Skocz do zawartości
Forum

Zdenerwowanie się na żonę


Gość Kazi

Rekomendowane odpowiedzi

Kazi, czy Ty w ogóle dajesz coś swojej rodzinie?? coś więcej, niż swój bierny byt?
bo z tego co piszesz, to równie dobrze mógłbyś żyć sam, tylko ktoś mógłby przychodzić do Ciebie by podłogi pozamiatać, ugotować obiad i uprać brudne ubrania...

nawet w normalnych filmach możesz zaobserwować jak funkcjonuje rodzina. każdy tam spełnia jakąś rolę, ludzie współpracują ze sobą, robią różne rzeczy razem - wycieczki, gotowanie, oglądanie tv, ojcowie z synami grają zawsze w jakieś gry itp. porównaj teraz taki obraz z tym, co wcześniej napisałeś. czy dostrzegasz, że coś tu jest nie tak?

Odnośnik do komentarza

~kazi
Ja chyba wolałbym, żeby żona ugotowała, sprzątnęla i zajęła sie swoimi sprawami, a mnie dała święty spokój.

No nie Kazi, już nie łapię, o co Ci w końcu chodzi. Jak chcesz, żeby Ci żona dała święty spokój, to odpuść sobie małżeństwo. Będziesz miał do końca życia spokój od niej.
Zresztą zgadzam się z Borem i Agi, na dłuższą metę żadna kobieta czegoś takiego nie wytrzyma.
Prawda też, że masz dwa wyjścia: albo się angażujesz w życie rodzinne najlepiej jak możesz i robisz wszystko, by syn i żona byli z Tobą szczęśliwi, albo dajesz sobie z nimi spokój, i wtedy masz pełną swobodę, której najwyraźniej tak bardzo chcesz.
Ale coś mi się wydaje, że tak naprawdę nie wiesz, czego chesz. Jak to zauważyła niedawno Ka-wa: "Tak źle, i tak niedobrze". Zdecyduj się w końcu, dorosły jesteś i to od dawna, najwyższy czas na to. A im dłużej z tym zwlekasz, tym bardziej cierpią Twoi najbliżsi, niestety.

Odnośnik do komentarza

jakoś nie łapie jak można stwierdzić ze biedak się nie stara- wystarczy przyjrzeć się ile czasu musiał poświęcić na te wszystkie debaty ;) małżeństwo to kompromis Ty powinieneś sam chcieć się dostosowywać do swojej "drugiej połówki" ale też w drugą stronę, jak ona do teatru chce Cię zaciągnąć to ok ale za tydzień razem kręgle i piwo ;) we wszystkim ważny jest kompromis nawet z samym sobą (a może przede wszystkim z samym sobą). odskocznie w małżeństwie tez są ważne (nie chodzi mi o zdrady) ja moje chlopie czasem prawie siłą wyganiam żeby się z jakimś kumplem spotkało, każdy ma prawo do znajomych i do odpoczynku od codzienności. Moim zdaniem dużo lepiej wyżalić się koledze przy piwie niż iść do terapeuty. O problemach rozmawiaj z nią bo to wasze małżeństwo i cokolwiek zrobisz ty z tym będziesz żył nie inni "mądrze" radzący...

Odnośnik do komentarza

Każdy może powiedzieć "inni źle radzą i już", żadna sztuka. A gołym okiem widać, że głóeny problem jest w niechęci Kaziego do tego, aby się zmienić. Zamiast więc dziwić się, czemu inni o tym piszą, lepiej by było np powiedzieć, co można z tym zrobić. Na pewno bardziej konstruktywne.
Nikt nie każe mu chodzić po teatrach. Poczytaj uważnie a zobaczysz, że nikt oprócz Kaziego ani słowem o tym nie wspomniał.
No i nie mogę się zgodzić z tym, że rozmowy z kumplami przy piwie zadziałają lepiej niż wizyta u terapeuty. Nawet sam Kazi powiedział, że można z nimi pogadać o d*pie maryni, a nie problemach.

