Skocz do zawartości
Forum

problem z mężem po urodzeniu dziecka


Gość tatima

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
Od 2 mcy zastanawiam się nad rozwodem z mężem. Znamy się 9 lat, 3 lata po ślubie, mamy rocznego synka. W ciąży zastanawiałam się tak naprawdę czy mąż da radę sprostać roli ojca. Mąż jest bardzo specyficzny: otwarcie wyraża swoje poglądy (też specyficzne), jest trochę, a może bardzo egoistyczny, nie liczy się ze zdaniem innych, bo jeśli ktoś ma inne niż on tzn. że jest "debilem" itp. Wcześniej na to tak nie patrzałam, teraz widzę to inaczej. Ale powód rozwodu, nad którym się zastanawiam jest m.in. taki, że mąż zawiódł mnie jako ojciec naszego dziecka, zawiódł mnie też jako bliska mi osoba; zaczął częściej mnie okłamywać i kręcić. Nie ufam mu już i nie wierzę w prawie każde słowo... Zaczęły się wyzwiska coraz częstsze gdy coś było nie po jego myśli a ja chciałam temat przedyskutować. Przykre teksty, przekleństwa i groźby -bo tak to chyba trzeba nazwać. Czuję się poniżana, bez wsparcia. Po prostu jest mi źle i nie jestem pewna czy mogloby się to zmienić bez względu na to czy by się poprawił. To jest to mniejsze zło. Bardziej martwiło i dziwiło mnie zachowanie w stosunku do dziecka: bardzo słabe zainteresowanie przez prawie 10 mcy (potem się poprawił i tlumaczyl że nie wiedział jak być ojcem); dziecko budziło się pierwszej nocy to się wkurzył jak on będzie pracował niewyspany bo rano ma przecież spotkania; jak trzeba było jechać z dzieckiem 2 dni pod rząd do lekarza to też się"zdenerwował" bo przecież musi pracować a tu codziennie coś z dzieckiem trzeba robić. zabezpieczenia kontaktów go też drażniły bo on nie ma wygody i będzie się musiał wyprowadzić. Ogólnie stwierdził że on ma swoje przyzwyczajenia których raczej nie zmieni bo nie a jak już to bardzo ciężko (o jedną rzecz prosiłam może 5,mcy o inne więcej a jak prosiłam to stwierdził że robię awanturę). Jest wiele spraw których już nie będę opisywać. Ale stosunek do mnie, a najbardziej do dziecka sprawił że stał mi się obcy i tylko myśl o dobru i przyszlosci dziecka trzyma mnie w podjęciu decyzji.
Natknęłam się też na artykuł o psychopatach i ich cechach i bardzo się przeraziłam stwierdzając że 99% tych cech to cechy mi znane- ale już sama nie wiem czy nie wariuję...

Odnośnik do komentarza

~tatima, chciałoby się rzec; widziały gały, co brały.
On przecież taki był już wcześniej, tylko ty "inaczej na to patrzyłaś".
Przecież on nie od teraz jest egoistą, lekceważy i krytykuje innych i pewnie jest całe mnóstwo innych jego nieciekawych zachowań, które zaczęły razić teraz, gdy pojawiło się dziecko i potrzeba ci wsparcia.
W to, że nie wiedział, jak być ojcem, można jeszcze uwierzyć.
Mężczyźni często czują się bezradni w kontakcie z niemowlęciem, jednak nie usprawiedliwia to brak np. pomocy , czy jakiegokolwiek zaangażowania, a już pretensje o to, że dziecko w nocy płacze, świadczą faktycznie o braku wyobraźni i egoizmie.
Piszesz, że jego "psychopatyczne" cechy pokrywają się z tym co czytałaś. Jest to z pewnością sygnał ostrzegawczy.
Rozumiem, że decyzja o rozstaniu, jest bardzo poważnym krokiem, uważam jednak, że lepiej zrobić to teraz, gdy jesteś młoda, gdy dziecko jest maleńkie i nie przeżyje tak bardzo rozwodu rodziców, jeśli oczywiście jesteś pewna swojej decyzji, bo nie widzisz szansy na poprawę.
Domyślam się, że ciągle masz nadzieję na poprawę sytuacji, tyle, że nic samo się nie zmieni. Z pewnością wielokrotnie z nim rozmawiałaś, bez większego skutku.
Przemyśl to wszystko jeszcze raz, rozmawiaj z nim na bieżąco i może zaproponuj terapię małżeńską, może on coś zrozumie, a może tobie będzie łatwiej podjąć decyzję?
Jedno jest pewne, samo nic się nie zmieni, a jeśli on faktycznie ma osobowość psychopatyczną, to niestety, nic nie pomoże, tacy ludzie się nie zmieniają.

