Skocz do zawartości
Forum

Konflikt rodzinny


Gość Marek z Gdyni

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Marek,

z Twojego opisu wyłania się bardzo jasny obraz sytuacji – żona zrobiła i nadal robi wszystko, aby skłócić Cię z rodziną i odseparować od niej. Wg moich obserwacji to dość częste zjawisko, gdy jedno z małżonków próbuje odciąć drugą połowę od jej dotychczasowego środowiska (rodziny, przyjaciół, znajomych), aby zyskać nad nim większą władzę. Gdy nikt z tych osób nie ma szans wtrącić się, nikt nie otworzy Ci oczu na panującą sytuację. W razie, gdybyś jakimś cudem sam wreszcie przejrzał na oczy, będziesz bał się odejść, bo nie będziesz miał dokąd, skoro ze wszystkimi małżonka Cię skonfliktowała… Odizolowanym, zastraszonym człowiekiem znacznie łatwiej rządzić. Staje się uległy w każdej kwestii. Znacznie łatwiej wywierać na nim presję i trzymać go na przysłowiowej krótkiej smyczy.

Czytając Twoje wpisy, bardzo ciężko oprzeć się wrażeniu, że Twoja obecna sytuacja życiowa jest od samego początku skrupulatnie wyreżyserowana przez żonę. Wpadki i niedociągnięcia zdarzają się w każdej rodzinie. Można jednak je łagodzić i dążyć do pojednania, a można brać je jako pretekst do tworzenia sztucznych konfliktów. Przewinienia swoje i swojej rodziny można racjonalizować i umniejszać ich rangę, za to przypisywać ogromne znaczenie uchybieniom męża i jego rodziny. Twoja żona osiągnęła zamierzony cel, zniekształcając rzeczywistość. Zastrasza Cię i szantażuje emocjonalnie. Musiałeś ją bezgranicznie kochać, skoro pozwoliłeś jej na to wszystko, a na dodatek sam przyjąłeś jej narrację w stosunku do swojej rodziny. Zacząłeś grać w jej brudną grę, bez słowa akceptując narzucane Ci zasady. A zastanów się… czy Ty możesz liczyć na miłość ze strony swojej żony? Jest to taka sama miłość, jaką Ty ją darzysz? Przypuszczam, że rzuca Ci ochłapy uczuć, aby utrzymywać jakieś pozory – szczególnie wtedy, gdy robisz wszystko dokładnie po jej myśli. Wtedy jest zapewne przykładną małżonką, dogadza Ci w alkowie i nie tylko. W moich oczach nie ma to jednak nic wspólnego z miłością. Nic nie wychodzi od żony bezinteresownie. Widzę wyraźną zaborczość, egoizm i chęć całkowitego zdominowania. Nie liczą się Twoje potrzeby emocjonalne wobec Twojej rodziny, ani te potrzeby rodziny względem Ciebie. Nawet swojej wiary musiałeś się wyrzec, bo żona tak sobie życzy (oczywiście sypie z rękawa mnóstwem "powodów"). Wystarcza drobne nieposłuszeństwo z Twojej strony, aby małżonka zaczęła szantażować Cię emocjonalnie i podejmować temat rozwodu (wie, że się tego boisz). I przypominać Ci, „jaka zła jest Twoja rodzina”. To są kary za niesubordynację. Mają pokazywać Ci, że lepiej potulnie wykonywać polecenia żony. Tak bardzo Cię do wszystkiego przyzwyczaiła, że odbierasz ogół jej zachowań jako miłość. Nie dostrzegasz krzywdy, którą Ci bezustannie wyrządza. Wolisz okłamywać siebie samego, aby tylko pozostać w strefie komfortu, nic nie zmieniając. Płacisz za to wysoką cenę – cenę wewnętrznego cierpienia i zniszczenia relacji w Twojej rodzinie. Pomyśl, czy przesadzam, czy jednak jest w tym sporo racji.

Nie pisałbyś na forum, gdyby obecna sytuacja Cię nie bolała. Próbujesz się jeszcze bronić. Choć żona Cię zmanipulowała i weszła Ci na psychikę, Twój organizm podpowiada Ci, że coś jest nie tak, jak powinno. Przed samym sobą niczym nie zasłonisz upokorzeń, których doznajesz od żony. Jednak najwyraźniej nie dostrzegasz właściwej przyczyny problemu, skoro wątkowi nadałeś tytuł „Konflikt rodzinny”, a nie np. „Manipulująca małżonka” czy choćby „Chora miłość”. Wbrew temu, co wmawia Ci żona, to nie Ty niszczysz ją psychicznie, lecz ona Ciebie.

