Skocz do zawartości
Forum

Pieniądze w rodzinie.


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,
Chciałam zapytać co o tym myślicie. Ja mam takie uczucie, że uważam, że powinnam dostać na przyszłość od rodziców pieniądze. Mam wrażenie, że rodzina nie traktowała mnie poważnie. U mnie pracował tata- nie będę mówiła tu dokładnie kim był, ale zarabiał w miarę dobrze, ostatnimi czasy myślę, że min. 5 max 7 tys miesiącznie netto. Mama jest na wcześniejszej emeryturze i już od dawna tak było. Mój brat ma 1 gr inwalidzką i ma swoją rentę. Mama ma też na niego pieniądze- łącznie ok. 2 tys a brat ma ok. 1200.
Jeśli chodzi o mnie, mam już więcej niż 30 lat, jestem singielką. Ogólnie mam wrażenie, że zepsułam (sama/zespuło mi się) całe życie. Jak skończylam studia pracowałam w rożnych miejscach, ale głównie niezwiązanych z zawodem, bo mój zawód to trochę przypadek. Nie miałam dużych pieniędzy, ale zawwsze coś mi się udało odłożyć. Na studiach odrobinę dorabiałam sobie, ale to tylko na takie dodatkowe potrzeby. Mam zdiagnozowane zaburzenia osobowości, w typie anankastycznym. Bardzo Dużo pieniędzy w dużej mierze z mojej kieszeni poszło też na moje wizyty u psychologa. Trochę lepsze pieniądze udaje mi się odkładac od jakiś 6 lat, ale obecnie stać mnie na ok. 1/3 kawalerki w małym mieście.
Dodam, że przez ten okres praktycznie nic nie robiłam w domu rodzinnym w którym mieszkam do tej pory. Kupowałam sobie rzeczy które potrzebuję, ale raczej oszczędnie- nie ubieram się jakoś modnie, kosmetyki też kupuję te które potrzebuję, na wakacje mało co jeździłam. Nie jadam w restauracjach itp. Mój pokój mam skromnie urządzony a oprócz łazienki która była zrobiona dla mnie jak miałam ok. 12-13 lat i białego remontu ok. 5 lat temu w pomieszczeniu który miał być dla mnie kuchnią, terakoty w korytarzu nic nie było u mnie robione. Nawet zaoszczędziłam na szafie, którą kupiłam z sieciówki i składałam z tatą, choć chciałam od stolarza bo mam nieustawny pokój. Laptop, lepszą drukarkę, szafę, rolety zewnętrzne, panele i glazurę do kuchni kupowałam ze swoich. Moje pieniądze poszły jeszcze na kurs językowy, certyfikat, inne leczenie jak np. stomatolog, nowy rower, koszty utrzymania się przez jakiś czas w innym mieście (gdzie pracowałam i też zarobiłam). Oczywiście ze swoich kupuję sobie jedzenie, przez jakiś czas dokładałam do rachunków, teraz płacę internet i tel tylko. A, jeszcze utrzymuję auto, które kupila mama (OC, czasem autocasco, opony, paliwo itp.) a którym trochę ja jeżdżę, obecnie ogólnie mało jeżdżę. Do tego koszta utrzymania psa od niedawna. I teraz tak: ogólnie mam na myśli, że chciałambym jakbym gdzieś znalazła pracę wyprowadzić się i z czasem też może kupić jakieś małe mieszkanko. Ponieważ jeszcze mieszkam tu, chciałam sobie teraz coś jeszcze tu zrobić, zacząć od kuchni i tak: moja mama na to- a po co, skoro będę się wyprowadzać. Ja nie chcę zostawiać tu takiej rozszarpanej góry. A jakbym np. przyjechała, chciała zaprosić kogoś do siebie? Mama powiedziała, że mi dołoży ok. 3-4 tys do mebli kuchennych.  Problem w tym, że teraz jest wszystko bardzo drogie i mimo iż wiem, jak chciałabym aby wyglądała moja kuchnia, to w związku z tym jestem zmuszona składać ją z gotowych mebli i raczej nie uda mi się osiągnąć takiego efektu jaki chciałam. Kuchnia od stolarza to byłby koszt rzędu 20 tys. A to tylko kuchnia.....
moimi ścianami w pokoju powinien już tej zająć się fachowiec, bo zaczęły pękać, poci się przewód od prądu i w roku coś sie stało, że mimo ocieplenia domu z zewnąrz wszedł grzyb. Dodam, że mam trochę krzywy sufit a malowania nie było od jakis 15 lat. Mimo iż dużo czasu poświęcam na porządki i lubię jak jest czysto to nie ma takiego efektu bez tego remontu, a ja krępuję się jak ktoś do mnie przychodzi. Korytarz i klatka schodowa- znów- ściany do remontu przez fachowca- może jedynie na korytarzu sama bym coś zrobiła. Na co tata- że on mi sam pomaluje!!!!!!! Pomalowanie tam nic nie da!!!!! I tu mam żal, bo tata powydawał pieniądze na co on uważał, a ja mieszkam w takich warunkach mimo iż w domu przyjmowałam klientów (praca w domu...) Naczynia musiałam myć w umywalce, nie mam nawet jak się urządzić w kuchni, stąd aby coś ugotować, ciągle czegoś szukam, bo nic nie jest wyposażone.  Schody do mnie na górę są w opłakanym stanie- zrobione kiedyś przez lichego robotnika z sosnowych desek. I teraz tak- ja mi tu rodzice dadzą, to potem powiedzą, że mi już pieniądze dali i nie dołożą mi do mieszkania własnego. Ja uważam, że to nie fair, że moje potrzeby były tak pominięte. Ja zawsze oszczędzałam, nie kupowałam sobie ani za bardzo ubrań- ostatnio zauważyłam, że przez oszczędności i przez to, że żyję jak w depresji brakuje mi wielu rzeczy z garderoby a w mojej szafie niektóre ubrania są sprzed 10 lat. Fajnie....za 20 lat nie będę już młodą kobietą, która powinna się ubrać, zadbać o siebie. Nie wiem więc, na co powinny pójść te pieniądze które mam. Tata w tym czasie zrobił, według mnie rzeczy ktore nie były pierwszej potrzeby: (ogrzewanie gazowe- tu ok), ale np. drogie ogrodzenie- a chodziło tylko o to, że brama jest za wąska. Koszt ogrodzenia to blisko 30 tys zł. Remont starego samochodu, który był wart raptem 3 tys- poszło blisko 10 tys. Dodatkowo znajomemu z naszej rodziny w jakimś jeszcze rozliczeniu z remint tego auta dał narzędzie, które było też własnością mamy i które było warte min. 2 tys. Dodatkowo zadaszenie na drugie auto, którego ani ja ani mama nue chciałyśmy, a na pewno nie takie duże- ok. 10 tys. Auto suv, ok. 55 tys + opłaty na nie, jakieś zabezpieczenie- dodatkowe 3 tys na początku.
Uważam, że te rzeczy były niepotrzebne w kontekście tego, że potrzebujemy mieć rzeczy pilniejsze w środku domu. Mama i tata rządzą pieniądzmi oddzielnie, bo ogólnie nie żyją razem. Brat do pewnego czasu pracował dodatkowo, ale teraz nie i jeszcze ciągle na swoje potrzeby kasę ciągle wyciąga. Tata nie zabezpieczył do mnie pieniędzy na przyszlość- zrobił to w psytaci tych rzeczy ktore tu są. A ja tu nie chcę mieszkać. Z moim bratem bardzo ciężko się żyje.