Odnośnik do komentarza

Tak. Widziały gały co brały. Tylko pomimo tego że były pewne negatywne cechy, nikt nie jest ideałem, to w naszym małżeństwie było dobrze. Ciężko powiedzieć czy radykalna zmiana nastąpiła (bo nastąpiła) z powodu pojawienia się dziecka czy "z wiekiem" czy po prostu jej nie przewidziałam. Np. jego egoizm, który teraz nazywam egoizmem, a wcześniej bym tak nie pomyślała, zaczął mnie bardzo drażnić właśnie teraz gdy jest malutkie dziecko, bo to przecież chodzi o jego dobro a nie moje. Dlatego jako matka nie jestem w stanie tego pojąć. Pojąć jego zachowania. Już na początku obwiniałam siebie za to co się stało i od początku stwierdziłam że to przeze mnie dziecko nie będzie miało ojca. Tak też twierdzi mój mąż że robię wszystko żeby tak było (bo w tej chwili jestem obojętna i mu to nie pasuje) ale jakoś swojej winy nigdy nie widzi. I jest mi z tym źle. Tylko naprawdę, osoba zmieniła się bardzo, bo w to że jest teraz tak źle, nie wierzyli nawet moi bliscy - i to nie z moich relacji, tylko na własne oczy. A co do osobowości psychopatycznej to wydaje mi się to prawdziwe. Tylko piszę wydaje, ponieważ nie wiem czy nie jestem w tym momencie za bardzo przeczulona na tym punkcie. Chociaż z drugiej strony coś w tym musi być skoro tak myślę.

Odnośnik do komentarza

Aha i dodam że terapię małżeńską proponowałam, bo zależało mu na związku i na rodzinie. Usłyszałam tylko, że albo on jest terapeutą (z wykształcenia jest psychologiem), albo że terapia nic nie daje (bo usłyszę od terapeuty że mamy się rozstać albo zaakceptować siebie )albo inne bzdury albo też że usłyszę jaka jestem i co mam w sobie zmienić. Właśnie chcę to usłyszeć bo obie strony zapewne przyczyniają się do konfliktów i chcę je wspólnie rozwiązać. Mój mąż jest innego zdania. Na terapię nie pójdzie...

Odnośnik do komentarza

~tatima
Aha i dodam że terapię małżeńską proponowałam, bo zależało mu na związku i na rodzinie. Usłyszałam tylko, że albo on jest terapeutą (z wykształcenia jest psychologiem), albo że terapia nic nie daje (bo usłyszę od terapeuty że mamy się rozstać albo zaakceptować siebie )albo inne bzdury albo też że usłyszę jaka jestem i co mam w sobie zmienić. Właśnie chcę to usłyszeć bo obie strony zapewne przyczyniają się do konfliktów i chcę je wspólnie rozwiązać. Mój mąż jest innego zdania. Na terapię nie pójdzie...

pomyłka, zależało MI na związku nie mu...

