Skocz do zawartości
Forum

Bezsilność, niska samoocena i samotność


Gość underground

Rekomendowane odpowiedzi

Gość przeczytałam

Cel sam wymyśl, nie musi być bez celu. Masz cukier, chleb, zapałki, taśmę klejącą? Jak nie masz to idź do sklepu, ale tego co jest kilka przystanków autobusowych dalej. Masz jakąś pasję, możesz zacząćcuczyć się języka jakiegoś, aby zająć myśli. Zaopiekuj się psem, będzie potrzbował spacerów. W ogóle siedzieć na obczyźnie musisz? Może lepiej byłoby wrócić do kraju, a do dziecka jeździć. Lepiej jak go na jakiś czas zostawisz, aby sie " ogarnąć" jak siedzieć tak jak do tej pory i pogrążać się. Kawał życia przed Tobą, a niestety za jego jakość i przyszłość w dorosłym wieku już sami odpowiadamy. Teraz jest źle, ale jesteś na tyle obeznany z tematem, aby wiedzieć co robić dalej, albo przynajmniej czego nie robić i co jest dla Ciebie złe. Wiesz co uspokaja myli, joga, może spróbuj, zapisz sie na zajęcia, albo inne ćwiczenia relaksacyjne.

Odnośnik do komentarza

To już zbyt długo trwa.
Dzisiaj akurat mnie nie kłuje w okolicy serca a piecze. Ciekawe.
Nawet na forum nie jestem w stanie pisać.
Nie chcę pisać za dużo, dlatego też nie założyłem swojego wątku. Jest to nie tylko ponad moje siły, ale też potrafię pisać negatywnie znacznie lepiej niż pozytywnie a to nikomu nie potrzebne.
Z problemami można sobie poradzić, ale jak sobie poradzić z narastającą obojętnością do własnego dziecka?

Jakby co, nie oczekuję jakiejś specjalnej odpowiedzi. Po prostu sobie piszę.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Ja też sobie pisze tak po prostu, więc jak Ci sie coś nie spodoba, to.
Obojętność do dziecka może wynikać z tego, że dopada Cie świadomość że nie będziesz uczestniczł w jego codziennym życiu, że nie będziesz miał wpływu na jego jakość, że nie przyjdzie do Ciebie z każdym drobiazgiem, nie przytuli co wieczór, bo Ciebie przy nim na codzień nie będzie. To może być taka reakcja obronna, bo inaczej byś sobie z tym nie poradził. Tym bardziej że było inaczej i były emocje i zaangażowanie, bo obojętnych na własne dzieci rodziców nie brakuje. Musisz to sobie jakoś logicznie wytłumaczyć, że będziesz dla niego np przykładem, że będzie z Ciebie dumny, że zawsze będzie mógł się do Ciebie zwrócić z problemem, mimo że nie będziecievrazem mieszkali, to będziesz dbał o te relacje ip itd. Poukładać to na początek, poczytać jak być dobrym ojcem na odległość. Wyznaczyć podstawy i fundamenty.
No i zająć się sobą, nie rozmyślaniem, tylko leczeniem. Sam widzisz, że to myślenie nie wychodzi Ci za bardzo na dobre.
Serce, no nie wiem nie znam się może być z nerwów. Nie wiesz co robić to zastoju choć jedną z moich rad, albo jak kiedyś Ci ktoś coś powiedział, poradził, a może powieliły się jakieś porady, wtedy warto zwrócić na nie szczególną uwagę.
Czy ktoś nie płacze nad Tobą, w jakim jesteś stanie? Jak nie, to sam nad sobą zapłacz, trzaśnij się po twarzy może i zacznij naprawiać. I nie chodzi mi o naprawienia tego co naważyłeś, tylko o naprawienie siebie samego, abyś na swoje wpisy spojrzał za rok i powiedział "teraz jestem innym człowiekiem". Czy to możliwe?
Usuń ten wpis i zamień go na pozytywnie nastrajający na jutro, i przestań czarować przyszłość jaka będzie szara. Zaczaruj ją na różowo, w sumie co to za róznica dla Ciebie i tak jak będzie jutro nie wiesz, więc możesz " pogadać" inaczej. Możesz?

