Skocz do zawartości
Forum

Partnerka z dwójką dzieci. Czy taki związek ma sens?


Gość Mateusz29

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 29 lat, poznałem parę miesięcy temu ( w zasadzie to już niedługo będzie rok, bo to jeszcze przed koroną bylo) starszą o parę lat kobietę - nie dużo, ona ma 34 lata. Zaczęliśmy się spotykać, coraz częściej, no przerodziło się to w coś poważniejszego. Coraz poważniej myślimy o wspólnym zamieszkaniu, ale tu jest jedno ale i właśnie nie wiem, co robić. Ona ma dwoje dzieci: dwóch chłopców, jeden ma 5 lat, drugi 10. 5 latek to cudny dzieciak, grzeczny, taki typ, że nie można go nie lubić. Przy tym jak na swój wiek - wygadany. Ale 10 latek - to jest totalne przeciwieństwo młodego. Charakter zupełnie inny. Dzieciak jest złośliwy, uparty jak osioł, jak się go o coś prosi to zrobi, ale minę ma taka, jakby go ktoś do kopalni wyganial. Dokucza często małemu, dogaduje. Wiem, że rodzeństwo idealnie się nie dogaduje, zwłaszcza w tym wieku i z taka różnicą, ale bywa, że mlody zaczyna ryczec, jak tamten coś walnie. Partnerka normalnie dba o obydwoch, żadnego nie faworyzuje czy coś, ale jednak to zupełnie inne dzieciaki. Jak np starszy coś głupio powie młodemu to upomina go, ale chłopak średnio się tym przejmuje.
Tak ogólnie to starszak uczy się dobrze, więc nie w tym rzecz. Tutaj nie ma żadnego kłopotu z nim.
Boję się, że nie ogarnę, jak zamieszkam z dwójką dzieciaków. A dokładniej- mały to jw super dziecko, więc żaden problem. On też jak głupi ciągnie do mnie. Boję się, że nie dam rady przekonać się do starszego. Nie potrafię jakoś polubić tego dzieciaka, porównuje ich (Nie dosłownie i nie na głos,ale swoje mysle). Nie chciałbym żadnego faworyzowac, pokazywać, że jeden jest lepszy, drugi,,gorszy", a boję się, że jak już na dobre będziemy wspólnie żyli, to jeszcze więcej się dowiem o charakterze chłopaków (starszego przede wszystkim). Boję się, że nie dam rady zaakceptować starszego i w końcu posypie się wszystko między nami a i nie będzie lepiej między chłopakami. Wiem, że to moja decyzja, że muszę sam dobrze przemyśleć co robić, ale dobrze jakby ktoś doradzić i ocenił chłodnym okiem. Napisałem, czego się obawiam. Partnerkę kocham, zależy mi na niej. Ale tu są jeszcze dzieci, a to jest istotne, bo jednak jest inaczej, jak się tworzy związek w którym dzieciaków nie ma. Czy taki związek ma szansę przetrwać? Może ktoś zna kogoś w podobnej sytuacji, w której ktoś miał podobne obawy, a koniec końców wszystko wyszło dobrze? Byłbym wdzięczny za opinię

Odnośnik do komentarza

Pytanie o sens związku, gdy jesteś z kobietą prawie rok jest trochę spóźnione, zwłaszcza, że od początku wiedziałeś, że ma dzieci. Oczywiście nie oznacza to, że ciąży na Tobie obowiązek bycia z nią nadal, ale chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że im później wycofasz się, tym większą krzywdę wyrządzisz jej i jej dzieciom, zwłaszcza młodszemu.

Wiążąc się z samotną matką bierzesz na siebie ogromny obowiązek. Jeśli dzieci Ci nie przeszkadzają, to szukaj sposobu dogadania się ze starszym. Każde dziecko ma inny charakter, młodszy też może z czasem się zmienić. Z pewnością potrzeba dużej dozy cierpliwości i znalezienie złotego środka. Tzn, absolutnie nie wyręczaj matki w sytuacjach konfliktowych i to powinniście ustalić wcześniej. Możesz jej doradzać, ewentualnie rozmawiać z chłopcem, gdy emocje opadną, postarać się zdobyć jego zaufanie, ale nie wchodź w rolę jego ojca, bo on już jednego ma.

Bardziej lubisz młodszego, może starszy to dostrzega i w taki sposób okazuje zazdrość. Zdaj sobie też sprawę z tego, że teraz, to są małe problemy. Gdy chłopcy będą nastolatkami, może być trudniej. Możesz usłyszeć, żebyś się nie wtrącał, bo nie jesteś ich ojcem. Czy pomyślałeś co będzie, gdy urodzi się Wasze wspólne dziecko? Będziesz w stanie nie faworyzować swojego własnego, kosztem jej dzieci? Czy Twoja partnerka w ogóle chce mieć jeszcze dzieci?

To bardzo ważne sprawy, które należałoby omówić zanim razem zamieszkacie. Istotna jest też rola biologicznego ojca. On też może namieszać. Zastanów się też jakie oczekiwania względem Ciebie ma Twoja partnerka, czy oczekuje także wsparcia finansowego? Na Twoim miejscu wstrzymałabym się jeszcze ze wspólnym zamieszkaniem. Na razie pomieszkuj u niej, wyjedźcie gdzieś razem z dziećmi, starajcie się przygotować dzieci na Wasze wspólne życie. Z pewnością musisz popracować nad uprzedzeniem do starszego chłopca.

Odnośnik do komentarza

Partnerka jest po rozwodzie. Ale czy to takie istotne, czy to dzieci jednego ojca czy nie? Nie ma to związku z tematem. 

