Skocz do zawartości
Forum

Mąż boi się odejść od swojej matki


Rekomendowane odpowiedzi

Iga jesteś bardzo mądrą i rozsądną kobietą :) Podoba mi się Twój sposób myślenia.Czasami trzeba zaryzykować w życiu i postawić na swoim.Jeśli źle się tam czułaś w tym domu i atmosfera była fatalna nie pozwól aby w takim otoczeniu chowała się Twoja córeczka.Moja siostra była w podobnej sytuacji.Mąż jej uciekł do swojej mamusi kiedy siostra zaszła w ciążę z drugim dzieckiem,bo jak twierdził życie go przerosło.Bardzo tęsknił za swoim domem i kawalerskim życiem.Rozwiedli się zaraz po urodzeniu dziecka.Siostra podchowała dzieci i zaczęła sobie życie na nowo układać.Poznała ustawionego mężczyznę,któremu zależało na niej i dzieciach,więc nic by im nie brakowało.Mój były szwagier dostał szału!Był tak mocno utwierdzony do tej pory w przekonaniu,że jest on jedynym facetem w jej życiu,że nie mógł się z tego otrząsnąć długi czas.Jest to człowiek który ma o sobie bardzo wysokie mniemanie...ale to właśnie dzięki mojej siostrze,bo zawsze mu powtarzała,że jest taki wspaniały,przystojny i kocha go nad życie!Faceta trzeba swojego kochać ale rozsądnie.Błędem mojej siostry było to,że wszystko za niego robiła,nie miał domowych obowiązków i niańczyła go jak małego chłopca a przede wszystkim przesadzała w chwaleniu go.W końcu małemu chłopcu życie rodzinne się znudziło i zapragnął wrócić pod skrzydła opiekuńczej matki mając gdzieś własne dzieci.Najlepsze z tego wszystkiego jest to,że jego matka nic nie zrobiła w tym kierunku aby się pogodzili i miała wyj...bane na własne wnuki a wręcz cieszyła się z jego powrotu do domu!W ostatnim czasie tak nakręcił siostrę,że rozstała się z nowym narzeczonym (byli po zaręczynach i planowali ślub) i podobno chcą się zejść od nowa...zobaczymy co z tego wyjdzie ;) Nie wróżę im super przyszłości,ale to nie moje życie...Widzisz,czasami taka terapia szokowa działa na faceta,kiedy zdaje sobie sprawę,że nie jest tym jedynym na świecie :) Wracając do Twojego wątku uważam,że nie powinnaś się godzić na przymusowy powrót do domu teściowej.Nie daj się szantażować mężowi,bo to jest emocjonalny szantaż...albo wrócisz na moich i "toksycznej mamusi" warunkach albo koniec.Czasami warto pokazać,że ma się pazur! Pozdrawiam i życzę aby Ci się wszystko pomyślnie ułożyło :)

Odnośnik do komentarza

Wczoraj znowu przyjechał i już zupełnie inaczej mówił.
Jak jest ze mną, to mnie kocha i chce bliskości, widzi swoje błędy i mamy, jednak nie może pogodzić się z faktem ze każe mu z tego wszystkiego zrezygnować i związać się kredytem na 30 lat, żeby do końca życia musiał być ograniczony.
Jednak ja za wszelka cenę nie chcę musieć tam wracać. Tłumaczę mu, że nawet postawienie góry to i tak mieszkanie z nią. A ona na pytanie czy zrobi zapis, odpowiada że wszystko jest w testamencie, i co ja będę robić, wkładać kasę jak dotąd i w razie kolejnej kłótni znowu wyjdę z niczym i będę spłacać kredyt na jej dom, tak jak teraz za remont kredyt został mnie, i wychodząc nikt mnie nie pyta czy ja mam z czego spłacać, po prostu płacę i powiedziałam ze to ostatni kredyt na coś co nie jest moje. Ona się cieszy ze ma zrobiony remoncik, który miałyśmy spłacać obie a spłacam sama.
Ja jednak upieram się przy swoim, ze wszędzie byle by nie z nią. Nie mam już siły walczyć, nie chce mi się, mam dosyć tej sytuacji i sama juz nie wiem co by było leprze, ale wiem że na pewno nie powrót do niej, bez znaczenia czy my będziemy mieć górę i osobne wejście, ona zawsze będzie tuż obok i będzie się wpei... jak dotychczas.

