Skocz do zawartości
Forum

Co czuje osoba, która chce się powiesić?


Rekomendowane odpowiedzi

Hej Majka. Przytulam Cię mocno. Jak Ci to pomaga to pisz. Ja często w ten sposób się ratuję. Widzę, że nie masz się komu wygadać, a tu możesz się wypisać i wyrzucić na siebie to co Ci ciąży. Wygadaj się. Wyrzucić z siebie ten żal i strach. To tak doraźna pomoc.

Odnośnik do komentarza

Majka jeśli życie zaczyna nas przerastac wydaje nam się, że problemy piętrza się bez konca Walczymy z tym wszystkim, chcemy do odepchnac, zostawić w tyle, nie widzieć i nie słyszeć Wtedy jest jednak tak, że każdy z tych problemów nierozwiazanych powraca że zdwojoną siła Myślę, że trzeba się wtedy zastanowić nad przyczyną tych problemów Toksyczna matka, brak jej miłości i zrozumienia to najczęstsze przyczyny poważnych traum Żeby zacząć zyc prawdziwie musisz to zaakceptować, to, że ona jest taka i koniec Nie zmieni się, nie okaże współczucia bo nie jest do tego zdolna Alkohol wypalił już jej być może taka "dziurę" w sercu, że dla córki nic już nie zostało Traktuj ja jak chora, niepełnosprawna osobę: nie możesz liczyć na pomoc, musisz jej wybaczyć bo jest niewiadoma swojego postepowania Walka nic nie da, trzeba odpuścić, odciąć się emocjonalnie choć to trudne Jednak przynosi ostatecznie wielka ulgę, uwolnienie Myślę, że zaczynając od tego najtrudniejszego kroku, te następne- związane z sytuacją w pracy i w związkach z mężczyznami-pójdą już prosciej Najpierw nabrać dystansu do relacji z matką, potem zerwać z pozycją ofiary w pracy i zacząć upominac się o swoje prawa Nabierajac ufności do siebie i swojej mocy sprawczej, a tym samym odzyskujac poczucie własnej wartości, jesteśmy w stanie tworzyć zdrowe relacje z płcią przeciwna Wiele pracy, trudnych wyzwaz ale naprawdę warto je podjąć Na końcu czeka wielka ulga, szczęście i poczucie wielkiej mocy, którą każdy z nas w sobie ma Ta moc jednak często jest uspiona a podobne przeżycia do twoich są w stanie w nas ją uruchomic

Odnośnik do komentarza
Gość kochajacy zycie ale....

Od roku mysle by odejsc....trzy razy juz probowalem i wiem ze zrobie to kolejny raz...juz skutecznie. Nie chce mi sie zyc, nie widze sensu, nie widze przyszlosci, nie widze niczego..chce to zrobic tylko zawsze gdzie s z tylu glowy jest iskierka nadzieji....ale ma juz dosc...wszystko od dawna mam przygotowane.....i wiem ze to zrobie. Nie chce chodzic do psychologa do psychiatry bo nie widze sensu. Pokochalem pewna kobiete...i od tego wszystko sie zaczelo.....zreszta nie ma to juz znaczenia...mam 52 lata....i czas odejsc....wszystkich serdecznie pozdrawiam.....zycze Wam dlugiego szczesliwego zycia....

Odnośnik do komentarza

niestety życie nie jest sprawiedliwe. Niektórzy chcieli by żyć,ale nie było im dane.Tak było z moim cudownym synem

W najlepszym wieku zachorował na raka. Nie miał szans aby cokolwiek poznać.Choroba nie pozwoliła na to.W wieku 18 lat odszedł z tego świata.Świat się dla mnie zawalił.Nietylko dla mnie ale również dla żony.Był to straszny trudny okres.

Żona była nie wytrzymania ale powiedziałem że będę ja wspierał bo obiecałem synowi że jej nie zostawię. Niestety nie dałem rady znieść tego i zarzylem  tabletki.Niestety obudziłem się po nich i pomyślałęm syn nie chce abym odszedł z tego świata.

