Skocz do zawartości
Forum

boję się odejść i zaczynać od nowa... ślub i watpliwości!


Rekomendowane odpowiedzi

Wątpliwości przed ślubem coraz większe ! Jak zmienić całkowicie swoje życie? Nie jestem pewna niczego i nie mam kompletnie pojęcia co dalej robić. Taki stan wątpliwości czy aby na pewno w dobrym kierunku w życiu idę i czy z właściwą osobą trwa dość długo. Mijały dzień za dniem i jakoś się żyło razem, raz lepiej raz gorzej. Już prawie 4 lata bez dwóch, trzech miesięcy. Tylko, że jest coraz gorzej...
Może to dziwne, ale najbardziej boję się zmiany. Jak będę żyła dalej jak rozstanę się z moim facetem? Jak sobie ze wszystkim poradzę. Czułam bezpieczeństwo, zawsze pomógł mi w każdej sprawie, wspólne mieszkanie. W tych sprawach mu ufałam zawsze. Gorzej w kwestii innych kobiet - chyba nie potrafię zaufać mojemu narzeczonemu. (raz mnie zdradził, wiele razy kłamał) i mogę wprost powiedzieć, ze pod tym względem mu nie ufam. Ten związek mam takie wrażenie zniszczył mnie, moje poczucie własnej wartości i pewność siebie. Kiedyś mogłam wszystko, nie bałam się nowych wyzwań. Byłam bardzo pewna siebie, uśmiechnięta i radosna. Teraz jestem znerwicowana, bo o wiele łatwiej wyprowadzić mnie z równowagi niż kiedyś (nad tym bardzo pracuję bo zdaje sobie sprawę z tego, że jestem choleryczka). Choć mam wrażenie, że jestem nią tylko w tym związku. Mam wrażenie, że jestem ciągle manipulowana psychicznie przez niego. Co bym nie zrobiła, jestem krytykowana i ciągle to on jest tym najmądrzejszym, bezbłędnym człowiekiem. Nie ma mowy o normalnej rozmowie z odmiennym zdaniem, od razu nerwy, krzyk, złość i brak szacunku. Brak szacunku to chyba najgorsze... On potrafi każdego obronić, stanąć w obronie zwykłych ludzi, znajomych, obcych jak trzeba. Natomiast to co ja powiem, to jest zawsze jakaś głupota. ... Zawsze mnie krytykuje, a jego słowa z tym obrzydliwym tonem '' znowu wymyślasz, co ty gadasz'' są na porządku dziennym. W jego domu jest takim cudownym mężczyzną, jest inteligentny, mądry i po prostu najlepszy (jest prawnikiem i smiało mogę powiedziec, ze prawnicy to kłamcy, oszuści i manipulanci, zawsze mają rację nie obrazając wyjatków). Mam wrażenie ze jego mama myśli ze ''Pana Boga za nogi złapałam''. rozumiem, jest dumna ze swojego syna ale bez przesady. wbijanie w dumę jest złe. może myślę tak bo zawsze byłam sprowadzana na ziemie. poza tym nie praca, zawód jest jakimś wyznacznikiem.... nie w tym rzecz ...
Chyba strasznie się pomyliłam... a teraz strasznie boję się odejść i zaczynać od nowa.
Mieszkamy razem od roku. Jesteśmy zaręczeni. Rok temu o tej porze przyjęłam oświadczyny, a teraz zastanawiam się z kim jestem i dlaczego. Za rok ślub. Wspólne życie, przyzwyczajenia, rodziny już też w jakiś sposób.
Szkoda mi tych lat, boje sie, że w przyszłości będe żałowac tej decyzji.
Że mogłam mieć rodzine, ustatkowane życie. Zaczynanie wszystkiego od nowa bardzo mnie przeraża. Myślę o tym codziennie od kilku miesięcy. Kilka rzeczy, których nie moge zaakceptować w moim związku to brak szacunku, brak zrozumienia, rozmowy, coraz gorszy seks. Ta sfera nie jest zadowalająca i wiem, że tak nie powinno być, szczególnie przed ślubem. Mogę powiedzieć, ze seks jest beznadziejny i nie przynosi mi przyjemności i radości. Narzeczony mnie nie pociąga, nie ma chemii.
Nigdy też nie przyznał mi racji. Nigdy nie potrafiliśmy normalnie spokojnie ze sobą porozmawiać. Nie mamy wspólnych zainteresowań.
Głupie sytuacja wczoraj: wrocil z pracy o 18, ja chwile przed nim, nie widzielismy sie cały dzien, a ja tez wreszcie mialam chwilę wolngo, zeby... ''pomalowac paznokcie'' błaha sytuacja i normalna czynność kobiet - pierwsze słowa jakie od niego uslyszałam bo całym dniu to z podniesionym tonem: co tu tak śmierdzi, nienawidze zapachu lakieru !!!!!!!!!!! krew mnie zalewa. na samą myśl jak widze jego wyraz twarzy przed oczami i sposob w jaki sie do mnie odzywa. nie wiem jak to wytrzymuje. warczymy na siebie.
Czasami jest fajnie ale jak widać więcej tu negatywów. Już kiedyś pisałam post na ten temat- tyle tylko, że teraz te wątpliwości są 100 razy bardziej widoczne z mojej strony.
A nadal tkwię w tym związku.