Odnośnik do komentarza

iga1983
chciała bym a mnie trafiła sie taka niespodzianka w życiu, facet który w końcu zacznie o mnie zabiegać na dobre i na złe.

No, w sumie życie jest pełne niespodzianek...:) A co do powrotu, to oczywiście nie zgadzaj się na niego. Teraz sama widzisz, że konsekwencja to dobra rzecz, skoro piszesz, że jak przyjeżdża teraz do Ciebie, to juz inaczej się zachowuje, żałuje, tego co było, i tak dalej. Kto wie, może z czasem całkiem się zmieni, i będzie takim facetem, o jakim napisałaś powyżej?:) Jeśli tak, to fajnie, a jeślinie-trudno, jego strata.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Ci "franca" za ciepłe słowa, za dodanie otuchy. Nie jest to wszystko takie łatwe. Łatwo się tylko pisze. Ale naprawdę, wielu tu z Was potwierdziło tylko moje myśli i wiem że robię dobrze. Co będzie to tylko kwestia czasu. Przed nami Wielkanoc, kto wie czy każde z nas będzie osobno czy będziemy razem. Ja naprawdę będę się bronić by tam znowu zamieszkać, nie ważne czy na dole czy na pobudowanej górze osobno. NIE CHCĘ, nie potrafię. Z drugiej strony te wydane już pieniążki na wynajem też ich szkoda, ale naprawdę mam spokój od tej kobiety. Jeśli ktoś z Was ma podobną sytuacje, proszę nie zostawajcie z rodzicami tak długo, bo te nerwy które tracimy ta energia , naprawdę nie warto by były stracone na beznadziejnych teściów. Będę pisała co się dzieje, jak moja sytuacja się rozwinie.

Odnośnik do komentarza

Czy to się uda? Czy nasz związek przetrwa?? Mój mąż jest z nami od kilku dni, a właściwie od kąd zaczęłam mu wozic obiad, zaraz po pracy zawożę obiad który jasna sprawa kupuję w barze z domowymi obiadami. Chodzi o to ze w domu mam obiad, ale zanim odgrzeję, czy ugotuję ziemniaki to i tak będzie wieczór. W kazdym razie, od kąd zaczęłam wozić obiad, on czuł się w obowiązku przyjechać do nas. Jednak na dłuższą metę to nadal nie jest rozwiązanie. Jak tylko tu jest w weekend, ciągnie go do domu jak niewiem co. Do południa był na wsi, przyjechał na obiad, wieczorem znowu pojechał pod byle pretekstem. Ok, niby bez złości, ale tak jakos to wszystko dziwnie, ja nawet gdy go proszę aby został, jest bardziej rozdrażniony.
Niby przegląda te portale z domami, mieszkaniami, ale i tak wszelkie plany spadają na tamten dom. Nie wiem co robić? Jeśli zostaniemy w takim bezruchu nie mówiąc co będzie jutro to i tak zaczną sie pretensje jak dotychczas.
Czy my przetrwamy, jak długo moze trwać taka sytuacja? Miną 2 miesiąc.

Odnośnik do komentarza

Iga postaw się na miejscu swojego męza. Ja mu sïę wcale nie dziwię że nie chce sobie zakładać pętli na 30 lat, tym bardziej że nie jestescie w sytuacji bez wyjscia.Tak naprawdę macie gdzie mieszkać.Kwestia tylko dogadania sie z teściową.On na to inaczej patrzy niż Ty. On się z matka dogaduje, zeby było inaczej, to mysle żeby mimo wszystko do Ciebie dołączył.Pewnie tez ma na względzie to że jesli odejdzie z domu, to matka pominie Go przy zapisie domu.I zostaniecie z niczym.Poza tym nie zapomnaj że to jest jego matka i tez wobec niej ma jakies obowiązki tymbardziej że została sama.
Naprawdę nie możesz posilać się wpisami na forum bo nikt nie jest Tobą i w Tobie nie siedzi.Jesli kochasz swojego męza i nie chcesz Go stracic to nie mozesz stawiać Jego pod murem.Któregoś dnia to On może od Ciebie zarządać rozwodu.Jest tylko człowiekiem.