Yonka - jasne, że wiedziałem, że ma dzieci i mam świadomość z czym to się wiąże. Bo dzieci na co dzień to jednak ogromne obowiązki, jasne, że nie jestem ojcem chłopaków, ale też nie mogę zachowywać się tak, jakby ich nie było. Małego lubię, bo jest takim kochanym dzieckiem. Od samego początku jego też ciagnelo do mnie, lubił gadać ze mną, fajny dzieciak. Ale nie faworyzowałem go ani nic. Ze starszym też probowałem się dogadać, bo serio zależało mi na dobrych relacjach z nimi, ale starszy od samego początku trzymał dystans. Niby nie był niegrzeczny do mnie, ale czuć bylo chłód emocjonalny. I ogólnie jest inny. Zupełnie. Bardziej właśnie złośliwy, czesto marudny, leń (w typowo domowych obowiązkach, bo w szkole sie przykłada), mały to dla niego dobra ,,ofiara" - jasne, że nie ma bójek między nimi, ale bywa, że mówi do niego paskudnie, dogadać potrafi tak, że młody popłakać się potrafi. Tutaj jednak partnerka reaguje od razu, ja też mu zwróciłem uwagę parę razy. Może nie powinienem, ale raz zdrowo przegiął i ja też nie wytrzymałem. 

Między nami jest dobrze, nie chciałbym tego spieprzyć.  Tym bardziej, że jakoś wcześniej nie miałem czasu na angażowanie się w poważniejsze związki, wszystko przelotnie, a całe życie tak nie chce, tym bardziej, że mam juz prawie 30 lat. Dzieciaki mi nie przeszkadzają, ja swoich dzieci mieć nie chce, partnerka też juz więcej nie chce, dwójka jest dla niej w ,,sam raz".  Chciałbym jakoś przekonać do siebie starszego, tylko właśnie nie wiem, co zrobić. Bo jak mamy mieszkać razem, to jednak dobrze byłoby,  gdybyśmy mieli dobre albo chociaż poprawne relacje. 

Odnośnik do komentarza
15 minut temu, Gość Mateusz29 napisał:

Między nami jest dobrze, nie chciałbym tego spieprzyć.  Bo jak mamy mieszkać razem, to jednak dobrze byłoby,  gdybyśmy mieli dobre albo chociaż poprawne relacje. 

Po co zadałeś pytanie skoro Ty już wiesz że chcesz z nią być i nie chcesz tego zepsuć..? W głębi to że ma dzieci się nie liczy za bardzo bo to widać w twoim pisaniu. 

Jeżeli już to bardziej się pytasz jak inni to widzą. A inni mogą widzieć co chcą. To wy macie być szczęśliwi razem. Dlatego nie rozumiem sensu twojego pytania.. zwłaszcza po roku razem. Teraz Cię refleksja jakaś  naszła?

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Nie przeszkadzają mi dzieci. W tym sensie, że nie potrzebuje kobiety bez przychówku (jakbym chciał, to znalazłbym taką). Boję się tylko, że nie dam rady ogarnąć relacji że starszym. Tu jest problem. Młodszy - nie ma tematu. Ale starszy.. Tu jest kłopot, bo w zyciu codziennym może być jeszcze inaczej. Chciałbym i ja się do starszego przekonać i jakoś jego do siebie przekonać. Widuje ich często, ale widzę, że inaczej wyglądają relacje między mną a młodszym a między mną a starszym. Nie wiem, jak to ogarnąć. Żeby nie okazało się, że będzie jeszcze gorzej. 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Gość Mateusz29 napisał:

Może ktoś zna kogoś w podobnej sytuacji, w której ktoś miał podobne obawy, a koniec końców wszystko wyszło dobrze?

Jeśli nawet, to nie ma porównania, bo każdy jest inny, a jak zamieszkasz razem, dopiero będziesz wiedział na co dokładnie się piszesz, albo chcesz się z tym zmierzyć albo nie, a łatwo nie będzie. 

Godzinę temu, Gość Mateusz29 napisał:

Może nie powinienem, ale raz zdrowo przegiął i ja też nie wytrzymałem. 

Jeśli go uderzyłeś, to nie dość, że nie miałeś prawa, to dziecko Cię znienawidzi, oznacza, ze nie panujesz nad emocjami, więc lepiej jak darujesz sobie udział w wychowaniu tych dzieci. 

Jeśli chcesz być z nimi, musisz te dzieci traktować jak swoje, akceptować, pokochać, jest zrozumiałym, że 5 latek będzie inaczej traktował partnera matki niż 10 latek. To Ty musisz walczyć o wzajemne uczucie 10 latka. 

Jakoś nie widać, żebyś podołał, bo im większe dzieci tym większe problemy, więc musisz być na to przygotowany, więc dobrze się zastanów czy dasz radę ciągnąć ten wózek. 

Odnośnik do komentarza

Nie martw się na zapas. Wszystko wyjdzie w praniu. To że nie masz idealnych relacji z jej jednym synem, to nic nie oznacza. Na dzieci nie ma gwarancji, że zawsze wszystkie będą idealne. To jest loteria i trzeba być na to przygotowanym. Własne dzieci tez mogą i często są  trudne i nie maja dobrych relacji z rodzicami. Wychowanie to ciężka praca ,ale nie trzeba się zniechęcać, bo dzieci to część życia ,a nie całe życie . Staraj się być dobrym ojczymem, ale nic na siłę. Chłopak jest w takim wieku, że raczej będzie z nim coraz trudniej,  bo okres dojrzewania nieuchronnie sie zbliża. Musisz zrozumieć  że dla niego to jest duża zmiana obcy w końcu facet bedzie częścią jego rodziny. Bedzie musiał dzielić się matką z tobą, co powoduje uczucie zazdrości. Ogólnie to jest duza zmiana w jego życiu i może odczuwać niepokój. Dzieciaki nie umieją mówić wprost o swoich emocjach czy uczuciach. Okazują to przez niegrzeczne zachowanie ,robienie na złość czy bunt. Dobrze, żeby matka z nim porozmawiala, na temat waszych planów i jak to wpłynie na wasze życie. Chłopiec musi czuć się stroną sprawie,  bo to dotyczy także jego życia. Siądźcie razem wszyscy i omówcie plany wspólnego mieszkania. Zapytaj go osobiście o to czy nie będzie miał nic na przeciwko, to on poczuje się przez ciebie doceniony i potraktowany poważnie, co w tym wieku jest bardzo istotne. Jeśli chlopiec, bedzie się czuł traktowany przez ciebie, po partnersku oczywiście adekwatnie do wieku i sytuacji, to zobaczysz,że wasze relacje będą łatwiejsze, a może nawet dobre. 

