Skocz do zawartości
Forum

Co z małżeństwem


Gość Ktoś anonimowy

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Ktoś anonimowy

Jesteśmy małżeństwem od 8 lat, wcześniej parą od 7. Od 3 lat mąż mi powtarza że jest ze mną nieszczęśliwy ale tylko wtedy kiedy ja zaczynam poruszać te kwestie. Od 5 lat staraliśmy się o dziecko. Ja wcześniej nie chciałam. Ważniejsze były imprezy i zabawa w "życie". Kiedy już się udało (rok temu) jest coraz gorszej. Nadal kiedy poruszam temat mówi że go ograniczam, że wymuszam pewne zachowania itd. Przez jakiś czas często niemiły i bywał chamski. Kiedyś było inaczej, kochał mnie nad życie, ale jak twierdzi "ileż można się starać". I tak wegetujemy od rozmowy do rozmowy podczas których ja rzeczywiście wymuszam pozytywne deklaracje a on nadal potwierdza że jest nieszczęśliwy ale nie odchodzi i traktuje mnie dobrze. Teraz jest dla mnie dobry, od czasu kiedy z jego strony padły mocne słowa ale nadal odstaje przy swoim. Najgorsze jest to, że ja się w nim od porodu na nowo zakochałam. Nie wiem czy mam się wyprowadzić czy walczyć.. :( dodam, że ja nie umiem okazywać uczuć. Jak on trochę odpuszcza to ja tym bardziej, taka duma.

Odnośnik do komentarza

Żeby ognisko płonęło ,trzeba dokładać do niego drewna.Skoro go kochasz to musisz mu to okazywać.Zobaczysz jego zmianę ,gdy zaczniesz malymi kroczkami przybliżac się do niego.Chyba wiesz o czym mówię.A ,tak w ogóle ,to po ile macie lat?

Odnośnik do komentarza

Walcz o niego.Wydaje mi się, że uprzednio to on walczył o ten związek, a teraz jest twoja kolej.
W czym go ograniczasz? Co on chce robić, a czego nie może?
Pogadajcie o tym, może znajdziecie jakiś złoty środek?
Dziecko wiele zmieniło w waszym układzie, na nowo musicie się uczyć wspólnego życia.
Staraj się być tolerancyjna, nic na siłę.
I nie rezygnuj tak szybko.

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Dziękuję za odpowiedzi. Ja mam 34, on 39.
Ograniczam go w jego pasjach. A w zasadzie ograniczyłam bo zmieniłam się, tyle że on twierdzi że tego nie widzi. Chciałam spędzać wspólnie czas i , jak mówi, spełniał je pod presją. Zarzuca mi wiele rzeczy, to typ samotnika który kocha święty spokój a ja chciałam żeby czasem mi powiedział "nie jedź, zrobimy coś razem". Tak się nigdy nie działo bo on uważa że uszczęśliwić drugą osobę można tylko wtedy kiedy może robić to co chce. Tak, to on się starał i próbował stworzyć dom, na którym mnie wiele lat nie zależało. Teraz role się odwróciły i często mam wrażenie że on już całkiem odpuścił. Zaczęło mu wszystko we mnie przeszkadzać, jak strzeliłam "focha" to pytał o co chodzi i najczęściej dostawałam odpowiedź jaka jestem niefajna. Myślę że nasz problem polega na tym że ja na każdym kroku staram się dostrzec albo sprowokować jego zachowanie tak, żebym dostrzegła że nadal mu zależy. Tyle ze dostrzegam coraz mniej. Wiem że wszystko zniosę ale nie to, że mąż mnie nie kocha i jest że mną z obowiązku (problem z dzieciństwa). I im mniej dostrzegalam tym bardziej wymuszalam. Nadzieje daje mi to, że on nadal chyba się troszkę stara (czasem mnie przytuli bo wie że tego potrzebuję, jest bardzo miły i uczynny, pierwszy zawsze wyciąga rękę). Nie wiem czy z kultury, czy dobrego wychowania czy jednak coś jeszcze tam zostało

