Skocz do zawartości
Forum

iga1983

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez iga1983

  1. Una to nie tak. Postaw się w mojej sytuacji. Nie wiem jakie wiedzieć życie ale być może również masz jakieś osobiste problemy skoro tu jesteś. Ja ucieklam od niego 5 lat temu bo nie słuchał co mówię do niego a raczej nie chciał słyszeć co z naszym życiem robi jego mama. Zrozumiał dopiero gdy się wyprowadziłam. Ale to już za nami. Wróciłam pod warunkiem że stworzymy coś swojego. Mamy swój kąt, to ważne. On również się cieszy. Ale mimo ciężkiej pracy od świtu do mocy i tak w ramach relaksu woli wypić niż przyjść wcześniej i poświęcić czas dziecią. Owszem chwałę go, oprócz tego że również pracuję. Nie najgorzej zarabiam, jemu również jak mogę to pomagam. Tylko z drugiej strony kto mnie pomaga. Żeby pójść do pracy musiałam zorganizowac opiekunkę do małej i to już gdy miała 5 miesięcy. Ja jestem osobą bardzo aktywną i w przeciwieństwie do niektórych kobiet nie czekam na pieniążki męża. Lubię i chce a nawet nie wyobrażam sobie liczyć tylko na męża. W każdym razie sytuacja wygląda tak że pije herbatę małymi łyżeczkami tzn. Że rozmawiam dużo z nim jak tylko jest możliwość i chce ho namówić na terapię. Noc na siłę i nie od razu bo nie będzie efektów. Obecnie sam często wspomina że chyba się zdecyduje na leczenie bo sam ma dosyć dysfunkcji. Czekam na odpowiedni moment, jeśli zdecyduje pomogę mu przejść to wszystko. Jak widzisz nie zaglądam tu zbyt często bo nie mam czasu. Ale raz po raz zaglądam. Obecni nie jest najgorzej, może za dużo wymagam ale wiem że jeśli przestanie pić całkowicie będzie mam się lepiej żyć. I nie miała bym nic przeciwko żeby wieczorkiem sobie wypił piwko ale wiem że to nie jest jedno piwo i na tym się nie kończy. Także dla tych którzy lubią łatwo oceniać powinni postarać się zrozumieć ta druga osobę bez awersji. Poxdtawiam
  2. Moi drodzy. Na ryby jeździ, nie bronię mu. Bo ciężko pracuje od wczesnych godzin rannych do późnego wieczoru. Z tą różnicą że zamiast przyjść i odpocząć po ciężkim dniu to on ucieka w picie. W weekend to już wogóle nie wspomnę. Za to bardzo dobrze pamiętam czas gdy nie pił. Był dobrym, troskliwie i kochającym mężem. Wtedy seks to sama przyjemność choć z mojej strony nie zawsze chęci bo również pracuję zawodowo, cały dom na mojej głowie, zakupy, szkoła, dwójka dzieci. To nie takie proste i też czasami mam dość. Ale teraz z kolei on gdy popija to seks u niego to jakaś lawina potrzeb, a on zły bo jemu się chce a mi nie, bo średnio mam ochotę na przyjemności kiedy chce i jak chce zwłaszcza gdy jest popity. Mówcie co chcecie ale tak się nie da. To odp. na propozycję kogoś z postu wyżej. Pozatym matka zeszła na boczny tor, teraz jesteśmy u siebie, ona nawet zrozumiała że jej syn a mój mąż ma problem z alkoholem i raczej woli iść do siebie i się nie wtrącać a tu akurat bym chciała, w końcu to jej syn i w dużej części to ona odpowiada za tą sytuację. Sama to kiedyś przerabiała. Nie wiem jak sobie poradzę narazie jest jak jest, raz lepiej a raz gorzej.
  3. Mąż ma własną działalność we własnym podwórzu. Mamy wspólny kredyt, ciężko będzie mi zdecydować by odejść, w końcu też mam swój wkład w dom. Nie zabiorę połowy pod pachę. Sprzedaż nie wchodzi w grę.To są ciężkie tematy. Wiem że macie dużo racji, ale mimo wszystko chciałabym uratować ten związek, naszą rodzinę, dla dzieci. Odejście i zostawienie wszystkiego to ostateczność. Jesteśmy 10 lat po ślubie, organizacja wszystkiego od nowa to praktycznie nie możliwe. Jak? z 2-ką małych dzieci? praca szkoła, gdzie się podziać? Potrzebuję pomocy i porady jak inne osoby które być może miały podobną sytuację, jak ich druga połowa dała się namówić na leczenie. Jak namówić? Jak rozmawiać?
