Skocz do zawartości
Forum

Śmierć Taty i utrata sensu życia


Gość Grzegorz

Rekomendowane odpowiedzi

Wspieram duchowo i pamiętaj, że tylko od Ciebie zależy jak długo będziesz czuł taki wielki smutek. Zrobiłeś dla taty wszystko co mogłeś, a teraz- gdy spełnisz ostatnią posługę- zacznij żyć własnym życiem tu i teraz. Tylko wtedy osiągniesz spokój.

Jeśli się smucisz, to żyjesz przeszłością.
Jeśli się boisz, to żyjesz przyszłością.
Jeśli jesteś spokojny, żyjesz teraźniejszością. Lao Tzu

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość Grzegorz

Jak sprawić by ból był mniejszy, jak sprawić by mieć chęci do czegokolwiek, jak sprawić by otaczający mnie świat zaczoł być kolorowy. Większość powie psycholog, pogawędka przez 1h a i tak później człowiek ma 1000 myśli na minutę. Niedocenione są rady praktyczne ludzi, których dotknęła podobne doświadczenie. 

Odnośnik do komentarza

Wszyscy mamy podobne doświadczenia i dużo gorsze, jak wypadki śmiertelne, to jest dopiero trauma i od nas zależy jak to przeżyjemy. 

A Ty się rozczulasz nad sobą jak małe dziecko i  rozmowa może Ci pomóc pozornie. Zajmij się czymś, zebyś tyle nie myślał. 

Ojciec widać nie pozwalił Ci żyć własnym życiem, żyłeś jego życiem i taki masz efekt, więc jesteś wyjątkiem tak przeżywających śmierć ojca, żeby to jeszcze przywróciło mu życie, a tak nie ma to sensu, tym bardziej jak tymi myślami, ponoć nie dajesz ojcu "odejść" w spokoju. 

Sam musisz poprzestawić sobie w głowie. 

Odnośnik do komentarza
Gość Grzegorz

Tata pozwala mi żyć własnym życiem, lecz dażyłem i daże go ogromnym uczuciem i miłością dlatego tak bardzo mi Taty brak. Wydaje mi się że jak się daży daną osobę miłością ( przynajmniej tak mnie wychowano) to czuję się ogromną stratę. To nie jest przedmiot za którym czyje się żal przez kilka dni a później luz. Ka-wa może masz inne bardziej dawinowskie podejście do życia. 

Odnośnik do komentarza
19 minut temu, Gość Grzegorz napisał:

dażyłem i daże go ogromnym uczuciem

Może za ogromnym, chociaż może nie o taką wielką miłość chodzi, jak o uzależnienie. To nie chodzi też o to, by nie mieć żalu, ale Tobie siadła psychika.

Nie ma znaczenie jakie ja mam podejście, po postu każdy traci bliskich i jeszcze nie spotkałam się, żeby ktoś  tak przeżywał śmierć rodzica, żeby śmierć rodzica zabrała mu sens zycia, to nie jest normalne, dlatego wybierz się do psychiatry, zobaczysz co powie.

 

Odnośnik do komentarza
Gość Loraine

Witaj Grzegorz, przeczytałam twój wpis, w którym opisałeś sytuację związaną z twoim tatą, opieką nad nim, o jego bardzo poważnych chorobach i tym jak się dowiedziałeś o jego śmierci i o tym że  także 2,5 roku wcześniej zmarła twoja mama. To taka podwójna tragedia w niedługim odstępie czasu. Dzisiaj jest coraz mniej osób które tak bardzo kochają i dbają o swoich rodziców - seniorów. Tym bardziej gdy wiedzą że rodzice są tak bardzo chorzy. To wspaniałe że tak bardzo kochasz tatę i niesamowite że są jeszcze tak  rodzinni i pełni empatii ludzie. Twój tata na pewno był bardzo szczęśliwy gdy miał taką pomoc z twojej strony i ze strony opiekunki którą dla niego zatrudniłeś. Bardzo mu pomogłeś w jego stanie zdrowia, zrobiłeś wszystko co możliwe żeby żył jak najdłużej i komfortowo bo też mieszkał w swoim domu, tam gdzie czuł się zapewne najlepiej. To bardzo ważne że tatę zabierałeś też na działkę aby odpoczywał bo to bardzo mu na pewno pomagało. Tak samo ze Świętami, cały czas czuł że ma przy sobie najbliższych. Myślę że twój tata bardzo ciebie kochał i był dumny i wdzięczny za takie życie i opiekę. Nasi najbliżsi nigdy nie chcą nas widzieć załamanych, nie chcą abyśmy się poddawali. Twój tata też by na pewno nie chciał abyś się poddał i załamywał. Pzdr.