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Ale ciągle podtrzymuje że nie widzi tego związku, nie wie czy chce ze mną mieszkać bo on chce mieć dom a żona ze mnie kiepska (sprzątanie, gotowanie itd.). Raczej robię (robiłam ale tego też nie zauważa) bałagan niż sprzątam

Odnośnik do komentarza

Myślę, że przechodzicie kryzys małżeński, który jednak przy dobrej woli z obu stron udałoby się pokonać. Pamiętajcie, że wiele się zmieniło po tym, jak w Waszym związku pojawiło się dziecko. Może mąż poczuł się mniej ważny? Może Pani zbyt dużo od niego wymaga i czuje się przeciążony? Pragnął mieć rodzinę, dzieci, ale być może rozczarowała go rzeczywistość, gdy zobaczył, że jest tak dużo obowiązków, że potrzebuje Pani więcej pomocy, że mniej czasu na własne zainteresowania? Przez Internet nie zgadnę, o co dokładnie chodzi, w czym tkwi problem. Wierzę jednak, że zarówno Pani, jak i mężowi wciąż zależy na małżeństwie i da się to wszystko poukładać. Rozważcie terapię małżeńską, to naprawdę może Wam pomóc zbliżyć się na nowo do siebie. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Niestety problemy zaczęły się jeszcze przed ciążą. Teraz jest tylko gorzej. Ja przestałam cieszyć się macierzynstwem, źle sypiam i zaczęłam zażywać tabletki na uspokojenie. Nie wyobrażam sobie siebie w roli samotnej matki, a jeszcze bardziej nie chcę żeby nie spełniło się to czego najbardziej teraz chcę: dom, rodzina i ciepło.

Odnośnik do komentarza

To wszystko jeszcze da się poukładać.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jakie są jego pasje?
Powiedziałaś, co ty byś chciała.
A co on chce?
Poluzuj mu trochę, pozwól mu na trochę swobody.
Moja córka, trzyma dość twardo swego męża. Ale pozwala mu na wypady w gronie jego znajomych.
I to w jakiś sposób, pozwala im na normalne funkcjonowanie.
Chyba dla jej męża, jest to taki "wentyl bezpieczeństwa"

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Hmmm..nie wiem czego on chce. Jak pytałam to albo milczał albo odpowiadał że chce być szczęśliwy. Pasje: biegał, jeździł na działkę itp. A ja wydzwanialam kiedy będzie...myślałam wtedy że mnie zdradza, wszystko na to wskazywało: zaczął o siebie dbać, wszędzie chodził z telefonem, mnie zaczął wszystko wytykać, znikał na wiele godzin na działkę, znalazłam później przypadkiem zapamiętane połączenie WiFi z hotelem. Twierdzi że nigdy tam nie był i mnie nie zdradzał. Przed ciążą i w trakcie zawsze rozstawalismy się na co drugi weekend, ja odwiedzałam swoich znajomych bądź rodzinę. Ale fakt, ja mogłam robić co chciałam, a on miał wolność wtedy kiedy ja miałam inne plany :( teraz jest bardziej wolny niż ja. Widujemy się tylko w weekendy bo ja jestem z dzieckiem u rodziców.

Odnośnik do komentarza

Rozumiem ,że jesteś na wypoczynku ,chwilowo ,u rodziców?Widzisz ,facet w okolicach 40-stki robi podsumowanie swojego życia : co osiągnął ,co jeszcze przed nim.Musisz sobie zdawać sprawę ,że kiedy Ty ,po 30 -stce masz najlepszy czas ,jego możliwości ,w tym łóżkowe ,no cóż ,powoli się zawężaja.To naprawdę daje doła.

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Jestem na urlopie macierzyńskim. U rodziców już od kilku miesięcy. Znam kryzys wieku średniego, faceci zwykle przewartosciowuja wtedy swoje życie. Pewnie to też wpływa na całą sytuację. Nie wiem jednak na ile ją determinuje. Sądzisz że mógł mnie zdradzać, stąd to wskazanie czy to była luźna sugestia?

Odnośnik do komentarza

A dlaczego jesteś po porodzie jakby na stale u rodzicow?. Macie za male mieszkanie, mialaś jakieś komplikacje i potrzebowalas dlugiej opieki swojej mamy przy Tobie i maleństwie?

