Skocz do zawartości
Forum

Co czuje osoba, która chce się powiesić?


Rekomendowane odpowiedzi

Gość martuśka222

nigdy nie myślałam tak poważnie o tym, nawet przez gardło czy klawiature mi to nie przechodzi...ale czasem jest tak, że moj umysł mówi, że to jest jedyne już wyjście. Mam wrażenie, że zrobiłam wszystko, by być szczęsliwą, problem w tym, że dokonałam złych wyborów i jakoś nie umiem z tego wyjść. nie mam wsparcia od strony rodziny - ciągłe oczekiwania, mąż tylko mnie wykorzystuje, a tak na prawdę myślę, że mnie nie kocha. Kiedyś widział , że zastanawiam się nad tym i widziałam jego wyraz twarzy , cos na zasadzie "zrob już to i będzie swiety spokoj frajerko"...nie zapomnę tego, najgorsze jest to, że oddałam mu cała milosc, dobro i poswiecenie, w zyciu zawsze daję to co najlepsze, licząc , ze mi się to zwroci, po prostu czuję, że to jest bez sensu. nie umiem od niego odejsc, nie umiem utrzymać pracy przy moim stanie psychicznym, probuje coś pokochać, jakieś hobby, na rodziców nie mam co liczyć, bo jak im powiem, to już do konca wyrobią sobie opinie , że jestem nienormalna. najbardziej mnie boli, że nie zasłużyłam na to, co mam, bo zawsze kierowałam się dobrem, miłością i pracowitością, a w zamian nic nie mam, nie widzę sensu:(

Odnośnik do komentarza

Jak się daje, to nie dlatego, że oczekuje się czegoś w zamian, tylko to wynik naszej natury.
Nikt nam nie każe dawać, sami chcemy i nie powinniśmy oczekiwać wajemności, tak to nie działa, a często odwrotnie, choć by było miło jakby ten ktoś się poczuwał do minimalnej wdzięczności.
Dotyczy to każdej dziedziny życia.

Ale sama widzisz, że te pretensje do wszystkiego rodzą w Tobie frustracje.

Umiesz liczyć, licz na siebie..., dlatego najpierw powiniśmy dawać sobie, poświęcać się dla siebie, później myśleć o innych.
Każdy jest jednak inny, ale każdy odpowiada za swoje wybory i trzeba to brać na klatę.

Korzystaj z pomocy psychoterapuety, możesz online.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~Snr
Ja sie powarznie nad tym zastanawiam widzialem jak tesciu umiera na raka pare lat wczesniej babcia teraz u mnie jest podejrzenie mam 35 lat 2 dzieci córka 8 lat syn 4 lata kocham ich ale nie chce zeby patrzyli jak sie mecze

Nie przesadzaj, podejrzenie, to nie wyrok, a i z raka się wychodzi, więc nie zamartwiaj się na zapas, a dzieci dadzą Ci siłę do walki z chorobą.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Chudawalczy

~Snr
Ja sie powarznie nad tym zastanawiam widzialem jak tesciu umiera na raka pare lat wczesniej babcia teraz u mnie jest podejrzenie mam 35 lat 2 dzieci córka 8 lat syn 4 lata kocham ich ale nie chce zeby patrzyli jak sie mecze

