Skocz do zawartości
Forum

Agata1989

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Agata1989

  1. Unna dlatego napisałam, że alimenty i cała procedura alimentacyjna to ostateczność i to raczej rodzice dziewczyny będą walczyć a nie sama dziewczyna. Wyobraź sobie że Twój 17 letni syn informuje Cie ze jego dziewczyna jest w ciąży. No gratulowac mu raczej nie będziesz. Dla rodziców Pawła to tez jest ciężki temat. Nie możesz ich oceniać.
  2. aniaaf chyba trochę przesadzasz z osądzaniem rodziców Pawła. Pawle - pomyśl sobie tak. Jak dowiedziałeś się o ciąży dziewczyny to pierwsze co chciałeś, to uciec albo żeby dziewczyna usunęła. Nic dziwnego, że rodzice nie uściskali Cię i nie powiedzieli "super!! będziemy dziadkami". Daj im czas. Ty tego czasu potrzebujesz, Twoja dziewczyna i Wasi rodzice też. Oni muszą to przegryźć, dla nich to też nie jest łatwe. A co do pomocy to - niestety- ale dopóki się uczysz, mieszkasz z rodzicami i jesteś na ich utrzymaniu (nawet jeśli jesteś pełnoletni) to rodzice mają obowiązek alimentacyjny wobec Twojego dziecka a ich wnuka i wnuczki (ale to rozwiązanie nie jest polubowne i jest ostatecznością). Pamiętaj że dopóki Twoja dziewczyna nie skończy 18 lat to opiekę rodzicielską nad Waszym dzieckiem z punktu widzenia prawa będą sprawować jej rodzice. A jej rodzice podejrzewam, że w ostatecznej sytuacji nie popuszczą Twoim rodzicom alimentów. Tak było jak ja studiowałam (3 lata temu)- może coś się zmieniło. Pawle skończysz liceum czy technikum (nie wiem w jakiej jesteś szkole teraz). Możesz iść do pracy a studia kończyć zaocznie (ja po liceum poszłam do pracy a studia kończyłam zaocznie, bo chciałam się wyprowadzić do innego miasta i sama zacząć mieszkać). Ja rozumiem Ciebie, Twoje obawy, Twoje decyzje. Rozumiem Twoją dziewczynę i rozumiem Twoich rodziców. Jakby mi moja córka za 15 lat przyszła i powiedziała, że jest w ciąży - nie wiem co bym zrobiła ale z kobietami to inna sytuacja więc na pewno bym z mężem jej pomogła. Jak rodzice dalej będą nieustępliwi to cóż,może jakaś terapia u psychologa?? Dla Was wszystkich to jest trudny temat. Sam piszesz, że nie chcesz dla siebie takie życia (dziecko, pieluchy, zmiana planów życiowych - praca zamiast dziennych studiów). A myślisz, że Twoi rodzice chcieli dla Ciebie takiego życia?? Też inaczej sobie Twoją przyszłość wyobrażali. Tylko przestań już pisać o tej aborcji bo sam napisałeś, że dziewczyna nie chce usunąć, tylko chce urodzić. Pozostaje Ci przyjąć to na klatę i zachować się po męsku. Nie będę Ci pisała już o kopniakach, biciu serduszka itd. bo na chwilę obecną dla Ciebie to nic nie znaczy. Pozdrawiam. A tymi, co tylko obrażają się nie przejmuj, bo "obelgi to argumenty tych,którzy nie mają żadnych argumentów" J.J Rousseau.