Odnośnik do komentarza

Poproś go zeby dal ci szansę,a ty się będziesz starał, żeby nikogo nie zawieść. Jednak dobre relacje w rodzinie zależą od postawy wszystkich domowników, wiec i on będzie musiał się postarać. Oczywiście jak to dziecko, bedzie tym różnie ,ale ważne , żeby chłopiec czul sie doceniony i wiedział , że tez ma na coś wpływ. Myślę ,że wszystko się ułoży z czasem. Tylko ty musisz przestać się bać, bo jak na razie  widać, że masz dużo wątpliwości. Pamiętaj, że nie ma ,ani ludzi,ani rodzin idealnych . Wasza tez taka nie będzie, ale to jest normalne, wiec nie dąż do ideału. 

Odnośnik do komentarza

Kawa nie uderzyłem go nigdy. Zresztą do łba by mi nie przyszło, żeby uderzyć jakiegokolwiek dzieciaka, bo zdaje sobie sprawę, że nie jest to metoda wychowawcza.  Opieprzyłem go solidnie, aż za, później załowałem tego, bo to było niepotrzebne. Emocje wzięły górę, chociaż nie powinny. Później mi się odszczekał,  że powie ojcu i na tym się skończyło. Zdaje sobie sprawę, że on to najbardziej odczuwa. Ma też inny charakter od  młodszego, ale bywa - każdy jest inny. Wiem, ze najistotniejsze,  żebym ja zaczął go inaczej postrzegać.  Nie tylko widzieć te różnice między nimi (A widzę i je rejestruje, niestety,co w sumie nic nie ułatwi). To bardziej praca z mojej strony, żeby to jakoś dobrze poskładać. Że idealnie nie bedzie nigdy - wiem doskonale,  bo idealnie nigdzie nie ma. 

Margo- wielkie dzięki za wypowiedź. Może faktycznie rozmowa z nim byłaby dobra. Spróbować warto. Bo właśnie o to chodzi, że bycie dzień w dzień że sobą to zupełnie co innego niż nawet bardzo częste widywanie sie. I chciałbym, żeby było jak najlepiej dla każdego, bo to dzieci, które jeszcze długo tymi dziećmi będą. 

Odnośnik do komentarza

Mateusz, a ja chciałabym cię zapytać czy myślałeś o przyszłości z obecna partnerką i matka tych chłopców? czy chciałbyś mieć z nia także dziecko? Co do tego starszgo chłopaca bo rozumiem że to on jest taki buntowniczy, to uważam że reaguje tak pownieważ on dobrze wie że jego ojcem nie jesteś ty. Młodszy byc może tego nie rozumie, czesto jest tak że młodsze dzieci bardziej moga byc związane z ojczymem bo starsze dzieci pamietają ojca biologicznego. Bierz pod uwagę to że starszy syn partnerki nigdy cie nie zaakceptuje, natomiast młodszy im więcej czasu będzie z tobą spędzał tym bardziej może właśnie ciebie traktowac jak ojca. Starszy też może to widzieć i się złościć. Rozmowa na pewno jest dobrą opcją, ale szczerze nie oczekuj cudu. Myślę że starszy syn partnerki jest zbuntowany i o ile ma cały czas kontakt z ojcem to jego podejście do ciebie się nie zmieni. Może jak będzie jeszcze starszy. Zupełnie inna sytuacja byłaby gdybyś wychowywał dzieci partnerki z nia gdy byli jeszcze bobasami. Ze swojej strony uważam że powinieneś wziąć wszystkie opcje pod uwagę. Weź też pod uwagę czy jesteś na tyle silny psychicznie aby znosić najróżniejsze "akcję" starszego syna partnerki. Bo z wiekiem może byc coraz bardziej buńczuczny. Jakby nie było dziecka nie ma co obwiniać ale to rodzice jego powinni mu pewne rzeczy wyjaśnić. Życze aby twoja rozmowa coś dała. Jeszcze jedna rzecz, jeżeli wolisz młodsze dziecko partnerki, a do starszego odnosisz się z rezerwą to starszy syn widzi i czuje twój dystans. Widzi też jak się odnosisz do młodszego. I mimo szczerych chęci równego traktowania z twojej strony myślę że ty i starszy syn partnerki jesteście do siebie nastawieni właśnie z bardzo dużą rezerwą. Pzdr

Odnośnik do komentarza

RobRoy, nie masz obowiązku mi odpisywać jak ci się nie podoba. Nie mam obowiązku ale chcę i będe wyrażać swoją opinię. Bez ciebie świat też się nie zawali. Przeszkadzają ci moje wpisy to nie czytaj. Jeżeli w mojej opinii pojawia się podobna rada jak u innych forumowiczów to autor może ale nie musi brać tego pod uwagę. I zdecydowanie tak, jest na forum mnóstwo trolli którzy nie chcą pomagać innym, natomiast bardzo lubią prowokować i się kłóci. Ja nie prowadze prywatnych rozmów w cudzych wątkach. Poza tym z tego co pamietam podobną opinię do twojej wyraził "ktoś" w stosunku do Javioli.  Życze miłego wieczoru. Pzdr ?