I choć wszyscy tu jasno opisujemy Ci sytuację, i tak nic nie da, dopóki sam nie przejrzysz na oczy i nie dostrzeżesz, jakie intencje ma w rzeczywistości Twoja żona. My możemy tylko wspomóc dobrym słowem i radą. Piszę „tylko”, bo wysiłek i praca jest teraz po Twojej stronie. Rozważ gruntownie całą swoją sytuację, jakbyś patrzył na nią z perspektywy osoby trzeciej – jakby to wszystko opowiadał Ci Twój kolega. Wyciągnij wnioski i podejmij konkretne decyzje. Zacznij stawać na nogach. Przestań grać w grę żony. Nie łudź się, że uda Ci się ją zmienić. Przestań wierzyć w jej słowa, bo przedstawia Ci fakty w krzywym zwierciadle. Zacznij wreszcie wierzyć sobie. Zadbaj o świetne relacje z dzieckiem – to nadzwyczaj ważne. I zacznij odbudowywać więzi rodzinne – jestem przekonany, że nie jest za późno. Szczere rozmowy bardzo wiele dają. Nie pozwól jednak, aby znowu zaczęła coś mieszać Twoja małżonka. Jej rola w tej kwestii powinna być zakończona (właściwie już dawno temu, ale lepiej późno niż wcale). Gdybyś ją znowu dopuścił, prędzej czy później wróci do siania fermentu. Postaraj się też utrzymać dobry kontakt z rodziną żony, na ile to możliwe. Przedstawi im swoją wersję wydarzeń, jednak nie zakłamie prawdy. Mówi się, że ciału bliższa koszula, więc może wbrew wszystkiemu będą trzymali jej stronę. Nawet wtedy wyjdziesz jednak z czystym sumieniem i będziesz mógł śmiało spojrzeć sobie w oczy. Życzę Ci, aby wszystko zakończyło się pomyślnie, ale nie wiem, czy w zaistniałej sytuacji uda się zachować to małżeństwo. Masz zatem wybór pomiędzy życiem z człowiekiem, którego kochasz, lecz który Cię zniszczy, a odbudowaniem siebie przy jednoczesnym ryzyku rozstania. Wiem, trudny wybór. Posłuchaj głosu przyjaznych ludzi, którzy dobrze Ci życzą.

 

Trzymam za Ciebie kciuki.
Daj znać, jak u Ciebie.

Pozdrawiam!
Carlo

Odnośnik do komentarza
Gość Marek z Gdyni

W tym co piszecie jest bardzo dużo racji. Być może ja boję się tego rozstania, dlatego że ja kocham. Gdy dochodzi do myśli o rozstaniu po tym jak ona wypowie te słowa, ja zastanawiam się jak to będzie dla syna, boję się że to on mnie znienawidzi po tym co ona mu powie na mój temat tak jak zrobiła to z moimi rodzicami, że będę musiał kłócić się o widzenie z synem, że nie będzie chciał przyjeżdżać do mnie itp. Takie myśli mnie przerastają. Najgorsze jest też to że gdy jesteśmy pogodzeni to ona ma czas na siedzenie na laptopie l, telefonie itp dziecko zajmuje się sobą, potrafi na niego krzyknąć itp a gdy jesteśmy pokłóceni udaje przykładna mamusie, bawi się z nim, mile słówka. Wie dokładnie o tym że dziecko i tak pójdzie za nią tak jak robi to teraz, bo to nie ona przez tyle lat musiała pracować na to bym to ja mógł siedzieć z synem 24h tylko na odwrót, poświęciła mu więcej czasu wiec ma go w garści. Jedyna nadzieja taka że może gdyby doszło do rozstania za parę lat coś zrozumie.

Dokładnie 6 stycznia gdy się pogodziliśmy, wyznawała miłość, mówiła że mnie bardzo kocha, że jakby nie kochała to już dawno by odeszła. Dzisiaj mamy 11 stycznia, pierścionek zaręczynowy jak i obrączka czy inna biżuteria ode mnie leza na lodówce po tym że poszedłem do kościoła i że teraz jestem wielce obrażony że żyje sobie jak singiel. 

Zawsze po kłótni to ja pierwszy wyciągam rękę, przepraszam, dopiero później karze jej by też mnie przeprosiła, nie wiem czy 2 razy w życiu podeszła sama i mnie przeprosiła bo zazwyczaj w jej oczach wina leży po mojej stronie, a ja ze jestem człowiekiem nie konfliktowym, boi dupa itp poprostu wyciągam pierwszy rękę i coś w głowie sobie wmawiam ze może rzeczywiście była to moja wina, że ja źle traktuje. 

