Skocz do zawartości
Forum

Zakochanie się w geju


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem młoda i totalnie załamana. Jakiś czas temu zakochałam się w koledze. NIGDY nie miałam szczęścia w miłości, więc postanowiłam tym razem zrobić wszystko, co w mojej mocy. Strasznie wierzyłam w to, że może mi się udać. TAK -> że wreszcie mi się uda... Nie chciałam tracić ani jednej chwili, ani jednej okazji. Powiedziałam więc o swoim uczuciu koleżance- jego dobrej przyjaciółce. No i dowiedziałam się prawdy. On nie może odwzajemnić mojego uczucia, bo...
Wierząc całkowicie że moje szanse są równe zeru, nie potrafiłam się z tym pogodzić. Polecono mi, bym mu powiedziała. I tak zrobiłam. Był delikatny, ale powiedział, bym odpuściła. Jak to uroczo tłumaczył, nie potrafi z nikim być. Wiem, że kłamał. On potrafi kochać, tylko nie...
Koleżanka powiedziała mi, że potrzebuję czasu. No niby tak, ale czas leci, a ze mną coraz to gorzej. Nie potrafię się z tym pogodzić. W niczym nie widzę sensu. Utrzymujemy nadal dobre relacje, bo nie należy on do tych typowych głupków. Ale ja go tak strasznie kocham. Bardzo często siadam sama, w pokoju i "rozsypuję" się całkowicie. To boli, niemiłosiernie boli- nie tylko psychicznie. Mnie to nawet fizycznie niszczy i wykańcza.
Oddałabym wszystko, by on mógł mnie pokochać, ale nie może. Jestem totalnie zdruzgotana, bezradna. Nie radzę sobie z tym. Są chwile (może jakiś jeden dzień) gdy jest w miarę, ale po nim przychodzi dzień załamania. A z każdym kolejnym dniem załamania czuję się bardziej bezsilna. Myślałam już nawet by z tym wszystkim skończyć, by z sobą skończyć. Nie chcę żyć bez niego. I tłumaczenie "jesteś młoda, znajdziesz innego" zupełnie do mnie nie przemawia. Mam coraz głupsze pomysły i popadam w paranoję.
To nie jest pierwsza miłość, którą straciłam...
Tak strasznie wierzyłam, że mi się uda...
A w moim pokoju, na jednym ze zdjęć jest cytat: "nigdy nie pozbawiaj nikogo nadziei- to może być wszystko, co ma"
A mnie pozbawiono nadziei :(

Odnośnik do komentarza
Gość Lawendowa

a co jest złego w tym okresleniu?

no to nic nie poradzisz, to nie jego kaprys, on po prostu taki jest. Musisz to uszanować. Najprościej będzie się od niego odciąć. Zerwać z nim kontakt. poboli i przestanie. Bo jesli będziesz z nim utrzymywać kontakt to tylko przedłużysz swoje cierpienie...

Odnośnik do komentarza
Gość Orzech laskowy

cieżka sprawa. Ja bym na Twoim miejscu ograniczyła kontakty z nim do minimum. Teraz sobie tego nie wyobrażasz, bo sprawa jest świeża, ale potem będzie łatwiej. Im szybciej to zrobisz tym szybciej pogodzisz się z tą cała sprawą i zamkniesz ten rozdział

Odnośnik do komentarza

Prawdopodobieństwo że to jest u niego przejściowe jest raczej równe zeru.
A co do kontaktów, to nie potrafię go unikać. Zauważyłam nawet, że podświadomie go szukam i chcę by był. Łączy nas ta sama szkoła i nie da się przecież tego odciąć. Gorzej, "świruję" jak go nie ma.
Próbowałam zająć się czymkolwiek, by jakoś zapomnieć. Ale nic nie sprawia mi radości i nic nie potrafi mnie od tej sytuacji odciągnąć. A najgorsze jest to, że całkowicie straciłam wiarę w siebie. Straciłam też jakiekolwiek motywacje i cele. Nigdy nie spodziewałabym się, że mogę aż tak silnie zareagować na odrzucenie...