  4. Witam serdecznie. Mój mąż jest alkoholikiem. Nadużywa alkoholu. Obecnie jest po 4 wszywce i od razu po zakończeniu wrócił do picia. I tak za każdym razem. W tym roku mija 10 lat naszego małżeństwa. Nie mam już siły. Mamy 2 dzieci, wspólny kredyt, mieszkam u niego, nie wiem co robić. Pomimo obietnic że to koniec, następnego dnia jest tak samo. Kilkukrotnie chciał się wieszać. Oprócz namowy na wszywkę i to jak był już w totalnym dołku nie udało mi się nigdy na mówić go do normalnego leczenia. I teraz znowu się zaczęło i właściwie na 3 dzień picia już jest masakra. Nie trzeźwieje, a jak wytrzeźwieje i jadę do pracy to znowu się zaczyna. Czyli obiecuje a jak ma wolną rękę to zaczyna pić. Nie mam siły. pomocy. Poradźcie co ja mam robić dalej? Jak go namówić, nakłonić na inną formę leczenia niż tylko wszywa. Potrzebuję fachowej pomocy, ukierunkowania mnie co mogę jeszcze zrobić. Boję się ze któregoś dnia po prostu nie zdążę go powstrzymać od działania.
  5. No czekamy tylko na ostatnią wersję planu. Co do0 urlopu to zawsze jeździła z nami, ale mam taki plan aby w tym roku w końcu być tylko z mężem i córka i mam nadzieję ze znowu się nie wkręci, ale coś na boku podgaduje. Nie chcę jej w naszym życiu, jest bo jest i tylko jak muszę rozmawiam, specjalnie nie zwierzam się jak kiedyś, bo i po co, już to przerabiałam, jestem o to trochę mądrzejsza i wiem co mówić. Jeszcze sprawy papierkowe trzeba uregulować i może w końcu będę ale we własnym koncie. Pozdrawiam Was wszystkich i dziękuje za otuchę, wsparcie i wiarę w siebie i moje życie. Jest sens przynajmniej jakiś. Papatki i do usłyszenia
  6. Witaj Laladoo Dawno tu nie byłam i prawdę mówiąc tylko obserwuję Twój wątek, nie piszę. Jednak cieszę się razem z Tobą ze się udało. U mnie też jak na razie stabilnie. Życzę dużo miłości i wspólnych bardzo przemyślanych chwil. Taka rozłąka jednak wiele daje. Wiem coś o tym. Dostrzegamy to czego kiedyś w ogóle nie zauważaliśmy Pozwodzenia :))
  7. Witam Wszystkich po długiej przerwie. Długo tu nie byłam, ale jestem w końcu. No cóż, nigdy jeszcze nie było tak jak jest teraz, być może czasem nawet takie osoby jak moja Teściowa dostają w kość, i może jakieś głupie nawyki się udaje zmienić. Tak jest w tym przypadku, nie udziela się za wiele, razem z mężem organizujemy czas wolny dla naszej trójki, niedługo jedziemy na urlop i planujemy go we 3 . Aktualnie jesteśmy na etapie planów na budowę, nie jest źle, ona mi nie wpieprza się we wszystko jak dotychczas, ale jednak sami to sami i najwyższa pora byśmy jednak byli sami, także z utęsknieniem czekam na własny kąt. Pozdrawiam wszystkich gorąco.
  8. Witam po długiej przerwie. Dawno mnie tu nie było. Ale może to i dobrze ze nie muszę pisać i drążyć swojego wątku, bo jest lepiej. Naprawdę lepiej i sytuacja moja się diametralnie zmieniła. W domu ok, z teściową nie najgorzej, unikam trudnych tematów, dyskusji i zbędnego tłumaczenia się a rozmawiam o sprawach codziennych tylko. Małżonek sporo pracuje a jednak o nas zabiega. Dzień dziecka wspólnie na wyjazd na festyny i różne takie. Jazda na rowerach w niedzielę, wyjazd na basen raz po raz. W każdym razie nie chce próżnować w weekendy tak jak dotychczas. A i na ryby jeździ, tyle tylko że wybiera bardziej stosowne terminy i niekolidujące z nami i wspólnym czasem. Stara się. Jest dużo lepiej , oby nie zapeszyć.
  9. Narazie nie będę psuć tego co jest. A jest dobrze. Widzę ze się chłopak bardzo stara. Zauważa to czego wczesniej nie widział i to mnie cieszy. Widzę ze tłumaczy się z podjętych decyzji, rozmawia ze mną. W każdym razie jeśli zacznie się coś psuć to zacznę działać z terapią.
