jednoczesną świadomością jego braków emocjonalnych.

Odnośnik do komentarza

No dobrze by bylo by maz sam zajrzal w siebie i uczciwie zdefiniowal co jest powodem , ale tak bez naciskow..

Nieraz ludzie maja specyficzny styl poznawczy, sposob dzialania i trudno jest odnalezc sie na wiekszosci stanowiskach... I wtedy latwo stracic wiare w siebie. Mimo intelugencji czy the nnych zalet.

Inna sprawa czy mu ta sytuacja naprawde odpowiada. Moze tylko przeybiera taka poze , troche w niemocy...

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Agu napisał:

No dobrze by bylo by maz sam zajrzal w siebie i uczciwie zdefiniowal co jest powodem , ale tak bez naciskow..

Przecież on już zdefiniował i robi to za każdym razem, gdy zwalnia się z pracy, lub go wyrzucają:

W dniu 17.04.2020 o 14:14, Gość p...a napisał:

Wiem, że to wina męża, że w wieku 36 lat nie ma stałej posady, ale on zawsze przedstawia to w taki sposób, że to on jest poszkodowany lub, że mu wstyd, że nie ma pracy, a z drugiej strony sytuacja ciągle się powtarza. Po prostu on się nigdy nie stara w żadnej pracy.

Winny jest zawsze pracodawca, lub współpracownicy, nigdy on sam. 

17 godzin temu, Gość P...a napisał:

Mąż jest bardzo inteligentny, ale brak mu ambicji i chęci. Chciałby nic nie robić i zarobić.

Na pewno musi zmienić podejście i przestać uważać, że wszyscy w okół to idioci ...

Oto jego definicja i jednocześnie usprawiedliwienie faktu, że żyje na koszt żony.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Agu napisał:

To wersja na zewnatrz.

Jakis mechanizm obronny. Co jest meritum problemu.. no o lenistwo posadzic jest najlatwiej, tak jak w depresji, a u zrodel kryje sie jakas nie moc zazwyczaj

Zgadzam się, wydaje mi się, że on nosi maskę, bo faceci nie chcą/nie potrafią przyznawać się do w swoich słabości. 

Obawiam się, że rozmowa z mężem niewiele pomoże, żeby go zrozumieć, bo się nie otworzy i szczerze nie powie co czuje, co myśli naprawdę. 

Odnośnik do komentarza

 

W dniu 18.04.2020 o 07:27, Gość P...a napisał:

Mąż jest bardzo inteligentny, ale brak mu ambicji i chęci. Chciałby nic nie robić i zarobić. Poza tym moim zdaniem pracował zawsze poniżej swoich możliwości, nie dał sobie szansy rozwoju, bo mu się nie chciało. A teraz kiedy chciałby robić coś bardziej ambitnego, być może jest za późno, ponieważ nie ma doświadczenia. Na pewno musi zmienić podejście i przestać uważać, że wszyscy w okół to idioci ...

Jeśli brak mu wiary w siebie a więc tak to właśnie wygląda. Bierze jakąkolwiek pracę, bo uważa, że na lepiej płatną nie zasługuje, ma za małe kwalifikacje itp. Nie stara się, bo skoro nie wierzy w siebie to po co się starać...skoro i tak wkrótce go wywalą.

W dniu 18.04.2020 o 13:04, Gość P..a napisał:

Tak, jest bardzo pewny siebie, maskuje tym swoje prawdziwe odczucia, ale ja znam go już na tyle dobrze, że wiem, że ma sporo kompleksów.

To jest pewnie udawana wiara w siebie, pozorna. Widzę to tak: ktoś mu zwróci uwagę w pracy, bo chce go doszkolić, bo wiadomo, ze od tego jest szef, a on to od razu odbiera jako podcinanie skrzydeł, wytykanie mu błędów, traktowanie jako kogoś gorszego. Tym samym zamyka się w sobie i ma robotę gdzieś lub unosi się honorem i są spięcia. Źródłem są jego kompleksy, brak pewności siebie.  Wiem, ze nie jesteś psychologiem i jako żona nie masz kwalifikacji, ale skoro go dobrze znasz to wiesz zapewne jakie kompleksy mogą mieć wpływ na pracę. Może wystarczy go trochę podmotywować, podbudować dając wiarę w jego możliwości, pomóc w nabraniu pewności siebie.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
W dniu 18.04.2020 o 14:34, Gość Loraine napisał:

Jeszcze chciałabym się odnieść do tego że napisałaś że mąż był na garnuszku rodziców i było mu wygodnie. Dlatego właśnie napisałam że się rozleniwił i jego ambicje są jakie są chociaż raczej uważam że to kwestia podjścia jego rodziców przełożyło się na to że nic nie musiał. 