 

Odnośnik do komentarza

Najpierw zdecyduj się gdzie chcesz mieszkać, nie ma sensu robić remontu, jak zamierzasz kupić kawalerkę. 

A jak byś miała tu zostać i przeprowadzić remont, nawet wziąć pożyczkę, to rodzice powinni Ci zapisać górę, żebyś czuła się na swoim i nikt Ci się nie wtrącał. Teraz meble kuchenne w sieciówkach nie są złe, duży wybór, modułowe, samemu można zaprojektować, nie są też tanie, ale na pewno tańsze niż na zamówienie, z których do końca też możesz być niezadowolona. 

Rodzice mają prawo wydawać pieniądze na co chcą, nie musi to Ci się podobać. 

Dlatego najpierw decyzja... i skończ z tymi pretensjami do rodziców. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
W dniu 23.07.2023 o 19:41, ka-wa napisał:

i skończ z tymi pretensjami do rodziców. 

Te pretensje są jak najbardziej uzasadnione, wypisz wymaluj klasycznych przykład rodziców- egoistów którzy żyją chwilą, aby im było wygodnie tu i teraz nie myśląc o przyszłości. Nie zapewniają dzieciom godziwego bytu ani nawet sobie. Zarabiają dobrze ale tak naprawdę nie mają nic. Ok, ich sprawa na co wydają ele też ich moralnym psim obowiązkiem jest też zabezpieczenia przyszłości całej rodziny.