Odnośnik do komentarza

Tak jakbyś odpowiedziała sama sobie na zadane pytanie. Nie sprawia Ci radości przebywanie z narzeczonym i jego sposób zwracania się do Ciebie świadczy chyba o tym samym. I jemu zaczyna się wydawać, że wiąże się z niewlaściwą kobietą. Kązde z Was na zimno dobrze ocenia partnera- może mysli o Tobie dobrze, jako o kandydatce na żonę, matkę swoich dzieci, ale jakby nie nioslo mu radości ciągle oglądanie Ciebie i tylko Ciebie i pewnie dlatego na Ciebie warczy. Ty widzisz ,że przy zdolnym, młodym prawniku Ty i przyszle Twoje dzieci będą mialy wygodnie i złościsz się sama na siebie, że nie jesteś nim zachwycona, tylko tracisz poczucie wlasnej wartości, bo facet zawsze Cię gasi.

Nie zaleca się wychodzenia za mąz tylko w atmosferze zauroczenia i euforii- pewna doza wyrachowania nie zaszkodzi. Ale za dużo wyrachowania może zabić calą radośc życia a jest ono jeszcze dlugie przed Tobą

Oczywiście Ty sama musisz sobie wytłumaczyć, czy za w miarę stabilne życie poświęcasz poczucie własnej wartości i czy Cię to bawi na całe Twoje przyszle życie. Jesteście młodzi i możecie na bazie uczucia wypracować sobie świetną komunikację, ale możecie sobie jasno powiedzieć, że jest pytanie, czy to jest uczucie, jak głębokie, czy tylko przyzwyczajenie. Porozmawiać sobie szczerze musisz sama ze sobą , a może jak masz ciągłe poczucie,że facet Cię gasi, trzeba z nim przeprowadzić wywiad- niech się zastanowi,czemu jesteś dla niego irytująca- jesteś za brzydka, za mało wyksztalcona, za biedna, za mało, znaczysz w środowisku, masz wg niego zbyt slabe perspektywy. Nie musisz się z nim kłocić. Jesli masz odwagę, zadaj mu takie pytania na spokojnie- on będzie tak zaskoczony, że najpierw powie jakieś glupoty, ale za parę dni gdy wrócisz do tematu, to może powie Ci coś sensownego. Może to być jednak coś ,co będzie Ci cięzko znieśc. Niemniej jednak nigdy nie ruszając takiego tematu, możesz na niego w pózniejszym życiu, w najmniej odpowiednim momencie uzyskać odpowiedż, która póżniej jeszcze może bardziej Cię osłabić.

Zyczę owocnych przemyśleń i podejmowania dobrych decyzji.

Odnośnik do komentarza

Nie jestem ani wyrarchowana ani nie lecę na jego kasę. Sama jestem architektem i dobrze zarabiam więc pomyłka. Nie w tym rzecz....
Chyba normalne i ludzkie jest to że po 4 latach wspólnego życia wspólnych planów i marzeń nagle coś się zmienia i po prostu nagle ciężko odciąć się od tego wszystkiego co kiedyś wydawało się życiem takim a nie innym...
Atrakcyjne a też jestem więc tu też skucha. Wiem że mnie kocha i zrobiłby dla mnie wszystko ale oboje nie potrafimy się dogadać...
Warczymy oboje na siebie często a nie on na mnie.
Kiepski z Pani psycholog ale dziękuję za opinie...opinie która kopie tylko i wyłącznie moja osoba w tej sprawie.