Odnośnik do komentarza

Jak ludzie się pobierają to trochę wcześniej czy w żartach czy na poważnie mówią o swoich marzeniach "malżeńskich"- czyli marzę o parce takich wspaniałych dzieci jak my sami (takich naszych malutkich duplikacikach), chciałbym mieszkać w wygodnym mieszkaniu w centrum miasta, czy w domku na jego obrzeżach...

Jak wspomnisz, to co Ci pamięć podpowiada o rozmowach o potomstwie z Twoim chłopakiem czy narzeczonym?

Bo jakoś dziwnie męzczyzna kiedyś był nienajgorszy a teraz jak jest potomstwo, to nic mu nie zależy.

Może zanim się pojawiło dziecko to Twój facet byl centrum Twojego swiata. Nieraz kobieta ma dar takiego prawie mamuśkowania facetowi i jak się pojawia dziecko to mężczyzna jest zdetronizowany. Zawsze jest trochę zdetronizowany, niemniej duma,że spłodzil jakąś fajną istotkę pozwala mu przełknąć gorzką pigułkę, że nie jest centralnym p-tem w życiu swojej kobiety.

Może poczytaj taki wątek?
https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1695002,niby-tata#post-1697672

Ogólnie albo zawsze byl do kitu i jakieś psychopatyczne cechy były zawsze tylko nie chcialaś ich widzieć, ze szczęscia,że masz partnera. Albo on nie chce dziecka i problemów z potomstwem, więc Ty się ustawiłaś do niego na nie ( każda matka walczy o swoje potomstwo) i w ramach tej obrony dziecka zatracilaś ludzkie spojrzenie na męża.

Przemysl to sobie.

Odnośnik do komentarza

kikunia55
Jak ludzie się pobierają to trochę wcześniej czy w żartach czy na poważnie mówią o swoich marzeniach "malżeńskich"- czyli marzę o parce takich wspaniałych dzieci jak my sami (takich naszych malutkich duplikacikach), chciałbym mieszkać w wygodnym mieszkaniu w centrum miasta, czy w domku na jego obrzeżach...

Jak wspomnisz, to co Ci pamięć podpowiada o rozmowach o potomstwie z Twoim chłopakiem czy narzeczonym?

Bo jakoś dziwnie męzczyzna kiedyś był nienajgorszy a teraz jak jest potomstwo, to nic mu nie zależy.

Może zanim się pojawiło dziecko to Twój facet byl centrum Twojego swiata. Nieraz kobieta ma dar takiego prawie mamuśkowania facetowi i jak się pojawia dziecko to mężczyzna jest zdetronizowany. Zawsze jest trochę zdetronizowany, niemniej duma,że spłodzil jakąś fajną istotkę pozwala mu przełknąć gorzką pigułkę, że nie jest centralnym p-tem w życiu swojej kobiety.

Może poczytaj taki wątek?
https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1695002,niby-tata#post-1697672

Ogólnie albo zawsze byl do kitu i jakieś psychopatyczne cechy były zawsze tylko nie chcialaś ich widzieć, ze szczęscia,że masz partnera. Albo on nie chce dziecka i problemów z potomstwem, więc Ty się ustawiłaś do niego na nie ( każda matka walczy o swoje potomstwo) i w ramach tej obrony dziecka zatracilaś ludzkie spojrzenie na męża.

Przemysl to sobie.


