Skocz do zawartości
Forum

Chłopak zmienił się o 180'


Gość Anita

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

 

Mam problem w związku. Zacznę od początku. Mam 24 lata, on 26. Znamy się od ponad roku, zamieszkalismy ok 5 miesięcy temu razem w moim mieszkaniu, które kupili mi rodzice. 

Poznałam go  przypadkiem, grzeczny, fajny chłopak, romantyczny, uczuciowy  A zarazem pewny siebie. Ideał.  Z każdym dniem czułam jak bardzo mnie kocha, jak mnie pragnie. Słuchał mnie, smialismy się całymi dniami, rozumieliśmy się, od razu było porozumienie . Ogólnie mój pierwszy normalny związek.

Rozmawiając przed mieszkaniem razem, mowil ze będzie gotować bo ja nie mam do tego umiejętności ani nerwów. On już mieszkał z dziewczyną 4 lata, ja nigdy oprócz rodziców. twierdził że będzie super. 

Zaczęła się pandemia więc zaczęliśmy pomieszkiwac u mnie, żeby nie przemieszczac  się ciągle w autobusach itp. Pierwsze tygodnie, miesiąc były super. Natomiast odkąd się tu przeprowadził... jest to zupełnie inny człowiek. Najpierw czepiał się o najmniejsze szczegóły. Złe powiększony ręcznik, kosmetyki na umywalce, niezascielone łóżko. Ja jestem osobą która nie daje się podporzadkowac  więc można wyobrazić sonie, że były awantury. Odpuścił. 

 

Gotował pierwsze parę tygodni. Herbatę zrobił mi raz? Zaczął oczekiwać, że ja zacznę zajmować się domem. Ale ok wiem, że początki są trudne. W końcu usłyszałam, że jeśli myślałam, że życie razem to sielanka  to się mylę... plakalm,  wychodziłam na noc do rodziców bo miałam dosyć. Usłyszałam, że jestem niedojrzala  i powinnam mieszkać z rodzicami i pieskiem,  skoro źle mi mieszkać z facetem. ( nawiązanie do tego, że jeszcze pół roku temu mieszkałam z rodzicami). 

Zaczęlo  się psuć. Seks był raz na dwa, trzy tygodnie.  Przestał robić zakupy, ale kupił sobie xboxa.  Cale dni gry, gdy oglądałam film potrafił ciągle marudzić że nuda,  że kiedy się kończy bo by pogral. Ja potrafiłam wściekła spędzać czas w sypialni. Dodam, że wszystko co jest w tym mieszkaniu kupili moi rodzice dla mnir i to mieszkanie miało być pięknie zrobione A na razie i tak jest w stanie surowym bo moi rodzice są wściekli,że wprowadził się i nic od siebie nie dał. 

Tzn dał. Jakiś czas temu miałam urodziny. Mówiłam, dawałam znaki co mógłby mi kupić bo widać, że nie miał pomysłu. Co kupił? Odkurzacz i zapas worków :) na urodziny...

 

Ostatnio nie wytrzymałam i powiedziałam mu że się super ustawił i mu wygodnie, ale jak chce dalej tak funkcjonować to niech kupi własny tv bo ja też mam prawo odpocząć wieczorem. To się obraził. 

 

Kiedyś podczas kłótni on próbował rozmawiać A to ja byłam tą,  która nie potrafiła. Teraz na każde moje próby rozmów on śmieje mi się prosto w twarz, podnosi na mne głos nawet o pierdole.  Kiedyś plakalam,  teraz już zaczynam czuć niechęć. 

Czuję się jak bym miała dziecko na utrzymaniu. A dodatkowo on potrafi mi, niby w Żarach wypomniec,  że wypiłam  jego sok, ale gdy ja tak zrobię? Foch. 

Zawsze slysze" on dla mnie tyle robi, tak mnie  kocha bla  bla " ale też " myślisz że zabiore Cie na randke mieszkając razem? Zapomnij, mieszkamy razem to wystarczy". 

