Skocz do zawartości
Forum

Puzuar96

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Sosnowiec

Ostatnie wizyty

332 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Puzuar96

0

Reputacja

  1. Część, Mam 27 lat i od 9 miesięcy pracuje na stanowisku spec. Ds zaopatrzenia. Jakieś 3 miesiące temu dołożono mi temat zabierający mnóstwo czasu pracy, bardzo często zostałam w nadgodzinach by nadrobić inne sprawy. Dodatkowo po pójściu współpracownika na L4 przez 2 miesiące miałam dodatkowo jej obowiązki. W tym przez 3 tygodnie szkolenie pracownika aby mnie "odciążyć ”. Niestety ciągle czułam tą presję i zaczęłam popełniać podstawowe błędy... Problem polega na tym że od pewnego czasu mam niechęć do pracy, śnię o pracy (bezsenność), w weekend nie czuje tego restartu. Dochodzi do tego rozdrażnienie i swego rodzaju wycofanie ze społeczeństwa. Mdli mnie na samą myśl o pracy. Nie mam ochoty na hobby i rekreacje.
  2. Cześć, Jestem 26 letnią dziewczyną, która dostała jednego ataku padaczki jakieś 13 lat temu. Od tamtej pory staram się brać regularnie leki (raz na jakiś czas zapomnę), jestem pod stałą opieką neurologa. Pomimo, że ostatnimi czasy miałam mimowolne skurcze mięśni (które minęły zaraz po odstawieniu kofeiny) to czuję się bardzo dobrze. Niestety, lekarz podczas ostatniego wywiadu po badaniu eeg stwierdził, że narazie nie ma podstaw do pozwolenia mi na przystąpienie do kursu prawa jazdy ze względu na nieprawidłowy zapis (jakieś pół roku temu). Rezonans wyszedł dobrze, bez żadnych widocznych zmian, to badanie eeg wyłapuje niewielką czynność napadową. Ćwiczę na siłowni, w miarę zdrowo się odżywiam, dosumplementuje się, śpię po 7-8h. Co jeszcze mogę zrobić, aby móc otrzymać pozwolenie na posiadanie prawa jazdy od strony lekarza neurologa.
  3. Brak cierpliwości, empatii, wydumane ego, poczucie władzy, wylewanie żali na swoich pociechach, perfekcjonizm. To tylko kilka czynników określające "sposób wychowywania" (tych), niektórych rodziców. Wychowani na zasadzie "ja to zrobię lepiej niż Ty, nie wtrącaj się" tylko po to by później biadolić "jak to ja mam źle i nie dobrze" dla atencji... A że "ryby i dzieci głosu nie mają" to są idealnym celem dla "domorosłych dorosłych", a wymiana argumentów gdzie dziecko ma rację w przeciwieństwie do dorosłych (a jak wiadomo "krótko żyjesz, mało wiesz"), to taka rozmowa najczęściej kończy się jakże słynnym tekstem u "domorosłych dorosłych" "nie pyskuj". Domorosły dorosły zapomina, że odbija się to na psychice dziecka. Jeśli dziecko popłynie z nurtem to grozi to obniżoną samooceną, a co za tym idzie uzależnieniem się od rodziny. IMO stąd się biorą 40 letnie "dzieciaki" mieszkający na garnuszku rodziców, bo przecież "jak sam sobie poradzi", "gamoń sam nawet roboty nie umie sobie znaleźć"... PS. Ja nie jestem psychologiem, ja tylko wyciągam wnioski z zachowania ludzi.
  4. Sorki za błędy merytoryczne, ale nie mogę już edytować, a na telefonie ciężko cokolwiek wyłapać
