Skocz do zawartości
Forum

Jak wybaczyć zdradę męża?


Rekomendowane odpowiedzi

Gość 64-latka

Pomoz swojemu mezowi odbudowac twoje zaufanie do niego - warto!

On popelnil blad i drugi raz tego nie zrobi. Troche pomoglas tej drugiej kobiecie go wtedy zdobyc i dobrze ze zdajesz sobie z tego sprawe.

W sumie, to ze tamta sie msci na twoim mezu, sprawilo ze on teraz jasno widzi jak wazna jestes dla niego (i ci to okazuje). Kobiety sa czesto niedoceniane przez mezow; inne wydaja sie byc ciekawsze, lepsze, ladniejsze - ty mozesz sie tym juz nie przejmowac!

Zapomniec mozna i nie jest trudno ale to wymaga czasu. Jesli znajdziesz teraz sile na zbudowanie nowych, dobrych, wspolnych z mezem wspomnien to cala ta historia moze sprawic ze "bedziecie zyc razem dlugo i szczesliwie". Zycze ci tego!

Odnośnik do komentarza

do "anus11"

nie wiem od czego zacząć, mogę pisać dość chaotycznie ale postaram ci się pomóc na ile dam radę. Bo sam mojej żonie nie potrafię pomóc, poddaję się już powoli bo im bardziej się staram tym ona odbiera to, mam wrażenie odwrotnie. Ale to moja historia i dokładnie nie znam waszej. Jestem, (chyba już z resztą nie długo) zwykłym statystycznym mężem (zdrajcą oczywiście). Teraz mam ostatni dzień spierdolonego na własne życzenie urlopu, w którym 1,5 tygodnia przesiedziałem w altance rodziców i zamieniłem może z 10 zdań z kimkolwiek bo nie jestem w stanie, myśleć, zająć, się czymś, czy nawet jeść. No poza moimi małymi szkrabami oczywiście, a dają wycisk, choć mniejszy niż rok temu. Wracając do twojego pytania, czy można wybaczyć zdradę? nie wiem czy można bo nie jestem kobietą, nie rozumie was i pewnie nigdy do końca nie zrozumie, bo się nie da, wiem z doświadczenia, próbowałem... Mogę natomiast powiedzieć ci co ja czuję teraz po fakcie niestety. Jestem burak, idiota i kretyn, i sam się uważam za osobę niewartą szans nawet na oddychanie. Kochasz męża? pewnie masz wątpliwości, on już ich nie ma, jeśli jest choć trochę podobny do mnie, a mam wrażenie że tak bo podobno każdy przyłapany na zdradzie facet zachowuje się tak samo, przynajmniej wg kobiet. Chodzi mi o sam fakt jak inni pisali tutaj, są potrzebne pewne czynniki, by doszło do takiej sytuacji, każde małżeństwo się kocha na początku, jest fascynacja, zauroczenie, pojawia się codzienność, obowiązki, staranie o lepszy byt, pojawiają się dzieci, brak czasu na siebie samego, facet zaczyna się koncentrować na aspektach finansowych i na tym by nie brakło niczego w domu, jesteście kochającą się już w pełni rodziną, tak? I co dalej, obowiązki, brak czasu na własne przyjemności u was obojga, zmęczenie, więcej obowiązków. Statystyczna rodzina. I teraz mój punkt widzenia, facet wraca do domu z jednego, bądź półtorej etatu, cieszy się że jest w końcu w domu z rodziną, on naprawdę kocha rodzinę i jest szczęśliwy, że w końcu ją ma. Oboje, jesteście. I choć ma ochotę na żonę, a ona mówi że jest zmęczona to on, pomimo tego że jest samcem, potrafi to zrozumieć, o ile dziecko jest małe. Jest to okres po ciąży, poprostu nie chce żony męczyć i rozumie że to dla niej jakiś dyskomfort, facet potrafi więcej wytrzymać niż wam się wydaje bez sexu, tak, są tacy faceci, kochane kobietki. I nie wrzucajcie wszystkich do tego samego worka. Z czasem jest już lepiej, udają się wam jakieś szybkie numerki, bo dziecko jeszcze nie wstało, bądź wcześniej zasnęło... i nigdy nie myślcie że żona w jakiś sposób jest kiedykolwiek nieatrakcyjna dla męża, po to się z wami żenimy, że was kochamy właśnie takie jakie jesteście, to się nie zmienia gdy macie kilka kilo więcej po ciąży, czy wam cycki od karmienia troszkę obwisły, to wam się wydaje że tak myślimy (z jednej strony dobrze bo macie motywację) ale naprawdę to nic nie zmienia w głowie faceta, to jest jego jedna jedyna ukochana żona i tyle i on nie szuka lepszego, ładniejszego, młodszego egzemplarza. Facet potrzebuje waszego ciepła, waszej czułości, tak samo jak wy od niego. I nawet zwykłe złapanie za piersi przy mijaniu się czy soczysty klaps w tyłek to nie jest ze strony męża obelga, czy ujma waszej osobie, a jego wyraz tego, że ciągle mu się podobacie i go pociągacie. Niektórzy nie potrafią inaczej tego okazać (do głębszych słów i sposobu wyrażania uczuć facet musi dojrzeć). Więc nie dla tego faceci zdradzają żony, nie wszyscy. Żałują że to zrobili, pewnie z 99%. Po drugim dziecku, obowiązki się powiększyły, czas jeszcze się skurczył dla siebie, oczywiście oboje zmęczeni, nie nalegałem jak też przy pierwszym dziecku. Ale po pól roku było już w miarę ok, staraliśmy się oboje by czasem mieć chwilę tylko dla siebie. Obowiązki, obowiązki, gonitwa za kasą standard. Też czasem żona się wściekała na mnie, że mnie w domu nie ma. Z jednej strony czasem miałem ochotę odpocząć od domu i popracować, a z drugiej bardzo często byłem zły na siebie, że wyskoczyło coś nieplanowanego w pracy i muszę zostać dłużej, a naprawdę tęskniłem do żony i dzieci. Ta oczywiście wydzwaniała gdzie jestem, miałem już być dawno. Pewnie też myśli teraz, że nie wiadomo co robiłem wtedy. Zapierdalałem, po to by można było żyć lepiej. Czasem o pieniądze były spięcia, o domowy budżet. Ja z czasem już przestałem przychodzić do żony, że nie mam do ostatniego, bo były wrzaski co robisz z pieniędzmi? A z drugiej strony już było mi głupio ją prosić o jakiś grosz by nie odbierała tego, że nie wyrabiam czy jestem nieudacznikiem. I powiem tylko tu tyle, nie warto się zarzynać kosztem czasu z rodziną. Są tylko spięcia przez to niepotrzebne, ale trzeba po prostu o tym porozmawiać, szkoda czasu na to bo chwile z dziećmi się nie powtórzą. Ale swoich błędów się nie widzi wtedy, tak jak ja nie widziałem, a teraz to rozumie bo o tym i innych rzeczach w końcu pomyślałem, bo w końcu sam zacząłem myśleć czemu zaczęło się nie układać, czemu żona była na mnie wściekła, czemu były niepotrzebne kłótnie. Druga sprawa, o której wogóle nie myślałem pod tym kątem, że żona może mieć przez to mniejszy popęd niż wcześniej to żony choroba, tarczyca, raz mnie coś tknęło i poczytałem o niej. I mnie zatkało. 80% chorych ma spadek libido! Gdy dałem to żonie do przeczytania rozpłakała się gdy wróciła z pracy i przeprosiła, że nie wiedziała o tym, no ja też nie, bo dla mnie to była jedna z licznych chorób, z którymi ludzie żyją i wyglądają normalnnie, ale wcześniej bym pewnie nawet nie szukał artykułów o tym. Tak samo jak o tym, że takie czasem, żony zmęczenie i zasypianie w łóżku dzieci po całym dniu z nimi to normalne u kobiet, bo dzieci dają po dupie, a zobaczyłem to jak sam zacząłem z nimi zostawać gdy żona wróciła do pracy. Ale mimo tego jaki facet by nie był zmęczony on zawsze ma ochotę na chwilę z żoną, czasem mu naprawdę wystarczy gdy się tylko przytuli, a tak jak na mnie moja żona działa to wystarczy że się przytulę i już mam ochotę ją... na ale to ja tak mam. A ona to oczywiście odbierała pewnie, że przyszedł po całym dniu jak go nie było i jeszcze na tyłek chce wejść. No i oczywiści daj mi spokój, jestem zmęczona, teraz wiem, że tak było faktycznie, a ja oczywiście foch i wkurw... po kilku takich akcjach człowiek zaczyna się poddawać i przychodzą różne myśli. Ale nie miałem ochoty na żaden romans, dla mnie zawsze była tylko żona, choć czasem człowiek miał dość jej zachowań, obojętności, braku zainteresowania sobą, to nie myślałem o innych. Z czasem zacząłem pytać, znajomych, koleżankę z pracy, czy to normalne zachowanie u kobiety, no i wszyscy stwierdzili, że nie do końca... zaczynało coś mi świtać w głowie, ale nie dopuszczałem myśli że kogoś ma, czy może mieć, choć czasem były, tym bardziej gdy wychodziła do pracy odstrzelona (a po domu wypierdziany dresik, choć po moich sugestiach w końcu zniknął).
Ale nie wiele się zmieniło jeśli chodzi o żony podejście do mnie, po prostu dalej czułem się kopany w dupę za jakiekolwiek zainteresowanie nią czy zachęcenie by poszła do łóżka. Wytrzymywałem to. zawsze starałem sobie znaleźć wytłumaczenie czy zajęcie by jej nie denerwować bardziej niż czasem była zła na mnie. Nigdy nie było czasu nawet siąść i porozmawiać na spokojnie, bo za każdym razem albo zmęczenie, albo dzieci się pojawiały i człowiek tracił wątek na rozmowę i w sumie chciał tylko, by one zasnęły i sam zasypiał. W końcu wszystkie duszone frustracje i niedokończone rozmowy i tematy zaczęły się jednak odzywać w nas. Normalna rzecz, niezamknięty temat czy kłótnia nie przejdzie sam, będzie siedział i gryzł a w końcu się tyle tego uzbiera, że jak wybuchnie to lecą wiązanki odpowiednie. W pewnym momencie zauważyliśmy że potrafimy siąść już tylko przy jakimś alkoholu wieczorem by po prostu przesiedzieć wieczór i iść spać. Frustracja, gonitwa, codzienność. Ja w sumie zawsze koncentrowałem się na pieniądzach, zawsze chciałem dom, małą firmę i pracować na siebie, ale niestety, tak jak jestem i potrafię być konstruktywny, tak zawsze, jednak liczyłem na jakąś zachętę od żony, nawet w postaci obietnicy, że jeśli spróbuje to ona mi pomoże. Może bałem się zostać z tym wszystkim sam, nie wiem, ale wiem, że nie gdybym dostał jakiś taki bodziec od niej to bym zaryzykował. Chcę podkreślić, że nigdy nie chciałem tak naprawdę