Odnośnik do komentarza

@Mateusz29- Kolego, nie chce broń Boże Cię zniechęcać czy coś bo zrobisz jak uważasz... ale kilka słów prawdy. Samotna kobieta z dziećmi często szuka kogoś na siłę i daje często wtedy szansę facetom którzy by szansy nie mieli gdy była bezdzietna. Nic odkrywczego i logiczne.... dla wielu facetów kobieta z dziećmi jest skreślona. Nie każdy chce wychowywać nie swoje dzieci, a wręcz niewielu. Sam osobiście miałem 2 sytuacje gdzie dziewczyny z dziećmi bardzo chciały ze mną być. Zrezygnowałem.. ale to tylko mówię sam za siebie oczywiście.

Odpowiedz sobie na 2 pytania: 1)- Czy przed związkiem z tą kobietą miałeś powodzenie? Po nicku wnioskuje, że masz 29 lat, ile miałeś partnerek? 2)- Czy w przed momentem poznania tej kobiety czułeś się samotny i bardzo chciałeś kogoś mieć? 

Jeśli odpowiedź na pierwsze pytanie to NIE, a na drugie- TAK.... to radziłbym zastanowić się nad tym związkiem bo prawdopodobnie będziesz robił dla niej głównie za sponsora i zapasowego "tatusia" jej dzieci a nie głównie za jej faceta. 

Sam mam taki przypadek w swoim otoczeniu. Kumpel chciał  kiedyś wyrwać jedna laskę na dzielnicy i dostał kosza. Dziewczyna potem po latach została samotną matką z dwójką dzieci i .... zaczęła się miziać do tego kumpla. A on samotny w lekkiej desperacji, ale miał łeb na karku i jej podziękował. 

Odnośnik do komentarza

@Loraine jesteś strasznie pyskata i nie umiesz przyznać się do błędów. Gdybyś stale nie powtarzała się z tymi swoimi doptytywaniami o to co juz wszyscy wiedzą,to nikt by nie zwrócił uwagi, bo każdemu moze sie zdarzyć że pomimie jakas informacje. Ale u ciebie to już tradycja i to irytująca. Dlatego moja rada jest prosta. Czytaj uważnie cały dialog na wątku, a jak nie masz czasu, albo nie interesuje cię co juz przedmówcy napisali to daruj sobie, bo niczego nowego nie wnosisz . Krytykę tez trzeba umieć przyjąć bo czasem jest konstruktywna, a nie tylko skupić się na ataku na oślep, bo to jest słabe. Nic do ciebie nie mam personalnie i nie traktuj mnie jak trolla ,bo nim nie jestem. 

Odnośnik do komentarza

Jeszcze dodam.... Tak, wiem, że pytałeś o co innego i moja powyższa odpowiedź nie bardzo jest na temat. Ale uwierz, że znam życie, miałem też swoje sytuacje i nie jest wykluczone, że możesz być po prostu wykorzystywany.  Tym bardziej mówisz, że ją kochasz, a niestety człowiek zakochany to człowiek z klapkami na oczach i nie dostrzega czasami pewnych rzeczy. Znam to z autopsji bo też byłem kilkukrotnie zakochany.

Jeszcze napomknę o jednej z tych dwóch dziewczyn z dzieckiem, która niby bardzo chciała ze mną być...  Bardzo szybko do mnie dotarło, że zrobiłem mega dobrze, że jej odmówiłem bo...  już po 10 dniach na FB pochwaliła się nowym chłopakiem. Więc wszystko było jasne... Dziewczę na siłę szukało tatusia dla dziecka i w czasie jak się spotykaliśmy to spotykała się z pewnością nie tylko ze mną. Bardzo się cieszę, że nie dałem się wtedy ponieść instynktom i w następstwie wyrolować. Bo takie najczęściej gdy zainteresuje się nimi jakiś bardziej kasiasty to rzucą Cię od razu bezlistośnie.

Odnośnik do komentarza
24 minuty temu, Gość Andrzej85 napisał:

Nie każdy chce wychowywać nie swoje dzieci, a wręcz niewielu

Wielu też nie zdaje sobie sprawy z wychowania dzieci, jesli nie ma  swoich, dlatego najlepiej zrozumie się para w której obydwoje wchodząc w związek mają dzieci, tworzą często szczęśliwą rodzinę patchworkową. 

Ale reguły nie ma, wszystko zależy od dojrzałości i odpowiedzialności. 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Gość Mateusz29 napisał:

Partnerka jest po rozwodzie. Ale czy to takie istotne, czy to dzieci jednego ojca czy nie? Nie ma to związku z tematem. 

Wbrew pozorom - ma. Związki z partnerem z dziećmi nie są łatwe. Twoja rola ojczyma będzie tym trudniejsza, im bardziej skomplikowane są relacje Twojej partnerki z jej ex, a tym bardziej exami, jeśli jest ich dwóch. Z każdym trzeba się osobno dogadać. Może byłbyś w lepszej sytuacji gdyby ojciec/ojcowie dzieci byli nieobecni w ich życiu, Ty byłbyś jedynym facetem "pod ręką", do tego fajnym. Nie wiemy z jakich powodów nastąpił rozwód, ale u byłego męża może włączyć się "pies ogrodnika" i będzie mieszał w Waszym związku manipulując dziećmi.

6 godzin temu, Gość Mateusz29 napisał:

Opieprzyłem go solidnie, aż za, później załowałem tego, bo to było niepotrzebne. Emocje wzięły górę, chociaż nie powinny. Później mi się odszczekał,  że powie ojcu i na tym się skończyło.

Tutaj masz przykład tego, co Cię czeka w przyszłości. Młodszy też dorośnie, na razie jest jeszcze mały, ale z czasem, też będzie odszczekiwał i być może straszył tatusiem. Przede wszystkim emocje nie mogą brać góry, bo jesteś dorosły i nie jesteś ich ojcem, co niejednokrotnie usłyszysz.

Starszy syn może być zazdrosny nie tylko o brata, ale też o matkę, może po prostu nie tolerować obecności nowego mężczyzny w domu, bo jak wiele dzieci, ciągle ma nadzieję, że rodzice będą razem, więc w jego przekonaniu Ty jesteś ku temu przeszkodą.

