Skocz do zawartości
Forum

Śmierć Mamy i poczucie winy


Gość Kuk77

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Mama zmarła 12.09.2017r nie umiem się otrząsnąć. Targają mną emocje od złości, smutku, żalu, rozpaczy po winę za jej śmierć. Byłem bardzo zżyty z Mamą. Była bardzo energiczną osobą, zawsze doradzała wiedziała co odpowiedzieć. Chociaż miała kłopoty finansowe to nie narzekała. I oto mam do siebie żal, chociaż nie o wszystkim mi mówiła. Zawsze odpowiadała że wszystko jest w porządku. Nie umiem się pogodzić z jej śmiercią, tym bardziej że umierała mi na rękach w szpitalu ( diagnoza rąk - śmierć w wyniku zawału) . Z żoną nie da się długo rozmawiać na ten temat gdyż rok temu zmarła teściowa również na raka. W ojcu też nie mam oparcia gdyż cierpi na otępienie skroniowo-czołowe, który wymaga ciągłej opieki. Mam dość straciłem sens życia, tak mi Jej brak

Odnośnik do komentarza

Daj sobie czas....
Moj tato umarl jak mialam 20 lat.... Tez rak... Minelo 4 lata... I dalej jest ciezko..... Tez widzialam jego ostatni wydech powietrza.... Ten obrazek.... Zostanie do konca....

Z czasem... Po tygodniach... Miesiacach.... Latach...
Bedzie lepiej.... Zobaczysz...

Odnośnik do komentarza

Hej, trauma będzie Ci dawać się jeszcze długo we znaki, piszesz że byłaś bardzo zżyta a to już wielki plus dla Ciebie za tym szedł szacunek i dobra relacja z mamą w każdym wieku który razem przeszliście, ja np nie mam tak bardzo zżytej relacji z mamą- pracujemy razem z rodziną w jednym miejscu i jakoś tak nasze relacje są przykryte pod szarością dnia codziennego i nie jakieś bardzo bliskie, więcej nam przychodzi czasami kłótni jak dobrego słowa, a to naprawdę bardzo miłe jeśli z rodzicami żyje się w harmonii i spójności, na pewno mama była z Ciebie dumna za swojego żywota, kolego nie obwiniaj się także za to czego mogłeś mamie nie dać- to Ty byłeś jej największym skarbem a pielęgnacja relacji między wami jeszcze tylko jej tych ''klejnotów'' dołożyła, pomódl się do stwórcy o miejsce dla mamy pośród jego prawicy i warto wierzyć że kiedyś się zobaczycie ponownie, czas przeminie a Ty nie będziesz się gryzł w język i pluł w brodę że czymś skrzywdziłeś mamę, może miałeś jakieś plany wspólne z mamą, coś do zrobienia, coś zaczęliście ale nie udało wam się skończyć- jak wydobrzejesz to je dokończ to kolejny krok by z dumą nosić w sercu osobę która dała Ci życie, może trochę bez składu piszę, ale po tekście widzę że nie masz czego żałować i cieszyć się że mogłeś aż tyle momentów z mamą przeżyć bo inni mają ich o wiele mniej.

Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

Odnośnik do komentarza

Pana matka umarła niedawno. Tak naprawdę ciągle odczuwa Pan mocno stratę bliskiej osoby. Przechodzi Pan przez kolejne etapy żałoby i Pana odczucia są naturalną reakcją na traumę straty. Proszę dać sobie czas na przeżycie tych wszystkich emocji. W razie kryzysu proszę rozważyć skorzystanie z pomocy psychoterapeuty. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Prosze przyjąc serdeczne kondolencje z powodu śmierci mamy.

Mowią,że poszczególne etapy tej najostrzejszej żałoby trwaja około roku. Czyli, że przeciętnie każdy czlowiek, ktory utracił kogoś bliskiego przez co najmniej jeden rok nie umie sie pogodzić ze smiercią swojego bliskiego. Od negacji, czemu on/ona tak młodo umarla ( młodo może być nawet np 84 lata, bo przeciez jej rodzeństwo to zylo np do 90-tki), po rozpacz, ze zostalismy tutaj na ziemi bez niej , po wyrzucanie sobie, że nie dość dla niej bylismy dobrzy, lub nie dośc się nią opiekowaliśmy. Z czasem przychodzi takie jakby pogodzenie się, ze może gdyby dalej żyla to bardzo by cierpiala i ze tak widocznie miało być.

