Skocz do zawartości
Forum

udawanie innej osoby


Rekomendowane odpowiedzi

Przestań się nakręcać, przestań o tym myśleć, nie rób z tego aż tak wielkiego problemu.
Wybacz sobie.
Jak sobie przebaczysz, to masz wielkie szanse na to, że i inni ci wybaczą.
Jak zrobisz z tego tragedię, to i inni tak to odbiorą.
Fantazjowałaś, przedstawiałaś rodzinę tak, jak sobie ją wymyśliłaś. To był błąd, który się za tobą wlecze.
To był tylko błąd, a nie tragedia, nie wielkie kłamstwo, tylko zwykła głupota.

Moja mama nigdy nie pytała mnie o stopnie w szkole, chyba że o tym intensywnie myślałam, czyli gdy dostałam gorszą ocenę w szkole.
Zorientowałam się w końcu, że ona w jakiś sposób odbiera moje obawy, więc zagłuszałam te myśli, innymi myślami.
Udało się! Przestała mnie o to pytać!

Zrób to samo, co ja. Zastąp te myśli innymi, przestaniesz się bać i przestaniesz wysyłać te sygnały otoczeniu.
Wybacz sobie, a i inni ci wybaczą.
Nie twórz następnych fantazji, że wszyscy się o tym dowiedzą, że chłopak może...itd.
Myśl pozytywnie, przecież to była zwykła fantazja . Myśl pozytywnie o swojej przyszłości, bo to o czym myślisz, realizuje się w życiu.
Nasze myśli tworzą rzeczywistość.

Odnośnik do komentarza

Tak, nie obwiniaj siebie przesadnie.
I faktycznie nie wiadomo czy jesteś w stanie tak obiektywnie ocenić jakość relacji z Twoimi koleżankami.
Czy w ogóle warto jest robić po czasie taki "coming out" wobec nich.
Powiem coś o sobie, może to Ci jakoś pomoże.
Przed laty byłam nieszczęśliwa z powodu nie posiadania chłopaka oraz jakichkolwiek doświadczeń w tym temacie.
Wyjechałam na studia daleko od domu i nowym koleżankom opowiadałam ze mam kogoś w rodzinnej miejscowości, a tym "starym" -ze poznałam świetnego faceta na studiach. Snułam przy tym takie fantazje żeby każdy mi zazdrościł. Ale ze byłam w tamtym czasie mocno praktykującą katoliczką- ciążyły mi wyrzuty sumienia i strach przed karą.
Poszłam z naprawdę wielkim strachem do spowiedzi do księdza którego poznałam na uczelni- fajnego starszego pana. Oczywiście mi odpuścił tę dziecinadę, ale byłam przekonana ze jako pokutę będę musiała wszystko koleżankom odkręcić. Ku mojemu zaskoczeniu wręcz mi to odradził !
Ale po czasie, kiedy naprawdę poznałam mojego obecnego męża, zapragnęłam- nie wiem, chyba z pychy -żeby wiedziały ze to jest ten mój pierwszy i jedyny- i wszystko im powiedziałam. I co? Wiem że w ogóle nie było warto.
Dlaczego? bo nasze relacje nie były tego warte. Otóż moje koleżanki traktowały mnie zawsze instrumentalnie, czego nie byłam w stanie wtedy własciwie ocenić. One same nie były wobec mnie fair- chociaż nie kłamały, a ja kłamiąc chciałam tylko po prostu jakoś im dorównać.
Przyznając się dałam im do ręki zupełnie niepotrzebnie dodatkową broń przeciwko mnie- i tyle.
Nie wiem jak jest u ciebie- ale nawet jeśli one są ok, to mogą Cie nie zrozumieć, poza tym może to się rozejść- a przy Twoich problemach z samoakceptacją niepotrzebna Ci łatka kłamczuchy :)
To delikatna sprawa i wszystko zależy od jakości relacji i empatii tej drugiej strony.
A Co do psychiatry- to myślę ze na początek wystarczy dobry psycholog - psychoterapeuta?