Odnośnik do komentarza

Nie, no różowa to ta przyszłość nie będzie. Aż tak bardzo nie potrafię siebie okłamywać.

Człowiekiem to ja teraz jestem innym. Lepszy nie będę. Co najwyżej pozbawionym depresji, ale i w to szerze wątpię.
Cień po tym wszystkim i tak zostanie.
Do tej pory dokonywałem wyborów, które w dłuższym terminie doprowadzały do zrównania siebie z ziemią. Nie sądzę, żebym był zdolny do podejmowania lepszych decyzji. Co najwyżej mogę być ostrożniejszy i liczyć się z porażką.

Dalej, mi się myśli nie chcą poukładać.
Brrr.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Nie chcą się poukładać, bo wszystko na nie. Oglądałeś film z tym komikiem, o tym że postanowił że wszystko będzie na tak? Po co ten racjonalizm i wyrokowanie jak będzie, jak to są tylko myśli, a od pozytywnych przynajmniej jest milej. Wyleź z tego wyrokowania i wróżenia, ukoloruj to troche inaczej, albo przynajmniej nadaj temu wszystkiemu barw jakie masz za oknem.
Że cień zostanie, to wiadomo, ale cień to co innego jak siedzenie w tym samym co teraz.
Ja myśle że z tymi decyzjami to może być tak, że jak się zmienisz to one będą inne, i nie można założyć czy lepsze czy gorsze ale inne bo Ty będziesz inny. Poczytaj czasem może troche Beaty Pawlikowskiej na dobranoc.

Odnośnik do komentarza

Całe życie zaczyna się i kończy na myślach. Reszta jest bez znaczenia. Bez myśli nie ma powodu by w ogóle o czymkolwiek pisać.
Wierz mi, że je koloruję tak często jak się da. Ale to tylko farby. W końcu się złuszczą, rozpłyną.
Za oknem mam odrapaną ścianę, potłuczone zbrojone szyby świetlików, dookoła mech, białe kulki styropianu, trochę niedopałków i porozrzucane spinacze. Dumny pomnik architektonicznego kunsztu człowieka. Z drugiej strony ulica, okna, rolety, żaluzje, zaparkowane samochody, kikuty drzewek, ludzkie karykatury przemykające z jednego końca na drugi. A może do początku?
Sam nie wiem , która strona jest lepsza. Ta z odrapaną ścianą jest cicha i spokojna, nie trzeba niczego obserwować. Wciąż taka sama i nie zmienna w tej właśnie chwili.
I tyle tego jest. Resztę trzeba sobie domalować.
Jedyne co może cieszyć to światło księżyca na pościeli, ale dzisiaj akurat go tutaj nie ma.

Oglądałem ten film, nawet zabawny.

Racjonalizm jest niezbędny, do tego kontrola, żeby trzymać emocje na uwięzi. Od zawsze były popaprane. Nie niewłaściwe a właśnie popaprane. Widzę inaczej , czuję inaczej, i cieszę się, że większość z tego co powstaje w mojej głowie nie ujrzy nigdy światła dziennego. I niech tak pozostanie.

Chyba za bardzo zachłysnąłem się postępującą poprawą, lepszym samopoczuciem.
Będąc tak niestabilnym trudno jest kochać. Na pewno nie należy obarczać czymś takim drugiej osoby.
Na szczęście nie muszę.

Chcę zostać sam.