Odnośnik do komentarza

W twoim wieku może to być zauroczenie ale tak po prostu już jest. Dzisiaj chciałaś by się związać z facetem, który jest gejem - on może i mógłby stworzyć związek z kobietą ale ciągnie wilka do lasu i po kilku lub kilkudziesięciu latach w przypadku nieporozumień rodzinnych on może związać się ponownie z mężczyzną i wówczas będzie to bolało bardziej niż teraz bo może nawet wasze dzieci dowiedzą się, że ich ojciec jest gejem i to bardzo mocno odbije się na ich życiu a ty możesz sobie wówczas nie poradzić.

Odnośnik do komentarza

18 lat- też byłam zakochana, do nieprzytomności....na szczęście w tym wieku, to zakochanie szybko mija.
Oczywiście, można pielęgnować nieszczęśliwą miłość do końca życia, tylko po co?
Nie lepiej otrząsnąć się i szukać tego prawdziwego, kochającego człowieka? ON JEST, CZEKA NA CIEBIE I ZNAJDZIESZ GO, jeśli tylko zechcesz.
Jeśli sobie ubzdurasz, że z geja zrobisz normalnego mężczyznę, to stracisz szansę na szczęśliwe życie.
Twój wybór, twoje życie.

Odnośnik do komentarza

"na szczęście w tym wieku, to zakochanie szybko mija"... Znam siebie i niestety nie jestem jedną z tych zmiennych, które kochają każdego, kogo wiatr przywieje. I właśnie ze wszystkich sił próbuję się otrząsnąć, ale nie koniecznie sobie z tym radzę- mówiąc delikatnie...
Wiem, że go nie zmienię. Ale tak strasznie chciałabym poczuć się kochana. Nigdy nikomu nie zależało na mnie, a gdy mi zależy na kimkolwiek, to kiepsko to się kończy.

Odnośnik do komentarza

Nie martw się, jeszcze znajdziesz kogoś, kto Cię obdarzy miłością. Ale co do tego chłopaka, to musisz pogodzić się z tym, jaki on jest. Nie zmienisz tego, trzeba to zaakceptować. Teraz jest Ci ciężko, ale w końcu ten ból mnie, i poradzisz sobie z tym. Musisz tylko chcieć.

Dlaczego piszesz tak jakbyś nie czuła się dotychczas kochana? Smutnie to zabrzmiało. Coś złego się działo wcześniej w Twoim zyciu?

Odnośnik do komentarza

Nie wiem sama, niby nie. Po prostu strasznie zraziłam się tą sytuacją. Mam wrażenie, że już zawsze tak będzie i nic się nigdy nie zmieni. Zupełnie nie wiem co powinnam robić. Jednym słowem, coraz bardziej się rozsypuję. Jakoś tak starałam się udawać, że jest ok, że sobie radzę, ale dzisiaj na przykład nie wytrzymałam już i rozpłakałam się nawet w szkole, przy ludziach. Po prostu świadomość, że nie mam żadnych szans strasznie mnie dobija... Jeszcze w dodatku od kilku dni on jest jakiś oschły i, powiedziałabym, niemiły. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie to rani. Może mi się tylko zdaje- już sama nie wiem...
Mam na sobie za dużo negatywnych emocji...