  3. Pawle, pewnie że lekko nie będzie. Wychowanie dziecka to nie jest zabawa ani łatwa praca. Najchętniej uciekłbyś ale nie uciekłeś. Dla mnie jesteś odpowiedzialnym człowiekiem. Ludzie tu na forum Cię wyzywają, że idiota, że baran, że nie pomyślałeś o zabezpieczeniu, że jesteś nieodpowiedzialnym kretynem po czym .....znajdują rozwiązanie - aborcja. Ot, jakie to dorosłe i odpowiedzialne!! Brak słów. Dobrze, że dziewczyna chce urodzić i zatrzymać. Ona ma dopiero 16 lat. Gdyby usunęła ciążę poza tym, że mogłoby jej to trwale siąść na psychice mogłoby spowodować szereg komplikacji (w tym bezpłodność a nawet śmierć). O tym niestety nikt nie myśli. Bo na legalną aborcję nie ma co liczyć w Polsce w Waszym przypadku. Aborcja to nie jest zabieg usunięcia martwego zęba. Aborcja to jest zabicie własnego dziecka. Widzisz, ja poroniłam w 9 tygodniu ciąży. Usunięto z mojego ciała małego człowieczka,który już miał ukształtowane nóżki i rączki, miał główkę, serduszko które nie biło i ...... był chłopcem. 9 tydzień (2 miesiące ciąży). Twoja dziewczyna pewnie jest już na tym etapie ciąży albo i wyżej. Ja bym dała wszystko, żeby móc urodzić mojego synka, a jedyne co mogę to go pochować. Ja wiem, ja mam 26 lat a nie 16 i ja mam męża. Ale z dzieckiem szkołę też można skończyć (ja od jutra zaczynam studia zaoczne). Naprawdę, nie bój się. Zobaczysz jak będziesz widział rosnący brzuch Twojej dziewczyny, jak będziesz czuł jak dzidziuś kopie, jak będziesz widział jak brzuch Twojej dziewczyny "skacze", jak na USG za jakiś czas lekarz Wam powie synek czy córeczka no i wreszcie, jak się maleństwo urodzi - zmieni się Twoje myślenie. Nie tylko kobiety mają instynkt. Trzymaj się dzielnie TATO :) i wspieraj swoją dziewczynę, bo teraz jesteś jej bardzo potrzebny. Wszystko się ułoży!!!
  4. Przede wszystkim zachowaj spokój - jak sam powiedziałeś, to nie koniec świata. Od siebie dodam, że to początek czegoś pięknego - dziecko to wspaniały dar (ja mam 15 miesięczną córeczkę). Najpierw porozmawiajcie z rodzicami. Ty ze swoimi, dziewczyna ze swoimi. Albo wspólnie z jednymi i drugimi. Możesz także zaproponować spotkanie w obecności psychologa. To, że tu piszesz to oznaka Twojej dojrzałości (szukasz pomocy a nie uciekasz ze skulonym ogonem). Podejmując decyzję o współżyciu mniej lub bardziej świadomie podjęliście decyzję o poczęciu dziecka (seks zwłaszcza bez zabezpieczenia wiąże się z ciążą). Myślę, że rodzice Wam pomogą. Będą na początku źli - mają prawo- ale w konsekwencji Wam pomogą. Musicie ponieść konsekwencje swojego działania i musicie podjąć odpowiedzialność za nowe życie jakie stworzyliście. Dziecko już się pojawiło. Tego nie cofniecie. A jak się urodzi to gwarantuję Ci, że będzie całym Twoim światem. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
  5. Angela325 dziękuję za odpowiedź. Nie potrafię się uporać z tą tragedią i próbuje zaprzeczyć faktom. Uspokoiła mnie Twoja odpowiedź. Dziękuję.
  6. Witam. Mam takie pytanie ponieważ nie daje mi to spokoju: Ostatnią Miesiączkę miałam 13 października 2014 roku. Dni płodne miałam dwa tygodnie później. Zaszłam w ciążę. W 9 tygodniu ciąży według OM na USG nie było Akcji Serca Płodu a przyrost CRL wskazywał na 6 tydzień ciąży dlatego lekarz kazał przyjechać w następnym tygodniu. Kiedy pojechałam po tygodniu na wizytę (10 tydzień ciąży według daty OM) nadal nie było widocznej Akcji Serca Płodu a przyrost CRL nadal wskazywał 6 tydzień ciąży więc lekarz kazał zrobić bHCG i powtórzyć za dwa dni. Po dwóch dniach okazało się, że bHCG spadło o ok. 6 000. I tutaj pojawia się moje pytanie. Czy przy takich danych pewne jest że była to ciąża obumarła (lekarz nie powtórzył USG tylko skierował mnie na zabieg łyżeczkowania). Ciągle mi to nie daje spokoju. Zastanawiam się czy lekarz się nie pomylił. Bardzo proszę o odpowiedź.
  7. @Elphaby - bardzo dziwna, ale na szczęście wszystko się wyjaśniło i okazało się, że w systemie nie mieli podanego mojego wyniku. Coś im się zepsuło i moja krew zawisła jako "niezbadana". I nikt z kim się kontaktowałam w tej sprawie z poradni w jakiej robiłam badanie nie był w stanie podać mi prawidłowej odpowiedzi.