Odnośnik do komentarza

nie sądziłam że z jedną bedę mieszkać a z druga utrzymywać codziennie kontakt. wprawdzie fakt skłamałam co do zarobkow i profesji co nie jest jakaś wielką zbrodnia ale ciąży mi to, a po alkoholu dalej zdarza mi się wymyślać i ciągnąc tą szopkę, gdy wróciłam do domu i spędziłam czas ze "starymi" znajomymi zrozumiałam dlaczego tak męcze sie poza domem, bo musze udawać kogoś kim nie jestem, a nawet nie tyle udawać a przez to co nagadałam uważać na słowa i pozbawiać się swobody. Mam kompleksy i łatwo dobieram sobie do głowy , do tego moja wyobraźnia też potrafi być bujna, tak jakbym uciekała w jakiś wygodny świat, kłamiąc. odrobine boje się iść odrazu do psychiatry ale mam z ta lekarką porozmawiać telefonicznie, może coś doradzi, albo faktycznie najpierw zapisze się do psychoterapeuty.
Sinnn co do Twojej historii to jakbym widziała siebie, te moje problemy poniekąd wynikają z samotności i paranoi że bede juz zawsze sama, a żeby było zabawniej jak już ktoś sie mną zainteresuje, to ja to psuje zazdrością i dobieraniem sobie do głowy nie wiadomo czego po paru spotkaniach...

Odnośnik do komentarza

Wymyślasz sobie te wszystkie rzeczy dlatego, że Twoje prawdziwe życie jest ubogie, a wstydzisz się do tego przyznać :)
Czyli jesteś po prostu mitomanką - tak się to nazywa.
Dobrze, że chociaż zdajesz sobie z tego sprawę.
Zatem - najlepiej powiedz sobie: Od teraz mówię w prost całą prawdę. Sama zobaczysz, że ludzie wtedy będą Ciebie odbierać zupełnie inaczej :D

Odnośnik do komentarza

Mahomet zdaje sobie sprawę, najgorzej że nie wiem jak sie z tego wyleczyć, mało tego obiecałam sobie mówic już tylko samą prawdę ale przez to że mieszkam z osoba której nawymyslałam głupot poniekąd dalej muszę w to brnąc, ona domyśla sie ze lubie sobie nawymyślać, teraz nie wiem jak to wszystko odkrecić, aalbo wymyśle jakas kolejna historie (choć boje się że w to wszystko nie uwierzy) i jakoś zakończe ten etap albo nie wiem. muszę to jakoś zakończyć ale nie chce przez to palić za sobą mostów i niszczyć znajomości, i tak jak już wspomniano mam problem z samoakceptacja i to mi nie pomoże bo juz czuje sie samotna a co dopiero jak wiekszość osób sie ode mnie odwróci

Odnośnik do komentarza

jak najbardziej patrząc na siebie z boku stwierdzam naważyłaś piwa to trzeba je wypić, tylko że naprawdę obawiam się że to zakończy te znajomości, sama na ich miejscu pomyślałabym sobie skoro tak kłamała tyle czasu to co było prawda a co nie. Ja sobie bardzo dobieram do głowy i nie wiem jak się pózniej zachowam, czy nawet jeżeli to wróci jakoś do normy to czy nie będe pózniej popadam w paranoje ze nikt mi nie wierzy, mało tego np rodzice tych dziewczyn jak sie dowiedzą, boje sie nienawiści i że naprawde nawet jak nie one to jak osoby postronne się dowiedzą to uznają mnie za psychopatkę, a ja nią nie jestem mam kompleks przez ktory nazmysłałam myślac ze daleko od domu jestem bezkarna i nie zdawałam sobie sprawy aż do niedawna. naprawdę się boję

Odnośnik do komentarza

Uważam ze ważne- żeby dalej nie kłamać innych, ale czy wyjaśniać to tym obecnym- to nie jest takie proste jak pisze Mahomet, i trzeba dobrze się zastanowić, i tak jesteś teraz biedna z tym wszystkim i nie dodawaj sobie problemów.
Zalezy jak pewna jesteś wyrozumiałości i empatii swoich koleżanek , ale w ocenie często można sie mylić.