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Zgadzam się z Sha Sha - wydaje mi się, że on jest oschły, gdyż chce w ten sposób pomóc Ci poradzić sobie z uczuciami. Ja także jestem zdania, że im mniejszy kontakt będziecie utrzymywać tym lepiej dla Ciebie, choć wydaje Ci się to niemożliwe, ponieważ pragniesz jego obecności. Zastanów się również, czy Twoich uczuć nie potęguje fakt, że on nie może być z Tobą - może działa tutaj reguła niedostępności i idealizujesz jego obraz?
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zdaję sobie sprawę z tego, jak w tym momencie się czujesz. Nieodwzajemniona miłość to rzeczywiście przykra sprawa i współczuję Ci z całego serca. Wiem, że to będzie trudne, ale musisz zapomnieć. Bo to nie jego wybór, że jest gejem. Jeśli naprawdę go kochasz, to powinnaś to zaakceptować i iść dalej, bez względu na wszystko. Jestem pewna, że on też chciałby, żebyś ułożyła sobie życie z kimś innym i była szczęśliwa. Nie myśl nawet o samobójstwie, bo to nie jest dobre wyjście. Pomyśl, co poczułaby Twoja rodzina, co poczułby chłopak, którego obdarzyłaś uczuciem. Pewnie obwiniałby się do końca życia, że to jego wina i nie daj Boże sam zrobiłby coś głupiego. Dlatego radzę, żebyś nie skupiała się na złych emocjach, tylko na tych dobrych. Znajdź coś, co będzie Cię motywować do bycia silną każdego dnia. Może to być rzecz, ale też ktoś Ci bliski i dla Ciebie ważny. Dla mnie taką osobą jest Demi Lovato. Piosenkarka, jakich mało, świetna osoba. Pomimo, że nie znam jej osobiście, po przeczytaniu książki, którą wydała jestem pełna podziwu i naprawdę wiele jej zawdzięczam. Dlatego właśnie Tobie też polecam znalezienie sobie kogoś lub czegoś, co będzie dawać Ci wiarę i siłę. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość helplessangel1