Kobieta po porodzie, gdy świat jej sie jakby zmniejsza do zupek, kupek, dobrego snu dziecka jest jakby z natury bardziej marudna, bo jej mąz w glorii cięzkiej pracy wychodzi sobie do pracy ,ma tam rózne powazne problemy a wieczorem żona każe mu sie przejmowac tym co u niej się działo. Pomniejsza jakby mentalnie z czasem jej zaslugi a i ona sama czuje się z tym gorzej i pretensje narastaja.

Niemniej jak się mieszka z męzem, to on ma szanse codziennie widziec jak rozwija się ich wspólne dziecko, rozumie,że żona czuje się zamknieta w domu i czasem razem jakąś wyprawę na popoludnie wymyslają.

Po porodzie malżeństwa, ktore wiele lat dzieci nie miało . to dziecko, które się pojawilo bardzo zmienia układ przyzwyczajeń obowiązków, oczekiwań, poczytaj sobie w innym wątku:
https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1798416,problem-z-mezem-po-urodzeniu-dziecka#post-1799180

Odnośnik do komentarza

No przestań.Od razu zdradzaćWydaje mi się ,ze jesteś daleko od męża i glupoty chodzą Ci po głowie.Bardziej chodzi mi o to byś go dowartosciowala ,slownie ,pomału wciagala w opiekę nad potomkiem.Jak mu umknie ten etap ,to dopiero będzie cyrk i żal na ,, starość"

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Jestem u rodziców bo dziecko miało straszne bóle brzucha, wymaga też bardzo dużo uwagi, nie przysypia nocy. A zostałam na dłużej żeby i on i rodzice mogli czasem odpocząć. Mąż pracuje długo, sama też ciężko dałabym radę. No a teraz też czuję że tam już nie jest mój dom. On jak mówi, nie wie czy chce ze mną mieszkać więc gdzie mam wracać...
Nie wiem czy to tylko dziecko jest powodem naszych starć, one były już wcześniej ale po każdych ostrych słowach męża zachowywał się jakby nigdy nic.
On nie nalega na nasz powrót, chyba tak mu wygodniej. Choć jest dobrym ojcem to na początku było różnie. Przyjeżdżał o której jemu pasowało, kilka godzin w weekend potrafił poświęcić na robienie czegoś przy komputerze...
Ale wiem też że on nie lubi zmian i chyba go to wszystko przeraziło.
Wojtek, masz rację. To bardzo ważne a na pewno tego nie robię zbyt często...

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Nie wiem już co mam robić, czuję się coraz gorzej . Gdyby on choć raz powiedział że chce spróbować, dać nam szansę...
I nie rozumiem, skoro już mnie nie chce, czemu się nie wyprowadzi, czemu jest taki miły i pomocny, czemu pisze miłe smsy...

Odnośnik do komentarza

Ja nie rozumiem, dlaczego nie możesz wrocić jak gdyby nigdy nic do mieszkania, które do tej pory zajmowalaś z mężem? Powinnaś uznać, ze czas połogu i pomocy dla Ciebie i Waszego dziecka ze strony rodzicow już minął. Przecież sytuacja robi się sztuczna. Po co na mężu wymuszasz wyznania a jednocześnie zauważasz jego stwierdzenia, że on nie wie czy chce z Toba mieszkać. Ty jesteś jego żoną i macie Wasze dziecko i po prostu stwierdzasz, że koniec już wakacji u rodziców i wracasz. A w domu nie potrzebujesz pięknych slow tylko czynów-mąz wdraża się do opieki nad Waszym wspólnym dzieckiem w zakresie, na jaki mu pozwalają jego obowiązki.

Ludzie się tak szybko nie rozstają jak mają dziecko- przynajmniej nie powinni i każda ze stron ma, jeśli już dziecko powolano do życia ,ma obowiązek starać się o wspólną przyszlość. Przyjedziesz, ze swojej strony staraj się o spokój, nie bądz gwaltowna, niczego nie wymuszaj na nim i tak powolutku do przodu. Malżeństwa miewają kryzysy i wtedy ludzie nie wiedzą czy kochają drugą osobę, ale mądrośc wewnętrzna powinna nam podpowiadać , jak powoli na spokojnych obrotach pchać wozeczek życia. Po kryzysie powinno i najczęsciej przychodzi jak po burzy slońce.