Czasami nawet w myślach mam plan że może najlepiej by było jakbym zniknął z tego świata skoro tak wszystkim zrobiłem i robię źle, ale z drugiej strony czemu ma na tym cierpieć moja rodzina która w trudnych chwilach bardzo mi pomagała. Czemu cierpieć ma przez to syn.. On trzyma mnie przy życiu, daje mi nadzieję że może się udać coś naprawić, tylko też nie wiem czy nasze życie nie jest serialem, a my czy nie jesteśmy w nim aktorami. 

I tak jak pisałeś, cały czas się ludze, mam nadzieję, że może się to zmieni, że może będzie trochę lepsza dla mnie, że zmieni podejście do świata, że będzie mniej złośliwa, ale czy jej charakter da się zmienić? Raczej nie, a już napewno tego nie jestem w stanie zrobic ja.

Może gdyby musiała sama zająć się życiem, beze mnie, wtedy zrozumiałaby czy rzeczywiście miała tak źle, skoro teraz mając 32lata musi mieszkać z moją rodziną, no bo ja mając 28 lat niestety nie mam swojego własnego domu, co w tych czasach jest upokorzeniem, skoro niektórzy moi koledzy już mają dom dla swoich rodzin.. 

Ja wiem, że ona dla swojej rodziny płaczem, smutkiem itp odegra poruszająca opowieść w której złym bohaterem będę niestety ja, bo już tak nie raz było, ale może kiedyś zrozumieją też moje zdanie na ten temat. 

Odnośnik do komentarza

Marek, ale tez bez przesady, my nie znamy Twojej sytuaji i wszytskich okoliczności i o tak szczegółowe analizy jak Carlo powyżej to nistety bym sie nie pokusiła. ze "Twoja żona skrupulatnie wszytsko reżyseruje, upokarza, i krzywdzi.." no bez przesady. ..My nie wymy o co jej chodzi, aż tak...  wiemy tylko że kiepsko sie ze soba komunikujecie,  a Tobie  np. zdarza  sie rzucać głosnikami jak jest za glosno,  Takze sorry...

Jesli coś ma sie zmienic na lepsze to potrzebujecie pomocy. TY  pochodzisz z malej miejscowości i wniej mieszkacie- (czy to jest tez jej rodzima miejscowość? Bo to znowu kolejne ciekawe pole do spekulacji...)

Nie wiemy o co konkretnie jej chodzi. z czym sie miota. Jezeli faktycznie zalezy Wam na byciu razem i sa miedzy Wami dobre chwile, kochasz ją to radzę Ci zainwestować w pomoc dla tego  małzeństwa - profesjonalną.

Tu na forum jest troche jak na wiejskiej ławeczce- ten powie to tamten siamto, w dobrej wierze, ale każdy przezywa swoje "rózności" także, a waszej sytuacji jdnak nie widzimy. Wiec fajnie pogadać i poodbijac sie w cudzym spojrzeniu , szczególnie gdy przyswieca temu dobra intencja i własciwe proporcje rozsadku, ale ostatecznie przyjrzeć musicie sie sobie Wy sami jako małzeństwo.

W dniu 7.01.2021 o 12:50, Gość ka-wa napisał:

Właśnie te nasze rozmowy na forum, mają dać do myślenia, bo decyzję zawsze podejmujemy na swoją odpowiedzialność. 

Otuż, A my tu sklaniamy sie powoli do tego co sie odbywa w twojej rodzinie- do  radykalnych osądów, które niczego nie rozwiązuja. Wy musicie iśc gdzieś żeby nauczyś sie komunikowac inaczej. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

Dokładnie 6 stycznia gdy się pogodziliśmy, wyznawała miłość, mówiła że mnie bardzo kocha, że jakby nie kochała to już dawno by odeszła. Dzisiaj mamy 11 stycznia, pierścionek zaręczynowy jak i obrączka czy inna biżuteria ode mnie leza na lodówce po tym że poszedłem do kościoła i że teraz jestem wielce obrażony że żyje sobie jak singiel. 

Do tego jest perfidna, gra Ci na emocjach, to wszystko jest zamierzone, żeby zmusić Cię do posłuszeństwa. Ona musi być zaburzona, normalny człowiek tak nie robi. 

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

Zawsze po kłótni to ja pierwszy wyciągam rękę, przepraszam,

I tu robisz błąd. 

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

dopiero później karze jej by też mnie przeprosiła, nie wiem czy 2 razy w życiu podeszła sama 

Co Ci po tych przeprosinach, jak sytuacja wraca jak bumerang. 

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

ale czy jej charakter da się zmienić? Raczej nie, a już napewno tego nie jestem w stanie zrobic ja.

Dokładnie. 

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

smutkiem itp odegra poruszająca opowieść w której złym bohaterem będę niestety ja

To dla Ciebie nie ma specjalnego znaczenia, nie będziesz jeszcze zabiegał o względy jej rodziny, zresztą oni wiedzą jaką ona jest. 