  10. Witam Nie było mnie chwilę. Wszystko zaczyna wracać do normy. Na razie jest ok. Teściowa siedzi spokojnie, nie wtrąca się, nie przytyka głupich tekstów. Oby tak dalej. A mąż? Też na razie jest w porządku. Dogadujemy się. Stara się, bo widzę ze nie chce wszystkiego znowu na mnie zwalić. Jeśli jest kłopot to zwyczajnie konsultuje ze mną.W każdym razie jest dobrze póki co. Nie będę się rozpisywać bo to dopiero 2 tydzień jak tu jestem, zobaczymy co będzie za 2 miesiące albo i później. Nie chcę zapeszać. Pozdrawiam
  11. Jestem w domu u męża od 3 dni. Sytuacja zmieniła się diametralnie, oby nie zapeszyć. Teściowa do rany przyłóż, chyba jednak coś zrozumiała, byle tylko na dłużej a nie na chwilę. Jak na razie bardzo się udziela, zagaduje, rozmawia, pyta, nawet wczoraj czekała za mną by pójść do ogrodu ze mną popracować. Normalnie przemiana, nawet ziemniaki obrane i podgotowany obiad do wykończenia tylko. Nie rozumiem jej i chyba nigdy nie zrozumiem, ale chyba dostała szkołę życia i pewnie zrozumiała, że drugiej takiej nie znajdzie. Oby tak dalej. A i mężuś coś zrozumiał, sporo sie zmieniło między nami, ale tez bym chciała by ta zmiana nie trwała przysłowiową chwilę. Będę sie odzywać. pozdrawiam Wszystkich.
  12. Pomalutku ale pakuję się. Przez cały tydzień jeździłam na wieś po pracy z małą. Teściowa nadskakiwała cały tydzień, robiła kawki i przynosiła do altanki na dwór. Byliśmy u projektanta, zajmie się naszą sprawą i zaprojektuje górę. Nawet w miarę fajny termin podał. Oficjalnie teściowa powiedziała żebyśmy zrealizowali swoje plany. Jestem jeszcze w mieszkanku ale w wekend przeprowadzka. Mam stres, choć widzę że czekają tam na mnie. Wielkie porządki, mycie okien, po prostu to czego nigdy nie było. Oby wszystko się zmieniło.
  13. Była przemiła. W każdym razie wydaje mi się ze coś do niej dotarło, ze udowodniłam jej iż to ona jest prowokatorem całych niesnasek. Oznajmiła, iż nie będzie się w nic wtrącać. Mam być zameldowana i będzie zapis, no i oczywiście budowa. A mąż? Raczej czuje się niepewny, zawsze mogę go kolejny raz zostawić, bo wie już że sama sobie poradzę. Dotarło do niego ze bez niego nie zginę. Co do zaufania, pewnie trochę potrwa zarówno z mojej strony jak i z jego, by na nowo wszystko odbudować. Raczej był wczoraj nieprzystępny, dopiero wieczorem nastawił się iż jedzie z nami i zostaje i tak było. Co do mieszkania, jeśli już z niego zrezygnuję, to niestety już będzie za późno by wracać. Także tylko czas wypowiedzenia mnie trzyma. Gdyby okazało się w trakcie wypowiedzenia że jest coś nie tak, to jeszcze mogę zmienić zdanie. To są bardzo trudne decyzje, nie wiem czy dobrze robię czy źle. Jednak chcę być z nim, ten czas jeszcze bardziej uświadomił mi jak bardzo go kocham. Faktycznie to na własne życzenie mąż nie przyjeżdżał, ale on jak twierdzi dusi się w blokach i gdyby pogodził się z faktem iż jest z nami w bloku, to przyznał by mi rację i pewnie nie byłoby ani rozmowy z teściową ani decyzji o powrocie. Co do traktowania to powiedziałam tylko teściowej, iż nie życzę sobie uwag co do swojej osoby, jakiegoś obgadywania za plecami, jestem człowiekiem, mam uczucia i ja nigdy nie traktowałam jej źle mimo iż była jaka była. Wszyscy wiedzą. Może zasugerować ale nie wywierać presję jak dotąd. Przyznała mi rację i że nie ma zamiaru więcej dyrygować mi co i jak. Dziękuję Wam wszystkim za ogromne wsparcie, za to że słuchaliście mojego płaczu, ubolewania i żalu. Pewnie że wrócę, opowiem co się u mnie dzieje, nigdy nie zapomnę ile wiary dodało mi to forum no i oczywiście Wasze wypowiedzi, porady. Pewnie robię i tak wszystko na przekur losu, ale to dlatego że jestem w stanie się poświęcić bo go kocham. W końcu będzie góra na której możemy być razem z córeczką.