Odnośnik do komentarza

Chyba nikt na forum nie jest w stanie Ci nic sensownego doradzić. Być czy nie być z partnerem - to zbyt poważna decyzja, by cokolwiek radzić. Sama musisz rozsądzić w sercu, jaka decyzja jest dla Ciebie najlepsza. Czy walczyć o tę relację, pracować nad nią, starać się wypracować zdrową komunikację, czy lepiej jednak poświęcić te cztery lata i dać sobie szansę na nowy związek? Cokolwiek byś nie postanowiła, mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie, dla Was najlepsza decyzja. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

"Kilka rzeczy, których nie moge zaakceptować w moim związku to brak szacunku, brak zrozumienia, rozmowy, coraz gorszy seks. Ta sfera nie jest zadowalająca i wiem, że tak nie powinno być, szczególnie przed ślubem. Mogę powiedzieć, ze seks jest beznadziejny i nie przynosi mi przyjemności i radości. Narzeczony mnie nie pociąga, nie ma chemii.
Nigdy też nie przyznał mi racji. Nigdy nie potrafiliśmy normalnie spokojnie ze sobą porozmawiać. Nie mamy wspólnych zainteresowań."

To co cytuje wyżej, świadczy ,że w sumie nic mocnego was nie łączy...,wiem ,że trudno się rozstać ,zawsze w jakimś stopniu uzależniamy się od partnera nawet w toksycznych związkach,
musisz sama wybrać czy wyjść za mąż z rozsądku/ w obawie przed samotnością/,że jakoś to będzie...,albo czekać na nową miłość,która może nie nadejść.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Z doświadczenia widzę że im więcej osób pisze nie pasujecie do siebie, odejdź od niej/niego, to nie wróży dobrze itd. to działa to w odwrotną stronę... dlatego ja inaczej napiszę, zostań z nim, weźcie ślub, doróbcie się gromadki nieszczęśliwych dzieci, bo jednak wyznaję zasadę że jak rodzice są w związku nieszczęśliwi to i dzieci szczęśliwe nie będą. Dalej pozwalaj partnerowi traktować się jak koleżankę z pracy której w dodatku za bardzo nie lubi. Sama w zamian odpłacaj się mu kolejną i kolejną kłótnią, zapewne wyzwiskami, nie szanujcie się nawzajem. Od czasu do czasu wskoczcie do łóżka innej osobie niż partner/ka. W ten sposób na pewno będziecie uchodzić za ,,idealną" parę. Trzymajcie tak dalej a idę o zakład że za kilka lat upodobnisz się do swojej przyszłej teściowej... zapewne moją ostatnią wypowiedź użyjesz przeciwko niej, w końcu trzeba uzewnętrznić swój wybuchowy charakter, prawda? No nic, trzymaj tak dalej a na pewno będziesz ,,szczęśliwa" :P.

Odnośnik do komentarza

Trudno jest radzić w tak delikatnej sprawie, bo z jednej strony można wspólnie popracować i uzdrowić związek ale gwarancji nie ma.Z drugiej strony jesteś tak długo z nim i właściwie sama na wszystko odpowiedziałaś.Nie układa się ,brakuje Ci rzeczy normalnych np szacunku który niestety jest b. ważny.
Czujesz ,że chcesz czegoś innego, jeśli nie spróbujesz nigdy się nie dowiesz i będziesz całe życie żałowała.Trudna decyzja ale chyba oczywista.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za miłą formę zwracania się do mnie per "Pani"- powinnam może zwrócić tym samym, ale o ile pozwolisz to zostanę przy tej. którą zaczęła z Tobą rozmowę czyli per "Ty".

Wkurzyłaś się na mnie i to bardzo dobrze, bo świadczy to o tym, że jakimś zadaniem wyprowadziłam Cię ze zwyczajowego toku myslenia, a to może być denerwujące, ale też może przynieść jakiś inne , nie uprawiane przez Ciebie do tej pory przemyślenia.

Uważasz, że się nawymądrzałam, aby Ci dokopać i Cię pognębić. Przepraszam, nie to było moim celem.