nic dla siebie a wszystko na czym się koncentrowałem zawsze sprowadzało się do tego, że i tak robię coś dla żony, dla nas razem. Kobiety może odbierają takie rzeczy odwrotnie akurat, że gdy facet się na czymś skoncentruje to robi to dla siebie, lub bo lubi. Nie prawda, facet co by nie robił robi dla żony, dzieci, a że czasem stara się to połączyć ze swoimi zainteresowaniami to chyba dobrze, bo po co robić coś czego się nie lubi. oczywiście nie wiem do końca jak kobiety to widzą? Ale ja teraz widzę żę czasem nie to jest dla nich ważniejsze a czas im poświęcony i to one docenią bardziej niż pieniądze, facet myśli odwrotnie, nie ma kasy to nie ma za co żonie zrobić niespodzianki, błędne koło. Teraz wiem, że głupi spacer z żoną czy nawet spontaniczny wypad gdzieś z plecakiem kanapek ona doceni bardziej niż gruby portfel. Ale facet to postrzega inaczej. Niestety by siebie do końca zrozumieć trzeba rozmawiać o wszystkim, o tym jaki się ma stosunek do danej rzeczy, czynów, jak się to widzi z obu perspektyw a nie tylko rozmowa o codziennych podstawowych rzeczach typu jak było w pracy. Ale ja to widzę teraz bo teraz zacząłem się zastanawiać jak żona wszystko odbiera, i gdy rozmawialiśmy niedawno o tym, okazuje się że kobieta nasze starania, może odbierać zupełnie odwrotnie niż facet myśli na pierwszy rzut oka i uważa, że ona też to tak widzi. Nie jesteśmy jednak tacy sami jak nam się wydaje. Ale pewnie nigdy tak do końca nie da się zrozumieć jedno drugiego, ale rozmowy i pytania w tym pomagają. grunt to szczere odpowiedzi na nie, a nie czasem jakiekolwiek, by przypadkiem jedno czy drugie nie zrozumiało czy pomyślało o nas źle, czy zobaczyło że jesteśmy w pewnych sprawach słabi, trzeba się umieć czasem przyznać, że nie daje się z czymś rady, poprosić o pomoc, nie wstydzić się tego. Ja właśnie takich rzeczy się bałem, że będę w oczach żony odebrany jako nieudacznik czy,że sobie z czymś nike radzę. Czasem wolałem iść do kogoś o pomoc niż do niej. Nie myślałem, w ten sposób, że tak jak mi sprawia przyjemność gdy żona mnie o coś poprosi a ja mogę to spełnić tak samo ona będzie miała przyjemność z tego. Kobiety i mężczyźni mają inne charaktery, każdy ma swoje wady i zalety, inne wartości. Być może nigdy się siebie tak naprawdę nie nauczymy siebie. Dążę do tego, że każda kłótnia, sprzeczka, dąs bierze się z niezrozumienia, braku rozmów, braku czasu na nie. Też wiem, że nikt nie jest idealny, ale każdy się stara nim być dla drugiej osoby, czasem za bardzo, a jak takie starania odbierze druga osoba, pytanie czy chce je odebrać dobrze czy i zrozumieć, czy patrzy na wszystko po swojemu. Trochę się rozpisałem, ale po całym zajściu naprawdę zacząłem się zastanawiać nad takimi rzeczami. Wstrząs w życiu widocznie jest czasem potrzebny by się zatrzymać i pomyśleć o swoim zachowaniu, zobaczymy dużo swych błędów i wad, które bagatelizowaliśmy, podczas pogoni za życiem, obowiązkami.
Piszę byś zrozumiała choć trochę jak działa facet bo to może Ci pomoże zrozumieć męża, że nie tylko ty masz różne myśli w głowie i myślisz o wszystkim, że tylko to co ty robisz jest ważne i ma sens. Facet ma tak samo jak ty, ale inne wartości inne problemy na głowie na co dzień, na których się koncentruje. Jednak jesteśmy inni ale w związku robimy oboje wszystko by było jak najlepiej, ale nauczmy się to rozumieć a nie odbierać czasem odwrotnie.
Wracając do tematu zdrady, u mnie było tak, że po prostu przestałem już w natłoku obowiązków i po ciągłym spychaniu na boczny tor już nawet prosić żonę by wróciła do łóżka od dzieci. Nie miałem już sił na prośby, czasem błagania. Ale nie pomyślałem wtedy by szukać kogoś innego. Dalej myślałem, że to minie, dzieci wyrosną, będzie więcej czasu dla nas. Pomyślałem, że może w końcu ją czymś zaskoczę, skoncentrowałem się na robieniu zdjęć, kupiłem lepszy aparat, częściowo by się czymś zająć i nie myśleć tylko o żonie bo już mnie bardzo bolało to traktowanie, częściowo by dzieci miały jakieś fajne pamiątki z dzieciństwa, a częściowo by mieć zajęcie przyjemne z pożytecznym, No tak działa facet, stara się wszystko pogodzić jak tylko umie. A przede wszystkim wpadł mi do głowy pomysł by zrobić jej jakąś fajną sesję, jakieś akty, bo mam naprawdę atrakcyjną żonę, i pomyślałem, że to jej sprawi przyjemność i niespodziankę przy okazji, i udowodnię jej, że jest atrakcyjna a nie będę musiał słuchać, że to czy to jej się w sobie nie podoba. Też myślałem że tym podbudowaniem sama będzie bardziej ochocza na sex. Zacząłem się zagłębiać w temacie zdjęć, skupiłem się na tym. Niestety nie szło mi to tak jak bym chciał, nie było idealnych efektów. Oczywiście żonie o tym nie mówiłem czemu tak się na tym skoncentrowałem fotografowaniu. Miała być niespodzianka. Więc postanowiłem zasięgnąć jakiejś porady u kogoś kto się zna na tym. Znalazłem ogłoszenie o lekcjach foto. Umówiłem się. Dużo to zaczęło pomagać. Kobieta fajnie tłumaczyła wszystko, prosto. Była sympatyczna, szczera, i zaczęły się rozmowy na różne tematy, nawet o tym czemu tak się na tym foto skoncentrowałem. Rozmowy, że ona ma podobnie w domu, że czegoś brak. A teraz widzę że po prostu znalazła na mnie haka... potrafiła urobić. Tak, trafiłem na taką. Oczywiście frustracja żony traktowaniem też nie pomagała w odzyskaniu zdrowego rozsądku. Zaczęła się fascynacja wzajemna, coś zaczęło iskrzyć. Dużo rozmawialiśmy, pisali ze sobą, myśleli o sobie. Potrafiliśmy czasem nawet całą noc przegadać o wszystkim i o niczym. Co w tym czasie robiła moja żona, dalej to samo, zmęczona, zagoniona, obowiązki spanie. I nie powiem, że nie starałem się wtedy o jej zainteresowanie, czy nie chciałem od niej bliskości, okazywałem to bo nie dopuszczałem jak zawsze myśli do siebie, że mnie nie kocha, czy że ma mnie dość. A już w ogóle nie myślałem że to ze zmęczenia, czy przez chorobę. Zero reakcji, nic się nie zmieniało wtedy. Nawet sylwestra spędziłem u tej drugiej, bo po prostu mnie już szlak trafił całkiem na brak efektów na moje prośby i starania. Poddałem się już chyba wtedy całkiem.
Może to nie męskie ale po pierwszym razie z nią byłem wściekły na siebie, nie wiedziałem czemu jednak to zrobiłem, do tego jeszcze wyszła kłótnia z żoną o pieniądze, nie wróciłem do domu po pracy, nie miałem ochoty spojrzeć w oczy żonie, gryzło mnie to wszystko. Pokręciłem się po mieście, żona wydzwaniała gdzie jestem, wróciłem do domu, otworzyłem piwo w aucie i siedziałem, tamta pisała a ja coś odpisywałem. Żona wściekła w końcu po mnie przyszła żebym wszedł do domu, zaczęliśmy rozmawiać, pytała co mi jest, co się ze mną dzieje, a ja nie potrafiłem jej powiedzieć prawdy, zwaliłem wszystko na te kłótnie o kasę, że temu jestem zły na siebie, że nic nie wychodzi jak bym chciał, poryczałem się po prostu bo nie wytrzymałem. Bałem się jak to odbierze nie chciałem jej zranić bo domyślałem się reakcji i jej bólu. Nie wiedziałem, że żona coś podejrzewała. Sam bałem się przyznać a ona nie drążyła tematu. Tamta pisała, że jej na mnie zależy a ja sam nie wiedziałem co robić. Z jednej strony, dom, dzieci i żona, która mnie traktuje jak zło konieczne pomimo moich starań i okazywania zainteresowania nią, a z drugiej tamta, taka jaka kiedyś była moja żona, czuła namiętna, szalona czasem. Nie wiedziałem co robić a sytuacje i myśli same mnie popychały do czynów. W końcu pomyślałem, że widocznie żona ma kogoś, Strojenie się do pracy i brak ochoty na mnie. Tak sobie to jakoś poukładałem w głowie, że stwierdziłem czemu nie, może odejść do innej? Poddałem się całkiem, popuściłem fantazje odżyłem, zacząłem się uśmiechać, miałem energię na wszystko, bo myślałem że i czułem się kochany, bo dawała mi to do zrozumienia, że chce mnie, że jej się podobam, tak facet też potrzebuje takiego dowartościowania. Nawet kiedyś nie mogąc sobie z tym dalej poradzić wyskoczyłem na żonę, że albo zmieni podejście do mnie albo rozwód bo to nie ma sensu. Tamtej nie mówiłem o moich dylematach. Żona kiedyś po tej rozmowie przyszła do mnie i gdy się kochaliśmy wyszeptała że mnie kocha, ja jej tym razem nie odpowiedziałem, bo już sam nie wiedziałem czy ją kocham, poczułem że przyszła do mnie tylko temu że w końcu jej to dobitnie powiedziałem grożąc rozwodem. I znów wątpliwości w głowie. I wtedy ja się opamiętałem. Pomyślałem co zrobiłem, jednak już było za późno. Ja zrozumiałem że tamta to jednak nie moja żona, że to nie to samo, że nawet sam sex nie był jak z żoną, to nie ta chemia, nie ten żar co z nią. Powiedziałem, że koniec tego, a ona nie odpuszczała, zacząłem się bać co będzie gdy się wyda. A żona wiedziała, czuła co jest grane i czekała na potknięcie. I kiedyś dopadła mój telefon, bo oczywiście go blokowałem ale jej się udało. Poczytała smsy do tamtej, które były różne, że ją kocham, że chce być z nią, sam nie wiem nawet jakie to już były i się zaczęło.