Czuję, że pilnie potrzebuję pomocy, ogromu wsparcia i ciepłego słowa. Nie mam już pomysłów, gdzie tego szukać i jak sobie pomóc...A tracę resztki sił i nadziei.
Chyba należę do osób nadwrażliwych i zbyt przejmujących się wszystkim. Jestem tego świadoma, ale nie potrafię na to wpłynąć. Od zawsze miałam problemy. Nie radziłam sobie w sytuacjach mocnego stresu, nie potrafiłam i nie potrafię dokonywać trudnych wyborów. A czasem to nawet z najprostszymi mam problem.
Mam chorobliwie niską samoocenę, czyli w sumie nie czuję jakiejkolwiek wartości.
Ostatni rok był dla mnie, a raczej wciąż jest- masakryczny. Wszystko zaczęło się od nieszczęśliwej miłości do chłopaka natury "homo"... Pisałam o tym nawet na tym forum, szukając pomocy i przez pewien czas myślałam, że jest już dobrze. A prawda jest taka, że zupełnie sobie z tym nie radzę. Wiem, że go nie zmienię. Zaprzyjaźniłam się z nim, on wie, że znam prawdę o jego naturze... Nasza historia jest w sumie bardzo długa i pokręcona, więc nie mogę jej całej zamieścić. Wszystko byłoby w miarę ok, gdyby on nie wyjechał. Rozpoczyna studia w Warszawie, gdzie się przeprowadził, a ja będę studiować w Katowicach. I pomimo okropności, jakie wcześniej odczuwałam z jego powodu, pomimo zranień z jego strony (wszystko sobie wyjaśniliśmy) najbardziej boli jego wyjazd. Obiecał, że będzie się odzywał, że zobaczymy się raz na jakiś czas... Jednak to tak strasznie boli. Kłębię w sobie przerażające uczucie, że straciłam go raz na zawsze, że nigdy więcej go nie zobaczę. Chodź wiem, że nie powinnam tak myśleć, nie potrafię na to wpłynąć. Czuję jakbym straciła najcenniejszy skarb, dla którego żyłam...
Już sama nie wiem, czy tylko wmawiam sobie, że akceptuję go takim, jaki jest, czy naprawdę go akceptuję... Zdawało mi się tak, aż do momentu, gdy poznałam jego chłopaka. To był okropny cios, ponieważ nie byłam zupełnie na to przygotowana. I co więcej, inni, nasi wspólni przyjaciele wiedzieli o tym, a mnie nikt nie ostrzegł.
Zupełnie sobie z tym nie radzę. Kocham go, wszystko bym dla niego zrobiła, wmawiam sobie że go akceptuję. Zaprzyjaźniliśmy się. I jestem pewna, że on nie chce mnie ranić. On sam siebie nie akceptuje i wręcz nie znosi...
A mnie to wszystko przerasta...
Gdyby mi było mało- zaczynam studia. Już jutro mam się przeprowadzić. Niestety należę do osób, które nienawidzą zmian, a mam ich ostatnio stanowczo za dużo. Nie wyrabiam nie tylko nerwowo- od kilku dni ciężko mi spać, biorę tabletki na uspokojenie, wypijam litry melisy i nic. W mojej głowie siedzi straszne przeświadczenie, że sobie nie poradzę...Jestem wręcz sparaliżowana strachem. Potrafię siedzieć przez pół godziny, patrzeć w ścianę i nie wiedzieć co dzieje się wokół mnie.Odczuwam ogromny strach, żal, tęsknotę, brak jakiejkolwiek nadziei...
Czuję, że potrzebuję pomocy, ponieważ w ostatnim roku mam tendencję do nie panowania nad sobą. Przez bagaż negatywnych doświadczeń, jakie ciągle mnie dotykały zaczęłam robić sobie krzywdę. To takie oszukiwanie samego siebie- zakrywanie bólu psychicznego bólem fizycznym... Co więcej, mam coraz gorsze myśli, a nawet plany...
Inni mówią mi, że sobie poradzę na studiach, że początki zawsze są trudne, że zawsze można zrezygnować, iść na jakiś kurs itd. Jednak do mnie jakby nic nie dociera. Nie dość, że inne miejsce zamieszkania, dojazd na uczelnię (nie wiem gdzie jak kiedy czym), muszę zdać się na siebie, nikogo nie będę znać, to jeszcze do tego wszystkiego ogromny żal, do losu, do siebie, i niesamowita tęsknota za nim...
Jak dla człowieka wrażliwego, tego jest stanowczo za dużo... Boję się, że pewnego dnia najdzie mnie silniejszy impuls niż te, które już mnie naszły...
Już nie wiem, co powinnam zrobić. Ale długo TAK nie pociągnę :/

Odnośnik do komentarza

Witaj helplessangel1!

Rzeczywiście potrzebujesz pomocy, bo najwyraźniej nie radzisz sobie z emocjami i zmianami w swoim życiu. Ponadto masz tendencję do widzenia wszystkiego w czarnych barwach i komplikowania spraw, które i tak nie są łatwe. Co do studiów i przeprowadzki, jestem w stanie zrozumieć Twoje lęki i obawy, ale wierzę, że będzie to stres mobilizujący i w dłuższej perspektywie okaże się, że nawet dobrze sobie radzisz. Życzę Ci tego i proponuję trochę bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość. Jasne, że sobie poradzisz! Uwierz w to! Jeśli chodzi natomiast o miłość do Twojego przyjaciela homoseksualisty, to nie ma tutaj dobrej rady. Nie zmienisz go i musisz go zaakceptować takim, jaki jest. Może dobrze, że rozstajecie się na jakiś czas, że on wyjeżdża studiować do innego miasta, a Ty do innego. Może dzięki temu właśnie złapiesz dystans i będziesz mogła pogodzić się z myślą, że to tylko/aż Twój przyjaciel i tak musi zostać. Niepokoją mnie jednak Twoje przygnębiające myśli i autoagresja. Jeśli dochodzi do samouszkodzeń i nie potrafisz radzić sobie z negatywnymi emocjami, powinnaś skonsultować się z psychologiem. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...