Skocz do zawartości
Forum

Jak wyjść ze stanu załamania?


Gość Justyna345

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Justyna345

Cały czas czekam, aż będzie lepiej. Czy się doczekam? Nie wiem. Nie zapowiada się ciekawie, ale to dopiero się okaże.
Nie wiem, co miałabym zrobić, ale po prostu mi się już odechciało. Będzie lepiej- fajnie, będzie gorzej- trudno, jest mi to obojętne. Nie chcę nad tym pracować, mam dosyć.

Zgadzam się z tym, że zaufanie muszą utrzymywać obie strony, ale na zaufanie nie pracuje się 5 minut. Jeżeli ktoś przez całe życie sobie grabił to nie może liczyć na nagłe zaufanie, przynajmniej z mojej strony.
Nie chcę uzdrawiać tej sytuacji, nie muszę z rodzicami rozmawiać o czymś poważniejszym. Nie będę ich partnerką do rozmowy, z ich punktu wdzenia ze mną rozmawia się trudno i jeśli mówię zbyt trudnym językiem to mają problem z odpowiedziami, przez co poddają się zwykle mowiąc "jesteś za młoda by zrozumieć; albo nie ma tu o czym rozmawiać itp". Naprawdę ciężko im się ze mną rozmawia, no ale wiadomo mus to mus.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Zgadzam sie z Tobą Justynko .Nadwyreżone zaufanie jest trudno odbudować ale jest możliwe jeśli cos w tym kierunku zrobimy.Oczywiście ze i też tez czas i różne okoliczności przybliżają ludzi do siebie.
Na pewno kochasz swoich rodziców i bedziesz chciała utrzymać tę więż na zawsze.Jeśli w tej chwili jest miedzy Wami skaza w Waszych relacjach to warto jednak ,mimo że to rodzice w jakis sposob zawinili,pokusić się o próbę zrozumienia przyczyny ktora byc może zmusiła rodziców do takiego postąpienia.Zrozum że ja wcale nie chce usprawiedliwiać rodziców bo jestem akurat z tych, które jeśli mam komuś adwokatować to zawsze trzymam stronę dzieci.Uwazam że nie można stawiać znaku równości miedzy dzieckiem a dorosłymi bo byłoby to mocno niesprawiedliwe.

Na czym polega ten trudny jezyk którym sie poslugujesz a którego rodzice nie potrafia rozgryżć?
Fakt że rodzice którzy są przyzwyczajeni do tego że ich dziecko zawsze ze wszystkim się zgadzało albo nie stawiało sprzeciwu to w okresie dojrzewania mocno zaznacza swoja odrębność ,a poglady zazwyczaj mocno się róznią.Na tym tle zazwyczaj powstają konflikty. To trudny czas dla obu stron. Dobrze że z czasem te konflikty zazwyczaj łagodnieją.

Jest szansa zebyś zdała poprawki ?

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Ja tą przyczynę doskonale rozumiem, ale nie wybaczę im tego.
Trudny język polega na tym, że ciągle mówię coś zbyt mądrego, coś, czego oni nie potrafią pojąć, ponieważ nie wyrażam się sproszczonym językiem i wtedy nie wiedzą co mi odpowiedzieć. Jest to dla nich coś niezrozumiałego, coś, na co nie da się odpowiedzieć czymś innym, niż przykładami, które już podawałam. I tutaj rzeczywiście chodzi też o różnice zdań, niestety oni moje zdanie wykluczają, choćbym zasypała ich milionami argumentów.

Nie wiem, czy jest szansa. Dwa zagrożenia udało mi się zniwelować, ale niestety jedno doszło. W sumie zostały mi dwa, ale one są największym problemem.
Dzisiaj zamiast się chociażby uczyć cały czas siedzę i płaczę ;( Czuję, że może to się źle skończyć..

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Rozumiem Ciebie dobrze bo rzeczywiście trudno rozmawiac z rodzicami ktorzy nie podejmują rozmowy tylko zbywają argumentami z ktorymi nie masz szans polemizować...Możesz jedynie spróbować uprościć swoją wypowiedz zeby była zrozumiała dla rodziców.Może wtedy będziecie zdolni kontynuować rozmowę.No ,nie wiem ,ale jesli nie sprobujesz to się nie przekonasz.
Trudna sprawa z tym dogadaniem się, ale ważne zeby każdy w rodzinie mógł swobodnie wyrazać swoje poglady.Jeśli rodzice stanowczo wykluczają Twoj poglad na sprawę to warto żeby bardzo sensownie to wytlumaczyli.No ale po tym co piszesz to szanse są raczej nieduże aczkolwiek możesz zawsze poprośić o zrozumiałą dla Ciebie argumentację.