Generalnie radziłabym poszukać literatury dotyczącej roli ojczyma w życiu nowej rodziny. Zawsze musisz pamiętać, że nie jesteś ich ojcem. Nie możesz ulegać emocjom, a w życiu codziennym nie jest to łatwe. Wielu mężczyzn w podobnej sytuacji, po latach odczuwa zawód, bo starali się, a w efekcie pasierbowie nie okazują wdzięczności, co więcej są wrogo nastawieni.

2 godziny temu, Gość Andrzej85 napisał:

Samotna kobieta z dziećmi często szuka kogoś na siłę i daje często wtedy szansę facetom którzy by szansy nie mieli gdy była bezdzietna. Nic odkrywczego i logiczne.... dla wielu facetów kobieta z dziećmi jest skreślona. Nie każdy chce wychowywać nie swoje dzieci, a wręcz niewielu.

Odpowiedz sobie na 2 pytania: 1)- Czy przed związkiem z tą kobietą miałeś powodzenie? Po nicku wnioskuje, że masz 29 lat, ile miałeś partnerek? 2)- Czy w przed momentem poznania tej kobiety czułeś się samotny i bardzo chciałeś kogoś mieć? 

Jeśli odpowiedź na pierwsze pytanie to NIE, a na drugie- TAK.... to radziłbym zastanowić się nad tym związkiem bo prawdopodobnie będziesz robił dla niej głównie za sponsora i zapasowego "tatusia" jej dzieci a nie głównie za jej faceta. 

Andrzej ma wiele racji, dlatego napisałam na wstępie, żebyś dobrze zapoznał się z oczekiwaniami partnerki. W kwestii dzieci, oprócz literatury, warto byłoby skorzystać we dwoje z porady psychologa dziecięcego. Z pewnością nie powinieneś zamieszkać razem z nimi zanim wszystkiego dokładnie nie omówicie, a i tak nie wszystko można przewidzieć. Matka powinna wcześniej porozmawiać z synami i wyjaśnić im dlaczego będziesz z nimi mieszkał i jakie ma wobec nich oczekiwania. Później powinniście zrobić to we dwoje, być może spisać kontrakt z dziećmi ustalając zasady wspólnego życia. 

Nie przejmuj roli ojca, bo z gruntu jesteś na straconej pozycji, chyba, że biologiczny ojciec jest dla dzieci osobą toksyczną. Nie pozwól się też wmanewrować w rolę sponsora. Zanim razem zamieszkacie ustal kwestie finansowe. Oczywiście powinieneś partycypować w opłaty za mieszkanie i media w stosunku 1/4 (chyba, że masz kupę kasy i lubisz być św. Mikołajem), w życie itd. Jednak obowiązek utrzymania dzieci leży w gestii rodziców, nie w Twojej. Jeśli masz możliwości możesz dołożyć się do prezentu (to byłoby miłe), czy wspólnych wakacji, ale nie jest to Twój obowiązek. To wszystko należałoby ustalić przed wspólnym zamieszkaniem, bo hurra optymizm na ogół nie sprawdza się w "praniu".

Jeśli Twoja partnerka żyje z zasiłku, alimentów na dzieci i 500+, to uciekaj.

Edytowane przez Yonka1717
Odnośnik do komentarza

Nie rozumiem, dlaczego niektorzy pisza, ze jestes uprzedzony do starszego syna swojej partnerki. Z tego co piszesz w ogole to nie wynika. Wynika jedynie, ze , ze jest on zlosliwy, uparty, leniwy, marudny, przy czym jeszcze dokucza swojemu bratu. Krotko mowiac, ze z nim sa powazne problemy, i ze Ty to widzisz, to wszystko. Nie wiem, jak rodzice dopuscili do tego, ale mozliwe, ze tu ojciec bardziej go psuje,skoro chlopak sie na tego ojca powoluje, mowi, ze poskarzy sie ojcu, itd. Dobrze chociaz, ze matka probuje go jakos wychowac, i zwraca mu uwage, gdy dokucza mlodszemu synowi. Ale obawiam sie, ze moze byc zbyt lagodna i malo stanowcza, zwlaszcza, ze takie paskudne dogadywanie z jego strony, jak mowisz, to powazna sprawa i potrzebne sa powazne rozmowy na ten temat.

Dlatego nie widze nic dziwnego w tym, ze go opieprzyles za ktoryms razem. Dlaczego piszesz, ze to bylo niepotrzebne? Jak inaczej wyobrazasz sobie oduczenie go takich rzeczy, naprostowanie jego charakteru, i wyksztalcenie u niego jakiegos kregoslupa moralnego? Widac, ze chlopak jest w takim stanie, ze aby to osiagnac, trzeba go zupelnie zmienic, i solidny opieprz od czasu do czasu mu sie w tym przyda. Jak bedziecie za miekcy, to jeszcze bardziej wejdzie Wam na glowe.

Nie kupuje tez argumentu odnosnie jego zazdrosci o brata albo o matke. Jesli chodzi o brata, to przeciez wcale nie bylo tak, ze go faworyzowales, tylko on byl po prostu zawsze dla Ciebie przyjazny, a starszy od poczatku trzymal do Ciebie dystans. Zanim zdazyl zaobserwowac cokolwiek miedzy Toba a mlodszym. Najpierw wiec bylo jego chlodne podejscie do Ciebie, a potem dopiero Twoja lepsza relacja z mlodszym bratem, wiec to nie zazdrosc o niego byla pierwsza przyczyna.

Co do matki, to nie powinien byc o nia zazdrosny, bo jest juz duzym chlopcem, wiec powinien rozumiec, ze matka nie jest jego wlasnoscia, nie jest na jego zawolanie 24 godziny na dobe i ma tez swoje wlasne zycie, niezwiazane z dziecmi. Jesli tego nie rozumie, to jest to kolejny problem wychowawczy z nim. Chociaz ja bym raczej obstawiala, ze zdecydowanie bardziej woli ojca od Ciebie, i tu tez gra role, jakie sa relacje miedzy nim a ojcem i miedzy matka a ojcem.