Jednej osoby nie mogę zostawić samej sobie, ale w końcu i tak odejdzie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Owszem życie jest też wynikiem procesów myślowych, ale nie tylko, więc z tym się nie zgodzę, no ale nic nie stoi na przeszkodzie aby ludzie mieli różne opinie, czy jak to tam zwał, poglądy. Wg mnie życie to uczucia, instynkty, które pózniej przekuwane są na myśli. Może nie wszystko zaczyna się od czucia, ale te najważniejsze dla ludzi rzeczy, miłość, tak. Praca - niekoniecznie, choć fajnie gdybyśmy mieli odczucie, że ją lubimy i mamy z niej satysfakcję, to też uczucie?
Więc idąc sobie moim tokiem myślenia, to myślenie jest po czymś, tylko co dalej? Skoro myślenie ma jeden kierunek, to może warto byłoby poracować jakoś ( jak?) nad uczuciami. Albo się z nimi zmierzyć, albo pogrzebać, albo ujawnić, no nie wiem.
Za oknem jest u Ciebie kiepsko, ja na szczęście mam dumne pomniki kunsztu architektonicznego matki natury, więc cieszą oka. Podobno widok z okna może mieć wpływ na nasze życie i warto aby był otwarty, a nie ograniczony, może przeprowadzka?
Kochanie może sobie rzeczywiście daruj na chwile, póki nie będzieszcstabilny na dłużej. Myśle że jest to możliwe, ale jak przestaniesz uważać że tylko w Tobie jest racja i w drodze którą obrałeś i poszukasz " przewodnika" dobrego psychologa? No bo skoro to trwa już długo, nie zmienia się, to znaczy że coś robisz nie tak. A utwierdzeniem w przekonaniu że inaczej być nie może sam sie zapętlasz. Nie pamiętam czypisałeś, chyba żeś zrezygnował z psychologa na rzeczneurologa, ale neurolog nie poukłada Ci myśli, sam raczej też będziesz się długo męczył, zanim jakoś to ogarniesz.
Trzymanie emocji na uwięzi -zależy jakie to emocje. Jak chcesz ludziom głowy pourywać i fantazjujesz na ten temat, to powiem abyś szybko do psychiatry się udał i koniecznie powiedział o swoich fantazjach. To samo gdy masz na myśli wyznanie miłości piętnastolatce. Ale jak jest to żal do kogoś o cośtam i chęć poryczenia sobie w głos, to rycz, jak masz ochotę kogoś walnąć, albo coś, kup worek treningowy albo pójdź na kurs karate, boksu czy czegoś w podobie. Piszesz bardzo ogólnikowe, może i dobrze po co wywalać pewne prywatne rzeczy do obcych ludzi, ale sam się zastanów czy nie wypadałoby poszukać jakiegoś jeszcze innego wyjścia z tej sytuacji i czy doktor nie przydałby się, plus poradniki, plus pranie mózgu, plus sama nie wiem co jeszcze. Może właśnie ten spacer, bo te kikuty to nie wszędzie, są miejsca gdzie nie trzeba kolorować, a wiosna w rozkwicie. Trzymaj sie, nie dawaj, zmień sie na dobre, złe myśli i te szare wywal na śmietnik i z pustą głową i słoneczkiem na pościeli obudź się i przywitaj kolejny dzień, który będzie lepszy od poprzedniego. I po przebudzeniu zapytaj siebie samego co Cie dziś ucieszy i co możesz zrobić dla siebie dobrego.
Unna naprawiła swoje życie, a pisała że nie było łatwo, więc można.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Cześć
w końcu znalazłam więcej czasu i mogę coś napisać.
Przeczytałam trochę mnie ujęło co napisałaś o mnie i sporo w widzę tym racji. Nie będę się dziś jednak na ten temat wypowiadać.

