Skocz do zawartości
Forum

Jak wybaczyć zdradę męża?


Rekomendowane odpowiedzi

Ponoć wybaczamy dla samego siebie,żeby się nie zadręczać i potrafić wybaczyć to wyższa szkoła jazdy...,nie każdy potrafi,

druga sprawa,co to znaczy wybaczyć,czy jak się w miarę pogodzimy z rzeczywistością i potrafimy normalnie funkcjonować w związku,a w duchu mówimy sobie ,ja mu tego nigdy nie wybaczę ,to jest niewybaczalne,
to wybaczyliśmy czy nie? Myślę ,że nie da się określić wybaczenia,bo trzeba by zapomnieć ,a to jest niemożliwe.

Samo powiedzenie sobie wybaczyłam,chyba nie jest istotne,ważne jest czy jestem w stanie normalnie funkcjonować dalej w związku,
myślę, burak,że może jednak jakbyś się wyprowadził,pomógłbyś żonie podjąć decyzję,
teraz nie ma porównania,czy lepiej jej bez Ciebie ,czy nie,
bo ile można ciągnąć taką chorą sytuację.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~ebm

S- słucham siebie
U- ufam sobie
K- kocham siebie
A- akceptuje siebie

No to wam powiem kobitki, ale bez obrazy proszę. Z opisu wynika że każda kobieta taka jest, a nie dopiero staje się suką...
Nie słuchacie nigdy facetów, słuchacie siebie, potem płacz...
Ufacie w swoje przekonania, choć nie zawsze macie rację, bo jak nie jest po waszej myśli coś to od razu musicie to krytykować...
Kochacie siebie, nie kogoś tylko siebie i swoje potrzeby a innych macie w d...
a jak ktoś was tak traktuje to jest źle...
Akceptujecie siebie, właśnie siebie i swoje wady potraficie obrócić w swoje zalety, ale innych potraficie krytykować...

Jeszcze raz proszę bez obrazy...
Taki jest punkt widzenia waszego zachowania przez mężczyzn, więc przynajmniej ten opis wam się udał :p

Odnośnik do komentarza

...pewnie ze nie powinnam mu wybaczac i pewnie bym nie wybaczyła gdyby nie fakt że przed zdradą był facetem "idealnym" ...za długo by opisywać ile dla mnie i mojej córki zrobił , wierzcie mi już takich ludzi nie ma ...chyba wtedy czułam się w obowiązku spróbować mu wybaczyć...spróbowalam ale słabo mi to jakoś wychodzi...ciągle mam wrażenie że on nadal coś kombinuje na boku , już nawet myślałam aby wynająć detektywa aby wiedzieć na 99% na czym stoje...ale ciągle nie mogę się zebrać w sobie aby to zrobić, może boję się prawdy a może mam już jakieś schizy :P

Odnośnik do komentarza

BURAK... Ostatnio powiedziałem żonie, że jeszcze ma szanse coś z sobą zrobić, bo widzę jak ją to ciągle gryzie. Ma szanse bo jeszcze ją kocham....
...własnie takie słowa wkurzają nas najbardziej, przecież to WY nawaliliście, zawaliście wszystko to co nas łączyło , gdyby nie skok w bok nigdy byśmy tak Was traktowały...

Odnośnik do komentarza

No dokładnie o to chodzi właśnie. Ja choć nie jestem osobą praktykującą to aby zrozumieć o co tak na prawdę mamy z żoną pretensje do siebie, to pomimo kilku psychoterapeutów, poszukałem w necie jakiś audycji o zdradzie, a przy okazji trafiłem na wykłady na mp3 dr J. Pulikowskiego. Strasznie wierzący człowiek, ale postaraj się posłuchać kilku jego audycji o relacjach damsko męskich, pomijaj fakty religijne w nich bo nie o to chodzi. Możesz się naprawdę wiele dowiedzieć na temat postrzegania wzajemnego kobiety i mężczyzny. Serio polecam. Sam już nie wiem czy warto się starać o to moje małżeństwo czy nie, życie ze sobą nigdy nie jest tak idealne jakby się wydawało a wystarczy jedna zła decyzja czy słowo czasem by była katastrofa. Grunt zobaczyć swoją winę w każdej złej sytuacji i spojżeć z punktu widzenia drugiej strony na pewne aspekty i je zrozumieć. Czy jest to wykonalne? Nie wiem...a chciałbym by było... Bardzo bym chciał.

