Skocz do zawartości
Forum

Brak sensu życia


Gość js_11

Rekomendowane odpowiedzi

Gość xxxxxxxxxxxxxxxxx

No i trafiłam do źródła. Znalazłam piosenkę o mnie:)
Ja mam tak, że czasem widzę sens, czasem go nie widzę... i niech tak pozostanie. To są takie prześwity, jakbym rozwalała jakiś mur. Nie oczekuję również, że ktokolwiek mnie zrozumie, rzadko kiedy to się zdarza. Wiem, że ten świat nie jest idealny ale akceptuję go takim jakim jest. Nikogo na siłę również nie chciałabym zmieniać. Każdy jest jaki jest, jeżeli ktoś z natury jest np. introwertykiem, to nie zmieni tego i jedyne co mu pozostaje (jeżeli oczywiście to mu przeszkadza) to praca nad sobą, ćwiczenie nowych zachowań. Pozdrawiam:)
js_11 dzięki za piosenkę o Tobie;)
i na zakończenie:

Odnośnik do komentarza

~js_11
Jeśli bycie sobą świadczy o źle i patologii to lepiej właśnie nie być sobą bo to równa się pracy nad sobą ale wtedy jest cierpienie z powodu niebycia sobą i niemożliwości czerpania radości z życia.

Ale skąd to przypuszczenie?(pogrubione) Ja dopiero co napisałam tutaj odwrotność tego. Skoro więc to co twierdzę ja jest całkowitym przeciwieństwem tego co mówisz Ty to chyba się nie dogadamy. ;)
Chyba że dojdziemy do przyczyny tego co piszesz, bo mam wrażenie że tkwi ona w jakiś sprawach związanych z Twoim życiem. Napisałeś, że wszystko co Ci się podoba jest złe. A co to konkretnie jest?

Odnośnik do komentarza
Gość xxxxxxxxxxxxxxxxx

a wiesz, że chyba zaczynam Cię rozumieć! siedzisz w klatce tak jak ja. to są ograniczenia, nie możesz się realizować w jakiejś tam sferze i cierpisz z tego powodu. nie wiem co w Tobie siedzi, za co tak krytycznie się oceniasz. w sumie to co opisujesz jest bardzo powierzchowne... nie wiem też, co konkretnie rozumiesz przez zło. każdy ma inne wyobrażenie złych cech. może rozmowa z psychologiem okazałaby się pomocna? pisałeś coś o tym, że nie rozmawiałeś z psychologiem... ja widzisz czuję, że żyję w klatce z powodu jakichś tam ograniczeń, które są związane z tym w jakim środowisku dorastałam, jak byłam wychowywana... takie schematy zachowań z dzieciństwa przenoszone w życie dorosłe... tutaj można jedynie podyskutować, zresztą to temat bardziej filozoficzny ale realną pomoc chyba ciężko uzyskać.

Odnośnik do komentarza

Rozmawiałem z psychologiem i to nie jednym. Pisałem chyba, że w ten sposób nie da się rozwiązać moich problemów. Też mam tak, że to jak zostałem uwarunkowany w dzieciństwie czyli to jakie mam cele i pragnienia kłóci się z tym co myślę czyli moralnością i obiektywnym patrzeniem na swoje cele z pkt widzenia powiedzmy wszechświata. Najbardziej bolesna sprawa dotyczy miłości, związków i seksu a wszystko kończy się na tym jakie mam cechy, jakie myśli i charakter. Przebojowy i egoistyczny charakter kłóci się z dużą empatią, dostrzeganiem problemów świata i uczuć innych ludzi. Jako dziecko wiedziałem już co ludzie myślą i łatwo rozpoznawałem intencje co dawało wgląd w dwie rzeczy
- jak oszukują i jacy są sprytni
- jak czegoś chcą ale nie mówią wprost albo też cierpią
Gdybym miał tylko jedną z tych cech to by było w porządku. Ta pierwsza daje mi przebiegłość i umiejętności manipulacji więc byłbym psychopatą umiejącym świetnie sobie radzić, mogącym sporo osiągnąć i być lubianym przez społeczeństwo bo umiejącym się do niego dostosować. Ta druga daje mi wgląd w uczucia, emocje i dzięki temu mógłbym założyć kochającą rodzinę i pracować np jako terapeuta. Niestety te dwie cechy się kłócą, cele są sprzeczne i nie mogę podejmować żadnych działań bo te egoistyczne są skazane na wyrzuty sumienia a te altruistyczne są skazane na niespełnienie się jako ja czyli mógłbym coś zrobić dla innych ale nie potrafię bo nie mam motywacji przez to, że nie mogę być sobą. Z jednej strony widzę płytkość i głupotę ludzi co mnie od nich odrzuca a z drugiej strony widzę chęć bliskości, zranione uczucia i pragnę tej bliskości. Z jednej strony chciałbym coś osiągnąć a z drugiej wiem, że to nie ma najmniejszego sensu i jest tylko egoistycznym pragnieniem. Jednak największy ból dotyczy związków i miłości :(