InnyInna...
Powiedz mi, patrząc z perspektywy czasu, jakbyś stanął ponownie przed podjęciem decyzji czy iść do szpitala czy nie co byś postanowił? Moim zdaniem to była jakaś okazja żeby spróbować pomóc sobie i zrobić jakiś krok z wyjścia z tej choroby. Żadnej psychicznej chorobie nie ma 100% pewności, że leczenie w szpitalu zagwarantuje jej zneutralizowanie. Ja byłam w szpitalu ok. 4 miesiące i myślisz, że mi w dużym stopniu to pomogło? Nie. Fakt COŚ mi ten pobyt dał. Dał mi tyle, że nie zagłodziłam się na śmierć. Potem miałam stałą kontrole w osobach moich rodziców a potem to już wiele czynników spowodowało, że jestem w tym momencie co jestem. W moim przypadku na pobyt w szpitalu nie miałam wpływu. Jako osoba niepełnoletnia nie mogłam podjąć żadnej decyzji, wybrał za mnie tata. Ty możesz sam za siebie decydować, co może jest i trudniejsze. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że jeżeli będziesz miał jeszcze takową okazję, jakiś sygnał, pomoc to warto z niej skorzystać. Nawet jeżeli uznasz to za bezsensowne i nie warte zachodu. Nigdy nie wiesz jakie możesz wysunąć wnioski i w jakim stopniu może Cię to nakierować na pokonanie choroby.
To, że zdecydowałeś wybrać się do psychologa i porozmawiać o swojej chorobie nie świadczy to o Twojej słabości. To był poważny, dojrzały krok z Twojej strony. I to właśnie oznaczało, że jesteś gotów przeciwstawić się chorobie.
Sam wiesz, że potrzebujesz pomocy, a mówienie, że jutro będzie znowu beznadziejny dzień nie pomaga Ci w niczym. Jest coś takiego jak potęga podświadomości. Jeżeli jestes przekonany, że nie będzie lepiej to tak na pewno nie będzie (mniej więcej tak jak w tym filmie o którym pisała przeczytałam). Jeżeli naprawdę chcesz sobie pomóc, a wieże, że chcesz, to musisz zmienić swoje nastawienie do życia. Najlepiej zacząć od drobnych rzeczy, które może są i błahe, ale jak to się mówi małe kroczki są najważniejsze.
Piszesz, że lepsze momenty są zbyt krótkie. Ale są! I warto się na nich skupić.
„…dopasowywania się do kolejnych durni w pracy… jakoś nie trafiłem na kogoś, kto by mnie wtedy zainteresował swoją osobą”. Mam wrażenie, że czujesz się lepszy od innych, ewentualnie że oczekujesz że wszyscy będą się skupiać na Twojej osobie. Sam mi kiedyś napisałeś „Trudno wymagać od nich czegoś więcej jeśli samemu się nic nie daje”. Także czego oczekujesz od innych, od współpracowników, znajomych od pogadania o pogodzie?
Rozumiem, że jestes teraz na ciężkim etapie swojego życia i od jakiegoś dłuższego czasu masz jeszcze więcej zmartwień. Czujesz się bez sił, zrozpaczony, obojętny, potrzebujesz miłości i zrozumienia. Ale od Ciebie głownie zależy co będzie jutro, za tydzień za rok. Masz ochotę pokrzyczeć to krzycz. Jak Ci ulży to możesz „wyżyć” się na mnie jak nie masz na kim.
Jeżeli wszystko skazujesz na zagładę no to jak może być inaczej skoro nawet nie spróbujesz? Jeżeli się zakochałeś to tak jak napisała przeczytałam zrób coś w tym kierunku. Może warto wzbudzić u siebie jakieś pozytywne uczucia i spędzić trochę radosnych chwil?
Sam wiesz, że potrzebujesz kogoś obok siebie, z kim będziesz mógł porozmawiać. Masz taką możliwość to zadzwoń do swojego byłego przyjaciela. Korzystaj z okazji. Możesz mieć tysiac wymówek na swoje usprawiedliwienie dlaczego nie zadzwonisz. Jednak 10 min rozmowy nikogo nie zbawi, a będziesz miał świadomość, że masz z kim porozmawiać. Rozumiem, ze możesz nie mieć ochoty i wymaga od Ciebie to trochę wysiłku, no ale do niektórych rzeczy trzeba się zmusić inaczej będziesz tkwił w jednym miejscu w nieskończoność.
Możesz myśleć, że co ja mogę wiedzieć o Twojej depresji. Ale w tym momencie nie przejmuje się tym. Chcę Ci w jakiś sposób pomóc a widzę że cały czas drzemiesz w rozpaczy. Na pewno jest jakiś sposób, żeby poprawić Twoje samopoczucie i przede wszystkim zmienić nastawienie, że każdy dzień może przynieść trochę radości. Same tabletki tutaj nie pomogą.
Masz 4letniego synka, całe życie przed wami tyle wspólnych chwil, tyle radości. Korzystaj z tego, zabierz go gdzieś, idźcie na rowery, do wesołego miasteczka. Mam bratanice, teraz ma 1.5 roku. Nawet jak jestem w bardzo ciężkim nastroju, zapłakana, zrezygnowana, zła na siebie i na cały świat, wystarczy mi 10 min w jej towarzystwie, a mogę góry przenosić! Nawet jak mi wyrwie parę włosów z głowy albo zabrudzi mi nowo kupione ubranie nie mogę wyzbyć się tej radości.
Teraz mogę stwierdzić, że bardzo dobrze się stało iż zamieszkałeś z mamą. Co by było gdybyś został zupełnie sam ze swoimi myślami? Przynajmniej, czy Cię denerwuje mama czy nie, ktoś obok Ciebie jest, nie jesteś sam!
W zupełności podzielam zdanie przeczytałam. Chociaż niektóre jej wypowiedzi/wskazówki brzmią „lekko” i póki co nie łatwo do zastosowania. Ale są możliwe do wdrożenia w życie. I nikt tu Ci na złość nie chce zrobić, wręcz przeciwnie. Jeżeli nie chcesz rozpamiętywać tego co było wcześniej to nie rób tego. Jednakże nie trzymaj się kurczowo przeszłości tylko spójrz do przodu i dostrzec coś pozytywnego.
Całuję gorąco! :)

