Skocz do zawartości
Forum

Mój mąż nie toleruje mojej rodziny


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Mam problem z mężem, który mnie przerasta. Mój mąż potrafi być cudowny dopóki na horyzoncie nie pojawi się ktoś z mojej rodziny. Nienawidzi moich rodziców, brata i jego rodziny. Uważa, że nie mają taktu i są źle wychowani. Nie potrafi się poświęcić nawet dla naszej córki i pójść na Wigilię do dziadków. Sytuacja się skomplikowała jakiś rok temu kiedy mieszkaliśmy z rodzicami 5 miesiecy. Mąż nie miał pracy a rodzice przyciskali go żeby intensywniej szukał. Wszystko się poukładało- mieszkamy na swoim, pracujemy. Myślałam, że mu przejdzie, ale nic z tego. W rozmowie ze mną często źle o nich mówi choć wie, że robi mi przykrość. Muszę wiecznie wybierać między nim a rodzicami. Nawet na córkę się złości jak za dużo czasu spędza u dziadków.

Odnośnik do komentarza

Tak to bywa jak rodzina małżonka wtrąca się w jego sprawy. Szkoda, że wtedy nie reagowałaś, pozwoliłaś na wtrącanie się w jego problem, gdy jemu też było ciężko, skoro nie miał pracy.
Dochodzi tu jego osobowość, charakter, jeden by wybaczył, drugi nie, jest zacięty, nie potrafi robić dobrej miny do złej gry.
Nic nie zrobisz, nie licz, że mu przejdzie, on już nie będzie miał "serca" do Twojej rodziny.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jesli mieszkaliscie z rodzicami przez 5 miesiecy jak Twój mąz nie mial pracy, to rozumiem, ze czasowo Wam Twoi rodzice pomagali.
Rozumiem tez, ze ta pomoc byla gorzka dla Twojego męza, bo zbyt mu przygadywali.
Jednak musisz mu przy sprzyjającej okolicznosci przetłumaczyć, ze nawet jsli ich pomoc była mu nie w smak, to jednak byla to pomoc. Dzisiaj wiec, jak juz sie Wam wszystkie sprawy dobrze ukladają, to Ty jako córka swoich rodziców nie oczekujesz, ze będzie on peany spiewal na czesc Twoich rodziców, jednak odrobina szacunku i wyrozumialosci sie tesciom od zięcia należy- wiec niech nie stroi fochów a zacznie sie zachowywac powsciągliwie , z dystansem moze pewnym, ale bez złosliwosci i specjalnych uników, bo to Ty będziesz zmuszona uważać, ze to on jest wobec Twojej rodziny mocno nie w porządku.

Odnośnik do komentarza

Przyznaję, że moi rodzice w dobrej wierze czasem się wtrącają, ale mój mąż zachowuje się jakby zrobili coś strasznego. Mama zaprasza nas na święta, na urodziny ojca a mój mąż zawsze odmawia. Twierdzi, że to teściowa go unika a to jest nie prawda. Rodzice nie przychodzą do nas, bo czują się niemile widziani. Mam wrażenie, że jest idealnie dopóki nie pojawi się na horyzoncie osoba trzecia: rodzina lub koleżanka. Jak tylko komuś poświęcę trochę czasu to mój mąż strzela focha i twierdzi, że go zaniedbuje.

Odnośnik do komentarza

Twój mąz ma zaniżoną swoją wartośc i dowartosciowuje sie tym, ze stara sie z Ciebie zrobic swoją dosłowną własnosc. Jesli będziesz na to pozwalała, to smutne będzie Twoje życie, bez znajomych i rodziny, tylko z męzem. A mąz będzie sie z czasem zapędzal coraz bardziej- nie będzie mu wystarczało, ze jestes obok niego, bedziesz musiala postawić talerz tak jak on bedzie chcial, oglądac ten program telewizyjny jaki on uzna za stosowne, ubierac sie jak on uzna, ze wypada itp, itd.Może z czasem zacząc uznawać, ze tylko jego poglądy są wlaściwe a Twoje głupie- tak ze dla swiętego spokoju przestaniesz w jego obecnosci miec swoje zdanie. Czyli będziesz dokladnie jego własnoscią, on będzie Twoim jedynym i bezwzględnym wlascicielem a nie towarzyszem życia.