Wziąłęm się w garść i postanowiłęm powtornie być z żoną i wspierać.Wydawało mi się traktowałem ja z szacunkiem i pomagałem jak potrafiłem. Mowiliśmy sobie że tylko my zostalismy i musimy sie wspierac do końca życia.  Po pięciu latach

żona powiedział mi ze ma romans z koleżanka z pracy z pania doktor o 20 lat od niej młodszej.Dla mnie to byl cis poniżej pasa

Po 27 latach małżeństwa.Powiedziała ze od 10 lat strasznie sie ze mna męczy od paru lat w ogole nic do mnie nie czuje

A jeszcze niedawno mówiła ze musimy być razem bo dzięki mnie mieliśmy wspaniałego syna i jestem jego cząstką

Jak dla mnie było tego za dużo.Wziąłęm ponownie dawkę leków i popiłem alkoholem.Niestety zostałem znaleziony przez nią i ocalony.Trafiłem na toksykologię.Będąc w szpitalu dowiedziałem się że żona z kochanką zabiegały aby mnie nie wupuścic tylk zamknać w psychiatryku. Pani lekarz bala sie chyba o swoją karierę. A jaka to jest ironia losu pani doktor również chorowała na raka i wyszła z tego do jest osobą strasznie oddana kościolowi co niedziela w kościele.I pytam sie gdzie tu jest sprawiedliwiść.Zyje ale mając świadomość w jak zakłamanym perfidnym świecie trzeba żyć to to nap.rawde moja psychika i serce moze nie wytrzymać

    Dlatego człowiek ciągle myśli czy nie odejść do krainy wiecznego spokoju.Moż jednak tam jest jakaś sprawiedliwość i nkt cię nie skrzywdzi.Tym bardziej ze ja żonę bardzo kochałem i zawsze powtarzałem ze to jest mój anioł.Jak to się można pomylić                    

Odnośnik do komentarza
W dniu 13.01.2013 o 17:42, Gość angela 1997 napisał:

Nie mam ochoty już dłużej tego wszystkiego ciągnąć, muszę z tym skończyć, bo to i tak nie ma sensu na dłuższą metę..

Nie mogę odebrać sobie życia chciałam powiesić się na pasku na klamce nie udało się dostałam tylko wybroczynow na twarzy 

Odnośnik do komentarza

Nie wiem dlaczego tu pisze, mam 22 lata. Zawsze bałam się przyszłości w wieku podstawówki byłam grubsza o 10 kilogramow i byłam otyła, koledzy z klasy gnebili mnie i bili raz wrzucili moje rzeczy do smietnika, 1 wrzucil mi pelny smietnik na glowe, smiali sie ze mnie, mam wrazenie ze to posunelo mnie do zmiany i postanowiłam 1 raz spróbować trawki w wieku 12 lat. Przez wiele lat była to moja ucieczka od smutku i unikania myślenia o przyszłości, potem trawka to było mało i chciałam schudnąć, zazdrościłam koleżankom ładnej sylwetki i czułam, że inni mnie nie akceptują nie tylko przez moje zachowanie ale też przez wygląd. Zaczełam się głodzić i brać twarde narkotyki, żeby szybko stracić na wadze i w ten sposób straciłam 15 kilogramów w 2 tygodnie. W końcu czułam się dobrze, jednak zaczął się moj nałóg który trwał 2 lata, w tym czasie skończyłam już gimnazjum i byłam w technikum, kierunek który wybrałam nie miał znaczenia, bałam się sama zmian więc poszłam na ten sam kierunek co moja przyjaciólka (była). Z nałogiem skończyłam, ale zaczełam się izolować w domu, zawsze lubiłam grać w gry na komputer i może przez to teraz boje sie wyjsc z domu. Zaczely przesladowac mnie dziwne specyficzne uczucia i trawa juz nie pomagała, nie rozumiałam wtedy co one znacza, nie rozumiałam wtedy tego stresu i strachu, bo nigdy się to tak nie nasilało. Trawka już nie pomagała, nie mowiłam tego nigdy rodzicom, nikt mi nie wierzyl, siostry mojej babci myślaly, że gadam głupoty, najpierw ciełam się chyba dla zabawy potem dopiero z powodu problemów młodzieńczych ktore po czasie zaczeły sie na mnie odbijac. Myślę, że odbiło mi w momencie w ktorym bylam molestowana 4 lata temu 14 maja, kiedy napastnik tej nocy mowil do mnie slowa ktore zapamietam do konca zycia, ktore zostały we mnie na zawsze i przez które narodziło sie we mnie to co teraz jest. Myślę, że jest to moja kara, za to, że bralam narkotyki, że kłamałam, ze tak naprawde nieswiadomie zawsze myslalam tylko i wylacznie o sobie. W tej chwili mam 22 lata za 3h powinnam zacząć 1 wykłady na studiach jednak boje się wyjsc z domu, bo nie moge zasnac wymiotuje ze stresu i paniki, ponieważ choruje na nerwice lękową, ktora ciagle sie pogarsza i z pustka w glowie myśle, czy powiesić sie, zastrzelic czy przedawkowac leki ktore przepisał mi psychiatra.