Odnośnik do komentarza

W ramach wyjaśnienia tego zrozumienia wzajemnego. To co dla kobiety wydaje się proste i oczywiste jest dla faceta rzeczą wymagającą dużo wysiłku czy przemyślenia, i odwrotnie... Ja ostatnio miałem sprzeczkę z żoną o część do samochodu bo powiedziałem że muszę ją wymienić by sprzedać auto a ona od razu pomyślała że majątek zainwestuje... I co już mało afera i skakanie do gardeł nie wyszło o 10zł... Rozmowy, rozmowy i jeszcze raz szzere rozmowy i jak najwięcej czasu razem musicie spędzać. U nas też o ten czas wcześniej poszło... Oj, czemu człowiek nie rodzi się z całą wiedzą o świecie tylk musi wszystkiego się uczyć i doświadczać na własnej skórze? :p

Odnośnik do komentarza

...niestety u nas z tymi rozmowami to jest bardzo słabo...ba ja bym chciala nie raz usiaść i pogadać szczerze ale to zawsze ja gadam a on niestety jest milczkiem ...i nigdy mi to nie przeszkadzało jak nie było problemu ale w takiej sytuacji to rozmowy są bardzo potrzebne , nie chcę go za bardzo namawiać do tych rozmów bo znowu będzie że mu morały prawie czy coś w tym stylu :P

Odnośnik do komentarza

Widzisz a nam zawsze w rozmowach przeszkadzały dzieci. Ja chciałbym by żona zrozumiała, że dla mnie rodzina to nie tylko dzieci ale przedewszystkim ona. Ne wiem czy ty jako kobieta zrozumiesz do jakiego stopnia mi brakowało żony bliskości, jak ją kiedyś poprosiłem już dosłownie by wróciła do łóżka jak mały zaśnie to wróciła ale rano... Uwierz mi że po kilku takich akcjach i usłyszeniu od niej że już ode mnie nic nie chce sam chciałem odejść od niej, a do kogo to zawsze się znajdzie, uwierz. Tylko wiem że ta druga czy kolejna to nie będzie już to samo... Kobiety kuszą facetów i łatwo im złapać takiego sfrustrowanego, który niestety jest facetem, jak każdy ma swoje potrzeby, sex, czułość, bliskość, i ma dość patrzenia na swoją atrakcyjną żonę ,której nie może dotknąć bo dzieci, kochać się z nią bo dziecko wejdzie do sypialni. Może wy tego nie rozumiecie ale samiec to samiec, potrzebuje takich rzeczy, a jeśli żona się nim nie przejmuje i jeszcze dowali textem jakimś bezmyślnie, to później są skutki, płacze i żale. I szczerze powiem ci że ja osobiście mam już też powoli dość tej oziębłości teraz... I myśląc o odejściu mam też na myśli to jak bardzo chciałbym z nią być, kochać się, czuć jej ciepło, ciało, a wiem że nie mogę. Pomyśl, patrzysz na coś co jest dla ciebie najważniejszą rzeczą na świecie a nie możesz tego mieć... Takie ja mam teraz myśli, boli jak cholera z dnia na dzień coraz bardziej!