Odnośnik do komentarza

Rodzice zawsze wtrącają się w dobrej wierze;)
Rodzice czują się niemiłe widziani, mąż u nich też źle się czuję, więc na siłę nic się nie zrobi, ale już z okazji świąt czy innych uroczystości rodzinnych, mógłby może sami rodzice przełamać lody i przyjść pierwsi na Twoje zaproszenie, zobaczysz co z tego wyjdzie.

Trzeba też zauważyć, że mąż za bardzo chce mieć was na wyłączność, a w związku też trzeba mieć swoje życie, więc z tym walcz, nie zwracając uwagi na jego foch, i przy okazji tłumacz mu, że tak się nie da.
Trochę dyplomacji też się przyda, a więc staraj się jak najwięcej czasu spędzać wspólnie z waszym dzieckiem, a spotykaj się np. z koleżankami jak jego nie ma, potem przesuwaj te granice.

Na pewno nie powinnaś pozwolić, żeby nadawał na Twoich rodziców, bo to jest bez sensu, wychodź jak coś zaczyna, powiedz, że nie chcesz tego słuchać i tu by był wskazany Twój foch.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jak to zwykle bywa wina lezy po środku.
-Mąż pewnie ma niskie poczucie wartości i takie słowa bardziej go zabolały. Fakt, że trochę może przesadza w swoim zacięciu, ale jednak powody miał.
-Twoi rodzice wyrzucali mu może nazbyt otwarcie, nietaktownie. Może powinni najpierw Ciebie zapytać czy mogą coś powiedzieć i w jaki sposób. Wiadomo, że mówili w dobrej wierze, bo jakby inaczej. Jednak mężczyzna czujący odpowiedzialność za swoją rodzinę i słyszący słowa, które być może podcinają jego Ego... odbiera to jako atak w jego stronę. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Rodzice chcieli dobrze a zrobili z siebie jego wrogów.

W związku z tym co na początku napisałam, że wina zawsze leży po środku, mam takie pomysły:
1. zapytałabym rodziców czy przeprosiliby męża za wtrącanie się i za niezbyt taktownie wygadywanie mu wtedy braku pracy. Oczywiście poprzedziłabym to wyjaśnieniami.
Rodzice musieliby obiecać, że będą się powstrzymywać przed uwagami, nawet w dobrej wierze.
2. zapytałabym męża czy przestałby się aż tak boczyć (bo całkiem to może mu nie przejdzie) jeśli rodzice mu wyjaśnią i przeproszą go. Oczywiście też poprzedziłabym to pytanie wyjaśnieniami. Mąż musiałby obiecać, że nie będzie już hodował urazów bo dopiero się docieraliście jako rodzina i takie nietakty na początku zdarzają się w każdej rodzinie.
Jeśli sobie wszystko wyjaśnią to trzeba zamknąć ten rozdział i zacząć od nowa.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Rozmawialiśmy dziś dużo, ale nie potrafimy dojść do porozumienia. Średnio raz na 2 miesiące wybucha awantura i mój mąż chce rozwodu. Kiedy już ostatnio powiedziałam, że dobrze i niech mi powie konkretnie jak to chce poukładać to się z tego wycofał. Jestem już zmęczona, bo mimo że staram się organizować dzień pod jego pracę to i tak zawsze ma mi za złe, że np.dłużej zostałam u mamy czy później wróciłam z pracy.
Myślę, że jakbym poprosiła rodziców żeby oni zrobili ten pierwszy krok na zgodę to zrobią to dla mnie, ale uważam że mimo wszystko to mój mąż powinien pierwszy ruszyć tyłek. Moja mama zapraszała nas już nie raz na obiad, na urodziny, na Wigilię a on cały czas odmawia. Nie mam już sił.