Odnośnik do komentarza
Gość Egzystacjapospolita

Zgadzam się z autorem wątku. Fakty są takie, że życie nie ma sensu. Jednak jakikolwiek sens sobie ktoś znajdzie to tylko emocjonalna iluzja. Cechy, które posiadamy pozwalają nam wybrać zajęcie, które będzie łechtało nasze ego, a to zkolei wytworzy emocje, które zaciągną ową czynność na piedestal, wmawiajac nam, że do tego jesteśmy stworzeni. A taka prawda, że nawet za pomaganiem ludziom stoi nasz egoizm. Jesteśmy empatyczni, altruistyczn, więc pomagamy, bo sprawia nam to przyjemność. Czujemy się lepszymi i potrzebnymi co podnosi poczucie naszej wartości. Najprawdopodobniej głęboką empatie wytworzyły choć trochę patologiczne przeżycia, przez co wiemy "Jak ten drugi się czuję" i musimy ratować świat bo nas nikt nie uratował. Taki przykład. Z resztą jak myślicie, dlaczego religia utrzymuje się tak długo przy życiu? Bo nadaje sens ludziom i uspokaja ich "życiem wiecznym" oraz zawsze bedacym przy nich bytem, który nie czyni ich do końca samotnym. Takie przedłużenie rodzica. Nie bójmy się uświadomić, że nie ma żadnego bytu wyższego, ani życia po życiu. Może to nam odbierze sens życia, przybije, ale kto wie czy właśnie to nie spowoduje dalszego rozwoju ludzkości. Może na prawdę odkryjemy po co istniejemy, bo rodzina, miłość, praca, religię i pseudoidee to tylko zapchaj dziura do czegoś wyższego. Dzień dobry. Mam 19 lat i zamiast chodzić na imprezy spędzam dużo czasu na analizowanie.

Odnośnik do komentarza

Życie po życiu akurat może istnieć i to jest przerażająca myśl. Do tego nie musi istnieć żaden Bóg, to może być jakieś prawo wszechświata. Nie wiemy bo nauka nie zbadała jeszcze tego czym jest świadomość. Jeśli wytwarza ją mózg to problem reinkarnacji mamy z głowy ale wtedy nie ma wolnej woli bo ta jest iluzją wytworzoną przez umysł - najpierw powstaje impuls w mózgu a potem myśl, działanie a potem świadomość, że to nasze działanie i nasza myśl. Krótko mówiąc nie mamy wpływu na myśli pojawiające się w głowie bo jeśli mamy wpływ żeby je zmienić to czym jest ten wpływ jak nie kolejną myślą, która się pojawia? :)

Jeśli jednak mamy duszę, która steruje mózgiem i świadomość jest najpierw to życie po życiu nie jest wykluczone. Dawałoby to nam wolną wolę ale odebrało pewien spokój jaki mamy myśląc, że kiedy umrzemy znikną nasze traumy, bóle, choroby.

Odnośnik do komentarza
Gość Egzystacjapospolita

Bardziej prawdopodobne jest to, że mózg generuje nasze myśli i faktycznie można powiedzieć, że nie mamy wolnej woli. Jesteśmy ograniczeni do naszego mózgu i tego jakie cechy genetyczne posiadł, jakie uszkodzenia nabył, która półkula czy nawet miejsca naszego mózgu są bardziej aktywne. Dlatego ty jesteś taki, a nie inny, analizujesz i pragniesz przestać egzystować. Być może też analizując napotkałeś granice swojego umysłu?

