Skocz do zawartości
Forum

Helplessangel2

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Helplessangel2

  1. Byłam ostatnio na religijnym zlocie dla młodzieży. Na mszy ksiądz mówił: "dlaczego ludzie muszą cierpieć?", "dlaczego nawet małe dzieci chorują na raka, dlaczego muszą umierać?", dlaczego w świecie jest zło i gdzie jest sprawiedliwość. I wiesz, co powiedział? Tak zupełnie szczerze, powiedział "Ja nie wiem"... Nikt nie wie dlaczego jest tak, a nie inaczej. Ale mówił też, a raczej prosił, by nigdy w takich chwilach, gdy zupełnie nie czuje się obecności Boga, nie tracić wiary w to, że On jest. I gdy już będzie ten czas, pójdziesz do Nieba, to wtedy zapytasz- Boże, dlaczego musiałam cierpieć? Dlaczego obciążyłeś mnie czymś, z czym zupełnie sobie nie radziłam? To będzie Twój czas...
  2. Ja... ja dziękuję! Bardzo, bardzo...dziękuję.
  3. Nie wiem sama, niby nie. Po prostu strasznie zraziłam się tą sytuacją. Mam wrażenie, że już zawsze tak będzie i nic się nigdy nie zmieni. Zupełnie nie wiem co powinnam robić. Jednym słowem, coraz bardziej się rozsypuję. Jakoś tak starałam się udawać, że jest ok, że sobie radzę, ale dzisiaj na przykład nie wytrzymałam już i rozpłakałam się nawet w szkole, przy ludziach. Po prostu świadomość, że nie mam żadnych szans strasznie mnie dobija... Jeszcze w dodatku od kilku dni on jest jakiś oschły i, powiedziałabym, niemiły. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie to rani. Może mi się tylko zdaje- już sama nie wiem... Mam na sobie za dużo negatywnych emocji...
  4. "na szczęście w tym wieku, to zakochanie szybko mija"... Znam siebie i niestety nie jestem jedną z tych zmiennych, które kochają każdego, kogo wiatr przywieje. I właśnie ze wszystkich sił próbuję się otrząsnąć, ale nie koniecznie sobie z tym radzę- mówiąc delikatnie... Wiem, że go nie zmienię. Ale tak strasznie chciałabym poczuć się kochana. Nigdy nikomu nie zależało na mnie, a gdy mi zależy na kimkolwiek, to kiepsko to się kończy.
  5. Prawdopodobieństwo że to jest u niego przejściowe jest raczej równe zeru. A co do kontaktów, to nie potrafię go unikać. Zauważyłam nawet, że podświadomie go szukam i chcę by był. Łączy nas ta sama szkoła i nie da się przecież tego odciąć. Gorzej, "świruję" jak go nie ma. Próbowałam zająć się czymkolwiek, by jakoś zapomnieć. Ale nic nie sprawia mi radości i nic nie potrafi mnie od tej sytuacji odciągnąć. A najgorsze jest to, że całkowicie straciłam wiarę w siebie. Straciłam też jakiekolwiek motywacje i cele. Nigdy nie spodziewałabym się, że mogę aż tak silnie zareagować na odrzucenie...
  6. Owszem, ja to szanuję. Wiem, że nic na to nie może, ja to wiem. Ale ja nie potrafię z niego zrezygnować. Nie potrafię, choćbym nie wiem jak się starała. Jak go nie ma w pobliżu jest jeszcze gorzej...
  7. Mam 18 lat Nienawidzę tego stwierdzenia... Ale tak- on woli facetów...
  8. Jestem młoda i totalnie załamana. Jakiś czas temu zakochałam się w koledze. NIGDY nie miałam szczęścia w miłości, więc postanowiłam tym razem zrobić wszystko, co w mojej mocy. Strasznie wierzyłam w to, że może mi się udać. TAK -> że wreszcie mi się uda... Nie chciałam tracić ani jednej chwili, ani jednej okazji. Powiedziałam więc o swoim uczuciu koleżance- jego dobrej przyjaciółce. No i dowiedziałam się prawdy. On nie może odwzajemnić mojego uczucia, bo... Wierząc całkowicie że moje szanse są równe zeru, nie potrafiłam się z tym pogodzić. Polecono mi, bym mu powiedziała. I tak zrobiłam. Był delikatny, ale powiedział, bym odpuściła. Jak to uroczo tłumaczył, nie potrafi z nikim być. Wiem, że kłamał. On potrafi kochać, tylko nie... Koleżanka powiedziała mi, że potrzebuję czasu. No niby tak, ale czas leci, a ze mną coraz to gorzej. Nie potrafię się z tym pogodzić. W niczym nie widzę sensu. Utrzymujemy nadal dobre relacje, bo nie należy on do tych typowych głupków. Ale ja go tak strasznie kocham. Bardzo często siadam sama, w pokoju i "rozsypuję" się całkowicie. To boli, niemiłosiernie boli- nie tylko psychicznie. Mnie to nawet fizycznie niszczy i wykańcza. Oddałabym wszystko, by on mógł mnie pokochać, ale nie może. Jestem totalnie zdruzgotana, bezradna. Nie radzę sobie z tym. Są chwile (może jakiś jeden dzień) gdy jest w miarę, ale po nim przychodzi dzień załamania. A z każdym kolejnym dniem załamania czuję się bardziej bezsilna. Myślałam już nawet by z tym wszystkim skończyć, by z sobą skończyć. Nie chcę żyć bez niego. I tłumaczenie "jesteś młoda, znajdziesz innego" zupełnie do mnie nie przemawia. Mam coraz głupsze pomysły i popadam w paranoję. To nie jest pierwsza miłość, którą straciłam... Tak strasznie wierzyłam, że mi się uda... A w moim pokoju, na jednym ze zdjęć jest cytat: "nigdy nie pozbawiaj nikogo nadziei- to może być wszystko, co ma" A mnie pozbawiono nadziei :(
×
×
  • Dodaj nową pozycję...