Sama mówisz, że kiedyś Ci na swoim malżeństwie nie zależalo, to nie wiesz co wtedy przeżywal Twój mąz i co go wtedy bolało, ale jakoś trzymał się tego wybrakowanego wtedy malżeństwa. Teraz Ty udaj, że pewnych rzeczy nie widzisz, czy nie jest Ci przykro. Po prostu na spokojnie przeżywaj codzienne życie. Jak Wam się polepszy, bo wierzę, że polepszy ,to wtedy będziesz powoli wnosila swoje prośby i życzenia aby jednak tak było, jakbyś bardziej pragnęla.

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

To wszystko brzmi bardzo sensownie. Jednak mnie ciągle dźwięczą w głowie jego słowa, powtarzane od kilku lat. Ja zanim zdecydowałam się na dziecko sama sobie wszystko ułożyłam, wtedy wiedziałam że chce z nim być, nie obarczałam nigdy swoimi wątpliwościami. A on zdecydował się na dziecko myśląc że raczej ze mną być nie chce. A po porodzie zafundował mi wykład że nie wie co dalej, nie wie czy nie chce się rozwieść itd. Dodam że na wsparcie wtedy nie miałam co liczyć. Bardzo chcę to ułożyć. Ale nawet jak jest dobrze, ja sobie przypominam co mi mówił. Ja nigdy mu takich rzeczy nie powiedziałam. I mam tak po prostu o tym na razie zapomnieć?? Dla mnie to trochę poniżające, jak proszenie o to by zgodził się ten wózek życia dalej ciągnąć....
Dodam jeszcze że na dodatek mi zarzuca że jestem smutna i psuje atmosferę

Odnośnik do komentarza

Ciągle wydaje mi się ,że przesadzasz.Nie możesz być pamietliwa ,bo to nic nie daje.Tak masz o wszystkim co było złego po prostu zapomnieć.Po porodzie zawsze rodzice są w lekkim szoku ,bo to duże zawirowanie.A na smutek posluchaj Zbyszka i grupę Mo -carta ,w utworze Kobiety jak te..na you tube

Odnośnik do komentarza

Jesteście parą już wiele lat i jak w każdej parze nazbieralo się pewnie wiele i tych slów pięknych, budujących i tych niedobrych.

Macie teraz dziecko, jesteś dorosła i twierdzisz, że kiedyś to Ci na malżeństwie nie bardzo zależalo a teraz męża kochasz i chcialabyś z nim być. To weż sprawy w swoje ręce i nie za dużo dyskutuj z nim a już ze sobą we wnętrzu tym bardziej ( bo zaczniesz wywlekać w sobie jego najmniej fortunne jego słowa czy zachowania) i jedz do Waszego mieszkania z dzieckiem i tam żyj. Przecież powrócić jak rozumiem do rodziców zawsze możesz czyli masz taki luksus pewnego wentyla bezpieczeństwa. Co może być niestety też zgubne, bo przy pierwszej lepszej niedogodności czy sprzeczce, możesz się spakować szybko i znów uciec do rodziców. Ludzie jak nie mają takich prostych drog ucieczek jak Ty, w kryzysie najpierw się zapętlają we wzajemnych pretensjach, ale jak do nich dociera, że wszystko może się rozpaść to jakoś ich mozgi zaczynają świadomie czy nie, szukać pokojowych dróg rozwiązania problemow.

Ty swoim wyjazdem do rodziców zawiesilaś jakby Wasze malżeństwo na kołku. Chyba tak długo nie można funkcjonować. Im dłużej to będzie trwało tym bardziej wprowadzisz złe obyczaje. Twój mąz będzie uważal, że posiadanie potomka to bycie niedzielnym tatą lub facetem od alimentów, Ty będąc tam z dzieckiem będziesz liczyla się z rzeczywistoscią tą, ktorą tworzysz u rodziców i z rodzicami a innej nie będziesz znala.