Odnośnik do komentarza

właśnie ciężko niestety, bo gdy zastanawiam się nad tym to nigdy nie zna sie nikogo na tyle dobrze. póki co postaram się być sobą, zrzucić ten ciężar udawania że zawsze jestem wesoła szczęśliwa że to ja muszę zabawiać towarzystwo itp. kłamać choćby za wszelką cenę przestaje, nawet jeżeli przyjdzie mi gryźć się mocno w język, co do rodziców i kłamstw na temat domu, statusu majątkowego to nie będe się wogóle odzywać a po konsultacji z lekarzem i podjęcia terapii z czasem jakoś postanowie jak to odkręcić lub poprostu wybrnąc, wyprostować a jeżeli kiedyś miało by się wydać to trudno. nie wiem, napewno pomogłoby mi w walce z tym zmiana zupełnie środowiska jakby zaczęcie od nowa i ochłodzenie stosunków z ludzmi z okresu tamtych studiów ale narazie to nie jest mozliwe. alkoholu tez poki co nie tknę bo to jest jakby zapalnik

Odnośnik do komentarza

najgorsza jest ta chęć wytłumaczenia, wybaczenia od innych jak i samej siebie, i wkońcu możliwość bycia sobą, ale to tak nie działa, i nie obejdzie się bez konsekwencji, możliwe że jak podejmę leczenie tego to to minie może zacznę dostrzegać że bez wymyślania tez mogę być interesującą osobą. chociaż jest mi trudno nie myśleć o tym co narobiłam jednak mam obowiązki związane ze studiami i nie wiem jak ale musze się nimi zając bo to tylko narasta stres. przez to wszystko już nawet boję się rozmawiać z kimkolwiek, jakby jakaś obawa że albo coś sie wyda albo znowu jakimś cudem przyjdzie mi kłamać, w tym momencie nawet boje się skłamać że np nie mogę odebrać telefonu bo coś robie a tak naprawde nie chce rozmawiać, nawet te drobne kłamstwa jakoś mnie drażnią chociaż tak robi każdy czasem

Odnośnik do komentarza

Tak, Ty masz po prostu problem z akceptacją siebie takiej jaką jesteś. To bycie wesołą na silę, to zabawianie innych- dla mnie tez było to charakterystyczne.
Tu nawet nie tyle chodzi chyba o wyrzuty sumienia ale o potrzebę żeby ludzie zaakceptowali Ciebie bez konieczności ciągłego starania się o to.
Myślę ze powiedzenie nagle prawdy może być tylko złudną obietnicą oczyszczenia- bo bez zmiany podejścia do siebie i życia może to bardziej w tej chwili zaszkodzić niż pomóc -ale tak jak napisałam- zależy to w dużej mierze od tego czy pomijając Twój zmyślony status społeczny to dałaś się poznać koleżankom jaka jesteś czy tez udawałaś inną - czyli czy te relacje były w jakiś sposób jednak prawdziwe.

Tak jak ci tu już inni pisali- nie demonizuj tego co zrobiłaś, zajmij się sobą :)

Odnośnik do komentarza

w tym momencie nie jestem w stanie tego ocenić, bo sama nie wiem jaka jestem naprawdę, zajmę się sobą, ale czuję się strasznie samotna, nie mam z kim wyjść nie mam paczki znajomych jedyne co mam to ta wspollolatorkę ktora jak wyjeżdża to już całkiem nie mam co robić, jedyne osoby do których się mogę odezwać to te które powodują u mnie dalsze kłamanie i koło się zamyka.

Odnośnik do komentarza

Niechciana samotność jest straszna- w odróżnieniu od tej z wyboru. Nawet nie wiem co poradzić- bo np u mnie przyszło to tak jakby trochę naturalne, tzn przestałam przejmować się co sobie ktoś pomyśli, ale to już w następnej szkole, bo te dzienne studia przerwałam.
Może ta psychoterapia pomoże- ale to zależy na jakiego psychoterapeutę się trafi.
Może poczytaj sobie jakieś książki o poczuciu wartości.