  5. Ehhh... Wierz mi dziewczyno... Miałam podobnie. Jak byłam małym brzdącem i chciałam pomóc mamie to tylko słyszałam "źle to robisz", "już wolę to sama zrobić", "nie mogę patrzeć jak to robisz" (robiłam coś w kuchni lewą ręką), a później biadolenie "czemu muszę wszystko sama robić w domu". Wyzywano mnie od leni, jak ja sobie poradzę skoro nic nie umiem zrobić, jak ja nie mam żadnych zainteresowań (wyszło później, że interesowałam się tym co nie trzeba). Ojciec zlewka, bo to przecież kobieta ma się zajmować domem itd. W pewnym momencie miałam zlewkę na te docinki, bo szkoła. Psycholog?? Za "moich czasów" psycholog był tylko obcym gościem lubiącym się wtrącać w cudze sprawy, czego moi rodzice nie uważali. Mama poszła do pracy więc stopniowo obowiązki przejęłam ja. Jak chodziłam do szkoły wszystko było zależne od tego do kiedy mam zajęcia. Wracałam przed 15 to obiad do zrobienia itd. Jak poszłam do pracy i spotykałam się z moim chłopakiem to zaczęłam wypełniać można powiedzieć wszystkim w mieszkaniu. Mama robiła tylko obiady w weekendy. Uzależniłam ich od siebie i od tego że posprzątam, obiad ugotuje niezależnie czy byłam po ciężkim dniu w robocie. Najlepszy szok był jak się wyprowadziłam. Skończyło się na tym, że przez pierwszy miesiąc w ogóle nie sprzątali, dopuki naczynia nie zaczęły wychodzić ze zlewu /nie było z czego jeść. Ale się ogarnęli... Jak teraz się mnie pytają jak ja się nauczyłam tak to wszystko świetnie robić (moja babcia myślała że powiem "że od mojej mamusi"), to powiedziałam, że z internetu. Jak na ironię moja mama teraz otwarcie stwierdza, że sama się wychowałam... I nadal twierdzi, że za dzieciaka (w formie żartów) nic nie uśmiałam zrobić.
  6. Wada wyszła na aparacie do badania wzroku. Natomiast na badaniu w którym po prostu patrzysz na literki wyszło wszystko ok.
  7. Byłam na badaniach lekarskich i stwierdzono, że mam w lewym oku minus 3,75 pomimo że widzę dobrze na to oko (prawe ma -0,5). Dodatkowo okulista przy przyjrzeniu się soczewkom stwierdził nieprawidłowy kształt oka (wypukła soczewka) i że oko jest "spięte". Faktem jest, że oko mnie chwilami pobolewa przy dużym skupieniu, mam nadwrażliwość na światło i jaskrawe kolory. Każdy ekran (tv, telefon, i laptop) muszę mieć przyciemniony, bo przy dłuższym patrzeniu na normalnych ustawieniach (dla innych jest oświetlone normalnie), nawet przy oświeconym świetle lub w ciągu dnia, oczy mnie zaczynają boleć (bardziej lewe). Czasami mam wrażenie że czytając mam częściowo zamazany wzrok. Czy w tym wypadku lepsza będzie pilna wizyta u lekarza okulisty czy umówić się na spokojnie, bez pośpiechu.
  8. Jeszcze zanim by rozpoczęły sprzątać ciotka zdążyła by mnie zwyzywać od grubej, głupiej dziewczyny itp. (pewnie ma kompleksy i próbuje w ten sposób się dowartościować). Natomiast moja babcia lubi mieć poczucie kontroli, a jak nie idzie po jej miśli to symuluje nerwice (nie licząc problemów z tarczycą to wszystko ma oki. Nie ma stwierdzonej demencji). Także równie dobrze może być tak, że nie mogą się pogodzić się z tym, że sama sobie świetnie radzę (nie proszę się ich o pomoc).
  9. Generalnie mojej mamie by to nie pasowało (tu od razu zaznaczę) Natomiast moja babcia i ciocia? One by nawet w tym wypadku nawet sarkazmu nie rozpoznały w moim głosie (moja babcia lubi być jak by to ująć w centrum uwagi) i tylko czeka aż ja poproszę ją o pomoc... Raz jak do mnie przyjechały to chciały mi okna, podłogę umyć (a poprzedniego dnia umyłam wszystko na błysk) i jeszcze marudziły, że alkoholu nie mam na poczęstunek
