Skocz do zawartości
Forum

Odrzucenie przez partnerkę pomimo wielkich starań


Gość maverick

Rekomendowane odpowiedzi

No tak, Nie bo nie, o to mi mniej więcej chodziło, i o to, że o dziwo, przez pierwsze trzy dni o d założenia tego wątku prawie nikt nie brał tego tego pod uwagę(albo w bardzo małym stopniu), a to przecież była bardzo ważna okoliczność. Ale, w dzień po tym, jak napisałam pierwszego posta, okazało się, że sytuacja zmieniła się na o wiele lepszą. Maverick napisał, że udało mu się pogodzić z tą znajomą, że wprawdzie nie zamieszkali jeszcze razem, ale już są bardzo szczęśliwi ze sobą. Naprawdę, prawdziwy happyend:)))))))))) Także nie masz się już o co martwić, wygląda na to, że wszystko będzie dobrze z tą parą.

Odnośnik do komentarza

WITAM POCZYTAŁEM SOBIE TROSZKE A TERAZ JA SIĘ CZYMS PODZIELE OGÓLNIE RZECZ BIORĄĆ TO PROBLEM JEST TAKI ZE KOCHAM KOGOŚ BEZ UMIARU,POPROSTU NIE DA SIĘ TEGO OPISAĆ SŁOWAMI BO TO NIE MOŻLIWE OCZYWISĆIE BYLIŚMY RAZEM ZE SĄBĄ (PARE RAZY )OGOLNIE TO BEDZIE JUŻ 6 LAT OWOCEM TEGO ZWIĄZKU JEST CUDOWNA CÓRECZKA ALE NO COŻ PARTNERKA Z KTÓRĄ CHCIAŁEM SOBIE UŁOŻYĆ ŻYCIE SAMA NIE WIE CZEGO CHCE I NON STOP KOGOŚ SOBIE ZNAJDUJE I ODCHODZI A PO CZASIE WRACA Z PŁACZEM A JA TEN GŁUPI JAK TO WSZYSCY MI MÓWIĄ CIESZE SIE I O NIC NIE PYTAM NIE WIEM CZY TO ZE WZGLĘDU NA CÓRKE CZY SAM JUŻ NIE WIEM NIE MOGE BEZ TEJ KOBIETY NORMALNIE FUNKCJONOWAC I MÓWIŁEM JEJ O TYM, NIGDY JEJ NIE ZDRADZIŁEM(GDY BYLIŚMY RAZEM)W CO TEŻ NIE WIEŻY OCZYWIŚĆIE...NO CO TU DUŻO PISAĆ ZNOWU SIE ROZSTALISMY A JA ZOSTAŁEM SAM JAK PALEC I NIE WIEM CO MAM ROBIĆ ZE SOBĄ GUPIE MYSLI PRZYCHODZĄ DO GŁOWY I WOGÓLE MASAKRAA I CO Z TYM ZROBIĆ???:(SORRKI ZA BŁEDY) ;)

Odnośnik do komentarza

Takie kobiety mają zakodowane pewne schematy. Wiem, bo sama jestem taką=) Ty wykraczasz poza schemat, który zna i to ją przerasta, dlatego mówi o ograniczeniach. Może nie chce Cię zranić, byle drania można zostawić, można być zostawionym. A co zrobić z porządnym gościem?

Odnośnik do komentarza

Widzę że mój wątek nie umarł , cieszy mnie to . Więc postanawiam pisać dalej , były święta czas dla mnie szczególnie trudny , pierwsze święta w które byłem naprawdę sam , byłem co prawda na wigilii u rodziców ale po niej wróciłem do pustego domu , no i ona gdzieś tam w swoim domu , przed świętami pełna obaw , wątpliwości . Pisaliśmy ze sobą troszkę podczas tych świąt , nie miała zbyt wiele czasu dla mnie - rozumiem to gdyż w jej domu było pełno jej rodziny i to na niej powinna się skupić a nie na mnie . Wczoraj przegadaliśmy za to cały dzień , okazało się że wyszedłem z jej cienia , opowiedziała wszystkim o mnie ( znaczy swoim bliskim ) o moim istnieniu . Obiecałem jej że to ostatnie święta które spędziliśmy osobno , że następne będą inne prawdziwie rodzinne i zrobiłem coś jeszcze OŚWIADCZYŁEM SIĘ , była mocno zaskoczona ale co najważniejsze przyjęła moje oświadczyny z cudownym uśmiechem na twarzy . Co prawda pierścionek leży jeszcze u mnie w szufladzie , co prawda nie możemy jeszcze zamieszkać razem , ale to nastąpi bardzo szybko . Mamy razem plany , zaraz po nowym roku zaczynamy wspólnie remont naszego mieszkania , i jeszcze przed naszymi rozwodami zamierzamy zamieszkać razem . Dziękuję wszystkim którzy dobrze mi życzyli , tym którzy gdzieś trzymali kciuki . A dla tych co są w podobnej sytuacji jakiej ja byłem chcę tylko powiedzieć że warto walczyć do końca , i choć może się nie udać to lepiej żyć z myślą że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy zrobić , niż się poddać i myśleć że nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości .Jeszcze raz dziękuję