Odnośnik do komentarza

burak
~ebm

S- słucham siebie
U- ufam sobie
K- kocham siebie
A- akceptuje siebie

No to wam powiem kobitki, ale bez obrazy proszę. Z opisu wynika że każda kobieta taka jest, a nie dopiero staje się suką...
Nie słuchacie nigdy facetów, słuchacie siebie, potem płacz...
Ufacie w swoje przekonania, choć nie zawsze macie rację, bo jak nie jest po waszej myśli coś to od razu musicie to krytykować...
Kochacie siebie, nie kogoś tylko siebie i swoje potrzeby a innych macie w d...
a jak ktoś was tak traktuje to jest źle...
Akceptujecie siebie, właśnie siebie i swoje wady potraficie obrócić w swoje zalety, ale innych potraficie krytykować...

Jeszcze raz proszę bez obrazy...
Taki jest punkt widzenia waszego zachowania przez mężczyzn, więc przynajmniej ten opis wam się udał :p

Ale do końca nie doczytałeś,co napisała ebm,chodzi o to ,że każda kobieta powinna taka być ;)A nie ,że jest.
Nic w tym zdrożnego ,a Ty zaraz dopisałeś sobie dalszy ciąg...,
przecież te cechy nie determinują kochania czy ufania facetowi ,słuchania czy akceptowania partnera.

Nie można generalizować,tak jak to robisz,bo jest wiele dobranych par ,co potrafią się dogadywać,rozmawiać,
ale tu też trzeba dobrać się charakterami,

choć trzeba przyznać ,że kobiety generalnie nie rozumieją mężczyzn i wzajemnie,ale nie można nikogo winić,bo tacy już jesteśmy,
nie umiemy się nawet kłócić na argumenty z poszanowaniem partnera,bo zaraz ktoś wyprowadza się z równowagi /oczywiście oskarżając o to partnera/ i po rozmowie,
nie z każdym partnerem da się też szczerze porozmawiać.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

...dlatego tu jestesmy bo szukamy zrozumienia , zrozumienia tej drugiej połówki...chcemy naprawić /uratować nasze związki ... tylko dlaczego to jest tak cholernie trudne ??? niby wszystko rozmumiem , i w głowie mam poukładane jak to powinno wyglądać ale nie umiem zapanować czasem nad sobą ... co wtedy robić ???

Odnośnik do komentarza

...dodam tylko do mojego pytania fakt że przed zdradą TŻ nie byłam taką wredną francą... ta zdrada zmieniła mnie strasznie...stalam się naprawde okropną egoistką i złośnicą ... sama siebie po pewnych awanturach nie cierpię ... ale nadal to robię... wiem że w pewnym momencie rozwalę nasz zwiazek, tym razem z powodu mojego zachowania...tylko że to moje zachowanie wynika z wiadomych przyczyn...i kółko się zamyka...

Odnośnik do komentarza

No właśnie, dokładnie to dobrze ujęłaś, kółko się zamyka...
Katujesz się myślami o tym... hm... Nie wiem jak to było u ciebie, czemu się to stało, ale może właśnie pomogłoby gdybyś znalazła powód tej zdrady? U mnie to była już kumulacja tęsknoty, żalu i złości na żonę, jak tak sobie myślę czemu to zrobiłem? To był moment w którym najbardziej mi jej chyba brakowało a ona jeszcze mi dowaliła swoim niewyparzonym językiem... Miała być niespodzianka dla niej... No tak a nie dość, że jak zwykle ją popsuła to jeszcze można powiedzieć sama popchnęła mnie do innej. Jak o tym myślę to chyba był tak fatalny zbieg okoliczności i myśli u nas obojga, że oboje rozmineliśmy się totalnie... no i jak to KA-WA napisała kobieta z mężczyzną nigdy się nie zrozumieją... Ku**a, wiesz jaki mam żal do siebie i do żony za tą sytuację... Chciałbym by czuła to co ja wtedy, po jej słowach i zachowaniach... może to by jej dało do myślenia. Tak jak bardzo można kogoś kochać tak samo bardzo można go skrzywdzić, czasem nawet nie zdając sobie sprawy że się to robi, a czemu? Brak rozmów? Czasu? Pogoń za złudnym szczęściem (pieniądze)? Moim zdaniem, jeśli już obie strony wiedzą jak bardzo potrafią się zranić, to powinny teraz robić wszystko by unikać takich czy innych zachowań czy czynów, wyciągnąć wnioski ze swojego postępowania i nad tym pracować a nie nad żalem, bo on się będzie tylko wtedy pogłębiał aż nie będzie się już dało nic odbudować...