 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Grzegorz napisał:

dażyłem i daże go ogromnym uczuciem i miłością dlatego tak bardzo mi Taty brak.

Jednak miałeś świadomość, że jest starszym człowiekiem i kiedyś umrze-prawda? Czy to była wielka miłość dziecka do rodzica czy uzależnienie? Zastanów się nad tym proszę, bo zaczynam mieć wątpliwości.

1 godzinę temu, Gość Grzegorz napisał:

Wydaje mi się że jak się daży daną osobę miłością ( przynajmniej tak mnie wychowano) to czuję się ogromną stratę.

To teraz pytanie czy dobrze cie wychowano? wybacz ale czasem trzeba weryfikować wychowanie naszych rodziców. Wiem po sobie, bo mnie mama wychowywała, że nie mogę się nawet bronić gdy mi dokuczają, bo będę tak samo zła jak dzieci, które mi dokuczają. W konsekwencji czego mogli mi nas**ć na głowę a ja nic. Jednak mam swój rozum i wiem, że to było niewłaściwie, bo nie przystosowuje do życia i nie dodaje wiary w siebie. Może mama chciała dobrze, ale wyszło odwrotnie. Tak wiec czasem warto mieć własny rozum i nie być zahipnotyzowanym nauką rodziców.... niekoniecznie dobrą nauką.

A nie piszesz nic o mamie... kiedy umarła to też za nią tak rozpaczaliście (Ty i ojciec?)

 

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
35 minut temu, Gość Loraine napisał:

Dzisiaj jest coraz mniej osób które tak bardzo kochają i dbają o swoich rodziców - seniorów. Tym bardziej gdy wiedzą że rodzice są tak bardzo chorzy. To wspaniałe że tak bardzo kochasz tatę i

To wylałaś miód na serce Grzegorza, tylko czy bardziej choć absurdalnie, nie jest mu potrzebny kubeł zimnej wody na głowę. 

Dzieci wychowujemy dla innych, nie dla siebie, a ojciec Grzegorza, pewnie jedynaka, wychowywał dla siebie. Powinniśmy zadbać o ich samodzielność, za bardzo nie uzależniać od siebie, właśnie dlatego, żeby tak bardzo nie cierpiały po naszej śmierci. Miłość rodzic- dziecko musi być mądra, a ta Grzegorz- ojciec, była chora, niejako krzywdząca go, dlatego długo to będzie oddchorowywał. 

Odnośnik do komentarza

Ja cały czas się ztanawialam z czego wynika taka infaltylność Grzegorza w wieku 30 lat i doczytałm, że to może wynikać z wychowania, po prostu ojciec i syn mieli cały czas relacje jak ojciec i małe dziecko, późnij te role najwidoczniej się odwróciły, dlatego on tak przeżywa tę stratę, innego wytłumaczenia nie widzę. 

Tym bardziej wkazana psychoterapia. 

Odnośnik do komentarza
Gość Loraine
1 godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

To wylałaś miód na serce Grzegorza, tylko czy bardziej choć absurdalnie, nie jest mu potrzebny kubeł zimnej wody na głowę. 

Dzieci wychowujemy dla innych, nie dla siebie, a ojciec Grzegorza, pewnie jedynaka, wychowywał dla siebie. Powinniśmy zadbać o ich samodzielność, za bardzo nie uzależniać od siebie, właśnie dlatego, żeby tak bardzo nie cierpiały po naszej śmierci. Miłość rodzic- dziecko musi być mądra, a ta Grzegorz- ojciec, była chora, niejako krzywdząca go, dlatego długo to będzie oddchorowywał. 