Odnośnik do komentarza

iga1983

Jeśli zostaniemy w takim bezruchu nie mówiąc co będzie jutro to i tak zaczną sie pretensje jak dotychczas .

Iga, ale wiesz przecież, że nie możesz się wiecznie przejmować tymi wszystkimi pretensjami skierowanymi w Twoją stronę, zarówno ze strony męża, jak teściowej. Oboje krzywdzili Cie przez te 5 lat, i jeszcze Ciebie obwiniają o to, że nie chcesz tego dłużej znosić.

iga1983
Czy my przetrwamy, jak długo moze trwać taka sytuacja? Miną 2 miesiąc.

Tak jak już mówiłam, ciężko przewidzieć, co będzie w przyszłości. Ale to, że Twój mąż tak długo obstaje przy swoim, tym gorze o nim świadczy. Dawno już powinien zrozumieć swoje błędy, a zamiast tego się upiera. Ale, skoro zaczyna szukać ofertt mieszkań, to może znaczy, że coś zaczyna do niego docierać.
W każdym razie, tak jak było tu juz wiele razy powiedziane, nie wracaj tam. Zbyt dużo ryzykujesz. Chcesz znowu wpakować się w to piekło, które już przezywałaś. Latwo powiedziec "spróbuj, spróbuj", gorzej znaleźć się znowu w takiej sytuacji, w której już się znalazłaś. Jesli znowu w to wdepniesz, znowu będziesz nieszczęśliwa, ale tak od razu się nie poskarżysz. Dlaczego? No bo trzeba próbować. Najlepiej wytrwale. I długo. A po kolejnych 5 latach znowu stwierdzisz, ze jestes nieszczęśliwa, i być może znowu zaczniesz szukac tu pomocy. Tak więc, po co to wszystko? Żeby zamiast 5 lat życia zmarnowac ich 10? Szanuj swoje życie, bo masz je tylko jedno.

Odnośnik do komentarza

iga1983
Mój mąż jest z nami od kilku dni

Aha, ale skoro jest z Wami, to chyba już naprawdę nie jest tak źle, no nie? Znacznie lepiej, niż było, w każdym razie. A to, że na weekend wyjeżdża, to w sumie nic złego, no nie? Co z tego, że raz na tydzień pojedzie odwiedzić Twoją teściową? To w końcu jego matka. I chyba Ci to w niczym nie przeszkadza, no nie? Czy się mylę?

Odnośnik do komentarza

No właśnie nie jest ok. Nie zapominajmy ze na tym samym podwórzu ma swój warsztat pracy i jest tam codzień od switu do nocy, więc gdyby była jaks potzreba to by mu zakomunikowała. Ja mu absolutnie nie bronie kontaktów z matka, ale to wszystko działa tak, że on jak tam wraca, to zaczynają się smsy pólnocy z wyrzutami i znowu, ze tracęasę na wynajem a mogłabym postawić pietro. I tak wciąż. A ja na to, do póki sie nie ustosunkuje do nas tj. nie ustali kto ma tam rzadzic czyli dopóki nie zapisze nam ja nie będe nic budować ani planować, bo to nie moje i znowu wyjdę z niczym, jak teraz. Po czy odpisuje, ze marnie widzi to wszystko dalej. Ale z matką nie pogada konkretnie. No i nadal boi sie jej przeciwstawic.

Odnośnik do komentarza

iga1983
A ja na to, do póki sie nie ustosunkuje do nas tj. nie ustali kto ma tam rzadzic czyli dopóki nie zapisze nam ja nie będe nic budować ani planować, bo to nie moje i znowu wyjdę z niczym, jak teraz.

Iga... Zlituj się... Ty naprawde rozważasz jeszcze powrót tam? Po tym wszystkim, co sie tam dzialo prze te 5 lat? I po tym, ilu ludzi Ci to juz odradzało? Tyle razy było to już tłumaczone i wałkowane, chyba na wszelkie mozliwe sposoby...Nie pamietasz już tego, co przed paroma chwilami tu napisałam?

franca
gorzej znaleźć się znowu w takiej sytuacji, w której już się znalazłaś. Jesli znowu w to wdepniesz, znowu będziesz nieszczęśliwa, ale tak od razu się nie poskarżysz. Dlaczego? No bo trzeba próbować. Najlepiej wytrwale. I długo. A po kolejnych 5 latach znowu stwierdzisz, ze jestes nieszczęśliwa, i być może znowu zaczniesz szukac tu pomocy. Tak więc, po co to wszystko? Żeby zamiast 5 lat życia zmarnowac ich 10?