A chcesz żeby patrzyli jak się poddajesz? Mój były mąż poddał się parę lat temu... Córka miała dokładnie 4 lata a syn trochę więcej. Każdego dnia za nim tęsknimy okrutnie. On próbuje zagłuszyć stratę i myśli, że skoro nawet ojciec go opuścił to nie jest nic wart, ona codziennie wyje z bólu...tak bo to nie jest płacz, to wycie po stracie najważniejszej osoby. Ja nie zastąpię im ojca...nikt im go nie zastąpi. Ja codziennie zastanawiam się co jeszcze mogłam dla niego, dał nas zrobić żeby odwieść go od tego. Czasu nie da się cofnąć. A oddałabym wszystko... Ja od prawie 20 lat choruję przewlekle. Codziennie zmagam się z bólem tak potwornym, że się czołgam. Jestem uczulona na większość leków. Wiem, że w każdej chwili mogę zgasnąć. Ale jest coś co mnie trzyma... Życie... Wszystkie te małe drobiazgi , które naprawdę mogą cieszyć. Dzieciaki, ich pierwsze sympatie, ich lepsze i gorsze dni w szkole, sukcesy w zawodach i łzy porażki. To, że jesteśmy. Fajna książka, bułka z dżemem, ciekawy film, miły weekend, codzienna chwilą dla siebie i codzienna porcja mnie dla kogoś bliskiego komu mogę poprawić nastrój. Wiem, ktoś powie, że to wszystko"o kant dupy potłuc"... Ale to właśnie jest życie. Składa się z małych rzeczy. Nauczmy się je dostrzegać. Cieszyć drobiazgami i walczyć z przeciwnościami. Moje życie jest między przychodnią, łóżkiem, kiblem i szpitalem...czy jest gorsze? Nie. Bo czerpię radość z drobiazgów. Wiem, że łatwo jest mówić. Rak to nie zawsze wyrok. Ja jestem po dwóch takich wyrokach. Ale nigdy nie można się poddawać. Szczególnie jeżeli są dzieci. A dzieci nigdy! nie są winne temu, że rodzic się poddaje. Teraz muszę tłumaczyć to swoim dzieciom średnio 4 razy w tygodniu. Każdego dnia walczymy. Ty też Wałcz
Odnośnik do komentarza

Moje życie rozsypało się kompletnie.
W listopadzie dowiedziałem się że moja żona po 24 latach małżeństwa ma kogoś
Potem powiedziała że chce się rozwieść.
Straasznie cierpię
Ja ją nadal bardzo kocham
Mam depresję, cały czas myślę o samobójstwie.
Już raz spróbowałem , ale lina była za długa i naturalny odruch ratowania się spowodował że się nie udało.
Dzisiaj siedzę i myślę gdzie to zrobić
Mam linę w samochodzie
Nie ma dla mnie ratunku

Odnośnik do komentarza

transparente

Nie ma możliwości zakończenia życia,

Jak można tu umieszczać takie prymitywne bzdury i zamiast wspierać ludzi, będących w głębokim kryzysie, to jeszcze bardziej ich straszyć i dobijać? Trzeba nie mieć za grosz empatii! W XXI w. korzystamy z wiedzy i osiągnięć nauki, a nie ze średniowiecznych zabobonów i mitów!

Odnośnik do komentarza

To moja ostatnia noc. Jutro wszystko się skończy. Ja wybrałam tabletki plus powieszenie dla pewności. Czasem bardzo się boję, czasem czuję wielki spokój. Moje życie to cierpienie, choruję na CHAD. Mam nadzieję, że tym razem się uda.

Odnośnik do komentarza

Istoty duchowe (odcieleśnieni ludzie) za pomocą tak zwanego chanelingu,przkazów mediumicznych przeakzują,że druga strona podobna jest do strony ziemskiej.Istnieje wiele podobieństw.
Żadna dusza ,jak wielu myśli,nie gra na harfie w chmurach.
Świat duchowy dla duchów jest tak prawdziwy jak świat fizyczny dla nas.
Dlatego wiele z duchów nie wie lub nie jest w stanie uwierzyć,że już umarło.
Są tacy ,którzy myślą,że po śmierci idą do nieba,czyśca lub piekła lub jeszcze inni,że wraz ze śmiercią wszystko się
kończy.Wręcz przeciwnie nasz duch,świadomość,nasza psychika po śmierci jest taka sama jak za życia.
Wiele z duchów wraca do domu,do pracy
do środowisk w którym przebywali.Widząc ludzi rozmawiają z nimi,choć nikt nie zwraca na to uwagi (z braku odpowiednich
zmysłów medialnych) duchy myślą ,że zwariowały ,że żyją w nieskończonym koszmarze.
Niektóre goszczą na własnym pogrzebie ,nie mogąc pogodzić się ,z tym ,że ziemska próba zakończyła się.
Wiele duchów w takim stanie zbliża się do osób ,zwykle są to krewni lub przyjaciele czerpiąc z nich energię, w tym
samym czasie przekazują swoje przygnębienie,choroby,mogą powodować wiele objawów fizycznych i psychicznych,
których medycyna nie jest w stanie wyleczyć.
Niestety amobójstwo zawsze przynosi tragiczne skutki dla ducha ,ponieważ życie jest nieuniknione i nikt nie może umrzeć przed czasem To najgorsze ,co może uczynić człowiek wobec Prawa Boskiego.
Każde samobójstwo przynosi bardzo poważne konsekwencje
Przyszłe badania wyjątkowych dzieci na przykład,otwierają szerokie pole badań dla bardzo korzystnych
reperkusji.Duchy samobójców odradzając się pnownie (reinkarnacja)- wiele z nich jako dzieci przechodzi ciężkie choroby nowotworowe ,choroby psychiczne,umysłowe w tym zespół downa są to konsekwencje samobójstwa z poprzedniego życia.