Odnośnik do komentarza

Może nie koniecznie , może ludzie po prostu już nie piszą o swoim szczęściu . Ja zrobiłem to dla tego żeby wam w jakiś sposób podziękować - bo się wam należy, byliście przy mnie w trudnych sytuacjach , wspieraliście , doradzaliście i nawet te posty miej pozytywne były potrzebne bo dawały kopa do działania . Najchętniej zaprosił bym was na nasze ślub , bo gdzieś jesteście twórcami mego szczęścia , ale do tego jeszcze daleka droga .Na razie musimy obydwoje pozamykać swoje sprawy , czeka nas remont mieszkania ( choć to może być , bardzo miłe i romantyczne doświadczenie ) . Ona musi znaleźć pracę w moim mieście , muszę jej w tym pomóc , mamy wiele planów ale jeszcze długa droga do ich realizacji . Na razie dziękuję wam utworem - to taka nasza piosenka przy niej się oświadczyłem.

Odnośnik do komentarza
Gość takitam2012

Gratuluje.
To zupełnie odwrotnie niż u mnie (35 l.). Ja byłem żonaty, poznałem kobietę (38 l.) samotną rozwódkę z dzieckiem nauczoną samotności i agresji do mężczyzn, nasze spotkanie było czystym przypadkiem, wiedziała czego może ode mnie oczekiwać, długo zachowywałem kontrolę nad uczuciami (rok) choć ona dawała mi ich mnóstwo, później już nie mogłem tego tłumić ale żadnych obiecanek o rozwodzie... W głowie kołatała się tylko córeczka z którą bałem stracić się całkiem kontakt choć będąc z żoną widywałem ją ze 2 razy w tygodniu, kredyty, rozwody ale z tym akurat można sobie poradzić bez "problemy"...(nie chcę opowiadać o małżeństwie) Moja ukochana, pytała czy odejdę? raz nawet zaproponowała że mi w tym "pomoże". Mówiła, że zawsze ma motyle w brzuchu kiedy przychodzę, że półki w szafie tylko na mnie czekają, jestem mężczyzną jej życia itd. Jej ciało pragnęło mnie każdym centymetrem i ja to czułem. Rok temu zdałem sobie sprawę że będę z ukochaną, nie mówiąc jej o tym robiłem wszystko żeby zakończyć małżeństwo i patrząc czy moja ukocha cały czas mnie kocha i kochała! We wrześniu stwierdziła że już tak dalej nie może że za bardzo boli ją taki związek, chce odejść bo nie może się mną dzielić. Powiedziałem o mojej decyzji i że zrobię to do końca roku. W listopadzie BUM, stwierdziła odchodzę, mam dość to koniec. Ja po kwiaty, spakowałem ciuchy z domu, pierścionek. Pukam do niej bez grama wątpliwości bez cienia wahania że robię źle przecież się kochamy... Otwiera i, Ja Cię o to nie prosiłam, agresja krzyk, wyjdź!!!
JA W SZOKU...
bez mieszkania, bez nikogo, tylko samochód ciuchy i biuro i i jeden pewnik że nie wrócę do żony bo to była dobra decyzja...
do świąt z 4 sms-y bez odpowiedzi.
W wigilię nie wytrzymałem pojechałem do Niej.Nawet ciepła rozmowa, życzenia przytulenie, opowiadałem o adwokacie, papierach rozwodowych, o problemach w kontaktach z córką, słuchała doradzała, poczułem przez chwilę nadzieję... Po chwili oskarżyła mnie że uświadomiłem ją o jej atrakcyjności, że można flirtować i że to nawet przyjemne, że wystawiłem Ją na "strzelnicę", że od dwóch tygodni spotyka się z jakimś człowiekiem którego już długo zna dodając od razu że go nie kocha, nie wie co z tego będzie? i czy będzie? ale nie musi go ukrywać, może do niego dzwonić kiedy chce, a on jest na etapie "kupowania" jej córki.A o mnie chce zapomnieć że mnie nie kocha, że się wypaliła czekaniem... Wychodząc powiedziałem że nie wieże w brak jej uczuć, wszystko o czym mówi, moglibyśmy teraz mieć, że rok chodziłem jak cień żeby jej córka mnie nie poznała, żeby nie skrzywdzić dziecka. I że wystarczyłoby jedno jej słowo... Ona że "kiedyś" zadzwoni, popatrzyła tylko na mnie smutnymi oczami wydawało mi się nawet że lekko zaszklonymi i wyszedłem.
Teraz mam straszne doły psychiczne, mam problemy w kontaktach z dzieckiem (żona każe kłamać mnie pięciolatce) straciłem dwie miłości, dziecko i ukochaną...
Co o tym myślicie???
ps. pisałem tu o tym w jednym wątku, ale wciąż tyle pytań??????