Naprawdę chcesz dopuścić do czegoś takiego?

Odnośnik do komentarza

[ A ja na to, do póki sie nie ustosunkuje do nas tj. nie ustali kto ma tam rzadzic czyli dopóki nie zapisze nam ja nie będe nic budować ani planować, bo to nie moje i znowu wyjdę z niczym, jak teraz. Po czy odpisuje, ze marnie widzi to wszystko dalej. Ale z matką nie pogada konkretnie. No i nadal boi sie jej przeciwstawic.[/quote

Iga Ty musisz mieć na względzie że Twoja teściowa ma jeszcze córki,i na pewno przy zapisie domu bedzie brała je pod uwagę.To i tak dom będzie tylko w jakieś częsci Twojego męża.Po drugie nie ma co ukrywać, jesteście obie w ostrym konflikcie i teściowa zwyczajnie w świecie boi się że jesli zrobi zapis na syna to nie będzie miała nic do gadania bądz co bądz w swoim domu.Więc ja na Twoim miejscu nie warunkowałabym powrotu do domu zapisem domu.
Sytuacja jest naprawdę trudna, każdy w tym konflikcie ciągnie na swoją stronę.Naprawdę można Wam współczuć tylko i życzyć zebyście wspólnie znależli dobre rozwiązanie,wzajemnie idąc na ustępstwa. Małżeństwo to nie jest sklep, -jak się niektórym wydaje.Nie zrobisz zakupów, nie powiesz dziękuje i wyjdziesz.Powodzenia życzę.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Wam z całego serca.
Wiem ze nie powinnam ważyć losów i warunkować zapisem. Jednak dom w całości miał być męża + jego warsztat wraz z podwórkiem, bo tak było ustalone zanim tam zamieszkałam. Jedna córka jest już odpisana na drugim końcu długiej działki, i tam się pobudowała. ostała tylko ta druga, która wiem że się domaga, a ja kiedyś powiedziałam że nie mam zamiaru jej spłacać, niech matka odpisze jej kolejna działkę i koniec. Wiem że z ta będą problemy i cały czas mężowi tłumaczę ze taka sytuacja będzie miała kiedyś miejsce i co wtedy?
Wiem ze nie powinnam rozważać powrotu tam, ale nawet jeśli to tylko pod tym warunkiem, ze mnie zamelduje, a mężowi zapisze to co do niego miało i mu się należy, bo oboje przez te 5 lat kładliśmy tam kasę. A sobie zawsze może to swoje piętro przydzielić aż do śmierci, wiem ze jest taka możliwość. Wtedy gdyby była góra to wchodzimy tam i nie muszę z nią nic dzielić i się o nią ocierać nawet o nią. Nie wyobrażam sobie żeby znowu musieć jej słuchać jak jej coś nie pasuje lub gdy muszę wyjść na chwile żeby spojrzała na mała, a ona na złość odwet.
NIE NIE NIE i jeszcze raz nie, tylko kto mu to wytłumaczy.
Tak po cichu liczę że niebawem będzie okazja, bo zapisałam nas do psychologa z tym ze taka wizyta jest poprzedzona wizytą u psychiatry i dopiero psycholog, z tym ze tu u nas nie ma terapii rodzinnej więc nie wiem jak to będzie, jednak liczę że taka mądra osoba wyjaśni mu czego ja się boję i gdzie tkwi problem.
Jak długo to jeszcze zniosę????? Nie wiem. Bo i on widzę ze jest wykończony tą sytuacja, nie wiedząc gdzie jego miejsce czy przy nas czy w tamtym domu.

