Skocz do zawartości
Forum

Despotyczni teściowie


Agata1989

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Mam taki problem, nie potrafię sobie poradzić i nie wiem jak go rozwiązać. Kiedy poznałam swojego męża i jeszcze jako para a później narzeczeni jeździliśmy do teściów myślałam, że są świetnymi ludźmi i wychwalałam ich pod niebiosa. Czasem dochodziło do tego, że myślałam, że są lepsi od moich rodziców. Kiedy się pobraliśmy - nic się nie zmieniło, kiedy zaszłam w ciąże - nadal bez zmian. I dlatego zdecydowaliśmy się zamieszkać u nich, żeby odłożyć pieniążki na mieszkanie i żebym nie była sama z małym dzieckiem, liczyliśmy na ich pomoc. Teściowie mają domek trzy poziomowy a my mieliśmy mieszkać na górze w pokoju męża, mieć swoją kuchnię i łazienkę. Teściowa obiecała, że to będzie nasze a oni nie będą nam się mieszać. Po zamieszkaniu u nich nadal byłam w ciąży (dbali o mnie, opiekowali się, razem z teściem gotowałam obiadki, no cud, miód i malina). Problem pojawił się jak urodziłam dziecko i wyszłam ze szpitala. Jak tylko weszłam do domu to poczułam z ich strony taką ścianę. Teściu zaczął mi robić kontrole w kuchni, czy naczynia mam pozmywane, wchodził nam do pokoju bez pukania (ten pokój był naszą sypialnią), kiedy wychodziłam z małą na spacer i zostawiałam otwarte okno,żeby się przewietrzyło (październik- listopad) wchodził i zamykał mi to okno podczas mojej nieobecności, będąc jeszcze w ciąży zastrzegłam, że nie chcę żadnych gości zaraz po porodzie. Poród miałam ciężki (piątek). Ze szpitala wyszłam we wtorek a w piątek (tydzien po porodzie) pojechałam jeszcze obolała i zmęczona na morfologię i zdjęcie szfów, po powrocie już byli goście (teść sprowadził swoją siostrę i siostrzenicę) i musiałam z nimi siedzieć, głodna, śpiąca i zmęczona. Jak mała płakała, bo miała kolki - wpadał do pokoju jak poparzony z pytaniem co ja jej robię. Cały czas mówili, żeby małą cieplej ubrać bo ma zimne rączki i nóżki (kark miała cieplutki), teściowa mi wmawiała że nie mam pokarmu (kryzys laktacyjny) i że nie powinnam piersią karmić, jak szliśmy z małą do lekarza to wybierała w jakie ciuszki mam małą ubrać (ubierałam w to, co chciałam), teściu wchodził ze mną do pediatry i mówił jakie ma lekarka małej środki przepisywać (na kolki). Poprosiłam męża żeby zwrócił swojemu tacie uwagę na to, aby pukał nam do pokoju. Usłyszeliśmy, że to jego dom budowany własnymi rękami i on nie będzie pukał. Wyprowadziliśmy się. Ale problem jest nadal. Zawsze kiedy tam jedziemy i trzeba małą nakarmić lub położyć spać i proszę aby jej nie rozpraszali i nie zagadywali, robią to. Cały czas słyszę co powinnam a czego nie powinnam jej dawać do jedzenia (każdą nowość konsultuję z pediatrą) - mówię im to, to mówią że pediatra się nie zna. Mówią mi co mam małej ubierać, jak ją kładę do łóżeczka to pomimo tego, że 15 razy proszę aby jej nie ruszali, wyciągają ją. Cokolwiek nie powiem to jest kontra,podważają każdą moją decyzję nawet kosztem dziecka. Raz jak do nich pojechaliśmy to teściu był chory już od dwóch tygodni (u lekarza nie był) - więc powiedziałam że dziadek ma kwarantanne i nie będzie Ali nosił - to teściowa wzięła ją ode mnie i dała dziadkowi, żeby się wnusią nacieszył. W niedzielę (19.10) był roczek. Ala była śpiąca więc chciałam ją ululać. Teściowa oczywiście ją z wózka wyjęła pomimo moich próśb żeby tego nie robiła bo mała musi spać. Mój mąż nawet jej uwagi nie zwrócił, mimo, że kilka dni wcześniej z nim rozmawiałam (a raczej prowadziłam monolog) bo była sytuacja, że wieczorem przyjechali do nas i teściowa przywiozła małej kombinezon na zimę. Ala była już w łóżeczku gotowa do spania, a mimo to wyciągnęłi ją z łóżka i teściowa chciała jej przymierzać ten kombinezon, mimo iż prosiłam aby tego nie robiła, bo ją rozbudzi. W niedzielę po przyjęciu też mu powiedziałam co mnie boli. A on nawet nic nie odpowiedział. Ja już nie wiem, co mam robić. Najchętniej w ogóle bym tam nie jeździła ...... z mężem mieliśmy umowę, że jak coś jest nie tak, to ja zwracam uwagę moim rodzicom a on swoim i nikt nikomu się nie wtrąca w to. Tyle, że ja moim tę uwagę zwracam a mój mąż udaje, że nie widzi zachowania swoich rodziców (bo o jego bracie, który nie ma dzieci a mi mówi jak mam wychowywać swoje nawet nie będę się rozpisywała). Bardzo proszę o jakieś rady. Bo widmo rozowdu wisi nad moim małżeństwem, a bardzo kocham męża.