Odnośnik do komentarza

Życie jest tańcem...

Kiedy jedne drzwi zamykają się,drugie się otwierają,kiedy jedna droga się kończy,inna się zaczyna...
Wszechświat nie jest statyczny,wszystko nieustannie się porusza, przekształcając na
lepsze.

Przywyknij do myślenia:wszystko ,co nadchodzi jest dobre,jak również to ,co odchodzi.

W tańcu życia...tańcz w taki sposób,w jaki ono do ciebie przychodzi,bez przywiązywania się i oporów.

Nie bój się choroby...jest po to by cie obudzić,jej misją jest odwrócić uwagę.
W przeciwnym razie trwałbyś w uwodzeniu materialnego świata,zpomniwszy o tym,w jakim celu przyszedłeś
na tą planetę.

Wszechświat wysłał nas tutaj ,aby robić ważniejsze rzeczy niż,jeść,spać,płacić rachunki...

Przyszedłeś,aby poznać Boskość,która jest każdym z nas.

Bezczynność to pominięcie dla boskiego planu.

Nie mów,że ludzie są trudni i że koegzystencja pomiędzy nimi jest niemożliwa.

Wszyscy starają się dobrze wypełniać misję.

Jeśli jesteś bardziej duchowo przytomny,miej cierpliwość dla towarzyszy twojej ziemskiej podróży.

Chociaż drogi są różne ,wszyscy idziemy w tym samym kierunku,szukając tego samego światła.

Odnośnik do komentarza
Gość Marek de Pichacz

odchodzi się długo, często nie uświadamiamy sobie, że kryzys, z którym nie potrafimy sobie poradzić, zaczął się o wiele wcześniej niż decyzja o śmierci. Niektórzy potrafią sobie z tym poradzić, niektórzy nie. Ci, którzy sobie nie poradzili próbują wyjść na spotkanie śmierci.

Ja jestem w tej drugiej grupie, już nie potrafię walczyć, powtarzać sobie, że ja dam radę. Praca - jej brak (w tym stres z wykonywanych czynności - ludzie, loteryjność dochodów), brak stałych dochodów, brak zasobów, brak dachu nad głową, utrata najbliższych (z dnia na dzień moja żona przestała być żoną, dziecko przestało być moim dzieckiem - w zamian otrzymałem przyjaźń, możliwość pomieszkiwania przez jakiś czas. Po raz kolejny mam się wyprowadzić - nie wiadomo czy wrócimy do siebie, może tak a może nie, nie zliczę nocy spędzonych na ulicy lub w samochodzie gdy - nie przytoczę słów bo to wulgaryzmy - wystawiania mnie za drzwi, słów, fałszywych oskarżeń kierowanych pod moim adresem, zaprzeczania uczucia... długo by można wyliczać. Kolejne rozstanie, kolejne zaprzeczenie uczuciu, deklaracja o tym, że nie było szczęścia - a raczej dlaczego go nie było. Doszedłem do ściany, rozbiłem sobie o nią głowę, czas odejść tam gdzie czekają moje psiule. One, wierne, kochające. Koniec

