Skocz do zawartości
Forum

Jak prosić chłopaka o kolejną szansę?


Gość beznadziejna89657

Rekomendowane odpowiedzi

nie chciał się spotkać, nie chciał mi poświęcić 5 min na rozmowę bo był z kumplami... chciałam się umówić więc na spotkanie... cały czas mówił, że nie chce i za 3 razem wyśmiał mnie do kumpli...
Nie wierze z kim ja byłam:( człowiek 25 lat;( 5 lat razem:( i zero szacunku do mnie? do wspólnych wspomnień? nawet nie podziękował za wspólne chwile...:( mam ochotę coś sobie zrobić:( teraz czuje się jak "nikt":( jak tak można?

Odnośnik do komentarza

To w pewnym sensie "dobrze". Masz mu sporo do zarzucenia. Zachował się jak gówniarz, a po co Ci ktoś taki? Ty przynajmniej możesz go teraz znienawidzić ;)
Ja tak naprawdę nie mogę swojemu byłemu nic zarzucić...oprócz tego, że nie powiedział mi, że mnie nie kocha. Wszyscy znajomi są w szoku i pytają się co mu odwaliło, przecież byliśmy razem mega szczęśliwi i że było widać, że był zakochany we mnie...ale ja nie znam niestety odpowiedzi

Odnośnik do komentarza

hej wpadłam na wasze forum przypadkowo.Mam ten sam problem.Zerwałam z facetem z którym byłam 8 lat(mam z nim syna), dla innego.Poprzedni związek nie miał racji bytu bo w grę wchodziło bicie mnie poniżanie itp.Przeżyłam po prostu piekło i kiedy poznałam nowego faceta,który otoczył mnie opieką troszczył się i zapewniał że jestem jedyną, że chce mieć ze mną dzieci i takie tam bajki....ja głupia w końcu uwierzyłam w miłość, po prostu mnie do przekonał że istnieje miłość.Mój syn go zaakceptował i pokochał.Zaczęłam wierzyć,że w końcu to ten na którego czekałam.Problem zaczął się w momencie, gdy zaczęły się jego wyjazdy na delegację.Zaczął mieć obsesję że na pewno go zostawię ,że mam kogoś na boku jak on jest w delegacji to na pewno sie z innymi spotykam.Do tego stopnia popadł w obłęd że kontrolował mnie sprawdzał mój telefon i pocztę.Ciągle podejrzewał,że go okłamuje że siedzę w domu a chodzę po imprezach..Zaczęliśmy się coraz częściej kłócić.Co chwile zrywał po czym po kilku dniach znowu wracaliśmy do siebie,Jednak pewnego dnia ppo kolejnej kłótni on zerwał znowu i nie było już jak kiedyś że chciał powrotu:( Powiedział nagle że chyba nie dorósł do wychowywania dzieci i zakładania rodziny,że nie chce mnie ranić a tak robi bo ciągle się kłócimy i to bez sensu jest.Na początku myślałam że tylko se tak mówi po to żeby mnie jeszcze ukarać za wykrzyczane słowa ale kiedy już minęły 3 tyg nagle dotarło że to naprawdę koniec.Bardzo przeżywałam to płakałam ,zresztą do dziś to robię po nocach.W pracy trochę msię uspokajam bo przy ludziach staram się trzymać choć też juz zdarzyło mi sie ,że nie dałam rady.Przestał w ogóle się odzywać a jak już pisaliśmy to kłótnia była murowana bo ja w złości dużo mu ubliżałam, że jest potworem i gnojkiem jak mógł mnie tak zostawić itp.Nalegałam na to by się spotkać bo jeśli nie wyjaśni mi wszystkiego co mnie dręczy nie dam mu spokoju , więc się zgodził spotkaliśmy się.Ryczałam jak głupia,że go kocham ,że się zabije bo nie chce bez niego żyć a on tylko stał i patrzył na mnie tym zimnym wzrokiem mowiąc nie rób wstydu ludzie patrzą skończ beczeć i weź sie w garść.Minęły już ponad 2 miesiące a ja wciąż go kocham nie mogę zapomnieć o nim.Nie interesują mnie inni faceci ani praktycznie nic.Chodzę jak zwłoki nawet dla syna już nie potrafię być wesołą mama jak to było do tej pory.Po prostu czuję ciągły żal i smutek udaje ze jest ok i sztucznie się uśmiecham do wszystkich.Najgorsze ze spotykamy się jak on przyjeżdża z delegacji i wtedy znowu jest taki cholernie czuły ale tylko w tą noc,która spędzamy razem, a później znowu potrafi sie nie odzywać przez kilka dni albo nie odpisywać na sms.Co mam zrobić jak dalej żyć bo nie przestałam go kochać i nie wiem czy dam rade to wytrzymać.Miałam juz dużo razy myśli samobójcze raz nawet najadłam się tabletek;/