Odnośnik do komentarza

Mówi się, że pierwszy krok robi mądrzejszy...
O to, że dużo przebywasz u rodziców, może mieć pretensje, przeważnie tak bywa, że ciężko niektórym odciąć pępowinę, jak założy swoją rodzinę.

Nie bronię Twojego męża, bo widać ma ciężki charakter, do tego nam trudno zrozumieć partnera i odwrotnie.

Ale musisz pamiętać, że stworzyłaś nową rodzinę i ona powinna być na pierwszym miejscu, nie rodzice.

Wiem też, że to jest trudne, szczególnie na początku związku, bo wybijają się wady partnera, dlatego "uciekasz" do rodziny, bo na nich się nie zawiódłaś, ale to zawsze negatywnie odbija na związku, a już najgorsze jest przenoszenie swoich problemów z mężem do rodziców i odwrotnie.
Teraz powinniście się dogadywać dla własnego dobra i dziecka, bo nie macie powodu do rozwodu, te są dość prozaiczne.

Jeśli nie podoba Ci się relacja męża z Twoją rodziną, jest to przykre, ale do zaakceptowania, bo rodziców nie będzie, a wy zostaniecie, szkoda, że tak lekko myślimy o rozbiciu rodziny, jak mamy dziecko.

Musisz się zastanowić czy rodzice są najważniejsi w Twoim życiu, jeśli tak to nie ma przyszłości wasz związek.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Mąż ma jakiś problem skoro robią się awantury o to, że za mało czasu spędzasz w domu.... no chyba, że tak jest.
Nie wiem jak często idziesz do rodziców i jak długo u nich siedzisz. Nie wiem jak często wychodzisz z domu, spotykasz się koleżankami. Nie wiem czy w domu jest wszystko oporządzone, ugotowane, posprzątane. Moze mąż faktycznie ma problem ze sobą i staje się chorobliwie zazdrosny. A może ma jednak powody do niezadowolenia.
Inna kwestia to awantury: kto je wszczyna i dlaczego nie potraficie ze sobą konstruktywnie rozmawiać, dlaczego szwankuje wzajemna komunikacja?
Mam jeszcze wrażenie, że bardzo bronisz swoich rodziców. Czy mimo wszystko nie za bardzo?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Do rodziców chodzę często, mam ich bardzo blisko ale zazwyczaj jak mąż jest w pracy lub śpi po nocce. Zawsze jest obiad, który jemy wspólnie, kolacja i kanapki do pracy. W weekend zawsze jesteśmy razem, nawet jak rodzice proponują jakiś wyjazd to zostaje z mężem, ewentualnie zabierają małą.
Dziś powiedział mi, że woli się rozstać i zerwać z nami kontakt niż próbować poprawić te relacje.
Mąż ma nerwicę, którą leczy więc ma też doskonałą wymówkę na wszystko. To nie on, to choroba.

Odnośnik do komentarza

Choroba chorobą ale gdyby mu zależało to by walczył o normalne stosunki w waszej rodzinie. A conajmniej z Tobą i córka. Najłatwiej zasłaniać się choroba. Może on liczy na to, że całkowicie się odetniesz od rodziców jak i wasza córka nie będzie do nich chodzić..
Porozmawiaj z nim rzeczowo. To bez sensu poniekąd udawać że problemu nie ma. Bo jest i to ogromny. Jeśli się określi że tego by oczekiwał no to musisz wybrać i przedstawić sprawę jasno. Małżeństwo jak i w ogóle związek to sztuka kompromisów dla tej drugiej osoby.. wy jeszcze bierzecie odpowiedzialność za dziecko.
A może chcesz dalej takiego wahania i przykrości w domu przez zaistniałą sytuację?