 

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

32lata musi mieszkać z moją rodziną

To jej wybór, nikt jej nie każe, mogła kupić mieszkanie z pomocą rodziny, to Ty byś się do niej przeprowadził, niech się cieszy, że leżąc do góry brzuchem, ma dach nad głową. 

Dlatego, żeby nie zwariować, musisz ją namówić na wspólną terapię lub się rozwieść, ta Twoja miłość jest toksyczna, to już jest uzależnienie od przemocy psychicznej. 

Odnośnik do komentarza
35 minut temu, Gość Agu napisał:

Marek, ale tez bez przesady, my nie znamy Twojej sytuaji i wszytskich okoliczności i o tak szczegółowe analizy jak Carlo powyżej to nistety bym sie nie pokusiła. ze "Twoja żona skrupulatnie wszytsko reżyseruje, upokarza, i krzywdzi.." no bez przesady. ..My nie wymy o co jej chodzi, aż tak...  wiemy tylko że kiepsko sie ze soba komunikujecie,  a Tobie  np. zdarza  sie rzucać głosnikami jak jest za glosno,  Takze sorry...

To oczywiste, że całej sytuacji nie znamy, jednak Marek opisał wiele incydentów, jak i zachowanie żony w wielu różnych sytuacjach. Pewnie, że jest to jego subiektywna opinia, w końcu on tutaj pisze, jednak nie można nie zwrócić uwagi na jego oddanie rodzinie, a także na (niestety) jego uległość wobec żony. Można wyciągnąć wnioski, że właśnie ma toksyczną żonę, która dokładnie tak, jak napisał Carlo "...żona skrupulatnie wszystko reżyseruje, upokarza, i krzywdzi.." i bez wątpienia manipuluje nim. To, czego dopuszcza się żona Marka, to przemoc psychiczna w czystej postaci.

2 godziny temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

Czasami nawet w myślach mam plan że może najlepiej by było jakbym zniknął z tego świata skoro tak wszystkim zrobiłem i robię źle, ale z drugiej strony czemu ma na tym cierpieć moja rodzina która w trudnych chwilach bardzo mi pomagała.

Marek, nawet tak nie myśl. Tobie naprawdę przydałaby się pomoc terapeuty, bo najwyraźniej jesteś zupełnie bezbronny wobec manipulacji i przemocy psychicznej swojej żony. Naprawdę, jak najszybciej poszukaj terapeuty, popytaj znajomych, rozeznaj się w sytuacji, który jest dobry, a który nie i zacznij terapię, po to, żeby zrozumieć siebie, nauczyć się reakcji obronnych, a może znaleźć w sobie siłę do rozstania z toksykiem, jakim jest Twoja żona.

Na ten moment, do rozstania jeszcze daleka droga. Twoja żona owinęła Cię wokół palca, "wychowała" sobie Ciebie. Zostałeś ojcem w wieku 20 lat, to bardzo wcześnie, ona miała lat 24, ze swoim charakterem trafiła na podatny grunt. Napisałam już wcześniej, że to Ty masz wszystkie asy w dłoni, bo to Ty jesteś jedynym żywicielem rodziny, a Twoja żonka w wieku 32 lat nie pracuje, tylko przesiaduje przed komputerem. Mieszkacie u Twojej rodziny, ona nie ma możliwości mieszkania u swoich rodziców, spójrz na to realnie i przestań umierać ze strachu, gdy ona straszy Cię rozwodem. To ona powinna się martwić, gdzie podzieje się (z dzieckiem), gdyby zechciała odejść.

Pamiętaj, że w razie czego pod żadnym pozorem Ty nie wyprowadzaj się z domu dziadków, to Twoja rodzina. Poświęcaj dużo czasu dziecku, odwiedzaj rodziców, chodź sobie do kościoła jeśli masz potrzebę, a jej wara od tego! Nie pokazuj jej, że jej foch Cię rusza, bo dopóki chodzisz cierpiący i załamany, to dla niej woda na młyn. Odważ się wreszcie i gdy znowu zacznie grozić Ci rozwodem, powiedz jej prosto w twarz, że jeśli jej nie pasuje, to niech się wyprowadzi, ale dziecko zostaje. Oczywiście, dziecko zawsze będzie przy matce, ale pokaż jej wreszcie, że jej groźby na Ciebie nie działają.

Zacznij działać, bo utyskiwaniem niczego nie zmienisz, a jeśli nadal będziesz taki pokorny i uległy ona Cię zniszczy i nawet syn nie będzie Cię szanował. Przy okazji; nie pozwól się wmanewrować w kolejne dziecko z tą zołzą, bo będziesz totalnie pogrążony.