Prosze sobie pomysleć, że mama nigdy nie chcialaby aby Panu zabrakło sil do zycia, aby Pan stracił motywację do ciągłego zabiegania o dzien dzisiejszy, o dobro swojej rodziny, swojej żony, swoich dzieci o ile takie Państwo macie. Ponadto pewna sila i odpornosc jest Panu potrzebna, aby sprawować opiekę nad ojcem. Nic Pan nie pisze czy bezpośrednią, bo mieszka on z Wami ,czy pośrednią, bo jest pod opieką osób trzecich. Mama pewnie, o ile sama nie sprawowała opieki nad swoim męzem, to doglądała czy mu sie krzywda nie dzieje, odwiedzała go. Teraz jej nie ma i taki obowiazek spada na Pana. Niezależnie czy z Tatą można sie porozumieć czy juz niestety nie ,to jednak trzeba z nim bywać. Takie są nasze powinności wobec naszych rodziców i taki powinniśmy dawać przyklad naszym dzieciom aby i one wiedzialy jak z czasem troszczyć się o nas.

Pisze Pan,że mama zawsze wiedziała co powiedzieć , jak podtrzymać na duchu, nigdy się nie skarzyla, zawsze sobie dawała radę. Był Pan z nia blisko. Jakie miał Pan szczęscie, że z taką osobą mógł Pan blisko przebywać i uczyć sie od niej jak sobie dawać rade z codziennym życiem. Niech przykład jej osoby zawsze jasno Panu świeci i kieruje Pana życiem a wszystko bedzie dobrze.

Po śmierci bliskiej osoby nic juz dla niej nie możemy zrobić, możemy tylko za nią sie modlić ( o ile Pan jest osoba wierząca) aby tam u góry torować jej drogę do wszelkich odpuszczeń jej grzechów ,jakie zdarzyło się jej może popełnić na tym świecie.

Prosze nie zapominac o mamie, ale tez prosze nieraz moze na siłe wracac do żywych, bo oni sa tu i teraz -i potrzebują Pana uwagi i troski. Pana mama umiała się troszczyć o swoich najbliższych i Pan umie, bo ma Pan taką umiejętność po niej.Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Do Pani kikunia55 . Bardzo dziękuję za te słowa otuchy. Mama umierając miała zaledwie 63lata. Obwiniam się za to że nie zmusiłem Mamę pójścia do lekarza chociaż takie było zalecenie z kardiologii że mama miała się udać do pulmonologa ( odebrałem skierowanie, ustaliłem termin - lecz mama nie poszła) mogłem na siłę , lecz przeważnie godziłem się z jej zdaniem. Obwiniam się również za brak dostatecznej pomocy finansowej (od 2014r - żoną straciła pracę ze względu na chorobę - moja pomoc ograniczała się do drobnych sum oraz kupowałem różnego rodzaju jedzenie) . Tata rozpoznaję mnie lecz czasem twierdzi że jestem jego bratem. Mieszka w mieszkaniu rodzinnym gdyż nie chce słyszeć o zmianie zamieszkania ani o żadnym ośrodku. Mam wynajętą opiekunkę ( rano śniadanie 1.5h oraz popołudniu obiad i ewentualne wyjście ok 3.0h wieczorem przyjeżdżam sam na jakieś 1.5-2.0h ) Mam również żal do siebie że nie rozpoznałem od razu że to zawał ( Mama była w szpitalu, wołałem pielęgniarkę i podała lek przeciwbólowy, a następnie poszła po pulsometr. Tak szybko się wszystko podziało że zorientowałem się gdy mnie wyproszono z pokoju i rozpoczęto reanimację. Jej brak tak bardzo boli, płacz sam się ciśnie w oczy. Może gdybym wcześniej zareagował bardziej się interesował może by do tego nie doszło. Po śmierci p. Doktor stwierdziła że choroba była zaawansowana. Lecz bez biopsji nie jest stanie potwierdzić . Ciągłe bije się z myślami że gdyby nie ten zawał może Mama by żyła i dało się wyleczyć. Według diagnozy mam miała raka płuc z przerzutami do wątroby, węzłów chłonnych, tkanki tłuszczowej i kości. Nie umiem w to uwierzyć że jej niema.