Odnośnik do komentarza

zaczełam czytać ksiązki o tym jak przestać sie przejmować itp. mam chęć coś zrobić gdzieś wyjść zacząć życ życiem a nie zamykać się w domu, ale samemu tak ciężko, szybko sie zniechęcam. nawet jak poszłam do pracy na studiach zaraz zrezygnowałam bo było mi ciężko, najgorsze jest to że mam wrażenie że każdy ma jakieś życie tylko ja stoje w miejscu, nie chce się nad sobą użalać ale jak już przychodzi taki moment to też nie za bardzo jest z kim porozmawiać. mój problem z kłamaniem podejrzewam wynika z braku akceptacji od zawsze, nigdy nie potrafiłam w pełni być sobą a teraz nawet jak chce tak namieszałam że czuje ze coś mnie blokuje. napisałam już do psychologa, jestem umówiona z psychiatrą ( chociaż chyba zrezygnuje bo to już raczej na takie poważniejsze choroby z lekami itp.) najbardziej boli mnie to że przed każdym coś muszę ukrywać a bynajmniej tak mi się wydaje, stwarzam pozory chociaż wolalabym poprostu być sobą. jakoś małymi kroczkami muszę zacząć naprawiać moje myślenie.

Odnośnik do komentarza

to wymuszanie śmiechu, udawanie zawsze wesołej, strasznie męczy a gdy zachowuje się normalnie znajomi pytają co się dzieje... mam wrażenie że jak jestem poprostu sobą to nawet nie mam o czym rozmawiać z ludzmi, bo nie mam żadnych zainteresowań, pasji. nigdy nie byłam osobą która udziela się na jakimkolwiek forum, zwłaszcza ze swoimi problemami i jakby mi ktoś kiedyś tak powiedział to bym nie uwierzyła. chciałabym jakby zacząć nowe życie poznawać ludzi, ale przez to że moja znajoma mieszka ze mna to mnie blokuje, bo mam wrażenie że muszę dalej udawać osobę która nie jestem.

Odnośnik do komentarza

zobaczę co mi powie psycholog, narazie muszę jakoś wyjść z tej dziwnej depresji ( nie wiem jak to nazwać) ale tak jak wspomniałam dotarło do mnie to co robie, udaję cały czas, aż po rozstaniu z chłopakiem (długa historia) gdzie zostałam skrzywdzona zaczęłam sie zastanawiać co jest nie tak czemu nie potrafie być szczęśliwa sama ze sobą i wtedy do mnie dotarło. bo udaję. plan mam taki że stopniowo będe zachowywać się tak jak czuje niczego nie udawać ale tez nie na siłe złym humorem zwracac na siebie uwagę. przestane udawać, wycofać się z tego co nagadałam średnio dam radę ale jeżeli naucze sie byc sobą i jak te znajomości przetrwają to może wtedy zdobęde sie na odwagę (chociaż to odwlekanie w czasie jest słabe), i im dłużej mija czasu tym mniejsze prawdopodobieństwo przebaczenia.

Odnośnik do komentarza

A to jest tak, że udajesz kogoś wesołego, bo po prostu uważasz, że tylko tak jesteś atrakcyjna czy też wyczuwasz po prostu, że to jest oczekiwane w środowisku? To są dwie różne rzeczy. Pierwsze to Twoje subiektywne przekonanie co do samej siebie, niczym nie poparte. Drugie jest uzależnione w pewnym sensie od czynników zewnętrznych a częściowo od wewnętrznych - tzn. znajdujemy się w jakimś środowisku, do którego nie pasujemy, ale chcemy być akceptowani, więc zaczynamy się zachowywać wbrew sobie. Możemy np. udawać, że lubimy jakiś określony rodzaj muzyki albo że jesteśmy cool i imprezowi. W sumie łatwiej poradzić sobie z tym drugim. Po prostu należy sobie uzmysłowić, że nie musimy na siłę tkwić w środowisku, które nam nie sprzyja i znaleźć ludzi naprawdę podobnych do siebie.