Rolą każdego rodzica nie jest tylko urodzenie i zapewnienie dachu nad głową. Rodzicielstwo to też miłość, bliskość, zrozumienie. To wreszcie wychowanie dzieci tak aby się rozwijały, podejmowały i realizowały dalsze plany. A nie tak jak tu dzieci mają poniewierkę, brak stabilności i poszanowania.

Ja bym doradziła kupić kawalerkę, na własną rękę, wyprowadzić się i żyć własnym życiem. Od rodziny się odciąć najbardziej jak to możliwe, jak trzeba będzie to i całkowicie. I, najważniejsze, zabezpieczyć się na przyszłość tak aby rodzice na starość nie mogli wyciągnąć rąk bo nie mają z czego żyć. Nie wiem czy to jest możliwe ale myślę że tak, że da się jakoś ochronić Twoje prawa. I jeszcze terapia, jeśli nie uczęszczasz to warto abyś zaczęła, jeśli uczęszczasz to warto abyś przy pomocy terapeuty pogodziła się z przeszłością tak aby ruszyć do przodu.

Odnośnik do komentarza

Szczerze mówiąc to ma racje zarówno ka-wa jak i TakaJakaś. Rodzice mają prawo wydawać kase na co chcą, bo to ich wypracowana kasa. Skoro już Ci nieraz dokładali do czegoś, kupili coś z własnych pieniędzy, to mają prawo zakręcić kurek. Moze czują, że dali Ci palec, a Ty chcesz całą rękę? Możliwe, że ja bym się tak czuła. Sama też nie dostałam nic od rodziców (ani zaplecza finansowego, majątku ani miłości jakiej potrzebowałam). Też uważam, że czasem wydawali kasę na niepotrzebne rzeczy, że mama obecnie niepotrzebnie mieszka w pustym 3 pokojowym mieszkaniu, na którego utrzymanie musi wydać więcej kasy niżby wydała na kawalerkę (wg mnie to marnotractwo). Mam prawie pół wieku i do tej pory mieszkam na wynajmie, podczas gdy wielu z moich znajomych podostawało od rodziców ziemie/domy/mieszkania. Tak więc mimo wszystko rozumiem co czujesz, ale i tak strasznie się czyta o tej roszczeniowości wobec rodziców. Mimo wszystko nie zarabiali po 100 tys miesięcznie by dać grubą kasę na zawołanie ot tak.

Z drugiej zaś strony -jako rodzic- sama zrezygnowałam w niejednej rzeczy, by odłożyć dla swojego dziecka. Pomagam córce finansowo, choć nigdy ode mnie kasy nie wyciągała, nie żądała wyprawki w dorosłe życie. Jako, że sama nic nie dostałam od swoich rodziców i było mi całe życie ciężko, to chce by moje dziecko miało lepiej/łatwiej. Czuję nie tylko zobowiązanie rodzicielskie, ale taką wewnętrzną zwykłą ludzką potrzebę, aby dać póki mam-to czego mi nigdy nie dano. Tego poczucia może zabrakło u Twoich i moich rodziców. Dlatego opłacam córce studia i niedługo dołożę sie do jej auta, niezbędnego do nowej pracy. Ale mimo moich starań nie będe w stanie kupić jej mieszkania/domu, bo gdyby mnie było stać to kupiłabym je najpierw sobie ?  Moze sie dołożę, ale nie kupie, nie podaruje bo sama nie mam.... i będzie mi bardzo przykro ?  Myślę, że Twojej mamie tez może być przykro z tego powodu. 