Odnośnik do komentarza

nie wiem co mam ci stary doradzić , temat bardzo podobny choć jednocześnie bardzo różny , może zbyt długo czekałeś z podjęciem decyzji , może ją to czekanie po prostu zmęczyło . Nie wiem jaki był wasz związek , nasz jest bardzo burzliwy sytuacje zmieniają się jak pogoda w górach , ale to nas nakręca . Przede wszystkim mówimy sobie o wszystkim nawet jeśli nie są te informacje przyjemne dla nas , tak kłócimy się , spieramy , ale za chwile potrafimy być bardzo czuli dla siebie . Wiesz ja nie czekam z niczym idę za ciosem , bo po co czekać i marnować czas który nam przelatuje przez palce , tak było z naszymi zaręczynami . Zobacz jeszcze trzy tygodnie temu nie chciała mnie znać , nie chciała ze mną nawet rozmawiać , a dziś jest moją narzeczoną . Więc walcz stary , nie odpuszczaj , jesli trzeba błagaj

Odnośnik do komentarza
Gość takitam2012

Nasz związek był bardzo udany, przez 2,5 roku ja zaczynałem zdanie ona potrafiła je dokończyć, lub nawet patrząc sobie w oczy wiedzieliśmy czego od siebie chcemy, co czujemy, zdawaliśmy sobie sprawę z naszych potrzeb wzajemnie się uzupełnialiśmy, nawet jednej sprzeczki. Jeden mój dotyk a ona się rozpływała, zresztą ja też potrzebowałem jej dotyku, a sex budził nas nieraz kiedy byliśmy w trakcie, nawet śpiąc potrzebowaliśmy swojej bliskości zbliżając się do siebie każdym kawałkiem ciała, była jedyną kobietą której ZAUFAŁEM, zaznaczam zaufałem bo wiedziałem że miłość może kłamać, że miłość jest ślepa (całe moje życie uczyło mnie żeby nie ufać, nie ufać nawet sobie dlatego tak długo!). Tylko jedno była żona, rodzina, kredyty, zaznaczam BYŁA ... Najgorsze że została mi tylko miłość i okropny ból... Walczyć? Na siłę? Jak na siłę udowodnić komuś że się myli... Ona pewnie tak jak ja teraz jest pewna że ma rację i że ja się mylę mamy bardzo silne charaktery...

Odnośnik do komentarza

Moja ukochana ma bardzo silny charakter , silną osobowość , a jednak zobacz udało mi się . My nie jesteśmy ze sobą aż tyle zastanawiam się po co czekałeś tak długo skoro tworzyliście jedność , my też rozumiemy sie bez słów często mówimy te same słowa , zdania jednocześnie , jesteśmy ze sobą kilka miesięcy . A uwierz mi nie jeden związek wieloletni nie był tak intensywny jak nasz , ja nie miałem zamiaru tyle czekać co ty zrobiłem ten krok bardzo szybko , i nie żałuję . Więc jeśli naprawdę czujesz do niej to co piszesz to walcz , ja kiedy zapytałem się swojej ukochanej czemu zmiękła , powiedziała mi że po prostu komuś kto robi to co ja musi cholernie zależeć , i musi strasznie kochać

Odnośnik do komentarza

Maverick poruszyłeś wiele dotyczącego relacji z partnerką a jednak różniących się i mogących być punktem zaczepienia,choćby odniesienia się do relacji także związku i tu z naciskiem powiem innych cech charakterów u partnerów występujących a mogących być rozwiązaniem w przypadku takitam2012.To miłe kiedy jedna osoba,po rozwiązaniu problemu pomaga zrozumieć i pomóc drugiej osobie,jeśli pozwolisz na twoim przykładzie można dostrzec różnice odnoszące się do kolegi.Podałeś coś co może pomóc przede wszystkim twoja partnerka ma innego typu charakter zaznaczyłeś silny,poukładany i w dużej mierze zapewne tu leży przyczyna twojego sukcesu,oczywiście twoja determinacja jak i dyplomacja w rozwiązywaniu wszelkiego rodzaju niejasności też miała znaczenie.