Jak na razie wiec wyglada na to, ze Ty i partnerka tworzycie zgrana pare, kochacie sie, wspieracie, dobrze postepujecie z dziecmi. Jedyne co mozecie robic, to postepowac tak dalej, moze jedynie byc bardziej stanowczymi co do starszego.

Uwagi odnosnie tego jak to mezczyzni nie chca kobiet z dziecmi i jak to kobiety z dziecmi chca wyrolowac mezczyzn uwazam rowniez za nietrafione, bo po pierwsze wcale niekoniecznie sie tak dzieje, a po drugie w ogole nie pasuja do Twojej sytuacji, Ty naprawde kochasz swoja partnerke i ona Ciebie.

Odnośnik do komentarza
59 minut temu, franca napisał:

Nie rozumiem, dlaczego niektorzy pisza, ze jestes uprzedzony do starszego syna swojej partnerki. Z tego co piszesz w ogole to nie wynika.

Owszem, wynika:

W dniu 2.10.2020 o 00:03, Gość Mateusz29 napisał:

Nie potrafię jakoś polubić tego dzieciaka, porównuje ich (Nie dosłownie i nie na głos,ale swoje mysle). Nie chciałbym żadnego faworyzowac, pokazywać, że jeden jest lepszy, drugi,,gorszy", a boję się, że jak już na dobre będziemy wspólnie żyli, to jeszcze więcej się dowiem o charakterze chłopaków (starszego przede wszystkim). Boję się, że nie dam rady zaakceptować starszego

Dziecko doskonale wyczuwa nastroje, sympatię, lub jej brak, brak cierpliwości.

Godzinę temu, franca napisał:

Dlatego nie widze nic dziwnego w tym, ze go opieprzyles za ktoryms razem. Dlaczego piszesz, ze to bylo niepotrzebne? Jak inaczej wyobrazasz sobie oduczenie go takich rzeczy, naprostowanie jego charakteru, i wyksztalcenie u niego jakiegos kregoslupa moralnego?

Bardzo źle, że go "opieprzył", wystarczy, że zrobiła to matka, a jeśli matka sobie nie radzi, powinna konsultować i szukać wsparcia u ojca dziecka. 

Widzę, że mylisz rolę partnera matki z głową rodziny. Podkreślam, że autor nie jest i nigdy nie będzie ojcem tych dzieci, nie ma do nich żadnych praw, a i obowiązki będzie miał (o ile razem zamieszkają) bardzo ograniczone. 

W opisanym konflikcie między dziećmi, zareagowała matka i tak powinno być. Po jakie licho autor się wtrącał, chciał się przypodobać partnerce? ...i co z tego wyszło? Siła złego na jednego - 10-letniego dzieciaka. Owszem, należy reagować, gdy dziecko źle postępuje, ale na miejscu była matka. Autor co najwyżej mógł spokojnie porozmawiać z chłopcem, gdy burza minęła i wyrazić swoje zdanie, a nie przyłączać się do matki, nie miał prawa wtrącać się w tę sytuację, a tym bardziej wrzeszczeć na małego. Pogłębił tylko niechęć jaka jest między nimi.

Godzinę temu, franca napisał:

Widac, ze chlopak jest w takim stanie, ze aby to osiagnac, trzeba go zupelnie zmienic, i solidny opieprz od czasu do czasu mu sie w tym przyda. Jak bedziecie za miekcy, to jeszcze bardziej wejdzie Wam na glowe.

Jeszcze raz - rolą, ani obowiązkiem autora nie jest wychowywanie tych dzieci, bo one mają rodziców. On może wspierać ich matkę, rozmawiać z dziećmi, ale nie w środku awantury, a już na pewno nie opieprzać, gdy problem zupełnie nie dotyczy jego samego.

Godzinę temu, franca napisał:

Nie kupuje tez argumentu odnosnie jego zazdrosci o brata albo o matke. Jesli chodzi o brata, to przeciez wcale nie bylo tak, ze go faworyzowales, tylko on byl po prostu zawsze dla Ciebie przyjazny, a starszy od poczatku trzymal do Ciebie dystans.

Nawet, jeśli nie chodzi o zazdrość, to chłopiec ma prawo nie akceptować obcego faceta w domu, ma prawo mieć inny charakter niż brat, a swoje niezadowolenie ujawnia w taki właśnie sposób, co wcale nie oznacza, że jest zły. Autor, jako dorosły, powinien mieć tego świadomość. Gdyby to był jego rodzony syn, miałby zupełnie inne podejście, a tak młodszego lubi, bo ten okazuje mu sympatię, a starszy jest trudny, więc go nie lubi - dość prymitywne.

Godzinę temu, franca napisał:

Co do matki, to nie powinien byc o nia zazdrosny, bo jest juz duzym chlopcem, wiec powinien rozumiec, ze matka nie jest jego wlasnoscia, nie jest na jego zawolanie 24 godziny na dobe i ma tez swoje wlasne zycie, niezwiazane z dziecmi. Jesli tego nie rozumie, to jest to kolejny problem wychowawczy z nim.

Teraz, to już przegięłaś. Chłopiec ma 10 lat, to nawet nastolatki, a nawet dorosłe dzieci nie zawsze akceptują nowych partnerów swoich rozwiedzionych rodziców, a Ty wymagasz od 10-latka, żeby zrozumiał, że matka nie jest jego własnością i ma swoje życie ?. Prawdopodobnie matka jest dla niego jedyną bliską osobą, bo ojciec pewnie na pół gwizdka.

1 godzinę temu, franca napisał:

Chociaz ja bym raczej obstawiala, ze zdecydowanie bardziej woli ojca od Ciebie, i tu tez gra role, jakie sa relacje miedzy nim a ojcem i miedzy matka a ojcem.