Ja opamiętany w końcu, zrobiłbym wszystko dla niej zrozumiałem ile dla mnie znaczy i że to się u mnie nie potrafi jednak zmienić a ona zraniona, wściekła, mająca ochotę mnie zabić. Zaczęło się piekło. Ja się starałem okazywać uczucia a ona odbierała to jeszcze gorzej niż wcześniej bo wiedziała, co zrobiłem, ja nie wiedziałem że wie, znów w sobie dusiłem wściekłość, że jest jeszcze gorzej zamiast lepiej. Oboje graliśmy, że jest ok, a każdego coś gryzło, bolało. Ona chciała mi dopiec ja wszystko wynagrodzić. W końcu wybuchnęła i powiedziała że wie o wszystkim. Dostałem po pysku przy mojej matce. Później żona mnie przeprosiła, że nie chciała przy niej nic mówić ale nie wytrzymała. Rozumiem to, wybuchnęła jak każdy w takiej sytuacji. Ja oberwałem od kurwiarzy itp. Potem kłótnie, żale, przeprosiny, zaś wybuchy i groźby, nerwy. Czasem szczere rozmowy do bólu. Ale zaczęła się nieufność u mnie i u niej jednak, w końcu ja zdradziłem i nie musiała wierzyć w to co jej mówiłem i tłumaczyłem a ja też w to że jest ze mną szczera bo przecież grała miłą wcześniej a swoje wiedziała i knuła jak mnie udupić, zbierała dowody. Staraliśmy się ochłonąć, uspokoić, czasem było dobrze, ale myśli wracały i znów były wybuchy agresji i żale, wyzwiska, trzaskanie drzwiami, no niestety oboje mamy wybuchowe charaktery a to nie pomaga. Człowiek jest jak chodząca bomba, wystarczy iskra, myśl i wybuch. Ja starałem się jej udowodnić, że mi naprawdę zależy na niej jak nigdy chyba wcześniej, teraz tak myślę. Robiłem niespodzianki, które ona jak zawsze i teraz psuła, tak już ma, może też wcześniej przestałem jej je robić bo nie wychodziły, a nie powinienem przestawać się starać, teraz wiem. Przygotowałem kąpiel z płatkami róż i lampką wina, uśpiłem dzieci by jej nie przeszkadzały, był miły wieczór zawołała mnie do łazienki bym przyszedł, ja chciałem w ogóle wtedy wyjść z mieszkania by nie miała świadomości że jestem i miała czas dla siebie. Porozmawialiśmy przytulili, i znów pojawiły się u niej myśli jakieś, znów wysłuchałem od kurwiarzy i znów kłótnia. I dużo takich sytuacji było. Myślę że oboje staraliśmy się jednak zapanować nad tym i spróbować być razem. Ja robiłem niespodzianki i niby było miło a nieraz usłyszałem od niej że fajna chwila fajne miejsce ale szkoda że ze mną tu jest a nie z kimś innym, bo by ją to bardziej cieszyło. A mi chciało serce pęknąć za te słowa, czułem jak ją to bardzo boli, wiedziałem jak bardzo ją skrzywdziłem i sam chciałem sobie za to co jej zrobiłem urwać łeb ale tylko temu by nie nie cierpiała jeśli by to pomogło, nie temu by sobie ulżyć. Ja zasłużyłem na ból do końca życia i będzie. Ból po tym że zabiłem uczucie, które było dla mnie wszystkim od kiedy się poznaliśmy. Temu gdy ktoś tu wcześniej napisał że ten co zdradził też cierpi, to prawda. I cierpi porównywalnie, lub nawet bardziej niż zdradzony, pod warunkiem, że kocha tak bardzo jak ja żonę. Boli bo chciałoby się jej pomóc a nie wiadomo jak to zrobić, bo jest się ostatnią osobą od której ona oczekuje pomocy. Kiedyś pojechała nad morze do koleżanki, odwiozłem ją na pociąg, pożegnaliśmy się, pojechała odpocząć poukładać myśli oderwać się, cieszyłem się że to robi (swoją drogą wolałbym inną koleżankę do takiej wycieczki a nie samotną mamusię po kilku związkach bo nie uważam by rozmowy z nią pomogły naszemu małżeństwu) Kilka dni wytrzymałem bez niej, ale stwierdziłem już i tak bardziej naszego życia nie spier... wziąłem plecak, kilka ciuchów, wsiadłem w auto, zostawiłem dzieci z teściową i o czwartej rano po przejechaniu całej polski byłem nad morzem. Posiedziałem na plaży chwilę, popłakałem, zastanawiałem się czy nie wrócić do domu jednak by jej tym nie rozzłościć, by nie pomyślała, że ją szpieguję czy coś podobnego. Wydeptałem na plaży duży napis "A WIESZ, ŻE CIĘ KOCHAM ?" w takim miejscu by można było go sfotografować. Żona o dziwo przysłała mi sms że już nie śpi jak to standardowa matka polka o 5 rano chyba czy coś takiego. Ja zapytałem jaka pogoda nad morzem. Potem wysłałem jej mms z tym napisem i że tu też nie ma szału bo nie ma nawet jak namiotu na deszczu rozłożyć. Zapytała co tam wydeptałeś wariacie i że chce to zobaczyć na własne oczy. Powiedziała że nawet nie myślała że kiedyś ktoś coś takiego dla niej zrobi, a ja zawsze chciałem jej coś podobnego pokazać, zrobić, udowodnić że ją kocham, a zawsze kończyło się na obietnicach. Teraz to zrobiłem i byłem z tego zadowolony jak dziecko, że w końcu nie zepsuła mi niespodzianki i że w taki sposób jej pokazałem jak bardzo mi na niej zależy, by poczuła, że naprawdę mogę, chcę i potrafię ją zaskoczyć, że naprawdę jest dla mnie wyjątkowa i jedyna. Było fajnie poczuliśmy się jak nastolatki, jak pierwszy raz gdy pojechaliśmy nad morze razem. Czuła że mi naprawdę zależy na niej, powiedziała, że to widzi, że się staram, że chce być z nią. Ale myśli wracały. A ja najchętniej teraz bym jej takie niespodzianki robił co tydzień. Ale wiem, że obowiązki, dzieci, rutyna w życiu nie zawsze na to pozwoli. Widziałem że ona też się stara, że walczy z myślami, próbuje się przełamać do mnie. Też mnie zaskoczyła kiedyś gdy przysłała sms, żebym kupił szampana. A ja pomyślałem wtedy, znów pewnie ma jakieś złe myśli i mi dowali czymś, że na przykład przyszedł pozew rozwodowy i chce to uczcić, takie miałem myśli. Kupiłem szampana i wróciłem do domu ze strachem, nie wiedziałem co tym razem wybuchło ale czułem że raczej nic dobrego i chce mi dowalić. Wchodzę do sypialni a tam świece, tryskawki, bita śmietana, i... żona, zatkało mnie, uczycie jak dawno temu, już prawie zapomniane, coś wspaniałego. i mówi, do stołu podano, i że stwierdziła że szampan będzie do truskawek odpowiedni. Tak to są rzeczy których naprawdę bardzo brakuje podczas rutyny w codziennym życiu. właśnie okazywanie sobie czasem w ten sposób uczuć, jak ten wyjazd nad morze, czy taka "kolacja". Nigdy tego nie zapomnę ja i ona. Ale to nie wystarczy jednak, nie naprawi krzywd widzę. Pokazaliśmy że się staramy, ja że potrafię i chcę i że bardzo chcę jej to wynagrodzić, że teraz tak może być częściej, że przestanę ganiać za kasą, że widzę swoje błędy, że wiem jak się wcześniej zachowywałem, co robiłem źle. Udowodniłem jak bardzo ją kocham, ciągle jak nastolatek, nie jak ojciec dzieci, mąż, bo takie właśnie jest moje uczucie do niej, ogromne i czasem nie potrafię go opisać. I wiem, że mi też jednak brakowało takich zachowań naprawdę, to potrafi bardzo przynajmniej u mnie tak jest, poczuć co jest naprawdę w życiu ważne i daje prawdziwą przyjemność, a daje jak cholera. Żona pokazała, że też chce walczyć o nas, że jej też chyba zależy jednak. Ale ja teraz widzę, że nie poradziła sobie z tym faktem, że pomimo zbliżeń między nami, naprawdę szczerych rozmów nie wygoni z głowy tego, że była inna, mówi że nie potrafi sobie z tym poradzić pomimo starań, że też jest na siebie zła o to, że to jej siedzi w głowie. To mnie naprawdę boli. A ona już przestała z tym walczyć i się poddała. Złość i nienawiść do mnie za to co zrobiłem widzę że są silniejsze. Ja zamiast to znieść, wziąć na klatę to nie potrafię się z tym pogodzić, bo wiem, że może nam się udać, że ten związek może być naprawdę prawie idealny, wiem, że już nigdy bym jej nie zdradził i nie zrobił nic, by jej sprawić ból. A mimo moich starań i słów ona tego nie przyjmuje już do wiadomości. Tym bardziej, że ja staram się jej to udowadniać, mówić a ona odbiera to odwrotnie. Sam jestem zły na siebie, bo widzę że ją to moje staranie się doprowadza do szału, że odbiera je odwrotnie. Oboje straciliśmy w pewnym stopniu zaufanie do siebie, oboje jesteśmy podejrzliwi, z nerwów ja mówię rzeczy czasem których nie myślę. Przesadzam. Ale wiem czemu tak się zachowuje, bo tak bardzo wiem jak można kochać, bo tak bardzo bym chciał teraz cofnąć czas, skasować nam obojgu pamięć, a wiem że to niemożliwe niestety. Wiem jedynie ile mnie to nauczyło, ile zrozumiałem rzeczy, o których nie myślałem wcześniej. Prawdziwa miłość jednak istnieje. Więc jeśli chcesz spróbować życia z mężem jeszcze raz to ja z doświadczenia mogę cię zapewnić że warto, bo on już nie jest taki jaki był. Dostał po dupie tak samo jak ty, jeśli wrócił i przeprosił i mówi że mu zależy to tak jest. Naprawdę tak jest i mogę ci powiedzieć że nikt teraz tyle nie będzie w stanie dla ciebie zrobić co on. Pytanie czy ty możesz sobie z tym poradzić, zapomnieć? nie wiem bo nie jestem kobietą jak pisałem i nie zrozumie was pewnie nigdy do końca. Wiem że zdrady są i będą ale nie wszystkich czegoś nauczą. Są ludzie jak ja, którzy się na tym uczą naprawdę. Ludzie reagują wściekłością na taki fakt gdy są zdradzeni a tak naprawdę nie warto, warto się postarać i uwierzyć, pozwolić się kochać bo to będzie naprawdę inna miłość. Ale musisz postarać się nie myśleć o tym co cię boli i gryzie. Jeśli wybaczysz mu faktycznie on to doceni jak nic innego na świecie. Sam dowiedziałem się kilka lat temu, że ojciec zdradził moją mamę, wczoraj powiedziała mi, że to było kilkadziesiąt lat temu i od tamtej pory nie może na niego patrzeć, są razem bo nie miała gdzie iść i były dzieci. A co on zrobił gdy chciała odejść, powiedział to wypierdalaj, zostaniesz z niczym. Wiem że to były inne czasy. Ale ja sam, pomimo, że nigdy nie miałem z nim dobrych kontaktów już wcześniej, zanim się o tym dowiedziałem, straciłem do niego całkowicie szacunek teraz. Nie dla tego, że zdradził, bo wiem, że są różne powody zdrady, tak jak ja zdradziłem pomimo tego, że