Odnośnik do komentarza

Od początku dałaś sobie wejść na głowę,ale widząc ich apodyktyczność ,powinniście wyprowadzić się zaraz po porodzie,
teraz to raczej nic nie zmienisz, przymykaj oko jak jesteś u nich ,rzadziej przyjeżdżaj,/mąż sam też może ich odwiedzać/...,
mąż nie reaguje ,bo chce mieć święty spokój...,
nie ma sensu ,żebyś teraz walczyła,bo i tak nic nie zmienisz,jedynie powtarzaj wkoło tak jak Lebiotka ...może dotrze.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ka-wa - właśnie nie chcę przymykać oczu na to,bo wtedy to już w ogóle będzie amen w pacierzu. Będą mieli przyzwolenie na wszystko. Lebiotka - ja też im tłumaczę grzecznie, żeby tak nie robili bo coś tam coś tam (zależy co robią) - proszę ich po 15 razy!! Kiedyś mąż zwrócił teściowej uwagę, żeby nie rozpraszała Ali jak ją karmię, bo ona wtedy nie chce jeść, to w odpowiedzi usłyszał, że jest głupi...... w życiu bym nie pomyslała, że będzie taki koszmar. Może to jest spowodowane tym, że to ich pierwsza wnuczka i jedyna jak na razie. Czasem mam wrażenie, że chcieliby żebym odeszła od męża i zostawiła mu dziecko.

Odnośnik do komentarza

Co racja to racja to Ty jesteś jej matką i Ty sie nia zajmujesz. Ja sobie nie wyobrazam zeby tesciowa mowila mi jak mam postepowac z moim dzieckiem... Mam wrazenie ze oni juz Ci weszli na głowe a Ty teraz tylko sie probujesz bronic na prozno.Mąz chyba ma to gdzieś.Sory za okreslenie no ale w przeciwnym razie chyba by zwrocil tą uwagę nie tylko jeden jedyny raz. Albo sie porządnie postawisz albo....

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Cały czas przymykałaś oko,to teraz jak mieszkacie osobno i chcesz z nimi żyć w "zgodzie",nie masz praktycznie innego wyjścia,
chyba ,że chcesz definitywnie zerwać kontakt,powiedz sama ,że nie będziesz więcej przyjeżdżać, bo już nie radzisz sobie z ingerencją w wasze życie i koniec,
wtedy albo złagodnieją albo się pogniewają ,ich sprawa,

nie licz na męża,ta umowa którą macie, tu jak widzisz nie zda egzaminu...,

ale na pewno nie jest to powód do rozwodu.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Witaj Agata1989 :)
Rozwiązanie jest jedno: Twoja asertywność musi sięgnąć zenitu. Jeśli do teściów nie docierają Twoje komunikaty musisz grzecznie ale stanowczo i precyzyjnie się określić. Ty jesteś matką i Ty decydujesz. Gdy będziesz potrzebowała rady, pomocy - sama ich zapytasz.

Twój mąż tak naprawdę nie jest tu niczemu winien. On się przy nich wychował, wrósł w te schematy, wzorce zachowań i nie ma sił aby się z tego wyrwać.