Ameryki, niestety nie odkryłaś. Pewnie, że chłopiec woli ojca, nawet, jeśli ten jest byle jaki. Dlaczego miałby bardziej lubić obcego faceta?

1 godzinę temu, franca napisał:

Uwagi odnosnie tego jak to mezczyzni nie chca kobiet z dziecmi i jak to kobiety z dziecmi chca wyrolowac mezczyzn uwazam rowniez za nietrafione, bo po pierwsze wcale niekoniecznie sie tak dzieje, a po drugie w ogole nie pasuja do Twojej sytuacji, 

Widzę, że dominuje u Ciebie myślenie życzeniowe. Prawda jest taka, że samotne matki z dziećmi mają znacznie mniejsze szanse na znalezienie partnera, a już z pewnością wolnego i bezdzietnego. Prawdą jest też to, co napisał Andrzej. Wiele kobiet w takiej sytuacji poszukuje sponsora i wezmą nawet faceta, na którego kiedyś, gdy były wolne, nie zwróciłyby uwagi. Wiele samotnych kobiet, także tych z dziećmi jest tak zdesperowanych, że bez skrupułów wyrywają żonatych facetów, żeby tylko siebie w życiu ustawić, bo bez chłopa żyć nie potrafią. Chłop u boku dodaje im splendoru i honoru.

1 godzinę temu, franca napisał:

Ty naprawde kochasz swoja partnerke i ona Ciebie.

Tego akurat nie wiesz, czy ona naprawdę kocha jego. 

Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Gość RobRoy napisał:

@Loraine jesteś strasznie pyskata i nie umiesz przyznać się do błędów. Gdybyś stale nie powtarzała się z tymi swoimi doptytywaniami o to co juz wszyscy wiedzą,to nikt by nie zwrócił uwagi, bo każdemu moze sie zdarzyć że pomimie jakas informacje. Ale u ciebie to już tradycja i to irytująca. Dlatego moja rada jest prosta. Czytaj uważnie cały dialog na wątku, a jak nie masz czasu, albo nie interesuje cię co juz przedmówcy napisali to daruj sobie, bo niczego nowego nie wnosisz . Krytykę tez trzeba umieć przyjąć bo czasem jest konstruktywna, a nie tylko skupić się na ataku na oślep, bo to jest słabe. Nic do ciebie nie mam personalnie i nie traktuj mnie jak trolla ,bo nim nie jestem. 

? Miłego dnia

Odnośnik do komentarza

Franca, ja uważam że Mateusz porównuje dzieci i łatwiej jest mu się porozumiec z młodszym jak ze starszym. Tak jest bardzo często. Starsze dzieci o ile mają kontakt z ojcem to bardzo często się buntują przeciwko partnerowi matki. I odwrotnie też tak jest. Nie uwierzę że ojczym jest w stanie pokochać dzieci partnerki jak swoje. Poza jeżeli miedzy Mateuszem a starszym synem jest już kiepsko to te emocje braku akceptacji w zasadzie po obydwu stronach się czuje. Wszelkie emocje jakie dorośli kierują w stronę dzieci jest przez nie wychwytywane i tym samym odpowiadają. Mateusz jest dla starszego chłopca obcym facetem. Z młodszym może nawiązac lepszą więź ale trzeba mieć z tyłu głowy że młodszy może z czasem pójść w ślady starszego dlatego że starszy może go buntować. I o ile ojciec rodzony ma kontakt z dziećmi, a rodzice nie rozstali sie w przyjaźni, to ojciec może jak najbardziej buntować dzieci. Poza tym starszy syn może być zazdrosny o Mateusza bo jest on nie tylko obcym facetem ale też może go postrzegać jako osobę która jest zagrożeniem dla jego i jego matki oraz ojca. Rywalem który wtrąca się do ich życia. I dlatego nie tylko pokazuje bunt ale też zazdrość. Ma prawo bo ma tylko 10 lat. Tak naprawdę nie tylko od Mateusza zależy czy między nim a starszym synem się poprawi relacja ale zależy więcej od rodziców biologicznych. I jeżeli Mateusz bierze pod uwagę to że partnerka już np. nie bedzie chciałą mieć z nim dzieci to pozostaje u zaakceptować że będzie w życiu tylko ojczymem. Nie każdy by się zdecydował na takie życie i bycie zawsze tym drugim. Bo zawsze tak będzie. Poza tym o wiele trudniej jest zwrócić uwagę nie swojemu dziecku, coś wymagać i trzymać emocje na wodzy bo takie sytuacje z pyskowaniem jeszcze potrwają moim zdaniem. Pzdr

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Yonka1717 napisał:

Owszem, wynika:

Dziecko doskonale wyczuwa nastroje, sympatię, lub jej brak, brak cierpliwości.?.

Z zacytowanego przez Ciebie fragmentu wynika jedynie, ze autor nie potrafi polubic chlopca z powodu jego zachowania. Czyli najpierw bylo zle zachowanie chlopca, a potem niechec autora. A z uprzedzeniem mamy do czynienia jedynie wtedy, gdy niechec wystepuje jako pierwsza, wiec tutaj o uprzedzeniu nie ma mowy. Jest tylko niechec, zupelnie zrozumiala w tych okolicznosciach. W dodatku mimo wszystko autor probuje ta niechec przelamac, jak i nie faworyzuje zadnego z nich.

 

18 minut temu, Yonka1717 napisał:

 

Bardzo źle, że go "opieprzył", wystarczy, że zrobiła to matka, a jeśli matka sobie nie radzi, powinna konsultować i szukać wsparcia u ojca dziecka. 

Widzę, że mylisz rolę partnera matki z głową rodziny. Podkreślam, że autor nie jest i nigdy nie będzie ojcem tych dzieci, nie ma do nich żadnych praw, a i obowiązki będzie miał (o ile razem zamieszkają) bardzo ograniczone. 