Odnośnik do komentarza

dobra to można stwierdzić że po co nam związki z młodości które się rozpadały po co sprawdzanie siebie na wzajem- łapaj pierwszego lepszego i tak się go zmieni??? nie mówie że zmiany nie "be" ale chodzi o kompromisy nie o presje i moim zdaniem nawala porozumienie a ni niechęć do zmian. ciekawi mnie sposób w jaki ta zona się za to zabiera czy np. "rzuć palenie bo mi śmierdzisz papierosami" czy "kochanie martwię się o twoje zdrowie bo chce żebyś przy mnie był jeszcze przez długie lata"

Odnośnik do komentarza

dzola84
dobra to można stwierdzić że po co nam związki z młodości które się rozpadały po co sprawdzanie siebie na wzajem- łapaj pierwszego lepszego i tak się go zmieni???

Chyba nie załapałam tego fragmentu. Bo nie pojmuję, co on ma wspólnego z moją wypowiedzią.
Jak to nie chodzi o niechęć do zmian? Przecież wyraźnie widać to w tym, co Kazi pisze. On sam nie robi z tego tajemnicy, co chyba dobrze widać. :P A jeśli chce być w małżeństwie, to powinien się zmienić, i tyle. To najważniejsze. Jakie to ma znaczenie, czy nazwiesz je sobie "kompromisem", czy "presją"? Jak zwał tak zwał, a chodzi o to, żeby się zmienił, dyskusja nad sposobem nazywania tego to dla mnie mowa trawa.

Odnośnik do komentarza

no to prościej "widziały gały co brały" na początku związku zaznaczać "nie zamierzam się zmieniać" toć to głupota! Przecież bierzesz sobie "na dobre i na złe" tego oto konkretnego człowieka a nie to co chcesz z niego zrobić i owszem pojawiają się przeszkody które wymagają dostosowania ale nie z przymusu tylko z własnej chęci bycia lepszym dla tej drugiej osoby. Boże chroń mnie przed osobami które nie widzą różnicy między kompromisem a przymusem ;)

Odnośnik do komentarza

dzola84
no to prościej "widziały gały co brały"

A skąd miała widzieć, jak jej nie mówił, jaki jest? Przecież nie czyta w jego myślach. Dlatego kompletnie nie rozumiem tej uwagi:

dzola84
na początku związku zaznaczać "nie zamierzam się zmieniać" toć to głupota!

Nie głupota, tylko uczciwość. Której pewnie tu zabrakło. Powinien był dawno temu wprost jej to powiedzieć, wtedy na pewno nikt by go nie zmuszał. Nie chce być dobrym mężem-trudno, ale niech uczciwie o tym powie i nie pakuje się w małżeństwo. Nikt nikogo nie zmusza do małżeństwa.

Odnośnik do komentarza

Człowiek odpowiedzialny wstępuje w małżeństwo z zamiarem troszczenia się o rodzinę. A nie z założeniem, że mogę je sobie olewać ile wlezie, bo co bym nie zrobił, to druga połówka i tak powinna być ze mną na dobre i na złe. Dlatego tłumaczenia zachowania Kaziego z użyciem tej formuły z przysięgi są tu według mnie nie na miejscu. Bo co to w tym momencie oznacza, jak nie sugerowanie, że człowiek powinien godzić się na zło ze strony partnera? "Na dobre i na złe" można mówić, gdy pojawia się choroba, problemy z pracą, czy inne przeciwności losu, a nie gdy jeden źle traktuje drugiego.

~malinkaa1
Kazi, czy Ty w ogóle dajesz coś swojej rodzinie?? coś więcej, niż swój bierny byt?
bo z tego co piszesz, to równie dobrze mógłbyś żyć sam, tylko ktoś mógłby przychodzić do Ciebie by podłogi pozamiatać, ugotować obiad i uprać brudne ubrania...