Odnośnik do komentarza
Gość Egzystacjapospolita

Z resztą zobacz, na jakiej podstawie miałaby istnieć dusza. Co to by w ogóle miało być? Chmura materii z zakodowanymi podstawowymi informacjami, która błądzi po świecie i szuka zarodka, z którym się połączy? Zabawne i na poziomie " jest bóg, wyższa, myśląca materia.".

Odnośnik do komentarza

Napotkałem na granicę umysłu ale nigdzie nie jest powiedziane, że nie można tego przekroczyć. Widocznie są jeszcze substancje, których nie próbowałem a mogą poszerzyć świadomość. Chodzi mi o DMT.

Nie wiem czym mogłaby być dusza ale możliwe, że tym co znajduje się poza czasem i przestrzenią, a że coś takiego może być świadczą badania nad fizyką kwantową.

Odnośnik do komentarza

Dusza dla mnie jest energią życia, jest kodem, który mówi, czy ma rosnąć człowiek, czy kot, gdzie ma rosnąc ręka, gdzie noga, jest istotą życia.
Śmierć następuje wtedy, gdy dusza opuszcza ciało. Pozostaje garstka minerałów, która rozsypuje się w proch.
Dusza, czyli energia która utrzymuje ciało w całości, po śmierci ulatuje i robi przegląd wszystkich swoich żyć. Jeśli zebrała wystarczająco dużo doświadczeń, to pozostaje "w górze". Jeśli ocenia, że jakieś jeszcze ziemskie doświadczenia pozwolą na dalszy jej rozwój, to schodzi na ziemię.
Warunkiem przejścia jest zapomnienie o przeszłych życiach - tkwią one w podświadomości. Na ziemi zaczyna życie z czystą kartą.
Tu nie chodzi o rozwój samego człowieka, tylko o rozwój duszy, a te zbiera poprzez aktywne życie.
Co ciągnie dusze na ziemię? Emocje!! One są ważne, bo tego nie ma w niematerialnym świecie.
Emocje powstają , gdy działamy. Gdy zmagamy się z trudnościami, gdy je pokonujemy, gdy kochamy, gdy żyjemy pełnią życia.
Marazm i wegetacja nie rozwija duszy, więc ponownie wróci na ziemię.- jest to zmarnowane życie.

Co to jest szczęście? To po prostu stan umysłu, czyli to, jak o tym życiu myślimy.
Czytałam książkę ZEN - chłopak poszedł do mistrza z zapytaniem, co to jest szczęście. Ten kazał mu iść do kilku osób i zapytać ich o to, czy są szczęśliwi.
Pytał bogacza, gwiazdy ekranu, itd. Każdy twierdził że byłby szczęśliwy, gdyby coś... Dopiero 8-ma pytana osoba powiedziała, że jest szczęśliwa. Ma udane dzieci, dobrą żonę i choć są ubodzy, to dają sobie radę.
Ta ostatnia osoba patrzyła na osiągnięcia, nie na braki.
Więc można odczuwać szczęście , gdy się dostrzega pozytywy. A największe luksusy czy sława nie da tego poczucia, jeśli myśli się o tym, czego się nie ma.

Odnośnik do komentarza

"Dusza, czyli energia która utrzymuje ciało w całości, po śmierci ulatuje i robi przegląd wszystkich swoich żyć. Jeśli zebrała wystarczająco dużo doświadczeń, to pozostaje "w górze". Jeśli ocenia, że jakieś jeszcze ziemskie doświadczenia pozwolą na dalszy jej rozwój, to schodzi na ziemię. "

To jest nielogiczne. Za dużo tu bezsensownych żyć, ba moje życie jest zbyt dużą udręką żeby móc stwierdzić, że jako dusza wybrałem sobie takie wcielenie. Wręcz tego mogę być pewien, że tak nie jest. Jedyna koncepcja reinkarnacji jaką dopuszczam jest taka, że rozwijamy się od niższych istot do coraz wyższych tak jak ewolucja i dusza odradza się w podobnym stanie w jakim umarła tzn wyrasta w podobnych przekonianiach, ma podobne warunki itd z tą różnicą, że jeśli za życia np wywyższaliśmy się to w następnym wcieleniu dostajemy brzydką mordę i jesteśmy wyśmiewani żeby nauczyć się pokory. Czyli nauka a nie zbieranie doświadczeń bo gdyby o to chodziło to większość ludzi nie chciałaby tu ponownie schodzić.

