Skocz do zawartości
Forum

Brak pracy i myśli o samobójstwie


Gość ...

Rekomendowane odpowiedzi

Cytat: "Studiujemy, jesteśmy ambitni i pracowici, a kończymy w pralniach, na budowach, na zmywakach, na kasach z ludźmi, z którymi najchętniej nie chcielibyśmy mieć nic do czynienia." - Mam wrażenie, że oceniasz ludzi przez pryzmat własnego wykształcenia. Uważasz ludzi po zawodówce, za uczciwą pracę nie należą się GODNE pieniądze i GODNE życie? Uważasz, że taki przywilej powinni mieć ludzie z wykształceniem? Mam wrażenie, że Twoja "wystudiowana wiedza" nie idzie w parze z kulturą osobista i możesz sobie tę wiedzę w kieszeń w sadzić, bo jest do niczego.
Odnośnik do komentarza
Ja nie narzekam. Pracuje w USA w Zoo. Jestem tam nikim, ale dobrze zarobie, rodzicom pomogę. Mam tam własne mieszkanie i dziewczynę, która jest recepcjonistką. Właśnie przyjechałem do PL, odwiedzić ich. Nic tu się nie zmieniło. Skończyłem studia humanistyczne historia i archiwistyka. Wiedziałem, że nie znajdę sobie pracy dobrze płatnej, pracowałem trochę na kasie, na budowie, w mcd, miałem staż w muzeum i to wszystko. Powiedziałem sobie dosyć tyrania za grosze i znalazłem ofertę mojej aktualnej pracy w urzędzie pracy. Mieszkam w Denver i jest mi tu dobrze. Całkowicie rozumiem wasz ból i samopoczucie z powodu bezrobocia. Mnie jest żal tych lat spędzonych na krakowskiej, państwowej uczelni. Przecież pasje historyczną mogłem pogłębiać prywatnie, nie musiałem marnować czasu na naukę, która nic mi nie przyniosła.
Odnośnik do komentarza
Niech Ci nie będzie tych lat żal, bo tak naprawdę nie były one stracone. Zawarłeś znajomości, kontakty, dałeś sobie szansę rozwoju duchowego. Jesteś z pewnością intelektualistą. Gdybyś natomiast od razu pracował w ZOO nie wierzę, że oddałbyś się lekturze, nie miałbyś czasu. Dzisiaj masz już wiedzę, której ci nikt nie odbierze. Na pewno jest o czym z takim gościem pogadać. W przyszłości Twoje dzieci będą miały mądrego ojca. I to jest ten plus studiowania, na dodatek w Krakowie, marzenie każdego studenta! Gratuluje i powodzenia !
Sama natomiast przechodzę rozgoryczenie bezrobotnego. Jednak nie żałuję, że wykształciłam się humanistycznie. Dzisiaj moja wiedza mogę się dzielić. Jestem duszą towarzystwa. Chociaż w duszy SMUTNO! Sama się ratuje przed depresją, dzięki właśnie studiom, wiem znacznie więcej niż przeciętny. Dlatego sama mogę sobie pomóc.
Odnośnik do komentarza
Czy jest ktoś kto może mi powiedzieć co ja mam zrobić? Pracuję na pracach społecznych za 270 zł, mam rodzinne i alimenty razem 1140 zł miesięcznie i 4 dzieci 17,16,13,11 lat. Tam gdzie pracuję staram się o staż. Dyrektor powiedział, że nie ma sprawy, że mnie przyjmie na staż, ale nie może obiecać, że po nim mnie przyjmie, bo ma już kogoś, kto czeka na pracę (ja byłam przed nią). Ona ma męża emeryta, który pracuje i jeszcze dorabia. Ona ma pracę na umowę, jedno dziecko w liceum i dom, bo my nawet nie mamy gdzie mieszkać. Niech mi ktoś powie proszę, gdzie jest sprawiedliwość. Już nawet rozmawiałam z wójtem, który był opryskliwy i niemiły. Już nie daję rady. Czy mam szansę na to żeby się starać tam o pracę, czy on może przyjąć kogo chce?
Odnośnik do komentarza
Moi drodzy!

Pamiętajcie, pracę możecie znaleźć ZAWSZE, życia nie wrócicie sobie NIGDY.

Trafiłam tutaj, ponieważ temat bezrobocia nie jest mi obcy i tak jak wy, miewam myśli, których nie powinnam mieć. Mnie osobiście zawsze ratowała wiara oraz pasje, muzyka i język angielski, a co najważniejsze rodzina. Wyobraźcie sobie chociaż prze chwilę wasz pogrzeb, zapłakane twarze bliskich, czy tego naprawdę chcecie? Myślę, że nie, myślę, że podobnie tak jak ja chcecie godnie żyć i pracować, jednak okoliczności w jakich się znaleźliście nie pozwalają wam na to. Warto skorzystać z pomocy pani psycholog, która na pewno jest wrażliwa na ludzką krzywdę i nie zaszkodzi wam, a może TYLKO pomóc, nawet gdy będzie to wysłuchanie waszych problemów, a jeśli jesteście już w depresji, niestety bez pomocy psychiatry możecie sobie nie poradzić.