Nigdy nie miał żadnych obowiązków w domu, wszystko podane pod nos, w dodatku miał wszystko odpuszczane. Np. kiedy nie chciało mu się chodzić na zajęcia i nie zaliczył roku studiów ( studia zaoczne, płatne), to rodzice zapłacili jeszcze raz za ten sam rok, pomimo, że nie byli jacyś zamożni, było ich stać, ale ich budżet na pewno to odczuł. Na rzecz tego musieli zrezygnować z innych spraw. 
ostatnio usłyszałam od jego rodziców, że muszę o niego zadbać, bo on musi być zdrowy i silny dla syna ... serio? A kto zadba o mnie, kiedy całe dnie i noce poświęcam kilkutygodniowemu dziecku. Przede wszystkim to ja teraz muszę zadbać o dziecko. Oni nawet Podają mu co jakiś czas obiady, żeby dobrze zjadł, bo ja teraz mam mniej czasu na gotowanie lub gotuję bardziej pod siebie , bardziej lekko i zdrowo ( karmie piersią). A on tego nie chce jeść.

Odnośnik do komentarza
W dniu 18.04.2020 o 14:34, Gość Loraine napisał:

Między wami nie powinno być tematów tabu bo jesteście parą, macie dziecko, wszelkie problemy i niedomówienia rozwiazujcie razem, rozmową. Nie można wzystkiego przemilczać bo te sprawy się będą nawarstwiać.

Tematy tabu są, ponieważ mąż zazwyczaj się wścieka, kiedy poruszam trudne tematy i zwyczajnie boje się zacząć rozmowę. To zabawne, bo w pracy jestem dość konkretna, przebojowa itd. Tylko w domu taka potulna

Odnośnik do komentarza
32 minuty temu, Gość P...a napisał:

Tematy tabu są, ponieważ mąż zazwyczaj się wścieka, kiedy poruszam trudne tematy i zwyczajnie boje się zacząć rozmowę

No tak najlepiej, nie chce rozmawiać i tym sposobem zamyka Ci usta.  

Nie widzi, żeby rozmowa coś zmieniła, bo on nie zamierza nic w sobie zmieniać. 

Szkoda, że nie chce Cię wysłuchać, nie możesz z nim przedyskutować problemu, przecież każdy może zostać przy swoim zdaniu, ale w życiu tak bywa, że ciężko się porozumieć. 

Wychodzi na to, że musiałabyś mu wykrzyczeć co czujesz, albo napisz mu list mailem, wspominając, że nie widzisz waszej przyszłości, jak tak ma być dalej. 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość P...a napisał:

ostatnio usłyszałam od jego rodziców, że muszę o niego zadbać, bo on musi być zdrowy i silny dla syna ... serio? A kto zadba o mnie, kiedy całe dnie i noce poświęcam kilkutygodniowemu dziecku.

Dlaczego im tego nie powiedziałaś, przecież to jakaś kpina? 

2 godziny temu, Gość P...a napisał:

Tematy tabu są, ponieważ mąż zazwyczaj się wścieka, kiedy poruszam trudne tematy i zwyczajnie boje się zacząć rozmowę. To zabawne, bo w pracy jestem dość konkretna, przebojowa itd. Tylko w domu taka potulna

Nie odpuszczaj, bo całkowicie zamienisz się w służącą męża i jego żywicielkę. Uświadom jemu, a przy okazji jego rodzicom, że jesteś matką jednego dziecka, a nie dwojga, że wychodząc za mąż sądziłaś, że zakładasz rodzinę z mężczyzną. Tymczasem po prostu zagoń go do roboty, niech sprząta, wstawia, wiesza pranie, robi zakupy i sam dla siebie gotuje, jednocześnie nie ustawaj w gonieniu go do poszukiwania pracy. W ostateczności daj mu termin z informacją, że od tego momentu przestajesz łożyć na jego utrzymanie. Dokładnie tak to określ.

Nie pozwól się zastraszyć jego humorami, czy podniesionym tonem. Nie o to chodzi, żeby się przekrzykiwać, ale nie pozwól się stłamsić. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek powiedziałaś mu wprost, że zaczynasz mieć dosyć jego niepoważnej postawy, bezustannego bezrobocia, cedowania na Ciebie wszystkich obowiązków, łącznie z utrzymaniem?

 

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...