" Warunkiem przejścia jest zapomnienie o przeszłych życiach - tkwią one w podświadomości. Na ziemi zaczyna życie z czystą kartą."

Podświadomość nie przechowuje poprzednich żyć.Gdyby tak było dałoby się to udowodnić. Jeśli już to zapisują się właśnie te podstawowe informacje czyli nasza karma. Wszyscy docelowo mamy być oświeceni.

" Co ciągnie dusze na ziemię? Emocje!! One są ważne, bo tego nie ma w niematerialnym świecie."

Jakieś prawa duchowe, np starsze dusze opiekujące się naszymi w świecie duchowym wybierają nam odpowiednie warunki co jest wg mnie dziwnym wierzeniem a mądrzej brzmi to, że algorytm wszechświata z automatu przydziela nam następne wcielenia dopóki się nie oświecimy i nie osiągniemy stanu nirwany czyli wolności od wcieleń.

Przypowieć z końcówki to taki chwyt marketingowy, o których napisałem w innym wątku na temat Boga - manipulacja łatwo trafiająca do podświadomości i brzmiąca "mądrze" ale to stek bzdur, nic więcej. Gdyby barwnie opisać to, że żarówka świeci ktoś też uznałby to za mądre i duchowe a tak naprawdę to pewien sofizmat bo tak naprawdę szczęście każdemu daje coś innego a w biedzie raczej nie myśli się o miłości tylko co by tu do garnka włożyć.

Odnośnik do komentarza

~unna
Dusza dla mnie jest energią życia, jest kodem, który mówi, czy ma rosnąć człowiek, czy kot, gdzie ma rosnąc ręka, gdzie noga, jest istotą życia.
Śmierć następuje wtedy, gdy dusza opuszcza ciało. Pozostaje garstka minerałów, która rozsypuje się w proch.
Dusza, czyli energia która utrzymuje ciało w całości, po śmierci ulatuje i robi przegląd wszystkich swoich żyć. Jeśli zebrała wystarczająco dużo doświadczeń, to pozostaje "w górze". Jeśli ocenia, że jakieś jeszcze ziemskie doświadczenia pozwolą na dalszy jej rozwój, to schodzi na ziemię.
Warunkiem przejścia jest zapomnienie o przeszłych życiach - tkwią one w podświadomości. Na ziemi zaczyna życie z czystą kartą.
Tu nie chodzi o rozwój samego człowieka, tylko o rozwój duszy, a te zbiera poprzez aktywne życie.
Co ciągnie dusze na ziemię? Emocje!! One są ważne, bo tego nie ma w niematerialnym świecie.
Emocje powstają , gdy działamy. Gdy zmagamy się z trudnościami, gdy je pokonujemy, gdy kochamy, gdy żyjemy pełnią życia.
Marazm i wegetacja nie rozwija duszy, więc ponownie wróci na ziemię.- jest to zmarnowane życie.

Co to jest szczęście? To po prostu stan umysłu, czyli to, jak o tym życiu myślimy.
Czytałam książkę ZEN - chłopak poszedł do mistrza z zapytaniem, co to jest szczęście. Ten kazał mu iść do kilku osób i zapytać ich o to, czy są szczęśliwi.
Pytał bogacza, gwiazdy ekranu, itd. Każdy twierdził że byłby szczęśliwy, gdyby coś... Dopiero 8-ma pytana osoba powiedziała, że jest szczęśliwa. Ma udane dzieci, dobrą żonę i choć są ubodzy, to dają sobie radę.
Ta ostatnia osoba patrzyła na osiągnięcia, nie na braki.
Więc można odczuwać szczęście , gdy się dostrzega pozytywy. A największe luksusy czy sława nie da tego poczucia, jeśli myśli się o tym, czego się nie ma.

Hmm Ciekawie to wszystko ujęte.
I moim skromnym zdaniem nawet dosyć realnie.
W 100% zgodzę się co do zdań o szczęściu.
Szczęście to nie milion $$ na koncie ferrari i pałac.
Szczęście to kochająca się rodzina satysfakcja z tego co się osiągnęło w życiu czego się człowiek dorobił.
Ale dorobił się ciężko pracując a nie np: świecąc zębami przed kamerami.

