Skocz do zawartości
Forum

Zostalam sama w ciazy


Gość Zalamanawera2244

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Zalamanawera2244

Zostałam sama w mocno zaawansowanej ciąży. Facet, z którym mieszkałam pod jednym dachem od roku (a znaliśmy się już od ponad dwóch lat) właśnie wczoraj oznajmił, że on nie jest gotowy, ma dosx, chce zaczac nowe zycie. Jakby nigdy nic. Dla mnie to tak, jakbym dostała obuchem w głowę. Od wczoraj nie płacze, tylko wyje, gdyby nie ciąża, chyba po raz pierwszy w życiu porządnie bym się upiła. Wyje, bo przecież mieliśmy mieć dziecko, planowaliśmy wspólne życie, może nie małżeństwo, ale normalne zycie. Dziecko było chciane, żadna wpadka. Teraz - świat mi się rozpadł. Jestem sama, nie mam nikogo bliskiego, bo rodzice już 4 lata temu zginęli w wypadku. Gdyby oni żyli, byłoby mi się łatwiej pozbierać. Ja mam 24 lata, żyje już w pełni samodzielnie, ogarniam wszystko, ale teraz czekają mnie zmiany, które wywrócą moje życie do góry nogami. Wszystko się zmieni, dojdzie masa innych obowiązków. Cieszyłam się, że układa mi się dobrze i w miarę spokojnie, a teraz... przerosło mnie to wszystko z góry na dół. Chyba pierwszy raz w życiu zwierzam  się z prywatnych spraw na forum  publicznym, ale od wczoraj jestem rozwalona na kawałki i obojętne mi całkowicie, kto przeczyta ten post. Gdybym wiedziała, z kim zaszłam w ciaze i jak to sie skończy, w życiu ciąży nie kontynuowałabym. W zyciu w ogole nie bralabym wtedy dziecka pod uwage. Teraz zostałam sama, w czarnej d.... dziurze i nie wiem, co będzie dalej. 

Odnośnik do komentarza

Bardzo Ci współczuję, ale będziesz miała dla kogo teraz żyć, dla dziecka, które nosisz pod sercem. A tego faceta olej, wiem łatwo to powiedzieć, ale widać, że człowiek nie był w ogóle odpowiedzialny i szkoda, żeby dziecko miało takiego ojca. Na pewno będzie Ci samej ciężko, ale zawsze będziesz mogła poszukać wsparcia w domach samotnej matki, tam kobiety są w takiej samej lub podobnej sytuacji do Ciebie. 

Odnośnik do komentarza

Niestety rozczarowania wpisane są w nasze życie. Nie rozpaczaj, im wcześniej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla Ciebie i dziecka. 

Przyjdzie czas będzie rada, teraz musisz skupić się na dziecku. Masz pewnie chociaż dobrą koleżankę czy kogoś z dalszej rodziny, żeby mieć chociaż jakieś wsparcie. 

Powiedz sobie dam radę, przeszłości nie zmienisz ale już na przyszłość masz wpływ. Nic nie jest nam dane  zawsze, dlatego powinniśmy być przygotowani na różne scenariusze jakie nam życie przyniesie, tak generalnie nie jest, stąd szok. 

 

Bjz, daj spokój z tymi swoimi wątpliwymi mądrościami, bo to nie ten temat i nie na miejscu. 

Odnośnik do komentarza
Gość Dasz radę

Macierzyństwo daje kobietom ogromną siłę. Ty już masz dziecko, nosisz je. Facet uciekł, on go nie mial. Być może jego ojciec zrobił kiedyś to samo. Nie myśl o nim. Odjedz stąd gdzie jesteś. Szukaj wsparcia u rodziny, koleżanek, w fundacja h. Są też domy samotnej matki, co może Ci pomóc stanąć na nogi w najtrudniejszych chwilach. Masz dla kogo żyć. Uśmiech dziecka wszystko Ci wynagrodzi. Zapomnisz. Nie łam się. 

Odnośnik do komentarza

Sytuacja, faktycznie, bardzo przykra...o ile prawdziwa.