  8. Witam Bardzo proszę o odpowiedź. Wczoraj (13-11-2014) oddałam krew do badania w celu potwierdzenia lub wykluczenia ciąży. Niestety dzisiaj ( 14-11-2014) dowiedziałam się, moja krew nie została jeszcze poddana badaniu i wynik będzie dopiero jutro (15-11-2014). Chciałabym się dowiedzieć, czy wynik może być prawidłowy po takim czasie? Czy hormon beta HCG ulega wytrąceniu z próbki krwi? Pozdrawiam Agata
  9. Js_11 no to niestety nie rozumiem o co Ci chodzi. No trudno, każdy ma swój światopogląd. W każdym razie życzę Ci pokochania i zaakceptowania samego siebie. Pozdrawiam serdecznie.
  10. Akurat chodzilo mi o to, że tak ładnie piszesz o miłości, piszesz, że ktoś kto nie kocha sam siebie nie może pokochać kogoś. A jak nie jesteś w stanie kochać kogoś to nie znasz miłości tej Prawdziwej. Odniosłam się do całokształtu Twoich wypowiedzi a nie tylko do fragmentu o Rodzinie. Skoro Twierdzisz że sam siebie nie kochasz to znaczy że nie wiesz czym jest miłość, bo nie jesteś w stanie jej poznać ( miłość nie do rodziny). Wiesz co szkoda, że sam siebie nie akceptujesz bo wydajesz się fajnym facetem, inteligentnym, kulturalny. Nikt z nas nie jest idealny i nigdy nie będzie, ale jak zdajesz sobie sprawę ze swoich niedoskonałości i potrafisz je zaakceptować to sukces.
  11. Js-11 ja mam inne zdanie w tym temacie. Miłość rodziny czyli tacy mamy rodzeństwa to zupełnie inna miłość jak miłość do osoby, która jest nam poniekad obca. Piszesz ze nie kochasz siebie wiec nie wiesz co to miłość. Wcześniej sam pisałeś ze jak ktoś nie kocha samego siebie to nie jest w stanie pokochać innej osoby. Więc jak to jest?? Troszkę sam sobie przeczysz. I mylisz pojęcie miłości z zakochaniem czy nawet zauroczeniem. Ja kocham siebie i akceptuje siebie w 100%. Kocham swojego męża i mam nadzieje spędzić z nim resztę życia. I nie dopuszczam do siebie myśli że mogłoby być inaczej. I nie czuje się uzależniona od mojego męża. Ani nie czuje się w jakiś sposób ograniczona.
  12. Js11 Tak, domyslilam się że do mnie. Jest Różnica między zakochaniem a miłością. I nie Ja mam dziecko ale My mamy. ( a więc powinieneś napisać Wy macie) bo sama się nie zaplodnilam. Wiesz doskonale co to zakochanie ale z przykrością stwierdzam, że miłość jest Ci obca. To, że kogoś kochasz i wiazesz z tą osobą nadzieje na całe życie nie znaczy że tą osobę uzalezniasz od siebie.
  13. Js_11 nie znam osób narcystycznych. Obracam się wśród samych życzliwych ludzi. Mówisz że związki na całe życie nie istnieją?? A co powiesz o Zwierzętach które łączą się w pary na całe życie, jak np pingwiny albo łabędzie?? Podobno ludzie są intelektualniejsze od zwierzat, a wiesz, że łączenie się w pary na całe życie to instynkt a nie wymysły kapłanów, polityków czy poetów?? Bycie z kimś to potrzeba wyższego rzędu. Tworzenie rodziny a co za tym idzie łączenie się na całe życie to natura. Nienaturalne z kolei jest skakanie z kwiatka na kwiatek. Bardzo ładnie piszesz o miłości, wspieraniu kogoś itd - to trzeba Ci przyznać. Ale jak mówić o miłości, skoro zakładasz że po kilku miesiącach czy latach możesz się rozstać bo przyjdzie czas na inna partnerkę. Nigdy nie zrozumiem jak można tak łatwo zmieniać partnera. To jest właśnie choroba współczesnych czasów. Ludzie nie walczą o związek, nie rozmawiają ze sobą - za to z taką łatwością zmieniają partnerów. Tylko ze to strasznie krzywdzi dzieci, które na to patrzą. I które nagle zostają bez taty albo mają nagle dwóch tatusiów i dwie mamusie. Bo rodzice pozakladali nowe związki. Miłość nie jest uczuciem, bo te są zmienne. Miłość jest stanem kiedy wiążemy się z kimś, zakładając w końcu odrębną rodzinę. Miłość to jest wzięcie odpowiedzialności za drugą osobę, zaakceptowanie jeej z wadami i zaletami, które ma każdy z nas. Miłość to nie jest myślenie, że kiedyś pojawi się ktoś inny. Bo skoro wiarzac się z kimś zakładasz że i tak się kiedyś rozstaniecie to tak się stanie bo nie będzie w Was siły walki o to, co zbudowaliscie. Oczywiście na początku związku może okazać się że coś Wam nie pasuje i każde idzie w swoją stronę, ale jak po kilku latach nadal uważasz, że rozstanie to żaden problem - to nie ma mowy o miłości. Z góry przepraszam za ewentualne błędy ale pisze z telefonu, który mi zmienia literki albo całe wyrazy.