Piszesz, że oboje na siebie warczycie. Pomijając, że możecie sobie warczyć, bo po prostu jesteście niekulturalni, rozważam inne opcje. Z postu wnioskuję, mogę domniemywać że Ty warczysz na niego, bo:
1. akcja= reakcja- on warknął, Ty odwarknęlaś
2.uważasz, że Cię nie szanuje - "Nie ma mowy o normalnej rozmowie z odmiennym zdaniem, od razu nerwy, krzyk, złość i brak szacunku. Brak szacunku to chyba najgorsze."
3.on klamie- "wiele razy kłamał"
4.facet Cię zdradzil, więc Cię irytuje- "raz mnie zdradził"
5.sprawy łóżkowe są do kitu- "Mogę powiedzieć, ze seks jest beznadziejny"

Domniemywuję na podstawie Twoich postów ,że nie warczysz, bo jesteś niekulturalna, tylko warczysz dlaczegoś, co nawet wymienilas w swoich postach. On warczy na Ciebie. Dlaczego, bo jest niekulturalny, czy dlaczegoś, czego nie wiesz, nie znasz. Wymienilam cokolwiek co przyszło mi do głowy i odebralas to jako dokopanie Twojej osobie lub pomawianie Cie o wyrachowanie.

Pytanie, czy seks Cię niesatysfakcjonuje od zawsze, czy od pewnego czasu. Czy kiedyś ,jak nie mieszkaliście razem i był on siłą rzeczy bardziej ukradkowy ( czy chata będzie wolna) podobał Ci się bardziej? Czy jest to rodzaj nudy małżeńskiej (wiem jesteście narzeczonymi, ale pod wspólnym dachem, więc i objaw może byc jak w małżeństwie), którą ludzie próbuja przelamywać jakimiś weekendowymi wyjazdami w odświętnej scenerii, jakimiś erotycznymi gadżetami wprowadzanymi do sypialni itp. Czy seks nie podoba Ci się od momentu, gdy dotarło do Ciebie, że on Cię zdradził i teraz niby mu wybaczyłaś, ale w duszy sobie myślisz, nie takiś ty ogier interesujący, żebym ja tu musiala wydawać okrzyki na Twoją cześć i się o Ciebie bić?

Zbliżacie się do 30-tki pewnie. I jest tak, że jeśli się rozstaniecie to dla niego rosną panny aktualnie 20-letnie a dla Ciebie "rosną" faceci z pierwszego odrzutu po fali wczesnych rozwodów, bo z wiekiem tych wolnych jest coraz mniej. Rozstanie nie rodzi natychmiast nowej znajomości, tylko jest jakiś czas na okres "żałoby" po związku poprzednim zanim jest się gotową na coś nowego, czyli czas nieubłaganie dla kobiety płynie.

Nie lecisz na jego kase, bo jak piszesz sama masz dobry zawód. I to jest bardzo dobre, ale o ile sobie planowaliście 2 lub 3 dzieci to jest wiadome, że jak one przyjdą na świat, to na jakiś czas zawiesisz mocno swoje projektowanie, bo będziesz starała się dobrze wypełnić nową swoją życiową rolę i wtedy mąż z pewnymi zarobkami niczemu nie wadzi a wręcz jest bardzo mile widziany.

Piszesz,że jesteś atrakcyjną dziewczyną i bardzo mnie to cieszy, ale czy zdrada narzeczonego nie podważyła Twojej pewności siebie w tym zakresie? Ty wiesz, że jesteś atrakcyjną. ale czy wierzysz, że on też tak uważa?

Masz tyle wątpliwości i w tak minorowym nastroju opisalaś Wasz związek, że takie mam przemyślenia i nie chodzi o dokopanie Tobie. bo narzeczonemu tym postem sama z lekka dołożylaś.

Może też tak być, że po prostu masz doła, jesteś przepracowana, trochę boisz sie roli matki i żony i wydziwiasz. Macie wszelkie atuty aby Wam się udało. Jesteście młodzi, macie dobrze płatne zawody i perspektywy życiowe, macie gdzie mieszkac, spotkaliście się , bo sie pokochaliście i teraz ta miłośc wydaje Ci się może z lekka przyblakła, ale może jest nad czym popracować, odświeżyć uczucie, uczyć się od tych par, które każdego dnia i o każdej porze umieją sobie okazywać szacunek, choć przecież druga połowka też ich drażni i irytuje czasami.