 

Odnośnik do komentarza

 cześć  pewnie już nie odpisze na wsze pytania. czytam  to forum długo i jednak dzisiaj to zrobię. śmierci się nie boję bo i tak kiedyś mnie dopadnie. ogólnie chodzi o to że żona mnie zostawiła . mamy 2 dzieci 5 latek roksanka i 5 miesięcy synek Kacper.      żona niechce być zemną już nigdy czuje wstręt i nie kochaliśmy się długo Oj bardzo długo    mówiła że niema ochoty. rok temu złapałem ją  na zdradzie   teraz mówi że nigdy mnie nie zdradziła  ale w to nie wierzę.    naprawdę ja  ją kocham  chce być   przyniej  cały czas z dziecimi też. dziś mi napisała że niechce być zemną. a ponoć niema nikogo.   chyba już niema szans dla nas. a ja żyć bez niej niechce. szkoda mi  naszych dzieci dokładnie córeczki bo już rozumie. kacperek  za malutki jeszcze niebedzie mnie pamiętał.  chcę się zabić  jak najszybciej tylko niewiem jak pożegnać się z  moja corunia.  wiem że będzie tęsknić ja też   możecie coś doradzić niemoge długo czekać bo ja też cierpię z obydwu stron. proszę pomuzcie 

Odnośnik do komentarza
Gość Jak to zrobić?

Ja chcę sie powiesić nie mam po co żyć wiem całe życie prze demną. Ale zrozumiałam, że moje koleżanki mnie ignorują odżucają od swojej bandy od kiedy coś napisałam mojej przyjaciółce nie mogła mi czegoś normalnie wytłumaczysz darła sie na mnie krzyczała że jestem jakaś dziwna. Ja już tego nie znoszę ten świat się psuje przezemnie. Chcę sie zabić. Wiem jestem jescze młoda mam 12 lat i juz mam zrujnowane dzieciństwo.

Odnośnik do komentarza
W dniu 9.05.2013 o 00:33, Gość twister99 napisał:

Blagam pomozcie mi od 2 tygodni chodzi mi po glowie samobojstwo. Sam nie wiem dlaczego czuje poprostu ze tylko tu zalegam ranie innych ludzi. Na co to wszystko?Nie wiem wogole czy chce zyc.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 9.05.2013 o 00:33, Gość twister99 napisał:

Blagam pomozcie mi od 2 tygodni chodzi mi po glowie samobojstwo. Sam nie wiem dlaczego czuje poprostu ze tylko tu zalegam ranie innych ludzi. Na co to wszystko?Nie wiem wogole czy chce zyc.

Niestety mam tak samo i nie wiem jak sobie z tym poradzić 

Odnośnik do komentarza
W dniu 12.01.2013 o 18:35, Jack1307 napisał:

Witam odpowiem ci z własnego doświadczenia co ja czułem gdy chciałem sie powiesić .po pierwsze miało to mnie uwolnić od cierpienia które wtedy czułem .w moim przypadku czułem pustkę i strach.balem sie tego czy mi sie uda chciałem to zrobic przez żonę to oczywiscie ze myslalem o najbliższych.ja byłem wtedy tak zdesperowany ze nie myslalem o szczegulach dlatego mi sie nie udało bo zamiast sznurka zabralem krawat i dlatego mi sie nie udało bo pek.odradzam wszystkim robienia tego zawsze jest inne wyjście z sytuacji i jest dla kogo żyć .nikt niewie co nasz jeszcze czeka w życiu i zawsze moze być lepiej .

 

Odnośnik do komentarza
Gość Albo jeszcze bardziej źle
W dniu 12.01.2013 o 18:35, Jack1307 napisał:

Witam odpowiem ci z własnego doświadczenia co ja czułem gdy chciałem sie powiesić .po pierwsze miało to mnie uwolnić od cierpienia które wtedy czułem .w moim przypadku czułem pustkę i strach.balem sie tego czy mi sie uda chciałem to zrobic przez żonę to oczywiscie ze myslalem o najbliższych.ja byłem wtedy tak zdesperowany ze nie myslalem o szczegulach dlatego mi sie nie udało bo zamiast sznurka zabralem krawat i dlatego mi sie nie udało bo pek.odradzam wszystkim robienia tego zawsze jest inne wyjście z sytuacji i jest dla kogo żyć .nikt niewie co nasz jeszcze czeka w życiu i zawsze moze być lepiej .