A i owszem, rozmawialiśmy na takie tematy i chyba to oczywiste. Mój mąż chciał 3 dzieci a ja 2. Dlatego nie mogę tego pojąć. Czytałam wątek. U mnie niby podobnie, jednak inaczej. Z dziecka mąż bardzo się cieszył. Pierwszą ciążę poroniłam i oboje to przeżyliśmy. Wg mnie dla męża praca jest najważniejsza a jeśli coś przeszkadza mu w zarabianiu "dużych pieniędzy" to jest źle. W tym przypadku padło na malutkiego. Bo oprócz przyjemności dziecko to obowiązki. Sama zajmowałam się nim przez 10 mcy, bo po wielu kłótniach mąż stwierdził że zrozumiał błąd i będzie się zajmował małym rano (ma swoją firmę i stwierdził że mniej obowiązków ma rano niż wieczorem). Ale po 3 dniach stwierdził że jak tak dalej będzie się zajmował dzieckiem to firma mu upadnie. Wkurzyłam się. Z opiekunką też był problem, bo nic mu nie pasowało. Zastanawiał się czy ludzie jak mają dzieci to nie mają już przyjemności. Bo on musi mieć na to czas i na hobby. Jak zaczął zajmować się trochę dzieckiem to stwierdził że ma za dużo już obowiązków - tylko pracuje i tyle. Nie wiem co o tym myśleć? Egoizm to mało powiedziane. Bo jako rodzina powinniśmy się wspierać. Więc dziecka chciał bardzo ale coś jest nie tak. Gdy pojechałam z moją mamą i dzieckiem na 2 tyg wyjazd mąż przyjechał w weekend. Miał jechać autem, pojechał pociągiem na który się spóźnił. Podróż autem trwa 1 godz, jemu dojazd zajął prawie cały dzień. Pohuśtał małego 2 minuty i oddał mnie. Narzekał że znowu nie może się wyspać bo mały obudził się o 6, jest gorąco, jest jasno itp i on jedzie do domu. Miał zostać na jeszcze jedną noc i nie został... Ja wstawałam do małego w nocy co 2 godz bo tak się budził i do tej pory nie przesypua nocy a on śpi i jest niewyspany bo jak stwierdził żeby się wyspać potrzebuje 8 godz. A co ja mam powiedzieć? Mąż po pierwszej nocy z dzieckiem tak się wyłączył że nawet nie budzi go dosłownie wrzask dziecka. Mąż nie wie że jak dzieci śpi to trzeba zachowywać się ciszej, bo nie "wpadnie" na to. I wiele innych.
Zapewne mąż czuje się inaczej niż gdy żyliśmy w dwójkę, ja też. Ale to nie jest powód takiego zachowania. Dla mnie jest inaczej ale nie gorzej (oprócz tej zmiany mojego męża). Prawdę mówiąc nie kochamy się od 3-4 miesięcy. Od czasu największych awantur. Bo gdy mąż mnie obrazi, wyzwie lub powie coś niemiłego to następnego dnia uważa że nic się nie stało. A dodam że nie są to lekkie wyzwiska tylko ostre. Wcześniej gdy oboje jeszcze chcieliśmy to fakt ja byłam zmęczona albo bardzo zmęczona ale chciałam tego. A on wtedy albo że jest zmęczony (serio? ale czym samą pracą?) albo musi się umyć, wypić kawę a wtedy to mały się budził (to było w dzień) i na tym koniec. Teraz po takim traktowaniu mnie i podejściu do dziecka to szczerze nie mam ochoty póki niw dotrze do niego że źle postępuje. Mówiąc mi że "pójdzie wypiepszyć się z dziwką" bardziej oddala go to od bycia ze mną, o seksie nie wspominając...
Niebawem wracam do pracy i trochę się boję czy podołam wszystkiemu: Praca, dziecko -najgorsze to wstawanie w nocy jest męczące, dom. Bo na męża liczyć nie mogę - on zajmuje się tylko pracą. Więc nawet gdy będę padała ze zmęczenia to będzie wymówka z jego strony po to aby nie zająć się dzieckiem albo nie zrobić czegoś w domu... Sama nie wiem co o tym myśleć

Odnośnik do komentarza

Wiesz, jak mąż do Ciebie jedzie dłu..ugo, z Wami jest krociutko, nie nocuje na wyjeżdzie, choć niby to było planowane, nie sypiacie ze sobą ze 3-4 m-ce to może mąż tego co na talerzu nie dostaje w domu wyjada sobie poza domem i z tego związku faktycznie niewiele będzie?