Odnośnik do komentarza

wiesz co przez jeden miesiąc próbowałam coś ratować, ale nie chciał o tym słuchać...olewał mnie...drugi miesiąc od rozstania też się odezwałam i był taki odzew, że aż w pięty mi poszło...więcej razy nie próbowałam...po 3 miesiącach widzieliśmy się ale oczywiście było spięcie (oczywiście do spotkania on był zmuszony sytuacją, ale oczywiście nie związaną ze mną). Sam tak o prostu odezwał się jak minęły 3 miechy. Kilka wiadomości na początku miesiąca potem długo nic aż w końcu zaproponował spotkanie no i tak wyszło że wróciliśmy do siebie. Byłam najszczęśliwsza osobą na Ziemi...także nie odzywaj się...żyj tak jak chcesz żyć...oczywiście nie ma reguły na rozstania i powroty...ale moje zdanie jest takie, żebyś się nie odzywała...
Poza tym, sama daje złote rady a najchętniej to wzięłabym telefon i do niego zadzwoniła...tak bardzo tęsknię...ale chyba kolejny raz już do mnie nie wróci...nie mamy kontaktu już jakiś czas i się na to nie zanosi...mam nadzieję, że u Was dziewczynki wszystko dobrze się ułoży.
Może warto prosić o pomoc Tego u Góry :)) daje siłę i to ogromną :)

Odnośnik do komentarza

wiara czyni cuda --> i jak tam odezwał się? jak sobie radzisz? ja w ogóle;( non stop myślę:( czuje, że nie dam rady bez niego, nie potrafię się odnaleźć po 5 latach razem:(... a teraz osobno:( ja o nim myślę cały czas, a on pewnie uznał, że umarłam:(

Odnośnik do komentarza

ech...nie radzę sobie w ogóle...:( jest mi tak źle...poprzednio miałam większą nadzieję, że da szansę bo nigdy się nie rozstawaliśmy przez okres tych 5 lat a teraz...spróbował, zobaczył że się nie zmieniło na tyle na ile powinno i koniec...:( Nigdy sobie nie wybaczę, że zmarnowałam taką szansę, po prostu nigdy:( największa porażka mojego życia...:( a u Ciebie jak?bo u mnie zero kontaktu z jego strony...wcześniej to miałam stały kontakt z naszymi wspólnymi znajomymi dla których nasze rozstanie było szokiem i naprawdę przykrą sprawą a teraz jestem po prostu sama. W ogóle nie wiem co się u niego dzieje, co robi, gdzie jest, z kim...:(
Myślę, że skoro u Was to jest pierwsze rozstanie to musisz naprawdę zająć się sobą...faceci interesują się zaradnymi kobietami a nie takimi które za nimi latają...w końcu to mężczyzna z natury jest zdobywcą...im dłużej się nie odzywasz tym bardziej się zastanawia pewnie co u Ciebie, jaki jest powód Twojego braku zainteresowania nim itd itd...sama nie wiem mi tak radzili, tak robiłam i się wtedy sprawdziło...

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny! Czytam tak Wasze wypowiedzi...musicie się wziąć w garść! Zająć się SWOIM życiem! Przecież dla Was to lepiej, że nie wiecie co się z nimi dzieje...to by tylko bardziej bolało. Ja na początku próbowałam się dowiadywać od znajomych co on robi...to było najgorsze. Teraz zupełnie nie wiem co u niego, nie myślę o nim...tzn., no staram się. Kocham go i to pewnie prędko się nie zmieni...ale trzeba żyć. Z nim czy bez niego...

Odnośnik do komentarza

wiara czyni cuda --> w jakimś tam poście pisałam już, że to drugie rozstanie... tzn. rok temu przez 3 miechy nie chciał mnie widzieć, wyjechał na 2 miesiące, potem zaczeliśmy się spotykać... jak mnie zobaczył pękło w nim... choć to ja namówiłam do powrotu po pół roku rozłąki, bo on mówił, że nie ejst gotowy na związek... tyle, że rok temu to ja sie do niego cały czas odzywałam... on wiedział, że czekam, że co by nie zrobił jestem na wyciągnięcie ręki;(

Odnośnik do komentarza

wiara ... piszesz, że faceci interesują się zaradnymi kobietami a nie takimi, co latają za facetami. Tak to prawda. Powiedzcie mi jak to jest w drugą stronę ...
Zależy mi na kimś z kim byłem dwukrotnie, (było rozstanie na ... 10 lat z powodu jej małżeństwa, które jest zakończone) obecnie jesteśmy osobno. Zależy mi na niej, ona o tym wie, ale nie ma dla mnie czasu. Jednocześnie daje mi dużo nadziei. Nie potrafię tego rozgryźć. Jestem zaradnym, samodzielnym facetem ... ale to chyba obecnie nie działa. Dziewczyny ... jak to jest w druga stronę ??