Sądzę, że najsłuszniejsze będzie porozmawiać właśnie z mężem. Spokojnie mu wyjaśnij jakie jest Twoje stanowisko. Jeśli czujesz że masz teściów "po kokardę" powinnaś to mężowi wyraźnie dać do zrozumienia. W końcu nie o to chodzi, żebyś po każdym spotkaniu z teściami wracała wkurzona tygodniami osiągając równowagę. Ogranicz kontakty do niezbędnego minimum. Sama to sobie określ i się tego trzymaj. Konsekwentnie. Raz w roku, dwa razy, tyle ile jesteś w stanie wytrzymać. Jeśli będzie z ich strony protest (a na pewno będzie) po prostu to olej. Wygląda mi na to, że to są tacy ludzie wszystkowiedzący z jednym wyjątkiem - najwyraźniej nie wiedzą i nie dostrzegają tego, że postępując w ten sposób zostaną kiedyś sami w tym domu wybudowanym własnymi rękoma, będą sobie jeździć na rowerach po tych wszystkich pustych pokojach i kondygnacjach rozprawiając jaka to ich krzywda spotkała.

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

Witaj Agata1989!

W 100% zgadzam się z empiryczną. Jeżeli Twoje prośby adresowane do teściów na nic się zdają, po prostu bądź asertywna do granic możliwości i powiedz stanowczo, ale spokojnie, że Ty jesteś matką Ali i wiesz, jak się nią zajmować. Kiedy z czymś nie będziesz mogła sobie poradzić, wówczas poprosisz o pomoc, ale na razie dziękujesz, bo jej nie potrzebujesz. Jeżeli to się nie sprawdzi, ogranicz kontakty z teściami do minimum, by oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu. Obawiam się, że Twój mąż nieco ignoruje "problem", bo jest między młotem a kowadłem - z jednej strony żona i jej racje, a z drugiej strony rodzice, którzy "zakochali się" w pierwszej wnuczce i wariują na jej punkcie, zapominając o zdrowym rozsądku. Pewnie Twój mąż nieco usprawiedliwia swoich rodziców, marginalizując problem, który dla Ciebie rzeczywiście jest trudny. Mam nadzieję, że stanowcze komunikaty powtarzane przy każdej nadarzającej się okazji teściom pomogą. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Agata1989
Lebiotka - ja też im tłumaczę grzecznie, żeby tak nie robili bo coś tam coś tam (zależy co robią) - proszę ich po 15 razy!!.

Ja im nie tłumaczyłam nic, podam Ci przykład.
ubierałam dziecko na spacer, była wiosna, ale ciepła tak ze wystarczyły body i kocyk. Przyszła teściowa i dalej że zmarznie, ze przeze mnie będzie chory, że co ja robię, że to powinnam włożyć itp. wiesz o co chodzi. Nie przerywając ubierania ( po swojemu) mówiłam: Mamo, to moje dziecko i to ja jestem matką, nie Ty. i tak w kółko. ubrałam wyszłam. Totalny spokój. I tak w kółko.
Albo wprowadzam małemu coś nowego do jedzenia i oczywiście larum co ja robię i znowu mamo to moje dziecko ii to ja jestem jego matką i będę decydować o tym co będzie jadło... wiadomo czasem nerwy puściły, ale z biegiem czasu kamienny wyraz twarzy i moja mantra zaczęły iść mi odruchowo.

Kiedyś pamiętam puściły mi nerwy jak mały chorował i teściowa powiedziała że to moja wina bo coś tam według niej źle zrobiłam. Pokłóciłyśmy się wtedy i to ostro, powiedziałam jej że jak chce rządzić i opiekować się dzieckiem to niech postara się o kolejne, swoje. to było tuż przed przyjściem lekarza ( mieszkaliśmy daleko więc zamówiłam wizytę domowa) oczywiście teściowa obok mnie i zaczyna mówić jak to ja źle robię.... ja tylko się zapytałam co lekarz na ten temat twierdzi, żeby wytłumaczył czy rzeczywiscie robię źle i przeze mnie dziecko jest chore. Lekarz najpierw zgłupiał ale potem wyjaśnił wszystko mojej teściowej, popierając moje działania w 100%. Teściowa zrobiła się fioletowo zielona, ale dała spokoj na jakiś czas...