  14. Mam wracać do nich i czuć się jak u siebie. A ona postara się bym nie czuła się jak intruz, jeśli chodzi o wspólną kuchnie do czasu aż wyemigrujemy na swoje, nie będzie ingerować i się wtrącać. Mąż obiecał przy niej że będzie oparciem dla mnie i postara się bardziej przyłożyć do swojej roli, postara się by relacje się poprawiły. Jeśli zostanę w wynajmowanym mieszkaniu to on nie chce tak żyć, na odległość, bo to trudne. Chce nas mieć przy sobie.
  15. Witam Czy czuję się lepiej, trudno powiedzieć. Pewnie popełniam największy błąd w życiu. Nie wiem. 3 maja wyjechałam do rodziców i tam też mieszka brat, spędziłam fajnie czas, ale też na sms-ach z mężem. Wciąż wyjaśnianie, pretensje,a wszystko o to ze jesteśmy osobno i nie chcę wrócić. I on tak nie chce zyć. W niedzielę po obiedzie wróciłam, bo chciał się z małą spotkać. Znowu awantura o wszystko i o nic, robił wszystko by mnie przeciągnąć na swoja szalę. Postawił temat jasno, albo jadę z nim w tym momencie do domu i usiądziemy we trójkę z matka i wyjaśnimy w czym problem albo się rozwodzimy. Wsiadłam z nim. Teściowa przywitała mnie jak by się nic nie stało. Stwierdziła ze w nic nam się wtrącać nie będzie, mamy się budować, pomoże we wszystkim tylko żebyśmy się dogadali. Zrobiliśmy grilla, mąż ją zawołał i na zgodę postawił po drinie. Atmosfera się rozluźniła, sama powiedziała, ze mam wracać i nie stroić fochów, do czasu aż zbudujemy górę, ona całkowicie się usunie by nie wchodzić mi w drogę. Nie wiem czy to dobra decyzja, pewnie wszyscy mnie skwitują. Ale ja czuje ze to jedyna szansa.
  16. Laladoo powiedz z własnego doświadczenia. Co mogłoby wpłynąć na faceta, który czuje się zdradzony i oszukany. Piję do swojej historii, choć to ja jestem ofiarą w moim związku, nie miałam innego wyjścia. Ale jako facet, czego byś się spodziewał ze strony tej ukochanej, mimo ze jesteś na nią wściekły i wydaje Ci sie że nigdy jej nie wybaczysz, to czym mogła by Ciebie zaskoczyć tak byś dał jej jeszcze jedną szansę.
  17. Żeby to było takie proste. Dziś całe popołudnie byłam u brata, przyjechałyśmy na samo spanie. Jutro jadę do rodziców i tam mieszka drugi brat z zona. Świeto jak co roku 3 maja u rodziców, znowu sama. Maskra jakaś. Ale dzięki temu nie myslę tyle, a mała się nie nudzi. Ale przed nami jeszcze sobota i niedziela. Nie uda mi się go unikać choćby z tego względu, ze mała też jest za nim, a on chce ja widywać. Zawsze choć na chwile będę musiała go zobaczyć. Jestem kompletnie rozbita. Mój braciszek, zresztą kiedyś za czasów tych zupełnie młodzieńczych najlepszy pzryjaciel i obrońca. Mówi ze nie zasłużyłam na takie traktowanie i tak nie powinien postępować mąż i ojciec. Według niego on się nigdy nie zmieni, bo największym demonem w tym wszsytkim jest matka która drąży, która właściwie nigdy nie nauczyła go tego co najważniejsze. Tam zawsze liczyła sie praca. Wiem bo praca jest ważna, ale zeby ponad wszystko wygrała. Przecież po to człowiek buduje rodzinę, by to ona była najważniejsza. Wszystko stracone, nie ma nic oprócz rozpaczy.