Radziłabym, mimo szoku i zawodu, nie rwać włosów z głowy, chociażby ze względu na dziecko. Takie histerie w ciąży nie są wskazane. Przeanalizować swoje możliwości, przede wszystkim finansowe. Przez rok dostaniesz zasiłek macierzyński, potem tylko wychowawczy. Na ten moment powinnaś mimo wszystko uzgodnić z nim, czy on uzna dziecko, a jednocześnie ostrzec go, że jeśli będzie robił z tym problemy, to oddasz sprawę do sądu o ustalenie ojcostwa i on poniesie dodatkowe koszty za badania DNA i samą sprawę sądową. Już teraz powinnaś zażądać od niego pieniędzy na wyprawkę oraz alimenty. Zaraz po porodzie trzeba złożyć wniosek w sądzie o alimenty z żądaniem wypłacania ich od momentu porodu (o ile facet będzie się migał). 

offtop - ja jak zwykle na tropie trolli. Zastanawia mnie, że często pojawiają się tu osoby z różnymi problemami i twierdzą, że są totalnie samotne, bez rodziców i rodziny. Jakby nie było, to jednak rzadka sytuacja. Ja osobiście nie znam takiej osoby , która byłaby zupełnie sama (a mam wielu znajomych i znajomych znajomych).

Nie zdziwiłabym się też, gdyby autorka dla podkreślenia dramatyzmu swojej sytuacji, za chwilę napisała, że nie dostanie macierzyńskiego, bo nie pracowała, a zaraz nie będzie miała gdzie mieszkać.

Odnośnik do komentarza
Gość Zalamanawera2244

Tylko, że to dla mnie szok totalny. Nic nie wskazywało, że to ponad jego możliwości albo ja nic nie zauważyłam. Jednak decyzja o dziecku to i moja i jegl decyzja, nie naciskalam ani nic. Bylo wszystko dobrze, stad ten szok. Gdybyśmy mieli kryzys, mogłabym się liczyć że wszystkim. Nikomu nie będę zwracała  głowy moimi problemami, koleżanki, znajome mają swoje życie i problemy, nikt jeszcze nie będzie wysłuchiwał żalu obcej tak naprawdę osoby. 

Tutaj też w sumie nie powinnam pisać, ale już emocje wzięły górę. 

Z dzieckiem wcale nie będzie miło i przyjemnie. Oczywiście, że jest masa kobiet, które wychowują dzieci w pojedynkę i dają radę, ale chyba jednak ja naiwnie liczyłam na co innego i inaczej sobie to wyobrażałam. W życiu nikt mi nie wmówi, zw samotne rodzicielstwo jest latwe. Skoro tak nie zawsze jest rozowo, to tym bardziej, jak zostanę z tym bagnem sam na sam. 

Wiem, że ludzie mają większe tragedie, że nie powinnam rozpaczać, ale po tym wszystkim, co mnie spotkało, miałam nadzieję, że chociaż teraz zacznie mi się układać.

Odnośnik do komentarza
Gość Zalamanawera2244

Yonka - dzięki bogu pracę mam, pracuje zresztą cały czas i nie chciałabym robić sobie dużych przerw. 

Nie napisałam, że jestem sama (rodzice nie żyją, to takie nieprawdopodobne?), tylko nie mam zamiaru znajomym opowiadać, jak mi źle w życiu. Bo każdy ma swoje zycie/problemy, że cudzych nie potrzebuje.

Odnośnik do komentarza
Gość Zalamanawera2244

Yonka - dzięki bogu pracę mam, pracuje zresztą cały czas i nie chciałabym robić sobie dużych przerw. 

Nie napisałam, że jestem sama (rodzice nie żyją, to takie nieprawdopodobne?), tylko nie mam zmiaru znajomym opowiadać, jak mi źle w życiu. Bo każdy ma swoje zycie/problemy, że cudzych nie potrzebuje.

 

I nie histeryzuje, po prostu rozwaliło mnie to wszystko na kawałki, stąd zwyczajnie płaczu nie mogę opanować. W końcu to nie jest coś, co słyszy się na co dzień, a tym bardziej może dobić psychicznie, jak się czegoś takiego kompletnie nie spodziewało. Niestety, aż tak opanowana nie jestem, żeby powiedzieć,,a ok, idź, rozumiem, papa" 

Odnośnik do komentarza

Werka, Twój szok i załamanie jest naturalne w takich sytuacjach, zwłaszcza, gdy sprawa jest świeża. Uważam, że gdybyś była jego żoną, to mimo wszystko byłabyś w lepszej sytuacji, przynajmniej finansowej. Ból oczywiście byłby ten sam, ale przynajmniej miałabyś jakieś zabezpieczenie.