Odnośnik do komentarza

nawet nigdy o tym nie myślałem by to zrobić. Straciłem do niego szacunek bo nie potrafił się przyznać do błędu a uniósł się, męską ambicją, nie przytulił matki, która mogła to zrozumieć wtedy, spróbować wybaczyć. Może wtedy ich dzisiejsze życie byłoby inne, nie patrzyliby na siebie z byka, ona bo go widzi jako chama i kurwiarza bez serca a on bo ona go odtrąca do tej pory. Ich dom to jedna wielka ruina teraz bo nikomu nic się nie chce w nim robić, bo jedno i drugie uważa, że nie ma dla kogo. A tak naprawdę są ze sobą i się męczą, zamiast załatwić to wcześniej. Ich życie wyglądałoby inaczej i na pewno z większym zrozumieniem, zmarnowali je oboje, przez niego. Jego egoizm i brak pokory i męską pieprzoną dumę i pychę. Temu jeśli twój mąż się stara doceń to bo warto dać drugą szansę, nie bój się tego ale naprawdę pokaż mu że tego chcesz, nie odtrącaj, nie rób wymówek, staraj się jak on się stara. Czasem zaciśnij zęby i zamiast mu to wypomnieć, bo dopadły cię złe myśli, bo wróciły nagle, bo znów w tej chwili zrobił coś nieodpowiedniego a ty masz akurat zły dzień, wyjdź gdzieś i ochłoń albo się do niego przytul po prostu i powiedz, że tego potrzebujesz by to zrobił, by poczuł że tego chcesz, poczuj jak mocno on cię przytuli, to i tak nie będzie równoznaczne z tym jak naprawdę on cię kocha, bo tego nie da się opisać i pokazać. Mężczyźni na prawdę potrzebują poczuć od kobiety taki gest, że nie są tylko od zarabiania i słuchania rozkazów a że czasem są po prostu poduszką do wypłakania, nie wiem czemu ale to zmienia też u faceta postrzeganie kobiety, nie jesteście jednak twardymi gospodyniami domowymi i nie zawsze musicie dusić wszystko w sobie, pozwólcie mężczyźnie, by zobaczył w was raz na jakiś czas taką kruchą istotę, którą może się zaopiekować i właśnie poczuć się potrzebny też do tego. Bo mężczyźni tak właśnie postrzegają kobiety. To działa w obie strony. Facet to nie jest zło konieczne, a czasem nas tak po prostu traktujecie, tak to widzimy. Nie starajcie się wyładowywać na nas tylko złości, bo to wam wychodzi zawsze najlepiej, my to tak odbieramy. Nie wszyscy są tacy sami. Ja jestem gwałtowny i wszystko chciałbym mieć na już, ale wiem że kobieta tak nie ma, potrzebuje czasu, potrafi czekać. Tak jak chciałbym by moje małżeństwo jednak przetrwało i najlepiej by to było już i było po problemie. Przez to też się złoszczę, że nie potrafię tego zrobić, złość nie jest nigdy dobrym doradcą, ale zapanować nad nią ciężko. Wiem ilu konfliktów można byłoby uniknąć przez to i nieporozumień. Teraz wiem ile czasu zmarnowałem już do tej pory i ile chwil przepuściłem przez palce a mogłem je inaczej spędzić miło z żoną dla korzyści dla nas obojga. Facet potrafi się starać gdy widzi, że ma dla kogo, że ktoś to docenia, u kobiet pewnie też tak jest. Ale ludzie często o tym nie myślą, a potem nie mają ochoty na nic, złoszczą się na siebie.
rozpisałem się strasznie, ale wyrzuciłem przy okazji to z siebie.
Chcę ci przekazać z tego wszystkiego kilka wniosków i mam nadzieję, że uratują twoje małżeństwo, a może kiedyś mojej żonie ktoś też to powie, bo moje słowa do niej nie docierają niestety a chciałbym by potrafiła w nie uwierzyć i mi wybaczyć, bo jednak jest dla mnie wszystkim co zawsze tylko chciałem.
Pomyśl;
-nie ma ludzi nieomylnych i doskonałych,
-każdy popełnia w życiu błędy i się na nich uczy, porównaj to do prostego przykładu, czy jeśli zdarzyło ci się przycisnąć palec w maszynce do mięsa włożysz go tam znowu (tak żeby kobieta zrozumiała)?,
-zdrada nie bierze się z powietrza,
-nie ma nigdy jednego czynnika, który do niej doprowadził a raczej ich kumulacja,
-facet jak kocha szczerze potrafi dużo znieść, upokorzeń, słów, ale też ma swoją godność i cierpliwość,
-nie tylko kobieta potrzebuje ciepła i zrozumienia,
-nie tylko mężczyzna musi się starać po swojej zdradzie, ale ty też choć to ona była zdradzona,
-jeśli kochasz lub kochałaś naprawdę, postaraj się bo warto,
-walcz, bo nie będziesz sama w tym bo, mąż jest i też to przeżywa i chce być oparciem podczas tej walki, pomimo, że jest wg ciebie jej przyczyną,
-nie odbieraj źle jego starań, bo one są naprawdę szczere,
-nie marnuj życia na żale i złości, bo one nie pomogą a jedynie pogorszą sprawę,
-pokarz i pomyśl, że jesteś lepsza od tamtej, bo mąż woli ciebie jednak,
-nie tylko ty cierpisz, on również,
-pamiętaj o dzieciach, które zawsze będą was łączyć, i nawet jak się rozstaniecie to czasem będziecie musieli na siebie spojrzeć i będą wracały myśli i ból, który teraz możecie na tym etapie wyeliminować,
-nie zwalaj wszystkiego na niego, tego co się stało, pokaż mu, że też rozumiesz swoje błędy, bo na pewno też je popełniałaś w stosunku do niego.

Jeśli pomogłem ci choć trochę to zrozumieć to dobrze, bo cieszył się nie będę już nigdy, chyba, że żona wróci i pozwoli mi na to kiedyś...

Odnośnik do komentarza

burak, chciałoby się rzec; nick sypiącego głowę popiołem.
Myślę, że autorka tego wątku już tu nie zagląda.
Nikt nie wie, jak potoczyła się dalej jej historia, być może nadal się toczy, a może ona sama jest już w innym miejscu, sama...lub z wiarołomnym ???
Mało prawdopodobne, że znalazła ukojenie w ramionach innego. Naprawdę kochający zdradzeni nie pocieszają się tak szybko, a ostatnie posty w tym wątku pojawiły się 4 m-ce temu.
Przeczytałam całą twoją historię, chociaż objętość zniechęcała :)
Można by ją zatytułować ; "anatomia zdrady"
Historia twojej zdrady, twoje bez wątpienia szczere wnioski oraz rady, dają nadzieję pogrążonym w rozpaczy i zwątpieniu zdradzonym.
Przede wszystkim życzę tobie i twojej żonie wytrwania w wierze i miłości.
Gdyby twoja żona (oraz inni zdradzeni) mogła wejrzeć w głąb twoich myśli i serca, na pewno byłoby jej lżej, problem w tym, że to niemożliwe.
Tak jak niemożliwe jest cofnięcie czasu (chętnie byś to zrobił?), czy wycięcie tego fragmentu mózgu, w którym tkwi pamięć i ból zdrady.
Wiele zdradzonych kobiet, dających szansę sobie i "zdradzaczowi" zdaje sobie sprawę z tego, że poprzednie życie, związek przestał istnieć. Trzeba tworzyć go od nowa, bez gwarancji na szczęśliwe zakończenie.
Wszystko zależy od odporności, psychiki, poczucia własnej wartości (ta akurat osiąga dno) zdradzonego.
Udzieliłeś cennych rad, tylko widzisz.........to twój punkt widzenia, twoje odczucia na podstawie twoich przeżyć.
Tymczasem nie ma złotego środka.
Wielu zdrajców, zdradza z nudów, w celu dowartościowania się, chęci przeżycia przygody, odmłodzenia się, zwykłej próżności, czy braku zasad, w sytuacji gdy druga połówka nie ma pojęcia, że dzieje się źle w ich związku, lub co gorsza, nic złego się nie dzieje.
Ty mogłeś wyspowiadać się żonie, dlaczego zbłądziłeś, większość mówi "nie wiem dlaczego, pogubiłem/am się", pozostawiając zdradzonego partnera w punkcie wyjścia, z całą masą niewiadomych i pytań; ale dlaczego?
Dlatego nie zgadzam się z opinią, że za zdradą stoją ZAWSZE dwie strony (w twoim przypadku pogubiliście się obydwoje), ale nie zawsze tak jest.
Z pewnością przeszkodą jest brak komunikacji, ale też nie zawsze druga strona jest otwarta na dialog.
Z pewnym żalem stwierdzasz, że żona o twojej zdradzie wiedziała już wcześniej, milczała, obserwowała, zbierała dowody.
Osobiście, nie dziwię się jej, też bym tak zrobiła. Natychmiastowe wyjawienie wiedzy o zdradzie, wcale nie musi skutkować nagłym opamiętaniem się zdradzającego.
Ty, akurat zreflektowałeś się chwilę wcześniej, ale inni...?
Różnie to bywa, gdyby nie dekonspiracja, ciągnęliby nadal swoje drugie życie.
Nie zawsze jest też tak, że zdrajca po wykryciu zdrady szczerze żałuje, często schodzi tylko do podziemia, kryje się lepiej, lub miota się między żoną a kochanką nie mogąc zakończyć romansu i nadal oszukując.
Twoje wnioski i rady wynikają z twoich osobistych przeżyć i autentycznego żalu i chęci pokuty za grzechy.
Nie obawiasz się, że zbyt długa pokuta zniszczy twoją wiarę w lepszą przyszłość i chęci ratowania małżeństwa, jak długo wytrzymasz?
Cały problem polega właśnie na tym, że twoja żona tak naprawdę nie wie co chowasz w środku.
Myślę, że w przypadkach podobnych do waszego, warto dać szansę, tyle, że szansa powinna być dana tylko raz.
Licz się jednak z tym, że zaufanie do ciebie może już nigdy nie wrócić.