Edytowane przez Yonka1717
Odnośnik do komentarza
51 minut temu, Yonka1717 napisał:

To, czego dopuszcza się żona Marka, to przemoc psychiczna w czystej postaci.

Nie przeczę że jest to agresywne.

Natomiast  to co widzimy jest   wierchołkiem góry lodowej. I gdy ktos stosuje przemoc, to  tego nie popieram, ale  zastanawiam się tez co  tą przemoc rodzi...i czy nie jest czasem częscią innej agresywnej spirali (której nie widać) a w którą uwikłani sa inni - bo tak to w rodzinnych konflikach i wogóle w wiekszych konfliktach bywa, 

A Uwikłanie tutaj jest całej rodziny, i  każdy z opisu   zachowywał się juz nie ok, bardziej lub mniej, łacznie z Markiem.

Nie bronie żony, i nie pochwalam tego co robi, natomiast  nie czuję tez ze gdy nagle   mąz    "pokaże" /postawi sie,  że cos to rozwiąze. Jesli ona jest zacietrzewieona ( bez wzgledu czy  w swojej pogubionej obronie, czy  "rezyserowanym wyrachowaniu"..) to doprowadzi to do zerwnia wiezi. Kazde pozostanie przy swojej racji,  straca siebie, a  slyszę że mimo wszystko też jest o co walczyć.

Dlatego zachęcam do udania sie do kogoś kto tej komunikacji  nauczy w tym całym konflikcie "małzeńsko-rodzinnym".

I tak - ja  studziłabym definitywne osądy, gdyż takie konflikty sa złozone. I tej definitywności w tym konflikcie było juz za duzo. I ostatecznie nie wiemy  czy agresja zony wynika z jej nie mocy, nieraadzenia sobie , czy faktycznie jest czymś w wyrachowanym... po rpostu nie wiemy tego. A jesli celem jest rozwiązanie sytuacji, a nie wskazanie tylko winnych , to w to również trzeba by było zajrzeć...nawet jesli takowi winni istnieja.

po rostu  przy konfliktach rodzinnych nie używała bym stwierdzeń że wyłania sie oto "bardzo jasny obraz sytuacji" ? 

 

Odnośnik do komentarza
14 minut temu, Gość Agu napisał:

po rostu  przy konfliktach rodzinnych nie używała bym stwierdzeń że wyłania sie oto "bardzo jasny obraz sytuacji

Tylko, że bez względu na to, jakie jest podłoże konfliktu, takie traktowanie męża jest niedopuszczalne, wręcz chore. 

Ja z reguły opowiadam się za kobietami, ale żona autora przekracza wszystkie możliwe granice, dlatego nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla jej poczynań. 

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Tylko, że bez względu na to, jakie jest podłoże konfliktu, takie traktowanie męża jest niedopuszczalne, wręcz chore.

Tak Ka-wa to jest chore.

Tylko to czego my nie widzimy  to to  czy chore jest tylko jej zachowanie czy cały kontekst (A zona i jej  zachowanie odpryskiem większego bagienka wtedy) . Tez jej nie usprawidliwiam.  A przesadził tam troche każdy.

Jesli mąż ma zalozyć spodnie, to rozumiem przerwać to mądrze. a nie popadać teraz w biegun podobny do żony.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Marek nie jest nawet w stanie odwrócić tego 180st.,bo nie zmieni swojej osobowości czy charakteru. Ale chociaż o 90 st. byłoby sukcesem dla wszystkich. 

Marek nie przesadził, jeśli masz na myśli te głośniki, tak zrobił, bo żona mu tak kazała, a prawdę mówiąc drugi by nawet nie zszedł, dziecko śpi twardo, więc i tak by się nie obudziło. Ale tak jest jak boimy się partnera i wszystko robimy pod dyktando. 

Ja nie twierdzę, że rodzice nie  przyczynili się do konfliktu, ale widać, to żona Marka jest nie do życia. Jakby nie patrzeć, absolutnie do siebie nie pasują. 

20 minut temu, Gość Agu napisał:

to rozumiem przerwać to mądrze.

Nie wiem czy da się w ogóle przerwać tę chorą sytuację, bo ona nie odpuści tak łatwo. Obawiam się, że pozostanie rozwód.

Marek jest na początku drogi życiowej, może ułożyć sobie życie z normalną kobietą, nie męczyć się z taką heterą. 

Odnośnik do komentarza

Zgoda, komunikacja między nimi kuleje, ale raczej z powodu uległej postawy Marka. On nie potrafi przeforsować swoich argumentów, bo boi się eskalacji złości żony oraz spełnienia jej gróźb. Ona tymczasem jasno komunikuje swoje oczekiwania i żądania, a czego nie powie, wymusi fochem, zastraszaniem i szantażem. Dlatego ja sugeruję, żeby Marek najpierw sam udał się do terapeuty (jedna wizyta z pewnością nie pomoże) i jego pomocą po 1. spojrzał na problem z innej strony, po 2. wzmocnił swoje poczucie wartości i pewności siebie, które teraz leży i kwiczy.

Godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

Ja nie twierdzę, że rodzice nie  przyczynili się do konfliktu, ale widać, to żona Marka jest nie do życia. Jakby nie patrzeć, absolutnie do siebie nie pasują. 

Zgadzam się, ona kłóci się nawet z własną rodziną, a nawet z dziadkami Marka u których mieszka. Na ten moment, niestety Marek pasuje do swojej żony, bo jest wymarzoną ofiarą dla przemocowca. Patrząc jednak obiektywnie, do toksyka nie pasuje nikt, nawet drugi toksyk, bo by się nawzajem pozabijali. Toksyk szuka osoby uległej.

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

Mądrze czyli w jaki sposób? 

Marek, dostałeś mnóstwo rad. Przegrywasz, bo jak już tutaj wiele osób napisało, masz taki, a nie inny charakter, ale nad tym można popracować, a także dlatego, że kochasz żonę i syna myśl o ich utracie całkowicie Cię paraliżuje. Nie od dzisiaj wiadomo, że kto ma miękkie serce musi mieć twardy tyłek, więc obrywasz ostro.

Twoja żona twierdzi, że Cię kocha? ...i z tej miłości traktuje Cię jak śmiecia, wykorzystuje, manipuluje, kompletnie nie liczy się z Tobą, bezustannie straszy rozwodem i odebraniem dziecka - czy tak wygląda miłość?

Otwórz oczy i spójrz na to z kim żyjesz.

Zrób pierwszy krok, wysil się. Jeśli ona znowu Cię karze fochem, zdjęciem obrączki za to, że wbrew jej woli poszedłeś do kościoła, to nie chodź po domu, jak zbity pies, nie wyciągaj pierwszy do niej ręki, ignoruj ją, za to bądź pogodny, uśmiechnięty, poświęcaj dużo czasu dziecku (podobno siedzisz teraz w domu po operacji, ale chodzić możesz). Zabieraj syna na spacery, pomagaj mu w lekcjach, czytaj mu książki, baw się z nim, róbcie fajne rzeczy, dużo się śmiejcie itd. 

Żonę olewaj, nie wdawaj się w kolejne kłótnie, bądź uprzejmy, ale z dystansem, nie zagaduj pierwszy do niej,  nie zmuszaj jej do przeprosin, bo to bez sensu i nie pozwól na ponowne wałkowanie tematu Twojego wyjścia do kościoła. Wyduś wreszcie z siebie słowa "twoja zgoda nie jest mi potrzebna" - koniec rozmowy. Nie proś też o zgodę na wyjście z dzieckiem! Bierzesz syna i wychodzisz, chyba, że młody nie będzie chciał. Odblokuj swoich rodziców na FB, a na kolejne groźby odejścia odpowiedz po prostu - "zrobisz jak uważasz". To byłby pierwszy krok, nikt go za Ciebie nie wykona. Stchórzysz - ona znowu urośnie, a Ty zostaniesz jeszcze bardziej wbity w glebę.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

 Marek nie przesadził, jeśli masz na myśli te głośniki, tak zrobił, bo żona mu tak kazała,

On to zrobił i on bierze za to odpowiedzialność.

.

 

1 godzinę temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

Mądrze czyli w jaki sposób? 

 

Marku to jest Twoja żona, i musisz uwierzyć że dysponujesz  zasobami by znaleźć rozwiązanie lub bynajmniej właściwy kierunek, na wyjście z tej sytuacji.

Jeśli masz być głową rodziny to musisz chyba też okazać się mądrzejszy w tej sytuacji  i nie wdawać w grę oskarżeń która się już  toczy.

Ja zgaduje że sprawa jest zlozona, a to co przedstawiasz to tylko chore jej pokłosie.Nie wierzę że historia z takim scenariuszem to wina jednej osoby.

Musicie rozmawiać, komunikować się, ale kiedy zaczyna się gra oskarżeń nie bierz w tym udziału, bo to wadliwy algorytm Was wszystkich.  Pokazuj że jesteś otwarty na dialog.

Przestaliście się zdrowo porozumiewać i to trzeba przywrócić  żeby zyskać nadzieję na porozumienie. To nie muszą być wielkie rozmowy, prozaiczne na początek, 

Zacznij słuchać , co Ci zdrowy rozsądek w tym wszystkim podpowiada,  bądź dojrzaly., I nie licz że zmiany zajdą w tydzień. Uzbroj się w cierpliwość.