Zgadzam się że dzieci nie wychowuje się dla siebie i miłość rodzic - dziecko powinna być mądra. Nie wiem czy Grzegorz jest jedynakiem. Nie chcę tutaj domyślać się czy miał lepszy kontakt z tatą niż z mamą. Ale śmierć obydwojga rodziców to tragedia i każdy przeżywa ją po swojemu. Niestety z doświadczenia wiem jak dzieci potrafią olać rodziców tym bardziej tych chorych. Wiem też że tak bardzo chory ojciec Grzegorza wymagał opieki i ta opieka była poza nim. Czyli była opiekunka. Są osoby które są zdania że oddanie kogoś z rodziny np. chorych rodziców do domu opieki to zapewnienie lepszych warunków w związku z wieloma chorobami które mają starsi ludzie. Inni uważają że to jest nie do pomyślenia, bo to jest najbliższa rodzina. I proszę uwierzcie że jest ogrom ludzi którzy na Święta, wakacje i t.p. ludzie wolą się pozbyć starszych schorowanych rodziców lub innych człownków rodziny bo im po prostu przeszkadzają np. w wyjeździe, czy grillu ze znajomymi przy których by się wstydzili tego że rodzic np. nosi pampersa, albo nie rozróżnia członków rodziny. Także jeżeli Grzegorz ma 30 lat i 2,5 roku temu stracił mamę, a teraz ojca i jakby nie patrzeć poświęcił dla niego mnóstwo własnego zdrowia, to nie mogę powiedzieć parę dni po pogrzebie jego taty, że Grzegorz jest niesamodzielny czy źle wychowany. Ja tak samo bym postąpiła ze swoją mamą, bo po prostu ją kocham i nie oddałabym jej do domu opieki. Też nie wiem jak bym faktycznie postąpiła nie mając na kogo liczyć przy osobie chorej z demencją, po udarze i jeszcze innymi chorobami plus niechodzącą. To jest dla wielu osób i chorych i ich rodzin dramat. Myślę że to nie przez miłość Grzegorz może cierpieć, ale przez te cięzkie doświadczenia, patrzenie się na chorobę taty i zapewne mamy. To wszystko mogło się skumulować. Każdy ma jakąś psychiczną granicę. Zawsze nawet wtedy gdy z rodzicem jest najgorzej, ma się nadzieję że jednak stan zdrowia może się polepszy. Może zbyt empatycznie podchodze do tematu, ale wiem jak różnie może być gdy ma się chorych rodziców i nie chce się ich oddać do domu opieki. Wiem na ile ludzie są zdolni się poświęcić dla rodziców, i wiem jak łatwo olewają i odpuszczają. Pzdr

Odnośnik do komentarza
Gość Grzegorz

Dziękuję za słowa otuchy i zrozumienia Loraine. Co do mnie tak już jestem jedynakiem, mój brat również zmarł wiele lat temu. A co do wieku to niestety nie trafiłeś jestem o wiele wiele starszy, lecz co ma wspólnego miłość do rodziców z wiekiem?. Jeżeli chodzi o śmierć Mamy nie chcę wspominać tego okresu bo to było naprawdę straszne w przeciągu jednego roku odeszła moja Mama, Teściowa, Kuzyn i dziecko od siostry mojej Żony. Więc nie mów mi ka-wa że są większe tragedię od śmierci bliskiego. W tym okresie pogrzeb odbywał się co 2-3 miesiące cios za ciosem. Załamanie i ból osiągał maksymalny poziom nie chcę do tego wracać. Mamę kochałem i kocham najbardziej na świecie, lecz choroba nowotworowa jest podstępna i bezwzględna i strasznie niszczy człowieka. A Tata po śmierci Mamy już nigdy nie był taki sam. Tatę też bardzo kochałem i kocham . Bardzo to wszystko boli. Fajnie się mówi o kuble zimnej wody, zacznij żyć własnym życiem lecz gdy się kocha szczerze na "uspokojenie" emocji potrzeba czasu i życzliwych ludzi wokół siebie. To wiem z własnego doświadczenia ka-wa. Każdy zgrywa bohatera i doradcę gdy osobiście ta sprawa go nie dotyczy ( dobrze pamiętam jakie rady mi dawałeś ka-wa gdy zmarła moja Mama) więc czasem przeanalizujmy słowa, bo słowa mają wielką moc.

Odnośnik do komentarza

Zgadzam sie z Loraine.

Nalezy szanowac okres zaloby. A szczegolnie w czasie pierwszych tygodni.To powinien byc czas swiety dla osob doznajacych straty. I kiedys moze mielismy wieksza kulture poszanowania tego...