W opisanym konflikcie między dziećmi, zareagowała matka i tak powinno być. Po jakie licho autor się wtrącał, chciał się przypodobać partnerce? ...i co z tego wyszło? Siła złego na jednego - 10-letniego dzieciaka. Owszem, należy reagować, gdy dziecko źle postępuje, ale na miejscu była matka. Autor co najwyżej mógł spokojnie porozmawiać z chłopcem, gdy burza minęła i wyrazić swoje zdanie, a nie przyłączać się do matki, nie miał prawa wtrącać się w tę sytuację, a tym bardziej wrzeszczeć na małego. Pogłębił tylko niechęć jaka jest między nimi.

 

Dlaczego od razu zakladac, ze chcial sie przypodobac partnerce? Prawdopodobnie zrobil tak jak w tym momencie uwazal za sluszne. Moze i to matka powinna wychowywac dzieci, ale czasem sa takie problemy z dziecmi i takie sytuacje miedzy partnerami jak tu i jesli dwoje ludzi jest ze soba razem, to ciezko sie zachowywac tak, jakby sie nie widzialo, co sie dzieje w okol partnera, ze wzgledu na wiez z nim i ze wzgledu na sam problem. Poza tym, moze zachowanie chlopca wymagalo bardziej stanowczej reakcji. Nie uwazam tez, ze takie rzeczy poglebiaja niechec miedzy stronami konfliktu, czasem wrecz pomagaja oczyscic atmosfere. Ja uwazam, ze najbardziej by chlopaka bolalo, gdyby autor kompletnie go olewal.

26 minut temu, Yonka1717 napisał:

Nawet, jeśli nie chodzi o zazdrość, to chłopiec ma prawo nie akceptować obcego faceta w domu, ma prawo mieć inny charakter niż brat, a swoje niezadowolenie ujawnia w taki właśnie sposób, co wcale nie oznacza, że jest zły. Autor, jako dorosły, powinien mieć tego świadomość. Gdyby to był jego rodzony syn, miałby zupełnie inne podejście, a tak młodszego lubi, bo ten okazuje mu sympatię, a starszy jest trudny, więc go nie lubi - dość prymitywne.

 

Nie dosc prymitywne, tylko dosc naturalne. I nie chodzi o to, ze chlopak ma inny charakter niz brat, ale ze ma problemowy charakter, to nie jest wszystko jedno, jacy jestesmy dla otoczenia, czy kims milym, czy nieznosnym. Nie mozna tego kwitowac w ten sposob, ze to kwestia roznych charakterow i koniec.

33 minuty temu, Yonka1717 napisał:

Teraz, to już przegięłaś. Chłopiec ma 10 lat, to nawet nastolatki, a nawet dorosłe dzieci nie zawsze akceptują nowych partnerów swoich rozwiedzionych rodziców, a Ty wymagasz od 10-latka, żeby zrozumiał, że matka nie jest jego własnością i ma swoje życie ?. Prawdopodobnie matka jest dla niego jedyną bliską osobą, bo ojciec pewnie na pół gwizdka.

Nie sadze, abym z czymkolwiek tu przegiela. Owszem, dzieci juz od najmlodszych lat powinny nabierac pojecia(chocby intuicyjnego na poczatku) o odrebnosci matki od siebie, o tym, ze matka ma swoje zycie, i ze nie jest jego wlasnoscia. Gdy dziecko traktuje matke jak swoja wlasnosc, relacje miedzy nim zawsze sa bardzo niezdrowe. Jezeli nawet nastoletnie czy dorosle dzieci tego nie rozumieja, to tym wiekszy problem, a z problemem bez sensu jest dana rzecz porownywac, porownywac raczej mozna z pewnym wzorem do nasladowania.

Co do Andrzeja, to nadal uwazam, ze jego uwagi odnosnie tego watku sa nietrafione, w ogole nie pasuja do sytuacji autora. Nie wiem, czy to u mnie myslenie zyczeniowe sklania mnie do myslenia, ze nie zawsze jest tak, jak Andrzej pisze. Po prostu znam pary, gdzie jednym z parrtnerow jest samotna matka, w ktorych tak nie jest, gdzie tworza oni kochajaca sie rodzine, gdzie wszyscy szanuja sie nawzajem.

Odnośnik do komentarza
16 minut temu, Gość Loraine napisał:

 Wszelkie emocje jakie dorośli kierują w stronę dzieci jest przez nie wychwytywane i tym samym odpowiadają.

Ale tu bylo na odwrot, najpierw starszy syn zachowywal sie zle i od poczatku trzymal dystans, a potem dopiero autor mial problem z polubieniem go, czyli to autor odpowiedzial swoimi emocjami na zachowanie chlopca.

20 minut temu, Gość Loraine napisał:

 I o ile ojciec rodzony ma kontakt z dziećmi, a rodzice nie rozstali sie w przyjaźni, to ojciec może jak najbardziej buntować dzieci.

Tez o tym pomyslalam, dlatego w pierwszej swojej wypowiedzi napisalam, ze wazne jest tez to, jaka relacje ma starszy syn z ojcem, i jaka ma relacje z ojcem matka chlopca.

Co do zazdrosci, to juz pisalam, jak ja to widze, moim zdaniem nie ma powodu, zeby czul sie zagrozony ze strony autora, jesli ten dobrze traktuje chlopcow i ich matke. Co do zagrozenia dla jego ojca, to dobrze by bylo chlopcu wytlumaczyc, ze matka juz do niego nie wroci, ze ten rozdzial zycia juz jest zamkniety. Moim zdaniem bardziej z tym brakiem akceptacji ma zwiazek charakter chlopca, nieodpowiednio uksztaltowany przez rodzicow. I 10 lat jak na takie problemy to nie tak malo, jeszcze troche, a bedzie nastolatkiem, a i bedzie go o wiele trudniej pewnych rzeczy oduczyc. On ma wyrazny problem sam ze soba, skoro tak dokucza bratu, w domu sprawia problemy, a to jest juz zupelnie niezalezne od obecnosci autora, tym bardziej od ewentualnej zazdrosci o niego.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...