Odnośnik do komentarza

Do Yonka.
Dzięki za próbę zrozumienia i jakieś słowo powiedzmy pocieszenia. To naprewdę jest pochrzaniona sytuacja. Czasem się zastanawiam czy dobrze robię, że chce być z żoną nadal, bo nie wiem już czy ona jest tego warta? Wiem że jest zraniona bardzo, ale moje starania i to co jej tłumaczę odbiera zupełnie odwrotnie. Tak jak tutaj ktoś napisał ona już nie musi się martwić, że kiedyś to się powtórzy bo ja sam to wiem. Tylko tu jest ten problem, że straciła zaufanie do mnie i to też rozumiem. Ona pewnie mysli że robię to bo mam wyrzuty sumienia, bo mam cholerne, że dopiero teraz widzę czemu się tak zachowywała mówię o chorobie i dzieciach, ale ja to robię bo teraz w 1000% jestem pewny że to jednak ta jedyna, boleśnie sie o tym przekonałem. Ostatnio teściowa zapytała co się u nas dzieje bo widzi, że coś jest nie tak. Żona jej nie powiedziała jeszcze. Ja nie wytrzymałem i się jej przyznałem, opowiedziałem jak to wygląda z mojej strony. Zapytałem czemu jesteście takie uparte inic do was nie dociera, nie macie samokrytyki, tylko ogromną głupią i bezsensowną dume? Odpowiedziała że nie wie czemu ale wie że tak jest, wie jak bardzo potraficie nas facetów doprowazać tym do szału, że jesteście zawzięte i czazem przez to właśnie płaczecie gdy my w końcu nie wytrzymamy i krzyczymy, czy zrobimy inny błąd. I że czasem nie wie jak my to wszystko wytrzymujemy, rozumie że czasem wybuchamy. Powiedziała, że wie że jestem dobrym człowiekiem, mężem, i dobrym ojcem dla dzieci, że zajmuje się nimi. Że sama mi się czasem dziwiła jak ja z jej córką wytrzymuje bo wie jaka jest uparta. Tak jak ty napisałaś, że najchetniej bym chciał by żona weszła w moją głowę i to zrozumiała, tak właśnie tego bym chciał. Tylko czasem ja już się zastanawiam czy warto z nią być, czy ona jest tego warta? Bo ostatnio zachowuje się jak jej dobra przyjaciółka, która w moich oczach jest akurat miłą i dobrą osobą, ale klepek zdecydowanie brak pod karzdym kątem i zero rozsądku. Czasem myślę, że kobiety same robią sobie pod górkę tylko po to by pokazać, jak są uparte. Pamiętam ile razy wracałem z pracy i myślałem tylko by się przytulić do żony i przy niej zasnąć, jedyne co chciałem, a widząc ją śpiącą przy dzieciach tylko poprawiałem jej kołdrę dawałem całusa w czoło i może nie ze złością ale jakimś smutkiem szedłem oglądać telewizor czy poprostu brałem drinka by nie myśleć i się nie złościć, czasem pisałem do znajomej, że mam już powoli dość tego duszenia się bez żony. Teraz myślę nieraz, że czułem się jak ona gdy dowiedziała się o innej, jakby zdradzony z dziećmi. Takie może głupie porównanie ale czasem myślę że trzeba bardzo kogoś pragnąć by tak się czuć i być o własne dzieci zazdrosnym. I po tej całej sytuacji wiem że to się nie zmieniło, że dalej tak jej pragnę jak wtedy. No tak, pomyślisz ale to już jest matka i inna kobieta, a dla mnie to jest właśnie i była zawsze ta sama dziewczyna, którą poznałem i pokochałem, ciągle mi było jej mało, choć czasem brakowało czasu by to pokazać. I zastanawiam się czemu teraz nawet po tym jak ona mi ubliża, po tym jak mi ci, którzy wiedzą co się stało, rodzice mówią bym ją olał i zostawił jak tego tak bardzo chce to ja choć wściekły na nią za jej upur i to jak mnie traktuje nie potrafię tego zrobić, czemu? Bo jednak ją tak kocham? Nie wiem czy można aż tak kochać i być w kogoś zapatrzonym, że nie widzi się i nie dociera nic do głowy, nawet solidne mocne argumenty, że to jest fałszywa suka? Powiesz mi może o co w tym chodzi? Sam już nie wiem czasem? A widzę, że masz jakąś wiedzę w tym temacie.

Odnośnik do komentarza
Gość Też to przeżyłem

Najlepiej zerwać od razu. bo i tak bycie w związku nic nie da. Podejrzenia będą, a partner prędzej czy później powtórzy zdradę. Jak raz ktoś zdradził zrobi to jeszcze raz. Czy jest co ratować? Myślę że wątpliwe są twoje nadzieje, na polepszenie sytuacji. Zauważ ile może być jeszcze kłótni jeśli zostaniesz, zawsze będziesz podejrzliwa , to nie zmieni się ot tak. Mąż cię widocznie Cię nie kochał, skoro zrobił to bez skrupułów. Też przeżyłem zdradę, jednak w moim przypadku dziewczyna mnie zdradziła, ale nie ważne czy facet czy kobieta, zdrada tak samo boli. I wielokrotnie wierz mi chciałem to naprawiać, ale tylko pogarszałem sytuacje, to jest jak łatanie dziury, załatasz a następny dzień jeszcze większa. Zajmij się sobą, masz znajomych? jeśli masz to pospotykaj się, przejdź się gdzieś, wycisz, są wakacje? może gdzieś wyjechać? W spokojne miejsce ?
Na razie spokój i wytchnienie da ci ulgę.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Nie ma tu reguły ,że jak ktoś zdradzi raz ,to i drugi...

burak,powinieneś trochę odpuścić,bo dopóki będziesz za bardzo zbiegał ,żona będzie się odwracała,bo to taka przekorność jest w związkach,
też tak się nie katuj,dla mnie zdrada też jest niewybaczalna ,ale nie wiem jakbym się zachowała będąc zdradzoną,

ona musi zobaczyć też trochę swojej winy,bo bez choroby, po porodach dużo kobiet nie ma ochoty na seks,ale przecież można go przecież uprawiać też bez ochoty,
ale my kobiety, z reguły mamy gdzieś wasze potrzeby seksualne ,a faceci z reguły mają gdzieś nasz brak takich potrzeb,my się po prostu nie rozumiemy w tym zakresie i potem wychodzą takie kwiatki,
nie ma mądrego, co by miał na to receptę,
chociaż zdrada pewnie leży też w genach,bo zdradzają też Ci co im nie brakuje seksu w małżeństwie.

Co do waszego związku, jeśli by nie było tej zdrady ,nie miał byś seksu do końca życia,
jeśli żona Ci wybaczy, to tego seksu ,poza kilkoma porywami ,też nie będzie, przecież ochoty jak nie miała ,tak dalej nie będzie miała,
nie będzie też dotykania czy przytulania,bo Ty zaraz ,wiesz... idziesz dalej,dlatego żona się wzbraniała.

Dlatego jedynie wyjście dla was, to wg mnie ,terapia małżeńska.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Też to przeżyłem

Obiecali sobie na ślubie wierność tak? To zobowiązanie jest ważne. Mąż nie podołał wierności, owszem można naprawić, i jeśli tak się stanie , to bardzo dobrze, ale potem zawsze będą jakieś podejrzenia. Ja jestem zdania, że zdrady się nie wybacza. Może jestem dziwny , trudno.

Odnośnik do komentarza

Obiecali sobie,że będą końca do życia i co. ..,ile mamy rozwodów,
obiecali szacunek i co ...,nie szanują, itp.
Czy to źle ,że przebaczają,nie nam oceniać ,umieć wybaczyć to jest dopiero wyczyn,nie każdy potrafi.

burak,wg mnie zasługuje na wybaczenie.

Może lepiej jakby nie było tych obietnic,to są tylko powtarzane formułki ,może powinno być tak ,że każdy sam wymyśla sobie tekst..,a zacząć,np. od tego - niczego nie obiecuję, ale będę się starał...
wtedy nikt by się nie podpierał przysięgą,bo ona niczego nie gwarantuje,
życie pisze nam scenariusz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

burak, nie napisałeś, jak długo trwał twój romans oraz ile czasu minęło od momentu wykrycia twojej zdrady, bo czas ma tutaj istotne znaczenie.
Nie licz na to, że żona wysłuchując twoich zapewnień o miłości do niej i tego, że ty już nigdy więcej...nagle zamknie gdzieś głęboko świadomość tego, co zrobiłeś i zacznie nowe, szczęśliwe życie z tobą.
To tak nie działa.
Nawet kobiety zdesperowane, o bardzo niskiej samoocenie, uzależnione od mężów nie tylko uczuciowo, ale też materialnie, które natychmiast "wybaczają" zdradę, z lęku przed samotnością czy o byt rodziny, nawet one cierpią latami, mimo iż udało im się zdrajcę zatrzymać przy sobie.
Dlatego czas jest taki ważny. Twoja żona ma prawo czuć się tak, jak się czuje i nie wierzyć w twoje słowa.
Wczytałam się jeszcze raz w to co napisałeś n/t okoliczności wykrycia twojej zdrady. Niestety, nie do końca byłeś szczery. Napisałeś, że w pewnym momencie zrozumiałeś, że kochasz tylko żonę (ja zrozumiałam, że to był moment przełomowy i zakończyłeś romans), jednak ty kontynuowałeś swoje podwójne życie nadal, o czym świadczyły gorące sms-y do kochanki, w tym wyznania miłości i wspólne plany na przyszłość.
Zakończyłeś to, dopiero, gdy żona rzuciła ci dowodami w twarz, a gdyby to się nie stało? Jak długo ciągnąłbyś jeszcze ten romans?
...czyli klasyka - złapany na gorącym uczynku. Ten fakt także dodatkowo utrudnia wam teraz osiągnięcie porozumienia.
Na marginesie dodam, że dałeś się złapać (jak frajer, niestety) na fantastyczność kochanki. Wszystkie kochanki są fantastyczne, ciepłe, pełne zrozumienia, atrakcyjne, zadbane, zawsze mają czas, zawsze chętne na nieziemski seks (zwłaszcza te wolne, nie obarczone dziećmi, choć te nawet szczególnie, bo bywają bardzo zdesperowane), gotowe na wiele poświęceń, byle wyrwać upatrzonego faceta.
Czar pryska, gdy przychodzi codzienność, okazuje się nagle, że one także mają oczekiwania, wymagania, nagle boli głowa (o dziwo mają także PSM!), są zazdrosne, zwłaszcza o byłe żony, a nawet dzieci. I wtedy przychodzi refleksja; w co ja się wpakowałem? Oczywiście nie zawsze tak bywa, ale baaardzo często.
Powracając do twojego problemu; dlaczego żona nie słucha i nie chce wierzyć w twoje zapewnienia?
Ona wie, że kochałeś tamtą kobietę (twoje zaprzeczenia niewiele pomogą), bo widziała twoje wyznania miłości, bo przed oczyma ma obrazy waszych intymnych zbliżeń (uwierz, jest to dla niej nie do zniesienia), bo dla kobiet niepojęte jest, że można kochać jedną, a robić takie rzeczy z drugą (to nie była wpadka po pijaku, tylko trwający ileś tam czasu romans), ona po prostu nie wierzy w to, że ją kochasz. Jest przekonana, że przestałeś, gdy zająłeś się tamtą.
Twój żal za grzechy może poczytywać, jako lęk przed rewolucją w życiu, obawę przed tymi wszystkimi problemami związanym z rozwodem, obawę o kontakty z dziećmi, podziałem majątku itd. Czyli ogólnie brak szczerości.
Jej życie także legło w gruzach, ona czuje się oszukana, zrozpaczona, upokorzona, nie wierzy ci.
Jestem przekonana, że dostrzega swoją winę, swoje zaniedbania wobec ciebie, ale one blakną w zderzeniu z twoją zdradą.
Tak to działa.
Miotacie się teraz obydwoje, słuchacie złych doradców (ona przyjaciółki, ty rodziców), a powinniście skupić się na sobie, tyle, że nie jest to takie proste, gdy w grę wchodzą aż takie emocje.
Zgadzam się, nigdy nie będzie dobrze, jeśli żona do końca życia zamierza cię dręczyć, ty także do końca życia nie będziesz się starał na 1000%, w końcu ci się znudzi.
Już się wycofujesz, już masz dość, a przecież żona szaleje (dopiero) od 4 m-cy, zgadłam?
Może to banalne, ale czy pomyśleliście nad terapią małżeńską. Może terapeuta pomoże wam wejrzeć w głąb siebie, dostrzec własne przewinienia i błędy, może pomoże wam w konstruktywnym dialogu, może wskaże drogę jak odbudować wasz związek i pomoże wam zamknąć to co było.