Odnośnik do komentarza

Bardzo Ci współczuję. Moja mama jest w takim samym wieku. W 2012 zmarł mój ojczym, i pamiętam wtedy długi czas czułem ogromny smutek. A z ojczymem nie mieszkaliśmy już kilka lat. Z mamą natomiast cały czas mieszkam. I jestem z nią bardzo zżyty. Jak ona umrze, to ja na pewno nie dam sobie bez niej rady. Tobie bardzo współczuję. A ten smutek na pewno niestety będziesz odczuwał jeszcze długo. Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza

Są ludzie, ktorzy wierza, ze będzie co ma być i takie pewnie zdanie miała Pana mama.
"Według diagnozy mam miała raka płuc z przerzutami do wątroby, węzłów chłonnych, tkanki tłuszczowej i kości". Jesli znała te diagnoze lub choć trochę ją podejrzewała, to zle wiesci o jej sercu jej nie przekonywały, ze trzeba sie juz i natychmiast leczyć.

Moja mama zachorowała na raka piersi i odmówila leczenia, powiedziała, ze nie będzie znosiła zadnych operacji, chemii czy innych atrakcji. Jesli to jest jej powolny koniec to trudno. Widac takie sa wyroki boskie. Ja tylko parokrotnie ją zapytałam czy nie zechce na pewno isc do onkologa. Potwierdzila, ze tak ma byc jak sobie umysliła. Była juz mocno starsza i cierpiała na bóle kregoslupa, nogi. Myślałyśmy, ze to moze jakies zwyrodnienia, uciski. Kiedyś upadla i złamała sobie udo- i wtedy wyszło, ze to przerzuty raka do kości. Ostatnie 9 miesiecy lezala pod moja opieką u mnie w domu, bo kosci nie mogly się zrosnąć, nie przy raku. Przed śmiercią była juz tak krucha, ze jeszcze u mnie w domu złamała sobie ramie a w szpitalu przy przewijaniach złamano jej drugie udo. Odeszła po pobycie szpitalnym u mnie w domu. Ostatni m-c cierpiala z bólu okrutnie i prosila o śmierc. Mimo, ze niby byla pod opieką hospicjum domowego lekarka nie zabezpieczyla jej od strony bólu. Gdy wzywałam pogotowie, bo juz nie wiedziałam jak jej pomóc, to lekarz pogotowia chwilowo zły, ze wołają go do tak trywialnego przypadku (starsza pani i tylko ból)- zrobił jej zastrzyk i z konieczności widział jej ciało. Wychodzac powiedzial, ze nie ma pojęcia jak bardzo ona cierpi skoro ma tak wyniszczone ciało, ze praktycznie nie ma gdzie tego przeciwbólowego zastrzyku wbić.

Gdy mama umarła, to zawiadamiałam rodzinę o pogrzebie prawie tak jakbym ich na bal zapraszała z uśmiechem na ustach. To była taka reakcja na to, ze naprawdę uwolnila się od bólu, na który ja patrzylam bezradnie.

Moja kuzynka rozumiała mnie, bo jej mąz umierał na raka nerek z przerzutami i tez pod koniec życia bardzo cierpial i ona mówila, ze na poczatku to taka jakby ulga, ze ukochana osoba już nie cierpi.