Parę lat temu skończyłam filologię angielską, pracę miewałam na zastępstwa w szkołach państwowych i prywatnych, była to praca bardzo trudna i wymagająca dużej odporności psychicznej, tym bardziej, że zawsze liczyłam na stałą pracę, a musiałam zmieniać miejsca pracy, być na bezrobociu.

Doskonale wiem jak czuje się osoba, która ma plany, ambicje, a ostatecznie wysyła CV nawet na stanowisko sprzątaczki, jak się domyślacie, do prac fizycznych jestem za bardzo wykształcona, a do prac biurowych za mało wykształcona (nie mam dwóch fakultetów) lub doświadczona. Założyłam również działalność by mieć chociaż opłacone składki i jedynie byłam w stanie zarobić na obniżone składki. Pewnym rozwiązaniem byłby wyjazd, ale mam poważnie chorą mamę i jestem potrzebna tutaj na miejscu. Mama, podobnie jak mój chłopak, z jednej strony są wyrozumiali, z drugiej strony życzą mi znalezienia stałej pracy, co bardzo mnie frustruje. Czuję, że może to nie nastąpić nigdy, ponieważ CV które wysyłam pozostają w 99 % procentach bez odzewu. Praktycznie, nie ma minuty, bym nie myślała o swojej sytuacji, te myśli zabierają mi radość życia. W większości zbieram się w sobie i próbuję znaleźć coś dla siebie. Zapisałam się do bezpłatnej szkoły policealnej, by zdobyć dodatkowe kwalifikacje, może jest to również jakiś sposób dla was, niekoniecznie studia, one są drogie, rozejrzyjcie się za bezpłatnymi szkołami policealnymi, oderwiecie się chociaż od przykrych myśli. Nie traktujcie studiów jako zmarnowanego czasu, wszystko co robicie dla siebie jest inwestycją w siebie, która kiedyś może się zwrócić, a powtórne zdobycie wyższego wykształcenia mogłoby już nie być możliwe .

Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie się i nie poddawajcie.
Odnośnik do komentarza
Gość mamaarpi
Tak prace można znaleźć zawsze? Ja w to już nie wierzę. Ostatnio pytam każdego jak dostał prace i czego się dowiaduje po znajomości. Ci ludzie którzy nie mają pracy są normalni, to ci co robią segregacje są chorzy. Ja bym sobie nigdy nie odebrała życia ponieważ bardzo sobie życie cenie, wychowuje 4 dzieci i jestem z nich bardzo dumna. Do pełni szczęścia mi brakuje pracy. Powiedzenie mi że ktoś kto był za mną jest pierwszy dobija totalnie. Gdyby mógł by mi ktoś doradzić, czy mam szanse wygrać z niesprawiedliwością? Była bym wdzięczna bardzo i to bardzo będę wdzięczna.
Odnośnik do komentarza
Moja sytuacja wygląda następująco, znalazłem pracę na stażu w sklepie komputerowym, poznałem tamtejszego sprzedawcę, bardzo miły człowiek, koło dwudziestki, powiedział mi, że moje CV podoba mu się najbardziej z pozostałych i chciałby, abym to ja z nim pracował. Prezes w tym czasie był za granicą, miał wrócić za miesiąc, w tym czasie zakumplowałem się z chłopakiem ze sklepu, byłem już na dobrej drodze do pracy, on także mnie o tym zapewniał, ale cóż, czekaliśmy na decyzję prezesa. Po miesiącu wrócił do Polski i powiedział temu chłopakowi w sklepie, że przyjmowanie podań było tylko dla picu. W rzeczywistości pracę i tak dostanie chrześniak prezesa. Tak więc straciłem miesiąc czasu, na nieszukanie pracy przez tego prezesinę. A ogólnie szukam roboty od ponad roku, jestem po liceum, matura itp., brak doświadczeń, nie mogę ich nigdzie zdobyć, posiadam jedynie gruntowną wiedzę na temat komputerów, oprogramowania, programowania, sprzętu itp. Rodzice już mnie normalnie gnębią, a ja mam chyba po prostu pecha, i to największego w Polsce!
Odnośnik do komentarza
Mam tak samo jak wy, prócz tego byłem raz u psychiatry, dała mi takie prochy, że miałem odjazd połączony z próbą samobójczą. Dlaczego... cóż, pracowałem ciężko, dużo aż do momentu, kiedy zacząłem podupadać na zdrowiu fizycznym - uwierzcie, że choroba fizyczna i niemożność do pracy powoduje załamania nerwowe i depresję. Nie otrzymałem żadnej pomocy od lekarzy czy psychiatrów. Gdy błagałem pewną "psycholożkę" o jakąkolwiek pomoc, zwyczajnie mnie zbywała "idź tu, idź tam"; prawda jest taka, że ci ludzie to kompletne zera: też potrafię przepisywać prochy za kasę, żałosny kraj, żałosny ustrój, żałosne prawo, żałośni politycy. Chcę stąd wyjechać na zawsze, brzydzę się tym krajem i hipokryzją, gdzie wszyscy gonią "sukces" za 6 zł netto. Polska to porażka.
Odnośnik do komentarza
Cześć. Ja też nie mam pracy od 7. miesięcy, ale nie daję się i dalej walczę. Nie tracę pogody ducha (choć mam miliard powodów). Niestety, moja rodzina mnie nie wspiera w utrzymaniu mojego mimo wszystko samopoczucia. Mówią mi, że jestem nienormalna, że nie zdaję sobie sprawy z krytycznej sytuacji, że jestem niedorosła mimo 30 lat, że na pewno mam depresję etc. Po prostu nie dam się przerosnąć kłopotom! I już. Bezrobocie tylko wśród grupy 21 - 35 lat wynosi w Polsce około 30 procent. W wakacje 2011 ma być ich więcej, bo wtedy kryzys na rynku pracy osiągnie swój dołek. Będzie gorzej. Nie wiem, jak to będzie, ale mam gdzieś pieprzenie mojej rodziny i w ogóle. Nie dam się.
Odnośnik do komentarza
Ja chciałam być SPRZEDAWCĄ takim który chce poświęcić czas i miałam dużą motywacje. Niestety mój wyjazd na rozmowę z Wrocławia do Olsztyna okazał się fiaskiem bo potrzebowali ludzi którzy mają to we krwi. Niestety badań krwi mi nie przeprowadzono aby stwierdzić czy mam czy nie mam. Mieli gdzieś to, że tak się poświeciłam i wydałam ostanie pieniądze na wyjazd.
Odnośnik do komentarza
Boże zrób coś! Ja już nie mam sił.
Pewnego dnia mój pies był bardzo chory, ale go zostawiłam w domu i poszłam do pracy, bo było dużo zadań w pracy, a dla mnie praca była bardzo ważna i dużo się dla pracy poświęcałam. Miałam bardzo dobre doświadczenie. W ten dzień dostałam wypowiedzenie z powodu redukcji zatrudnienia, kryzys. W ten dzień zmarł mój pies na stole operacyjnym i mnie przy tym nie było. Żałuję strasznie, że na pierwszym planie stawiałam pracę i poświęcenie dla firmy. Szlak mnie trafia, że zostawiłam swojego psa wtedy!
Od stycznia jestem bez pracy. Poszukuję bez rezultatów. Raz już mnie nawet przyjęli, ale jak przyszłam niby pierwszy dzień to stwierdzili, że na razie nie mają zleceń i jestem im niepotrzebna, bo nie będą bez potrzeby płacić za etat.
Nawet nie mogę się zapisać w Urzędzie pracy bo mam udział w 1/6 z 3 hektarów ziemi której nikt nie uprawia i nie ma z niej żadnych korzyści ani pracy. Mam już tego dość. Wyjechałabym za granicę, ale to nie takie łatwe gdy ma się małe dziecko.
Co to za kraj! Wyć się chce!
Odnośnik do komentarza
Przeczytałam całe to forum. Ja nie mam pracy od lipca zeszłego roku. Dorabiałam w szkółce drzewek, 4 miesiące. Wracając z niej byłam tak zmęczona, że nie miałam siły szukać pracy. Od listopada zaczęłam wysyłać cv i z tego odbyłam dwie rozmowy kwalifikacyjne. Jedna odbyła się w biedronce, miałam doświadczenie w pracy na kasie, ale przyjęli chłopka ponieważ tam same dziewczyny pracują i to mi zostało powiedziane w prost.