Podoba mi się Twoje podejście i interpretowanie takich rzeczy. Wielki +++ !! :)

Nie pal za sobą mostów, bo nie wiadomo czy tą samą drogą nie przyjdzie Ci wracać ...W przepaść wpaść łatwo. Spada się długo. Upadek jest bolesny ... A nie wiadomo czy na górze stał będzie ktoś z wyciągniętą pomocną dłonią ...

Odnośnik do komentarza

A co to za zasada, że człowiek ciężko pracujący jest szczęśliwszy od kogoś świecącego zębami przed kamerami? Dla mnie od małego ciężka praca była tym czego chciałem za wszelką cenę uniknąć, marzyło mi się spokojne utrzymanie dzięki jakiemuś przebłyskowi sprytu, talentu, czegoś ponad zwykłą plebejską ciężką pracę. A kochająca rodzina to fajne marzenie ale nie można na tym opierać swojej wizji szczęścia bo to się z reguły nie spełnia.

Odnośnik do komentarza

Dzięki za plusiki - to miłe.
Js. - nie wybrałeś sobie życia pełnego udręki, sam go stworzyłeś tu, na ziemi.
Zobacz na Jasia Melę. Bez nogi i ręki, a zdobył oba bieguny i Kilimandżaro.
Gdyby biadolił tak, jak ty, to siedziałby w domu i myślał o śmierci.
"Podświadomość nie przechowuje poprzednich żyć" - to poczytaj książkę Lidforsa - Gwiezdne przesłania"
Lidfors jest naukowcem, elektronikiem, pracuje w atomowym instytucie w Sztokholmie, ma też doktorat z psychologii.
Ma przyjaciółkę Marie, która cierpi na różne dziwne dolegliwości, więc postanawia jej pomóc, przy pomocy hipnozy.
Ku jego zaskoczeniu Marie cofnęła się o tysiąclecia, do Atlantydy i Atlany, do kryształów i wiedzy o ich mocy...
To wszystko nagrywał, są dowody na to, co Marie opowiadała - na tyle przekonujące, że gdy opisywał to wszystko, to zajął się poważnymi pracami nad kryształami- właśnie w tym atomowym instytucie. Nie sądzę, by jego przełożeni pozwolili mu na zabawy. Opowieści te musiały być wystarczająco realne.

Poczytaj też książki Roberta Monroe. Też naukowiec, biznesmen, stworzył instytut , w którym bada sprawy OOBE, czyli wędrówki naszej duszy. Tysiące ludzi brało udział w w jego kursach, oprócz stałej ekipy, która zapoczątkowała te doświadczenia /świadomego wyjścia po za ciało/ Też są nagrania.
Monroe opisuje tam też spotkania z SOBĄ - w przeszłym życiu i w przyszłym!

Dużo jest takich książek, ale to opisują naukowcy, ludzie rozsądni i "trzeźwi" w tym materialnym świecie. Do tego są uznawani za swą pracę, bo wszystko mają udokumentowane..

Odnośnik do komentarza

"Js. - nie wybrałeś sobie życia pełnego udręki, sam go stworzyłeś tu, na ziemi."

I właśnie tego typu teorie są wręcz obraźliwe i przeszkadzają wrócić do normy ludziom, którzy mają problemy i słyszą coś takiego jeśli wierzą w karmę. Ja jednak już jestem w 100% pewien, że to tylko dogmaty.

Nie ponoszę winy za to jaki się urodziłem, jakie mam problemy nie do pokonania, na które nikt nie umie nawet nic poradzić. Poza tym jeśli odczuwa się negatywne emocje to się tu nie wraca a wg wszelkich przekazów jeśli dusza umiera nieszczęśliwa to następne wcielenie zaczyna z tym samym problemem i jest nieszczęśliwa.

"Zobacz na Jasia Melę. Bez nogi i ręki, a zdobył oba bieguny i Kilimandżaro.
Gdyby biadolił tak, jak ty, to siedziałby w domu i myślał o śmierci."