  18. Dziś pojechałam zmienic opony na letnie do jego warsztatu, rozmowa żadna. Rano wysłał mi kontakt do projektanta budowy, nie zdązyłam zadzwonić od rana, po 10 pojechałam do jego warsztatu. Zapytał zcy dzwoniłam, mówię że później bo nie zdążyłam. To oczywiście stwierdził ze mam juz nie dzwonić, ze załuje ze mi wogóle wysłał ten kontakt. Odp. że zadzwonię, przecież powiedziałam. No i po powrocie załatwiłam temat, dodzwoniłam się i umówiłam na spotkanie. Gość stwierdził ze w najgorszym wypadku na koniec sierpnia moglibyśmy się budować. Moze do gwiazdki juz by był koniec. Nie wiem. Mała pobawiła się na swoim podwórku, jeżdiła na rolkach na rowerze. Po godzinie odjazd, koła zmienione, między nami dystans. Zupełnie nie rozumiem dlaczego daje mi mylne sygnały. Czy tak jest zawsze gdy w związki się rozpadają? Duma wczoraj nawet nie pozwoliła mu sie na chwilę przytulić gdy rozmawialiśmy jak przywiózł małą, mi brakuje jego ciepła, przytulenia, oczywiście nie odwzajemnił, sztywny jak kołek. Chyba boi się by się nie ząłmać.On jest bardziej chwiejny niż kobieta w ciązy. Nie mogę tego zrozumieć. Cyba nie zrozumiem. Wczoaj zapytałm w sms by szczerze mi odpowiedział, czy wogóle kiedykolwiek mnie kochał i czy mu zależało. Odp w czasie teraźniejszym, że kocha i zależy mu ale mnie napewno nie bo odchodząc myślałam tylko o sobie więc on teraz robi tak jak ja zrobiłam. Ja juz wiem ze nawet gdybyśmy byli razem i zbudujemy dom, juz zawsze będzie taka bariera, ze to ja będę musiała nadal ulegać. Zawsze tak było. Wiem to wszystko, jednak pogodzić się nie potrafię że to może być już koniec. Nie wyobrażam sobie takiego życia, bez niego, mała raz tu, raz tam. Dla niej to ogromny szok, zadaje dziwne pytania na które nie potrafię odpowiedzieć, bo sama sobie nie umiem odpowiedzieć na wiele spraw. Jak to możliwe, ze on naprawdę ma wielkie serce, ludzie go dobrze postrzegają, pozytywnie, a w stosunku do najważniejszych spraw jest taki oschły, jakby zabrakło mu uczuć. Czy to możliwe że przejął w genach po matce lub ona moze go po prostu nie nauczyła kochać. Jak ją znam sama była starszną egoistką. Ojciec odszedł z tego świata gdy on miał 11 lat, sam zabrał sobie zycie. Ludzie róznie mówią, ze to z jej powodu. Więc on nie miał pierwowzoru, nie widział jak rodzice się kochają. A ona spotykałą się z takim gościem 15 lat, nigdy nie zamieszkali razem, on zmarł w październiku, jak dla mnie dobry człowiek ale starsznie nim manipulowała, musiał chodzi jak ona chciała, bo nawet w sytuacji gdy ja z teściową miałam ciche dni to i dzuadek się nie odzywał zeby się jej nie anrazieć. Wiec mozecie sobie wyobrazic jaką manipulantką i intrygantką jest ta kobieta. Własciwie to nie zdążyłąm sie z dziadkiem dobrze pozegnac, był dobry dla mnie i dla małej, ale od lata chorował, we wrześniu gdy się wyprowadziłąm z powodu kolejnej awantury z nią, po moim powrocie dziadek mnie unikał, nie widziałąm go nawet jak przyjeżdał, bo oczywiscie nagadała mu swoje. No a w Październiku juz zmarł. Boli mnie starsznie że człowiek którego pokochałam, oddałam mu swoje serduszko, zaufałam, wybrałąm przecież jego mimo przeciwności losu na całe zycie. Sporo przeszliśmy z jego uzależnieniem od alkoholu i wcale nie jestem pewna czy to koniec jego uzależnienia, bo od września może być powtórka. Ale go nadal kocham, łatwiej by mi było znosic docieranie się z mężem niz z tesciową. Właściwie to ja w ty zwiazku, w tym domu czułąm się jakbym wzięła ślub z nią nie z nim, bo wszystko robiłam pod nią, zeby była zadowolona, bo zaraz był komentarz. Moze gdybyśmy od razu mieli tę górę, to fakt iz widywałbyśmy się przy okazji i nie musiałbyśmy znosić swoich uwag to nigdy by do tego nie doszło. Nikt nie mówił ze będzie łatwo, ze jest lekkie, ale takiej sytuacji w życiu się nie spodziewałam. W