Ludzie wiazac sie że sobą nie otrzymują tylko tego co fascynuje wzajemnie, otrzymują też niedoskonałości, Twoja żona jest niedoskonała również  i najwyraźniej ja coś przerosło, i zapewne nie tylko  ja tutaj...

By ona mogła się  otworzyć na zerwane kontakty, musisz zapewnić bezpieczna ewakuację z bagienka które już jest. W praktyce to tak działa ...odpowiedzialność bierze mądrzejszy zazwyczaj, a nie ten który namieszał.

Teraz to co opisujesz jest jakimś kołowrotkiem, dominem zdarzeń, i to trzeba zatrzymać.

Zająć się proza życia, nie tylko ten dom, nie tylko ta wioska, kościół rodzice się dzieja. Skup uwagę na waszej prozie zycia

To jest różnica czy szukasz racji czy porozumienia. Porozumienie wymaga wysiłku. Rację można mieć i spakować walizki.

Odnośnik do komentarza

Cześć Marek,

moim zdaniem, Twój konflikt rodzinny to sztuczny twór wykreowany przez żonę po to, aby Cię zaszczuć i odebrać możliwość obrony. Możemy tutaj pisać Ci różne rzeczy, starać się otworzyć Ci oczy, ale dopóki sam do tego nie dojdziesz, dopóty będziesz się motał, toczył walkę z samym sobą, a może i niekiedy przeklinał los. Małżonka zaingerowała Ci tak głęboko w psychikę, że z każdego Twojego zdania wieje obawą o przyszłość – Twoją i dziecka. Z jednej strony zależy Ci na przywróceniu dobrych stosunków z rodziną, z drugiej nadal kochasz żonę, która na to nie pozwoli. To trwało (co najmniej) 8 lat, więc w kilka dni nie uda Ci się stanąć emocjonalnie na nogi. Jesteś zastraszony, więc istnienie w Tobie obaw jest całkowicie naturalne – zaakceptuj fakt, że miały powód, aby się pojawić. Ale to Ty sam decydujesz, czy pozwolisz im się omotać. Zagnieździły się w Twojej głowie niczym zły lokator. Za długo nie pozwalaj im się jednak panoszyć, żeby nie narobiły w głowie bajzlu. To Tobie teraz niepotrzebne. Wybacz kolokwializm, lubię przedstawiać myśli obrazowo.

Mimo całej miłości do osoby, która odbiera Ci życie, trafnie przypuszczasz, że zrobi wszystko, aby przedstawić Cię w złym świetle przed dzieckiem i utrudniać Ci kontakt z synem. Pomyśl: czym nazwiemy używanie własnego dziecka jako narzędzia do zwalczania partnera? Czy coś usprawiedliwia takie zachowanie? Nawet gdyby była zmuszona się przed Tobą bronić? A sam wiesz najlepiej, czy taka sytuacja ma miejsce. Myślę jednak, że Twój syn, mimo tego, co naopowiada mu mama, sam wiele czuje i odbiera wiele sygnałów, które wpływają na ocenę rzeczywistości. Dzieci to emocjonalne gąbki, chłoną bardzo wiele i wiedzą swoje – więcej, niż nam się wydaje. A ledwo się obejrzysz i chłopak wyrośnie na nastolatka, a takiego już trudniej wykiwać. Nie napiszę, że sytuacja jest optymistyczna, bo tak nie uważam, ale stwierdzenie, że żona ma syna w garści, postrzegam jako przesadzone.

W obecnej sytuacji radziłbym Ci przede wszystkim zatroszczyć się o Twoje emocje. Zacznij patrzeć na to, co się wokoło dzieje, nie jak dotychczas przez pryzmat miłości, który zniekształca rzeczywistość, lecz trzeźwym okiem – a więc przez pryzmat zdrowej postawy wobec siebie, swojej rodziny, swoich potrzeb i pragnień. Otrząśnij się z tej złej bajki i przestań przyjmować tę trującą Cię papkę, którą raczy Cię żona. Zacznij stawać na nogi. Obserwując, czy żona Ci na to pozwoli, zobaczysz, czy zależy jej na Tobie, czy tylko na tym, abyś żył pod jej dyktando. Zdobędziesz jeszcze lepszy obraz sytuacji.

Uporczywe myśli i obawy odbierają Ci chęć do zawalczenia o siebie, więc nie dawaj się nimi zawładnąć. Zadaj sobie pytanie: a co, jeśli uda mi się odzyskać siebie, syna i rodzinę? Gdy zbierzesz motywację, zacznij iść własną drogą, co wcale nie oznacza, że samotnie. Żona zapewne nie odpuści, każe Ci się tłumaczyć. Nie wchodzę w szczegóły, bo moje wskazówki byłyby w dużym stopniu powieleniem tego, co piszą Yonka1717 i Ka-wa.