Odnośnik do komentarza

A co by było, gdyby Ciebie na takiej imprezie nie było?

Inna sprawa, że nagła zmiana zachowania faktycznie może być dla ludzi niepokojąca i mają prawo przypuszczać, że masz jakieś problemy, jeśli wcześniej byłaś wesoła i nagle przestałaś. Możesz ich przygotować, mówiąc np. że chyba się starzejesz, bo ostatnio już nie masz ochoty na wielkie szaleństwa. Tęsknisz za spokojem. I powoli się przyzwyczają, że już nie wesołkujesz.

Odnośnik do komentarza

pewnie było by tak samo. po prostu cały czas udaję, żyje nie tak jakbym ja chciała, jakieś poczucie obowiązku w stosunku do samej siebie, innych, (?) bycia taka a nie inna, narzucone wyidealizowane wymagania, dlatego też opisałam w 1 poście taki przykład akurat najmocniejszy dopasowania się poprzez kłamstwo aby to dobrze zoobrazować.

Odnośnik do komentarza

OK, chciałabyś od jutra zacząć prowadzić dziennik? Mogłabyś dać sobie jedno zadanie np. na dzień albo na tydzień. Np. że postarasz się być sobą w jakiejś określonej sytuacji. Zapisz to zadanie i zapisz jego wyniki. Czy Ci się udało? Jeśli nie, to co Cię powstrzymało od zrealizowania go? A jeśli się udało, to jak wyglądała sytuacja? Co było najcięższe? Dlaczego? Jaki był wynik? Jak zachowywali się ludzie? Jak myślisz, czy było warto? Dlaczego tak? Dlaczego nie? Itd., itp.

Odnośnik do komentarza

Myślę że najcenniejsza rzeczą jaką rodzice mogą dać dziecku to poczucie ze ma prawo być takie jakie jest.
Ludzie którzy takie poczucie mają, bez względu na to jaki rodzaj osobowości reprezentują, są zazwyczaj odbierani pozytywnie(oczywiście nie mowie tu o skrajnościach tylko o przeciętnych cechach charakteru). Nikt nie jest ideałem.
Tak jak tu ktoś napisał- nie zamartwiaj się czy ktoś Ci wybaczy, tylko Ty spróbuj wybaczyć sobie. Robiłaś tak z jakiegoś określonego powodu, uwiera Cie to, więc zdiagnozowanie i usunięcie tej przyczyny jest kluczem do uzdrowienia :)

Odnośnik do komentarza

zdobyłam się na odwagę i powiedziałam jednej przyjaciółce, zaczeła sie smiac i powiedziała zebym nie robila z tego jakiegoś dramatu, ze nie wie czemu myslalam ze ona mnie bedzie oceniac przez pryzmat rodziców, i że w życiu bez wzgledu na to kim by byli nie zmieniło by to nic, że rozumie że to mój problem i że każdy ma jakieś jazdy z samym sobą. powiedziałam że to tkwi problem we mnie z samoakceptacją, moimi stosunkami z rodzicami i nadmiernym przejmowaniem się co sobie o mnie ludzie pomyślą. powiedziałam również o wizycie u psychiatry ale obydwie stwierdziłyśmy ze to raczej psycholog wystarczy. narazie boję się ze powiedziała mi to co chce usłyszeć i również z tą obawą sie podzieliłam a ze mnie dobrze zna to sama przyznała że wie ze ja tak bede myslec ale naprawdę mówi szczerze i to ta informacja niczego nie zmieni w naszych relacjach. co do drugiej z którą mieszkam nie mam pewności jak zareaguje i nie wiem czy ta znajomośc jest warta takiej szczerości, wiec narazie sobie odpuszcze. pojde na terapie, zaczne pracować nad sobą i zobaczę co doradzi mi specjalista.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...