Nie ukrywasz faktu, że w tych okolicznościach nie cieszysz się z tej ciąży. 

33 minuty temu, Gość Zalamanawera2244 napisał:

Z dzieckiem wcale nie będzie miło i przyjemnie. Oczywiście, że jest masa kobiet, które wychowują dzieci w pojedynkę i dają radę, ale chyba jednak ja naiwnie liczyłam na co innego i inaczej sobie to wyobrażałam. W życiu nikt mi nie wmówi, zw samotne rodzicielstwo jest latwe. Skoro tak nie zawsze jest rozowo, to tym bardziej, jak zostanę z tym bagnem sam na sam. 

Zawsze możesz po porodzie zrzec się praw do dziecka, oddać je ojcu, lub do adopcji. Mnóstwo ludzi czeka na dziecko. 

Zastanawiam się dlaczego zdecydowałaś się na ciążę, jeśli masz tak negatywny stosunek do niej i żadnych uczuć do dziecka, które wkrótce urodzisz? Oczywiście, że rola samotnej matki nie jest łatwa, ale rzadko się zdarza, żeby kobieta (nawet w ciąży), tak bezosobowo określała swoje dziecko, tylko w nim upatrując problem. Napisałaś nawet, że pozbyłabyś się tej ciąży, gdyby Wasze rozstanie nastąpiło wcześniej.

Smutne jest to, że oprócz żalu i załamania z powodu porzucenia Cię, nie przejawiasz instynktu macierzyńskiego. Czyżbyś potraktowała przyszłe dziecko tylko jako sposób na scementowanie związku i uwiązanie faceta przy sobie? Dość naiwne myślenie. Żadna kobieta nie ma gwarancji tego, że partner będzie z nią na wieki wieków.

Oddaj to dziecko, a Twoje problemy znikną.

Edytowane przez Yonka1717
Odnośnik do komentarza
48 minut temu, Gość Zalamanawera2244 napisał:

Z dzieckiem wcale nie będzie miło i przyjemnie. Oczywiście, że jest masa kobiet, które wychowują dzieci w pojedynkę i dają radę, ale chyba jednak ja naiwnie liczyłam na co innego i inaczej sobie to wyobrażałam. W życiu nikt mi nie wmówi, zw samotne rodzicielstwo jest latwe. Skoro tak nie zawsze jest rozowo, to tym bardziej, jak zostanę z tym bagnem sam na sam. 

Skoro dziecko było planowane i upragnione to nie ma się co załamywać. Nie będzie Ci łatwo samej, ale katastrofy też nie będzie. Ja niby miałam męża, ale pracował od wczesnego ranka do wieczora, a więc nie miałam z niego wiele korzyści. Często czułam się jak samotna matka, zwłaszcza, że leczyłam się 2 lata na depresję, co było dodatkowym obciążeniem. Chciałaś mieć dziecko i ono niech teraz będzie dla Ciebie podporą i celem życiowym. Na tym się skupiaj, a wszystko się ułoży. To dziecko niech Ci dodaje sił i jestem przekonana, że jeśli było naprawdę zaplanowane i wytęsknione, to tak będzie.

Chyba, że dziecko miało Wasz związek zespolić, bo i tak nie układało się zbyt dobrze, że ono miało zatrzymać faceta przy Tobie... wtenczas zrozumiałe jest to co piszesz.

Szanowny tatuś może czuł się przymuszony do tego dziecka, skoro tak nagle zmienił zdanie. W tej sytuacji lepiej, że odszedł, bo jeszcze by wylewał swoje frustracje na tym niewinnym dzieciątku. Oczywiscie to, że spłodził dziecko ma konsekwencje, a więc nie ucieknie od odpowiedzialności i pociągnij go do niej, gdyby sam zapomniał.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Javiolla napisał:

Szanowny tatuś może czuł się przymuszony do tego dziecka, skoro tak nagle zmienił zdanie. W tej sytuacji lepiej, że odszedł, bo jeszcze by wylewał swoje frustracje na tym niewinnym dzieciątku. Oczywiscie to, że spłodził dziecko ma konsekwencje, a więc nie ucieknie od odpowiedzialności i pociągnij go do niej, gdyby sam zapomniał.

