Skocz do zawartości
Forum

burak

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    BB

Osiągnięcia burak

0

Reputacja

  1. Mam na myśli dokładnie to, a najgorsze że ona myśli że zostawiłem kochankę dopiero jak mi argumentami sypła. A to właśnie było wcześniej o jakiś tydzień. I oczywiście kobieta ma zawsze racje bo jakże by mogło być inaczej...
  2. Wiesz Franca, bo w życiu nie można myśleć tylko o sobie. A gdy płakałem w domu przez to że zdradziłem żonę i że chciałem od nich odejść to jeszcze syn mi chusteczke przyniósł i powiedział nie płacz tato, kocham cię, to się jeszcze bardziej rozkleiłem wtedy. Chwila słabości, wściekłości i robimy rzeczy których nie zrobilibyśmy pewnie nigdy w życiu. Ja płakałem z tego że chciałem zmarnować małym życie a żona bo się domyślała że ją zdradzam i chce odejść. Ale nie potrafiliśmy porozmawiać szczerze...
  3. No właśnie... Nie można nic naprawić bez zrozumienia siebie. Ja mam straszny żal do siebie o tą zdradę. Bo na prawdę kocham żonę jak nikogo innego i tak jak ona potrafi mnie skrzywdzić i wyprowadzić z równowagi to nikt inny tego nie potrafi, a czemu? Bo to działa w dwie strony. Żal jest uczuciem, które można czuć do kogoś na kim nam jednak zależy. Czy to nie jest jakaś paranoja? Ja wiem że się rozejdziemy, ale wiem też że nigdy nie będę chciał źle dla żony czy dzieci. Ale boli mnie jedna rzecz, że ja próbuje zrozumieć wszystkie żony zachowania i dojść fo tego czemu mnie tak traktowała a ona nawet nie widzi swoich zachowań... To boli najbardziej, brak zrozumienia. Czasem się zastanawiam czemu tu pisze wogóle ale chce by kobiety które tu zaglądają choć trochę zrozumiały, że nie tylko one mają uczucia i potrzeby. I facet nie jest tylko narzędziem w domu a żywą i czującą istotą. Ale mam wrażenie że dużo kobiet traktuje nas przedmiotowo. Tu jest błąd, kobiety myślą że jesteśmy nie zdolni do prawdziwych uczuć, to nie prawda. My mamy dużo więcej uczuć niż myślicie. Dużo prościej nas zranić choć słowem, niestety. A my później robimy rzeczy których nie chcemy by się odgryźć, by wam dać do zrozumienia jak my się czujemy. To jest takie błędne koło. Lepiej byłoby być wyuzdanym i wypranym z uczuć ch...em mam wrażenie, niż tak jak ja teraz myśleć o żonie i dzieciach, nie potrafić skupić się na czym kolwiek innym. Nawet moja wyprowadzka z domu nie pomaga się zresetować psychicznie. To dziwne ale ja wiem na kim mi naprawdę zależy, nie na sobie. Właśnie nie na sobie... Nigdy nie myślałem o sobie, poza tą cholerną zdradą. Może o to chodzi że faceci jednak podświadomie muszą się poczuć facetami a nie tylko narzędziem do utrzymywania domu i słuchania czego nie zrobili albo o czym zapomnieli. Tak jak już wcześniej pisałem my naprawdę mamy różne charaktery, i najgorsze że nie potrafimy ich nawzajem zrozumieć...
  4. Tu nie chodzi o marnowanie życia a o zrozumienie siebie na wzajem, bo tylko to daje szczęście wzajemne. Ale problem jest gdy nie potrafi się tego zrobić lub nie chce. Tu wszystko zależy od charakteru, uczuć, postrzegania drugiej osoby i czasu. Czasu w sensie chwili w której powinniśmy postawić się w sytuacji drugiej osoby w danej sytuacji. A jeśli ktoś tego nie potrafi nie jest zdolny do poświęcenia a tym samym do prawdziwnych uczuć... Staje się egoistą i narcyzem, widzącym tylko siebie. Ale przeżycia takie jak zdrada otwierają oczy kogo można stracić i za co się go kocha. Nie ważne ile razy się dopiekło złymi słowami w nerwach. Jak to bardzo fajny gość powiedział "nie można przestać kochać, zmieniają sie tylko chwilowe myśli o danej osobie" A jak to rozumieć? A tak że; jeśli na kimś ci nie zależało i nie zależy to nie katujesz się myślami o nim, szczególnie tymi złymi... Pomyśl o tym, czy ktoś kogo nie znasz, nie czujesz nic do niego, jest w stanie cię skrzywdzić? Wg mnie nie jest w stanie nawet wpłynąć na twoje zainteresowanie, a co dopiero sprawić byś o nim pomyślała...jeśli naprawdę kogoś kochałaś/eś to się zastanów czy warto to marnować dla swoich zasad, czy chwilowych myśli o nim. Kogo byś nie później niepoznał/a to i tak będą porównania i myśli do tej pierwszej osoby którą się kochało. A najgorsze jest to że i tak będziesz w końcu mieć żal do siebie że nie wystarczająco zadbałaś/eś o jej uczucia. Nie da się żyć bez uczuć, to one są naszym drogowskazem i motywacją...ale muszą być szczere z serca. Wszystko inne jest ulotne, przemijalne i mało istotne. To uczucia dają siłę, energię i chęć do działania. Ale czy wszyscy potrafią je okazywać??? Albo czy nie są na tyle samolubni by tego nie robić??? Przemyślcie to...