Bylam tez na pogrzebie kolegi na którym jego żona wspominala ich życie a najbardziej historie jego choroby (tez rak, który bardzo go wykończyl). Zostawił ja z 5 dzieci, większośc doroslych ale bliżniaki to nastolatki potrzebujące jeszcze ojca. Ona o tej jego chorobie mówila w kontekście róznych znaków boskich, które czasem oni żle odczytywali. Ogólnie to wspomnienie było takie jakby radosne, ze Pan Bog powolał go do siebie . W pierwszej chwili pomyslałam, ze widac, ze jest osobą bardzo wierzacą, ze robi to dla swoich dzieci, aby je jakoś pocieszyć i utwierdzić w przekonaniu, ze wszystkie wyroki boskie sa słuszne, dobre i pożyteczne.
Dopiero po chwili zaskoczylam, ze on długo walczył z tym rakiem i miał bardzo wyniszczony organizm i musiał juz pod koniec bardzo cierpiec i ona jest w tym amoku szczęscia, ze on teraz już nie cierpi, nie odczuwa bólu ,na ktory ona nie ma wplywu.

Tymi wspomnieniami o własnych przeżyciach i kilku innych osób chciałabym Panu powiedziec, ze tak trudna diagnoza zapowiadala ogromne cierpienia Pana mamy. I być może Bog z dobroci swej zechciał ja zabrac podczas zawału- nie cierpiała długo, nie patrzyl Pan bezradnie i długo na jej cierpienie. Z wyrokami boskimi się nie dyskutuje.

Gdy nasi najbliżsi odchodza bardzo szybko, niespodziewanie, to mamy ogromny żal i nie możemy pogodzić się ze stratą. Nie zdązyliśmy przywyknąc do myśli, ze ich może juz nie być ,jak trzeba juz organizowac pogrzeb.

Gdy nasi najbliżsi pod koniec życia sa jak warzywko i niejednokrotnie przez długi czas wszystko trzeba wokól nich robić lub sa porazeni demencją i stanowią zagrożenie dla samych siebie, nam dokuczają niemiłosiernie to patrzymy nieraz na nich i myślimy, ze my nie chcielibyśmy być takim obciązeniem dla swoich najbliższych, Czyli jakby posrednio dajemy zgode na ich smierć.

A jednak jak najbliżsi odchodza ( niezależnie po jakich wczesniejszych przeżyciach) to nie umiemy sie z tym pogodzić, czujemy się osamotnieni, porzuceni przez nich. Duże sieroty, ktore same, bezradne zostaly na tym świecie.

Przez to wszystko kazdy z nas musi przejsc aby jakos we względnej równowadze wrocić do żywych. Poki na tym świecie żyjemy, mamy swoje obowiazki wobec najbliższych. Oni nam dadzą trochę taryfy ulgowej, ale tylko troche. Trzeba się wziąc w garsc i wracac do żywych.
Można i nalezy wierzyć, ze mama ktora nas kochala bezgranicznie, to taki nasz człowiek tam u Najwyższego, który nam wyprosi pewne łaski, aby nasze dalsze życie się toczylo w miarę sprawnie. Ale ona tam w tym drugim, lepszym świecie wszystkiego nam nie wyprosi. O pewne rzeczy nalezy zadbac samemu.

Niech Pan wraca do ojca, do żony, do dzieci. Oni wybaczą czasowy brak iskier radości w Pana oczach, ale będa się czuli przez Pana za Pana życia porzuceni o ile nie zauważy Pan ich potrzeb i nie bedzie na nie reagowal, nie będzie im pomocny i przydatny.

Do życia, do żywych. Zmarłym nalezy sie kultywowanie pamieci o nich, dobre wspomnienie, modlitwa za ich dusze a żywym nalezy się uwaga i opieka z Pana strony. Prosze o tym pamietac. I żywię głebokie przekonanie, że da Pan radę, bo nauki dobrego ,wartościowego życia pobierał Pan u najmądrzejszej osoby- Pana mamy.

Odnośnik do komentarza

Mama miała szczęście, że umarła na zawał. Wiem, okrutnie to brzmi, ale dzięki temu uniknęła bólu i cierpienia, tak częstego w ostatnich stadiach raka.
Ja zapowiedziałam córce, że gdy przyjdzie na mnie pora, to nie zgadzam się na żadne intensywne ratowanie mojej cielesnej powłoki. Mam nadzieję, że dostosuje się do mojego życzenia.
Nie chciałabym, aby córka zmuszała mnie do czegokolwiek.
To moje życie i ja o nim decyduję. Podobnie jak twoja mama, też dokonała wyboru i nie poszła.