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Nie ma tu reguły ,że jak ktoś zdradzi raz ,to i drugi...

burak,powinieneś trochę odpuścić,bo dopóki będziesz za bardzo zbiegał ,żona będzie się odwracała,bo to taka przekorność jest w związkach,
też tak się nie katuj,dla mnie zdrada też jest niewybaczalna ,ale nie wiem jakbym się zachowała będąc zdradzoną,

ona musi zobaczyć też trochę swojej winy,bo bez choroby, po porodach dużo kobiet nie ma ochoty na seks,ale przecież można go przecież uprawiać też bez ochoty,
ale my kobiety, z reguły mamy gdzieś wasze potrzeby seksualne ,a faceci z reguły mają gdzieś nasz brak takich potrzeb,my się po prostu nie rozumiemy w tym zakresie i potem wychodzą takie kwiatki,
nie ma mądrego, co by miał na to receptę,
chociaż zdrada pewnie leży też w genach,bo zdradzają też Ci co im nie brakuje seksu w małżeństwie.

Co do waszego związku, jeśli by nie było tej zdrady ,nie miał byś seksu do końca życia,
jeśli żona Ci wybaczy, to tego seksu ,poza kilkoma porywami ,też nie będzie, przecież ochoty jak nie miała ,tak dalej nie będzie miała,
nie będzie też dotykania czy przytulania,bo Ty zaraz ,wiesz... idziesz dalej,dlatego żona się wzbraniała.

Dlatego jedynie wyjście dla was, to wg mnie ,terapia małżeńska.


Nie jestem tego taka pewna, czy żona (gdy już to wszystko przerobi i poukłada sobie w głowie), o ile zdecyduje się na dalsze wspólne życie, czy będzie powtarzała swoje błędy.
Nie wiem, też, czy gdy mąż odpuści starania, to osiągnie pozytywny, oczekiwany przez niego cel. Żona może odebrać takie zachowanie jako potwierdzenie swojego przekonania, co do braku jego szczerości "udawał, że mu zależy, szybko stracił cierpliwość i ochotę".
burak, wiesz co piszą o swoich odczuciach zdradzone kobiety (i nie tylko), zwłaszcza żony i matki - "moje życie legło w gruzach, moje poczucie własnej wartości spadło do zera, nie chce mi się żyć, najlepiej uciekłabym na koniec świata, zniknęła, umarła, ale są dzieci, kocham go i jednocześnie nienawidzę, jednego dnia chcę ratować, drugiego nie widzą sensu"
Takie dokładnie uczucia miotają teraz twoją żoną.
Podejrzewam, że wasz koszmar trwa niecałe pól roku (skoro jeszcze Sylwestra spędzałeś z kochanką), tymczasem ty już tracisz cierpliwość.
Tu jest potrzebny czas, a każdy człowiek ma inną konstrukcję psychiczną i każde małżeństwo jest inne.
Myślę, że ona sama powinna najpierw skorzystać z pomocy psychologa/psychiatry.
Oczywiście terapia małżeńska (która niekoniecznie doprowadzi do szczęśliwego finału), a spróbować warto.

Odnośnik do komentarza
Gość też to przeżyłem

Nie wierzę że zraniony związek, a zdrada to poważne pojecie, można jakoś odbudować, przecież kochać można tylko jedną osobę, dla mnie to nie do pojęcia. Prosić się o przebaczenie? I się upokarzać . .

Odnośnik do komentarza

Wszystko zależy od psychiki danej osoby,jedni sobie radzą ze zdradą,inni nie.
Kobiety też kalkulują ,jak będą miały lepiej ,jeśli miały dobrego męża ,wybaczają dla siebie i dzieci,tym bardziej jak zaczynają zauważać też swoją winę w rozpadaniu się związku.
Znam takie przypadki.
Znam też faceta ,który by wybaczył nie jedną zdradę żonie,ale ona powiedziała ,że go nie kocha i koniec,a mają dwójkę małych dzieci,widać kobieta temperamentna, a mąż nie sprostał...,przykre ,najbardziej dla dzieci.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Dziekuję wam wszystkim za te wypowiedzi, pomagają mi bardzo, motywują, i uczą. Macie rację, że romans trwał krótko, bo w sumie od grudnia do marca. Sylwester nie był przełomem bo do niczego fizycznego nie dszło wtedy, cała noc rozmów i tyle, na prawdę potrafiła mnie Owinąć wokół palca. Tak, dałem się owinąć wokół palca, faktycznie są takie kobiety... teraz to widzę. Ja naprawdę nie mogłem sobie na początku wybaczyć i mnie gryzło to po pierwszym razie. Może właśnie wtedy powinienem powiedzieć żonie i może wtedy by to zniosła lepiej, a ja nie chcąc by cierpiała poprostu się rozkleiłem i zwaliłem, że to przez to, że nic mi nie wychodzi tak jak bym chciał. Teraz żona upiera się że jestem kłamcą, ma rację, ma podstawy, bo też mówi że miałem drugiego maila, tak po to by nie wiedziała, że robię jej niespodziankę, że chce jej zrobić fajną sesję. Bo ona tak ma, że potrafi zepsuć każdą niespodziankę niestety. A może ja nie potrafię ich robić? Wcześniej zawsze znała nawet hasło do mojej skrzynki, do różnych kont na stronach, byłem z nią zawsze szczery, zawsze mówiłem nawet że coś mi się nie podoba w jej stroju gdy pytała jak wygląda, większość facetów mówi kochanie wyglądasz cudownie... nawet jak jej chciałem zrobić niespodziankę w postaci kąpieli w płatkach róż to znalazła schowaną butelkę wina w łazience... i zapytała co to tu robi. Mężczyźni czasem kłamią ale ja jużteraz wiem że do niczego dobrego w końcu to nie prowadzi jednak. Często robimy to jednak w dobrej wierze, jak ja że nie przyznałem się od razu, żonie bo nie chciałem jej zranić, czy gdy wziąłem większy kredyt, bo wiedziałem że bedzie potrzebny i tak, i wiedziałem też ze żona będzie o to zła. Ale teraz wiem, ze takie rzeczy w końcu wyjdą i nie warto kłamać. Nie robię już tego. Ja zmieniłem swoje wady bardzo teraz bo teraz też żona powiedziała podczas kłutni co się jej nie podobało czasem u mnie. Pisaliście o przysiędze małrzeńskiej, my wzieliśmy ślub konkordatowy bo mieliśmy dość wysłuchiwania od rodziców że tak trzeba i że nam pomogą, a chcieliśmy tylko skromny cywilny. Do tego nigdy nie zapomne słów gdy myśleliśmy o dzieciach i widzieli innych domy rodzinne, powiedzieliśmy sobie, że dzieci najpierw są a w końcu odejdą a rodzice i tak zostanąsami ze sobą, i co, i ja te słowa odbieram teraz jako bzdurę bo dzieci zabrały mi żonę. Teraz wiem że takie zachowanie kobiet jest wszędzie a wcześniej wściekałem się na żonę by mi poświęciła czas. Bez tej sytuacji dalej bym się o to wściekał, dodatkowo ta tarczyca, popytałem niedawno znajomego jak już poczytałem jakieś artykuły i powiedział, że faktycznie tak jest bo jego żona też tak ma. Szczerze to wiem że wszystkiego człowiek nie jest w stanie wiedzieć i przewidzieć w życiu. Ale wiem, że jak się sam raz przekona to drugi raz już będzie mądrzejszy. Wracając do kłamstw, czy jestem kłamcą takim okrutnym, pomijając zdradę? Kilka lat temu gdy chodziliśmy z sobą jeszcze, mieszkaliśmy razem, przestało się coś układać między nami, w końcu wziąłem, wtedy jeszcze dziewczynę obecną żonę, posadziłem na fotelu i powiedziałem o tym, o tym że też kogoś poznałem ciekawego, że wolę jej o tym powiedzieć, że może jednak nie pasujemy do siebie? Jakiś żal był z jej strony, ale powiedziała że może faktycznie coś się wypaliło. Rozstaliśmy się, każde w swoją stronę. Ale zawsze mogła na mnie liczyć, bezinteresownie, pomogłem jej wyremontować mieszkanie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, nie o nas samych. Ja dość szybko skończyłem związek z tamtą, poprostu to nie była ta. Pewnego wieczora z byłą dziewczyną(żoną) zaczeliśmy się kochać i tak już zostało, dosłownie. Oświadczyny u jej rodziców, ich zatkało. Czas pokazał nam że to jednak dla siebie jesteśmy. Nikt nam nie doradzał z kim powinniśmy być czy nie być. Teraz jest inaczej wiem o tym. Inna sytuacja, bolesna dla obojga. Wiem, że może być nam cudownie, pod warunkiem, że żona, może nie zapomni ale wybaczy, bo nie zapomni, myślę, że powinna ograniczać myśli o tamtej a ona jeszcze się nakręca i codziennie wchodzi na jej stronę na fb. Po co to robi, czy jej ktoś doradził by nie zapominała i sobie ją przypominała, że to ta co chciała twojego męża, że on to z nią zrobił? Wiem że żona ma różne myśli w głowie, tak jak i ja, bo czasem się przytuli a czasem poprostu odwraca wzrok ode mnie, boli mnie to. Wiem, że najlepiej byłoby odpuścić i sie rozstac, choćby na jakiś czas, ale właśnie tego się boję, jak ona to odbierze, bo jeśli się wyprowadzę to ja wiem, że choć z bólem to to zrobię, jeśli to ma jej pomóc tylko. Bo szczerze to teraz bym jej na krok nie odstępował już nigdy. Ufam żonie, wiem jaka jest choc pewnie ma czasem ochote zrobić to co ja zrobiłem tylko po to by mi dopiec bardziej, i szczerze to wiem, że gdyby to zrobiła to bym wybaczył choć w mojej głowie też by jakiś wstecznik został. Bo ja wiem, że i tak nie chcę nikogo innego, choć miałem chwilę zwątpienia, fakt. Wracając do tego czy bedzie jeszcze kiedyś chciała się kochać ze mną i że bedzie, jeśli już sex, nie wiem, już nie myślę o tym w ten sposób, wiem, że sex umacnia związek bardzo, bo to jest ta chemia. Ale wiem też, że można bez niego wytrzymać. Bardziej chodzi i sam fakt bliskości, przytulenia, pocałunki, to o to może poszło, bo naprawdę tego mi było brak. Teraz jak patrzę to sam chyba podsunąłem tamtej haczyk na siebie, gdy zacząłem mówić, czego brak mi od dawna u żony. Po całym wyjściu sprawy na jaw żona zadzwoniła do kochanki i jej wygarneła że wie o nas. Ta oczywiście zaprzeczyła jak ja na początku, to chyba szok czy mechanizm obronny, bez sensu. Ale gdy emocje opadły sam sie przyznałem, choć w emocjach. Żona później nawet kilka razy pisała z nią czy rozmawiała przez telefon. Nie wiem czy jej to pomogło czy zaszkodziło ale mam wrażenie że tamta chciała zwalic wszystko na mnie, odniosłem wrażenie, nie powiedziała że to nie miało być tak tylko że to ja nalegałem. Ale pewnego dnia zebrałem w sobie odwagę gdy tamta uraziła i źle potraktowała żonę i powiedzialem, że jeśli żonie ma to pomóc to pojade i powiem jej mężowi o wszystkim, bo mi już i tak nie zależy na niczym bo mam rozwaloną rodzine więc czemu ona ma nie mieć. Tak zrobiłem, męża nie zastałem, ale tamtej się oberwało, aż sama dzwoniła do żony by mnie poprosiła bym tego nie robił. Zrobiłem to innego dnia. I byłem w szoku gdy powiedział mi, że on wie jaka jest jego żona....dla mnie to chory związek... Udowodniłem ile mogę dla żony zrobić, a czy to coś da? Wszystkie najmniejsze jej myśli wywołują kłutnię, moje tłumaczenia jeszcze ją nakręcają dodatkowo i próby uspokojenia. Widzę, że gdy przestałem nalegać i prosić o wybaczenie, zadawać pytania czy faktycznie koniec z mani i jest szansa że coś się zmieni jest spokój, ale boję się, że znów się kumulują myśli. Żona nie wierzy mi że skończyłem ten romans wcześniej niż mi powiedziała, bo się z niąjwszcze spotkałem po tym. Tak po to by przestała mi już truć tyłek, bo sama przyjeżdżała potem do mnie i walczyła jeszcze. Już sam nie wiem czemu to robiła. Wiem kiedy się opamiętałem, gdy tamta poprosiła mnie bym jej zrobił jakieś akty, wtedy dotarło do mnie po co ją wogóle poznałem, i ciężko mi było ukrywać emocje już nawet w domu, często synek przynosił mi chusteczki gdy miałem łzy w oczach, a to jeszcze mnie dodatkowo rozzulało, że chciałem rozwalić taką rodzinę. Z jednej strony chodziłem smutny a z drugiej byłem szczęśliwy i zadowolony że w końcu nie miałem dylematu i się opamietałem. Żona mówiła że jądo szału to doprowadzało jak się uśmiechałem i cieszyłem, jak dawałem jej buziaki, a ja poprostu cieszyłem się że ją mam, ona to teraz odbiera że grałem, to nie była akurat gra. No ale faktycznie w moją głowę nie wejdzie. Jak wtedy gdy jej nie odpowiedziałem że ją kocham, bo nie chciałem skłamać, a nie byłem pewny, tak jak teraz...