Odnośnik do komentarza

InnyInna

Z problemami można sobie poradzić, ale jak sobie poradzić z narastającą obojętnością do własnego dziecka?

W sumie nic dziwnego, że z takim czymś Ci jest ciężko. Ale moim zdaniem to świadczy o tym, że Ci na nim bardzo zależy, że jest dla Ciebie bardzo ważne. Zresztą takie wrażenie odnoszę już od dłuższego czasu. Bardziej po sposobie pisania po niż po jego ilości, bo chyba akurat o tym dużo nie piszesz.

To że teraz z Twoimi uczuciami do synka jest tak a nie inaczej wynika z Twojego stanu psychicznego. Sam nieraz pisałeś, że z tą depresją jest tak, że raz na wozie, raz pod wozem, a teraz pewnie znowu przyszedł ten dołek. :(

Myślę też, że teraz jest Ci ciężej, bo masz trudny okres w życiu. Nie chodzi mi właściwie o sam fakt rozpadu Twojego związku, tylko o to, jak do tego doszło, co się konkretnie działo. Dla takiego postępowania jak u Twojej byłej nie mam ani odrobiny zrozumienia, co pewnie też widać w moich innych postach. Moim zdaniem to w jaki sposób Cię traktowała mocno wpłynęło na Twój obecny stan psychiczny, i żeby tak do końca dojść do siebie po czymś takim, potrzeba więcej czasu.

Też uważam, że dobrze by było jednak chodzić do psychologa. Neurolog faktycznie nie pomoże Ci poukładać sobie pewnych spraw w głowie, tak jak to Przeczytałam określiła.

Piszesz, że lepszy już nie będziesz, a ja myślę, że masz szansę stawać się coraz lepszy każdego dnia. Chociaż wcale nie uważam, że akurat Tobie jest to najbardziej potrzebne. Jest wielu ludzi którym by się to o wiele bardziej przydało, ale wolą być dalej takimi samolubami jakimi są, niż się do tego przyznać. Sorry, że trochę odbiegłam od tematu na końcu.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za komentarze.
Z tą Neurolożką jest tak, że na wizytach to ja słucham :-)))
To chyba kwestia wyrazu twarzy :-) A może z oczu mi tak patrzy? Jakieś licho? :-)))

Ostatnio nie było kryzysu. Chociaż tyle. Wciąż jestem przybity.
Nie bardzo mogę myśli poukładać.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

InnyInna

Z tą Neurolożką jest tak, że na wizytach to ja słucham :-)))
To chyba kwestia wyrazu twarzy :-) A może z oczu mi tak patrzy? Jakieś licho? :-)))