Też mam takie wrażenie. :///

Odnośnik do komentarza

~kazi
znaliśmy się parę lat. Ona mnie nie chciała. Dziewczyna "z lepszych sfer", ja prosty człowiek. Ale chodziłem za nią i sobie wychodziłem. Pokochała mnie, akceptowała, ale też trochę zmieniała. Dla niej i tak jestem taki jaki jestem, a może byłbym na dnie ? Nie wiem. Nie umiem do końca być taki jak ona chce. Nie jestem inteligencikiem w okularkach i nie mam ambicji, żeby dziecko znało 3 języki. Piwo lubiłem zawsze. Może nawet więcej piłem jak nie byliśmy razem. Ona stale mi truła na temat piwa. Czasem jej słuchałem, czasem nie. Ja w dalszym ciągu mam wątpliwości czy ja mam z tym problem, czy jest tak, że facet lubi sobie wypić piwo. Ja lubię.

To jedyny fragment, w którym Kazi mówi o tym, co było przed małżeństwem. Na razie nie widzę tu niczego co by świadczyło o tym, że Kazi mówił otwarcie, jakie ma zdanie na temat swojego angażowania się w życie rodzinne, zajmowania się domem i dzieckiem. Nie widzę tu ani słowa na ten temat. Jedyne, czego można być po tym pewnym to tego, że żona wiedziała o tym, że Kazi lubi piwo i nie jest inteligencikiem. To trochę mało, delikatnie mówiąc. :/

Odnośnik do komentarza

Nie wiem, teraz trudno mi to sobie przypomnieć. Wiele rzeczy się zaciera. Jaki byłem kiedyś ? jaki byłem teraz, nie wiem. trudno to sobie uzmysłowić. Wiem jedynie, że stale dostaje tu cięgi a szukam pomocy. Czasem łapie się na tym, że jestem taki jak mój ojciec który uprawiał gimnastyke - na pilocie od TV. Ale mój ojciec nie umie gotować, a ja umiem i potrafie nie jedną kobietę oczarować fajną kolacją. Ale prócz tego rzeczywiście nie mam jakiś specjalnych obowiązków. Ale to jest akurat wina żony, bo ona mi ich po prostu nie wyznaczyła. Mam kumpla, który ma od początku co robić i on to robi. Może tak byłoby łatwiej ? Brakuje mi też sztamy z dzieciem i wiem, że mój ojciec też sztamy ze mną nie miał, a teraz muszę mu pomagać. Czasem zastanawiam się za co ? Nigdy niczego dla mnie nie zrobił, wiecznie krytykował, wyrzucał za drzwi, obiecywał i nie dotrzymywał słowa. Ja nie jestem aż taki, dzieciak ode mnie sporo prezentów dostał, ale nie umiem być takim czynnym ojcem, co to wynajduje wspólne zajęcia. Nie umiem. A moja żona ma o to do mnie żal. No mówię, ona potrzebuje inteligencika, który będzie zasuwał z dzieckiem na nartkach w austryjackim kurorcie. Acha i jeszcze musi go na to stać. No to może jednak przydałby się jakiś nowobogacki ? Presja do zmian? Moja żona nazywa to troską o mnie, moją przyszłość, moje zdrowie. Czy to presja nie wiem. Ale dla mnie to trudne jak cholera, bo ja się zmieniać nie umiem. Moja żona mówi tak. Spędzaj czas z dzieckiem, zamiast z kumplami, sprzątaj po sobie, zacznij uczyć się angielskiego, zmiejsz ilość grania na kompie i juz będzie lepiej. Ale ja wiem że jak dam palec to całą ręke będzie chciała. jak zrobię to, to będą kolejne żądania.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Wróć się Panie Kazi do tego było już tu pisane i poczytaj.
Jako małżeństwo gracie w jednej drużynie na równożędnych stanowskach.
To nie żona ma prosić o pomoc, to nie żona ma wyznaczać obowiązki, to nie żona ma "swatać" Cie z dzieckiem dla poprawy Waszych relacji tylko Ty sam musisz wiedzieć czego rodzinie i domowi potrzeba.
Robisz wrażenie kompletnie niedorosłego człowieka. Z tego co Ty mówisz i jak mówisz, wysłałabym Cie do Twojej mamusi na kaszke z mleczkiem a potem z plecaczkiem do szkoły.