To już cios poniżej pasa. To tak jakby powiedzieć dziecku choremu na białaczkę, że obrzezane dzieci w muzułmańskich krajach cierpią jeszcze bardziej bo nie mają znieczulenia. Są pojedyncze przypadki niepełnosprawnych, którzy sobie radzą. Trudno stwierdzić czy są szczęśliwi bo mogą przybierać tylko taką pozę i stawiać sobie trudne cele żeby nie zwariować ostatecznie. Potem opowiadają o swoim przełamaniu co daje im siłę do życia. Wiesz co różni takich ludzi jak ja od takich ludzi jak Mela? Oprócz tego, że ja w życiu nie wszedłbym do skrzynki z trupią czaszką podczas burzy i nie chciałbym być celebrytą z powodu swojej niepełnosprawności to ja nie potrafię postawić sobie takich nieznaczących celów i nie mam motywacji do ich osiągania ponieważ mój problem wygląda zupełnie inaczej. Powiedz komuś komu się nie chce żyć bo co by się dobrego nie stało on i tak się nie ucieszy żeby np wspiął się na szczyt górski albo przepłynął świat dookoła łódką. Po co to komu? Fajnie, że ktoś ma takie hobby bo to bardzo ułatwia życie ale ja nie mam czegoś takiego. Poza tym to czego bym chciał kłóci się z tym czego powinienem chcieć, nie chcę być sobą, nie chcę tu żyć, nie chcę mieć tych rodziców, tych upodobań, tej wiedzy na temat ego, tego wyczucia zasad moralnych, które powoduje, że nie mogę zrobić nic co lubię i musiałbym się zmienić w 100% wyrzekając się siebie. Nie wiesz nawet co piszesz i szczerze mówiąc pierwszy raz podczas tego typu dyskusji poczułem się dotknięty czyjąś wypowiedzią. Brakuje Ci empatii skoro piszesz coś takiego.

Jeśli chodzi o tego typu książki to znam takie, żadne naukowe badania i historyczne fakty nie pokrywają się z tym co mówią ludzie o poprzednich wcieleniach. Wierzysz też Davidowi Icke, że światem rządzą Reptilianie? Leszek Żądło wymyślił taką metodę, która się nazywa regressing - ludzie myśleli, że przypomnieli sobie poprzednie wcielenia ale nic nie pokrywa się z faktami. Ludzie po różnych narkotykach mają podobne wizje i nauka to bada - nic co jest w podświadomości nie pochodzi spoza naszych doświadczeń z tego życia ale większość to po prostu radosna twórczość mózgu, który w pewnych stanach hipnotycznych, narkotycznych lub medytacyjnych tworzy takie halucynacje. Ja widziałem np siebie i pewną dziewczynę w innym świecie, ze skrzydłami aniołów - czy mam w takim razie twierdzić, że to miłość z poprzedniego wcielenia i jesteśmy z pochodzenia duszy aniołami? No proszę Cię... Odkryłem też zaskakującą rzecz i potem o tym czytałem - pamięć poprzednich wcieleń to PAMIĘĆ GENETYCZNA. Opisałbym Ci coś na pw bo ciekawie mi się z Tobą rozmawia a ciekaw jestem co byś na to powiedziała. Odkryłem fakty, o których nie miałem pojęcia i dotyczyły drzewa genealogicznego mojej rodziny. Proste, że to nie były moje wspomnienia tylko pamięć genetyczna i to ma jakiś związek z polami morfogenetycznymi. Nauka też zastanawia się nad tymi hipotezami chociaż oficjalnie nie ma na to dowodów więc je odrzuca.

OOBE to ja miałem, podobnie jak LD. Serio byłem zakręcony w tematach ezoteryki i filozofii wschodu, reinkarnacji, oświecenia. To są normalne fukcje mózgu a świat astralny to zagadka ale wcale nie implikuje to reinkarnacji i karmy lecz potwierdza przekonania, które miało się dotychczas. Na początku myślałem, że to wszystko co widziałem było prawdą z poprzednich wcieleń ale potem coraz bardziej składałem fakty i wyszło mi, że to nie trzyma się kupy. Za to pasuje to co pisałem o pamięci genetycznej i tego, że różne wizje hipnotyczne pokazują nam obrazowo przekonania tkwiące w naszej podświadomości. Żeby wyciągnąć 100% z takich metod czy psychodelików trzeba wiedzieć, że to tylko "faza" i to interpretować używając logiki - tylko wtedy to ma sens i poprawia to zdrowie psychiczne. Wiara w to, że to wszystko to prawda prowadzi do szaleństwa i chorób psychicznych. Wiem z autopsji bo chyba byłem blisko.