Odnośnik do komentarza

BURAK...jest tak jak mówisz...właśnie dziś w nocy taką szczerą rozmowę przeprowadziliśmy....i jeśli mówisz szczerze to własnie u nas nastapił ten moment , moment że czuję że on już ma tego wzystkiego serdecznie dość...czułam od jakiegoś czasu że jest inny a jego stosunek do mnie bardziej oziębły ale myslalam że znowu coś kombinuje na boku...a jednak wczoraj się otworzył i jak zapytalam dlaczego tak jest miedzy nami to okazało się że rzeczywiście mam wiele wad .... przedewszystkim brak czasu na rodzinę , na spotkania towarzyskie itd!!! do tego dochodzi moje hobby które jest dość mocno uciążliwe w życiu codziennym (moją pasją jest hodowla kotów ragdoll a że na tyle się rozwinęła to muszę non stop utrzymywać wiele kontaktów ktore potrafią zabrać mi mnostwo czasu , a do tego wiecznie sajgon w domu jak są maluszki :P ) i niestety moja praca ktora wymaga sporo czasu poza domem,mój egoizm, moje słowa i obelgi w jego kierunku...i jeszcze kilka wad a raczej zaniedbań z mojej strony jest niestety ...
Wczoraj to wszystko sobie wyjaśniliśmy a dzis mamy podjąć decyzję co dalej robimy....
I wiesz co ??? I boli to wszystko jak cholera ale nie jestem w stanie wyrzec się wielu rzeczy np.praca czy hodowla...
Nie jestem chyba gotowa na tyle zmian w moim życiu , tak !!! , przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego i nie jest on chyba warty mojej zmiany , bo za jakiś czas sie może okazać że znowu coś mu nie pasuje i pojdzie sobie do innej :P

Odnośnik do komentarza

...ale z drugiej strony chyba nie powinnam mysleć tylko o sobie...powinnam pomysleć o naszym synku...ze on potrzebuje ojca...i jak sie troche postaram to jestem w stanie się ogarnac i spróbować się choć trochę zmienic , przynajmniej zachować uraz do niego spowodowany zdradą gdzieś glęboka na dnie serca...nie jezdzic na nim jak na łysej kobyle...dowartościowac go ...poświęcać więcej czasu naszemu związkowi...bo prawda jest taka że nadal go kocham....dlatego te emocje są nadal takie silne...

Odnośnik do komentarza

Nie musisz się niczego wyrzekać,ale ograniczyć,tak ,żeby więcej czasu spędzać z rodziną,
i widzisz co się okazuje,w Twoich oczach partner był "ideałem" ,ale Ty w jego, niekoniecznie...

Wydaje mi się ,że najgorsze jest to lekceważenie,brak szacunku z Twojej strony,ale masz na to przyzwolenie ,to się nie dziwię ,
bo my mamy taką naturę...,nie na darmo funkcjonuje powiedzenie,że na pochyłe drzewo kozy skaczą.

Tak ,że nie warto być za dobrym,bo partner to wykorzysta,ale to nie od nas zależy,są ludzie za spokojni i za gwałtowni.

To zachowanie z Twojej strony, to jest chyba rodzaj zemsty ,bo zemsta ponoć jest słodka,ja nie wiem.