  10. Sama mam spirale. Z tego co pamiętam, to do 14 tygodnia można wyciągnąć... Ale mogę się mylić. Później jest usuwana podczas porodu. Najlepiej udaj się do innego ginekologa (najlepiej prywatnie), bo jeśli jesteś w ciąży (macicznej), to nie masz się czym martwić. Piszę to, bo nie wiem, czy na testach się skończyło, czy masz potwierdzoną prawidłową ciąże (trzymam kciuki za prawidłową ciąże). Pamiętaj, że w przypadku spirali może wyjść ciąża pozamaciczna, a jest to dla nas wszystkich bardzo niebezpieczne, jeśli będzie się zwlekać. (odpukać i wypluć)
  11. Przepraszam.... Wyrwałam to z kontekstu... Moja babcia dzwoniła conajmniej raz na 2 tygodnie (również do mojej mamy, która jest jej ślepo posłuszna), czasami w jej imieniu dzwoniła ciocia (przez 15 minut było gadanie o szopenie dopuki się w tle babcia nie odezwała) i za każdym razem było pytanie co z chrztem... Bo przecież co będzie jak zachoruje, umrze, wyląduje w szpitalu (wypluć i odpukać), jak wyobrażam sobie jej pójście do komunii i chodzenie na religie. Ja akurat miałam inne sprawy na głowie... Problemy zdrowotne zarówno moje jak i dziecka, szukanie pracy itd. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam to co powiedziałam.... Przynajmniej dała mi spokój dopuki mój partner mnie namówił na zaproszenie jej na chrzest, bo sądził że przesadzam... Po imprezie zmienił zdanie na jej i mojej cioci temat... A jest on oazą spokoju na codzień.
  12. Wierz mi... Już tego próbowałam, ale to je tylko jeszcze bardziej nakręca. (IMO) Czerpią przyjemność z tego, że reaguje ostrzej, bo zniżam się do ich poziomu... Kiedyś jak powiedziałam mojej babci, że narazie nie będziemy chrzcić mojej córki to rzuciła tekstem "to ja nie mam wnuczki". Tak to mnie zabolało, że jak zdecydowaliśmy się jednak na chrzest to miałam ochotę jej nie zapraszać. Partner mnie jednak namówił na zaproszenie jej. Później żałował, że mnie namówił (przez to co napisałam, że próbowała żądzić się jego rodziną i wywierać wpływ również na nim). Czasami zdarza się że są miłe (bo potrafią), dopuki im się to opłaca.
  13. To już podchodzi pod znęcanie się psychiczne. I zachowuje się dziecinnie Ja bym, jak zadzwoni, to powiedziała, "po kiego grzyba dzwonisz? Przecież ze mną zerwałeś" a jak zacznie ci robić wyrzuty, to powiedz "sorka, ale umówiłam się z kolegą do kawiarni, a później jadę do niego na film, pa" Jak się pojawi, to pogadacie, a jak nie to nie trać na niego czasu.
  14. Witam, od najmłodszych lat moja mama szuka pretekstu do poniżania mnie. Od mojego stylu ubierania, wyglądu, zachowania. Przez wiele lat w trudnych sytuacjach z moim bratem (który w jej oczach jest super itd.), nie miałam w niej oparcia. Próbowałam się mu postawienia go do pionu kończyło się ze strony mamy strony karceniem, próba ignorowania również. Ja wiem, że to w wielu przypadkach to było nic, że to normalne... Każdy weekend spędzałam u babci i cioci, która była dla mnie bardzo miłe i mnie wspierały. Problemy rozpoczęły się gdy skończyłam 20 lat. Miałam swojego partnera, który mnie naprawdę wspiera do tej pory, poszłam do pracy by opłacić studia zaoczne. W związku z tym zaczęłam rzadziej uczęszczać do babci, miałam ustalony rytm dnia, a każda chwila dla siebie kończyła się