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Jesteśmy 10 lat po ślubie, zawsze pracowałam poza 6 m-czną przerwą na macierzyński. Relacje z moimi rodzicami i resztą rodziny były poprawne na samym początku, potem stopniowo się pogarszały. Mój mąż każdemu przypnie "łatkę" i będzie się naśmiewał później. Rok temu po przejściowym wspólnym mieszkaniu relacje legły w gruzach i on nie chce tego zmieniać winą obarczając moją mamę. Prosiłam go wielokrotnie żeby pracował nad sobą, bo często nie panuje nad sobą, nie przyjmuje najmniejszej krytyki ( ja w czasie małżeństwa przyjęłam jej sporo). Ostatnio mieliśmy zrobić zakupy, byłam u rodziców a on w pracy. Moja mama dała mi obiad więc spóźniłam się do domu 5 minut. Fakt- dzwonił do mnie a ja nie słyszałam. Jak oddzwoniłam to powiedział, że już moge sobie tam zostać i nigdzie nie jedziemy. Czuję się czasami traktowana jak dziecko, które jest karane bo coś przeskrobało. Rok temu chodziłam po pracy na fitness 2xw tygodniu- stwierdził że zaniedbuje rodzinę. Ćwiczyłam w domu, denerwował się, że robię to źle. Chodziłam na kurs języka- słyszałam dlaczego czegoś nie umiem powiedzieć za granicą skoro on we mnie inwestuje (choć ja też zarabiam)
To są takie małe rzeczy, które do kupy tworzą ogromny problem. Poza rodzicami nigdzie nie chodzę, spotkanie z koleżankami 2 x w roku, zawsze na pierwszym planie moja rodzina: mąż i córka. Nawet jak się pokłócimy to dbam o niego bez zmian- obiad, kolacja, uprane i wyprasowane ciuchy. Kilka lat zajęło mi tłumaczenieże takie rzeczy też powinien doceniać, że to nie jest mój obowiązek jako kobiety i że dom to jest mój drugi etat.

Odnośnik do komentarza

Fitnessu bym nie odpuściła, niech gada, ale czepiając się szczegółów, to czemu tak często bywasz u mamy, gotujesz obiady, to dlaczego jesz go u mamy, czyli w domu jesz drugi?

Co by nie było, zdecydowanie za bardzo żyjesz życiem rodziny niż własnym, pewnie częściowo dlatego, że źle się czujesz w swoim domu.
Spełniasz oczekiwania mamy, pewnie mąż Ci to ma za złe, ale za bardzo wszystko odpuszczasz, jeśli chodzi o swoją rodzinę.

Może warto by było się wybrać na terapię małżeńską.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Rozumiem, ze może Cię denerwować takie usprawiedliwianie się chorobą. Tak jakbym słyszała własną matkę, że jest stara, schorowana, miała straszne życie i to wystarczy, aby wszyscy spełniali jej zachcianki ( czytaj znosili jej toksyczność).
Wygląda na to, że mąż faktycznie ma problem, czy leczy tę nerwice? Miał ją już przed ślubem?