Nie mniej Ka-wa mogla cos wyczuc, i nieswiadomie skierowac rozmowe...tak jak to wyszlo na  to:Jesli twoj brat umarl to Twoja relacja z ojcem , rodzicami byla naznaczona ta strata.. w zakresie wiezi. I smiercia jak piszesz wogole naznaczona jest vardzo Twoja rodzina. .. slyszalam raz taka historie. Kiedy smierc przychodzila tak wlasnie co 2-3 miesiace... Niepojete. Moja uwaga zaraz zwraca sie na kobiece historie tej rodziny....czy cos zlego  sie wydarzylo?

 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Grzegorz napisał:

dobrze pamiętam jakie rady mi dawałeś ka-wa gdy zmarła moja Mama

Pamiętam, byłam wtedy bardzo powściągliwa, ale teraz myślałam, że jesteś drugi, który tak przeżywa śmierć rodzica, a okazuje się, że to byłeś Ty. 

Wtedy nawet do pracy nie byłeś w stanie chodzić, taką widać masz ukształowaną psychikę i to już się nie zmieni. Nie wiem czy wtedy byłeś u psychiatry, ale jeśli nie, to ja widzę potrzebę takiej pomocy, ale to Twoja decyzja. 

 

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Gość Grzegorz napisał:

lecz co ma wspólnego miłość do rodziców z wiekiem?

Troszkę ma.... jako matką wiem to doskonale, ale nie o tym temat wiec nie będę rozwijać (chyba, ze sam pociągniesz temat).

Z tego co piszesz byliście zgraną i kochająca się rodziną. Trochę zazdroszczę, bo ja tak nie miałam. Tak mnie zastanawia jedna rzecz, czy po odejściu każdej z w.w. osób czułeś jakby umarła cząstka Ciebie? Czy w pewien sposób identyfikowałeś się z tymi osobami? Do czegoś zmierzam, ale jeśli możesz to odpowiedz na pytania, a powiem o co mi chodzi.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość Grzegorz

Najbardziej dotknęła mnie śmierć Mamy to było straszne dlatego nie chcę wracać do tych czasów gdyż są okresy nawet teraz że bardzo za nią tęsknię, za Tatą również bardzo tęsknię oboje rodziców bardzo mnie we wszystkim wspierali i dodawali dużo otuchy, cieszyli się zemną z wszystkich moich sukcesów i osiągniętych celów. Bardzo mi ich brak. Pytasz o inne osoby też dotknęła mnie ich śmierć lecz nie było to takie bolesne jak w stosunku do własnych rodziców.

Odnośnik do komentarza

Grzegorzu> pytanie było nieco inne, nie o dotkniecie mi chodziło, ale czy czułeś jakby wraz z rodzicami umarła jakaś część Ciebie? Zmierzam do tego, że być może miłość Wasza (rodziców i dziecka) była taka... jakby to nazwać... bluszczowa. Z psychologicznego punktu widzenia jest tak, że rodzice są na pierwszym miejscu do pewnego okresu. Potem schodzą na drugie miejsce, bo na pierwszym jest małżonek i nasze dzieci. Jeśli ta forma się nie zmienia mimo zmiany w naszym życiu, to jest to niewłaściwe. Oczywiscie nic już nie zmieni Twoich uczuć do rodziców, ale może uświadomienie sobie powyższego, że być moze kochaliście się "za bardzo", pomoże szybciej uporać się w tą tęsknotą i pustką. Samoświadomość jest bardzo ważna. Nie możesz żyć tylko wspomnieniami i użalaniem się nad uczuciami. Trzeba dopuścić też rozsądek, aby nie ugrząźć w błocie ? 

Przemyśl to proszę i nie ulegaj emocjom.  Daj sobie czas na żałobę, tylko na siłę jej nie przedłużaj i nie wywołuj. Żyjesz i masz pełne prawo korzystać z życia. Jeśli Twój tata kochał Cie tak bardzo jak Ty jego, to chyba chciałby tego samego-prawda?

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
54 minuty temu, Javiolla napisał:

Z psychologicznego punktu widzenia jest tak, że rodzice są na pierwszym miejscu do pewnego okresu. Potem schodzą na drugie miejsce, bo na pierwszym jest małżonek i nasze dzieci. 