Odnośnik do komentarza

Iga oboje jesteście wykonczeni tą sytuacją i dlatego bardzo dobrze zrobiłaś zapisując Was do psychologa.Miłość wiele potrafi udźwignąć, jednak czasami trzeba obiektywnego spojrzenia kogoś trzeciego,w tym wypadku będzie to psycholog który mam nadzieję wskaże dobrą drogę na wyjście z tej trudnej sytuacji.Trzymaj się Iga; -)))

Odnośnik do komentarza

Pamiętaj, że Twoje zdrowie, psychika, a tym bardziej szczęście, są dużo cenniejsze od jakiegokolwiek domu:) Co do psychologa, to może faktycznie pomoze Wam dogadać się ze sobą. Tylko bądź zupełnie szczera podczas terapii, mów o wszystkim, co czujesz, myślisz, co Cię boli, a czego się obawiasz. O tym wszystkim, co pisałaś tutaj. Chyba tylko wtedy będziecie mogli wyciągnąć wnioski z przeszłości, i dzięki temu uczynić przyszłość lepszą.

Odnośnik do komentarza

Od ponad tygodnia zawoże męzowi obiadki. Od tego dnia poczuł się w obowiazku do nas pzryjezdać, ale nie trwało to zbyt długo. Cóz wymówka jest zawsze ze jest bardzo zmeczony i jeszcze pracuje. Najgorsze jest to, że zawoze obiady a on popełnia dokładnie ten sam bład, jeszcze ani razu nie zapytał czy mam kasę na te obiady czy na dodatkową droge by codzień jeździc specjalnie na te parę minut by mu zawieść. Tak było zawsze, nigdy nie pytał, radz sobie sama i znowu mnie to wku... ze jest bezinteresowny lub myśli ze kasy mam jak lodu. Jeśli mu powiem znowu stwierdzi ze mu wypominam i zebym nie przywoxiła skoro to problem. I tak było zawsze i nadal jest. To ze nie miał ciepłego obiadu to potrafił powiedzieć, ale już to czy mam za co kupić to nie wie.
Dzis znowu mimo tego nie dojechał twierdzac ze długo pracuje, po czym otszymuje sms ze ostatni raz powtarza ze tak nie ma zamairu zyc i tu w mieście. Na moje pytanie a gdzie?? Odpowiada TU. Więc zapytałam tylko czy rozmawiał z ammą i czy wogóle ma zamiar. NIe bo czeka aż sama przemówi. No i znowu mamunia wszystkich podporzadkowuje sobie, najpierw do mnie potrafiła sie całymi tygodniami nie odzywać jak sie jej z czymś sprzeciwiłam, a teraz do niego się nie odzywa bo wie ze sie widujemy, ze jedzie do nas, ze ja tez do niego na chwilke wpadam. ALe do domu absolutnie nie wchodzę, to jej terytorium, no i Świeta przed nami, pewnie jej będzie bardzo miło, dotychczas zawsze to ja o wszystko dbałam.
No i co dalej?? Nie chcę go stracić, ale obawiam się ze to jedyna droga by odzyskac spokój gdziekolwiek byle nie tam. Byle bym zamkneła ten rozdział i nie musiała juz robić czegokolwiek wbrew sobie.
Mój maż myśli o tym ze zima długa, ze braknie opału, a ona nawet obiadu nie poda. To jest chore, ale niestety prawdziwe.

Odnośnik do komentarza

Jeszcze takich Świąt nie miałam w życiu.
Mój maż 2 tygodnie robił podchody każdą możliwą drogą, a wszystko po to bym wróciła na Święta.
Ja nie wracam, ale już dziś boję się tych chwil, tego czasu który powinien być spokojny w cieple i gronie rodzinnym.
Lepiej żeby tych Świąt nie było wogóle.
Najchętniej została bym w pracy przez cały ten czas.
Moje myśli już dziś są rozbiegane. Wczoraj mój maż znowu żeby się uwolnić i nie mieć obowiązku, znowu gada o rozstaniu, bo on tak nie chce żyć, i nie tu, jeśli razem to tylko tam.
Już widzę jaki spokojny to dla mnie będzie czas.
Pozdrawiam wszystkich i życzę Wesołych Świąt, tym którzy sa w podobnej sytuacji co ja również.