Byłeś przy niej, kochałeś ją i na pewno ona to docenia, bo ja wierzę, że jeszcze jej dusza jest przy tobie.
I na pewno cierpi, widząc twój ogromny ból. Na pewno chciałaby, abyś żył szczęśliwy i cieszył się życiem.
W tej chwili myślisz tylko o sobie, o swoim cierpieniu.
Wypłacz się, pomódl się za jej duszę, postaw świeczkę i - wróć do świata żywych.
Nie zatracaj się w bólu.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za wszystkie rady i ciepłe słowa. To co dodaje mi otuchy to że w tym lepszym świecie moja Mama czeka tam na mnie i będziemy znów razem. Jej śmierć była dla mnie nagła przypuszczać, że Mama sama nie zdawała sobie z powagi sytuacji, gdyż gdy zawiozłem Ją pierwszy raz do szpitala ( gdzie postawiono diagnozę ) ,Mama powiedziała mi " przecież ja nie umrę". A od tego momentu przeżyła zaledwie 20dni. Mam tyle słów niewypowiedzianych, tak naprawdę nie zdążyliśmy się pożegnać, nie zdążyłem jej powiedzieć jak b.b.b. Ją Kocham i ...... tęsknie , że zawsze Była numerem 1 w moim życiu i wiele wiele niewypowiedzianych słów.

Odnośnik do komentarza

Ona nie musiała Panu mowić, ze Pana kocha a jednak Pan jest o tym przekonany. Tak i ona nie musiała usłyszeć od Pana tych wszystkich pięknych slow, które teraz takie zawieszone w prozni chcialby się jej przeslac. Ona przeciez to wiedziala. Ona była Pana mamą a mamy wiedzą duzo o swoich dzieciach.

Teraz jest takie przeogromne wrażenie , ze odeszla za szybko i nie zrealizowało się z nią tylu jeszcze rzeczy" Spieszmy się kochac najbliższych , bo tak szybko odchodzą".

I te swięte słowa trzeba w zyciu realizowac , czyli teraz byc ze swoimi zywymi najblizszymi, bo nikt nie wie jak dlugo on sam czy jego bliscy zabawią na tym świecie.

Odnośnik do komentarza

Wiem że są to mądre słowa i potwierdzone życiową wiedzą, lecz bardzo trudno mi nie myśleć, nie czuć i nie zadawać pytań, na które nie ma odpowiedzi. Są momenty że płacze jak dziecko, którego zabrano mamie. Niestety nie mamy jeszcze dzieci, może gdyby były, może Mama by walczyła a przynajmniej może by bardziej i siebie dbała. Tak jak wcześniej wspominałem pozostało bardzo dużo pytań bez odpowiedzi. Mam ogromną nadzieję że Mama zawsze będzie ze mną i znów się spotykamy. Mam nadzieję że będzie ze mną chociażby w snach (śniła mi się tylko raz

Odnośnik do komentarza

Bardzo dobrze Cię rozumiem. Moja mama zmarła cztery lata temu , a ja wciąż o tym myślę. Też byłam z nią bardzo związana. Powiem Ci jedno, cokolwiek byśmy zrobili ,albo nie zrobili zawsze będziemy sobie wyrzucać , że można było lepiej , można było inaczej. Ale w danej chwili w danej sytuacji robiliśmy to, co wydawało nam się najlepsze.

Odnośnik do komentarza

Sądzę że w danej chwili dokonujemy najlepszych wyborów. Lecz dlaczego później te wybory poddajemy osądowi i mamy wyrzuty. Jest mi naprawdę źle, smutno i czuję się jak wyrzucone dziecko, nie umiem się odnaleźć. Od dwóch miesięcy jestem na zwolnieniu lekarskim, każde chociażby małe pracę stanowią nie lada wyzwanie. Dlaczego tak to wszystko jest stworzone że najpierw z daną osobą jest nam dane radować się osiągać szczęście a później doznajemy straszliwego przeszywającego bólu. Tak bardzo chciałabym aby był to tylko zły sen.