Odnośnik do komentarza

Ka-Wa wiem, że cały czas przymykałam oko i teraz jakby nie mam wyjścia. Dlatego poprosiłam o radę, jak delikatnie im wytłumaczyć, że oni swój czas na wychowywanie dzieci mieli, teraz jest nasz czas i chcemy robić po swojemu. Wiem, że problemy z teściami nie są powodem do rozwodu, ale ja nie mam siły tam jeździć i za każdym razem ściana- bo do nich nie dociera. Lebiotka - właśnie o to mi chodziło z tłumaczeniem. Podobnie jak Ty, ale ja nie daję im do zrozumienia, że to moje dziecko. Empiryczna- dokładnie tak,zostaną sami jak dwa palce. Wiecie co jest najgorsze, najgorsze jest, że to wszystko co piszecie ja wiem tylko nie potrafię tego zastosować. Każda z Was ma rację, ale ja chyba sama w sobie nie potrafię się z tym uporać. Sytuacja beznadziejna, bo wiem co robić ale nie wiem jak. Szkoda mi męża, bo on to dopiero jest w patowej sytuacji. Ja mogę tam nie jeździć i się z nimi nie widywać, ale mąż - on będzie tam jeździł. A co z Alą?? Przecież to ich wnuczka. Nie chcę, żeby nastawiali męża i córkę przeciwko mnie i mojej rodzinie (bo męża przeciwko mojej rodzinie nastawiają) - i to jest kolejny problem. Dziwi mnie też zachowanie teściowej, bo ona sama jak była młoda i miała swoje dzieci to jej teściowa (matka mojego teścia) też się brzydko mówiąc wpieprzała. I kiedyś brat teścia powiedział swojej mamie tak: "jak Ty miałaś swoje dzieci to ona nie mówiła Ci co masz robić, więc Ty też jej nie mów" - chyba będę musiała użyć tego zdania.

Odnośnik do komentarza

Właśnie to są ludzie którym nie da się w ogóle wytłumaczyć ,nie wspominając o delikatności...,
nie wiem jak Twoi teściowie,ale niektórzy to potrafią być tak zacięci,że sami cierpią ,a nie ustąpią na krok...,

Pozostaje chyba mówić co myślisz i robić jak uważasz,żeby sobie za bardzo nie obciążać psychiki,a Ty pewnie robisz dobra minę do złej gry, a w środku Cię skręca,powiedz czasem coś im dosadniej,zobacz jak będzie reakcja,
ja Ciebie rozumiem,bo nawet bym nie ścierpiała takiego wtrącania mamy, a co dopiero teściowej,dlatego od początku nie dawałam bym przyzwolenia na takie zachowanie teściów,pewnie bym musiała zerwać z nimi kontakt,a dziecko z mężem niechby ich odwiedzało,

z tym nastawianiem przeciwko Tobie...,przecież mąż ma swój rozum,nie umie się postawić rodzicom to niech wysłuchuje ich gadania...,ale na pewno nie będzie wcielał tego w życie,bo jeśli tak to faktycznie nie nadaje się na głowę rodziny,
myśl o sobie,mąż sobie poradzi,wszystkich nie zadowolisz.

ja jestem za zgodą,ale czasami jak widać się nie da

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ka-Wa dokładnie tak jak piszesz. Dobra mina do złej gry a w środku eksplozja złości. Piszesz tak, jakbyś mnie znała od zawsze. Najgorsze jest to, że ja (tak mi się wydaje) próbuje tą całą sytuacje załatwić jak najbardziej delikatnie i myślę, żeby im przykrości nie sprawić ani ich nie zranić. A oni mają totalnie gdzieś to, co ja czuję i w ogóle się ze mną nie liczą. Mąż na szczęście być może tylko ich wysłuchuje, być może coś im odpowiada (nie wiem, bo mnie przy tym nie ma). Wiem, że próbują go nastawiać bo było kilka takich sytuacji, jak np. dzień przed chrzcinami rozmawiałam z braćmi i pytali o mojego męża używając imienia (jak mu w pracy idzie, jak dojazdy itp.) to na drugi dzień usłyszałam, że go obgadywaliśmy (nie wiem czy teściowa czy jego brat mu coś naopowiadali). Jak chcieliśmy na Boże Narodzenie jechać do moich rodziców to teściowa oczywiście, że nie powinniśmy jechać bo Alusia za mała (miała 3 miesiące a do rodziców mam 450 km). Oczywiście jako powód podała, że chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo Alusi ale teść później powiedział do mnie, że powinniśmy przemyśleć co mama mówi, bo jak byli moi rodzice na chrzcinach (w listopadzie) to moja mama powiedziała coś mojej teściowej. A po chrzcinach teściowa powiedziała mojej mamie żeby się nie gniewała, że ona się wtrąca bo my jesteśmy młodzi i nie wszystko wiemy i ona się będzie nam wtrącała. Na co moja mama powiedziała "to się wtrącajcie, to zobaczycie co będzie". No i debilny tekst mojej teściowej skierowany do mnie "po co będziecie jechać na święta do twoich rodziców, przecież widzieli Alusię w listopadzie. Na wielkanoc pojedziecie, a teraz przyjedziecie do nas" - pojechaliśmy do moich rodziców na Boże Narodzenie.