54 minuty temu, Javiolla napisał:

Jeśli ta forma się nie zmienia mimo zmiany w naszym życiu, to jest to niewłaściwe.

 

Dokładnie. Dlatego coś tu niedobrego się zadziało w dzieciństwie, może właśnie po śmierci brata, rodzice otoczyli go parasolem ochronnym, jak dorósł, traktowali dalej jak małe dziecko, dlatego pozostała mu mentalność dziecka, co rzuca się w oczy, po lekturze wątku. Do tego śmierć ojca porównuje do śmierci dziecka, a przecież tu nie ma porównania. 

Oczekuje głaskania po głowie, utwierdzania w przekonaniu, że ta depresja żałobna wynika z tej wielkiej miłości i jest normalna, a nie jest, bo stanęła na poziomie wieku dziecięcego.

Ale Grzegorz nawet nie próbuje poprzestawiać sobie w głowie, bo żyje w przekonaniu, że to tylko ta miłość, tak go rzuciła na kolana, a to ma drugie dno i pewnie nic go nie przekona. 

 

 

Odnośnik do komentarza
43 minuty temu, Gość Grzegorz napisał:

Masz częściowo rację. Lecz czasem potrzeba słów otuchy. 

Oczywiscie Grzegorzu. Wspieram duchowo i życzę, abyś prędko zaczął żyć własnym życiem, a nie tkwił we wspomnieniach życia taty.  Dodam tylko, że czasem wsparcie nie polega jedynie na pogłaskaniu po głowie, bo często w ten sposób robimy drugiej osobie większą krzywdę niż pożytku. Otwarcie oczu wydaje się na początku bolesne, ale jestem przekonana, że z biegiem czasu nabiera innego wymiaru.

Życzę wszystkiego dobrego i pamiętaj o radach z tego wątku, a wszystko będzie dobrze.

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość Grzegorz

Ka-wa jesteś psychologiem, psychiatrą czy ich adwokatem bo od pierwszego mojego wpisu jedyne co wynika z Twojego komentarza można ubrać w jedno zdanie " idź do psychiatry naćpaj się tabletami i ciesz się życiem" jak nie rozumiesz że słowa mają znaczenie to powiem Ci wprost po Twoich wpisach i podejściu to człowiek w rozpaczy całkiem by się załamał. A co do psychologa po śmierci Mamy to odwiedziłem z cztery tzw gabinety psychologa. Jedna Pani gdy mówiłem patrzyła w ścianę i zegarek nie interesował ją temat , następne Panie twierdziły że to nie ma sensu najlepiej jak pójdę na tydzień lub dwa na oddział lub mam brać tabletki i się wyciszyć a jedna z Pań doradziła mi żebym zostawił żonę ( bo też choruje) bo patrząc na jej chorobę to się pogrążam i pojechał sam na wakacje. Chore bardzo chore egoistyczne i konsumpcyjne podejście do życia. Baw się, ciesz się życiem i go używaj a jak choroba albo starość to zdychaj bo przeszkadzasz.  

Odnośnik do komentarza

To trafiłeś do z złych psychologów, to powinien być bardzej psychoterapeta. 

12 minut temu, Gość Grzegorz napisał:

Baw się, ciesz się życiem i go używaj a jak choroba albo starość to zdychaj bo przeszkadzasz

Myślę, że moje komentarze dadzą Ci do myślenia i w efekcie pomogą wcześniej wyjść z tej traumy, bo taki było mój cel. Może coś z tego zrozumiesz. 

Każdy wcześniej czy później umrze, bo ludzie jakbyś nie wiedział umierają. 

Też pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
26 minut temu, Gość Grzegorz napisał:

jak choroba albo starość to zdychaj bo przeszkadzasz

Zapomniałam jeszcze podziękować za te życzenia, mam też nadzieję, że moje komentarze pomogą Ci dorosnąć. 

Odnośnik do komentarza
Gość Grzegorz

Jak pozbyć się nawracającego poczucia winy, w głowie ciągłe scenariusze jakbym zrobił tak, a jakbym podał to, może było by inaczej jak, jak odpędzić te myśli które doprowadzają mnie do frustracji i przygnębienia a nie chcę tego. Proszę podajcie propozycję

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...