Odnośnik do komentarza

Niech Pan sie nie obrazi, bo nie mnie krytykowac sposob przezywania czyjejs zaloby.

Niemniej napomknal Pan kiedys, ze z zona o swojej zalobie Pan nie moze za duzo rozmawiac, bo i ona stracila jakis rok temu swoja mamae. Zastanowilam sie , czytajac to zdanie, czy nie jest to troche tak, ze pan rozumial iz zona cierpi. ale ilez mozna rozpaczac. Gdy splynela podobna sytuacja na Pana nie chcialby moze pan od zony uslyszec, ze ja sie ze swoimi uczuciami tak nie piescilam i dlatego Pan rozumie, ze ona nie jest dla pana dobrym sluchaczem.

Nie wiem jakie powody sklaniaja Pana do wziecia zwolnienia, czy ta zaloba?
Kiedys w pracy mialysmy kolezanke ktorej umarla 13 letnia corka na skutek komplikacji po glupim, niedorzecznym wypadku. Serce sie krajalo. ze znajomi z pracy stracili swoje dziecko w tak absurdalny sposob ( wjechal w stojaca na chodniku dziewczynke rowerzysta a ona uderzyla glowa o kraweznik i po tygodniu czy dwoch umarla). Ten czas gdy dziecko bylo w szpitalu jej mama nie zawsze chodzila do pracy. Po pogrzebie miala jeszcze chyba tydzien wolnego. Ja bylam pierwsza, ktora po jej powrocie do pracy zdawala jej dyzur. Balam sie tego bardzo, bo czlowiek czasem nie umie sie zgrabnie zachowac w obliczu nieszczescia a i obawialam sie czy ona bedzie umiala wykrzesac z siebie dosc uwagi aby zapamietac wszystkie biezace sprawy. Jakie bylo moje zdziwienie, ze ona starala sie trzymac dzielnie i wysilila caly swoj intelekt aby szybko zapamietac co jest nowego, co na biezaco trzeba obsprawic. Bylam w tym momencie dla niej pelna podziwu.

Nie wiem czy ta nieumiejetnosc pogodzenia sie z tym co Pana spotkalo czesciowo nie wynika z tego,ze daje Pan sobie taryfe ulgowa- jestem nieszczesliwy i nie mysle lugac w pracy. Oczywiscie nie znam charakteru pracy, moze jest Pan np. osoba nadzorujaca starty i ladowania samolotow a to jest zajecie wymagajace skupienia wyjatkowego i Pana absencja jest np rozsadna, nie naraza Pan czyjegos zycia. O ile jednak Pana praca nie wymaga nad wyraz idealnego skupienia, to moze nie nalezy jej unikac. Moze takie wziecie sie za siebie, za swoje obowiazki ustawi Pana troszke do pionu. Moze to pomoze Panu przejsc z tego najostrzejszego procesu zaloby na dalsze ciut lagodniejsze etapy tej zaloby.

Wg polskiego systemu prawnego po smierci rodzica mamy 2 dni na pogrzeb i ogarniecie sie. Trudno tu mowic kto bardziej kochal swoja mamusie czy tatusia, ktory odszedl, ale wielu ludziom te 2 dni musza wystarczyc aby umiec stawic sie znow do pracy i przynajmniej strac sie poprawnie funkcjonowac wobec swoich zwierzchnikow i kolegow, ktorzy chwilowo przejmowali za nas nasze obowiazki.

Wiem, ma Pan pod czesciowa opieka Pana tate ( czesciowa, bo jeszcze przychodzi pani do pomocy), ale rozumiem, ze Pana zona nie pracuje i nie macie dzieci. Moze lepiej byloby po wielokroc objac znow swoje obowiazki zawodowe. Raz, ze glowe na troche sie oderwie od tej rozpaczy "dlaczego "i dwa, ze pracodawcy dzis nie lubia zbyt duzych absencji. Jest Pan jedyna osoba w domu majaca prace. Prace trzeba w dzisiejszych czasach szanowac.