Justynko,proszę Ciebie kochanie nie płacz.Nic sie nie może skonczyć żle.Masz jeszcze szansę ,jesli teraz sie nie powiedzie to zostanie jeszcze sierpień.Patrz w ten sposób.Po raz którys napisze to żaden koniec świata to są tylko trudności ktore mogą kazdego spotkać.
Proszę,głowa do góry! Wierzę że sie wszystko uda.
Trzymam kciuki za Ciebie cały czas.Może to takie wirtalne wsparcie ale bardzo szczere...

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Może kiedyś jeszcze spróbuję, ale jesli tyle razy się nie udało to przestaję wierzyć, że uda się później.

Skończy się źle. Ja nie mówię tu tylko o ocenach, nie tylko przez nie się tak czuję. W tym rzecz, że te oceny mnie nawet nie ruszają. Ja wiem, że to nie koniec świata, tylko po raz kolejny napiszę, że tu nie o oceny chodzi.
Szkoda, że ja nie wierzę ;( Dziękuję, że trzymasz kciuki, dziękuję za wsparcie, naprawdę.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Justynko ,ja wiem ze nie o same oceny tu chodzi...
Problem w tym że chociaż jest sposobność pomocy przez specjalistę to niestety ciagle odrzucasz tę możliwość.
Jak napisałaś nie za bardzo wierzysz w kompetencje psychologów.Właściwie do tej pory nie wiemy ,czy masz jakieś podstawy ku takiemu sądowi?

Co masz na mysli pisząc ze to się żle skonczy?

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Wiem, że sposobność jakaś jest, ale nie chcę rozmawiać o tym z psychologiem. W sumie to nie tylko dlatego, że nie wierzę w jego kompetencje. Ale zostając przy tym, co niby miałby zrobić psycholog, na co ja sama nie wpadnę? Bo gadanie, że dam radę, że życie jest piękne i wymyślanie innych kłamstewek wcale mi nie pomoże. Nie zmotywuje mnie do pracy, nie pomoże mi uwierzyć w swoje możliwości, nie przekona mnie do pracy nad sobą. I ja wiem, że jego praca nie polega wyłącznie na mówieniu takich rzeczy. Po prostu nie chcę takiej pomocy.

Miałam na myśli między innymi mój stan oraz to, co kiedyś się wydarzy.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

.
No dobrze Justynko to teraz bedę trzymała kciuki za to zebyś w odpowiednim momencie zgodziła się na takie wsparcie i pomoc.Wierzę ze taka chwila nastapi jesli nie ogarniesz problemu sama.

Wiesz że to się zle skonczy...A ja też bedę uparta i powiem że wcale nie musi i co Ty Justynko na to ?

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Justynko upieram się ze może być lepiej bo wierzę że Ty znajdziesz siły żeby sobie pomoc.
W człowieku jest wiele pokładow drzemiących sił ,tylko trzeba te siły w sobie obudzić.Czasmi trudne to ale możliwe...
Pisalismy tu o wielu rzeczach ,propozycjach,szukaliśmy róznych sposobów bo wszyscy chcemy Tobie pomóc.Natomiast wiadomo że nikt na siłę Ciebie nie przekona i nikt nie miał takiego zamiaru..
.
Z moich doświadczeń wynika, że jednak warto kogoś utwierdzać że nie jest sam na świecie i że warto dzielić się swoim smutkiem i szukać pomocy.Dlatego chyba dwukrotnie pytałam czy mogę probować Ciebie zachecać do takich rozwiązań które po /wpisach innych też,/ uważałam za słuszne i nieszkodliwe.
Justynko, mam nadzieję że nie zniecheciłam,zniecheciliśmy Ciebie do tego o czym pisalismy...

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Nie wiem, czy znajdę siły, naprawdę mi się wszystkiego odechciało.
Wiem, że wszyscy chcieliście znaleźć jakieś sposoby, za co uprzejmie dziękuję. Jednak wiem, że to moja wina, ciągle coś mi nie pasuje, czuję się z tym okropnie. Bo Wy się staracie, a ja bezczelnie Wasze propozycje rujnuję...