 

On wraca po pracy, zmęczony, wyczepany.  Ja po pracy zmęczona? Żartuje chyba sobie, moją pracą to nie pracą bo klikam  sobie  na komputerze...

 

 

Podsumowując jest to zupełnie inny człowiek, niż ten co poznałam na początku. I nie wiem co z tym zrobić. Spokojne rozmowy nie działają, bo on od razu przyjmuje pozycję obrony. Krzyki nie działają. Mi zaczyna zależeć coraz mniej, ale nawet gdyby przyszedł  czas i powiedziałabym, żeby się w końcu wyprowadził, to ciężko będzie bo nie ma nawet gdzie. 

 

 

Pomóżcie mi. Co mam o tym wszystkim myśleć

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Anita napisał:

 I nie wiem co z tym zrobić. Spokojne rozmowy nie działają, bo on od razu przyjmuje pozycję obrony. Krzyki nie działają. Mi zaczyna zależeć coraz mniej, ale nawet gdyby przyszedł  czas i powiedziałabym, żeby się w końcu wyprowadził, to ciężko będzie bo nie ma nawet gdzie. 

A co Cię obchodzi dokąd pójdzie? Dorosły facet umie sobie poradzić np. pójdzie tam gdzie mieszkał zanim wprowadził się do Ciebie. Nie będę wydawać opinii, bo nie wiem czy ma sens. Fakt, że Wam się nie układa, że się kłócicie, awanturujecie i przestaje Wam na sobie zależeć... Teraz to już chyba nieistotne czyja to wina, bo ta zwykle leży po środku ? Co więcej można mówić: Jaki sens być w takim "związku"?

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Anita napisał:

Mi zaczyna zależeć coraz mniej, ale nawet gdyby przyszedł  czas i powiedziałabym, żeby się w końcu wyprowadził, to ciężko będzie bo nie ma nawet gdzie. 

Piszesz jak o mężu z co najmniej kilkuletnim stażem małżeńskim i dziećmi, i problem z wyrzuceniem go z mieszkania. 

Co Cię obchodzi gdzie on się wyprowadzi, niech idzie gdzie wcześniej mieszkał. Facet Ci nie odpowiada, więc nie marnuj czasu, bo i tak nic z tego nie będzie, im prędzej mu powiesz, że musi się wyprowadzić, tym lepiej. Nie pasujecie do siebie i tyle, na siłę nie da się nikogo zmienić. 

Odnośnik do komentarza

Z tego wynika, że nie bardzo pasujecie do siebie. Komunikacja między Wami jest kiepska. nigdy nie dojdziecie do porozumienia, jeśli Wasze rozmowy polegać będą tylko na obrzucaniu się pretensjami.

8 godzin temu, Gość Anita napisał:

Najpierw czepiał się o najmniejsze szczegóły. Złe powiększony ręcznik, kosmetyki na umywalce, niezascielone łóżko. Ja jestem osobą która nie daje się podporzadkowac  więc można wyobrazić sonie, że były awantury. Odpuścił. 

Trudno o porozumienie między osobą ceniącą porządek, a bałaganiarzem. Pretensje o źle powieszony ręcznik, to może przesada, chociaż może rzucasz go gdziekolwiek, ale już kosmetyki na umywalce mogą po prostu przeszkadzać, a rozbebłane  łóżko robi wrażenie bajzlu. Jeśli zdecydowałaś się na wspólne mieszkanie, to powinnaś iść na kompromis, a mnie wydaje się, że oczekujesz jego całkowitej akceptacji i zgody na przewracanie się o Twoje porozrzucane rzeczy. Niestety, ale jak na kobietę, masz kiepskie nawyki.

8 godzin temu, Gość Anita napisał:

mowil ze będzie gotować bo ja nie mam do tego umiejętności ani nerwów.

Gotował pierwsze parę tygodni. Herbatę zrobił mi raz? Zaczął oczekiwać, że ja zacznę zajmować się domem.