Hahaha! xD No nie, to mnie rozwaliło. Nie mam pojęcia czemu tak jest, może faktycznie coś z Twoimi oczami. ;)
Dobrze, że jest choć trochę lepiej. To że ciężko poukładać Ci myśli jest zupełnie zrozumiałe moim zdaniem. No i tu psycholog mógłby też pomóc.
Ale też nie oczekuj od siebie za wiele. Nie ma co zakładać, że się będzie supermenem jak czołg prującym przez wszelkie życiowe problemy, bo tak chyba nigdy nie będzie, i tylko się człowiek dołuje, gdy najpierw sobie coś takiego zakłada, a potem mu to nie wychodzi.
Też Cię pozdrawiam, i do usłyszenia

Odnośnik do komentarza

I znowu kolejny dzień. Dzisiaj i jutro też .
Coś tam napisałem a potem usunąłem. Komu to potrzebne?
Wcale nie mam ochoty, ale trzeba położyć się spać. Rano i tak obudzę się z tym samym bałaganem w głowie. Będę czekał na wieczór, potem noc, z niechęcią przywitam poranek. I tak w kółko.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Czy to komuś potrzebne? Ludzie raczej chcą czytać coś co jest po ich myśli, więc zależy co pisałeś. Gdy się ktoś użalał nad sobą i pisałeś mu " weź się w garść" raczej spuści to w kanał. Gdybyś potwierdził i powiedział że czujesz to samo, raczej też by olał, bo to jego wątek i on tutaj płacze, Ty robiłbyś konkurencję. Wsumie powiem że nie wiem jak trafiać do ludzi aby się pozbierali do kupy i wzięli w garście. Piszę coś sama, czytam co inni piszą i nie widać aby cokolwiek skutkowało, a te wątki pełne peanów to takie zalepiacze czasu częśto w poszukiwaniu odpowiedzi na własne pytania. Może na chwilę pokrzepią kogoś, a kogoś innego wkurzą.
Kazi w swoim wątku pisze o coachu, może to jest sposób, bo ta metoda wykorzystuje potencjał własny człowieka. Coach nie narzuca swoich teorii i porad i nie słucha o porażkach i nie dłubie w przyczynach, przeszłości ( tyle co ja wiem na ten temat).

Odnośnik do komentarza

Miałem na myśli to, że napisałem w tym wątku jakieś tam swoje smutki i je usunąłem.
Też miałem , mam duże wątpliwości co do celowości tego pisania.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

A to błąd, bo chciałeś dać ujście temu co Cie męczy, i jakoś to spisać, sprecyzować, więc mamy już jedną osobę której to potrzebne - Ty. Chyba jedynymi osobami, które mogą sobie pomóc jesteśmy my sami. Natomiast czasem inni mogą nam posłużyć jako pomocnicze narzędzia do osiągnięcia celu / stanu.
Załóżmy że jesteś Bearym Gryllsem i zostałeś pozostawiony na pustkowiu bez niczego oprócz wielofunkcyjnego scyzoryka. Jaki masz cel, jak wygląda rzeczywistość, jakie masz możliwości i jakie umiejętności aby osiągnąć wyznaczony cel, no i przede wszystkim co zrobisz?
Więc sprawa wygląda tak, że siedziałeś sobie na tym pustkowiu i chciałeś sprecyzować problem, ale stwierdziłeś że to nikomu nie potrzebne?
O czym chciałeś pisać?

Odnośnik do komentarza

Kolejny wieczór.
Powinienem położyć się spać i poczekać na następny dzień, ale wcale nie mam na to ochoty. Mdli mnie na myśl o zasypianiu. Szkoda, ze nie mam tabletek nasennych.
No tak. Jutro znowu będę miał nędzny nastrój a środa to dzień, kiedy zajmuję się synkiem.
Nie znajduję dla siebie miejsca.
Te wszystkie weselsze chwile to tylko złudzenie i tylko dlatego, że sam siebie okłamuję. Wiecznie się nie da.
Nie piszę o problemach samych w sobie bo nie chcę. Tego co mnie przytłacza nie da się rozwiązać. Można jedynie udawać, że to nie boli aż tak bardzo.
Jutro i tak będzie trzeba się uśmiechnąć. Wysłuchać tego co jest do wysłuchania. Znowu się uśmiechnąć i udawać, że to nic takiego. Potem obowiązek, który jest tylko obowiązkiem, potem słuchanie, znowu słuchanie. Nawet coś powiem i się pośmieję. A może właśnie nie?
Muszę poszukać jakiejś innej alternatywy.