Jeśli jest prawdą o czym piszesz, że kochasz męża ,to pakuj siebie i dziecko i jedz tam gdzie Wasze miejsce. Nie pamiętaj złych słow, czy zachowań- tylko w sobie rozpalaj to co było dobre w Waszym malżeństwie. Dla niego po tak długiej rozlące będzie to coś nowego, to spokojnie pozwól mu na miejscu dorosnąc do nowej roli, nie poganiaj go.Teraz Ty musisz być tą mądrzejszą, bo macierzyństwo od każdej kobiety wymaga pewnej mądrości, przebiegłości, rozsądku.
Ale dzieki temu okazuje się ze ona umie przejśc i pokonać wiele trudności i wyjśc obronną ręką z wielu sytuacji. Zawierz swojej wewnętrznej ponadczasowej mądrości.

Jak wyznaczysz sobie cel- odbudowa i tworzenie nowej jakości malżeństwa i będziesz dochodzila na miejscu do tego drobnymi kroczkami to sama sobie kiedyś pogratulujesz.
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Gość Ktoś anonimowy

Dziękuję bardzo! Wszystkie rady i sugestie wzięłam sobie do serca. Bardzo mi zależało żeby ktoś spojrzał z boku. Mam nadzieje że wszystko uda się naprawić. Zrobię tak jak wszyscy sugerujecie. Większość nie może się mylić :)
To nie jest tak że mi na małżeństwie nie zależało, wtedy miałam inne priorytety które teraz poszły całkiem na bok.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam!!

Odnośnik do komentarza

Twój mąż nie jest z Tobą szczęśliwy, czemu konsekwentnie daje wyraz, ani, jak widać, Ty nie jesteś szczęśliwa z nim. Szuka on szczęścia w postaci miłości, jakiej nie ma między Wami, bo Cię nią nie darzy. Kiedy się zakocha, czyli obdarzy miłością następną kobietę, która to jego uczucie odwzajemni, wtedy złoży pozew rozwodowy. Terapia par w Waszym przypadku raczej nie przyniesie efektu w postaci renesansu Waszej relacji, ale moim zdaniem raczej przyspieszy demontaż związku i będzie milowym krokiem na drodze osiągania przez Was dojrzałości i rozumienia, co oznacza pojęcie miłości.

PSALM 91

Odnośnik do komentarza

I tu jako płcie troszkę się różnimy. Jak jest za dużo trudności, nie wiadomo gdzie ta milośc, która nas polączyła się podziała- renesansu nie będzie, lepiej się rozstańmy.Tak szybciej pomyśli męzczyzna (choć pewnie nie każdy).

Kobiety są takie luzackie jak nie mają dzieci a jak dziecko przychodzi na świat, to myśla i o sobie i o potomku. I rozważają co wydaje im się lepsze dla co najmniej dwójki: jej i dziecka. Jak uczucie łączyło ludzi szczere, to zawsze można przy pracy wszystkich liczyć na renesans uczuć.

To jest dla nich jako dla pary nowa sytuacja, powołali do życia dziecko i powinni podjąc próbę wspólnego życia. Jeśli była między nimi miłośc, to my obcy tego nie wiemy czy ona się wypalila, czy tylko z powodu zakrętów ,niedogodności życiowych gdzieś się zapodziała i wystarczy ją odświeżyć i odbudować, oczywiście ostrożnie i powoli nad tym pracując.

Bez próby nigdy się tego nie dowiedzą a żałować można potem całe życie.

My bardzo dązymy do miłości, ale tych prawdziwych uczuć w stosunku do otaczających nas osób przez cale życie wcale nie ma tak dużo. I dlatego nie można sobie pozwolić na przegapienie tego, co niby mieliśmy ale może nie dośc umieliśmy uszanować i docenić i to zadbać.

