Skocz do zawartości
Forum

Załamanie nerwowe z powodu odejścia żony


Gość Kamil Atttrapa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Kamil Atttrapa

Witam, jestem grubo po 30-stce, i męczą mnie sytuacje gdzie nie mogę nic zrobić, bo niestety nic się nie da. Przez pracoholizm i nagminne spotkania ze znajomymi, rozpadło się moje małżeństwo. Moja praca wyglądała tak, że tylko przychodziłem do pracy żeby pogadać sobie a nie pracować, często zamawialiśmy sobie jedzenie z knajpy i dobry alkohol, do smaku i tak to wszystko się rozkręciło, ze nie mogłem nad tym zapanować. Żona wiele razy robiła mi wywody, że jestem kompletnie nieodpowiedzialny i niedojrzały, ani do pracy ani do małżeństwa i w dodatku podatny na wpływy, zmienny jak chorągiewka a na początku ślubu taki nie byłem. Na koniec żona nie wytrzymała i porzuciła mnie, odeszła. Mnie szał ogarnia coraz mocniej bo się załamałem, że jestem sam, jak wracam do domu w czterech ścianach. A kumple są wtedy jak mam kasę.....co tu robić? Jak mam przekonać żonę by wróciła do mnie? Żeby odbudować jej zaufanie i żeby było jak dawniej. Pomózcie, ratujcie. Proszę o opinie.

Odnośnik do komentarza
Gość Kamil Atttrapa

z nerwów na poprawę brałem tabletki na pamięć i koncentrację umysłu, bilobil czy coś podobnego, ale było jeszcze gorzej. Chciałem sprawić dobre wrażenie na żonie że byłem grzeczny w pracy i że nie zbijałem boków z kumplami. Żona wyczuła że kręcę. Tak bywało do jej odejścia. Dodam że pieniędzy do domu też nie przynosiłem, po prostu zdążyłem je wydać i trochę zostawało i nie mieliśmy na rachunki. Ogólnie zrobiłem się taki głupi jak poznałem chłopaków w pracy, i mieliśmy wspólny temat do gadania a dalej samo poszło. Po pracy też nie lepiej było. Przez to towarzystwo zaniedbałem swoją żonę, nie byłem przy niej kiedy mnie potrzebowała, jak np: była chora czy musiała zrobić zakupy i inne obowiązku domowe. teraz jak to wspominam szaleje, nawet zacząłem popijać wódkę po kątach w domu. Płacze i krzyczę. Ale jej nie ma. Czuje się jakbym był atrapą a nie człowiekiem. Jestem zdruzgotany!

Odnośnik do komentarza
Gość Kamil Atttrapa

wiele razy próbowałem z nią rozmawiać, ale ona nie chciała słyszeć nic i uciekała ode mnie, bo wszczynałem awantury, byłem agresywny i nawet chciałem ją uderzyć. Wiem, zachowywałem się jak bydle w oborze! Przepraszałem żonę, błagałem by wróciła a ona twardo mówiła, że nie chce mnie więcej widzieć. Co mam robić? Powiesić się? Chce się zmienić ale pragnę też by żona wróciła do mnie, bo dla niej chce się zmienić a nie tylko dla siebie samego. Co ja idiota narobiłem! Jestem atrapa, nie człowiek!

Odnośnik do komentarza
Gość martyrolog

śmiać mi się chce z Twojego pracoholizmu, chyba to nowy wynalazek 21 wieku, napracowaleś się z kolesiami w pracy. Żona miała rację że cie zostawiła, rozrabiake. Nie dziwie się jej. I tak jak mówi Kawa, tak szybko się nie zmienisz, moze nawet w cale. Zostawić kobietę na pastwe losu , bez serca jesteś. Zgłoś się na leczenie bo niedługo wpadniesz w alkoholizm, razem z kolegami. Żeby od nich żony też nie odeszły.

Odnośnik do komentarza

wizerunek wzorowego mężusia, postarałeś się. Gratulacje. Nie ma co się dziwić że skutki twego zachowania odbiły się na relacjach małżeńskich. A co na to twoi koledzy, czy też są zachwyceni, w końcu jesteś wolny, pusta chata czeka :):))
Wiesz, zaskoczyłeś nie tylko swoją żonę ale obcych zupełnie ludzi, jesteś ewenementem, skrajna przypadłość. Tacy też są w naturze, bo ona nie znosi prózni.

Odnośnik do komentarza
Gość martyrolog

tom79
Wszyscy już autora ocenili i wydali wyrok. Na pewno wszyscy co są na tym forum to same wzory.

no niech się zmieni ,jak potrafi, ale chyba słabo się starał, bo żona odeszła. Nikt na niego nie naskoczył, nie przesadzaj. myślę tak samo jak Kawa, że psychoterapia mu pomoże, bo po co ma wariować.