Odnośnik do komentarza
Gość takitam2012

Właśnie tak myślałem nad tymi charakterami i zastanawia mnie co to właściwie jest? Coś z czym się rodzimy? pewnie tak. Coś co kształtują w nas doświadczenia? pewnie również. Ja będąc dzieckiem pytany kogo kochasz bardziej? mamę czy tatę? odpowiadałem oboje kocham tak samo...(nie chciałem nikogo skrzywdzić), będąc nastolatkiem byłem wesołkiem, szczerym, życzliwym, rozgadanym sympatycznym chłopcem, trochę zakompleksionym, pozbawionym agresji kompletnie nieświadomym swojej atrakcyjności dla kobiet (to też był kompleks). W tej chwili mogę śmiało mogę powiedzieć że jestem człowiekiem który ma tylko dwóch przyjaciół a resztę ludzi sklasyfikowanych na przydatnych i nie przydatnych, nieufnym, każde słowo staram się mieć przemyślane wyważone, jestem zimnym, opanowanym, wyrachowanym, kiedy muszę bez wahania brutalnym, doskonale manipulującym innymi, bez skrupułów wykorzystuję błędy innych, a strach pomimo że często mi towarzyszy ograniczyłem do lekkiego drżenia rąk (nad tym nigdy nie potrafiłem zapanować). Zabrzmiało to "narcystycznie" ale moje doświadczenia życiowe i obecna "praca" wymogły to na mnie i wyrobiły nieomal niezachwianą wiarę w własne możliwości przy równoczesnym panowaniu nad emocjami...
Moja kochana kiedy się poznaliśmy podobna do mnie, wręcz o mało przy poznaniu nie "skoczyliśmy sobie do gardeł..." Trafiliśmy w siebie jak dwa pioruny. O dziwo poznając się z czasem zobaczyłem że jest miękka i delikatna, a ja zacząłem powoli się otwierać (nie trwało to krótko).To że byliśmy kochankami, z konkretnymi zasadami, bez zobowiązań, bez czarowania się doprowadziło że oboje się otwarliśmy, nie baliśmy się na wzajem, nie ma przyszłości, nie ma myślenia, nie ma zagrożeń. Qwa czułem się przy niej jak niewinny nastolatek, który wszystko robi pierwszy raz a przynajmniej sprawiało to taką radość, ta szczerość, ekscytacja, bezinteresowna chęć dawania siebie. Pomyślałem jeszcze przez chwilę że to zauroczenie, taki szalony początek i za chwilę klapki spadną, ale tak było do końca...
Było mi dobrze że przy niej, nie muszę nad wszystkim panować, wszystkiego dookoła kontrolować, mogę Jej ZAUFAĆ, mogę być DOBRY...mogę szczerze KOCHAĆ....
( jestem tak rozchwiany że mylę czasy "byłem", "jest", w wypowiedzi qwa nie dobrze, tak często muszę zwracać uwagę na takie niuanse a teraz sam się na tym łapię, ale cóż nie poprawiam, w końcu to anonimowe forum, sentyment...) Ależ ja Ją ............... Czy Ją to obchodzi? Czy w ogóle mnie jeszcze powinno to obchodzić czy Ona "coś" czuje??? Może tylko ja na chwilę byłem przy niej chłopcem a Ona miała tę twardość od dziecka i czas się obudzić...?

ps. UCZUCIE ??? Muszę tę słabość w sobie wykorzenić czym prędzej, lepiej strzelić sobie w łeb niż pozwolić na uczucia, krócej i mniej boli... Jedyne co z tego dobrego że miesiąc z małymi dawkami snu, na fajkach i kawie pozwolił mi zobaczyć mięśnie na brzuchu które widziałem ostatnio mając 20 lat.
Zawsze to lepiej brzmi jak szklanka jest do połowy pełna...