Odnośnik do komentarza

Nie możecie zaprzeczyć, że nikt nie zna sensu życia homo sapiens - a chyba o to autorowi chodziło. Nawet jeśli odpowiadacie - 'każdy ma swój sens', to przyznajecie mu tylko rację! Każdy z was musiał sobie sam sens ustalić, bo inaczej żadnego by nie było i ciężko by się wam żyło, a może nawet już byście dawno popełnili samobójstwo. Jaki jest sens w produkowaniu nowych ludzi, ich dorastaniu, przenoszeniu genów na kolejną generację i umieranie? No jaki tego jest sens? Nikt mi nie odpowie. P.S. Ale chętnych zapraszam do dyskusji.

Odnośnik do komentarza
Gość qwertymniammniam

~js_11
Opisałbym Ci coś na pw bo ciekawie mi się z Tobą rozmawia a ciekaw jestem co byś na to powiedziała.

To bardzo ciekawe co napisałeś. A nie mógłbyś tego opisać na forum, może załóżmy forum filozofia?
Tutaj bardziej tematy psychologiczne są. Więc albo wsiadasz w auto z napisem "sens" jesteś kierowcą i zapieprzasz z taką prędkością jak chcesz. Ty jak dla mnie zapieprzasz 400 km/h w samochodzie z napisem BEZSENS.

Odnośnik do komentarza

~js_11
franca - co w tym dziwnego, że jeśli ktoś jest zły to lepiej żeby się zmienił i nie był sobą? .

Jak to co w tym dziwnego? Wszystko. Dalej uważam że kluczowe jest, byś powiedział, o co Ci konkretnie chodzi, jakie są te złe rzeczy które Ci się podobają. Wtedy zapewne okaże się, że albo te rzeczy nie są złe, albo tylko Ci się wydaje że ich potrzebujesz, a tak naprawdę Ci szkodzą, i sporo się wyjaśni, jeśli chodzi o Twój weltszmerc. Tyle że zaczynam wątpić w to, że chcesz cokolwiek wyjaśnić i rozwiązać jakikolwiek problem.

Odnośnik do komentarza

Jakieś dwa lata temu, w mediach głośno było o hinduskiej dziewczynce.
Dzieciak ten zaczął opowiadać o tym, jak ją zamordowali w poprzednim życiu.
Dziecko żyło w małej wiosce, odległej od miejsca zdarzenia, nie miało żadnych kontaktów ani wiedzy o tym zdarzeniu, nie mogło nic o tym słyszeć. W Indiach te sprawy traktują poważnie, sprawdzono to wszystko.
Kierując się wskazówkami dziecka, odnaleziono tą rodzinę, potem wskazała, gdzie leży jej ciało i powiedziała, kto "ją" zamordował.
Człowieka tego skazano.

Jakieś zwidy i fantazje np. po narkotykach, mogą być całkiem bez sensu. Człowiek może też fantazjować na jawie, odnośnie własnej przeszłości, ale wiele jest udokumentowanych spraw.
Jakaś kobieta w Anglii potwornie bała się samochodów. Zastosowano hipnozę, by wyleczyć fobię. W trakcie seansu zaczęła opowiadać, jak w dawnych czasach /pierwsze samochody/ stoczyła się w przepaść.
Kierując się danymi z hipnozy, znaleziono w archiwach wszystko to, o czym opowiadała. Fakty się zgadzały.
Inny człowiek miał potworne bóle brzucha. W trakcie hipnozy zaczął opowiadać, że była walka i dostał włócznią w brzuch. Po odkryciu tego wyzdrowiał, bóle zniknęły.

Może i twoja fobia tycząca grubych kobiet, też bierze się z przeszłości?
Na zachodzie wielu psychologów korzysta z hipnozy w trakcie leczenia. Leczą fobię, dziwne dolegliwości.
Nie wiem, jak jest u nas, ale zdecydowanie odradzam pójście do "znachora", który zajmuje się hipnozą.