mojej rodzinie nie było rozwodów. Kilka lat temu brat ojaca, ale to zupełnie inna sytuacja, tam był inny problem, ale ogólnie to nie było takich sytuacji. Małżeństwo to na całe zycie. Może gdyby teraz zjawił się książę na białym rumaku, zauroczył, zalśnił, zabiegał, kochał, było by mi łątwiej ze wszystkim się pogodzić. Jak narazie nie widzę sensu zycia, tylko to moje maleństwo mnie trzyma, wiem ze dla niej muszę. Wczoraj gdy ją zabrał to nawet nie zawiózł do domu matki tylko cały dzień u jednej siostry a potem u drugiej. Czemu?? To jest dowód że w domu nie ma tego ciepął które było ze mna, wszystko naszykowane, zawsze podane na czas. A matka pewnie jakto w taki wolny dzień, przespała, pzreleżała i tyle. Pewnie nawet obiadu nie było w domu skoro dziecka nie zawiózł. Jeśli o specjalistów chodzi, to sa z pewnościa, lecz prywatne gabinety, ale ja chyba będę musiała skorzystać z prywatnego, bo nie wytrzymam tej presji. Tylko niestety wizyta kosztuje. Mieszkam w wielkopolsce w najstarszym mieście Polski. Nie chcę zdradzać szczegółów ani imion, bo świat jest mały. Życie mamy jedno i bardzo szybko przemija i chciałabym je jaknajlepiej pzreżyć. Chciałabym zapomnieć o tych niepowodzeniach, ale chyba będzie cieżko bo zbyt długo to trwa. Te sytuacje się mnożą. Nie nawidzę tej kobiety i losu jaki mi zgotowała. Gdy brałam ślub wielu mnie osrzegało, ale zawsze móiłam ze to nie z nią biorę ślub, a jednak. Zdaje się ze mąż był tylko dodatkiem.
  19. Mam dość. Nie mam siły do zycia. Nie wiem jak funkcjonować. Nie umiem, nie chce mi się nic. Potrzebuje pomocy. Nie byłam jeszcze w takim stanie. Mam różne myśli i najlepiej gdyby mnie nie było. Chyba nie poradzę sobie. Muszę szukać pomocy. Cały dzień płakałam, byłam sama. Mała przyjechała wieczorem. Prosiła by został z nami. Najgorsze ze ona przechodzi to wszystko razem ze mną. WIdzi ze płaczę więc prosi byśmy yli razem.Rozmawiałam z mężem, ale w żaden sposób sie nie ugiął. Przepraszam, piszę jak jest nie chcę kłzmać, moja siła jest tylko na chwilę, potem wracają wątpliwosci i dołek. On czuje się oszukany, porzucony, tylko za to że go tam zostawiłam. Twierdzi że można było inaczej. Może ma rację. Nie wiem. Jest mu wstyd ze nie zapanował nad tym, ale ja nie powinnam go tak potraktować. Przepraszam, ale dzisiejszy dzień, to kompletna klapa, łzy jak grochy, powieki grube, nie jem bo przez gardło nic mi nie pzrechodzi. Dzień się skończył i jest jeszcze gorzej. Obawiam się ze braknie mi sił do jakiejkolwiek walki, jestem bezsilna, rece mi juz opadły. On widzę jak pies zbity na czery łapy pada ale się nie złamie, bo mu duma nie pozwala. Pokochałam potwora i nie umiem się od niego wyzwolić. Muszę szukać pomocy u specjalistów bo narobię sobie problemów. A wtedy będzie za późno.
  20. Jestem sama. Oglądam zdjecia, wspólne z wakacji z nim z córeczką. Jestem rozdarta na pół. Zwyczajnie łzy lecą mi same. Nie chcę takiego życia. Nie wyobrażam sobie bez niego. Moze jestm głupia ale czuję jak ucieka ze mnei reszta energii, zycia, nadziei którą kiałam. Nie mam po co, nie chcę, nie umiem. Łzy lecą mi samei nie potrafie sie pogodzić z tym co sie stało. Głupia jestem.Nie mam juz siły.
  21. Nie daję rady. Jest mi źle, starsznie źle. Znowu sms-y i wciąż udowadnia że jest lepszy, że moja wina i ja powinnam zrobić krok by cokolwiek naprawić. Mała dziś jedzie do niego bo chciał ją zabrać, więc pomyślałam ze skoro jestem dziś tak rozbita, zostanę w łużku a ona niech jedzie do niego. Nie wiem czy dobrze robię. Mała zceka od rana a jest 11:30, tak bardzo się spieszy. On jest ślepy, mooooże kiedyś przejży lecz będzie juz za późno. Teraz byłabym w stanie jeszcze jakoś się z tym wszystkim pogodzić byśmy byli razem,ale za chwile juz nie będe chciała. Spadam bo nawet nie wiem co pisać, mam kompletny dół i mętlik.