Przepraszam,że sieję zamęt,ale to co może teraz po porodzie i po nieprzyjemnym zachowaniu męza nie jest dla Ciebie najważniejsze, jest chyba niemożliwe,żeby nie było ważne dla niego. Czyli może nie na wspólną terapię do psychologa, tylko do seksuologa, który coś Wam pomoże?

Odnośnik do komentarza

Mój mąż na żadną terapię ni pójdzie - sam jest psychologiem i uważa że to nic nie da. Proponowałam terapię małżeńską kilka razy. O seksuologu nie pomyślałam. Tylko moim zdaniem żeby doszło do seksu to powinniśmy się szanować i dobrze traktować, a tu tego nie ma. Ja chcę najpierw odbudować relacje, żeby między nami było lepiej.
Może i tak jest jak piszesz. Po połogu kochaliśmy się, rzadko, ale jednak. Już wtedy narzekał że ten seks to nie tak sobie wyobrażał (np ledwo zaczęliśmya tu dziecko się obudziło albo płacze) Tylko nie było chyba w tym jakiejś czułości. Potem mąż stwierdził że widzi że jestem zmęczona (jak mam nie być skoro od kilku mcy wstawałam 5 razy w nocy???) i nie chce mnie przemęczać. Gdy kolejnym razem skłamałam że nie jestem zmęczona to powiedział że on jest zmęczony i na tym się skończyło. Przed dzieckiem kochaliśmy się z reguły popołudniami. Po porodzie, jak już mąż nie mógł znaleźć czasu (nie wiem jak to nazwać?) to zaproponowałam po 20 bo jak mały zaśnie to obudzi się za 2 godz. Ale mu to nie pasowało bo za późno a on jest po całym dniu pracy zmęczony...

Odnośnik do komentarza

"Ja chcę najpierw odbudować relacje, żeby między nami było lepiej."

Tylko zrozum ,że u mężczyzny w pełni sił, odbudowanie relacji, to tez seks ,a może nawet przede wszystkim seks. To my kobiety tak mamy, że po miłym dniu ,jako zwieńczenie, możemy chcieć seksu. Mężczyzna trochę rozumie (mimo napiętej atmosfery i nieprzyjemności w parze) ,że jak dostaje seks to między małżonkami jest więż i jest czego szukać w tym związku, jest o co zabiegać. Jak nie ma seksu to i nie ma związku. Jakby kobieta nie ma argumentów na przedstawianie swoich praw i żądań. Nie daje seksu, wypadła poza związek. Nie trzeba z nia negocjować, zastanawiać się nad jej potrzebami i oczekiwaniami, bo ona nie spelnia podstawowej potrzeby faceta.
Dla świata jesteście parą, bo jesteście mężem i żoną i macie dziecko, ale dla niego, mentalnie w tej chwili, nie spelniacie kryteriow pary.

Dla Ciebie zresztą też, bo przecież też zastanawiasz się nad rozwodem.
Tylko jak Ciebie zapytać dlaczego nie jesteście parą to odpowiesz: nie wspomaga mnie w wychowywaniu dziecka nie zajmuje się nim ,nie rozumie mnie,to co ja jeszcze mam się zastanawiać nad jego komfortem seksualnym? Robi się chamowaty ,to wogóle coraz mniej mnie interesuje, nawet jako czlowiek a nie tylko jako osobnik do karesów lożkowych.

On pewnie powie, że wcześniej jakąs partnerką bylaś, byl dla Ciebie ważny zarowno za dnia jak i nocą, bylaś fajna laska z którą wydawało się, że można iść przez życie. Ale jak już mały pojawil się na świecie,to jakoś na tle tego malego wrzeszczącego gówniarza zglupialaś. Wiecznie zmęczona, niedospana z pretensjami jawnymi lub ukrytymi. Nawet jak wzieliśmy się za "te" sprawy, to jeszcze się nie rozręciliśmy a synek zaczął plakać. Odczucia (te, które w ekspresie zdążylem chwycić) też jakieś mocno inne, bo jej intymne m-ca bardzo się zmieniły. Juz nawet nie ma co do niej podchodzić.