Piszesz, że nie chce ci się żyć, że nie masz motywacji, nie chcesz mieć upodobań, wiedzy..
Ty nie chcesz.
I nie chcesz się zmienić. Twoja wola.
I wiem o czym piszę, bo sama też TO PRZEŻYŁAM.
Różnica jest taka, że ja chciałam to zmienić.
Pracowałam nad sobą, nad swoją podświadomością i NAUCZYŁAM się cieszyć z życia. Nauczyłam się patrzeć na pozytywną jego stronę, choć często muszę to sobie przypominać.
Ale udaje mi się, szybko zwalczam pierwsze objawy depresji. Nauczyłam się wyłapywać pierwsze takie sygnały - czyli nauczyłam się świadomego myślenia.

Odnośnik do komentarza
Gość qwertymniammniam

taaaa.... też czytałam kiedyś książkę o hipnozie... jedna kobieta opowiadała swoją iostorię, którą przeżyła w epoce średniowiecza... i jak się potem okazało... przeczytała to kiedyś w pewnej ksiązce... coś mi się wydaje, że to tkwiło to w jej podświadomości i w stanie hipnozy wyszło...:)

PS zwolenniczka życia w "realu".

Odnośnik do komentarza

franca - przecież ja cały czas piszę o tych problemach. Żeby nie opisywać znów tego samego wymienię od punktów:
- złe upodobania seksualne
- złe pragnienia i cele bo jak wytłumaczyłem sensu nie ma nic z obiektywnego pkt widzenia
- moralność kłóci się z moimi cechami, które są atutami społecznymi
- wszystko to ucieczka przed pogodzeniem się z chwilą obecną, nie umiem się z nią pogodzić i wyrzec się pragnień a jednocześnie one nie dadzą tego zaspokojenia

unna co do tych doniesień medialnych to przeważnie to są podobne historie wymyślone dla takich czasopism jak zwierciadło czy pani domu albo w pismach fantastyczno naukowych. Traktuję to z ciekawością i otwarciem ale uważam, że wytłumaczyć to można właśnie na podstawie pól morfogenetycznych i pamięci DNA.

To co po narkotykach może być totalnie bez sensu a może też być otwarciem się na świat duchowy.
"Może i twoja fobia tycząca grubych kobiet, też bierze się z przeszłości?"
Fobia? Raczej hmm fetysz :(
Te hipnozy wywołują obrazy z podświadomości. Ta chłonie podobno nawet podprogowo to co otacza człowieka ale mózg nie przesyła tych bodźców do świadomości bo uznaje je za niepotrzebne - jednak wszystko przechowuje a po narkotykach czy hipnozie łączy to w całość i pokazuje świadomości w formie obrazów. Wystarczy, że babka gotowała a w tv szło coś o tych samochodach. Już bardziej zagadkowe jest to, że jakaś dziewczynka opętana przez demony nagle znała hebrajski, z którym nigdy nie miała styczności - to by potwierdzało raczej istnienie tych pól, o których piszę. Moje złe upodobania i cechy charakteru też pewnie mają swoje źródło w DNA i tym co robili moi przodkowie.

Odnośnik do komentarza

Najgorszy jest konflikt moralność vs ego i przyjemność vs prawidłowy stan. Każdy człowiek ma ten konflikt a rozwijając się w końcu go odkrywamy. I co z takim fantem zrobić? Tu właśnie wychodzi fakt, że życie nie ma sensu. Każdy to podświadomie wie ale nie każdy dojrzał do tego żeby to sobie przyznać.

Odnośnik do komentarza

A te złe upodobania seksualne to homoseksualizm?
W takim razie nie wiem czemu się tak tym zadręczasz, co w tym złego?
Złe pragnienia to niechęć do pracy? Myślę, że zdecydowana większość ludzi chętnie by skorzystała z możliwości nic nie robienia, gdyby mogli sobie na to pozwolić. ;) Także nie ma w takich myślach nic szczególnego, kupa ludzi je ma, tyle że jak nie mają wystarczająco dużo kasy aby nic nie robić to szukają sobie roboty, i tyle. Żeby przetrwać, a nie dlatego że mają inne poglądy niż Ty i tak bardzo ich praca zachwyca. :D Także tu też nie widzę żadnej racjonalnej przyczyny dla powstania konfliktu wewnętrznego.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...