Jest pustynia, nie ma pustyni.
Celu brak. Możliwości żadne. Umiejętności żadne. Rzeczywistość boleśnie rzeczywista.

Piszę, żeby sobie pomarudzić. Bez większego celu czy poszukiwania rozwiązania.

Boli to wszystko jak diabli, ale i tak trzeba się uśmiechać. I tak nikt nie widzi.

Zapalę, położę się do łóżka. Jutro jakoś przeminie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Najtrudniejsze zdaje się być przetrwać do momentu, który przyniesie coś co sprawi, że się obudzę, że będę chciał iść dalej.
Przez ostatnie lata żyłem złudzeniami i żałosną nadzieją. Teraz już nie potrafię. Mogę jednak się wyłączyć i czekać.
Coś trzeba by było zrobić i doskonale wiem co, ale nie wiem jak siebie samego zmusić do zrobienia tego kroku na przód.
Dobrze, że jest muzyka i mogę się oderwać na chwilę. Dobrze, że w końcu mogę jej słuchać.

Jakoś tak się dziwnie składa, że nic ani nikt nie pojawia się wtedy kiedy tego najbardziej potrzebuję. I tak już sobie będzie i nie pozostaje nic innego jak pogodzić się z tym faktem. A jeśli już ktoś się pojawi to i tak jakoś, że to ja muszę przejąć inicjatywę. Wierz mi, że chociaż raz w życiu chciałbym by ktoś potrafił zgadnąć czego potrzebuję tak jak ja to zawsze robiłem. I robię nadal.
W życiu przypadła mi rola dobrego przyjaciela i w ten sposób się to wszystko kręciło. Dzisiaj zwalniam się z tej posady na dobre mam nadzieję. Niech inni się przyjaźnią.
Już pół godziny nad tym siedzę. Zrobię sobie drugiego drinka.
W końcu doczekałem się upragnionej wiadomości i znowu treść jak najbardziej nie taka jakiej bym sobie życzył, pragnął. Na tyle arogancka, że aż nie mam ochoty w ogóle odpisywać. Rozumiem pobudki jakie kierują autorem, ale czy ja muszę wszystko rozumieć? Nie chcę.
Muszę udawać? A co mam innego zrobić? Po raz kolejny komuś tłumaczyć dlaczego jestem smutny i nie mam ochoty bawić się z dzieckiem? Gdyby to tłumaczenie mogło gdziekolwiek dotrzeć! Ale mogę sobie pogadać.
Tak, marzy mi się coś, ale to nie realne. Stąd tyle literackich westchnień :-)
Znowu minęło pół godziny. I dobrze.
Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie.
To tyle. Jakoś nic nie chce się uformować w logiczną i spójną całość.
Zabawne, że po ponad trzech latach oficjalnej depresji mam w końcu ochotę pić :-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Cześć Undergorund:-)
Patrząc z perspektywy czasu dokonałbym takich samych wyborów. Bez wyjątku. Nie rozmawialibyśmy gdybym wtedy poszedł do szpitala.
To że zacząłem szukać pomocy u psychologa nie było wtedy dobrym pomysłem. Musiałbym wtedy znaleźć kogoś kto potrafi chociaż słyszeć to co mówię. Cieszę się, że bardzo dobrze rozmawiało mi się z lekarką domową i poświęciła mi trochę czasu. Szkoda, że na leczeniu depresji się nie znała.
No i tu właśnie pojawia się problem z podświadomością bo ja wcale nie chcę sobie pomóc. Wręcz przeciwnie. Niejednokrotnie próbowałem doprowadzić do sytuacji bez wyjścia.
Nie rozmawiałem o pogodzie kiedyś. Teraz tak bo faktycznie najczęściej nie ma o czym. Rozbieżność zainteresowań.
Kiedyś faktycznie uważałem siebie za osobę bardziej wartościową od wielu innych, których poznałem. Później dowiedziałem się, że mam niewygodny system wartości i mi przeszło. Teraz mam to gdzieś i wcale nie uważam się za lepszego. Wręcz przeciwnie.
Pracowałem z durniami. To niestety fakt. Oczywiście nie tylko.
Dzięki za poświęcenie Underground, ale ja nie potrafię się wyżywać na innych. 30 lat temu mogłoby się coś takiego zdarzyć. Ale już nie teraz.
Całą agresję jaka we mnie narastała skierowałem do środka i tam sobie siedzi. Dlatego kryzysy są takie nieprzyjemne bo wtedy to wszystko próbuje się wydostać. Nie mam zielonego pojęcia jak się tego pozbyć. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że nie mam aż tak dużego problemu .
Ależ cały czas robię coś z tym zakochaniem i właśnie w tym problem, że muszę coś robić bo samo się nie zrobi.