Odnośnik do komentarza

Witam po Świętach Wielkanocnych.
Tak jak się spodziewałam, bałam się Świat i miałam słuszne przeczucia.
Do samego końca małżonek zwodził mnie i córeczkę że jak się obrobi to przyjedzie, nawet w ciągu dnia w sobotę na chwilę wjechał. Po czym wieczorem poinformował że Świeta spędza sam w domu swoim domu. A ja skoro wybrałam taką drogę, to sobie mogę siedzieć sama.
Znowu świat mi się zawalił, zresztą po raz kolejny. I tak było wciąż, gdy nastałą chwila spokoju, na nowo jakieś pretensje i wywody.
Chciał tylko przyjechać i zabrać mała na 1 dzień Świat do swojej rodzinki, bo niby nikt się ze mna nie chce widzieć. Pytanie tylko dlaczego?
A co ja komu zrobiłam, potrzebowałąm wsparcia, by ta sytuacja jakoś się w końcu wyprostowała, ale jego rodzeństwo postanowiło również sie na mnie niewać.
Ja przecież też mam rodziców i rodzeństwo i też miałąm gdzie pojechać, ale liczyłąm ze te decyzje wspólnie podejmiemy, kiedy i do kogo pojedziemy.
Po prostu w sobotę zawaliło mi się wszystko, przez pół nocy płakałam. Rano postanowiłąm podziekować meżowi sms-em za cudowne śniadanko i wspólne Święta, spakowałyśmy sie i wyjechałysmy. W złosci postanowiłam ze zabiorę małą na całę swieta i zostaniemy u rodziców, ale cały dzień sms-y z pretensjami i rózne takie. Poprosił bym wróciła wieczorem i oczywiscie myśli moje bładziły starsznie ale wróciłam, to było silniejsze.
Przyjechał, ale mała zdazyła usnąć, wiec trzasnął drzwiami i wyszedł.
Wróciąłm go z drogi telefonem, rozmawialiśmy długo, były oretensje, płakałam, ale jakoś przebrnęlismy kolejna trudna rozmowę. Wiem ze mnie kocha tylko próbuje mi udowodnić ze tak nie jest by było mu łątwiej. Nie rozu iem tego ale tak postepuje, nie okazuje za wiele uczuć, ze zalezy mu choć trochę.
Został z nami na 2 Świeto, nie pojechałm zobaczyc sie z bracmi, z którymi zresztą tez widuje się od Święta przez te sytuacje i ze mieszkałam z teściową nikt nie chciał mnie odwiedzać.
No i podobno ukochana teściowa zgodziła sie niby na zapis i na meldunek, ale cos mi przebąkuje że jak postawimy górę, to będzie chciałą to swoje piętro znowu sobie zapisać. Nie rozumiem tej kobiety, pazerna całe zycie.
No a u mnie w końcu odmiękło, boję sie tam wrócić, chocbym miała tu mieszkać nawet przez ten czas co bedziemy budować góre i wejść od razu na górę. Boję sie, bo co w sytuacji gdy mąż postanowi sie odegrac za to ze sie wyprowadziłam i wywarłam taka presję by był zapis zebym mogła wrócić.
Do tego oczywiście dojdzie szlony kredyt, bo gotówką nie dysponujemy, wiadomo że musimy sobie na tyle zaufac, ze be,dziemy razem, ze bedziemy się bronić jak nigdy, by byc razem. Bo co jesli matce lub jemu lub mnie się odwidzi, bo mogą mnie nadal psychicznie wykańczać, tak było dotąd, wiec nie bardzo wierzę by sie cos zmieniło, co wtedy???? Zadaje sobie pytanie. No a do tego nie mówiłam tu na forum ale mój mąż jest alkoholikiem, też ztym walczyłąm długo, teraz sie leczy i po ostatnim roku leczenia zaczął znowu. Kolejny raz jest pod wpływem leku, no i ten lek ma ważność do września. Wiec kolejne pytanie, co we wrześniu będzie???
Najbliżsi, znajomi serdeczni mi przyjaciele którzy znają sytuację mojego małzeństwa i wspólnego życia z tesciową, odradzaja mi powrót tam. Wszystko tylko nie tam, bo jeśli sie cos nie ułoży będę juz bez wyjścia.
Po prostu nie wiem czy ja pownnam dać u jeszcze jedną szansę??? Proszę o radę experta który na codzień ma doczynienia z takim modelem rodziny.
Proszę bym tak jak ktoś tu słusznie zauważył, nie powiedziała za 10 lat że się tak barzdo pomyliłam.
Proszę, jestem w kropce tym bardziej ze przez całe Świeta jego rodzinka nawet słowem się nie odezwała, a jeśli to dzwonili by maz z córka przyszedł. Ja nawet Życzeń nie otrzymałam. Co robić??????????