Odnośnik do komentarza

Cytaty z wypowiedzi ~Ktoś anonimowy:
>>mąż mi powtarza że jest ze mną nieszczęśliwy 
Od 5 lat staraliśmy się o dziecko. Ja wcześniej nie chciałam. Ważniejsze były imprezy i zabawa w "życie". Kiedy już się udało (rok temu) jest coraz gorszej. 
wymuszam pozytywne deklaracje a on nadal potwierdza że jest nieszczęśliwy 
Chciałam spędzać wspólnie czas i, jak mówi, spełniał je pod presją.
jak strzeliłam "focha" to pytał o co chodzi i najczęściej dostawałam odpowiedź jaka jestem niefajna.
Wiem że wszystko zniosę ale nie to, że mąż mnie nie kocha i jest ze mną z obowiązku (problem z dzieciństwa).
czasem mnie przytuli bo wie że tego potrzebuję, jest bardzo miły i uczynny,
nie wie czy chce ze mną mieszkać 
problemy zaczęły się jeszcze przed ciążą. Teraz jest tylko gorzej.
nie wiem czego on chce. Jak pytałam to albo milczał albo odpowiadał że chce być szczęśliwy
teraz też czuję że tam już nie jest mój dom. On jak mówi, nie wie czy chce ze mną mieszkać więc gdzie mam wracać... 
On nie nalega na nasz powrót, chyba tak mu wygodniej.
zdecydował się na dziecko myśląc że raczej ze mną być nie chce. A po porodzie zafundował mi wykład że nie wie co dalej, nie wie czy nie chce się rozwieść itd. Dodam że na wsparcie wtedy nie miałam co liczyć. 
To nie jest tak że mi na małżeństwie nie zależało, wtedy miałam inne priorytety które teraz poszły całkiem na bok.<<<br /> Odnosząc się konkretnie do tych wypowiedzi dostrzegam dwoje ludzi, których relacja zaczęła się gdy kobieta miała 19 lat, a mężczyzna 24, więc połączyła ich młodzieńcza miłość oparta na namiętności, dążeniu do dorosłości i myśleniu magiczno- życzeniowym wspartym młodzieńczym egocentryzmem, takim „teraz ja”, lecz bez pomysłu na siebie, a tym bardziej wspólną przyszłość. Zastanawiam się, jaki problem z dzieciństwa ma ten mężczyzna, który nasuwa Autorce podejrzenie, że może on być z nią z obowiązku. Ciekawa intuicja.
Najpierw ona nie chciała dziecka, ale się starali, potem on zdecydował się na dziecko raczej już nie chcąc z nią być i teraz nie wie, czy chce z nią mieszkać. Dwoje kompletnie pogubionych młodych ludzi, którzy całkowicie nieodpowiedzialnie poczęli wspólne dziecko, zamiast pomyśleć o ew. terapii lub się rozstać, to jest to >> problemy zaczęły się jeszcze przed ciążą. Teraz jest tylko gorzej.<<<br /> Zdumiewa mnie za każdym razem, że w sytuacji kryzysu para decyduje się na dziecko myśląc, że ono rozwiąże ich problemy, takie hokus-pokus. Chyba się komuś coś myli, nie sądzicie? Żal tych dzieci.
Z tym co mówi kikunia55 trudno się nie zgodzić, ale są to ogólniki i szczytne postulaty od których tej parze niczego nie przybędzie. Ten mężczyzna egoistycznie dąży do tego, by żyć dalej jak kawaler. To go najbardziej obchodzi, a nie potomek i jego matka. Może gdy się zakocha w innej kobiecie, a potem znów odkocha, to po tym doświadczeniu inaczej na nich spojrzy?

PSALM 91

Odnośnik do komentarza

Trudno Was zrozumieć. Zdecydowaliście się na dziecko. On zdecydował się myśląc , że razem z Tobą być nie chce. O czym sama mówisz, A Ty z przyczyn niewiadomych. Po co Wam było dziecko. Przecież , ani Ty go nie pragnęłaś , ani on. On jak mówisz Ciebie nie kocha , a Ty też się oddalasz od niego. Nic Was nie łączy i od dawna nie łączyło. Trudno ocenić Wasze relacje tylko na podstawie Twojego przekazu , ale to wszystko wygląda absurdalnie. Znasz go lepiej , więc wywnioskuj o co w tym wszystkim chodzi.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...