Właśnie dziecko,ono tu powinno być najważniejsze,żeby wychowywało się w optymalnych warunkach ,a co mu fundujesz? Jak mamy dziecko to już mniej o sobie musimy myśleć ,a bardziej o nim,
dlatego powinnaś starać się zapewnić mu spokój ,ale wybór należy do Ciebie ,bo my tu tylko dajemy Ci do myślenia.
Nigdy nie jest tak w związku ,żeby nam się wszystko podobało,pozostaje kwestia akceptacji,zmieniajmy na lepsze to, co się da zmienić.

burak ,ja myślę,że u Ciebie jest gorsza sytuacja,jest mniejsza szansa na porozumienie,dlatego bo tu, co do bliskości ,to raczej się nie dogadacie,żona przed zdradą nie miała ochoty na seks ,to teraz tym bardziej,
dla Ciebie to jest ważna sfera,dla niej nie i to się raczej nie zmieni.
Pisał ostatnio facet ,że jego partnerka już przeszło trzy lata odmawia jakiejkolwiek bliskości po porodzie,o pomocy seksuologa też nie chce myśleć,
on jej nie zdradzi ,bo ma swoje zasady i dobrze,ale nie wie co ma zrobić.., nie ma tu żadnej dobrej recepty.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

... a teraz jak czuję jego oziębłość w stosunku do mnie to chyba bardziej zaczęło mi zależeć aby ratowac nasz zwiazek...tylko czy to nie jest chęć posiadania ??? czuję że on mi się wymyka i to dobrowadza mnie ciągle do łez i rozgoryczenia...on twierdzi ze to chyba depresja poporodowa i powinnam iść do psychologa...może ma rację...może powinnam...tylko czy to jest depresja poporodowa ...hmm...niby 2 tygodnie po porodzie się zaczęlo to piekiełko...zaczęłam byc bardzo zaborcza i podejrzliwa...ale czymś to musialo być spowodowane....pytanie tylko czy moja intuicja mnie nie myli że pojawił się ktoś inny w jego życiu a ze mną jest z poczucia obowiązku wobec synka ? czy naprawde mu zależy tylko jest już tak wypompowany tymi awanturami ? tego z niego nie umiem wyciagnąć niestety :P nie chcę aby był ze mną tylko ze względu na dziecko ....

Odnośnik do komentarza

No widzisz ebm, doszłaś w końcu do tego wniosku, że tak na prawdę chce się być z kimś bo się go kocha, nie tylko dla dzieci. To mnie też bolało bardzo bo jak tęskniłem do żony gdy poświęcała się małemu to za każdym razem miałem w głowie nasze słowa jeszcze przed ślubem, że dzieci jeśli będziemy je mieli i tak kiedyś odejdą z domu i pójdą na swoje, a my mamy być ciągle dla siebie i razem, wsparciem i oparciem i mieliśmy się troszczyć o siebie. Tak na prawdę to szczęśliwe dzieci są wtedy gdy rodzice są szczęśliwi, kochają się i sobie to okazują. Dziecko to bardzo dobrze czuje jaka jest atmosfera w domu. Widzisz, ty po rozmowie z partnerem zrozumiałaś jego zarzuty do ciebie, on pewnie też, ale potrzeba spokojnej rozmowy. Szkoda, że moja żona jest taka zawzięta. Ostatnio usłyszałem że mieszka ze mną i się nie wyprowadzi i nie chce rozwodu bo jest jej tak wygodnie i taka sytuacja jej odpowiada, ale nie widzi, że mi nie odpowiada, bo ja się tak czułem przez ostatnie dwa lata już choć starałem się tego nie okazywać po sobie i czekać aż dzieci trochę odpuszczą, a gryzło ciągle mnie to w środku... A jak już miało być lepiej to właśnie wybuchnęło wszystko w nas obojgu. A teraz to już faktycznie mam coraz mniejszą nadzieję, że to wytrzymam.