Odnośnik do komentarza

Wszystko zależy od tego czy żona też Cię kocha,czy będzie potrafiła wybaczyć ,też dla dobra dzieci,dla których powinniśmy się poświęcać,
ale karę musisz odbyć ,daj jej czas,
z tymi niespodziankami, to też nie przesadzaj.

Co do kłamstw, to są wstrętne,powiedz sobie ,od dzisiaj żadnych tajemnic,
takie zapewnianie w kółko żony ,że się zmieniłeś,nie ma sensu ,bo wszystko dopiero okaże się "w praniu".

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

No właśnie, czy mnie kocha? Usłyszałem już nie raz niedawno, że nie, bo jestem kłamcą i zdrajcą. Ja myślę, że tak naprawdę nie myśli, bo w emocjach różne rzeczy się mówi, a ja moim naleganiem się też do tego przyczyniam, widzę to. Temu bedzie separacja od siebie, nie może dosłowna ale chcemy zamieszkać osobno, tylko jak rozwiazać kwestię dzieci? Co do zarzutów o to że, zdradza sie by się dowartościować, to tym bardziej nie mój problem. Zresztą mówiłem o tym żonie że gdybym szukał wogóle jakiejś na sex, to bym nie miał problemu z tym. A tymbardziej, że nie szukałem wcale. Nie przypuszczałem, że taki kanał będzie... przez jej brak zrozumienia mnie i moją chęć zajęcia się czymś i zrobienia niespodzianki żonie, jej chorobę, odsuwanie się do dzieci, poznanie niewłaściwej osoby. To jest jakieś chyba fatum? A człowiek chciał tylko jak zawsze dobrze dla nas. Nawet jak zona się wściekała o moją dorywczą pracę to przestałem tak często być poza domem, a za to jeszcze większą tęsknotę za żoną dostałem, bo niby obok a i tak synek mnie od niej odganiał skutecznie. Żona pytała czy naprawdę aż tak się odsuwała ode mnie, mówiła, że ona tego nie zauważyła, tak nie zauważyła bo dzieci, bo zmęczenie bo praca, nowe obowiązki, nie mówiąc o głupim przytulaniu, a jak zapytałem czy jej sexu nie brakowało czy nie brakuje to też się zastanowiła i powiedziała, że faktycznie nie, wiec jednak, coś chyba te moje spostrzerzenia dały nam do zrozumienia obojgu, szkoda, że teraz dopiero. Ale coś czułem że żona nawet nie będzie w stanie szukać wyjaśnień czemu się problemy pojawiły wogóle. Temu zacząłem czytać różne artykuły i szukać odpowiedzi, tak jak trafiłem na to forum by zobaczyć co inni piszą, i dało mi to nadzieję, że jest sens ratować ten związek, i mam wrażenie, że znów tylko ja się staram by było dobrze... chyba jestem d tego przyzwyczajony już? Ale wiem że warto bo każdy kto nas widział mówił że jesteśmy idealną rodziną, i w sumie miał rację, rodzina idealna, z problemami jak każda, tyle że raz się poddałem. Wiem, że to zdrada, ktorej naprawdę bardzo żałuję, ale czy jeden błąd może przekreślić wszystko. Wg mnie jesteśmy oboje na tyle silni z żoną, że przy odrobinie wysiłku naprawimy go i uczynimy właśnie mocniejszym. Tym bardziej, że są dzieci. Czasem trochę daje mi do myślenia fakt że gdy żona wybuchła to pierwsze słowa do mojej matki były, zabiorę mu wszystko, mieszkanie i samochody... a dzieci po chwili dodała na końcu, matka mi to mówiła więc nie jestem pewny ale myślę o tym. Choć wiem, że jest cudowną i odpowiedzialną matką, naprawdę.

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się,że separacja- w sensie osobne mieszkanie, nie jest Wam w procesie zdrowienia Waszych relacji potrzebna, wręcz rzekłabym, że niewskazana.

Gdybym jeszcze kochała męża i nad soba pracowała jak wybaczyć mu zdradę, to jakby sobie poszedł gdzieś mieszkac sam to uważałabym,że potrzeba mu przestrzeni- tylko pytanie do czego, do przemyślenia wielu spraw, czy do tego sexu, co go ma ze mną za mało.
Poszedł sobie a ja do pracy a po pracy sama z dziećmi, nic nie czuje się potrzebny jak nie mnie to chociażby dzieciom. Partner z niego lichy, bo potrafi sobie znaleść jakąs babę a i dzieci i ewentualną pomoc przy nich zostawia tylko na mojej głowie.
Znikanie sobie z oczu w tej sytuacji wydaje mi się, że nie może poprawić sytuacji.

Owszem nie nadskakiwanie sobie, nie zapewnianie przez Ciebie, że to nigdy sie nie powtórzy to jest pomysł bardzo dobry Ale w ramach tego pomysłu ma sie szanse spod oka siebie obserwować i badac swoje reakcje na siebie.

Znikanie z życia poprzez separację to raczej nie bedzie prowadziło do pogodzenia.

Chyba lepiej iść na terapię par, to może jeszcze coś ciekawego się człowiek w sobie i w sobie nawzajem dogrzebie.

A nie myślałeś,że jak byleś narzeczonym, czy sympatią i sobie do innej poszedłeś to już wtedy ją bardzo zraniłeś. I jakoś tak się ułożyło,że się zeszliście. Ona teraz sobie może mysli- no tak już wtedy dostałam nauczkę na całe swoje życie , ale jej nie zrozumialam- on jest takim typem, że jak mu za dobrze, za spokojnie, to sobie zawsze znajdzie jakąś atrakcję z dwiema nogami do samej szyi. I np. to ją dołuje jeszcze bardziej. Ty mozesz uważać,że to był przyklad, że jeszcze bardziej ją docenileś, a ona w tej sytuacji wspomnieniami o tamtym fakcie jeszcze się sama bardziej dołuje.

Nie oceniaj pochopnie innych związków, bo inny samiec na takie rewelacje o Tobie i o swojej żonie możę chętnie Ci skłamał. Może nie chciał wyjść na nieświadomego niczego, może uważał, że jak Ci powie,że nie byłeś jej jedynym kochankiem, to Twój instynkt łowiectwa, troszkę się obniży. On też był poraniony tą sytuacją to i jego reakcja nie musiała być racjonalna.

Nie masz co się zlościć,że Twoja żona śledzi fb Twoją bylą kochankę, bo po jej reakcjach tworzy sobie w głowie jak wązny byłeś dla tamtaj, czy może się jednak z nią nie spotykasz- to jest pośredni sposób obserwacji też Ciebie.
Dlatego wnioskuję,że separacja, to jest oddanie walkowerem Waszego małżeństwa z Twojej strony.

Oczywiście mogę się mylić, ale tak to odbieram.

Odnośnik do komentarza

Jeśli liczysz ,że będziecie razem ,wyprowadzka nie jest dobrym pomysłem ,ze względu na dzieci,
one poczują się przez Ciebie opuszczone ,bo tata ich zostawił... ,przecież one nie rozumieją co się dzieje,
lepiej zróbcie sobie taką separację bez wyprowadzki ,dzieci też odczują ,ale mniej.
Co do żony ,to co ona czuje ,wiesz po przeczytaniu postów anus ,sytuacja podobna.