Odnośnik do komentarza

Agatko
Skoro wiesz, co należy robić, ale nie wiesz jak, to ja Ci powiem.

Kochana: prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. Inaczej nic nie do nich nie dotrze. Nie mów tylko jacy oni są (to bardzo ważne), tylko jak Ty się z tym czujesz. Że docenisz ich zaangażowanie, troskę ale jest tego stanowczo za dużo, że z grzeczności to wszystko znosiłaś, BO SĄ DLA CIEBIE WAŻNI JAKO RODZICE TWOJEGO MĘŻĄ I ŻE BARDZO CI ZALEŻY NA POPRAWNYCH Z NIMI STOSUNKACH, ale to już kres Twojej wytrzymałości gdyż w tym co robią brak im umiaru. Powiedz również, że sobie nie życzysz nieustannego komentowania i instruowania ponieważ nie jesteś ubezwłasnowolniona i sama decydujesz o sobie i bierzesz za to odpowiedzialność.

To wszystko można powiedzieć i to całkiem spokojnym tonem. Nie wdawaj się po tych słowach w żadne polemiki. Zostaw teściów z tym komunikatem, niech sobie przemyślą to wszystko. A tak poza tym to bym jeszcze dodała, że nie chcę ich rad, bo nie muszę chcieć.

Twoi teściowie to na pewno nie są źli ludzie - w końcu kierują się troską o dobro wnuczki, niemniej jednak lepiej żebyście się z mężem oboje od nich zdystansowali.
Trochę złośliwie stwierdzam: jeśli mają taki wybujały instynkt opiekuńczy to niech odwiedzają te samotne dzieci w domach dziecka. Są ich tysiące bez mamy i taty, bez ciepła, uśmiechu, miłości i radości. Tu mają teściowie pole do popisu. A że Twoja córeczka to ich pierwsza wnuczka, to aż strach pomyśleć co będzie gdy pojawią się kolejne wnuki.

Agatko nie daj się tak manipulować. To Twoje życie, Twoje dziecko i Twoja sprawa. Teściowie są tylko dodatkiem do Twojego męża. Nie żyjesz z nimi na co dzień, możesz powiedzieć to co myślisz i nie masz powodu bać się być sobą.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dobrze mówić ,gorzej zrobić...,osobowości,charakteru sobie nie zmienimy,ale pracować nad sobą warto,

takich charakterów jak Ty jest ,więcej ,dlatego wydaje Ci się ,że piszę jakbym Cię znała...,a więc,spokojnych ,delikatnych,zgodnych,miłych,itp.,ale też kosztem swojego zdrowia...,żeby tylko była zgoda ,

zgoda jest dla Ciebie najważniejsza i nawet źle byś się czuła jakbyś była pokłócona z teściami,nawet teraz martwisz ,się ,że teście wnuczki nie zobaczą...,właśnie jesteś sobą...,

tego nie da się zmienić,bo Ty po prostu nie potrafisz być inna, chciałabyś, a nie możesz...,żeby się przełamać ,to lata są potrzebne i też nie każdy potrafi coś zmienić.