Chcesz być dobry dla wszystkich, a zapominasz o własnym szczęściu, zanim się zorientujesz czym ono na prawdę jest dla ciebie okazuje się że przeleciało ci obok nosa, bo o nie nie zadbałeś... taka moja myśl od serca :(

Odnośnik do komentarza

burak,też właśnie pomyślałam ,że ta sytuacja dla Twojej żony jest wygodna,bo spać z Tobą nie musi ,skoro nie chce,jak ma ochotę ,to Cię opier..., ma teraz chłopca do bicia
i właśnie jak nie zmienisz frontu ,to tak zostanie,
dlatego ja bym radziła się wyprowadzić,żeby żona zobaczyła ,że do końca życia nie chcesz być kozłem ofiarnym,co nie znaczy definitywnego rozstania,a być może wręcz odwrotnie.

Inaczej na po wszystko spojrzy jak poczuje ,że może Cię definitywnie stracić,trzeba zaryzykować,żeby mogło być lepiej,
tak jak w przypadku ebm,widzi oziębłość partnera,dopiero dochodzi do wniosku ,że trzeba ratować związek ,
ale taka jest nasza natura ,doceniamy to, co tracimy i to nie jest chęć posiadania,tylko taka nasza wewnętrzna sprzeczność,choć nie wiem do końca jak to nazwać.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jestem z moim narzeczonym od 10 lat. Obecnie ja mam 28, a on 30 lat. Jak w każdym związku raz było lepiej, raz gorzej, choć od dłuższego czasu już tylko gorzej..

Kilka pierwszych lat było wspaniałe. Zaczęło się psuć 3 lata temu, a ostatnie 2 były szczególnie ciężkie.
2 lata temu przeprowadziliśmy się do innego miasta, żeby ułatwić mi pracę. Planowaliśmy tu mieszkać 3-4 lata. On tutaj nikogo nie ma, jest zupełnie sam, nawet nie ma z kim wyjść. Zaczął się załamywać, w końcu wpadł w depresję, a ja zupełnie nie umiałam mu pomóc.
Myślałam, że "jakoś to będzie". Przyznam się bez bicia, nie miał we mnie oparcia. Zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. On cały czas był dla mnie dobry. Dbał o mnie i się o mnie martwił. Z czasem pękł, ja obiecałam poprawę. Starałam się, choć szło ciężko i nadal nie rozmawialiśmy o problemach.

Mniej więcej miesiąc temu zauważyłam zmianę w jego zachowaniu. Powiedział, że zaczął widzieć świat inaczej, że stawia sobie małe cele i lepiej się czuje, choć nadal miał chwile załamania.
Dużo czasu spędzał przy telefonie. Cały czas coś na nim pisał. Mówił, że ze znajomymi, choć ja podejrzewałam taką moją daleką "znajomą" z instagrama.

Obiecaliśmy sobie, że się nie rozstajemy i pracujemy nad związkiem, mimo że on ma do mnie dużo żalu.

Kilka dni później pojechał na jeden dzień do miasta, w którym kiedyś mieszkaliśmy i do którego za rok planowaliśmy wrócić.
Powiedział, że jedzie odwiedzić znajomego, rozerwać się trochę.
Nie wierzyłam, że to cała prawda. No, ale pojechał.

Od lat znałam hasło do jego maila o czym on nie wiedział. Nie robiłam z tego użytku bo zwyczajnie nie czułam takiej potrzeby.
W dzień, w którym pojechał "do kolegi" nabrałam większych podejrzeń i zalogowałam się na jego skrzynkę.

Znalazłam kilka szczątkowych maili. Jeden do kumpla, że nasz związek się sypie, że od tamtej dostaje zdjęcia w bieliźnie i, że nawet jeśli rozejdzie się ze mną to do tamtej nie pójdzie, że nie wyobraża sobie związku z nią, bo ma tak samo narypane w głowie jak on.