To napisałem już jakiś czas temu i nie udało mi się dokończyć.
Również całuję gorąco i pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Ot , właśnie przed chwilą moja matka wymyśliła ze swoich naukowych obserwacji, że gniewam się na swojego synka.
Ślepota czy głupota?

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Nic nie sądzę bo nie wiem co to jest i na czym polega, nie chce mi się sprawdzać i z góry mówię nie :-)
Matka to akurat najgorsze co mogło mnie spotkać w życiu.

Coś tam sobie niedługo wymyślę.

Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Dokładnie mamę bym zostawiła w spokoju, martwi się i tyle.

Powinieneś z kimś w konkretniejszy sposób porozmawiać, bo chcesz rozwiązać problem, nie potrafisz sam, a żeby coś pomóc chyba trzeba więcej wiedzieć.
Ale, ja nie wiem czy osoby w ciężkiej depresji marzą i zakochują się. Ty żeś się zawiesił jak komputer, zdając sobie sprawe ze swoich możliwości, a może ich braku, z jakichśtam ułomności ( moźe i wynikających z wieku?, skoro ta różnica wieku Cie tak gniecie ) i to Cie skorkowało. Na dokładkę najbliższe Ci osoby zawiodły, może za dużo, nie spełniły oczekiwań.

O tych złudzeniach i nadziei, no to jest ciężki balast, i trzeba czasu aby pogodzić się z rzeczywistością jeśli się nie pospełniało, choć nie jestem pewna czy tak jest bo chcesz jeszcze czekać? Czyli masz nadzieje dalej?

Nikt się nie pojawia gdy tego najbardziej potrzebujesz, to nie jest problem, to jest norma. Problem by był gdybyś nie miał do kogo pójść z tą potrzebą gdy będzie tak źle.
Dobry przyjaciel fajna sprawa, gorzej gdy chcesz być kimś więcej. A w zgadywanie potrzeb, bawią się tylko zakochani? Albo przynajmniej ci, którym zależy. Więc gdy były chociaż próby, to już masz się z czego cieszyć, nie każdy jest wróżką z idealną dedukcją, bądź inną cechą potrzebną ku temu odgadywaniu potrzeb. Skojarzyło mi się z konsjerżem hotelowym, oni mają odgadywać potrzeby klienta, może to jest do wyuczenia.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Mnie też na to słowo coach trząchało, bo z jakąś manipulacją się kojarzyło, ale miałam z tym krótką chwilę i powiem, że to mogłoby Ci pomóc wyjść z impasu. No ale jak nawet ńie sprawdziłeś co to jest. To ja jednak zajmę się swoim problemem, bo nikt tego za mnie nie zrobi.

Odnośnik do komentarza

A z tym odgadywaniem potrzeb...do dzisiaj się śmieje jak sobie przypomnę moją śp. ciocię,która miała pretensje ,/leżąc chora/ ,że jej siostra i opiekunka nie domyśliła się ,iż jej ,w łóżku zimno w nogi...pod pierzyną:D

Niestety nie potrafimy odgadywać oczekiwań innych...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...