  5. No i tak... Jak to widać w wypunktowanej odpowiedzi: Kobiety same szukają ideału (najlepiej pantofla) bo chyba taki uważają za takowy. Ale jeśli trafi się ktoś kto ma też swoje zdanie i potrzeby to on już nie jest ideałem. Wasze potrzeby i ich zaspokajanie przez faceta jest normalne i "obowiązkowe" ale odwrotnie to już się nazywa wykożystywanie, tak? I nie mam na myśli tutaj tylko sexu. Ja od żony nie oczekiwałem nigdy nic poza jej byciem przy mnie na ile czas pozwala, okazywania uczuć, no i tym głupim sexem też, nie będę owijał w bawełnę. Nie wymagałem cudów na kiju ani prezentów nawet z okazji. Dla niej i całej rodziny się starałem, pracowałem, czasem więcej niż mogłem znieść, oprucz tego więcej czasu spędzałem z dziećmi niż ona bo mój system pracy na to pozwalał i nie ważne że mnie wykańczał tak że nie wiedziałem jaki jest dzień tygodnia. Spałem czasem po 3-4 godziny by nie płacić opiekunce za dużo. Gotowałem obiady, dawałem żonie czas na odpoczynek po pracy zabierając dzieci by się zdrzemła. Tego nie potrafi docenić. A teraz gdy się wyprowadziłem byśmy odpoczeli od siebie i dzieci na kłutniach nie cierpiały to jestem ch...m bo mam ją gdzieś. Więc ja myślę że tu nie chodzi o wasze wybaczenie, tu chodzi o waszą miłość do samych siebie, kobieta nie potrafi spojżeć na siebie i swoje zachowania z perspektywy drugiej osoby. Ma dużo wad których nie chce widzieć. Gdyby moja żona była taka idealna i była takim aniołem za jakiego się uważa to nie bałaby się iść na terapię dla par bądź sama do terapeuty. Bo nie chce by ktoś obcy jej to powiedział. Niestety kobiety ale tak to wygląda z mojej perspektywy. Wracając do tej matczynej miłości... dziecku ma być dobrze i ma czuć się dobrze w rodzinie i ma wiedzieć co to jest rodzina a nie co to są kłutnie i pytać czemu rodzice się rozeszli, bo przez to ono samo też kiedyś nie założy dobrej rodziny, to czy wielkim poświęceniem jest nie prowokowanie kłutni i napiętych sytuacji z powodu waszych racji, które dla nas i tak są czasem bez sensu a to my musimy się często hamować. Jak w końcu nie wytrzymamy i coś z siebie wywalimy to jesteśmy ci najgorsi, którzy w domu krzyczą i jesteśmy furiatami. Wg mnie to się nazywa egoizm, właśnie i myślenie tylko o swoich potrzebach, a nie o kimś czy mu czegoś nie brakuje, czy jest szczęśliwy. Tak jak ja się starałem dotrzeć do żony przed tą całą zdradą, to nie był egoizm tylko chęć poprawy relacji i byśmy potrafili się rozumieć nawzajem. Potrafiłem zrozumieć żony potrzeby i starałem się o to nawet swoim kosztem. A co za to dostałem... zrozumiałem w końcu jakie naprawdę są kobiety. Zasłaniacie się matczyną miłością, domowymi obowiązkami i pracą a tak naprawdę nie zauważacie tego ile dla was robią mężczyźni, nie oczekując od was drogich prezentów, codziennie dwudaniowego obiadu, i rzeczy nienormalnych czy nieludzkich. Za to co dla was robimy, bo nie robimy nic dla siebie, oczekujemy tylko ciepła i uczucia. A kobiety każde nasze potknięcie wypominają i robią z tego koniec świata. Nie mówię tutaj o zdradzie ale o innych głupich rzeczach codziennych (nawet nie spuszczenie deski w wc?!). Grunt w związku to zrozumienie i poświęcenie ale nie każdy kto ptzeszedł dużo doświadczeń w życiu to zrozumie i chce zrozumieć. Szanuje zdanie kobiet tutaj ale czemu one nie potrafią szanować zdania facetów? Przykład ~ebm widzi o co partner ma do niej pretensje ale nie jest w stanie zrezygnować z niczego by poprawić ich relacje... KOBIETYYYY...