Odnośnik do komentarza

Aga, nie wiem, czy to odczytasz, ale ja też byłam w miejscu, z którego, zdawało się, nie było wyjścia. Myślałam, czy już ze sobą nie skończyć. Ale jestem tu i żyję. Powstrzymała mnie myśl, że każdy z nas i tak kiedyś umrze, znajdzie się po drugiej stronie, ja, jako osoba wierząca uważam, że będzie to Niebo. Nawet jeśli tak nie będzie, to tym bardziej - masz tylko tu i teraz. Prędzej czy później i tak umrzemy, ale drugiej szansy na życie nie będzie. Poszukaj pomocy, zgłoś się do psychologa, powiedz komuś bliskiemu, bo w tym momencie nie masz już nic do stracenia. Ale jeśli się nie poddasz, masz bardzo wiele do zyskania. Proszę, nie podejmuj takiej decyzji, nigdy nie wiesz, co przyniesie życie.

Odnośnik do komentarza
Gość Specyficznie

Z mojego doświadczenia. W sumie nie wiem do końca.
Za pierwszym razem podczas ataku paniki sama siebie zmusiłam do duszenia siebie, żeby w pewnym sensie zastąpić wieszanie. Tak jakby dwie części mnie kłóciły się- jedna chciała się powiesić, druga próbowała pierwszą odciągnąć. Płakałam zaciskając sobie na szyi materiał. Nie myślałam, czułam tylko strach.
Za drugim razem zaczęło się od tego, że nie byłam w stanie wstać z łóżka. Leżałam, kiwałam się, a początkowy stres przerodził się w strach i dziwny rodzaj cierpienia. Więc aby zakończyć to postanowiłam spróbować się powiesić- nie pamiętam do końca, dlaczego. Z jednej strony chciałam sprawdzić, czy to jest wykonalne dla mnie, czy potrafię się zmusić aż tak. Z drugiej strony, gdybym przez przypadek zemdlała- miał to być właśnie po prostu przypadek, ta moja śmierć.
Myślenie o rodzinie było raczej przelotne. Przez większość czasu moja rodzina była dla mnie całkowicie nieważna, zbędna. Dopiero od roku interesuje mnie, co by się z nimi stało w przypadku mojego samobójstwa. Ale też nie do końca.
Dziwny jest świat, kiedy granica pomiędzy życiem a śmiercią staje się niezwykle cienka.
Mam 17 lat

Odnośnik do komentarza
Gość Jammusiec123

A ja mam prawie 30 lat dwie próby 3 lata temu za wiele się nie zmieniło była terapia leczenie ale stwierdzam ze jebac to i zaraz obmyśle lepszy plan. Jak o tym myśle czuje duży spokój i nie mam przy tym żadnych emocji ani mi nie smutno ani się nie cieszę tylko spokój ze już nareszcie cierpieć będą bliscy zdaje sobie z tego sprawę ale mam się męczyć bo oni?

Odnośnik do komentarza

chce po prostu zdechnąć i się więcej nie obudzić . już więcej te . tego nie wytrzymam.... jestem na skraju wytrzymałości psychicznej . osoba co chce popełnić samobójstwo nie jest egoista myśli o swoich bliskich jego cierpienie jest tak nie znośne ze już nie da się tego wytrzymać i chce umrzeć .... . szuka światełka w tunelu jak nie widzi nadal rozwiązania zaczyna już planować wcześniej wybrane samobójstwo . najlepiej jak by było skuteczne . nie chce wylądować w psychiatryku. z jednej strony chce żyć z drugiej strony nie widzi innego rozwiązania na swoje cierpienie ...

Odnośnik do komentarza

majka123456
chce po prostu zdechnąć i się więcej nie obudzić . już więcej te . tego nie wytrzymam.... jestem na skraju wytrzymałości psychicznej . osoba co chce popełnić samobójstwo nie jest egoista myśli o swoich bliskich jego cierpienie jest tak nie znośne ze już nie da się tego wytrzymać i chce umrzeć .... . szuka światełka w tunelu jak nie widzi nadal rozwiązania zaczyna już planować wcześniej wybrane samobójstwo . najlepiej jak by było skuteczne . nie chce wylądować w psychiatryku. z jednej strony chce żyć z drugiej strony nie widzi innego rozwiązania na swoje cierpienie ...