Może warto szukać pomocy, ja jednak z niej zrezygnuję. Nie chcę z nikim o tym rozmawiać, to i tak dużo, że piszę z Wami. Pomogliście mi i to bardzo, chociażby swoją obecnością. Mogłam na Was liczyć i pomimo tego, że trochę mnie nie było, mogłam z powrotem wrócić do pisania z Wami. Jestem Wam ogromnie wdzięczna.
Zachęcać mnie możesz, oczywiście, tylko chyba znasz efekt... Chciałabym nagle poczuć, że chcę coś zrobić, zdobyć siłę na zmiany, ale to chyba jeszcze nie teraz. Gdybym miała te chęci, byłoby Nam o wiele łatwiej :/
Myślę, że mnie nie zniechęciliście. Te "chęci" po prostu gdzieś drzemią, tylko nie mają chęci się obudzić tak samo jak ja do działania...

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Justynko ,po raz kolejny piszę nie obwiniaj się że nie korzystasz teraz z tych rad.Ważne że dajesz sobie i nam nadzieję ze kiedyś być może skorzystasz,przynajmniej z niektórych gdy przyjdzie czas.

Najważniejsze to starać się zacząć myślec o przyszłości jako o czymś co będzie dobrym czasem .To, że teraz jest jak jest to naprawdę nie znaczy że całe życie będzie pod górkę.Taka złota myśl"Moje życie widzę w przyszłości".Każdy człowiek który zostaje w przeszłości - traci.Traci na czasie ,energii a czas bezpowrotnie ucieka.Justynko,wierz mi na słowo,wielkokrotnie w swoim życiu doświadczyłam bardzo trudnych rzeczy i też zdarzało mi się że ręce opadały ,siły witalne opuszczały i każdy dzień wydawał się biegiem w dół.I nadchodził czas,sama nawet nie wiem kiedy,w którym momencie zaczęło się dobrze dziać.Dopiero z perspektywy czasu ,gdy zaczęłam się zastanawiać jak wydzwignęłam sie z doła to zobaczyłam te codzienne zmiany w moim myśleniu i działaniu.Pomoc innych osób,chocby słowa wsparcia i to że wiedziałam że nie jestem sama ze swoimi problemami też dodawały mi sił.
Dlatego uważam że bardzo dobrze komuś się wygadać ,w Twoim przypadku jest to na razie forum.I pisz Justynko co boli,z czym trudno Ci się pogodzić,pisz o swoich refleksjach na rózne tematy i pamietaj że możesz mieć zupełnie inne poglądy...Pisz dopóki bedziesz miała taką potrzebę.

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Nie mogę myśleć dobrze o przyszłości. Nie wierzę, że będzie lepiej. Może uznacie to za niesłuszne, ale po prostu tak to widzę. Wiem, że może być tylko gorzej i czuję, że będzie.
To prawda, tracę. Wszystko tracę, i te najlepsze chwile i czas i energię, totalnie wszystko. Lecę w dół, tylko niestety nie mogę się chwycić czegoś, co pomogłoby mi się podnieść. Ja lecę, a wszystko i wszyscy się z tego cieszą. Widzą, że spadam, ale nikt nie wyciągnie pomocnej dłoni, która być może byłaby tą jedną jedyną, której właśnie potrzebowałam.
Widzisz, miałaś wsparcie. Ja poza Wami nie mam nikogo, kto by mnie szczerze wsparł. W moim myśleniu i działaniu pozytywnych zmian nie można dostrzec, są za to te negatywne i to sporo.
Będę pisać, bo na pewno będę tego potrzebowała.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa  babeczka

Justynko,nie widzisz szans na lepsze życie ale to nie znaczy że to lepsze życie nie przyjdzie .To jest tylko Twoja czarna wizja ale to nie jest na szczęscie żaden pewnik.Jeśli teraz nie widzisz tego bodźca od którego mogłabyś ciagnąc do góry to koniecznie powinnaś się za nim rozglądać,szukać bo może być bardzo blisko.

Zastanawiam się ,czy gdybys chociaż w takim stopniu jak na forum ,otworzyła się przed bliskimi czy ludzmi że szkoły toby nie znalazła się jedna osoba która nie podałaby Ci ręki.Na pewno takowa by sie znalazła.Niestety,Justynko jesteś jak skała ,zakładasz maskę,nie mówisz o tym że Ci żle.Szkoda.Tak jak wcześniej pisałam,milcząc dajesz im wszystkim do zrozumienia że oni posądzajac Ciebie o lenistwo ,mają rację.Gdybyś tak pokazała swoją prawdziwą twarz,tę smutną,zapłakaną to myślę że nie byłaś w tym momencie sama.
Czemu uwazasz że cieszą się z Twoich niepowodzeń?W jaki sposób to odczywasz?

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Ja szukam, cały czas szukam tego bodźca, ale niestety go nie widzę. Może go nie ma, a może on nie jest mi potrzebny.