Gdy będziesz gotów i wyrwiesz się spod presji żony, zaryzykuj i otwórz się całkowicie przed rodziną. Jestem dobrej myśli, że Cię solidnie wspomogą i dodadzą siły. Przestaniesz być wreszcie sam jak obecnie. De facto, nie do końca jesteś sam, bo masz pomoc ze strony dobrze życzących Ci forumowiczów. Chodzi mi jednak o nieocenioną otuchę osób z Twojego najbliższego otoczenia.

Miarą człowieczeństwa nie jest status materialny, więc nie traktuj brak własnego domu jako upokorzenie. W zaistniałej sytuacji to nawet lepiej, że nie ma Cię z czego oskubać. Wówczas mógłbyś czuć jeszcze większą gorycz i upokorzenie. Majątek złego bohatera bywa bardzo kuszący i trudno się oprzeć takiej pokusie. Wtedy mało kto patrzy, czy pochodzi z dobrej czy złej ręki.

Trzymaj się, Bracie!
Carlo

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Carlo napisał:

Gdy będziesz gotów i wyrwiesz się spod presji żony, zaryzykuj i otwórz się całkowicie przed rodziną. Jestem dobrej myśli, że Cię solidnie wspomogą i dodadzą siły. 

...albo  nie, i zrobią to przed czym w pogubiony sposób chroni się żona. I wtedy zorientuje się o co faktycznie chodzi w tym konflikcie.

Oprzeć radzilabym się na sobie.A nie kręcić głową a to na żonę a to na rodzinę.

12 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Zgoda, komunikacja między nimi kuleje, ale raczej z powodu uległej postawy Marka. On nie potrafi przeforsować swoich argumentów, bo boi się eskalacji złości żony oraz spełnienia jej gróźb. 

 

Tak i to należy podkreślić  z powodu Marka. Małżeństwo jest układem scalonym. I to jak Marek w tym układzie  funkcjonuje jest Marka odpowiedzialnoscia.

A mamy historię pt. Biedny Marek dał się stłamsić żonie.To Marka odpowiedzialność jaki jest w małżeństwie. Podobnie jak Marka odpowiedzialność  że rzuca  głośnikami  na polecenie zony.

A moze Marek ma profity z tego bo przez jakiś czas potrzebował dojrzeć do roli głowy rodziny, a żona była starsza.Może przerastały go pewne rzeczy tak  jak żonę i sądził że jak wykona jej polecenia to będzie problem z głowy.

Może Marek sam nie wiedział co robić a teraz przynajmniej ma winna wszystkiego żonę.. może jakaś reakcja była potrzebna, Marek nie miał pomysłu zadnego, żona wymyśliła" hmm może rzucić głośnikami" i Marek pobiegł rzucil zadowolony z wykonanej misji.

Może Marek nie miał pomysłu na wiecej spraw..

Nie wiemy tego.

Może ona jest wqr jego nie mocą i i swoją bezradnością w jednym. Jeżeli Marek nie zajął miejsca głowy rodziny, to Marek za to odpowiada.

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość Marek z Gdyni

Bardzo serdecznie wszystkim dziękuję za pomoc, za słowa otuchy i za przysłowiowego kopniaka w tyłek, bo i tego też mi trzeba było od osoby obcej. Nie zrzucam całej winy na żonę bo tak jak pisałem wcześniej wszyscy zawinili, ale z tego co zauważyłem za życia nie takie okropne rzeczy ludzie potrafili sobie wybaczyć. Ja gdyby nie strach przed żona jak ona na to zareaguje już dawno pogodziłbym się z rodziną, ale jakby to ona odebrała ze poleciałem już do mamusi po tym co nam zrobili i temat pewnie znowu oparłby się o rozwód. Może gdybym wcześniej otworzył oczy i przestał się tego bać, żylbym swoim życiem a nie tylko wtedy kiedy ona mi coś każe, dzisiejszy obraz sytuacji wyglądałby inaczej. 

Szukam odpowiedniego terapeuty, aby porozmawiać, żeby mi też dokładnie wytłumaczył i zobaczymy co czas pokaże. 

Odezwę się do was za jakiś czas. 

Pozdrawiam, powodzenia dla wszystkich w Nowym Roku. 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Marek z Gdyni napisał:

Szukam odpowiedniego terapeuty, aby porozmawiać, żeby mi też dokładnie wytłumaczył i zobaczymy co czas pokaże. 

To będzie najlepszy pierwszy krok. Musisz podnieść poczucie własnej wartości. 

Powodzenia. 

 

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Jeżeli Marek nie zajął miejsca głowy rodziny, to Marek za to odpowiada.

Tak, ale za to odpowiedzialne są geny i wychowanie jacy jesteśmy, więc jak z pretensjami to do przodków... 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...