Podobno nie był przymuszony, a że się rozmyślił...niestety nie on pierwszy, nie ostatni. Oczywiście, że konsekwencje, wszelkie ciężary i poświęcenie ponosi samotna matka. Nie dziwię się, że kobiety w podobnej sytuacji martwią się o przyszłość, ale z wypowiedzi Werki wynika, że dziecko nie było celem samym w sobie. Ona chciała mieć faceta, a dziecko, jak sądzę, miało być spoiwem.  Prawdę mówiąc mnie poraża ta niechęć, złość i upatrywanie w dziecku przyczyn swojego nieszczęścia na przyszłość. Bardziej obawiałabym się, że to raczej autorka będzie przelewała swoje frustracje na to nieszczęsne dziecko.

Ojciec, oczywiście, będzie musiał płacić alimenty, być może zaangażuje się, choć w niewielkim stopniu, tyle, że nie jest to główny problem tego wątku. Autorka nie chce tego dziecka!... to jest problem. Jedyna nadzieja w tym, że gdy urodzi i zobaczy, to obudzi się w niej instynkt macierzyński. W przeciwnym razie, naprawdę lepiej byłoby gdyby oddała dziecko.

Odnośnik do komentarza
Gość Zalamanawera2244

Przepraszam za to, że wcześniej tyle postów naprodukowałam, ale na iPhone za nic nie umiałam edytować. 

 

To nie jest tak. Na dziecko czekałam. Marzyłam zresztą, żeby poród nadszedł jak najszybciej, bo ciążę znoszę kiepsko, do tego dochodza jeszcze ruchy dziecka, teraz w upal dostaje w tylek podwojnie. Rodze za dwa miesiące, czyli się jeszcze trochę pomęcze, ale na szczęście stosunkowo krótko. Nie, dziecko nie miało być spoiwem, sposobem  na zatrzymani faceta przy sobie na amen, przecież dobrze się dogadywaliśmy... przynajmniej tak myślałam. Nie było wymuszone, zresztą paskudnie bym się czuła wrabiając  faceta w dziecko, którego nie chce. 

Tymczasem posypalo się dla mnie wszystko z dnia na dzień. Stracilam taki spokój. Wszystko poszło się walić. Po śmierci rodziców rok nie mogłam  dojść do siebie, wewnętrznie rozerwało mnie, plakalam po nocach i gdyby nie dobra znajoma, ktora zaczęła mnie wyciągać z domu,to nie wiem, jskby sie to skończyło. 

Ten związek też dużo dla mnie znaczyl, powoli zaczeło sie ukladać. Wychodziłam na prostą i miałam nadzieję, że tak już będzie. Tak, naiwna jestem jak dziecko, już się  o tym przekonałam

Więc to wszystko boli podwójne.

Odnośnik do komentarza
20 godzin temu, Gość Zalamanawera2244 napisał:

Ten związek też dużo dla mnie znaczyl, powoli zaczeło sie ukladać. Wychodziłam na prostą i miałam nadzieję, że tak już będzie. Tak, naiwna jestem jak dziecko, już się  o tym przekonałam

Moze jednak było za wcześnie na dziecko, skoro dopiero zaczęło się układać i dopiero zaczęłaś wychodzić na prostą . Aby pozwolić sobie na dziecko musiało być już mocno stabilnie. Tak myślę sobie, że dlatego Twojego partnera to przerosło, bo było za wcześnie. Może zdał sobie sprawę, że Ty jeszcze nie jesteś gotowa i on musiałby brać odpowiedzialność nie tylko za dziecko, ale też za Ciebie i go to po męsku przerosło. To tez tłumaczy dlaczego tak się teraz czujesz. Moze za bardzo obarczałaś partnera swoimi sprawami, swoim samopoczuciem, może czuł jakąś presję, o której nic nie mówił, bo próbował pomóc....ale coś pękło.

 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
31 minut temu, Javiolla napisał:

Moze jednak było za wcześnie na dziecko, skoro dopiero zaczęło się układać i dopiero zaczęłaś wychodzić na prostą . Aby pozwolić sobie na dziecko musiało być już mocno stabilnie. Tak myślę sobie, że dlatego Twojego partnera to przerosło, bo było za wcześnie. Może zdał sobie sprawę, że Ty jeszcze nie jesteś gotowa i on musiałby brać odpowiedzialność nie tylko za dziecko, ale też za Ciebie i go to po męsku przerosło. To tez tłumaczy dlaczego tak się teraz czujesz. Moze za bardzo obarczałaś partnera swoimi sprawami, swoim samopoczuciem, może czuł jakąś presję, o której nic nie mówił, bo próbował pomóc....ale coś pękło.