  14. Js-11 bo właśnie narcyzki dostaną swoje pożywienie. Dla nich autor wątku nie będzie odgrywał większego znaczenia. On będzie miał swoje pasje a taka narcyzka swoje. Ona bardzo kocha siebie i swoją niezależność. Będzie czerpała z tego związku jak pasożyt. A na koniec jeszcze mu rogi przyprawi i wysmieje. Bo ona będzie się zgadzala z jego filozofia. I nasz autor będzie zadowolony że znalazł wybrankę serca. Takie kobiety są wyjątkowo podłe.
  15. No barteku jak Ty traktujesz małżeństwo jako prostytucje to może faktycznie daruj sobie szukanie kobiety tylko zacznij na dziwki jeździć. Bo w normalnie funkcjonującym małżeństwie obie strony przynoszą do domu kasę. Sorry ale jak nisko trzeba upaść żeby własną dziewczynę, narzeczoną czy żonę traktować jak dziwkę!! Czy Twój tata Twoja mamę tak właśnie traktował?? Czy uważasz, że Twoja mama dla Twojego taty była właśnie taką kobietą której placi się za seks i obiad??
  16. js_11 "żona nie puści w skarpetkach nawet bez intercyzy, bo majątek wypracowany przed ślubem nie wchodzi w skład wspólnoty majątkowej" Możesz napisać coś więcej na ten temat? Znam przypadek gdzie jedna strona straciła rodzinny dom przez rozwód. Tu akurat poszkodowana była kobieta a mąż pasożyt zainkasował sobie pieniądze na rozwodzie. mogę: W momencie zawarcia związku małżeńskiego, o ile nie zostaną zawarte umowy majątkowe, tzw. intercyza, powstaje z mocy samego prawa ustawowa wspólność małżeńska. W takiej sytuacji od daty zawarcia małżeństwa powstaje wspólnota majątkowa. Jednak nie jest to jedyna masa majątku funkcjonująca w małżeństwie, zdarza się bowiem, że każda ze stron lub tylko jedna dysponuje jeszcze majątkiem osobistym. Majątek osobisty każdego małżonka pozostaje w jego wyłącznej dyspozycji. Do majątku osobistego każdego z małżonków należą zgodnie z art 33 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: przedmioty majątkowe nabyte przed powstaniem wspólności ustawowej, przedmioty majątkowe nabyte przez dziedziczenie, zapis lub darowiznę, chyba że spadkodawca lub darczyńca inaczej postanowił, prawa majątkowe wynikające ze wspólności łącznej podlegającej odrębnym przepisom; przedmioty majątkowe służące wyłącznie do zaspokajania osobistych potrzeb jednego z małżonków; prawa niezbywalne, które mogą przysługiwać tylko jednej osobie; przedmioty uzyskane z tytułu odszkodowania za uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia albo z tytułu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę (nie dotyczy to jednak renty należnej poszkodowanemu małżonkowi z powodu całkowitej lub częściowej utraty zdolności do pracy zarobkowej albo z powodu zwiększenia się jego potrzeb lub zmniejszenia widoków powodzenia na przyszłość); wierzytelności z tytułu wynagrodzenia za pracę lub z tytułu innej działalności zarobkowej jednego z małżonków; przedmioty majątkowe uzyskane z tytułu nagrody za osobiste osiągnięcia jednego z małżonków; prawa autorskie i prawa pokrewne, prawa własności przemysłowej oraz inne prawa twórcy; przedmioty majątkowe nabyte w zamian za składniki majątku osobistego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej. I tak dla przykładu: Jeśli mój mąż kupił PRZED