Skocz do zawartości
Forum

Kiepskie relacje z ojcem a moje dorosłe życie


Gość rozaliaidalia22

Rekomendowane odpowiedzi

Gość rozaliaidalia22

Zdecydowałam się napisać, chociaż nie jest mi łatwo o tym opowiadać, nawet na forum. Mam 23 lata i jestem totalnym...dnem. Nie pracuję, nie poszłam na studia. Chciałam skończyć medyczną szkołę policealną (medycyna interesowała mnie od wczesnej nastolatki, zawsze lubiłam czytać artykuły medyczne, książki itp). Jednak nie o tym przyszłam opowiadać. Jest cos, co mnie boli bardzo, takie cos, co podkopało moje poczucie własnej wartosci, tak, że nie potrafię isc dalej, bo boję się, że nie dam sobie rady, że ludzie zaczną mnie opieprzać itp. Chodzi o mojego ojca; relacje zawsze mielismy srednie, chociaż jak byłam całkiem mała, to było dobrze. Najgorzej jednak było wtedy, jak nie zdałam w pierwszej klasie gimnazjum (to był masakryczny dla mnie okres, nie mogłam dogadać się z klasą, byłam w ciągłym stresie, zaczęłam unikać szkoły, oceny miałam wręcz fatalne). Musiałam powtarzać rok. Przysięgałam sobie, że wezmę się za siebie, że teraz nie odpuszczę. I wszystko byłoby ok, ale wtedy zaczął mnie gnębić ojciec. Na każdym kroku powtarzał, ze jestem ,,debilką, kretynką, że nic w życiu nigdy nie osiągnę''. Tak przez całe wakacje, jak zaczęłam powtarzać rok, nie było lepiej. Chociaż tym razem zawzięłam się, miałam w większosci czwórki, to ojciec i tak mi nie odpuszczał; jak się cieszyłam z czegos, jak miałam jakies osiągnięcie, to powtarzał albo pytał: ,,to chyba cud, bo to niemożliwe, żeby ktos, kto jest tak opóźniony, miał sam z siebie dobre stopnie'' albo ,,ktos TAKI mógł cos sam bez niczyjej pomocy zdobyć''? I tak za każdym razem. Nie zliczę, ile wypłakałam łez, ile razy miałam ochotę uciec z domu i nigdy nie wracać. Nie tylko szkoły dotyczyły te teksty; ojciec próbował (i robił to) dołożyć mi na każdym kroku, nawet w domu itp. Potrafił mnie skrytykować przy znajomych, mówić jakies teksty o niezdarnosci i nieprzystosowaniu do życia, a raz przy swoich znajomych powiedział, że on nie ma dziecka, którym mógłby sie przed kims pochwalić... Jakos to wytrzymywałam, chociaż moja psychika oberwała równo. Odcięłam się od ludzi, zaczęłam unikać wychodzenia na dwór; cały czas wydaje mi się, ze zrobię cos nie tak, że zaraz ludzie zaczną mnie krytykować. Ojciec ciągle przez te wszytskie lata powtarzał mi, że nigdy nic nie osiągnę, bo nie dam rady się przebić. Na początku naprawdę próbowałam, z całkiem niezłym wynikiem skończyłam maturę, ale cos wewnętrznie pękło we mnie. Nie potrafię zrobić kroku dalej. A chciałabym, chciałam zostać higienistką stomatologiczną, żeby móc pokazać ojcu, że nie miał racji, że ja też mogę cos osiągnąć, ale nie mam siły. Poczucie wartosci wynosi zero. Boję się porażek, że będę wysmiewana, jak cos mi się nie uda. Tak zawsze było ze strony mojego ojca.. Powtarzam ,,ojca'', bo nie potrafię nazwać go tatą, nie żywię do niego żadnych ciepłych uczuć.
Piszę tego posta i płaczę.. Bardzo bym chciała, żeby cos się zmieniło, żebym mogła uwierzyć w siebie i zrobić to, o czym zawsze marzyłam, ale nie mam pojęcia, jak mam pokonać blokadę, jaką mam w głowie. Blokadę, która wbił mi ojciec, a przez którą stoję w miejscu, a mogłabym już dawno rozwijac się. Nawet nie jestem w stanie oddać słowami tego, co czuję czy tych wszystkich przykrosci, jakich wysłuchiwałam przez lata. Czy jest szansa, żebym kiedys mogła uwierzyć w siebie i pokazać, że ja też mogę cos osiągnąć?

ps. Nie wspominam o mamię, więc proszę nie pytać, bo to nie jest ważne.