Przestał robić zakupy, ale kupił sobie xboxa

Czy w zamian za przyjęcie go pod dach oczekiwałaś pełnej obsługi? Miał gotować, robić zakupy, herbatkę pod nos podstawiać  i jeszcze pytać na co może wydać swoje pieniądze? Nie przesadzasz?

Stwierdzenie, że nie masz umiejętności, ani nerwów do gotowania niczego nie usprawiedliwia. Warto nauczyć się choćby minimum i trochę się wysilić. Faktycznie wydajesz się być niedojrzała.

8 godzin temu, Gość Anita napisał:

Dodam, że wszystko co jest w tym mieszkaniu kupili moi rodzice dla mnir i to mieszkanie miało być pięknie zrobione A na razie i tak jest w stanie surowym bo moi rodzice są wściekli,że wprowadził się i nic od siebie nie dał. 

Sorki, ale co niby miał dać? To wyłącznie Twoje mieszkanie i on byłby frajerem, gdyby inwestował swoje pieniądze w wykończenie, czy remont. Rozumiem wspólne opłaty, bo razem mieszkacie, czy pomoc w wykończeniu, ale żadne inwestowanie pieniędzy w nie swoje. 

8 godzin temu, Gość Anita napisał:

Tzn dał. Jakiś czas temu miałam urodziny. Mówiłam, dawałam znaki co mógłby mi kupić bo widać, że nie miał pomysłu. Co kupił? Odkurzacz i zapas worków :) na urodziny...

?, faktycznie przegiął, widocznie romantyzm mu się ulotnił. Może nie trzeba było dawać znaków, tylko pozwolić mu na własną inwencję, a może ten odkurzacz był sugestią, żebyś bardziej zadbała o prządek?

8 godzin temu, Gość Anita napisał:

Kiedyś podczas kłótni on próbował rozmawiać A to ja byłam tą,  która nie potrafiła. Teraz na każde moje próby rozmów on śmieje mi się prosto w twarz, podnosi na mne głos nawet o pierdole. 

"Żuraw i czapla", jak dzieci. Obydwoje macie za uszami. To, co świadczy na jego niekorzyść:

8 godzin temu, Gość Anita napisał:

Zaczęlo  się psuć. Seks był raz na dwa, trzy tygodnie. 

W końcu usłyszałam, że jeśli myślałam, że życie razem to sielanka  to się mylę... plakalm, 

 " myślisz że zabiore Cie na randke mieszkając razem? Zapomnij, mieszkamy razem to wystarczy". 

Mówi się, że kto się lubi, ten się czubi, wiadomo też, że początki wspólnego mieszkania mogą być trudne, ludzie się docierają, ale właśnie dlatego, żeby było dobrze. On, jakby uznał, że ciągłe awantury, to norma. Zresztą chyba w ogóle nie potraficie z sobą rozmawiać. 

Ludzie się kłócą, ale jeśli za często, to znaczy, że coś naprawdę nie gra, po za tym, jeśli ludzie kochają się, to pomimo nieporozumień czują do siebie pożądanie. Jeśli facet nie ma ochoty na seks przez 2, czy 3 tygodnie, to co najmniej dziwne, no i to oświadczenie, że nie będziecie chodzić na randki???

Anita, do ideału Ci daleko, ale on wydaje mi się, że po prostu wygodnie się ustawił. Obydwoje powinniście się starać, dbać o mieszkanie, razem, lub na zmianę gotować, uzgadniać wspólnie zakupy, wydatki itd. Tymczasem wydaje się, że macie zupełnie rozbieżne oczekiwania, no i on nie wydaje się być uczciwy w swoich deklaracjach, zapewniając Cię o swojej miłości do Ciebie.

Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Javiolla napisał:

 Teraz to już chyba nieistotne czyja to wina, bo ta zwykle leży po środku ?

Z tym sie nie zgadzam, wlasnie czesto jest, ze wiekszosc winy jest po jednej stronie.