Myślę, że Ty żyjesz dwiema rodzinami (swoją i rodziców). Masz rodziców blisko, ale nie oznacza, ze trzeba często z nimi spędzać czas. Nie są jeszcze obłożnie chorzy i sądzę, że są samodzielni i rozumni. Trudno się żyje na dwa domy, to powoduje frustracje. Piszesz, że pracujesz, a do rodziców często chodzisz itp. Jak jesteś w stanie pogodzić własną pracę, częste odwiedziny rodziców (podczas mężowej pracy lub odsypiania), domowe obowiązki i wychowanie dziecka? Serio pytam... Jeśli ja i mąż pracujemy, ja odbieram dziecko z przedszkola czy od teściowej, robię zakupy i wracam by gotować obiad, to już mąż wraca. Nie miałabym czasu na częste odwiedziny rodziców, nawet gdyby mieszkali niedaleko. Czy masz prace w niepełnym wymiarze, czy nie pracujecie w te same dni i godziny?
Zmierzam do tego, że żyjąc na dwa domy tak naprawdę nie jesteś związana w 100% z żadnym. Chyba, że lepiej czujesz się u rodziców i zwyczajnie nie odcięłaś jeszcze pępowiny. Czyli w chwilach gdy mąż jest w pracy, Ty zamiast z dzieckiem w domu pograć w planszówki, wyjść na plac zabaw, poczytać książkę, wspólnie narysować tatusiowi laurkę, to idziesz do rodziców i z nimi pomieszkujesz... tak to wygląda?
Mąż z pewnością wie jak to jesta, nawet jeśli próbujesz ukryć te wizyty lub zdążyć do domu na czas. Czuje pewnie jakbyś nie angażowała się w życie rodziny, jakbyś wolała dom rodziców. Możliwe, że to stało się jego obsesją i dlatego próbuje Cie usidlić, ograniczyć. A że ma problemy nerwicowe to trudniej mu sobie z tym poradzić, z kolei Twoje częste wybywanie z domu w tym nie pomaga.
Nie pochwalam jego zachowania, ale tez nie podoba mi się to Twoje życie na 2 rodziny i myślę, że stąd wzięło to jego zachowanie.
Chcesz zmienić męża, a czy Ty byłabyś w stanie zmienić się sam, czyli przestać tak często nawiedzać rodziców? Zrobiłabyś to aby ratować małżeństwo czy wolisz iść na skróty tak jak on i rozstać się?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Trochę się z mężem mijamy. On pracuje na nocki i po południu również nie ma go 3 godziny. W weekend ma wolne. Ja pracuje na przeróżne zmiany, co drugi weekend. Często jest tak że córka jest w szkole, mąż odsypia nockę a ja mam wolne albo krótki dyżur więc wtedy robię zakupy, gotuję i np.idę do mamy na kawę. Przychodzę jak córka wróci ze szkoły i mąż wstanie. Razem jemy obiad i on wychodzi do pracy. Wraca koło 18 tej jemy kolacje i spędzamy razem czas do jego wyjścia na nockę. Jak mam popołudniową zmianę to wracam później, zdąże zrobić mu np. kanapki i on musi wyjść. Myślę, że jestem dobrze zorganizowana, nie ukrywam tego, że idę do mamy i nie zmuszam go żeby chodził ze mną. Problemem są okazje typu święta, urodziny, sylwester. Mój mąż nie chce w niczym uczestniczyć nawet jak córka go prosi. Moja córa dużo czasu spędza z dziadkami, odbierali ją z przedszkola, zabierali na wycieczki. Czasem woli zostać u nich niż iść do domu. Mój mąż też jest może o to trochę zazdrosny. Jak mam na po poludniu do pracy to np. córka po szkole idzie do babci i ja ją odbieram. Mogłaby wrócić do domu wcześniej bo już jest np.tata, ale ona woli zostać a on też jakoś nie wykazał takiej potrzeby. Ogólnie jest bardzo dobrym mężem i ojcem ale musimy funkcjonować według jakiegoś schematu, brać pod uwagę kiedy działaja tabletki, bo jak już nie działają to zaczyna go drażnić wiele rzeczy. Wcześniej było mi dużo trudniej z nim wytrzymać, poprawiła się nasza sytuacja finansowa i zeszło z niego ciśnienie. Ale do mojej rodziny ma tak duży żal, że nie chce nic zmienić. Twierdzi, że skoro ktoświętochłowice go upokorzył to on nie chce kontaktu: np zostalismy zaproszeni do brata i bratowej po czym mój brat w trakcie wizyty poszedł do sąsiada i nie wrócił. Zlekceważył nas jako gości, wiem ale raz na pół roku jak się widzimy to można to puścić w niepamięć. Przecież nie musi go kochać. Mój brat często nie pomyśli, że coś nie wypada,a mój mąż ma świra na punkcie dobrych manier itp.

Odnośnik do komentarza

Taki już jest i to pewnie się nie zmieni.
Ale też widać, że nie masz odciętej pępowiny od mamy, uzależniła też za bardzo od siebie wnuczkę.
Dziecko jak najwięcej czasu powinno spędzać z rodzicami, nie z babcią.
Babcie przeważnie rozpieszczając wnuki, chcą tym sposobem przywiązać je do siebie, bo przecież babcia kocha najbardziej.