Nie mogę mówić o tym, że mi źle, bo nie mam komu, jak i nie chcę. Kiedyś chciałam o tym komuś powiedzieć i zrobiłam to. Nie przyznawałam się, że chcę coś jej powiedzieć, po prostu podczas rozmowy wplatalam to, o czym chciałabym żeby wiedziała. Niestety ta osoba wykazała się niezrozumieniem, zostałam lekko wyśmiana (niedosłownie, ale można to wywnioskować), później zlekceważona. Uważałam tą osobę za kogoś, kto jest w stanie mi pomóc, dzielić wsparcia, ale jednak się myliłam. Próbowałam ponownie powiedzieć jej, że nie mogę, że mam dość itd. ale to samo. Po tych sytuacjach zwątpiłam, powiem, że nawet bardziej przestałam ufać ludziom. Nigdy nie zmienię o nich zdania, wiem, że za tymi niby przyjacielskimi istotkami kryją się okrutne bestie, które są przeciwko innym.
Wiem, że jestem jak skała, kiedyś nie byłam, ale to było równie niezauważalne.
Posądzanie mnie o lenistwo, nie zamieniając innych słów niż "dzień dobry lub cześć" jest trochę nie na miejscu, prawda? Tylko nikt tego nie rozumie.
Gdybym pokazała swoją prawdziwą twarz też by to nic nie dało. Ludzie by to widzieli, ale nie zareagują. Byłabym sama, bo to, że pokazalabym swój stan nie byłoby żadnym przymusem udzielenia pomocy. Tak już jest, przyzwyczaiłam się do tego, trudno.
Ludzie cieszą się, kiedy ktoś ma gorzej, czują się wtedy lepszymi. W danych momentach po prostu czuję, że mam za swoje, że to moja wina i wiem, że oni się cieszą.

Cytat jest słuszny, to "przestać kopać" można odebrać różnie, ale myślę, że najbardziej trafne będzie "wziąć się za siebie". Ale jeśli ktoś zauważył, że jest w dołku, ale wpadł głębiej i już nie potrafi z niego sam wyjść, ponieważ jest za głęboki to może sobie nie dać rady.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Justynko oczywiście że nie ma w tym Twojej winy że ludzie nie reagują na słowa po których których oczekiwałas wsparcia.
W niczym nie ma Twojej winy i o nic nie możesz sie obwiniać.
To są tak trudne sprawy że oceniajac reakcje każdego człiowieka należałoby go dokładnie poznać.Każdy z nas ma inną wrażliwość,stopień empatii,doświadczenia ...dlatego proszę żebyś nie myślała że nie znajdzie się ktoś kto Ciebie zrozumie i wesprze bo takich ludzi wcale nie jest mało.

Pamietasz jak na początku proponowałam tel do Telefonu Zaufania.Nie mogłaś wtedy tam sie dodzwonić.
Justynko,wejdż na ostatną stronę wątku Telefonu dla potrzebujących i obejrzyj filmiki które wkleiła @ konik 1992 dot.strony Telefonu Zaufania, http://www.116111.pl/
Byłabyś skłonna do nich napisać?

Przestać kopać to mieć nadzieję.Tak ten cytat rozumiem.
Zaufać sobie przede wszystkim i szukać pomocy tam gdzie jest nadzieja ze sie ją znajdzie...Nie ustawać z budowania drabiny po której nawet z najgłębszego doła można się wygrzebać.A życie pokazuje że jest to jak najbardziej możliwe.

Odnośnik do komentarza
Gość Justyna345

Nie potrafię myśleć, że jest ktoś kto mnie zrozumie. Nikt mnie w pełni nie zrozumie, dopóki nie stanie na moim miejscu. I nie mówię tego jakbym chciała pokazać, że mam najgorzej na świecie, bo tak nie jest. Po prostu nie da się kogoś zrozumieć, jeśli nie wie się co ta osoba przeżywa.
Pamiętam, dzwoniłam tam. Udało mi się nawet dodzwonić, ale nie dałam rady rozmawiać. Nie mogłam wydusić słowa. Napisać też nie dałabym rady, pomimo obejrzenia filmików.
Nie zaufam sobie, nie zaufam nikomu. Nie mam nadziei na nic, nawet na znalezienie pomocy, bo na niej już przestaje mi zależeć.
Mi życie nie pokazuje, że mogę wyjść z dołka. Gdyby pokazywało to zapewne budowałabym już tą drabinę i była przy samym wyjściu. Chociaż samo pokazanie nie gwarantuje wyjścia z dołka, trzeba zacząć coś robić, trzeba mieć siłę, chęci i być może kogoś, kto udowodni, że warto.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...