kłótnią z moją mamą (wyżywała się na mnie po kłótni z tatą). Babcia już wtedy twierdziła, że woli mojego brata ode mnie, bo przyjeżdżał do niej, zjadał wszystko co ona mu dała, a ja zaczęłam być asertywna i rzadko przyjeżdżałam. Próbowały mnie nastawić przeciwko mojemu tacie, bo "córka zawsze powinna trzymać stronę matki", ale jak skapły się, że to nic nie da to zaczęły mnie obrażać. Nasiliło się to po oznajmieniu, że się wyprowadzam. Szykanowanie, groźby na każdym kroku, by wymusić na mnie ich wolę (jak już się wyprowadzić to tam gdzie oni by chcieli), uparliśmy się z partnerem i wyprowadziliśmy się tam gdzie chcieliśmy. To i tak nic nie dało, bo każde spotkanie rodzinne kończyło się wyzwiskami. Więc ograniczyłam kontakty do minimum ze strachu o moje zdrowie psychiczne, jednak ataki ze strony mojej żeńskiej strony rodziny się nasiliły. Szantarze emocjonalne, obrażanie mnie (łagodne przy moim partnerze, jak jestem sama to jeszcze gorzej) i próby manipulacji tylko dlatego, że jestem dumna ze swoich osiągnięć do których doszłam bez ich pomocy. Po ciąży przez to, że przytyłam, śmiały się z mojego wyglądu, ponowne próby manipulacji, szantarze emocjonalne tylko dlatego że nie żyje w taki sposób jaki by chciała moja babcia, a każda próba obrony kończy się jeszcze gorzej. Ciągle słyszę tekst "nie spodziewałam się tego, że daje sobie radę" (mam to traktować jako pochwałę( - _ -)). Ze spotkania na spotkanie jeszcze bardziej, więcej podpuszczania, obrażania, a mnie coraz trudniej zaciskać zęby, bo już bez różnicy czy odpowiadam, czy nie to jest jeszcze gorzej. Zaczęły się nawet rządzić w stosunku do rodziny mojego partnera, faktem jest że narazie ich nie wyzywały bezpośrednio, ale już się próbowały rządzić. Kiedyś bezpośrednio powiedziałam babci, że nie podoba mi się to co mówi (nagabywała mnie na mojego partnera i przy okazji mnie obrażała), a moja mama i ciocia, mówią żebym odpósciła, bo przecież wiek itd. Jak moja mama i jej siostra mnie odwiedzają to zawsze szukają dziury w całym. A to że czegoś nie posprzątałam, nie zrobiłam czegoś po ich myśli, flaszki nie postawiłam na stół dla gości czyli dla nich, a to że mam na sobie taki ubiór, a nie inny, a to że mam papugi zamiast kota (wg nich posiadanie kota to obowiązek), że mam spokojne dziecko, kolory ścian, meble, rośliny, no po prostu czepiają się wszystkiego (nawet tego, że schudłam, bo nie mogą się ponabijać z mojego brzucha), robią się coraz bardziej bezczelne. A na odpowiedź, że mi się nie podoba zachowanie i że mnie jawnie obrażają odpowiadają, że się na żartach nie znam. Ostatnimi czasy gadają do mojej córki cytuję "kiedy zaczniesz chodzić" (norma), czasami mówią "ale masz głupią matkę". Do niemowlaka takie teksty... Boję się również o nią, że również będzie musiała znosić upokorzenia od strony mojej żeńskiej części rodziny, ale nie mogę zabronić mojej mamie spotykania się z moją córką. Czasami mam ochotę upokrzyć moją ciocię i babcie na oczach sąsiadów (bo tylko z ich zdaniem się liczą), jednakże nie mam zamiaru zniżać się do ich poziomu. Z drugiej strony nie chce mieć z nimi nic wspólnego i odciąć się od nich, bo boję się o moją córkę, że stanie się ich kolejną ofiarą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...