Edytowane przez Javiolla
  • Lubię to 2

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Cóż mogę powiedzieć...dziś już nie za wiele, bo jestem bardzo zmęczona. Pogmatwane to moje życie i dużo we mnie nerwów, złości, żali itp. Ciężko mnie jest się samej odnaleźć. Pisałaś JaViolla o niekonsekwencji- chyba w innym poście- ale tak, też na taką rzecz zwróciła mi uwagę specjalistka. To prawda. To jest tak, że w jednym momencie myślę sobie, że chciałabym żyć za swoje a w drugim budzi się we mnie złość. Nie mam takiej stałości myślenia. Jak tak teraz na spokojnie to przeczytałam, to widzę, że ...no jest tez w tym trochę użalania się. Wiecie- mnie też jest trudno, bo ja jestem taką trochę perfekcjonistką i....
Wiecie, jak ogólnie czułam i czuję się nie najlepiej, nie żyję według jakiegoś planu dalszego, no to tak się wszystko chrzani. Jeszcze z 5 lat temu lepiej z tym było- pamiętam, że wtedy był robiony ten biały remont- a ja pracowałam, więc ogólnie jak byłam poza domem, no to mama tam trochę doglądała. Mnie jeszcze wtedy chciało się pomyśleć co i jak bym chciała. Jak musiałam wybrać płytki, to już późnym wieczorem z tatą pojechaliśmy do Castoramy - i...dobrze, że wiedziałam jakie chcę i kupiliśmy (ocztwiście, później nie obylo się bez oglądania ich ileś tam razy czy na pewno dobre ;)- dobre są. Ale udało się. Jeszcze sama wybierałam farby- tzn, kupowałam i..no czasu się nie cofnie, ale źle zrobiłam, że jakoś tak wyszło, że tego nie dokończyłam- tzn, mebli. A ..jeszcze wcześniej przecież i był hydraulik, gaz trzeba było doprowadzać- bo to pokój mojego brata był. Jedyne co, to sama sobie później kupiłam taką kuchnię gazową nablatową- polecam Gorenje jak coś ? Nie była najtańsza, ale warta swojej ceny. Nie wiem czemu tego nie zrobiłam kiedyś- mama na pewno by się dołożyła, bo wtedy to ja kasy nie miałam za bardzo. No..jak tak teraz myślę, to miałam takie wątpliwości- a po co wydawać, jak tu mi się tak źle mieszka.....
Ale na moich błędach, jak ktoś to czyta, to...nie róbcie tak. O ile można finansowo, trzeba od razu (w miarę od razu) kończyć co się zaczyna. Strasznie żałośnie to brzmi- że...no nie zrobiłam tego do tej pory. Hmmm...później byłam troche w innym mieście, i ogólnie cały czas myślałam o  tym, żeby gdzieś się wyprowadzić. Nie miałam w głowie kuchni. Może nie chciało mi się myśleć, jak mają wyglądać te meble, stąd odkładałam to...?? Nie wiem..jakoś tak.
Kiedy zaczęłam sobie sama gotować, zmywać to...serio- okazało się, że jest ch*lernie ciężko w takich warunkach. Zainstalowana kuchnia na blacie, stół i 1 szafka...Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale...no, chyba wcześniej nie rozumiałam tego. Jak już porządnie dało mi to w kość....zauważyłam, że....nie ma co tego odkładać, że to jest rzecz pierwszej potrzeby. Ale..z roku na rok, no, nie byłam szczęśliwsza, przez to i bardziej zmęczona. Nawet nie chciało mi się myśleć co gdzie ma być. Raz umówiłam się ze stolarzem i...czułam się jak głupia. Mimo iż go nie wzięłam, bo....no, to było z 3 lata temu (może 2??). Zapytałam ile mniej więcej może to kosztować. On zapytał, ile chciałabym wydać, na co ja ze znakiem zapytania powiedziałam 10 tys? (same meble). Okazało się, że w tej kwocie, nie zrobię nawet zwykłych szafek, bo 10 tys to kosztowały 4 szafki w kawalerce, którą ten pan ostatnio robił (moja kuchnia ma ok 20 m2 i zabudowa miałaby być na 3 ścianach). Nie chciałam marnować jego czasu, więc, no..
Później już z nikim się nie zgadałam. Nie wiem jak mam to powiedzieć. Mam wrażenie, że moja cała energia szła na moją pracę, ogarnięcie domu, pranie, prasowanie, zakupy i gotowanie. Więc...zaniedbywałam też siebie. Tzn, nie to, że chodziłam brudna, ale...nie chciało mi się już jakoś zadbać o manicure (serio- nie chciało mi się, czułam, że muszę to robić z wysiłkiem...), o makijażu nawet niewielkim nie wspomnę. Poszłam niekiedy do fryzjera...i, z raz w roku do kosmetyczki i to wszystko. Praktycznie też w moim planie tygodniowym jakoś nie było żadnych rozrywek, wyjść itp.
Czułam, że nic ponadto co robię nie dam rady zrobić. Takie monotonne życie. Nie miałam takiego powera, bo, jak człowiek jakoś nie cieszy się to i nie ma tyle siły. No, tak cały czas ciężko mi było i nadal jest, aby nakierować to swoje życie. Teraz chciałam znaleźć sobie pracę. Myslałam, żeby zacząć coś innego- z duzą oczywiście niepewnością. Znalazłam oferty, gdzie nie ma wielkich wymagań. No..i nic. Poprawiłam graficznie swoje CV, pisałam niekiedy listy motywacyjne. Nie wiem jak mam to powiedzieć. Po prostu czuję się niespełniona zawodowo, ale też prawda jest taka, ze nie wiem do końca, czy to na co sie uparłam, to jest to, ale...no nie umiem być szczęśliwa. Nic mi się przez to nie chce. Czasem (jak czuję się gorzej) to też myslę, że żałuję, że wogóle żyję...bo od wielu już lat, to zycie jest dla mnie męczarnią. Odbiegając już od tych remontów- ale wiecie- jak człowiek ma w głowie, w życiu, tak i w otoczeniu...no to, teraz to się składa do kupy. Zawsze gdzieś też towarzyszy mi lęk o finanse, bo ...no nie czuję się na siłach, że ja na pewno zarobię. Kurcze, miałam napisać jedno zdanie i widzicie jak wyszło. Jak chcę coś zmienić to prawie każda droga którą obiorę to...czai się na niej lęk. Moje życie określiłabym jako: lęk, niepewność, ambicje, niemożność godzenia się z porażką, poczucie winy, może trochę też samotność,..a, no i szybkie denerwowanie się.
Kiedyś jedna psychiatra powiedziała, że ja sama siebie nie rozumiem- i miała rację także. To jest tak, że chcesz coś zmienić, ale boisz się człowieku, że jak zostaniesz w danym miejscu, albo blisko niego- to..nie masz do siebie zaufania, że zmienisz to. Z jednej strony chcesz, z drugiej jakby nie do końca. Więc mam takie myśli, że...gdybym uciekła daleko,to musiałoby byc tak i tak, z racji...chociażby fizycznej odległości. Ale ta fizyczna odległość to z kolei inne wątpliwości. Tak jakby na nic się zdaje moje myślenie. Jak zbliża się jakiś deadline to we mnie rośnie ten stres i lęk, że nie mogę już go opanować. Wybucham wtedy, płaczę, krzyczę, kłócę się. Jak się uspokoję to żałuję, że tak się stało i ...tak w kółko.