Piszesz, babcia zabrała dziecko tu czy tam, a ja ten czas spędziłaś z mężem, a raczej należałoby go spędzić razem z dzieckiem.
Ale mamie nie odmówisz, tym bardziej, że babcia zadba o to, żeby wcześniej wnuczka o tym wiedziała, nie pytając wcześniej was, czyli stawia przed faktem dokonanym.

Nie dziwię się, że to wkurza Twojego męża, bo on widzi, nie patrząc, Twoje podporządkowanie rodzinie.
Pomyśl jak będziesz żyła gdy mamy zabraknie, dasz radę?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziekuję za wszystkie rady. Mój mąż napewno bywa toksyczny, a ja pewnie za bardzo się nim przejmuję. Jeszcze 2 lata temu relacje z moją rodziną nie były tak napięte, ale za to nasze były fatalne. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie przeszedł jakąś przemianę i dostrzegł, że go wspieram w trudnych chwilach, dlatego widząc zmiany na plus nie chcę niszczyć naszego małżeństwa. Skoro nie da się inaczej to postaram się cieszyć moja rodziną bez niego i nie stresować się jego fochami- nic na siłę skoro nie chce. Nie pozwolę się też ograniczać, ale również spróbuję trochę zmniejszyć częstotliwość wizyt u rodziców. W końcu mam swoją rodzinę męża i córkę, a czuję się ciągle zobowiązana być grzeczną córeczką, która musi dziennie wpaść na kawę do mamy lub zadzwonić. Moja mama jest bardzo dobrą osobą, ale bywa trudna i też często szczela focha jak do niej nie przyjdę i kiepsko znosi sprzeciw. Mój tata to trochę taki pantoflarz. A ja staram się wszystkich zadowolić z różnym skutkiem. Może moja mama też jest trochę toksyczna i dlatego relacje między nią, a moim mężem są takie napięte

Odnośnik do komentarza

Dobrze to wszystko zdefiniowałaś, tak właśnie wynikało z tego co pisałaś, każdy patrzy, żeby siebie zadowolić, a Ty, żeby zadowolić wszystkich, tak się nie da.
Asertywność potrzebna jest w stosunku do każdego członka rodziny,
dlatego patrz na siebie, ignoruj fochy męża czy mamy, bo przecież nie robisz nic złego, masz prawo też do swojego życia.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Hej Anastazjo jak rozwinęła się Twoja historia ?; ja tkwię w identycznej już 2 lata  w małżeństwie ponad 20 lat ; przedtem mąż tolerował moich rodziców dzisiaj wpada w szał jak do nich  idę ; albo dzieci :((( Czy nadal jesteście małżeństwem ?Moj maz tez miał epizody nerwicowe ale nic konkretnego nie wiem bo to było przed naszym poznaniem :((((

Odnośnik do komentarza

Abstrahując od tematu, przeraża mnie, jak kobiety chłopa stawiają na piedestale i robią z siebie wycieraczki... Obydwoje pracują zawodowo, a ona rodzi mu w bólach i wykarmia własnym cycem dzieci, ryzykując utratą fizycznej formy i zdrowia, a potem w dyrdy w kołowrót z jednego etaciku z jęzorem na brodzie w drugi - gotuje, pierze jego zapierdziane portki i jedzie na szmacie, a pańcio "wycieńczony" po pracy wykłada kopyta i jeszcze marudzi... Żałosne. Sorry. Zacznijcie się wreszcie szanować. Faceci jeszcze w czasach mojego ojca i dziadka budowali domy i utrzymywali samodzielnie rodziny, a teraz rozbestwieni żądają 50/50, ale TYLKO w wymiarze monetarnym, bo jakoś na porodówce i w domach nie widzę 50/50 podziału obowiązków. Współczesne niewolnictwo pod przykrywką "wyzwolenia".

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...