ślubem samochód - to PO ślubie, jeśli doszłoby do rozwodu (intercyza nie podpisana) - ja nie mam prawa do tego samochodu. Jeśli JA mam mieszkanie, które kupili mi rodzice zanim wyszłam za mąż - mój mąż po rozwodzie nie ma praw do mojego mieszkania. Chyba, że JA postanowię inaczej, czyli wpiszę go jako współwłaściciela (nie myl z meldunkiem). A co do tego, gdzie zarzucasz mi manipulację - wypowiedziałam się pod kątem sytuacji mojej przyjaciółki, która też niby miała faceta, który ją kochał, on chciał prowadzić swoje życie, i jej też wolności w żaden sposób nie ograniczał. Spotykali się w tym jednym celu - sex. Ale zapewniał ją, że kocha. Kiedy zapytałam jej czy zna jakiegokolwiek jego kolegę czy pezyjaciela - odpowiedź brzmiała NIE. Jak on szedł z kumplami na bilard a po bilardzie spotykał się z nią - kazał jej czekać na siebie na przystanku autobusowym, bo przecież nie mogła podejść do klubu.... Ja nie jestem w stanie zrozumieć, jak można mówić o miłości i kochaniu kogoś, skoro nie ma się w życiu miejsca na tą osobę. Ja nie mówię, że facet czy babka ma od razu rzucić swoje hobby, zainteresowania czy zmienić przyzwyczajenia. Ja nie twierdzę, że ma spotykać się tylko i wyłącznie z wybranką/wybrankiem. Bo to by było nie wporządku. Ale nie można mówić, że ktoś jest tylko dodatkiem. Bo nie o to chodzi w życiu. Chciałbyś być DODATKIEM dla jakiejś kobiety?? Dodatkiem, czyli wszystko inne jest ważniejsze a Ty - no jak sobie o Tobie przypomni to zadzwoni. Masz rację - może i zbyt emocjonalnie zareagowałam - ale strasznie mnie wkurza jak ktoś pisze jakie to kobiety są złe. A już tekst autora o tym, że kobieta ma być dodatkiem zadziałał na mnie jak płachta na byka. Nie można mówić o miłości kiedy traktuje się kogoś jak dodatek. I na koniec dodam tylko, że możemy się tutaj przepychać, toczyć wojnę damsko-męską a prawda jest taka, że wzajemnie siebie potrzebujemy. I jesteśmy tak stworzeni, że musimy ze sobą współegzystować, bo każdy z nas potrzebuje drugiej osoby. Kogoś dla kogo będzie w życiu odgrywał ważną rolę. I nikt mi nie wmówi, że nie chce być kimś ważnym w życiu drugiego człowieka. Mój mąż ma czas na wszystko ( piwo z kolegami, piłkę nożną i inne sporty, ma czas pograć na konsoli, poczytać książki, chodzi do pracy i zarabia pieniądze na nasz dom). Ja mam czas na kawę z koleżankami i ploteczki, mam czas iść na basen, pobiegać, pojeździć na rowerze. Mam również czas czytać książki. Zajmuję się domem i wychowuję nasze roczne dziecko. Mamy wspólnie czas na spacery i na zabawy z naszą córeczką. Nikt nikomu nie zabiera, tego co druga osoba lubi. Ja nie wymagam, żeby mój mąż dla mnie zostawił to wszytko ani też on nie wymaga tego ode mnie. Żyjemy sobie wspólnie. Ale za równo ja jak i mój mąż wiemy doskonale o tym, że jakby coś się działo - możemy na siebie liczyć i wiemy, że ta druga osoba nie powie "sorry kochanie ale jesteś dla mnie tylko dodatkiem, świat nie kręci się wokół Ciebie". Bo jeśli ktoś przedkłada inne sprawy przed ukochaną/ukochanego to to nie jest miłość, ale egoistyczna potrzeba bycia z kimś, żeby przypadkiem nie być samym. Js_11 - w pełni zgadzam się z Tobą w odpowiedzi jakiej udzieliłeś Tombombadilowi.