Dla niepracujących.
W urzędzie pracy można zapisać się na kurs jeżeli nie masz zawodu. Jeżeli masz zawodówkę, technikum lub studia to sfinansują ci kurs pod warunkiem, że znajdziesz pracodawcę, który cię po tym kursie przyjmie. Możesz także po tym kursie otworzyć własną działalność i nawet dostać pieniądze (do 19 000 tys.) na rozkręcenie tego ale firma musi się utrzymać chyba rok.
Także w gminie organizują kursy, ale nie wiem na jakiej zasadzie.
Nie jest łatwo przetrzymać tego czasu bez pracy ja na szczęście mieszkam z rodzicami i mam co jeść.
Skończyłam technikum geodezyjne i co z tego? Nie mam pracy, bo jestem kobietą.
Rozumiem osoby, które mają depresję, nie radzą już sobie.
Jeżeli macie jakieś pomysły na pracę to piszcie tutaj. Jeżeli ma być to własna działalność lub dorabianie przy wykorzystaniu internetu.
Szukajcie chociaż dodatkowej pracy w sadzie lub w polu, to nie wstyd. Też zaczęłam studia, poszłam na budownictwo i musiałam to przerwać bo nie było mnie stać. Jutro idę na rozmowę mam nadzieję że mi się uda.
Pozdrawiam
Paulina
Odnośnik do komentarza
Ja również przeczytałam całe forum, jest tu bardzo dużo ludzi takich jak ja... Mam 22lata, mieszkam w małej miejscowości, od 18roku życia pracowałam, na początku, od tak, żeby zarobić na wakacje. Po ukończeniu szkoły średniej, zdałam maturę no i się zaczęło... szukanie pracy, nic nie znalazłam, chciałam iść na staż (skończyłam liceum ekonomiczno- administracyjne) więc pomyślałam, że przecież mogę iść do biura, na recepcję, na ośrodek wczasowy bo taki jest niedaleko. Pojechałam do biura pracy- bo koleżanka doradziła, że jak jesteś w pośredniaku zapisana to na pewno Cię wezmą, bo to urząd Ci płaci, ok nawet oferta z tego ośrodka była... Tylko w tym sęk, że nic w tamtą stronę nie jeździło. Poprosiłam kolegę, żeby mnie tam zawiózł po pieczątkę, bo nie miałam czym tam dojechać. Porażka. Ale się nie zniechęcałam- po miesiącu słuchania rodziców, że nie mam pracy "Bo chcę Bóg wie czego" poszłam do przetwórni ryb w której nie dość, że śmierdziało, było mokro i zimno to jeszcze na akord, kobiety nie miłe (wykańczały ciebie i siebie psychicznie), a do tego potrafiły podmieniać kosze na swoją korzyść- wytrzymałam pół roku (dzięki tej pracy na mojej 20-letniej wtedy głowie pojawiły się pierwsze siwe włosy). Po zostawieniu tej pracy musiałam słuchać, że taka dobra praca a ja ją rzuciłam i teraz co? Będę w domu pasożytować?! Zaczęłam więc szukać czegoś innego i tak mijały miesiące. W sumie minęło ich 5 zanim bratowa podrzuciła mi nr na pomoc kuchenną- pojechałam na rozmowę o prace, w sumie to się zdziwiłam, że zaraz w okolicy jest wioska, a nikt tam pracować nie chce (bo tam co 4ta osoba pracuje) zostałam przyjęta- pierwsze 2 tyg. na czarno a później umowa o pracę (aż na 3 miesiące w sumie- szaleństwo to się facet wysiliłeś;) ) no ale ok zaczęłam pracę, i nagle te obiecywane 2 dni wolnego były problemem- przyjechało mięso- trzeba je oprawić i przyrządzić, to znów ryby itd. Nie mogłam jechać do domu! ale ale.. Rozmowa z szefową i 3 dni się nawet znalazły. Przyjechałam do siebie do miasta, pach leci koleżanka, składaj podanie bo przyjmują do pracy, złożyłam i już następnego dnia pracowałam (też sezonówka ale na miejscu). Po zakończeniu pracy na umowę zlecenie (4 miesiące) poszłam do szkoły policealnej, ale skończyły mi się pieniądze na dojazd (które zresztą odkładałam podczas tych 4 miechów), więc zrezygnowałam i w sumie pół roku poszło w las. Chociaż i tak bym tego nie skończyła, gdyż potrzebowałam stażu- którego nie mogłam się doprosić (pracodawca w firmie w której pracowałam przy odbieraniu papierów zapewnił mnie, że przyjmie mnie na staż 4 miesiące chodziłam jak głupia, poniżając się, ku uciesze bab z biura- przez tą obietnicę zrezygnowałam ze stażu w szpitalu na recepcji- czego nie mogę sobie do tej pory wybaczyć). Po upływie pewnego czasu dostałam propozycję pracy w ZUS na stanowisko, na które nie miałam żadnych kompetencji (spotkałam na tej rozmowie moją byłą nauczycielkę z policealnej). No więc mnie nie przyjęli. Później były wnioski o staże- 3s ztuki- wszystkie odrzucone przez urząd pracy. Pracowałam w muzeum przez pół roku nawet na umowę o pracę, a w tym roku lipa- nie przyjmą mnie i dalej będę jak głupia łapać co się da byle by było, byle rodzice nie szemrali, że na garnuszku siedzę. Myślałam, że po tym półroczu dostanę kuroniówkę, pójdę do szkoły ( nie mówię o studiach, bo kiedyś też o nich marzyłam, aż serce boli..) Zdobędę ten zawód opiekuna osób starszych i wyjadę szukać lepszego jutra... gdzieś tam... daleko..

