Skocz do zawartości
Forum

Poczucie winy z powodu szczęścia


Gość Jestemnikiiimmt

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Jestemnikiiimmt

Czy ktoś z was ma tak jak ja? Czuję się źle czując się dobrze. Kiedy się śmieje, słucham dobrej muzyki, jestem pozytywnie nastawiona do przyszłosci - czuję się okropnie! Czuję się winna. Nawet sama próbuje zepsuć sobie nastrój - obrażam samą siebie, przypominam sobie wszystkie głupoty jakie popełniłam byleby tylko wrócić do swojego "normalnego" nastroju czyli smutku,poczucia ze nic mi nie wyjdzie i że jestem brzydka, głupia i nic nie warta. Bo to prawda. Czując się dobrze z samą sobą czuję się źle, bo wiem że nie mogę się czuć dobrze ze sobą! Że to kłamstwo, że zaraz znowu spadnę na dno, więc wole zepsuć sobie nastrój, wrócić do "normalności" żeby oszczędzić sobie walnięcia głową o sciane że tak powiem prawdy.
Przepraszam za chaotyczność wypowiedzi

Odnośnik do komentarza

Każdy chce być szczęśliwy, każdy tego potrzebuje. Na pewno to nie samo poczucie szczęścia ma na Ciebie negatywny wpływ. Problem jest Twoja reakcja na to, czyli poczucie winy. Nie wiem, skąd się ona u Ciebie bierze, czy z wychowania, czy z jakiś specyficznych założeń, przyjętych przez Ciebie. W każdym razie nie masz powodu się za to obwiniać. Bądź tego świadoma, i ciesz się tym, co masz! :)

Odnośnik do komentarza

A ja mam jeszcze jedną teorię.

To takie wygodne być nieszczęśliwym, brzydkim, głupim i nic nie wartym. Nic wtedy nie trzeba robić, bo i po co?
- dlaczego nie znajdziesz sobie chłopaka?
- bo jestem beznadziejna
- dlaczego o siebie nie dbasz?
- bo jestem beznadziejna
- dlaczego nie robisz tego czy tamtego?
- bo jestem beznadziejna
Kurcze, jakie to wygodne być beznadziejnym. Tak łatwo wtedy usprawiedliwić swoje nieszczęśliwe życie. Pytanie, dlaczego tak robisz? Może ze strachu przed porażką? To by wynikało z tego co piszesz. Ale porażki to naturalna część życia, dzięki temu można się wiele nauczyć, spróbuj do nich inaczej podchodzić, to przestaniesz się ich bać.

Naszym największym lękiem nie jest to, że jesteśmy do niczego.
Naszym największym lękiem jest to, że jesteśmy potężni ponad miarę.
To nasza jasna, a nie ciemna strona nas najbardziej przeraża.
Twoja mała gra nie służy światu, nie ma nic w sobie światłego postawa pomniejszania siebie, tylko po to, aby inni ludzie nie czuli się niepewnie w Twojej obecności.

(trzeba włączyć polskie napisy)

Jeśli masz jakiś problem to na 100% ktoś już go miał

Odnośnik do komentarza
Gość Jestemnikiiimmt

Wiem, że macie racje..

Ale w pewnym sensie kiedy czuję się źle czuję się lepsza niż gdybym była szczęsliwa. Boję się, że ktoś mógłby mi mieć za złe to ,że po tym wszystkim jestem radosna i uśmiechnięta. Musiałabym mieć powiedziane, że mogę być szczęsliwa.. Musiałabym mieć "pozwolenie"
Kiedy był czas, że w domu bylo do kitu a mama wyklinała mnie codziennie było w pewnym sensie dobrze. Dlaczego? Bo byłam bardziej kimś. Bardziej istniałam. Ktoś zwracał na mnie uwagę nawet jeśli znaczyło to wyklinanie i trzaskanie drzwiami na mój widok. Kiedy to się skonczyło.. Zostałam z niczym. Rozumiecie? Nie miałam już sensu iść dalej. Nie mam. Wszystko co robiłam wtedy mialo sens. Brzmi to jak psychoza, ale tak było. Pamiętam to wypisywanie - robić wszystko byle nie dać jej powodu do czepiania się.. Tak.. wtedy wszystko miało sens.
To chore, ale chciałabym żeby to wróciło. Chciałabym cierpieć znowu. Chciaąłbym żeby ktoś mnie wyklinał i dręczył. Dlaczego? Bo istniałam. To było lepsze niż takie nic jak teraz. Teraz dopiero jestem nikim!! Nie cierpię = nie ma mnie. Nie umiem być szczęśliwa, nie chce, nie zasługuje. Szczęsliwa - znaczy gorsza. W moim przypadku.

Odnośnik do komentarza

Rozumiem, ale są inne sposoby aby poczuć się zauważonym i nie wiążą się one z koniecznością bycia permanentnie nieszczęśliwym. Możesz spróbować np iść na wolontariat, tam bedziesz komuś potrzebna, dostrzeżona a przy okazji komuś pomożesz - to naprawdę daje kopa i szczescie.
Możesz isć na terapię na której spróbujesz dojść sama ze soba do ładu bo tak jak powiedziałaś to brzmi jak psychoza. Może terapia by Ci pomogła>?

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem to może wynikać przede wszystkim z niskiego poczucia własnej wartości oraz tego, że czułaś nad sobą za dużą kontrolę innych osób. Stąd bierze się to uczucie, że nawet aby być szczęśliwą, musisz mieć na to pozwolenie. To jest tak zwane uzależnienie od innych, od świata. Cokolwiek chcesz zrobić, to chcesz czuć poparcie, że możesz to zrobić, bo inaczej nie masz pewności, czy to jest dobre.. warto pracować nad swoim poczuciem wartości i pamiętaj, że życie jest tylko jedno, więc bierz z niego ile się da, czuj to szczęście i nie wstydź się go, bo nie wiadomo, czy jutro znów będziesz miała szansę poczuć coś tak wspaniałego.