Odnośnik do komentarza

Musisz sam sie dobrze zastanowić czy te żadania żony nie są wygórowane dla ciebie .Czy ty chcesz uczyć sie np angielskiego na czym żonie tak bardzo zależy .Same żądania wobec ciebie widzę jak na razie .Czy zona zamierza w jakikolwiek sposob sie zmienic? Popracowac nad soba jesli chodzi o robotę w domu ? Bo z tego co piszesz to bez pomocy matki wasz dom chyba przestałby istnieć .Nie oszukujmy się ,sa kobiety które same zajmują sie domem z takiego trywialnego powodu jak praca męża ktory wychodzi rano przychodzi póznym wieczorem i sobie radzą bez pomocy nikogo majac nawet małe dzieci .Jeśli matka jej pomaga i ciągle jest bałagan to mozna domniemywać ze jak ty zaczniesz pomagac to też nie dacie rady ......Pisałes ze zona czyta poradniki i stara się uczyc gospodarować czasem to znaczy ze ona tez musi w tym temacie się zmieniac .
To jest trudny temat ,wydaje mi się ze nie jesteście dobrani pod wzgledem intelektualnym .A tego nijak nie będziecie w stanie przeskoczyć .

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Wiesz Uuuuu są takie kobiety w małżeństwach, które ...same... wychowują dzieci, które... same... dbają o dom, które... same... planują przyszłość, które sobie ...same...świetnie ze wszystkim dają rade.
Pytanie za sto punktów, czy one są same czy w związku, mimo, że na kanapie leży coś.

A w tym konkretnym przypadku, możliwe, że jak Kazi zarządziłby sprzątanie, to lepiej by sobie radzili jak żona z pomocą mamy.

Nie lubię jak męża nazywa się pomocą. Pomocnik w kuchni to robot kuchenny. Pomocnik wykonuje polecenia, bo jest tylko do pomocy. Mąż nie jest tylko do pomoc. Ma głowe na karku i jest w stanie zająć się samodzielnie którymś z obowiązków domowych.

Odnośnik do komentarza

"Ale prócz tego rzeczywiście nie mam jakiś specjalnych obowiązków. Ale to jest akurat wina żony, bo ona mi ich po prostu nie wyznaczyła."
Kazi, nie powinno być tak, że żona musi Ci paluszkiem pokazać co masz konkretnie zrobić... wiesz jak byłoby jej miło, gdybyś sam zobaczył co trzeba zrobić i sam coś wykonał? np. patrzysz na podłogi - aha, pełno okruchów na nich! i co robisz? po prostu bierzesz odkurzacz i odkurzasz. są brudne naczynia w zlewie? zmywasz! masz mało skarpet w szafie? odpalasz pralkę. pusto w lodówce? bierzesz listę zakupów i lecisz do sklepu.

widzę po moim tacie jak przykłada się do życia rodzinnego, gdy jest w domu (większość czasu spędza poza krajem) - niby zrobi nam obiad, zaproponuje kolację, odkurzy, zmyje naczynia, czy nawet zrobi zakupy (bo mamie ciężko się je nosi), ale nadal pozostaje facetem :) nie jest tym pantoflem, o którym kiedyś ktoś wspominał w tym temacie. również siada przez tv, laptopem, chodzi na ryby, pije piwo czy coś innego... ale z nami. do tego mama jest szczęśliwa, że nie musi gotować, bo nie lubi tego robić :)

też musisz sam wyjść z inicjatywą, a nie liczyć na to, że wszystko będziesz mieć jasno napisane co robić, jak, kiedy itp.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Wróć.
Nie post tylko ten urywek:
"Nie oszukujmy się ,sa kobiety które same zajmują sie domem z takiego trywialnego powodu jak praca męża ktory wychodzi rano przychodzi póznym wieczorem i sobie radzą bez pomocy nikogo majac nawet małe dzieci "
I do tego się odnioslam.