Ps. Urzędniczka z pośredniaka mnie wykiwała- powiedziała, że mogę iść na kurs jeśli znajdę pracodawcę, który mnie po takim kursie zatrudni- zawodu nie mam, kursu nie mam, kuroniówki też nie dostane- ŻYĆ NIE UMIERAĆ !!!!!!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Depresja. Hmmm wiem, że znowu powraca. Zawsze ją wyczuwam, gdy jest już blisko. Nie raz, nie dwa a systematycznie przychodzi, gdy mam gorszy okres. Zacznę od początku. Wśród osób z otoczenia jestem postrzegana jako osoba inteligentna, silna, niezależna, zawsze wspierająca tych, którzy potrzebują dobrej rady. Mówią o mnie,że jestem twarda i w życiu dam sobie radę, ale są takie dni, że nie daje i nikt o tym nie wie. Nie daje po sobie poznać, że coś jest nie tak. Zanim wyjdę z domu przyklejam uśmiech nr. 7, jak wracam i przekraczam próg, uśmiech sam się odkleja. Są takie chwile, że usiądę w kącie w domu i płakać mi się chcę, nic więcej. Wtedy przychodzą te myśli, tak te. Nienawidzę ich. Wtedy myślę sobie o moich rodzicach. Przypominam sobie jak ciężko pracował mój tata, gdy mama była chora, by móc dać nam jeść. Jak ciężko po dziś dzień pracuje. Myślę sobie, że oni się nie poddali, żyły sobie wypruwali, by móc nas (mnie i brata) wyżywić, ubrać, dać wykształcenie, a ja mam dziś tak po prostu odebrać sobie życie. Przecież im by serce pękło. Kocham swoich rodziców ponad życie i tylko to trzyma mnie dziś w ryzach. Od 15 roku życia pracuje, rano chodziłam do szkoły po południu pracowałam w markecie na 1/2 etatu, by móc zarobić na prawo jazdy i nie wołać od rodziców na głupie spodnie czy cokolwiek. Skończyłam liceum i poszłam na studia, zaoczne (rzecz naturalna), bo musiałam dalej pracować. Obroniłam licencjat, dziś robię magisterkę. Od 3 miesięcy szukam pracy, nie takiej na kasie, bo to już mam za sobą. Ile można pracować na kasie. Przecież taka osoba jak ja się tam zwija, a nie rozwija. Chcę znaleźć coś bardziej ambitnego. Czy coś w tym nie tak? Że osoba po studiach szuka bardziej ambitnej pracy niż ta na kasie? Wiecie gdzie wszyscy mają te nasze studia? Tak, tam głęboko. Dziś pytam, po co to wszystko, te 14 godzinne zmiany, by zarobić na podstawowe życie, odmawianie sobie wszystkiego, by teraz zasiąść przed kompem i pisać jak jest mi źle. Życzliwie ci mówią, że urząd pracy daje dotację na pierwszą działalność gospodarczą, ludzie wy nie zdajecie sobie sprawy z tego, po pierwsze czego urząd wymaga, by móc złożyć wniosek (weksel na 19000 podpisany przez osobę zarabiającą nie mniej niż 2200 zł brutto, bądź zabezpieczenie majątkowe na te 19 tysięcy), po drugie z tego jak ciężko jest utrzymać działalność. Wiem, 19 tyś robi wrażenie, ale to są pieniądze w 60% na wyposażenie 40% na materiały i to też nie wszystkie. Gdzie czynsz wynajmu ZUS i koszty utrzymania tego comiesięczne, o tym nikt nie myśli. Ja dziękuje postoje, miałam działalność 1,5 roku, wiem jak to jest i nikomu nie życzę. Co wtedy gdy po dwóch latach przychodzi płacić ZUS 900 zł, plus wynajem pomieszczenia 800, doliczcie inne koszty a gdzie jeszcze wasze wynagrodzenie, którego często nie ma po opłaceniu wszystkiego. Tym wszystkim ,którzy znajdą takiego co im podpisze weksel na 19.000 gratuluje, ale jeszcze daleka droga przed wami. Wiem fajnie jest powiedzieć mam własną działalność gospodarczą, ale nie na mówieniu się kończy. Wszyscy Ci, co to przeszli wiedzą, o czym mówię. Takie są realia u nas w Polsce i nie wiem jak jest gdzie indziej, bo nie byłam. Wiem jedno "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma". Sumując powiem wam, a raczej Pani psycholog, że ostatnią rzeczą, którą się chce w takich sytuacjach to jakikolwiek kontakt z psychologiem bądź co gorsza psychiatrą! Wierze w to, że kiedyś i Pani będzie miała taki "zły" okres w swoim życiu, bo każdy z nas go ma, nikogo to nie mija, i nie zdziwiłabym się, gdyby tu pojawiła anonimowa wypowiedź Pani autorstwa. Wszyscy jesteśmy tacy sami, każdego z nas może coś złamać. Kwestia tylko "co".
Odnośnik do komentarza
Właśnie tak jest w naszym cudownym kraju. Mam 23 lata, ok 5 letnie doświadczenie zawodowe, wykształcenie wyższe I stopnia, rozpoczęte magisterskie, nie wyglądam jakoś tragicznie, jestem komunikatywna i ambitna, a tylko do pracy na "słuchawkę" mnie chcą zatrudnić. Taka praca przysparza minie nerwicę po 3 dniach, wciskania ludziom niby darmowych rzeczy. Dzwonię do ludzi, których po prostu nie stać na to co ja mu oferuję, a jest to mu po prostu zbędne. Co miesiąc płacę duże pieniądze na szkołę. Żeby pracować muszę dojeżdżać do Warszawy, bo w mojej miejscowości pracy po prostu nie ma. A bilet też mnie kosztuje nie małe pieniądze i tracę 2 godziny w jedną stronę na dojazdy. Marzę o tym, aby zarabiać chociaż więcej niż 1000 zł, bo na razie za wszystkie moje prace otrzymywałam wynagrodzenie mniejsze niż tysiąc złotych, odjąć 200zł na bilet miesięczny i ok 3 godzin podróży z pracy i do pracy, zostawały mi tylko marne łzy. Dodatkowo w pociągach w nocy nie jest zbyt bezpiecznie. Nie mówiąc o tym, że czasem nie było mnie stać na jedzenie czy picie do pracy. Sama już nie wiem, gdzie pracować? W agencjach towarzyskich dziewczyny nieźle zarabiają... już mi się nie chce żyć. Nie stać mnie nawet na bilet, żeby jeździć na rozmowy ws. pracy- a mamie się już pieniądze niestety kończą, ojciec jak rok temu się wyprowadził to ma nas "gdzieś", a jeszcze jest moja młodsza siostra.