To TY musisz w sobie rozważyć aspekty Wasze uczuciowe jakie są między Wami i wszelkie inne i wiedzieć na czym stoisz. Wyrachowania pewna doza jest zawsze potrzebna, bo to jest zazwyczaj zdrowy rozsądek. Jak się jest w malżeństwie to trzeba nie mniej zdrowego rozsądku- z byle powodu nie trzeba niszczyć związku, bo ma się dzieci i nie po to się wybierało partnera na życie aby potem dzieciaki półsierotami zostały. Niejednokrotna twarda rozmowa z samym sobą ratuje naszą chwilową chęć rozbicia związku, bo mi ciężko i żle. Gdy człowiek się w porę opanuje, to sam sobie dziękuje za rozsądek, wyrachowanie, czy jak to nazwiesz, bo po dniach trudnych przychodzą dni radosne i partnerzy cieszą się życiem , sobą , dziećmi. Warunek jest jeden, trzeba wierzyć, że partner nas kocha i kochac go także, czasem jakby "na zimno", ale jednak kochać.

Napisałaś do mnie oburzona, że on Cię kocha, a Ty go kochasz?

Jeszcze raz przepraszam , jesli Cię czymś uraziłam- moja intencja zmusić Cię do takiego myślenia abyś naprawdę wiedziala co masz czynić, a nie jakiekolwiek dokuczanie, bo ani mnie ani Tobie ,nic z tego nie przyjdzie. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli nie ma chemii i szacunku od początku i ślub z rozsądku lub z konieczności, to przesrane, z biegiem czasu związek rozpadnie się z krzywdą dla dzieci, lub dojdzie do tragedii.
Ja przeżyłem coś takiego, kiedy brak tego sakramentalnego słowa dla żony "kocham Cię, jesteś cudowna" spowodował jej samobójstwo( przyczyna skomplikowana i nie do opisywania tu na forum).
Porozmawiaj z nim twardo, stawiając warunki, daj mu czas kilka miesięcy, jeśli "warknie" choć raz,podziękuj i odejdź. Nie zastanawiaj się ani chwili, bo zmarnujesz se życie. W internecie jest mnóstwo potali randkowych, na 100% trafisz na właściwego mężczyznę, od którego usłyszysz "kocham Cię". Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Miłość w związku to nie tylko seks. Notabene, każda miłość prowadzi do seksu, lecz nie każdy seks do miłości.
Oto genialna definicja:
wild_wind (07-08-2005 11:55:00) Odpowiedz cytując
Jeśli jest pozbawiony miłości,jest całkowicie nieseksualny, bo staje się wówczas np. ucieczką od samotności, zadośćuczynieniem, niby gwarancją wierności, głodem pożądania, który chcemy za wszelka cenę zaspokoić, potwierdzeniem własnej seksualnośći , dowartościowaniem się, wyładowaniem złości, zemstą, sposobem na nudę, służy dominacji i kontroli, wynikiem społecznej presji, sposobem na depresję, buntem, wypływa często z poczucia winy.... taki seks sprawia ból , upokarza, rozczarowuje.
Jeśli te nieseksualne potrzeby zostawimy przed drzwiami sypialni , wtedy seks ma szansę stać się czymś pięknym, prawdziwym, pełnym rozkoszy i przyjemności. Stanie się sposobem wyrażania miłości, radości , zachwytu . Znikną niepokoje a seks będzie czymś dobrym, pożytecznym, pięknym, potrzebnym i oczywistym.
Bo najpiękniejszy seks to ten bardzo ale to bardzo seksulany.:))

Odnośnik do komentarza

Porozmawiaj z nim twardo, stawiając warunki, daj mu czas kilka miesięcy, jeśli "warknie" choć raz, podziękuj
i odejdź. Nie zastanawiaj się ani chwili, bo zmarnujesz se życie. W internecie jest mnóstwo portali randkowych,
na 100% trafisz na właściwego mężczyznę, od którego usłyszysz "kocham Cię", zamiast: ale tu śmierdzi od acetonu.

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Tej teściowej to Ci współczuje...,dalej narzeczony dzwoni codziennie do mamusi? Ciężko będziesz miała w tym związku ,pozostaje pogodzić się z sytuacją lub zakończyć związek ,bo się psychicznie wykończysz,
przydałaby się wam psychoterapia dla par.