Reasumując ,na siłę nic w sobie nie zmienisz,zostań sobą...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Agato, nie uważam, że pozwoliłaś wejść teściom na głowę. Rozumiem, że znalazłaś się między młotem, a kowadłem i nie chciałaś, w przeciwieństwie do twoich teściów, doprowadzać do ekstremalnych sytuacji. Sam fakt, że po akcjach teściów we wspólnym domu (wchodzenie do Waszego pokoju bez pukania, czy panoszenie się w nim podczas Waszej nieobecności, było totalną arogancją) zdecydowaliście się na wyprowadzkę, świadczy o stanowczym działaniu. Gratuluję też cierpliwości i umiejętności opanowania emocji. Jeśli jednak Twoje argumenty powtarzane wielokrotnie nie przynoszą skutku, to w sytuacjach podbramkowych np. pakowanie się teścia do gabinetu i pouczanie lekarza, wyciąganie zasypiającego dziecka z łóżeczka i (o zgrozo) podawanie przeziębionemu dziadkowi na ręce, czy obrażanie Was we własnym domu ("głupi jesteś!!!") upoważniają Cię do stanowczej reakcji. Wiem, że nie jestem na Twoim miejscu, ale w/w okolicznościach zastawiłabym swoją osobą wejście do gabinetu i nakazała teściowi pozostać na zewnątrz, to samo zrobiłabym, gdyby wbrew prośbom teściowa zmierzała w kierunku łóżeczka; NIE WYRAŻAM ZGODY, przecież nie będą się z Tobą mocować. Po wyzwaniu męża od głupich, wyszłabym z dzieckiem do drugiego pokoju, spokojnie informując, że nie godzę się na obelgi we własnym domu. Twoi teściowie stosują wobec Was przemoc psychiczną, a takowej należy się przeciwstawiać. Życzę siły.

Odnośnik do komentarza

@empiryczna - dom dziecka?? Moi teściowie dzieci z domu dziecka uważają za patologię i jakby gorszego gatunku. Pamiętam jak kiedyś powiedziałam, że drugie dziecko to chyba adoptujemy (źle znosiłam ciążę i boję się drugiej ciąży) to zrobili mi wykład jakie to dzieci z domu dziecka są złe. Może i nie są złymi ludźmi, bo w końcu swojego syna, a mojego męża dobrze wychowali. Z tymi złymi ludźmi czasem się zastanawiam... :( Zobaczymy, może w weekend tam pojedziemy. Jestem ciekawa czy coś zaczną mówić .... Bo po urodzinach Alicji strasznie są obrażeni.

Odnośnik do komentarza

Agata1989
Może i nie są złymi ludźmi, bo w końcu swojego syna, a mojego męża dobrze wychowali.

Nie powiedziałabym do końca ,że go źle czy dobrze, w każdym razie wychowali go na syna podporządkowanego sobie,nie umiejącego bronić własnego zdania ,ulegającego ich presji...,dla nich dobrego syna,

też takiego dobrego syna ma moja znajoma,tak na niego naciskała ,że rozszedł się z partnerką /mieli dziecko /,nie pozwoliła na ślub...,bo jej się synowa nie widziała,
ale zawsze powtarza ,że syna ma dobrego ,tylko nie widzi ,że jemu niszczy życie...,bo on na to daje przyzwolenie,bo tak go wychowała,
a jednej strony dobrze, z drugiej źle.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Nie wiesz, co na to Twój mąż? Przecież nie może tak być, partner powinien być najbliższą osobą na świecie. Nie mówię, że to Twoja wina, ale trzeba to zmienić. Chyba tylko szczerymi rozmowami da się to zrobić, a może bez terapii się nie obędzie. Tak, żebyście faktycznie dobrze się poznali(!), a więź między Wami stała się naprawdę silna.
A na razie nieciekawie to wygląda., nie dziwię się, że myślisz o rozwodzie.

Agata1989
z mężem mieliśmy umowę, że jak coś jest nie tak, to ja zwracam uwagę moim rodzicom a on swoim i nikt nikomu się nie wtrąca w to. Tyle, że ja moim tę uwagę zwracam a mój mąż udaje, że nie widzi zachowania swoich rodziców

Nie rozumiem jego zachowania, czemu się nie wywiązuje z obietnic, tak jak Ty to robisz? Tym bardziej, że Wasze postanowienia były słuszne. Niestety, pachnie mi to zbyt słabym zaangażowaniem z jego strony. A dopóki nie będziesz czuła, że zależy mu na związku tak mocno jak Tobie, nie będziesz z nim szczęśliwa.
Co do tych teściów, to masz rację, ostro przeginali zarówno przed Waszą wyprowadzką, jak i po. I skoro dotyczy to bezpośrednio Waszego małżeństwa, to Twój mąż dawno powinien zająć w tej sprawie jasne stanowisko. Niech w końcu to zrobi i pokaże, że Wasz związek dla niego też jest teraz najważniejszy.