 

Odnośnik do komentarza

Wy samolubne skurwysyny! Mam 27 lat, 10 lat temu miałam wypadek samochodowy i jestem sparalizowana od szyi w dół. Nie chodziłam na studia, nie miałam chłopaka, nigdy nie zaznałam co to jest seks, nigdy nie będę matką, nigdy nie będę miała męża, jestem skazana na opiekę innych. Jak chcecie iść do kibla to po prostu idziecie a ja muszę srać pod siebie, fajnie? Jak o mnie ktoś zapomni to nie dostanę jeść bo nie mogę wziąć sobie sama. Fajnie? Nie pójdę na dyskotekę, nie ubiore mini, szpilek, nie pójdę na zakupy, na imprezę. Fajnie??!!!! Mimo wszystko chce żyć i jak czytam te wasze chore teksty to mam ochotę was wszystkich zaprosić do siebie na tydzień a potem walnąć w łeb z całych sił.... Ale moment. Nie mogę. A wy możecie!!!!!!! 

Odnośnik do komentarza
Gość Gandalfsmutnooki

Witam. Czy jest w stanie ktoś polecić mi coś aby wyjść z depresji? Mam 26lat przez ostatnich 9lat byłem w związku, niestety skończył się on w ten sposób że była zdradzała mnie, odsuwała od przyjaciół i rodziny powoli lecz skrupulatnie odbierała mnie najbliższych i radość z życia. Po 8 latach została mi tylko ona i ślepa miłość. Niestety gdy "osiągnęła swój cel" zostawiła mnie z niczym, zabrała wszystko oprócz mojego pieska. Teraz wykorzystując moją naiwność obiecywała mi powrót do związku, mówiła jak źle jej bezemnie, jak tęskni, zamydliła mi oczy ślubem. Kilka dni później udawałaś że mnie  nie zna,  że ja sobie coś wyyslilem. Nie potrafię już tego znieść jestem kompletnie sam, i nie potrafię sobie z tym poradzić 

Odnośnik do komentarza
W dniu 12.01.2013 o 18:35, Jack1307 napisał:

Witam odpowiem ci z własnego doświadczenia co ja czułem gdy chciałem sie powiesić .po pierwsze miało to mnie uwolnić od cierpienia które wtedy czułem .w moim przypadku czułem pustkę i strach.balem sie tego czy mi sie uda chciałem to zrobic przez żonę to oczywiscie ze myslalem o najbliższych.ja byłem wtedy tak zdesperowany ze nie myslalem o szczegulach dlatego mi sie nie udało bo zamiast sznurka zabralem krawat i dlatego mi sie nie udało bo pek.odradzam wszystkim robienia tego zawsze jest inne wyjście z sytuacji i jest dla kogo żyć .nikt niewie co nasz jeszcze czeka w życiu i zawsze moze być lepiej .

  Krawat?? To ty tak na prawdę nie chciałeś się uwolnić od bólu ty tylko chciałeś pokazać  ze sie zabijesz jak żoną cię zostawi.. ja mam teraz to samo już 1 rok cierpię  uciekła  z dwójką  dzieci  . Kacperek miał 11 mcy  roksanka 6 latek  zostawili mnie    tez się pro owlem  powiesić ale brakowało mi.odwagi    miałem jeszcze nadzieję  że wrócą.    Niestety nie wróci on.juz po roku ma innego    my po 13.latach razem .boli mnie to i ostatnio   zobaczyłem ich razem z dziecimi   wyglądali na szczęśliwych   niebede im przeszkadzał  i wiem że dzisiaj  się powieszę    już nie czuję strachu niemam nadzieji  niemam ni. Tylko ból  uwierzcie mi to bardzo boli    jak aga mogłaś  tak zrobić 