Odnośnik do komentarza
Niskie poczucie wartości na pewno, dodatkowo możliwe, że masz coś takiego, jak nieuzasadnione poczucie winy. Czyli np. jak jesteś szczęśliwa, to masz wyrzuty sumienia, albo np. coś sobie kupisz, to ze moze nie zasłuzylas, albo ze ktos nie ma - moze to w tą strone idzie? Wydaje mi sie, ze to moze byc wynik np. orkesu dojrzewania jesli w takim jestes, bo takie stany depresyjne, zmiany humorow moga mu towarzyszyc, albo wlasnie niskie poczucie wartoisci i mysli: nie zasluguje na to itp. Musisz zmienic to co jest w glowie, Twoje postrzeganie siebie, jesli czujesz wyrzuty, bo jest Ci dobrze, pomysl sobie dlaczego na to zasluzylas, dlaczego jestes tego warta.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Trochę to wygląda jakbyś komuś zrobiła w życiu coś złego i przez to nie zasługiwała na szczęście ("Czuję się winna", "Boję się, że ktoś mógłby mi mieć za złe to ,że po tym wszystkim jestem radosna i uśmiechnięta.") Po czym wszystkim?

"Musiałabym mieć powiedziane, że mogę być szczęsliwa.. Musiałabym mieć "pozwolenie"" Pozwolenie, czy przebaczenie?

Jestemnikiiimmt, czy Ty przypadkiem nie jesteś po prostu samotna?

Jeśli masz jakiś problem to na 100% ktoś już go miał

Odnośnik do komentarza
Przyzwyczaiłaś się do ciężkich warunków życia jeśli chodzi o sferę psychiczną, i Twoja psychika podświadomie nie dopuszcza możliwości, żebyś była szczęśliwa, bo odczuwasz lęk, że radość ci się nie należy, bądź też nie potrafisz odczuwać radości, z obawy przed tym, że i tak w krótce nastanie ciężka chwila, więc nie ma co się cieszyć, bo i tak będzie źle, bo tak ma być. Mam wrażenie, że masz zaburzone postrzeganie odbioru rzeczywistości, oraz obrazu własnej siebie. Najprostszym rozwiązaniem byłoby znalezienie sobie kogoś godnego zaufania, tak byś mogła porozmawiać, poradzić się szczerze, jak powinnaś do tej sprawy podejść. Kolejną ważną rzeczą jest to, że powinnaś zacząć obserwować jak inni ludzie w twoim zakresie wiekowym funkcjonują, jakie mają zainteresowania i z czego czerpią radość. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza

Kurczę, doskonale Cię rozumiem. Mam 17 lat. Od ponad roku choruję na anoreksję, wcześniej miałam depresję i stany lękowe, które wciąż sie utrzymują. Byłam w szpitalu na oddziale psychiatrycznym przez prawie pół roku "leczona" z zaburzeń odżywiania, co polegało na wpychaniu we mnie jedzenia przy braku jakiejkolwiek terapii. Nic nie przytyłam, moja psychika runęła całkowicie. Myślałam, że jak wyjdę ze szpitala to przyjaciele, którzy zostawili mnie nagle samą w zeszłym roku, zauważą coś w swoim zachowaniu i będą chcieli mi pomóc, bo na rodzinę - choc bardzo ich kocham - nie mam co liczyć. Mieszkam tylko z wiecznie pracującą mamą, mój tata ma stwardnienie rozsiane i przebywa u swoich rodziców. Kiedyś, jak byłam dzieckiem, była u nas babcia. Do pomocy. Babcia bała się mamy, a właściwie reakcji mamy na moje oceny. Żyłam pod ciągłą presją, żeby być idealną, mieć najwyższą średnią. Potem w gimnazjum byłam taką jakby klasową ofiarą. Miałam tylko 2 koleżanki. Wiązałam wielkie nadzieje z liceum, ale się nim rozczarowałam, a potem nawet te 2 koleżanki z gimnazjum mnie zostawiły - bo obowiązki, bo nowi znajomi. Zostałam sama jak palec. Błagałam ludzi o kontakt, szukałam każdej możliwej drogi, ale nikt nie miał dla mnie czasu. Tak jest i teraz. Ale z tą różnicą, że moja waga bardzo spadła od czasu szpitala, powinnam pewnie tam wrócić, nie mam już nawet za bardzo siły chodzić do szkoły. Ale to nie jest tak, że ja nie widzę tej swojej chudości. Moje wyniszczone ciało mnie brzydzi, właściwie wszystko we mnie - wygląd zewnętrzny, moje lenistwo, depresja, mój charakter - wszystko mnie brzydzi. Nie zasługuję na szczęście. Mam wrażenie, że kiedy idę gdzieś w końcu z mamą i dobrze się dogadujemy, to ona potem jest zła - zawsze pod koniec potrafi się do czegos przyczepic i mój humor oraz motywacja do zdrowienia gdzies się ulatniają. Nie mogę być szczęśliwa, ani uśmiechnięta, ani radosna. Nawet przez moment. Bo to uczucie, kiedy szczęście zamienia się w ten smutek - to tak bardzo boli. Wolę go już nie odczuwać, żeby potem tak nie cierpieć. Wolę już czuć taką pustkę, bo na szczęście nie zasługuję.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...