Odnośnik do komentarza

Witam! Nawet nie wiesz jak bardzo Ci współczuję.nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem i podziwiam!!! Ja przeżywam to, co Ty przeżywałaś do tej pory. Tylko moja głupota nie pozwala mi odejść! Moja teściowa to potwór w skórze człowieka. W Święta zostałam po nocy dłużej w pracy żeby się z nią nie spotkać na śniadaniu, po awanturze jaką mi urządziła kiedy przygotowywałam świąteczne przysmaki dwa dni wcześniej. MIneło 10 lat naszego małżeństwa. Mój mąż widzi błędy swojej mamy i jest po mojej stronie. Ale ja psychicznie nie mogę już wytrzymać z nią pod jednym dachem. Mamy dwoje dzieci i bardzo się boję jak sobie sama z nimi poradzę . Pracuję ale to za mało żeby na wszystko starczyło. Nie chcę męża o nic prosić . Więc rozważam pomoc opieki itp. Z tego powodu będę potrzebowała rozwodu i to mnie boli najbardziej. Płaczę na samą myśl o tym bo dla mnie to świętość., to nasze życie! a Wszystko byłoby dobrze gdyby się z nami wyprowadził . Niestety. Czasami kochająca rodzina musi się rozpaść. W tym przypadku przeze mnie . jestem zbyt słaba psychicznie by to przetrwać . Ale kiedy patrzę na Twoją sytuację , myślę sobie że i ja jakoś dam radę. Jesteś bardzo konsekwentna w tym co robisz. Trzymam za Ciebie kciuki :)

Odnośnik do komentarza

No cóż, konsekwencja to nie wszystko.
Wciąż zastanawiam się czy robię dobrze, jak powinnam postąpić, bo przecież ludzie nie zmieniają się tak z dnia na dzień. I w tym przypadku też nie wierzę że przemiana mojej teściowej a i też męża będzie taka jak bym chciała. Tj. przynajmniej do zniesienia, by móc normalnie żyć, ona zawsze wtykała nos w nie swoje sprawy, więc pewnie teraz też tak będzie robić.
A co do Ciebie koleżanko życzę Ci również odwagi i ogromnej siły, bo wiem że taka jest potrzebna gdy się podejmuje właśnie takie kroki jak ja.
Wiem bo sama to przeżywam, wciąż brak gotówki i nie masz sie do kogo zwrócić, do męża nie chcę by nie powiedział ze sama tego chciałam, więc czekam na wypłatę jak na zmiłowanie. Zapłacę mieszkanie 1000 zł i reszta znowu na przetrwanie.
Ale gdy mieszkałam z mężem i teściową też tak było, bo nikt mi do niczego nie dokładał, o tyle tylko że jak mi brakło to zawsze mogłam męża poprosić o wsparcie bo przecież utrzymywałam cały dom i sprawunki kupowałam dla wszystkich.
Wiem też że jeśli by doszło do rozwodu, to on miałby przysądzone alimenty na dziecko i wtedy na pewno bym sobie poradziła i nie narzekała na brak gotówki. Ale jeszcze trzeba czasu by to się wszystko ustabilizowało.
Nie wiem ile trzeba czekać, wiem że ktoś z góry czuwa nademną i na pewno nie pozwoli bym popełniła błędy. Ale jak się cos wyjaśni napiszę tu dla Was również, by było przekorą i radą na przyszłość.

Odnośnik do komentarza

iga1983
Tj. przynajmniej do zniesienia, by móc normalnie żyć.

Czy rzeczywiście tylko o to chodzi? Mi się wydaje, że naturalnym celem dla każdego człowieka jest to, żeby żyć szczęśliwie, a nie po prostu normalnie. Ty też zasługujesz na szczęście.
A czy konsekwencja jest przydatna w dążeniu do niego? Myślę, że tak, zwłaszcza, gdy napotykamy w życiu na jakieś trudności. Poza tym, jeśli człowiek najpierw mówi jedno, a potem drugie, robi jakąś rzecz, a potem jakąś zupełnie inną, wyraźnie jej zaprzeczającą, to jest postrzegany przez swoje otoczenie jako ktoś, kto nie wie, czego chce. A wtedy o szczęście zawsze jest trudniej.
Trzymaj się, i staraj się być silna:)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...