Był też mail od niej, z mapką, jak się domyśliłam do jej mieszkania. Wiadomo, pewności nie miałam, czekałam aż wróci.
Gdy wrócił starałam zachowywać się w miarę normalnie, choć próbowałam wypytać go co tak naprawdę robił. Prosiłam, żeby się przyznał (nie mówiłam, że widziałam maile), ale tego nie zrobił. Nawet powiedziałam, że podejrzewam, że spotkał się z nią. Już wcześniej mu mówiłam, że podejrzewam go o pisanie z nią.

Gdy poszedł do sypialni, sprawdziłam, czy hasło z maila działa na jego instagramie. Zadziałało.
Była rozmowa z nią, na bieżąco.. Przeczytałam, że nie spał z nią, że rozmawiali, że trzymał ją za rękę i, że ją pocałował po czym tak naprawdę uciekł. Rozmowa była pełna bólu..

Od razu poleciałam do niego, wygarnęłam, że wiem wszystko. Chwilę szedł w zaparte, ale jak zacytowałam kilka szczegółów to się przyznał. Było bardzo dużo łez. Rozmawialiśmy 6 godzin. Nie umiałam go wyrzucić, choć zawsze się zarzekałam, że zdrady się nie wybacza.

Powiedział, że ona bardzo mu pomogła, że wyciągneła go z depresji i pokazała sens życia. Powiedział, że nie wie co czuje i, że tego dnia pojechał podziękować jej za pomoc i zakończyć znajomość.
Mi powiedział, że gdybym tego nie przeczytała to w kilka dni i tak by to zakończył.

Poprosiłam go, żeby tej nocy spał u rodziców (100km dalej).
Na drugi dzień dużo smsowaliśmy. Napisałam też do niej. Powiedziała, że jeśli "mój" będzie chciał pracować nad naszym związkiem to ona się usunie.
On powiedział, że zakończy tamtą znajomość i chcę walczyć o nasz związek. Powiedział, że z nią porozmawiał i, że to koniec. Zaraz po tym ona usunęła konto z instagrama.

Przyjechał do nas do domu po południu. Ja stwierdziłam, że chcę dać mu szansę. Czułam się również winna tej sytuacji. Mówił, że bardzo żałuje, że stracił do siebie szacunek, ale mówił też, że gdybym nie była taka jak byłam, gdybym była ciepła, dawała mu bliskość i rozmowę to on nie musiałby szukać tego poza związkiem. Mówił, że chciał czuć się przez kogoś kochany.

Na drugi dzień (po moim przypomnieniu) usunął pozostałe maile.
On nadal ma do mnie dużo żalu. Mówi, że się boi, że znowu go zranie, ale że nadal jest przy mnie i, że wybrał mnie. Stwierdziłam, że warto walczyć.
Dzisiaj weszłam na tumblra, gdzie miał stare posty zreblogowane od niej, łącznie z podpisami, że cały czas o niej myśli (to było sprzed naszej rozmowy). Ale znalazłam też, że dzisiaj skomentował jej zdjęcie z kotem, czyli, że nadal nie usunął jej z tumblra.
Od razu wściekła do niego poszłam. On stwierdził, że nie widzi w tym nic złego, że tamto zakończył, że wybrał mnie i chce walczyć. Mimo to, usunął całkiem tumblra (o dziwo ona kilka minut później też - tam są jakieś powiadomienia?).

Aha! Hasła też oczywiście do wszystkiego zmienił, musiałam mu powiedzieć skąd to wszystko wiem.

I kończąc już.. Chodzi o to, że zupełnie nie wiem co robić. Najpierw stwierdziłam, że jakoś spróbuję się z tym pogodzić, że szkoda mi naszego związku, ale dzisiejsza sytuacja znowu rozdrapała rany.
Nie wiem czy mogę mu wierzyć jak mówi, że wszystko skończył. Nie wiem czy dam radę mu ufać. Po prostu zupełnie nie wiem co robić.

Jeśli ktoś dobrnął to końca to proszę o świeże spojrzenie na tę sytuację. Ja mam straszny mętlik w głowie i co chwile chce mi się płakać...
Dodam jeszcze, że on nie chce iść na terapie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...