Odnośnik do komentarza
Gość Krystian96

Cześć. Nie wiem czy ten temat na forum jest w dalszym ciągu aktualny, ale nie mam gdzie tego napisać, dlatego myślę, że znajdzie się ktoś kto mi pomoże, ktoś z kim mogę chociaż popisać. Od ponad 7 lat borykam się z depresją, w wieku 19 lat chciałem podciąć sobie żyły, oczywiście mi się to nie udało, narobiłem sobie tylko dość sporych blizn na jednej ręce, popadłem również w alkoholizm w tak młodym wieku, codziennie byłem pijany, czasem zdarzało się, że piłem po 10/12 piw dziennie, także na drugi dzień również miałem w organizmie alkohol. Wszystko później jakoś minęło, rozwiało się. Przestałem pić, zacząłem pracować i całkiem nieźle mi szło do czasu, po tylu latach (aktualnie mam 26) choroba się nawróciła. Od prawie 2 lat nie pracuję, zapewne zapytacie się jak sobie radzę bez pieniędzy.. Otóż pomagał mi mój wujek, zawsze jakoś wspierał finansowo ale nigdy nie potrafił zrozumieć że choruję na depresję, w Czerwcu odwrócił się ode mnie, tonę w długach, wziąłem pożyczkę której nie potrafię spłacić, jakoś w Lutym miałem straszne myśli przy czym również potrafiłem siedzieć, płakać przez 4h słuchając jakichś smutnych piosenek i myślałem o tym gdzie i jak mógłbym odebrać sobie życie, raz a konkretnie bo cięcie się nie zdało u mnie egzaminu. Do głowy przyszedł mi bliski domu las który rozlegał się na parę kilometrów. Ciągle o nim myślałem, przed snem, podczas dnia, w nocy. Nie mogłem już tego wytrzymać, więc kupiłem linę jutową w najbliższym budowniczym sklepie... Pomyślałem, że nie będzie źle, że kupię sobie 0,7l wódki nawale się, nic nie będę czuł jak to zrobię. Jakoś mi przeszły te myśli, lina poszła pod wersalkę, ale cały czas o niej pamiętam. Dziś jak piszę ten post, płaczę przed monitorem, cały się trzęsę... Leczę się psychiatrycznie w poradni, prosiłem lekarza żeby wystawił mi skierowanie do szpitala, abym mógł trochę odpocząć od świata, zamknąć się i nie widzieć nikogo, kogo znam. Bezskutecznie, lekarz stwierdził, że mam depresję w małym stopniu, czy jakoś tak to określił, do tego że mam nerwicę i wypisał mi leki, które na mnie nie działają a jestem po nich jeszcze bardziej znerwicowany, do tego żebym poszedł na terapię do tego jeszcze podkreślił, żebym przyszedł prywatnie to coś podziała więcej ponieważ leczę się przez NFZ, no proszę powiedzcie mi jak się leczyć w tych czasach, prosiłem o pomoc nie dostałem jej pomimo, że to lekarz w swoim fachu więc on powinien wiedzieć co dla mnie jest dobre a nie ja sam. Myślę, że w najbliższych dniach będę chciał zrealizować to co mi siedzi w głowie, wziąć sznur, alkohol i skończyć z sobą na dobre. Jak czytałem, niektórzy rezygnują tuż przed założeniem liny na szyję, ale wiem że nie ja. Zawsze chciałem mieć drugą połówkę życia, kogoś do kogo będę mógł się przytulić, zwierzyć, kogoś kto mnie wysłucha, zrozumie ale niestety nikogo takiego nie mam, nie potrafię nikogo znaleźć, założyłem konto na portalu randkowym, a to że jestem delikatnie grubszy jedyne co otrzymywałem to niemiłe wiadomości prywatne. Przyjaciele się ode mnie odwrócili zaraz po skończeniu szkoły, każdy poszedł w swoją stronę, mam przyrodnie rodzeństwo ale za granicą i jak możecie się domyśleć nie żyjemy dobrze, tata zmarł 2 lata temu co też mnie w jakimś stopniu dobiło, ponieważ nie miałem z nim całe życie kontaktu, zawsze prosiłem przyrodniego brata żeby mnie jakoś zgadał z ojcem, że chciałbym się spotkać ale najwidoczniej ojciec nie chciał mnie znać, jedyne co to widziałem go już na zdjęciu przy trumnie w kościele, jak sobie to przypomnę, jeszcze bardziej mi się chce ryczeć. Naprawdę nie chce już żyć. Przepraszam, za tak długi post, pewnie nie każdemu będzie się chciało go czytać do końca.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...