18 godzin temu, Gość Anita napisał:

Gotował pierwsze parę tygodni. Herbatę zrobił mi raz? Zaczął oczekiwać, że ja zacznę zajmować się domem. Ale ok wiem, że początki są trudne. W końcu usłyszałam, że jeśli myślałam, że życie razem to sielanka  to się mylę... plakalm,  wychodziłam na noc do rodziców bo miałam dosyć. Usłyszałam, że jestem niedojrzala  i powinnam mieszkać z rodzicami i pieskiem,  skoro źle mi mieszkać z facetem. ( nawiązanie do tego, że jeszcze pół roku temu mieszkałam z rodzicami). 

  Przestał robić zakupy, ale kupił sobie xboxa.  Cale dni gry, gdy oglądałam film potrafił ciągle marudzić że nuda,  że kiedy się kończy bo by pogral. Ja potrafiłam wściekła spędzać czas w sypialni. Dodam, że wszystko co jest w tym mieszkaniu kupili moi rodzice dla mnir i to mieszkanie miało być pięknie zrobione A na razie i tak jest w stanie surowym bo moi rodzice są wściekli,że wprowadził się i nic od siebie nie dał.

Czuję się jak bym miała dziecko na utrzymaniu.

 

On wraca po pracy, zmęczony, wyczepany.  Ja po pracy zmęczona? Żartuje chyba sobie, moją pracą to nie pracą bo klikam  sobie  na komputerze...

Zaraz, przestal gotowac i robic zakupy, to co on robi w domu? Zaczal oczekiwac ze Ty zajmiesz sie domem? Czyli zwalil obowiazki domowe na Ciebie, dobrze rozumiem? ? ? Na to by wygladalo, zwlaszcza, ze jeszcze piszesz, ze caly dzien gra w gry komputerowe, to niby kiedy ma sprzatac? Poza tym jego zmeczenie po pracy jest wazniejsze od Twojego, to tez by pasowalo do tego, ze Twoje prawa sie tu nie licza. Jesli tak jest, to nie zgadzam sie z tym, ze oboje jestescie  winni, winny jest przede wszystkim on, on wykorzystuje Cie. Dlatego nie zgadzam sie z tym:

10 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Trudno o porozumienie między osobą ceniącą porządek, a bałaganiarzem. Pretensje o źle powieszony ręcznik, to może przesada, chociaż może rzucasz go gdziekolwiek, ale już kosmetyki na umywalce mogą po prostu przeszkadzać, a rozbebłane  łóżko robi wrażenie bajzlu. Jeśli zdecydowałaś się na wspólne mieszkanie, to powinnaś iść na kompromis, a mnie wydaje się, że oczekujesz jego całkowitej akceptacji i zgody na przewracanie się o Twoje porozrzucane rzeczy. Niestety, ale jak na kobietę, masz kiepskie nawyki.

Czy w zamian za przyjęcie go pod dach oczekiwałaś pełnej obsługi? Miał gotować, robić zakupy, herbatkę pod nos podstawiać  i jeszcze pytać na co może wydać swoje pieniądze? Nie przesadzasz?

Stwierdzenie, że nie masz umiejętności, ani nerwów do gotowania niczego nie usprawiedliwia. Warto nauczyć się choćby minimum i trochę się wysilić. Faktycznie wydajesz się być niedojrzała.

Nie chodzi teraz o to, zeby Ciebie gonic do roboty, bo pewnie masz jej wystarczajaco, tylko, zeby on sie za ta robote wzial. Ale z tego co widze, to nie zamierza. Najlepiej wiec zebys pogonila go, po co masz zyc z kims, kto Cie wykorzystuje, sam od siebie nic nie daje, seksu nie masz z nim zbyt wiele, a o randkach mozesz zapomniec? Na co Ci tak sie meczyc? Nie lepiej zyc spokojnie samej, bez poczucia bycia zle traktowana. I to nie jest tak, ze nie potraficie ze soba rozmawiac, tylko on sie z Toba nie liczy, dlatego na wszelkie Twoje uwagi odpowiada lekcewazaco, jakby sobie w kulki lecial-"Co Ty myslalas, ze po zamieszkaniu razem bedzie sielanka?"-ja bym po takim tekscie w ogole z nim nie rozmawiala.