Odnośnik do komentarza

"Czy jest szansa, żebym kiedys mogła uwierzyć w siebie i pokazać, że ja też mogę cos osiągnąć?"

Jest szansa.
Rozumiem, że nadal mieszkasz z ojcem? Masz ubezpieczenie zdrowotne, aby zapisać się na terapię na NFZ?

Tylko jedna różnica. Nic nikomu nie pokazuj i nie udowadniaj. Żyj dla siebie i wszystko co robisz rób dla siebie!

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jest szansa, ale musi ci ktoś pomóc, bo sama nie dasz rady.
Raczej na prywatną terapię, nie będzie cie stac, bo nie pracujesz.
Zostaje NFZ ,wiec na początek, skieruj swoje działania na to, żeby móc z niej skorzystać. Znajdź jakąkolwiek pracę, zapisz się do szkoły, czy zarejestruj w UP. Na pewno coś wymyślisz i to będzie piewrszy krok, ku zmianie .
Nikt za ciebie tego nie zrobi, a to jest absolutne minimum, na które z całą pewnością cię stac.
Trzymam kciuki.

Odnośnik do komentarza

Tak wizyta u psychologa i terapia jest tu konieczna. Ale niedobrze że dalej mieszkasz z ojcem. To Cię dobija i utwierdza w tej sytuacji. Wiem że nie masz innej możliwości bo brak pracy, brak pomocy z innej strony..
Żeby to zmienić jakkolwiek w najbliższej przyszłości, podejmij pracę choć pierwsza lepsza. Byleby mieć jakieś pieniądze. Przede wszystkim zajmij się swoim zdrowiem ale potem pomysl o usamodzielnieniu.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
Gość rozaliaidalia22

Na terapie przede wszystkim nie mam odwagi. Nie byłabym w stanie opowiadać o tym wszystkim
psychologowi, pewne jest za to,’ze na pewno poryczałabym się, bo dla mnie to wyjątkowo przykry temat. A nie wyobrażam sobie płakać i opowiadać o tych wszystkich przykrościach przed kimś obcym.
Praca - raz miałam taka dosłownie byle jaka (sprzątanie), wszystko robiłam sumiennie, dokładnie, ale zżerał mnie stres, ze coś w końcu nie wyjdzie tak, jak powinno i dostanę solidny opieprz. Zrezygnowałam sama z siebie.. Czuje w ogóle lek przed ludźmi, przed poznawaniem obcych ludzi. Wewnętrznie jestem sparaliżowana z takich sytuacjach. Nawet w tak absurdalnych momentach, kiedy np jestem w nieznanym dla mnie miejscu i dokładnie nie wiem, gdzie iść, nie potrafię zapytać kogoś o drogę.
Czy samemu można to pokonać?

Odnośnik do komentarza

Wizyta u psychologa często może powodować wybuch łez i jest to normalne. Kiedy komuś się zwierzamy mogą puścić emocje. Nie jest to nic złego ani krepującego. Ale często też o to chodzi żeby się wygadać, jeśli nie mamy komu np przyjaciółce, bo potem jest lżej nam na sercu.
Przy okazji psycholog mógłby Ci pomóc nakierować co z tym robić dalej. W Twoim przypadku to nie byłaby 1 wizyta bo u Ciebie jest więcej pracy do zrobienia. Jesteś słaba psychicznie i to wymaga dużej pracy.

Powiedz mi czemu traktujesz terapię jako upokorzenie?

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...