 

 

Nie szukałabym usprawiedliwienia dla faceta, który porzuca partnerkę w ciąży, zwłaszcza, gdy świadomie obydwoje powołali na świat dziecko. Taka postawa, to skończone sku*****stwo (przepraszam). Nie próbowałabym też przerzucać winy na autorkę, bo w sumie niewiele  napisała o ich związku i o motywach jego odejścia. Nawet, jeśli zmieniła się trochę w ciąży, to dojrzały facet powinien wiedzieć, że w ciąży buzują hormony i kobieta może zachowywać się nieco inaczej. Nie wiemy też, czy on utrzymuje z nią jakiś kontakt, wspiera choćby finansowo (wizyty lekarskie). 

Uważam natomiast, że na robienie sobie dziecka nie będąc w formalnym związku, może pozwolić sobie kobieta, która ma bardzo dobrą, stabilną sytuację finansową, ma wykształcenie, zgromadzony majątek, a do tego wsparcie rodziny. Krótko mówiąc, taka, która jest całkowicie niezależna i nawet, gdy facet da nogę poradzi sobie materialnie i bytowo. Natomiast cierpi każda porzucona osoba, bez względu na stan majątkowy. 

W każdym innym przypadku kobieta bardzo ryzykuje i nie ma racji twierdząc, że papierek nie ma znaczenia. MA, bo np żony nikt nie wyrzuci od razu z mieszkania męża, a tym bardziej z dzieckiem, żona, do czasu rozwodu, może zażądać pieniędzy na zabezpieczenie utrzymanie rodziny, a więc także na siebie, gdy dziecko jest maleńkie. Żona może wnosić o alimenty także na siebie, jeśli jest w trudnej sytuacji. Tego wszystkiego nie ma konkubina.

Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Yonka1717 napisał:

Nie szukałabym usprawiedliwienia dla faceta, który porzuca partnerkę w ciąży, zwłaszcza, gdy świadomie obydwoje powołali na świat dziecko.

Moze to faktycznie zabrzmiało jak spychanie winy na autorkę. Nie to miałam na myśli. Jedynie chciałam pokazać powód dla którego autorka tak się czuje, dlaczego nagle tak upragnione dziecko stało się tak znielubione. Wg mnie to nie chodzi o to, że partner ją zostawił (choć to z jego strony gó***ne zachowanie), ale o to, że mimo wszystko było za wcześnie i chociaż dziecko nie miało być zespoleniem związku, to jednak wygląda jakby się tym stało. Gdyby w związku wszystko było ok z obu stron, to facet nie odszedłby. Co z tego wynika? To, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba wyciągnąć wnioski z tej lekcji, ojca pociągnąć do odpowiedzialności, siebie postawić do pionu i żyć dalej.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Trzy lata temu spotkało mnie to samo. Właściwie oartner porzucał (bo potem wracał) już od 3 miesiąca ciąży. Płakałam, byłam zła ba siebie, że zaszłam z nim w ciążę, a okazał się takim du..p..kiem. Byłam z nim trzy lata, dziecko ponad rok starań, wyczekane, rzekomo zawsze pragnął być ojcem itd. Wrócilśmy do siebue krótko orzed porodem (chciałam za wszelką cenę "dopasować" do niego, jego nastrojów, humoru, po to tylko, by nie zostać samą przy porodzie i by dziecko miało pełną rodzinę. Na nic to było. Przy porodzie był i po 2 tygodniach się wyprowadził, bo go to , jak mówił "przerosło". Zostałam jak ty, całkiem sama. I co? No więc ci powiem, że to że mnie zostawił z dzieckiem, to najlepsze co mi się przydarzyło. Poradziłam sobie, chociaż nie raz było ciężko i morze łez wylałam. Dziecko dało mi siłę o jaką bym się nie podejrzewała. Poszłam rok na nacierzyński (w międzyczasie straciłam super płatną pracę , nie przedłużyli mi umowy,, którą lubiłam, trudno), potem rok na bezrobotnym ( odkładałam cały macierzyński tyle pieniędzy ile się dało), podałam o alimenty. Dziecko poszło do żłobka (2,5 roku), ja do pracy na niepełny etat. Praca ciężka i niezbyt dobrze płatna, ale pracuję 4 dni w tyg. Mam czas dka dziecka, o to mi przede wszystkim chodziło. Radzę sobie. Nadal troszkę odkładam, bo koronawirus uświadomił mi, że nie potrzebuję pewnych rzeczy i na tym oszczędzam. Planuję jeszcze rok lub dwa tak tyrać i kupić mieszkanie na kredyt ( pod wynajem). Nie korzystam z socjalu, oszczędzam (nie na dziecku). I wiesz co? Radzę sobie lepiej niż mój były partner. A wiem, że dzuecko jest moją motywacją, Szczęściem największym, radością i sensem życia. A płakałlam tak jak ty, ze strachu o siebie, o dziecko, z besilności i niemocy, ze strachu przed samotnym macierzyństwem, przed biedą ( status materialny mi się obniżył, nie ukrywam). Dziś jestem zdrowa, dzuecko zdrowe -to najważniejsze. I wyobraź sobie, że spotykam mężczyzn, dla których jestem atrakcyjna:-) na razie w nic się nie angażuję, bo nie jestem gotowa na związek ( w sumie z ciąża 4 lata). Ale wszystko układa się dobrze. W ciąży hormony buzują i wszystko się wyolbrzymia. Jasne, że się boisz, ale poradzisz sobie i wyjdziesz z tego silniejsza, mądrzejsza, pewna siebie i wierz mi, że dziecko da ci moc i siłę , że pokonasz wszelkie przeszkody. Mój były partner myślę, że widzi, że stracił wiele. Pewnie żałuje, ake ja już nigdy, przenigdy do niego nie wrócę. Zahartowałam się. Jestem oewna siebie i swojej mocy, bo jestem matką. Pozdrawiam:) może moja  historia napełni cię spokojem i nadzieją, że będzie dobrze, że poradzisz sobie. Mamy tylko jedno dziecko, a znam samotne mamy z dwójką i trójką dzieci, które tak jak ja uważają, że porzucenie rodziny orzez partnera czy męża, to najlepsze co je spotkało. Pełno wkoło takich kobiet.