Nic dziwnego, ze nie wytrzymywalas z nim, plakalas, wychodzilas do rodzicow-pewnie tez bym tak robila-a on na to jeszcze bezczelnie Ci dogadywal, ze powinnas mieszkac z rodzicami i pieskiem, jak Ci zle z facetem-cos takiego! Jak probujesz jakikolwiek problem podniesc, to smieje Ci sie prosto w twarz-Boze,  to sie ma nazywac partner? Co Ty z tego zwiazku masz oprocz tego, ze jestes wykorzystywana jako pomoc domowa, lekcewazona, nie szanowana, wysmiewana, wyszydzana i raniona? Nawet plakac Ci sie juz odechcialo, a i tak ten placz go nie ruszal. To, ze zdecydowanie wiekszosc winy jest po jego stronie, to zdecydowanie za malo powiedziane, zbyt dyplomatycznie ujete w porownaniu z tym co on faktycznie odwala. Pewnie, ze bedzie Ci mowil, ze Cie kocha, zeby Cie zatrzymac, bo jemu w takim ukladzie jest wygodnie, ale jego czyny ewidentnie przecza jego sllowom. A Ty jeszcze sie martwisz, co sie z nim stanie, jak z nim zerwiesz. Absurd.

Odnośnik do komentarza
20 minut temu, franca napisał:

Z tym sie nie zgadzam, wlasnie czesto jest, ze wiekszosc winy jest po jednej stronie.

Większość lub po połowie... nie czepiajmy się szczegółów ?  Chodzi o to, że nigdy nie ma winy w 100% po jednej stronie i o to mi chodziło  ? Poza tym napisałam "zwykle" a nie zawsze i uważam, że istotnie zwykle wina -choć nierówna- to jednak nie jest aż tak odległa procentowo. Czasem my własnej winy nie widzimy, gdyż zanadto skupiamy się na cudzej winie ? Tak wynika z moich obserwacji, nie tylko życia, ale tez wątków tu na forum.

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Javiolla napisał:

Czasem my własnej winy nie widzimy, gdyż zanadto skupiamy się na cudzej winie ? 

Raczej zawsze, bo generalnie nie widzimy swojej winy, chyba, że ktoś robi to z premedytacją, lub jest niezrównoważony emocjonalnie, to po czasie może i widzi, choć też nie każdy. Zawsze lepiej szukać winy u innych?

Odnośnik do komentarza
W dniu 26.10.2020 o 06:58, Javiolla napisał:

  Chodzi o to, że nigdy nie ma winy w 100% po jednej stronie i o to mi chodziło  ?

 

Z tym sie zgadzam ? Z ta odlegloscia od siebie procentow winy to nie do konca.

W dniu 26.10.2020 o 06:58, Javiolla napisał:

Czasem my własnej winy nie widzimy, gdyż zanadto skupiamy się na cudzej winie ? Tak wynika z moich obserwacji, nie tylko życia, ale tez wątków tu na forum.

 

Z moich obserwacji wynika, ze czesto wina jest nierowna, tzn po jednej stronie jest jej znacznie wiecej, a ludzie nieraz w takich sytuacjach na sile staraja sie ta wine wyrownywac, np w komentarzach. Zauwazylam to zwlaszcza na forum, gdzie przykladow niszczacej, a jednoczesnie ciagle lekcewazonej asymetrii w zwiazku jest mnostwo. Na przyklad ten watek:

Ewidentnie wina faceta znacznie wieksza, a ludzie wypisuja takie rzeczy, jak : "Dogadajcie sie", "Oboje to, oboje tamto", "Nie potraficie ze soba rozmawiac"(tak jak by w tym byl sek :P), bla, bla, bla. Dobrze chociaz, ze to co bylo na koncu watku, wygladalo juz inaczej. ?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...