Odnośnik do komentarza

@franca - problem polega na tym, że ja mu mówię czego oczekuję, że chcę żeby porozmawiał z rodzicami, on mnie wysłucha i nic nie odpowie. On ma trochę inną relację ze swoimi rodzicami niż ja ze swoimi. Moi są luzaccy i jak mi się coś nie podoba to mówię mamie wprost, czasem na nią nakrzyczę - pogniewa się, pogniewa ale się dostosowuje do moich decycji. I to, że ja na nią podniosę głos nie jest w mniemaniu moich rodziców okzaywaniem braku szacunku. U mojego męża jest to nie do pomyślenia. Ale nie jest z nim aż tak źle. Wiem, że mu na mnie i naszym dziecku zależy. Ale on też baaardzo szanuje swoich rodziców i nigdy nie podnosił głosu w rozmowie z nimi, nawet jak nie mieli racji. Chociaż nie, raz mu się zdarzyło jak tam mieszkaliśmy, Ala płakała a teściowa chciała mu wyrwać ją z rąk. Wtedy na nią krzyknął, że ma jej nie wyrywać - efekt? - poszła obrażona na dół i nie przychodziła kilka dni. Ja czułam luz a mój mąż wyrzuty sumienia, że ją za ostro potraktował. Nie wiem nawet czy czasem jej za to nie przeprosił - ale to tylko moje domysły nie potwierdzone żadnymi dowodami.

Odnośnik do komentarza

Aga Twój mąż powinien coś z tym zrobić. Ja nie zwariowałam tylko dlatego, że miałam w mężu oparcie i że on stał za mną murem, jeśli chodzi o nasze dzieci. Okaż mu wsparcie, może spórbuj podejść do niego nieco z innej strony. Nie że ma koniecznie pogadać i w ogóle awanturę robić, tylko że jeśli chce to Ty będziesz obecna przy tej rozmowie jako wsparcie. Powiedz, mu że zdajesz sobie sprawę z tego, że mu ciężko i że jest pomiędzy młotem a kowadłem, ale Ty tak nie potrafisz. Może to poskutkuje

Odnośnik do komentarza

Osobowości ani charakteru mu nie zmienisz,dlatego uważam ,że rozmowa jak się przekonałaś nic nie zmieni,jest jaki jest,
ale za to masz dobrego męża ,nie mieszkacie z teściami ,myślę,że przeżyjesz,tylko bardziej olewaj ich gadki,albo sama mów co Ci się nie podoba ,tak ,żebyś się w miarę dobrze czuła i za bardzo się tym nie przejmowała.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Agata1989
@franca - problem polega na tym, że ja mu mówię czego oczekuję, że chcę żeby porozmawiał z rodzicami, on mnie wysłucha i nic nie odpowie. On ma trochę inną relację ze swoimi rodzicami niż ja ze swoimi. Moi są luzaccy i jak mi się coś nie podoba to mówię mamie wprost, czasem na nią nakrzyczę - pogniewa się, pogniewa ale się dostosowuje do moich decycji. I to, że ja na nią podniosę głos nie jest w mniemaniu moich rodziców okzaywaniem braku szacunku. U mojego męża jest to nie do pomyślenia. Ale nie jest z nim aż tak źle. Wiem, że mu na mnie i naszym dziecku zależy. Ale on też baaardzo szanuje swoich rodziców i nigdy nie podnosił głosu w rozmowie z nimi, nawet jak nie mieli racji. Chociaż nie, raz mu się zdarzyło jak tam mieszkaliśmy, Ala płakała a teściowa chciała mu wyrwać ją z rąk. Wtedy na nią krzyknął, że ma jej nie wyrywać - efekt? - poszła obrażona na dół i nie przychodziła kilka dni. Ja czułam luz a mój mąż wyrzuty sumienia, że ją za ostro potraktował. Nie wiem nawet czy czasem jej za to nie przeprosił - ale to tylko moje domysły nie potwierdzone żadnymi dowodami.

Mam wrażenie że masz do męza pretensje że nie krzyczy na swoich rodziców tak jak Ty to robisz.No i dobrze ze rodzice męza nie są luzakami.Przez to ma do nich szacunek.I z pewnością na Ciebie też nie krzyczy...

Wiesz co ,droga autorko,zbyt dlugo już zyję żeby uwierzyć w Twoja idealność ,zwlaszcza że pozwalasz sobie na taki " luz" wobec swoich rodziców.Jeśli ich sobie podporządkowałaś to nie znaczy że i tesciowie dadzą sobie w kaszę dmuchać.

Chyba jesteś bardzo przewrażliwiona na punkcie swojego dziecka i bardzo nie lubisz teściów skoro takie rzeczy prowadzą Ciebie do rozwodu...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...