Odnośnik do komentarza
W dniu 12.06.2020 o 22:35, Gość Zalamanawera2244 napisał:

Ten związek też dużo dla mnie znaczyl, powoli zaczeło sie ukladać. Wychodziłam na prostą i miałam nadzieję, że tak już będzie.

W dniu 12.06.2020 o 16:50, Gość Zalamanawera2244 napisał:

Tylko, że to dla mnie szok totalny. Nic nie wskazywało, że to ponad jego możliwości albo ja nic nie zauważyłam. Jednak decyzja o dziecku to i moja i jegl decyzja, nie naciskalam ani nic. Bylo wszystko dobrze, stad ten szok. Gdybyśmy mieli kryzys, mogłabym się liczyć że wszystkim. Nikomu nie będę zwracała  głowy moimi problemami, koleżanki, znajome mają swoje życie i problemy, nikt jeszcze nie będzie wysłuchiwał żalu obcej tak naprawdę osoby. 

Tutaj też w sumie nie powinnam pisać, ale już emocje wzięły górę. 

Z dzieckiem wcale nie będzie miło i przyjemnie. Oczywiście, że jest masa kobiet, które wychowują dzieci w pojedynkę i dają radę, ale chyba jednak ja naiwnie liczyłam na co innego i inaczej sobie to wyobrażałam. W życiu nikt mi nie wmówi, zw samotne rodzicielstwo jest latwe. Skoro tak nie zawsze jest rozowo, to tym bardziej, jak zostanę z tym bagnem sam na sam. 

Wiem, że ludzie mają większe tragedie, że nie powinnam rozpaczać, ale po tym wszystkim, co mnie spotkało, miałam nadzieję, że chociaż teraz zacznie mi się układać.

W dniu 12.06.2020 o 16:55, Gość Zalamanawera2244 napisał:

[..]dzięki bogu pracę mam, pracuje zresztą cały czas i nie chciałabym robić sobie dużych przerw. 

Nie napisałam, że jestem sama (rodzice nie żyją, to takie nieprawdopodobne?), tylko nie mam zamiaru znajomym opowiadać, jak mi źle w życiu. Bo każdy ma swoje zycie/problemy, że cudzych nie potrzebuje.