Dlaczego nie rozważacie terapii małżeńskiej?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

burak, w tym momencie nie ma już sensu licytacja, kto bardziej zawinił.
Żona odsunęła się od ciebie, doprowadzając cię na skraj depresji, ty w efekcie zdradziłeś, przekroczyłeś granice.
Razi mnie w twojej postawie fakt, że co prawda żałujesz tego co się stało, ale jednocześnie zrzucasz winę na wszystkich dookoła.
Na żonę, bo była oziębła - powiedz, ile razy usiadłeś i spokojnie powiedziałeś jej, jak się z tym czujesz, że jesteś normalnym, zdrowym facetem, który potrzebuje uwagi, czułości i seksu (ona nie zdawała sobie sprawy co czujesz)?
Rozumiem, że codzienne żebranie o seks byłoby upokarzające, ale czy zaproponowałeś pomoc przy dzieciach, wykąpanie ich, przeczytanie bajki na dobranoc, po to, żeby żona mogła odsapnąć, a wtedy moglibyście spędzić wieczór razem kończąc go w łóżku?
Chyba nie powiesz, że codziennie pracowałeś od rana do późnego wieczora (jeśli tak, to trzeba było trochę odpuścić).
Może nie doczytałam, ale czy czasami załatwiłeś opiekę do dzieci, żeby wyjść z żoną gdzieś wieczorem, albo nawet wyjechać we dwoje na weekend?
Jeśli to wszystko robiłeś, a żona pozostawała niewzruszona, to właśnie wtedy trzeba było się na jakiś czas wyprowadzić, dać żonie okazję na przemyślenie waszego małżeństwa, zachodzić do dzieci itd. Myślę, że byłby to może dla niej kubeł zimnej wody na głowę. Teraz to nieco poroniony pomysł. Ty znalazłeś pocieszenie w ramionach innej i na nią też zrzucasz winę.
Na kochankę- jaka sprytna i przebiegła, a ty biedny misio dałeś się złapać. Przestań chłopie pie***yć! Nikt cię siłą nie ciągnął, nie zgwałcił, polazłeś, bo chciałeś, bo zapomniałeś o żonie, nawet zastanawiałeś się, czy jeszcze ją kochasz, bo zakochałeś się w tamtej, kto ci kazał, kochanka?
Dałeś się bezmyślnie złapać na jej pozorną fantastyczność.
Na dzieci - no, tu już przegiąłeś, dzieci nie są niczemu winne, za to są teraz ofiarami waszego kryzysu i awantur.
burak, to faktycznie burczana postawa. Stań przed lustrem i powiedz sobie, że za zdradę odpowiedzialny jest tylko zdrajca.
Co możesz teraz zrobić? Przede wszystkim nie poddawaj się, minęło zbyt mało czasu, twoja żona ma prawo ciągle czuć się podle, cierpieć. Czujesz się już zmęczony jej atakami? Cóż, to twoja pokuta, zasłużyłeś sobie. Jednak ten stan nie może trwać wiecznie.
Zaproponuj żebyście na siebie nie krzyczeli, skończcie z awanturami, chociażby ze względu na dzieci (one bardzo cierpią widząc to, co dzieje się między wami), a przede wszystkim w awantura uniemożliwia jakiekolwiek konstruktywne rozwiązania.
Rozmawiajcie, ale wcześniej ustalcie zasady. Nie jestem psychologiem, ale wiem, że jeśli zaczniecie rozmowę od wzajemnych oskarżeń, do niczego nie dojdziecie.
Mówcie o swoich uczuciach, niech żona powie jak czuła się gdy padała na twarz, podczas gdy ty siedziałeś przed telewizorem, gdy wziąłeś kredyt bez jej wiedzy, gdy zniknąłeś na Sylwestra (z pewnością okłamałeś ją mówić dokąd idziesz). Powiedz, co czułeś gdy od miesięcy, co wieczór zasypiałeś sam.
Nie pozwólcie ponieść się emocjom. Zamiast powtarzać ciągle jak bardzo ja kochasz (trochę nieszczerze to brzmi po tym co zrobiłeś, bo liczą się czyny, a nie słowa), spytaj, co masz zrobić, żeby uwierzyła, że zależy ci na niej i dzieciach.
Zaproponuj wyjście np. do restauracji we dwoje, ale wcześniej umówcie się, że nie będziecie rozmawiać o trudnych sprawach, a wręcz przeciwnie, będziecie wspominać wasze wspólne piękne chwile.
Być może twoja zona nie jest zbyt romantyczna, więc nie wychylaj się z niespodziankami, tylko planuj razem z nią.
Chcesz jej zrobić niespodziankę, kup perfumy, coś z biżuterii (jeśli lubi), wykup jej karnet do SPA (ale lepiej wcześniej spytaj czy miałaby ochotę).
Poproś ją także, żeby dla własnego dobra, przestała śledzić na FB (czy gdzie tam jeszcze) twoją byłą kochankę,sama się katuje. Bądź otwarty i szczery, czyli telefon na wierzchu, hasła dostępne itd.
Nie jestem za inwigilacją, ale obawiam się, że w najbliższym czasie tego nie unikniesz.
Na koniec, tak jak wszyscy radzą - idźcie na terapię.

Odnośnik do komentarza

cyt.."Na poczatku postanowilam ratowac malzenstwo, z wielu powodow, "
Osoba zdradzajaca nie jest nic wart... ubliza sobie i rodzinie...
Mimo,ze minelo tyle lat i małzonek/nie wiem czy nawet zasługuje na taka nazwe/juz nie żyje a nie zyje bo nie tylko ja nie moglam zniesc ale i chyba Pan Bóg miał tego dosć i zabrał go na szczescie dla mnie...z tym,że ja do dzisiaj nie potrafię mu wybaczyc..to nie jest takie proste..powiem tylko,że zawsze winie kobiety bo to od nich wszystko zalezy..skoro wchodza z butami w czyjes zycie powinny wiedziec,że tzw szczescie trwa krotko a skutki tego poniosa nawet wnuki..i nie ma przeproś bo nic w przyrodzie nie ginie..kazde slowo ,kazdy czyn przyniesie z czasem tego owoce...tego należy być swiadomym...

Odnośnik do komentarza

No cóż, żona też uważa że zwalam winę na wszystkich, może tak to wygląda, ale ja próbuje sam sobie wyjaśnić co mnie do tego skłoniło wtedy? Teraz dopiero widzę że te sytuacje i dzieci i zachowanie żony były normalne a ja wtedy też nie wiedziałem o co chodzi już w naszym małżeństwie. Tak, pomagałem żonie ile mogłem, kąpałem dzieci, dawałem jej chwilę na odpoczynek, prosiłem żeby sobie gdzies wyszła czasem sama, na zakupy czy z koleżankami, a ona na to że nie ma z kim bo zna same matki polki i one nie mają czasu. Mam taki żal do siebie, że zwątpiłem, że najchętniej bym sobie strzelił w łeb. Żałuję, że nie wiedziałem wczesniej tego co teraz. Nie rozmawialiśmy za dużo z żoną bo oboje byliśmy czasem tak zmęczeni po całym dniu że nie było sił, przynajmniej u niej. Naprawdę bym chciał cofnąć czas, ale tak by czuć i wiedzieć to co wiem teraz... Kocham ją ponad własne życie ale jak jej to udowodnić???!!!

Odnośnik do komentarza

W moich oczach żona teraz stała się dla mnie jeszcze bardziej ważna, jeszcze bardziej warta oddania i miłości, i widzę sam, że w mojej głowie jest tylko ona i nic innego, może to już jakaś choroba, ale tak jak wcześniej robiłem wszystko dla niej by była szczęśliwa to teraz nawet nie mogę się zmusić by myśleć o czymkolwiek innym, nie mogę się skoncentrować nawet na prostych rzeczach i nie mam siły i ochoty na nic. Tak jak wczesniej dawała mi energię, którą zacząłem tracić w zeszłym roku, którą później dawała m kochanka głupim przytuleniem, czy słowem kocham cię, bo tak to daje energie, tak teraz większą daje mi samo to że żona jest czasem blisko i pozwala się czasem dotknąć, nawet nie tyle przytulić, i choć czuje jej obojętność i chłód to mam wrażenie że energia z tego już jest porównywalna do tej jaką dawała mi mówiąc że mnie kocha wzesniej, czy przytulając. A nie wiem co bym był w stanie zrobić dla niej gdyby mi teraz powiedziała że kocha, chyba bym był w stanie dla niej góry przenosić. Tak myślę, że docenia się coś gdy się cośstraci, ale trzeba umieć to zobaczyć a nie zamykać się w sobie czy unosić dumą lub honorem... Cholernie mnie boli co zrobiłem i wiem że to jest oststnia rzez teraz o której bym pomyślał. Czy inny mógłby jej to dać, czy mogłaby być przy nim tak pewna że jej więcej nie skrzywdzi i nie okłamie jak ja to wiem teraz sam??/!!?

Odnośnik do komentarza

Mam wrażenie, że moje myśli o związku weszły jakby na inny wyższy poziom, o którym nie myślałem wcześniej, że stałem się bardziej emocjonalny, jakbym dojżał psychicznie do głębokich przemyśleń i do chęci poznania najskrytszych pragnień żony by jej to ofiarować, by rozumieć ją zupełnie bez słów, czuć i wiedzieć wszystko po samym jej wzroku, czego pragnie. Gdyby zdradzone kobiety potrafiły zrozumieć co sam zdrajca czuje i co by chciał i jest w stanie dla nich teraz zrobić to by się chyba nie zastanawiały czy warto rezygnować z takigo daru. Ale nie wszyscy są pewnie tacy jak ja i mają inne zdanie na ten temat. Kobiety, wiem że to się może wydawać niepojęte, ale tak jak wy teraz nienawidzicie bardzo zdrajców, oni tak bardzo zrozumieli kim dla nich jesteście. Wiem jedno, jeśli ktoś jest wart tego choć trochę wg was dajcie mu szansę bo nie pożałujecie, dajcie mu szansę dać wam lepsze życie bo lepszego nikt wam nie da i nikt nie będzie dla was tyle w stanie zrobić co ten właśnie pie....ny zdrajca. Oczywiście jeśli was szczerze kochał i widzicie po nim jak bardzo tego żałuje. Nie pozwólcie zmarnować tego do czego doszliście do tej pory, bo ból jest bardzo silny, a uczyńcie wszystko by o nim mniej myśleć, bo to co możecie teraz zmarnować to tylko dobra materialne, które są ważne, ale możecie teraz zyskać za to więcej mocniejszych uczuć, chwil których wam brakowało, pomocy w każdej czynności, poczucia jak jesteście cudowne i wielbione niż wcześniej w codziennym życiu. On to wie a wy możecie się o tym przekonać jeśli chcecie być jeszcze kiedyś naprawdę szczęśliwe, zrobi więcej niż kiedykolwiek mogłyście od niego oczekiwać. To pisze wam ze szczerego serca, może da wam to do myślenia i nie zmarnujecie wam obojgu życia, czy też waszym dzieciom, one też to odczują bardziej niż do tej pory. Mogę zapewnić to po swoich przemyśleniach i podejściu do całej sprawy. Nie bądźcie jak zawsze uparte i dumne, nie czujcie się zdradzone, czujcie się właśnie teraz docenione i zrozumcie, że naprawdę nie o to chodzi w życiu by cierpieć i się złościć, to nie da wam szczęścia nawet pozornego... Kochanie jeśli to kiedyś przeczytasz przypadkiem, to może zrozumiesz co chciałem ci ostatnio powiedzieć, a nie chcę już cię ranić słowami bo gdy o tym rozmawialiśmy to wiem że myślałaś zawsze o tamtej, nie warto bo ja już nigdy nie pomyślę o niej czy innej...

Odnośnik do komentarza

A co się tyczy waszego zdania, że, każdy facet myśli tą drugą głową, otóż są tacy którzy już nią nie pomyślą nigdy, zgadnijcie którzy, ci którzy zrozumieli że sex i czułość to nie wszystko, że jest to ważne ale pod warunkiem, że jest z kim, oni to już zrozumieli. Wg mnie to jest argument by spróbować i wyrzucić z głowy myśli o tym że była kiedyś ta inna w jego życiu, ale że dzięki niej zrozumiał czym jesteście dla niego wy same.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...