  6. Myślę że może kiedyś ją namówię ale teraz lepiej będzie siedzieć cicho i poprostu się nie drażnić. Nie wiem już na co się sam bardziej wściekam czasem, czy na żonę że nie widzę u niej starań i chęci czy na siebie, że moje starania, zapewnienia i okazywanie uczuć nie działa na nią... Widzę tylko że ma ciężko sama z dziećmi. Niechciałbym żeby przez to zrobiła się zamknięta w sobie i wredna. Choć już trochę taka jest... Ale to akurat wiem czemu.
  7. A czemu miałbym ich jej nie odbierać i nie wyciągać brudów? Skoro ona chce to zrobić? I robi. Już sam nie wiem co o niej myśleć? Już nawet nie potrafimy spokojnie sami porozmawiać. Mam wrażenie, że przez ten rok zamiast coś naprawić w naszym małżeństwie to wszystko zepsuliśmy oboje do końca. Kochać,ale po co... żeby z tego powodu cierpieć? Mam wrażenie, że życie to totalny nieład i dążenie do samozniszczenia z oddania drugiej osobie. Czasem stawiam się w sytuacji żony i nie wiem co bym zrobił na jej miejscu? Ale myślę, że gdyby tak bardzo jak ja chciała to naprawić to bym jej zaufał i wybaczył cokolwiek by nie zrobiła. Ale czemu? Może masz rację Ka-wa że to jakieś psychiczne uzależnienie a nie miłość...
  8. Cześć. Ciekawi mnie jaka sytuacja jest u Ciebie ~ebm? Ja wyprowadziłem się z mieszkania. Nie chciałem by dzieci wysłuchiwały naszych kłutni. Zrobiłem to tylko dla tego by dzieci miały spokój a my z żoną odpoczeli od siebie. Niestety oboje mamy wybuchowy charakter i to najbardziej się daje we znaki dzieciom. Jedni to mogą odebrać że się poddałem, drudzy że poszedłem do innej bo mi sexu brakuje... Bo taki opinie będą pewnie do tego co zrobiłem. Ale serio to zmieniłem pracę, wyprowadziłem się do mojego wuja, śpię na podłodze i mi to wystarczy. Ale tęsknię jak cholera za dziećmi i żoną. Może to nie logiczne, ale znam siebie i żonę i wiem że przebywanie razem z tymi uczuciami jakie teraz do siebie czujemy tylko by pogorszyło sytuację. Bo ostatnio znów poczułem się jak statysta związkowy i do tego wał od zarabiania by żona mogła sobie "odkładać"... Dobiło mnie to, a ciągle do tej pory wierzyłem że ona też chce naprawić ten związek, ale już mam większe wątpliwości... I szzerze wam powiem że jeśli żona złoży pozew o rozwód to nie wiem co zrobię. Nie chcę naprawdę odpyścić i odejść bo ją i dzieci kocham, z drugiej nie chcę być uważany za tego który nie chce rodziny... Zawsze chciałem, ale mieć rodzinę w któtej coś znaczę a nie czuję się jak piąte koło u wozu, pomimo że dawałem z siebie bardzo dużo. Boję się że na rozprawie, jeśli będzie to nie wytrzymam i zabiorę żonie dzieci na zawsze ale nie chce tego. Ciężko to zrozumieć, ale mam haka na żonę o którym sam starałem się zapomnieć przez dwanaście lat i nie potrafię... żona naprawdę nie jest święta ale czy to normalne że tak mi na niej zależy że już sam nie wiem czy powinienem jej w końcu dowalić naprawdę... Bo jak myślę, to ta moja zdrada w porównaniu do tego co żona zrobiła i to nie raz, to jest naprawdę głupstwo. Może ktoś mi powie czy to jest prawdziwa miłość z mojej strony, zauroczenie, czy może coś innego, ale choć mam powody i żal do niej to nie potrafię jej dowalić i skrzywdzić kolejny raz. A zasadniczo to nawet nie chcę jej krzywdzić. Czy to normalne że w ciągu godziny potrafią się zmienić myśli i uczucia do niej z najgorszych w te najlepsze? Czy to znaczy kochać?... pomimo wad i dostawania po tyłku od niej, wyzwiskach i obelgach, mieć ochotę ją przytulić i uspokoić? Nie myśleć o własnej chorobie tylko jak ona poradzi sobie bezemnie z dziećmi kiedyś? Niby proste a jednak nie... Za co się kocha kogoś, i czy aby kochać naprawdę trzeba mieć za co? Ja doszedłem do wniosku że kocha się pomimo wszystko a nie za coś, bo kochanie kogoś za coś a nie bezinteresownie jest puste i "egoistyczne"... Ciekawe zdanie mi wyszło ale mam wrażenie że chyba głębokie w przemyśleniach...