Witaj Załamana Wera. Wychodziłas na prostą ale z jakiej sytuacji, co się nie układało? Powoli zaczęło się układać czyli w związku cos wcześniej było nie tak czy w twoim życiu poza związkiem cos było nie tak?
Być może i to że nic nie wskazywało, że to ponad jego możliwości i to że ty nic nie zauważyłaś złożyło się na tą obecną sytuację. Kiedy juz zaszłas w ciążę być może pomyślał że jednak to nie dla niego, być może wystraszył się odpowiezialności i w ten ssposób całą odpowiedzialnośćią jesteś obarczona ty. Jeżeli partner wcześniej zapewnia że chce dziecko i współzyje bez zabezpieczenia bo mu mówiłąś że chcesz powiększenia rodziny i że chcesz abyście się postarali to trudno żeby tego nie brał serio. Okazał się niedojrzały i nieodpowiedzialny.
Samotne rodzicielstwo nie jest łatwe, ale uważam że dzięki temu ty z czasem jak najbardziej będziesz mogła ułozyć sobie jeszcze życie, a twoja więź z dzieckiem będzie jeszcze mocniejsza. Początki są trudne, ale na pewno lepiej być samotna mamą jak mamą z dzieckiem która jest olewana tak jak dziecko, gdzie są kłótnie, awantury i z czasem życie zupełnie jak obcy ludzie których przestało łączyć cokolwiek oprócz dziecka. Więc to tez jest kwestia abyś pomyślała co na teraz i na przyszłość byłoby lepsze dla ciebie i dziecka...bo dziecko bardzo dobrze widzi z czasem co się dzieje miedzy rodzicami, i jak się do siebie odnoszą, brak emocji, brak rozmów, kłótnie it.d. Tak na serio, gdy już dziecko się urodzi i przejdziesz przez ten pierwszy etap problemów dziecko szybko rośnie, i obserwuje własnie rodzica który jest najwazniejszy w jego życiu.
Twoim najlepszym i najważniejszym plusem jest to że masz pracę. dziecko kiedy podrośnie zawsze możesz oddać do złobka, później przedszkola. Na dziecko możesz złożyć papiery o alimenty. Możesz też korzystać z innych pomocy związanych z wychowywaniem dziecka. To zawsze jest pomoc. Jesteś sama, nie masz rodziców, ale być oże masz dobry kontakt z kimś z dalszej rodziny kto byłby w stanie ci trochę pomóc. Od znajomych też nie uciekaj. Jeżeli masz w okół siebie jakieś przyjazne osoby, to warto poprosić o pomoc. Nie musisz opowiadać im o tym że jest ci źle i jesteś nieszczęśliwa, t zalezy od ciebie czy masz taką zaprzyjaźnioną osobę której możesz powiedziec o swoich problemach. Są też różne grupy wspierające samotne matki. Myślę że gdybyś poznała takie osoby to miałabyś o czym z nimi pogadać, o swoich problemach. Pzdr.

 

Odnośnik do komentarza
Gość Zalamanawera2244

Zaliczyłam kilka niefajnych przygód w życiu, które mogły się skończyć bardzo źle, coś mnie jednak chroniło, bo by mnie w koncu wlasna bezmyslnosc zabila. Znalazlam prace, poznalam faceta, zaczynalo byc tak, jak powinno i znowu dół.   

Dzięki bardzo za wszystkie słowa. Chociaż w sieci się trochę wyżaliłam. 

Odnośnik do komentarza

Justyna, gratuluję Ci siły woli i ducha. Twój post jest bardzo pozytywny. Podziwiam takie kobiety, jak Ty, które mimo przeciwności losu radzą sobie i z optymizmem patrzą w przyszłość. Niestety, wiele samotnych, młodych (i nie tylko) matek nie myśli o pracy zawodowej i jedyny ich wysiłek w celu  uzyskania pieniędzy, to comiesięczna wyprawa po zasiłek. Nie potępiam ludzi korzystających z zasiłków, jeśli znajdą się w ekstremalnie trudnej, życiowej sytuacji, ale dla wielu, to jedyny sposób na życie, mimo, że mogliby podjąć pracę.

Piszesz, że status materialny obniżył Ci się, ale z takim nastawieniem to z pewnością stan przejściowy i na pewno będzie lepiej, czego Ci życzę i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Gość Zalamanawera2244 napisał:

i znowu dół.   

Jeśli naprawdę to było dziecko upragnione i wyczekane, to nie jest żaden dół. To właśnie ono jest wybawieniem i może stać się sensem życia. Zmień nastawienie, a będzie Ci łatwiej. Powodzenia.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...