  17. Tombombadil masz rację - kobiety nie są takie jak Wy. Kobieta jak się angażuje to cała sobą. Jak kocha to jest w stanie dla faceta poświęcić absolutnie wszystko. Nie to co facet, który chce mieć kobietę dla siebie a tym samym nie dawac nic od siebie. Urażona ambicja?? No ewidentnie dotyczy to mężczyzn, urazone ego, że samca alfa zostawiła kobieta. Poszła do innego?? Jak widzi że jej facet ma ja głęboko w dupie to nic dziwnego, że zainteresowała się mezczyzna a chłopca kopnela w tylek. To Wy nie potraficie kochać i cały czas myślicie o sobie, żeby Wam dobrze było. Żeby kobieta wyprala, posprzatala, wyprasowala i obiadek ugotowala. A na wieczór jeszcze była chętna na sex.
  18. Js11 to przeczytaj pierwszy post autora, w którym opisuje problem. Kobieta jest tylko dodatkiem. Dodatkiem do czego?? Do łóżka jak mu się zechce?? I ona ma być gotowa i zawsze chętna, bo to przecież samiec " alfa"?? To, że Ty podpisales ślub, nie podpisales intercyzy i baba puściła Cie w skarpetkach, nie znaczy że kazda tak robi, wiec nie wyzywaj się na kobietach. Dla mnie za autor wątku nie jest nie tylko samcem alfa ale nie jest także samcem beta. Może gamma ale to tez trzeba się zastanowić. Autor pisał tez, że ma wszystko dom, pieniądze, samochód - to niech sobie kupi także miłość - a tak, tej się kupić nie da. I co do potencjalnego rozwodu- nie martw się, autora żona nie puści w skarpetkach nawet bez intercyzy, bo majątek wypracowany przed ślubem nie wchodzi w skład wspólnoty majątkowej. Mówiąc o adorowaniu miałam na myśli poczucie kogoś ważnego. Kobieta nigdy nie zgodzi się na związek kiedy jest tylko dodatkiem. I żaden inteligentny mężczyzna też na taki układ by nie poszedł. I Ty nie rozumiesz pojęcia miłość i wspólne życie, ale za to bardzo dobrze rozumiesz pojęcia pieniądze, ja, moje potrzeby. Skoro według was kobieta jest do zaspokajania waszych potrzeb to proponuje jedno wyjście....... wyjście do agencji.
  19. Tumble ... jak sie kocha to sie nie dzieli na Twoje i moje .. To zdanie mówi wszystko.
  20. żona Sokratesa - piszesz o tym, że masz faceta przy którym czujesz się, że jesteś dla niego najważniejsza (pominę inne kwestie) - tylko, że autor wątku nie traktuje swojej partnerki jakby była najważniejsza. Sam napisał, że traktuje je jako dodatek. Nijak się ma to, co napisałaś o swoim facecie, do autora wątku. Jak najbardziej każdy ma swoje hobby, upodobania i każdy potrzebuje czas na siebie, ale w tym wszystkim powinien czuć się ważny dla drugiego człowieka. Mój mąż też chodzi z kolegami na piwko, chodzi grać w piłkę czy na squasha (nie wiem jak się to pisze). ja też spotykam się z koleżankami i mam czas tylko dla siebie. Ale kiedy trzeba coś załatwić czy zrobić (choćby jechać ze mną do lekarza) mąż mi nie powie - "sorry radź sobie sama bo ja mam dzisiaj piwo z kolegami" i tak samo w drugą stronę. Ja nie przedstawiam swoich pasji przed mojego męża. Dla mnie on jest najważniejszy i zawsze może na mnie liczyć. I w drugą stronę działa to tak samo.
  21. Piszesz, że kobieta jest dodatkiem - to może kup sobie rybki, które nie wymagają zainteresowania. Fajnie, że masz swoje pasje i je spełniasz, ale jak w tych pasjach nie uwzględnisz swojej kobiety, to każdy Twój związek prędzej czy później się rozpadnie. Kobiety z natury lubią być adorowane. Lubią jak mężczyzna o nie zabiega, adoruje, stara się. I jeśli zabiegasz o nie na początku a potem odstawiasz je w kąt i idziesz spełniać swoje pasje - nie dziw się, że odchodzą. Nie musisz całego życia podporządkować kobiecie, nie musisz rezygnować ze swojego hobby, spotykania z kumplami. Ale musisz też mieć czas dla swojej wybranki. Pamiętaj, że bycie z kimś w związku to znaczy brać odpowiedzialność za tą drugą osobę.