Fakt, zachowanie ,,Teściowej" jest karygodne ale wychodzę z założenia że każdy kij ma dwa końce...
Tak naprawdę nie znamy relacji drugiej strony więc ciężko się wypowiadać w tej kwestii.
Jeśli autorka nadal chce być z narzeczonym musi zmienić swoje podejście do niektórych spraw a z niektórymi się po prostu pogodzić, choć dla mnie ten związek nigdy nie będzie do końca szczęśliwy i raczej nie stworzą stabilnej rodziny. A najbardziej pokrzywdzone będą ewentualne dzieci. Choć jak to dzieci, często niekorzystną sytuację potrafią wykorzystać na swoją korzyść...
Jednak patrząc z boku dochodzi się do wniosku że ten związek w ogóle nie powinien mieć miejsca. To tyle w tym temacie.

Odnośnik do komentarza
Gość pieszkulawymjajem

na twoim miejscu uważałabym na prawników. są to przeważnie skryci psychopaci (pod tym względem zawód ten jest wymieniany w czołówce w książce pt. "Psychopaci są wśród nas"). poza tym tego "typu" ludzie mają niezwykle wielkie mniemanie o sobie, rozbuchane ego i nadają się świetnie do manipulowania innymi. nie pchaj się w to, bo podczas rozwodu taki typ zrobi cie tak na szaro, że zostaniesz bez niczego. tacy ludzie są zdolni nawet do tego by wmówić zdrowej osobie chorobę psychiczną.

Odnośnik do komentarza

Przeczytalam Twój poprzedni wątek sprzed 8 miesięcy i można domniemywać, że siadasz do klawiaturki jak akurat masz doła i zaczynasz w minorowym nastroju opisywać Wasz "straszny" związek. Ludziska popiszą, uważaj, on jest straszny, to obracasz sie na pięcie i stwierdzasz, że jesteś głęboko przekonana, że narzeczony Cię kocha i tyle tego.

Gdyby było tak żle jak piszesz ,to czemu jesteś w związku - czy może dlatego, że jak wyobrazisz sobie triumfującą minę przyszlej teściowej " A nie mówilam, że ona nie jest stworzona dla mojego synka?" to od razu myślisz sobie- a ja nie odpuszczę i tkwisz w czymś co przecież nie niesie Ci radości?

Odnośnik do komentarza

Wracając do wątku sprzed roku :) rozstaliśmy się, odeszłam, wszystko zostawiłam pół roku temu. Czuję się wolna i szczęśliwa. To była moja najlepsza decyzja. :) Wszyscy znajomi, przyjaciele mówią, że odkąd jestem sama jestem inna, spokojna i znowu pracuję nad moją pewnością siebie, którą nie wiadomo kiedy i w jak łatwy sposób utraciłam w związku, który nijak się miał do prawdziwej i szczerej relacji. Nie szkoda mi lat, jestem bardziej doświadczona.
To była lekcja.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuje za odpowiedzi i rady.

Odnośnik do komentarza

adkagratka
Wracając do wątku sprzed roku :) rozstaliśmy się, odeszłam, wszystko zostawiłam pół roku temu. Czuję się wolna i szczęśliwa. To była moja najlepsza decyzja. :) Wszyscy znajomi, przyjaciele mówią, że odkąd jestem sama jestem inna, spokojna i znowu pracuję nad moją pewnością siebie, którą nie wiadomo kiedy i w jak łatwy sposób utraciłam w związku, który nijak się miał do prawdziwej i szczerej relacji. Nie szkoda mi lat, jestem bardziej doświadczona.
To była lekcja.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuje za odpowiedzi i rady.

Gratuluję decyzji.
To było najlepsze wyjście, w waszym związku wszystko wołało na "nie!".
Zdrada w przeszłości, kłamstwa, brak szacunku, brak chemii, kiepski seks, za dużo tego złego.
Po za tym twój były przejawiał zachowania narcystyczne.
Dobrze, że uciekłaś, zniszczyłby cię doszczętnie, latami wychodziłabyś z tej traumy.
Ciesz sie szczęściem z odzyskanej wolności, gratuluję.

Odnośnik do komentarza

Gratuluję odwagi, podjęcia decyzji, a przede wszystkim tego nowego, lepszego życia.
Masz mądre podejście, że jest to dla ciebie lekcja życia, bo tak jest.
Uważaj tylko, by nie wybrać sobie następnego, podobnego chłopaka, bo często tak się zdarza. Po prostu pociąga nas określony typ i powtarzamy te same błędy.
A nawet jeśli tak się stanie, to pamiętaj o tym, czego cię nauczyło życie.
Bądź silna, nie daj się znowu "stłamsić", nie daj się podporządkować.
Możesz to zrobić, wszystko zależy od ciebie, od twojej konsekwencji.
Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...