Odnośnik do komentarza
Ja również nie mogę znaleźć pracy od roku i przechodzę podobne upokorzenia co Wy, ale zdałem sobie sprawę, że to nie moja wina i to mi trochę pomogło odzyskać szacunek do siebie. Mając czas znalazłem w internecie jakieś "ciekawe" opowieści o tym, że ludzi jest teraz za dużo na świecie i że potrzebna jest tzw. depopulacja. To musiał chyba wymyślić sam diabeł, jak o tym czytam, to oczom nie wierze, ale cóż to cywilizacja śmierci niedługo to się wszystko zawali.
Odnośnik do komentarza
WITAM. Zaplątałam się na to forum w poszukiwaniu kontaktów odnośnie Depresji- poradni, numerów tel itd. Depresja nie dotyczy mnie tylko mamy mojego partnera. Pani ta jest obecnie po drugiej próbie samobójczej, ma męża alkoholika , despotyczną córkę i żyje w środowisku gdzie osoby zgłaszające się do psychologa wytyka się palcami.... czytam to wszystko co napisaliście, jestem delikatnie zaniepokojona. Delikatnie - bo sama jestem początkującym psychologiem i różnych opowieści o życiu i jego bezsensie się dowiedziałam. podam Wam taki przykład: moja znajoma - lat 28 wykształcona , po renomowanej krakowskiej uczelni, szukała stażu, pracy przez krótki okres- dłużej nie mogła bo nie było jej stać na dłuższe szukanie... aby zapłacić za rachunki i kupić chleb zatrudniła się w knajpie, w międzyczasie została WOLONTARIUSZKĄ na koloniach dla dzieci aby zdobyć doświadczenie. Na koloniach wiadomo- jedzenie dadzą za darmo, spanie też... na trzecim turnusie zaczęli jej płacić. mało- jasne, że mało ale cokolwiek było. Znajoma nie miała czasu na wylewanie smutków - działała. Wstąpiła do Policji - dla Niej było to wyjściem - jako dziecko chciała zostać policjantką. Jest zadowolona, na wakacje wyjeżdża na kolonie dla dzieci którymi się opiekuje, w domu na wsi robi konfitury i zasadziła marchew na polu... DZIAŁA!! NIGDY nie słyszałam od Niej słowa żalu, żadnego marudzenia.. skończyła drugi kierunek w Warszawie - nie spała po nocach żeby dojeżdżać na czas... UDAŁO SIĘ. Jest szczęśliwa.
drugi przykład- znajomy, zdrowy, młody chłopak - mówi, że nie chce Mu się żyć, że zwariuje , że wszystko nie ma sensu... co robi? Oprócz marudzenia - nic. bo pracy nie ma przecież.... nic tylko pić piwo za pieniądze od rodziców. Następna znajoma- od pół roku szuka pracy, trzy kierunki, 3 języki obce, obsługa komputera i wszelkiego rodzaju programy w jednym paluszku - dziennie wysyła po 30/50 CV - póki co odzew mały ale czy znajoma się załamuje? Nie- zastanawia się tylko czasami dlaczego i szuka rozwiązań, ostatnio doszła do wniosku, że powinna na rozmowy iść bardziej zadbana- tak wiecie po kobiecemu- paznokcie pomalować, uczesać się, włożyć szpilki= próbuje dalej. Żyje z oszczędności zarobionych za granicą. Nie marudzi nie żali się bo wie, że nie można. Je skromnie, stara się nie dzwonić i nie sms-ować bez potrzeby, nie kupuje biletów tylko porusza się po stolicy pieszo- czasami trzeba tylko wcześniej wstać np o 5 rano. Jest skazana sama na siebie, nie ma Rodziców, nie ma domu- będzie dobrze tylko trzeba szukać i działać mówię Jej a Ona odpowiada - wiem, że będzie dobrze.
Wiem, że sytuacje mogą być trudne- bywało i w moim życiu, że nie miałam co jeść- dosłownie. Ale wiem, że są wyjścia z takich sytuacji. Każdy powinien ich poszukać wokół siebie. jeśli nie pomożemy sobie sami to nie pomoże nam nikt. Kiedy zechcemy sobie pomóc- wtedy z pomocą może przyjść ktoś kto zajmie się nami profesjonalnie. Na tym forum pisze dużo młodych ludzi- jest to przerażające- dopatrywanie się bezsensu życia w wieku lat 20/30. Nie interesują mnie słowa - że nie wiem co piszę, że się nie znam- nie mam zamiaru na nie ani odpowiadać ani ich negować. Nie znam Was Wy nie znacie mnie i nie wiecie co przeszłam czy też w jakiej sytuacji jestem obecnie- ale jedno wiem- poddać się jest najprościej. Poddanie się jest według mnie największą głupotą.
Odnośnik do komentarza
Gość ifgsdigf
Nic mnie tak nie wkurza jak powtarzanie, że "będzie dobrze". Nie, nie będzie. Czasami po prostu nie ma przesłanek, żeby było dobrze i tyle. A co do poddawania się - różni są ludzie, różne osobowości. Jeden się podnosi z największego bagna, inny załamuje się już na początku i nie widzę powodu, żeby szufladkować i oceniać. Zwłaszcza, że jak sama napisałaś - nie znasz nikogo z tych, którzy tu piszą i - używając Twoich własnych słów - nie wiesz, co przeszli i w jakiej są obecnie sytuacji. Nie rozumiem, jak psycholog może tak generalizować.
Odnośnik do komentarza
Moja historia:

Tylko nie samobójstwo bo to nie jest żadne rozwiązanie. Ja w sierpniu 2008 również straciłem prace a pracowałem jako przedstawiciel handlowy i wylali mnie z dnia na dzień jak psa kopa i do widzenia bo redukcja etatów do tego doszedł jeszcze jeden problem osobisty i też się załamałem i chciałem popełnić samobójstwo.

Ale nie popełniłem bo szkoda było mi mojej rodziny i dziewczyny która mnie utrzymywała przez ten najcięższy okres. Z depresji jakoś wyszedłem w czerwcu 2009 ale pracy i tak dalej nie mogłem znaleźć w swoim zawodzie. W końcu poszedłem pracować na budowę. Ja człowiek po studiach musiałem machać łopata na budowie, nosić gruz itp ale przemogłem się chociaż początki nie były łatwe bo trzeba było ciężko pracować po 12 godzin dziennie w palącym słońcu. Ale zarobki w budowlance są bardzo dobre na początki miałem 10 zł na godzinę a po 4 miesiącach już 14 zł na godzinę. Najgorzej było w zimie kiedy odśnieżałem dachy przy temperaturze -15 stopni a do tego wieczorami chodziłem z kolegą z budowy na fuchy.

W lutym otworzyłem z tym kolega swoją firmę remontowo wykończeniową i jak na razie idzie dobrze zlecenia są co prawda nieraz pracuje się i po 14 godzin dziennie ale nikt nie mówił że będzie łatwo. A jak nie mamy zleceń to zajmujemy się sprzątaniem tak ja człowiek po studiach sprzątam mieszkania za głupie umycie okna bierze się 35 zł, mieszkaniu min.3 okna więc za umycie 3 okien zarabiamy 105 zł.

Gdybym popełnił w 2008 r samobójstwo to bym zostawił zrozpaczoną rodzinę a tak pokonałem depresję i zacząłem robić w życiu coś innego nauczyłem się ciężko pracować to samo niech zrobi Pan panie Macieju na budowie zawsze Pan prace znajdzie fakt że praca jest ciężka ale można tam dobrze zarobić a Panie mogą zając się sprzątaniem ale nie dla jakieś złodziejskiej firmy tylko prywatnie.
Porozwieszać ulotki po osiedlach, że posprzątacie mieszkania ogłosić się w internecie i też zarobicie przyzwoite pieniądze. Dzisiaj mamy niestety takie czasy że trzeba liczyć tylko na siebie a nie na firmy które łaskawie zaoferują nam prace za jakieś drobne a kiedy nie będziemy im potrzebni wywalą nas z dnia na dzień i nikogo nie obchodzi że trzeba zapłacić za mieszkanie i ratę kredytu a do tego trzeba się jeszcze wyżywić.

Trzeba się tylko przemóc a nie mówić ja będę gruzu nosił na budowie albo sprzątał sam musiałem to robić i dzisiaj nie żałuje.