  22. Dziękuję. Poszukam ksiażki, z pewnością warto. Oczywiście że pojade do rodziców, ale wiem że zbyt długo tam nie posiedzę, jak jestem tam to znowu ciągnie mnie tu by być samym, móc się wypłakać, jak jestem tu czuję się samotna i zaraz bym wracała. W domu rodzinnym już prawie 6 lat nie mieszkam, więc wszystko się zmieniło, nie mam już tam swojego koncika, śpię w salonie i nie czuję się już tak dobrze jak za czasów gdy tam mieszkałam. Nie wiem jeszcze co jutro ale 3 maja jadę do rodziców. Kochający tatuś przemówił z zapytaniem kiedy moze zabrać małą do siebie. No cóż wcale nie jestem przekonana czy wogóle ją dawać tam, ale przecież zabronić mu nie mogę. Może tego 2 maja. Nie wiem. W każdym razie sznowny mąż obraził się, bo jak napisał, że on poczynił kroki co do zapisu, a ja nawet nic nie mówię. Czyli znowu podporządkowywanie się dla zasady, bo mamunia tak sobie życzy, a on jak zwykle postawić się nie potrafi. Tak jak już wiele razy tu mówiłam, niegdy nie stanął za mną murem i teraz równiez. Stwierdził że tak będzie łatwiej. Oczywiście, poddał się bez walki bo od 21 stycznia niewiele zrobił by udowodnić ze mu na mnie zależy. Właściwie to na nas, bo pzrecież jest jeszcze córeczka, najważniejsza osoba na świecie. I co jak on sobie to wyobraża, weekendowy tatuś, przecież nie w każdy weekend będzie z nim, jasna sprawa. Zobaczy dziecko a potem na ryby. Wspaniała wizja. Ucieknę od rodziny to zdejmę sobie problem, gó... prawda. Będzie miał ich jeszcze więcej. A co z tęsknotą? Widzę jak laalado tęskni, to jest tata, mąż który być moze zbyt późno, ale się o budził i walczy ile sił. Ja mam już dosyć i tylko mu powiedziałam ze się nie pomyliłam, "wszędzie byle jak najdalej od tego toksycznego miejsca i od niej", ale chciałam budować te cholerną górę byśmy byli razem, zgodziłam się poszłam na kompromis, i co mi przyszło, przeżywam kolejny kryzys. Znowu mu się znudziło, bo jak powiedział, ja nie zrobiłam nic w kierunku budowy, a co moze miałam już kredyt wziąść nie wiedząc czy wogóle zapis zrobionny będzie. On już nie zrozumie, to jest jeden z tych typów które mają klapy na oczach w dodatku przyklejone na superglue i za żadne skarby świata ich nie odkleisz. Tylko ja jestem wszystkiemu winna i to ja powinnam wszystko naprawić. Wiem dobrze ze tak nie jest. Koniec wszystkiego, tylko żebym znalazła siłe do walki. Mamy kredyt, właściwie to jego kredyt na moim koncie, dotąd płacił, oby się to nie zmieniło. Dodajecie mi wiary, muszę jeszcze tylko wziąść się w garść, obym dała radę.
  23. Dziękuję. Postaram się jakoś uporać z tym jakże ogromnym dla mnie problemem. On przestał się odzywać, wogóle nie odp na sms, dziś na prośbę o kasę na kredyt dostarczył owszem ale przez kogoś. Już widzę moje wolne, stracony czas pełen nerw. Mam nadzieję ze przetrwam ten długi weekend jakoś.