Majeczko> powinnaś poszukać pomocy specjalisty. Chcesz żyć... to działaj na wszystkie możliwe sposoby. Wiem co czujesz. Sama kiedyś planowałam śmierć, napisałam list pożegnany i już... już miałam to zrobić. Jedna iskierka, której podświadomie szukałam... wyratowała mnie. Podniosłam się i resztkami sił, rycząc jak dzika... szłam zapisać się do psychiatry. Ludzie patrzeli się na mnie, a wlokłam się chodnikiem i wyłam na głos. Było mi tak ciężko na duszy, że nawet poród to pikuś.
Śmierć nie jest rozwiązaniem - naprawdę wiem co pisze - to ucieczka przed cierpieniem, a każda ucieczka to tchórzostwo. Rozwiązanie to coś pozytywnego, to sens.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Javiolla
majka123456
chce po prostu zdechnąć i się więcej nie obudzić . już więcej te . tego nie wytrzymam.... jestem na skraju wytrzymałości psychicznej . osoba co chce popełnić samobójstwo nie jest egoista myśli o swoich bliskich jego cierpienie jest tak nie znośne ze już nie da się tego wytrzymać i chce umrzeć .... . szuka światełka w tunelu jak nie widzi nadal rozwiązania zaczyna już planować wcześniej wybrane samobójstwo . najlepiej jak by było skuteczne . nie chce wylądować w psychiatryku. z jednej strony chce żyć z drugiej strony nie widzi innego rozwiązania na swoje cierpienie ...

Majeczko> powinnaś poszukać pomocy specjalisty. Chcesz żyć... to działaj na wszystkie możliwe sposoby. Wiem co czujesz. Sama kiedyś planowałam śmierć, napisałam list pożegnany i już... już miałam to zrobić. Jedna iskierka, której podświadomie szukałam... wyratowała mnie. Podniosłam się i resztkami sił, rycząc jak dzika... szłam zapisać się do psychiatry. Ludzie patrzeli się na mnie, a wlokłam się chodnikiem i wyłam na głos. Było mi tak ciężko na duszy, że nawet poród to pikuś.
Śmierć nie jest rozwiązaniem - naprawdę wiem co pisze - to ucieczka przed cierpieniem, a każda ucieczka to tchórzostwo. Rozwiązanie to coś pozytywnego, to sens.

tego jest za duzo i nie da sie juz tego naparawic i zyc normalnie . w pracy jestem mobingowana i nie moge znalezc innej pracy, nie jestem nawet w tej pracy doceniana ide bo ide. chyba to juz wypalenie zawodowe , nie mam zadnego wsparcia jestem z tym wszystkim sama . mieszkam z rodzicami bo nie stac mnie na wynajem, matka alkoholiczka , nie mam przyjciól, ani chlopaka ,jestem uposledzona troche nie umie tego zakceptować, chodziłąm do psychologa mowilam ze jestem mobingowana to psycholog jeszcze zaczał bronic ich ze kazdy ma prawo byc jaki jest a ja chce ich ustawiac po swojemu . zero zrozumienia i wsparcia . byłam moze na 3 wizytach i na tym sie skonczyło . zraziłam sie do psychologów. jestem przegrywem zyciowym . z ojcu moge sie jedynie wyzalic ale co on mi pomorze co on moze . matka jak slyszy ze mu sie zale to slysze tylko w kuchni jak gada pierdoli i pierdoli . jak placze to nasladuje moj placz . potrafi tez mnie uderzyc w twarz jak placze lub sciskac rece. widze przeszkadzam jej i ja draznie . jest przemoc psychiczna. nic mnie tu nie trzyma nic . nie widze zadnego rozwiazania ...

Odnośnik do komentarza

ostanio przyszedł do nas chlopak . 1 rozmowa to zamienilismy pare słów doslownie . 2 bylismy sam na sam tak sie zlozylo pracował u nas tydzien zaledwie wtedy . ledwo zaczelismy rozmawiac a ten mi wyskoczył czy bym do niego do domu w weekend . bysmy cos porobili. wiadomo o co mu chodziło chciał mnie wykorzystać. kaplam sie o co mu chodzi i mu odmówiłam . powiedział ze nie bedzie mnie do niczego zmuszał . teraz jak nasze relacje wygladają? raczej unika mojego towarzystwa

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...