Odnośnik do komentarza
Gość takitam2012

Wierszyk, może to sugestia w moim kierunku, może byłem oślepiony miłością, bezkrytycznie zaufałem, kiedy moja ukochana od jakiegoś czasu budowała scenariusz zakończenia tak żeby w każdym aspekcie móc zrzucić winę na mnie: obiecałeś - nie odszedłeś, sprawdziłeś mnie - jakim prawem? pokazałeś mi że faceci się mną interesują - to teraz masz. I tak z "spokojnym sumieniem" żeby się nie zastanawiać nad tym co zrobiła nie wypłakiwać oczu za mną znalazła sobie "klina", być może bez uczuć, być może bez przyszłości, taką zabawkę która pozwoli przetrwać najgorszy czas i zagłuszy ból...

Odnośnik do komentarza

Witam
pewnie masz rację franca , ale ja tu w ogóle nie czytałem nic o pozytywnym zakończeniu czegokolwiek , po prostu wątki "umierają " i nawet jeśli kończą się pozytywnie to nikt o tym nie pisze , a szkoda . A co do takitam myślę że na prawdę zbyt długo czekałeś , zobacz na moim przykładzie fakt jest jedna różnica ja swoją wspaniałą kobietę poznałem kiedy zapadła decyzja o rozwodzie . Ale nie czekam z niczym bo szkoda czasu , porozmawiaj z nią szczerze i nie poddawaj się wyrzuci cię drzwiami właź oknem , wywali cię przez okno wejdź kominem , zaskakuj , pokaż że ci zależy . Czasami odpuść na dzień a następnego znowu szturm

Odnośnik do komentarza
Gość takitam2012

~maverick
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cokolwiek zrobić... qwa dalej ją kocham i nawet nie potrafię przekuć tego w nienawiść. Problem w tym że jeśli Ona tego już nie chce to choćbym się dał pokroić niczego nie zmienię, pokarze jej tylko że jestem mięczakiem, że podjęła słuszną decyzję, a moje zabiegi będą Ją denerwować i zniechęcać do mnie.
Powiedziałeś 2,5 roku to za długo, faktycznie masz rację, ale ja jestem bardzo nieufnym człowiekiem, trochę za dużo życie mnie nauczyło i kiedy byłem Jej pewny, w 100%, zaufałem (aż się temu dziwię, bo sam sobie nie ufam;)) to Ona wszystko zdeptała, zrobiła to w taki sposób w jaki nie potraktowałbym wroga a co dopiero osobę którą kocham czy kochałem... jak miałbym jej teraz zaufać? To co dla niej zrobiłem to jak skok na bandżi klaustrofobika, przełamałem się zaufałem uwierzyłem że to jest to, miłość, była moją liną... i teraz zdrapuję się z kamieni. Jeśli kocha to ruch należy do niej, a jeśli nie to starając się, zdeptam resztki swojej godności. Nie wiem czy mam rację, może robię największy błąd w swoim życiu... Nie potrafię odpowiedzieć sobie czy teraz robię dobrze? Ciekawe co o tym sądzicie może ktoś przeżył coś takiego jak ja i skończyło się to pozytywnie, ???

Odnośnik do komentarza

To jest właśnie najgorsze... starasz się zaufać ... choć nie przychodzi to łatwo. Wreszcie przełamujesz się, pokonujesz wszelkie trudności, zamykasz pewne rozdziały w swoim życiu - często bezpowrotnie i BUM. Bo za długo się zastanawiałeś... i zostajesz z niczym. Niech to szlag. I już jej nie obchodzi co w Tobie tkwiło w środku... normalnie udusić. Zostajesz z niczym.

Odnośnik do komentarza

O matko, takitam, aż 2 i pół roku czekałeś? To jeszcze dłużej, niż myślałam.Nic dziwnego, że ona miała tego dość. Natomiast tak długie zwlekanie z Twojej strony było bardzo dziwne. Uzasadniasz to swoją nieufnością, ale skąd ona mogła się u Ciebie wziąć? Dlaczego Twoja niczym nieuzasadniona nieufność ma być normalna, a jej uzasadniony(tak długim czekaniem, aż się zdecydujesz) brak zaufania do Ciebie, ma być nie w porządku. Przecież każdy widzi, że to nie ma sensu, a wręcz stoi na głowie.

Odnośnik do komentarza

Przychodzi czas...że godność i dumę wojownika chowa się w buty gdy chodzi o uczucia a wszystko stawia na jedną kartę.Możesz żałować tego że kobieta ciebie wyśmieje,tak pewnego siebie faceta który poległ w starciu o serce kobiety,niepewnej kobiety.Możesz też w myślach swoich do końca powtarzać jej imię a w sercu mieć chaos i ciągłą niepewność czy warto było być tak twardym i upartym.Po latach rany się goją,lecz niepewność pozostaje na zawsze.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...