Przepraszam jeszcze raz, może sieję zamęt w Twojej duszy, ale na pewno, przynajmniej część mlodych mężczyzn tak odbiera świat.

Odnośnik do komentarza

Przeczytałam jeszcze raz ten fragment o Twoich 2-tygodniowych wakacjach z mamą i synkiem i jego wizycie u Was.
Wyszło mi ,że ani dla Ciebie, ani dla niego, nie był to sukces (ta jego wizyta u Was).

Jechał caly prawie dzień pociągiem (spóznił się na pierwszy), a mogł w godzinkę samochodem (minusik). Był kawałek dnia, noc i juz następnego dnia 2 minutki pobawił się z dzieckiem (minusik) i pojechal, mimo,że miał być następną noc (minusik). Wytlumaczył to tym, że się nie wysypia tu, bo jest jasno, za gorąco i mały budzi się już o 6 rano (minusik).
Mama pewnie poobserwowała zięcia, że burkliwy, nie przytuli spontanicznie Ciebie, nie skradnie jej ze śmiechem buziaka ( jak drzewiej bywało-minusik).

A może z jego strony było tak. Jadę jutro spotkac się ze swoimi- no fajnie maja urlop a ja ciągle w pracy. Jestem zmęczony i zestresowany zarówno sprawami tygodnia, ktore były w pracy jak i trochę jestem zaniepokojony jak bedzie sytuacja z żoną. Z tych nerwów albo w domu sam, albo z kolegą się umówił na tzw. drinka. Pytanie czy drink był jeden skoro stwierdzil, że pociąg to też środek lokomocji a samochodem to jak piszesz godzinka.
Jechal spotkać kochaną żonę i slodkiego synka w upale, z ciężką głową po wczorajszym i z niepewnością jak go przyjmiesz.
Przyjechal, a Ty popatrujesz czy dość miło i długo sie bawi z synkiem. No dobra trzeba wszystko przeżyć i teściową i rodzinny wypoczynek. W nocy, która była jakby po poprzedniej za krótka ,nic się nie działo. Następnego dnia stwierdzil,ze tak wogóle to już pewnie nic się nie wydarzy to spokojnie można jechać do domu.
Jadąc do domu myślal sobie- fajnie, w domu po pracy przychodzę a moja żona 24 godz zajęta synkiem jest zmęczona i nie widzi moich potrzeb. Teraz po tygodniu cięzkiej pracy (na pewno nie pomyślał,że po końcówce tygodnia z drinkami) wpadam do wyurlopowanej żony, ktora ma na podorędziu swoją matkę i tak jest jak w domu -a może i gorzej , bo mamuśka na mnie spod oka spogląda. Czy ta kobieta nie mogla sprzedać dziecka na czas mojego pobytu swojej mamusi ( niech kiedyś do czegoś posiadanie teściowej mi sie przyda) i nie mogliśmy sami pójść na dlugi spacer w plener a tam na lonie natury.... Nie mogliśmy sobie wyskoczyć wieczorem do okolicznej knajpki i coś zjeśc tylko we dwoje, zatańczyć ( jesli gdzieś tam takie możliwości byly) i pobyć we dwoje na prawdziwym dwudniowym urlopie, tak jak kiedyś dawniej bywało. Tylko ona i ja. Poprawka jesli karmisz piersią to urywania się od dziecka na międzykarmienia, lub zabezpieczenia dziecka na póżny wieczor wcześniej sciągniętym pokarmem i ewentualnie trochę butlą sztucznego jeśli tak dokarmiasz, żeby nocą sie nie budzilo.
Czyli jedzie sobie w pociągu i rozważa czy on z Ciebie jako kobiety ma jakiś pożytek- ogólnie z jego strony też brak sukcesu. Jechał z myślą o czymś i nie dostał tego to skrócił sobie pobyt.