  22. ~hilga91 Agata, nie wiem, jak Ty, ale ja nie pozwoliłabym pobić swojego dziecka, którego pewnie i tak się nie doczekam. Tak samo, jak nie pozwalasz mu jeździć po pijaku samochodem, tak samo jak nie pozwalasz mu bić siebie, tak samo jak nie pozwalasz mu traktować siebie jak śmiecia i jak maszynki do seksu - tak samo nie pozwolisz mu bić dziecka. Te kobiety, których faceci rzucili dzieckiem o ziemię, bo za głośno płakało, albo je zakatowali na śmierć, też "nie pozwoliły". Sama siebie oszukujesz. Brniesz w bagno i wiesz, że brniesz w bagno. Nie chcesz rozmawiać z mamą - Twoja sprawa. Piszesz o koleżance - a rozmawiałaś z kimś, kto udzieli Ci sensownej pomocy, poza nami tutaj na forum?? Pewnie nie. Życzę Ci z całego swojego serca aby wszystko w Twoim życiu poukładało się tak, jak powinno. Życzę Ci abyś kiedyś cieszyła się macierzyństwem przy boku mężczyzny, który w pełni na to zasłuży, a Ciebie będzie nosił na rękach. I w odpowiedzi na Twój ostatni komentarz (ten ostatni, ostatni) - dobrze, że się tak uzwenętrzniłaś - zawsze to będzie Ci lepiej. Trzymaj się dziewczyno dzielnie!! Powodzenia!!
  23. Hilga91 ja nie twierdzę, że robisz jej na złość. Tylko, że bardzo ją krzywdzisz. Powiesz jej to wszystko i co dalej... Myślę, że Orzech laskowy udzielila Ci wyczerpującej odpowiedzi. Uważam, że daleko Ci do dorosłości, bo odrzucasz swoją matkę. Tkwisz w związku z pijakiem i damskim bokserem. Tkwisz i nawet nie masz zamiaru tego zmienić. Kiedyś jak Ci napisałam, że szkoda, że nie udzielił Ci odpowiedzi żaden ekspert. Odpisałaś że takiego nie potrzebujesz. Nic bardziej mylnego. Poproszenie kogoś o pomoc to nie jest nic złego. Poproszenie mamy o pomoc to jest coś normalnego. A co zrobisz jak juz Wyjdziesz za mąż za tego swojego faceta, pojawi się dziecko, on Ci spusci taki łomot że hej, przy okazji spusci łomot Waszemu Dziecku? Nadal nie będziesz chciała martwić mamy i będziesz udawała że nic się nie stało i będziesz tkwila przy alkoholiku sadyscie??
  24. Orzech laskowy - zgadzam się w 100% z Twoją wypowiedzią. Hilga91 nie chcesz martwić mamy - ok, ale tym, że udajesz, że wszystko gra martwisz ją jeszcze bardziej. Unikasz kontaktu z własną matka?? No zachowanie na miarę dorosłego człowieka. Piszesz, że masz 23 lata i rozpoczelas dorosłe życie. Możesz się że mną nie Zgodzić ale według mnie daleko Ci do dorosłego życia. Jak kiedyś sama zostaniesz matką, to zrozumiesz o czym za równo ja jak i Orzech laskowy piszemy. My Ci tu Doradzamy, próbujemy pomóc, ale nie pomożemy Ci tak, jak pomoglaby Twoja mama. Kiedyś mogłaś na nią liczyć to znaczy, że jak miałaś problem to z nią rozmawialas. Teraz tego nie robisz - nawet nie wiesz jak ją to boli. Matka zawsze wie, że z jej dzieckiem dzieje się coś złego. A jak dziecko ja oszukuje i unika kontaktu - to strasznie boli. Przemyśl to, bo nikt nie chce dla Ciebie źle. No jedynie Twój chłopak, który Cię bije i nie szanuje.
  25. Aha i przepraszam za błędy, Pisze z telefonu dlatego nie jestem w stanie cytować pewnych kwestii ani pisać dokładnie do czyichś słów się odwołuje.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...