Odnośnik do komentarza

Muszę Panią odpowiedzieć , co do żony otrząsła się po roku i dwóch miesiącach, lecz w jej wypadku jak wychodziłem do pracy to były ciągłe telefony od cioci, kuzynki lub jej rodzeństwa i to rozmowy nie 5 lub 10 minut lecz zdążały się 8, 10 godzinne. W tym czasie żoną kompletnie nie robiła nic za wyjątkiem chodzenia na cmentarz i lekarzy. Jeżeli chodzi o moje zwolnienie to aby załatwić opiekę, rentę rodzinną, uporządkować sprawy majątkowe i spółdzielcze to w naszym kraju wymaga naprawdę dużo czasu nie mówiąc już o podejściu urzędnika do petenta ( biznes to biznes) płać i nie gadaj albo do widzenia to ty masz problem a nie my. Znaleść opiekunkę która potrafi opiekować się osobami takimi jak ojciec to też wyzwanie w tej chorobie występuje trudności z wymową wyrażaniem potrzeb a po drugie gdy człowiek już raz się zawiódł to ma uraz ( poprzednia opiekunka okazała się naciągaczem i złodziejka) A co do dalszego rozważania jeżeli chodzi o pracę to jest wedle panującej opinii w naszym ciężka i bardzo odpowiedzialna praca i nie 8 godzin jak wszyscy uważają lecz min.14godzin . Jestem osobą ścisłego kierownictwa kopalni gdzie przypisano mi zmianę popołudniową lub nocną. Bezpośrednio odpowiadam za zdrowie i życie ok 500 osób oraz za ciągłość produkcji czyli wydobycia węgla. Każdy błąd w decyzji ( a chcę nakreślić że każda decyzja musi być przeze mnie zaakceptowana) niesie z sobą stratę w milionach złotych ( ta mniejsza stratą ) lub zdrowie i życie ludzkie, a to już nie przelewki . Poszedłem na zwolnienie po troszkę aby uregulować sprawy rodzinne oraz aby nie doprowadzić do tragedii. A proszę uwierzyć kto tam nie pracuje to nie zrozumie. A ból, strata i tęsknota jest i wiem że długo długo pozostanie.

Odnośnik do komentarza

Nie sposób przejść obojętnie nad tym, że ktoś bliski odchodzi z tego świata. Każdy to przeżywa i musi minąć trochę czasu, nim emocje opadną.
Ważne jednak jest, by nie zatracać się w bólu, by w miarę szybko wrócić do codziennych obowiązków i zajęć.
Dobrze, że miałeś jakieś obowiązki, które kazały ci się ruszyć z miejsca, coś robić.
Załatwiłeś to, to wracaj do pracy.
Byłeś bardzo blisko z mamą, dużo dalej jest twoja żona...Może to właśnie jest czas, by poprawić relacje między wami?

Odnośnik do komentarza

Mój największy problem polega na tym iż fizycznie zdaję sobie sprawę co się stało, że nie usłyszę już głosu ani nie zobaczę Mamy. Lecz emocjonalnie domnie to co się stało nie dociera. Tym bardziej ojca dziennie trzeba uczyć adresu, daty urodzenia a nawet imienia naprawdę jest ciężko.

Odnośnik do komentarza

~Kuk77
Lecz emocjonalnie domnie to co się stało nie dociera.

I dobrze ,tak ma być, organizm tak się broni, mówi nam, to nieprawda, my wtedy musimy odganiać te myśli ,a jak nachodzą nas, powtarzać sobie kilka razy "nie myśl".... I zajmować się pracą, bieżącymi sprawami, nie myśleć ,nie rozkminiać, a już obwinianie siebie wpędzi Cię tylko w depresję, życie toczy się dalej...

Druga sprawa to taka ,że mama za bardzo uzależniła Ciebie emocjonalnie od siebie, nie odcięła pępowiny, do tego jesteś bardzo wrażliwy i taki efekt...,niszczysz teraz siebie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...