Krzysztof


Odnośnik do komentarza
Gość anonimova
Witajcie

W sumie już na wstępie nie wiem od czego zacząć. Szukałam tematów związanych z rozstaniem,a trafiłam tutaj, przeczytałam wszystkie posty...Skrótowo: jestem może nie lesbijką, ale kocham kobietę. Od 9 lat. Ona jest dla mnie wszystkim. Jakieś dwa miesiące temu poznała faceta. Zakochała się, mnie zostawiła. Była wszystkim co miałam, dosłownie, bo niczego w życiu więcej nie mam. Ból nie do opisania. Tym większy, że jak już wspomniałam-nie mam DOSŁOWNIE niczego więcej. A więc-pracy, rodziny (w sensie emocjonalnym, brak więzi), nie skończyłam studiów, nie mam swojego kąta- nawet swojego pokoju- w sumie od zawsze nie mam niczego, nie przywiązywałam uwagi do rzeczy materialnych, żyłam śmiesznymi ideałami/ideami...dziś jestem typowym gołodupcem, przegranym, samotnym jak wyjący szakal na pustyni. Do tej pory uważałam, że najgorszy jest brak pracy-od lat, od samego końca szkoły średniej, matury. Matura to mój ostatni i jedyny w życiu sukces. Nie liczę jakiś krótkich "epizodów"w zatrudnieniu, bo najdłuższa moja praca trwała ledwie 9 miesięcy. Reszta to jakieś sezonowe zajęcia. Nigdy nie miałam szczęścia do ludzi, zawsze ze wszystkim było pod górkę. Pochodzę z dziury zabitej dechami, w miasteczku obok której pracują ludzie z klanów, układów itp. Po zdanej maturze ubiegałam się o staż, którego oczywiście nie dostałam. Zawsze odkąd pamiętam a to nie było jak dojechać, bo asfalt zwijają u nas ok.20-ej, więc jak była praca na zmiany ,to mowy nie było. A to nie dostałam jakiejś innej, a to nie miałam doświadczenia, a to oszukali. W końcu zwątpiłam w siebie. Na studia nie było mnie stać. Żeby pójść na zaoczne trzeba było mieć pracę. Powiem Wam, że historii w tym temacie było tak wiele, tak różnorodnych, nie rzadko pełnych poświęcenia, jak w końcu coś się dostało i zaraz z resztą straciło, że można byłoby napisać o tym książkę. Może kiedyś tak zrobię? W tej chwili przepełnia mnie rozpacz po stracie kochanej osoby. Jedynej która w całym moim życiu mnie kochała. I wiecie co? Ona przechodziła ze mną przez to wszystko wspólnie, ale zabrakło Jej sił. A człowiek, który obdarzył Ją zainteresowaniem, da Jej wszystko to czego ja nie mogłam, czego nie udało nam się wspólnie-stabilizację, zabezpieczenie finansowe,podróże...Trafiła na prawdziwego Księcia Z Bajki :) Tylko że ja nadal Ją kocham. Bez Niej nic nie ma sensu i już nawet tych sezonowych prac nie chce mi się podejmować. Ale to nie jest tak, że mam lenia. Tu gdzie mieszkam samemu jest ciężko. Aj...za długa historia. W każdym razie myślę o s. To byłoby dobre rozwiązanie. Wiecie, jeszcze te dwa miesiace temu zadecydowałyśmy wspólnie z moją przyjaciółką, że takie 2 zera jak my powinny wyjechać,nie bać się-dać sobie radę w wielkim mieście. Nawet gdybyśmy czasem jednak przymierały głód em-wytrzymać, byle nie siedzieć u rodziców na garnuszku. Niestety, a może stety-pojawił się Książę i ukradł moją Kobietę. A wraz z Nią nadzieję. A skoro nadzieją umarła...to sami wiecie .Podsumowując- jestem stara (28 lat), sama jak palec, bez pracy, bez doświadczenia, może dosyć inteligentna, ale w sposób nie przydatny, że tak ujmę. Całe życie interesowały mnie rzeczy, które w realnym świecie do niczego się nie przydają. Eh..ja naprawdę nie mam siły do życia. Kurczę-nawet prawka nie mam. Nic. Najgorsze jest to,że o ile uważałam swoje życie bez w miarę stałego zatrudnienia za porażkę, tak odejście mojej Miłości pokazało mi że miałam wszystko, czyli Ją. Ale gdzieś nawaliłam, nie wiem gdzie. Szukam, analizuję- Ona nie zostawiłaby mnie tak po prostu. Płacę za to rozstanie ciężką depresją. Nawet jak przeczytałam to co do tej pory napisałam nie mogę uwierzyć, że to ja. Strasznie chaotycznie, lakonicznie... Uwierzcie, ci co uważacie że nie można się podawać, że są miejsca w Polsce, gdzie wszędzie ma się daleko-do szkoły, do miasta w ogóle. Kiedy nie mogłam pójść na studia żeby wyrwać się z tej dziury, bo nie miałam kasy, moja Kobieta zrezygnowała z myśli o szkole. Dostała się, ale oddała indeks. Wyjechałyśmy razem za granice, na sezon, by zarobić i spróbować jeszcze raz. Ale ja nabawiłam się i problemów z psychiką, popadłam w jakieś kompleksy (dziś śmieszne z perspektywy czasu), i jakieś chore idee, by pomoc lepiej rodzicom niż myśleć o sobie, tak że...wciągnęłam w to bagno Ją i tak 9 lat męczarni ze mną w połączeniu z miłością wykończyło moją byłą. O! to jest sedno tego, dlaczego w końcu odeszła. Mam tylko żal, że nie chciała spróbować jeszcze raz, wyjechać, poszukać pracy, mieszkania... Nie wiem co bez Niej robić. W każdej płaszczyźnie życia bez Niej nie ma mnie. Ludzie! Jeśli macie kogoś bliskiego przy sobie, dajcie sobie pomóc jeśli ta osoba chce. Nie poddawajcie się swoim dołkom, depresjom, chandrom, zwątpieniom. Każdego nawiedzają, ale nie można pozwolić by tak jak mnie-przygniotły.
Odnośnik do komentarza
Witam, zgadzam się tu w zupełności z sedzia20, te książkowe teksty na nic się zdają.
Proszę o bezpośredni kontakt, też miałam problemy finansowe, ale znalazłam ciekawe rozwiązanie.
Trzeba mieć tylko dostęp do internetu.
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...