  9. No widzisz ebm, doszłaś w końcu do tego wniosku, że tak na prawdę chce się być z kimś bo się go kocha, nie tylko dla dzieci. To mnie też bolało bardzo bo jak tęskniłem do żony gdy poświęcała się małemu to za każdym razem miałem w głowie nasze słowa jeszcze przed ślubem, że dzieci jeśli będziemy je mieli i tak kiedyś odejdą z domu i pójdą na swoje, a my mamy być ciągle dla siebie i razem, wsparciem i oparciem i mieliśmy się troszczyć o siebie. Tak na prawdę to szczęśliwe dzieci są wtedy gdy rodzice są szczęśliwi, kochają się i sobie to okazują. Dziecko to bardzo dobrze czuje jaka jest atmosfera w domu. Widzisz, ty po rozmowie z partnerem zrozumiałaś jego zarzuty do ciebie, on pewnie też, ale potrzeba spokojnej rozmowy. Szkoda, że moja żona jest taka zawzięta. Ostatnio usłyszałem że mieszka ze mną i się nie wyprowadzi i nie chce rozwodu bo jest jej tak wygodnie i taka sytuacja jej odpowiada, ale nie widzi, że mi nie odpowiada, bo ja się tak czułem przez ostatnie dwa lata już choć starałem się tego nie okazywać po sobie i czekać aż dzieci trochę odpuszczą, a gryzło ciągle mnie to w środku... A jak już miało być lepiej to właśnie wybuchnęło wszystko w nas obojgu. A teraz to już faktycznie mam coraz mniejszą nadzieję, że to wytrzymam. Chcesz być dobry dla wszystkich, a zapominasz o własnym szczęściu, zanim się zorientujesz czym ono na prawdę jest dla ciebie okazuje się że przeleciało ci obok nosa, bo o nie nie zadbałeś... taka moja myśl od serca :(
  10. No właśnie, dokładnie to dobrze ujęłaś, kółko się zamyka... Katujesz się myślami o tym... hm... Nie wiem jak to było u ciebie, czemu się to stało, ale może właśnie pomogłoby gdybyś znalazła powód tej zdrady? U mnie to była już kumulacja tęsknoty, żalu i złości na żonę, jak tak sobie myślę czemu to zrobiłem? To był moment w którym najbardziej mi jej chyba brakowało a ona jeszcze mi dowaliła swoim niewyparzonym językiem... Miała być niespodzianka dla niej... No tak a nie dość, że jak zwykle ją popsuła to jeszcze można powiedzieć sama popchnęła mnie do innej. Jak o tym myślę to chyba był tak fatalny zbieg okoliczności i myśli u nas obojga, że oboje rozmineliśmy się totalnie... no i jak to KA-WA napisała kobieta z mężczyzną nigdy się nie zrozumieją... Ku**a, wiesz jaki mam żal do siebie i do żony za tą sytuację... Chciałbym by czuła to co ja wtedy, po jej słowach i zachowaniach... może to by jej dało do myślenia. Tak jak bardzo można kogoś kochać tak samo bardzo można go skrzywdzić, czasem nawet nie zdając sobie sprawy że się to robi, a czemu? Brak rozmów? Czasu? Pogoń za złudnym szczęściem (pieniądze)? Moim zdaniem, jeśli już obie strony wiedzą jak bardzo potrafią się zranić, to powinny teraz robić wszystko by unikać takich czy innych zachowań czy czynów, wyciągnąć wnioski ze swojego postępowania i nad tym pracować a nie nad żalem, bo on się będzie tylko wtedy pogłębiał aż nie będzie się już dało nic odbudować...