Odnośnik do komentarza

Chodziło mi o to że zona kaziego gdyby dobrze gospodarowała czasem to bez pomocy matki dałaby sobie radę.Tylko stwierdzam fakt .Nie napisałam nigdzie ze powinna byc samowystarczająca ,tylko ze powinna też z tym cos zrobić.Nie tylko on jest winny ze nie mogą sobie poradzić z codziennoscią .Oboje muszą wziąc sie ostro do pracy nad sobą .Ograniczyc przyjemności po to zeby w domu zapanował ład .
Kazi jak większość mężczyzn jest niedomyślny .Gdyby żona od początku małzeństwa ustaliła proste zasady ,dokładnie powiedziała czego od niego oczekuje to teraz być może nie mieliby kłopotów przynajmniej w gospodarstwie domowym .
Terapia może im uświadomić ze sa daleko od siebie pod wieloma względami .Może dobrze sie oboje zastanowią czy jest sens byc w związku gdzie jest tyle różnic .Bo różnią się od siebie pod wieloma wzgłędami diametralnie .

Odnośnik do komentarza

~przeczytałam
Wróć.
Nie post tylko ten urywek:
"Nie oszukujmy się ,sa kobiety które same zajmują sie domem z takiego trywialnego powodu jak praca męża ktory wychodzi rano przychodzi póznym wieczorem i sobie radzą bez pomocy nikogo majac nawet małe dzieci "
I do tego się odnioslam.

To niedobrze ze wyrywasz zdanie z kontekstu bo to tylko jest potem pożywka do niepotrzebnej dyskusji .

Odnośnik do komentarza

Zacytuję jedną z wypowiedzi : "Nie oszukujmy się ,sa kobiety które same zajmują sie domem z takiego trywialnego powodu jak praca męża ktory wychodzi rano przychodzi póznym wieczorem i sobie radzą bez pomocy nikogo majac nawet małe dzieci " . To po co jej mąż jak i tak robi wsystko sama. Jeśli jej potrzebny do utrzymania rodziny, nie ma go przez cały dzień, żeby zapewnić porządny standard życia żonie i dzieciom to jestem to w stanie zrozumieć, jeśli stara się zrekompensować swoją nieobecność np w weekendy. Ale jeśli męża nie ma cały dzień, a popłudniu wraca i też go nie ma, i w wekendy też nie, bo jest zmęczony i ma rodzine w głębokim poważaniu : piwko, komputerek, TV, gazetka, kumple to po żonie taki mąż ? A pieniądze kobiety też zarabiają. Mojej sąsiadki mąż ma swoją działalność, wraca późno. Nie ma z tego kokosów ale nawet jak zarobi to nie przyniesie do domu. Jak wraca to rozsiada się przed kompem lub tv i każe się obsługiwać. Nie zajmuje sie córką, jak córka o coś prosi to ją przegania, bo jest zmęczony. Jest na tyle perfidny, że jeszcze komenderuje co jest w domu nie tak i wrzeszczy na swoją żonę że to inaczej powinno być zrobione. Ta biedna kobieta sama wychowuje córke, sama zajmuje się domem, sama na ten dom zarabia i znosi jeszcze darmozjada. Któregoś dnia ta córka powiedziała, że nie chce swojego ojca znać. To jak Kazi taki chcesz być, czy weźmiesz się do roboty ? Jak kobieta ma sama sobie ze wszystkim dawać radę, albo prosić o pomoc matkę to nie dziwię się że od ciebie odeszła. Myślę jednak że ona chce ci dać szanse. Skoro chce chodzić na terapie. Może też ma jakieś problemy w sobie do przerobienia. Może też musi coś zmienić. Ale o niej piszesz mało więc nie wiemy. A na terapie macie szanse zmienić coś oboje. Idź Kazi. !

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...