  24. Z tymi rachunkami to mądra sprawa, nigdy nie zbieram ale pewnie muszę zacząć bo się przydadzą. Pewnie że łaski nie robi by płacić na małą, ale on wciąż pracuje i wiecznie nie ma, wciąż inwestuje w zakłąd, jak tylko grosz uzbiera od razu plan i tak wciąż. Ale w tym miesiacu chyba z 5 razy wołałam na przedszkole 300 zł i nic wiecej nie dał. Jeśli będzie miał na papierze i moze jak będzie termin płatności jak rata kredytu to się poczuje, nie wiem. Żal mi tego wszystkiego, nigdy nie byłam wymagająca, nie wołałam, radziłam sobie sama. Ale on też sam się nie poczuł. Nie jestem silan i facet jest mi potrzebny, potrzebuję ciepła, opieki, miłosci, zwyczajnego przytulenia. Tęsknię za tym, mąż kiedyś taki był, a teraz nie wiem co się stało że to wszystko małymi krokami odchodzi. Ostatnio było całkiem fajnie, przez ostatni miesiąc po burzliwej wielkanocy naprawdę było fajnie, nawet tu pisałam. Jak już przyjechał to naprawdę przytulił, rozmawialiśmy, nawet w ubiegłym tygodniu pojechał z nami do rodziców i nawet nie był zły jak wrócił. Myślałam ze to poczatek czegoś fajnego. Niestety pomyliłam się. Mam wszystkie rachunki na łazienkę, zresztą kredyt płacę ja więc chyba jakoś dam radę udowodnić ze muszą mi zwrócić. Nie wiem. Pozatym zostało tam sporo moich rzeczy ale tego chyba nie uda mi się zabrać, bo jak wyjmę szafę z zabudowy którą kupiła mi mama. Oczywiscie ze spotkam się z rodzeństwem i rodzicami, ale tych dni wolnych jest sporo. Co do zoo to trzeba pojechać do Wrocławia, ja raczej niepewnie czuję się sama na takie odległości za kierownicą, ale spokojnie coś wymyślimy, rozmawiałam z bratową, może sie gdzieś wybierzemy i ja z nimi. Ale pewnie będzie chciał też ją zabrać i co ja zostanę sama. Boże drogi za co mnie to wszystko spotyka, byłam dobrą żoną, nawet piwa nie cierpię, jestem wrogiem alkoholu i papierosów. Czym sobie zasłużyłam na takie życie. Nie wiem. Nie ma czego gratulować to dopiero początek wojny, bo jak znam życie to matka mu dobrze poukłada w głowie. Potrzebuję ogromnej siły by to wszystko przetrwać.
  25. Nastąpił chyba koniec. Nie mam już siły walczyć, tłumaczyć tysiące razy, namawiać. Moje małzeństwo przestaje istnieć, a facet którego kocham ....chyba nie chcę go już zmuszać do niczego, bo nie da się tak. Przecież to mój mąż i chyba powinien być bardziej odpowiedzialny, powinien mieć odrobinę zrozumienia. Nastąpiła wymiana zdań, nie będę się narzucać, dzisiejszy obiad wylądował w koszu. Kupiłam i wyrzuciłam. Skoro nie ma odwagi powiedzieć prosto w oczy że mu na mnie nie zależy, to nie będę się narzucać. Daje mi jakieś dziwne sygnały, wciąż ucieka, potem sms-y, wieczne wyrzuty i oskarżanie mnie za wszystko. Dziękuję bardzo. Ani razu nie wykazał się ze mu zależy, zeby coś zrobić, widzę jak się odsuwa odemnie, przestaje wogóle rozmawiać. Nie pojechałam dziś po pracy, jest mi źle, nie wiem jak sobie poradzę. Planowałam 1 maja pojechać do zoo z małą i z nim ale wciąż słyszałam"zobaczymy", a moze znowu siostrunia coś zaplanowała i nie chce mnie widzieć, moze zrobiła plany dla mojego dziecka. Kto wie, ona też zawsze miała wpływ na niego, nie rozumiem tylko co ja takiego jej zrobiłam. Ale nie interesuje mnie to już, mam nadzieję ze się szybko z tym wszystkim jakoś uporam. Jak już będę wiedziała co i jak to składam podanie do TBS o mieszkanie (może będzie taniej) no i chciałabym mieć pewność co do finansów na dziecko. Ja dopiero zacznę wołąć, a za tę cholerną łazienkę którą nadal spłacam zwrócą mi podwójnie. Mam dosyć, jestem rozpierdzielona emocjonalnie, muszę sobie jakoś poradzić, wiem, ale łzy lecą mi same. Jak mogłam poślubić mężczyznę który mnie nie kocha, że ja wcześniej nie widziałam, przecież nie da się zwyczajnie nagle przestać kochać zwłaszcza gdy zaczynają się problemy. Bo rozstanie to nie rozwiązanie, nie w tym przypadku, W tym przypadku uratowało by nas tylko wyjście z tego tosycznego domu i toksycznej rodziny. ALe nie, mamunia nadewszystko. W porządku, zobaczymy jak długo będzie mu tak dobrze. Nie wiem jak ja to przeżyję, ten weekend majowy, tyle dni wolnych i pewnie będzie akcja dziecko.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...