"Wg mnie dla męża praca jest najważniejsza a jeśli coś przeszkadza mu w zarabianiu "dużych pieniędzy" to jest źle".
Wydaje mi się, że dużo facetów tak ma. Pieniądz to jest to co ludzi rajcuje -przecież są teorie, że na dłuższą metę ludzi rajcuje seks, wladza i pieniądze.
Jeśli robi to co lubi i jeszcze ma z tego kasę, to będzie bardzo dbał o tę dziedzinę życia, Kobiecie, która mu zarzuci, że ty nic poza pracą nie widzisz, na nic innego nie masz już energii zawsze rzuci, że przeciez ta praca to dla dobra calej rodziny, z tego przecież żyjemy. I tak po prawdzie nigdy nie dowiesz się co tu jest większym motorem, zarabiam, sprawia mi to frajdę, nakręcam się i jestem z siebie dumny i oczekuję tylko od najbliższych pochwał. Czy motorem najpierw było Ok jestem, założylem rodzinę, to musze myśleć o poziomie tej rodziny ,o tym na jakim poziomie ją utrzymam a że przy okazji świetnie się bawię to i fajnie.

Piszesz, że wybierasz się do pracy. Jeśli teraz jakoś do siebie nie dotrzecie, to jak dołożysz sobie obowiązków, czyli będziesz jeszcze bardziej wyczerpana i pełna pretensji to chyba będzie jeszcze trudniej. Nawet jak powiesz, że przeciez poszłas do pracy to usłyszysz- a po co, przecież jak masz być taka padająca na nos to ja dość zarobię, kto Ci się każe tak przemęczać.
Jak Ty w duszy myślisz o rozwodzie to może i on ma takie myśli, czyli jak pójdziesz do pracy to już tylko alimenty na dziecko, bo Ty przecież sama o sobie świetnie zadbasz. Czyli nie jest tak żle, na przyszłośc dla mnie. Tylko muszę jeszcze bardziej dbać o swoją firmę, bo tylko z nią zostanę, bo ona sobie z dzieckiem pójdzie.

" Mówiąc mi że "pójdzie wypiepszyć się z dziwką" bardziej oddala go to od bycia ze mną, o seksie nie wspominając..."
Rozumiem Twoją reakcję. Niemniej nie możesz powiedzieć, że on Cię o swoich potrzebach też nie informował- mówil jak się okazuje aż nadto wprost.

Jeszcze tylko chce zaznaczyć, że jak ludzie zawieszają seks na gałęzi to czasem nie wiedzą jak go odwiesić. Ponieważ kiedyś już raz czy drugi zwracali się po ten seks i partner odmówił, to nie chca przeżywać podobnego upokorzenia i wolą na siebie burczeć o przysłowiową zbyt słoną zupę niż pokazać jak odmowa zabolała i jak boli myśl, że znów moze się zdazyć sytuacja, że ja jakoś się będe starała(ał) a on/ona mnie zignoruje.

Pozwoliłam sobie tak trochę z butami wejśc w Twoj związek bo" usłyszę jaka jestem i co mam w sobie zmienić. Właśnie chcę to usłyszeć bo obie strony zapewne przyczyniają się do konfliktów ".Nie wybielam Twojego partnera, bo ma swoje za uszami, ale jest 8 do 1. Czyli 8 lat jak go akceptowałas i 1 jak nie umiesz. Czyli jest o co walczyć, jest nad czym myśleć. Miejmy nadzieję, że mimo jego przywar różnych on też tak myśli i uda Wam się znów do siebie dojść, znaleśc drogę, bo jednak dzieci powinny związek cementować, mimo zawirowań jakie wprowadzają.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...