Odnośnik do komentarza

w zupełności zgodzę się z przedmówcami co do tego że psychoterapia byłaby jedyną rozsądną opcją w przypadku autora, innej możliwości nie widzę. Szpital i oddział dla nerwowo chorych to na razie odległa przyszłość, choć biorąc pod uwagę tryb życia tego pana, nie można tego wykluczyć.

Odnośnik do komentarza

Kamil, postaw się w sytuacji Twojej żony. Wyobraź sobie, że to Ty musisz wszystko robić w domu, nie masz od niej wsparcia w chorobie, czekasz z utęsknieniem, aż wreszcie dla odmiany poświęci Tobie trochę uwagi, zamiast koleżankom. Ile można coś takiego znosić?
Mimo wszystko dostałeś, szansę, a zamiast ją wykorzystać, wolałeś udawać, że zamierzasz się zmienić. Nic dziwnego, że w końcu miała dość.
Jednak otwarcie mówisz o tym wszystkim, czym skrzywdziłeś żonę. Przyznajesz, że tamte wcześniejsze obietnice poprawy to był pic na wodę, więc najwyraźniej jesteś zupełnie szczery, i to aż do bólu. To już coś, a niestety wielu ludzi na to nie stać. Wygląda na to, że teraz rzeczywiście rozumiesz, co narobiłeś, żałujesz tego, i chesz się zmienić.
No właśnie, ale czy rzeczywiście chcesz? Czy tylko wtedy, gdy ona da Ci kolejną szansę? Jeśli to drugie, to dziwi mnie to. Czy nie zależy Ci na tym, żeby PO PROSTU stać się lepszym człowiekiem? Nie dla żony, ale dla samego siebie? Po to, żeby żyć wreszcie w zgodzie ze sobą, ze swoim sumieniem, osiągnąć wewnętrzny spokój? Chyba warto się o to postarać, co nie? Dlaczego uzależniasz całe swoje dalsze życie tylko od tego, czy Twoje małżeństwo przetrwa, czy nie, skoro tak czy siak możesz je uczynić dobrym, szczęśliwym?
Źle to wszystko znosisz, jesteś w kiepskim stanie psychicznym. Idź do psychologa, z jego pomocą łatwiej Ci będzie się uspokoić, i w miarę normalnie przez to przejść.
Masz pracę? Bardzo dobrze. Doceń to, nie wszyscy mogą to powiedzieć o sobie. I nie zaprzepaść tego z powodu alkoholu, nie pozwól, aby to ile go spożywasz, wymykało Ci się spod kontroli.
Masz jakieś pasję, hobby, zainteresowania? Jeśli tak, to warto byłoby coś z tego odgrzebać, poświęcić temu trochę czasu. Albo zająć się jakąś aktywnością fizyczną.
Poza tym, wyobraź sobie taką rzecz, która też może Ci się przydarzyć. Po jakimś czasie spotykasz jakąś kobietę, do której coś czujesz, a ona do Ciebie. A potem zaczynasz ją traktować tak, jak kiedyś żonę. Dlaczego? Bo po rozpadzie małżeństwa wolałeś rozpamiętywać przeszłość, zamiast wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość, i zacząć nad sobą pracować. Bez sensu, prawda?

Odnośnik do komentarza

Autor orientuje się, jak doszło do rozpadu małżeństwa, ale czy zamierza się zmienić? Nic z tej jego pisaniny, nie sugeruje tego.
On chce tylko wrócić do domu, mieć wysprzątane, uprane i wygląda na to że uważa, że dalej powinno być tak, jak dawniej.
Żona byłaby idiotką, gdyby do niego wróciła.

Odnośnik do komentarza

No i powinien myśleć w odwrotnej kolejności,najpierw się zmieniam,dopiero myślę o ewentualnym powrocie żony,
ale to też pewnie go przerasta,
człowiek nie umiejący sam żyć ,nie będzie umiał żyć w związku.
Z tego co zrozumiałam, był głównie na utrzymaniu żony,
teraz jak wszystko się urwało ,tragedia...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

No cóż.. Dzieckiem nie jesteś, to nie kara po której nastaje pokój. To rzeczywistość, na którą sam pracowałeś. Po pierwsze musisz się zmienić, olać takie towarzystwo, wziąć się na siebie. Dopiero potem możesz zacząć starać się o żonę. Na razie nie masz szans na jej powrót. Zastanów się nad swoim życiem..
Bo jest bardzo rozchwiane.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...