Odnośnik do komentarza
20 godzin temu, Liljana napisał:

Mam wrażenie, że moja cała energia szła na moją pracę, ogarnięcie domu, pranie, prasowanie, zakupy i gotowanie. Więc...zaniedbywałam też siebie.

Życie tak wygląda: praca, sprzątanie, zakupy, ogarnianie życia, gotowanie, pranie, prasowanie... i zgadzam się, że można sie w tym zatracić. Jak wspomniałaś wcześniej-jesteś perfekcjonistką, i to jest jedna z przyczyn, że wkładasz całą energie w coś w co nie trzeba wkładać całej energii ?  Teraz skoro masz już świadomość zaniedbywania siebie, mozesz to zmienić. Warto zacząć od pracy nad tym perfekcjonizmem ? 

20 godzin temu, Liljana napisał:

ale też prawda jest taka, ze nie wiem do końca, czy to na co sie uparłam, to jest to, ale...no nie umiem być szczęśliwa.

To, że nie wiesz do końca to tez ma powiązanie z perfekcjonizmem. Chcesz by zawsze było idealnie, masz wrażenie że dopiero wtedy poczujesz sie szczesliwa. Tymczasem szczęście w moim odczuciu, to wewnętrzna harmonia z samą sobą. Nie ma idealnej pracy, idealnego zajęcia, idealnego życia. Jeśli od tego uzależniasz poczucie szczęścia, to faktycznie nigdy szczęśliwa nie będziesz. 

20 godzin temu, Liljana napisał:

To jest tak, że chcesz coś zmienić, ale boisz się człowieku, że jak zostaniesz w danym miejscu, albo blisko niego- to..nie masz do siebie zaufania, że zmienisz to.

Boisz się... a więc skoro boisz sie tego że coś zrobisz, boisz sie że źle zrobisz, boisz sie gdy nic nie zrobisz... to w sumie co za różnica? Jesteś jednym wielkim lękiem, a więc działaj POMIMO lęku. Przecież i tak sie będziesz bać ?  tak więc rób z lekiem, ale rób.... 

20 godzin temu, Liljana napisał:

Z jednej strony chcesz, z drugiej jakby nie do końca.

Niezdecydowanie to też jeden z objawów perfekcjonizmu. Boisz sie porażki, która nie wpisuje sie w ramy ideału ?  Toteż chcesz zmian, ale jednak wolisz nie czynić zmian ?  Zdecydujesz sie gdy zrezygnujesz z perfekcjonizmu. Uprzedzam pytanie "jak zrezygnować"?  Pracować nad podniesieniem samooceny, poznać własną wartosć, polubić siebie. U Ciebie jednak jest to chyba bardziej skomplikowane, bo o ile sie nie mylę miałaś zdiagnozowane jakieś zaburzenia?

 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...