  11. Widzisz a nam zawsze w rozmowach przeszkadzały dzieci. Ja chciałbym by żona zrozumiała, że dla mnie rodzina to nie tylko dzieci ale przedewszystkim ona. Ne wiem czy ty jako kobieta zrozumiesz do jakiego stopnia mi brakowało żony bliskości, jak ją kiedyś poprosiłem już dosłownie by wróciła do łóżka jak mały zaśnie to wróciła ale rano... Uwierz mi że po kilku takich akcjach i usłyszeniu od niej że już ode mnie nic nie chce sam chciałem odejść od niej, a do kogo to zawsze się znajdzie, uwierz. Tylko wiem że ta druga czy kolejna to nie będzie już to samo... Kobiety kuszą facetów i łatwo im złapać takiego sfrustrowanego, który niestety jest facetem, jak każdy ma swoje potrzeby, sex, czułość, bliskość, i ma dość patrzenia na swoją atrakcyjną żonę ,której nie może dotknąć bo dzieci, kochać się z nią bo dziecko wejdzie do sypialni. Może wy tego nie rozumiecie ale samiec to samiec, potrzebuje takich rzeczy, a jeśli żona się nim nie przejmuje i jeszcze dowali textem jakimś bezmyślnie, to później są skutki, płacze i żale. I szczerze powiem ci że ja osobiście mam już też powoli dość tej oziębłości teraz... I myśląc o odejściu mam też na myśli to jak bardzo chciałbym z nią być, kochać się, czuć jej ciepło, ciało, a wiem że nie mogę. Pomyśl, patrzysz na coś co jest dla ciebie najważniejszą rzeczą na świecie a nie możesz tego mieć... Takie ja mam teraz myśli, boli jak cholera z dnia na dzień coraz bardziej!
  12. Nie odbieram tego za krytykę. Cieszę się że to piszesz co czujesz. Dziękuję. Jak już opisałem wześniej sam się staram zrozumieć kobiety a żonę w szczególności.
  13. W ramach wyjaśnienia tego zrozumienia wzajemnego. To co dla kobiety wydaje się proste i oczywiste jest dla faceta rzeczą wymagającą dużo wysiłku czy przemyślenia, i odwrotnie... Ja ostatnio miałem sprzeczkę z żoną o część do samochodu bo powiedziałem że muszę ją wymienić by sprzedać auto a ona od razu pomyślała że majątek zainwestuje... I co już mało afera i skakanie do gardeł nie wyszło o 10zł... Rozmowy, rozmowy i jeszcze raz szzere rozmowy i jak najwięcej czasu razem musicie spędzać. U nas też o ten czas wcześniej poszło... Oj, czemu człowiek nie rodzi się z całą wiedzą o świecie tylk musi wszystkiego się uczyć i doświadczać na własnej skórze? :p
  14. No dokładnie o to chodzi właśnie. Ja choć nie jestem osobą praktykującą to aby zrozumieć o co tak na prawdę mamy z żoną pretensje do siebie, to pomimo kilku psychoterapeutów, poszukałem w necie jakiś audycji o zdradzie, a przy okazji trafiłem na wykłady na mp3 dr J. Pulikowskiego. Strasznie wierzący człowiek, ale postaraj się posłuchać kilku jego audycji o relacjach damsko męskich, pomijaj fakty religijne w nich bo nie o to chodzi. Możesz się naprawdę wiele dowiedzieć na temat postrzegania wzajemnego kobiety i mężczyzny. Serio polecam. Sam już nie wiem czy warto się starać o to moje małżeństwo czy nie, życie ze sobą nigdy nie jest tak idealne jakby się wydawało a wystarczy jedna zła decyzja czy słowo czasem by była katastrofa. Grunt zobaczyć swoją winę w każdej złej sytuacji i spojżeć z punktu widzenia drugiej strony na pewne aspekty i je zrozumieć. Czy jest to wykonalne? Nie wiem...a chciałbym by było... Bardzo bym chciał.
  15. ~ebm S- słucham siebie U- ufam sobie K- kocham siebie A- akceptuje siebie No to wam powiem kobitki, ale bez obrazy proszę. Z opisu wynika że każda kobieta taka jest, a nie dopiero staje się suką... Nie słuchacie nigdy facetów, słuchacie siebie, potem płacz... Ufacie w swoje przekonania, choć nie zawsze macie rację, bo jak nie jest po waszej myśli coś to od razu musicie to krytykować... Kochacie siebie, nie kogoś tylko siebie i swoje potrzeby a innych macie w d... a jak ktoś was tak traktuje to jest źle... Akceptujecie siebie, właśnie siebie i swoje wady potraficie obrócić w swoje zalety, ale innych potraficie krytykować... Jeszcze raz proszę bez obrazy... Taki jest punkt widzenia waszego zachowania przez mężczyzn, więc przynajmniej ten opis wam się udał :p
×
×
  • Dodaj nową pozycję...