Odnośnik do komentarza

do senkju:
wiem, że trzeba wziąć się w garść, tylko niestety sytuacja jaka jest hamuje to niesamowicie...:/ dla mnie najważniejsze jest to, żeby z nim być i nie obchodzi mnie cała reszta...to jest priorytetem. Jestem tego świadoma, że powinnam zmienić podejście, zacząć żyć dla siebie, ale niestety kiedy wiesz, że chcesz spędzić z tą osobą resztę swojego życia, masz plany, wizje itd itd i to wszystko nagle się wali to ciężko myśleć o czymś innym. Myślę, że teraz to nawet za wcześnie trochę aby przestać tak po prostu o tym myśleć i zupełnie zajmować się czymś innym bo jednak nie minął w moim wypadku nawet miesiąc od rozstania...Niestety ciągle zastanawiam się co zrobić, żeby nakłonić go do powrotu...wiem, że teraz nie mogę nic..bo swoją szansę wykorzystałam a raczej ją zmarnowałam...:/

Odnośnik do komentarza

do Nelka...:
Nie doczytałam najwyraźniej...
W takim razie wcale Ci się nie dziwię, że tak bardzo się denerwujesz...bo jednak tę szansę miałyśmy...ja swojej nie wykorzystałam...u mnie było tak, że on zaczął odzywanie się i zaaranżował pierwsze spotkanie po rozstaniu, ja nie musiałam robić wtedy nic...
I jak widać na mężczyzn nie ma reguły...Mój mi mówił, żebym nie czekała, nie chciał tego w ogóle...miał pewnie tego świadomość, że go nadal kocham mimo, że spotykałam się z kimś innym. Podobno teraz kiedy zastanawiał się nad tym wszystkim przeszkadzała mu świadomość, że ja jestem na wyciągnięcie ręki, że czekam i on ma cały czas otwartą furtkę...Czasami gadał, że w tym momencie to chyba on potrzebuje tego kopa ode mnie, żeby mógł się ogarnąć i określić, no ale wyszło inaczej...

Odnośnik do komentarza

do Naiwny:
Wiesz ciężko powiedzieć...
Tak sobie myślę, że z jednej strony wolałabym, żeby facet za mną "łaził" bo widziałabym, że mu na mnie zależy...Ja w sumie nigdy nie byłam dziewczyną, która chodziła za chłopakami, to oni za mną latali (sorki za słownictwo). Wychodziłam ( w sumie nadal wychodzę) z założenia, ze to mężczyzna ma się starać. Ale tak sobie myślę, że to zależy od sytuacji. Koleżanka mi kiedyś mówiła, że jak zostawiła swojego obecnego męża to im bardziej on do niej wydzwaniał, szukał kontaktu tym bardziej była na niego zła i zniechęcona w stosunku do niego...
Ale mimo wszystko, myślę, że trzeba walczyć o miłość...Skoro uważasz,że Ona daje Ci nadzieję to widocznie tak jest...ale musisz się upewnić czy takie zachowanie, które wzbudza Twoją nadzieję, nie jest jej naturalnym zachowaniem w życiu codziennym i reakcją na poszczególne sytuacje. No i na pewno szczera rozmowa...to chyba jest podstawą...Czasami niektóre sytuacje są dużo prostsze do rozwiązania niż zakładamy...
A w ogóle dlaczego się rozstaliście?

Odnośnik do komentarza

U mnie niedługo będą dwa miesiące...powoli się zbieram. Mam takie momenty, że siadam i płacze, mam ochotę zadzwonić do niego, nieważne po co, żeby tylko go usłyszeć...
Mi na pewno sytuacje ułatwia fakt, że studiuje 200km od niego. Kiedy byłam w domu przez tydzień z powodu choroby było znacznie gorzej...tutaj staram się w ogóle o nim nie myśleć i łatwej mi to przychodzi bo nic tutaj nie kojarzy mi się z nim.
Dziewczyny wierzę, że się pozbieracie. Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że wszystko się dzieje po coś. Może to rozstanie jest potrzebne, żeby on zrozumiał, że Was kocha, a może po to, żebyście znalazły kogoś, kto będzie o niebo lepszy od byłego? Kto wie :)

Odnośnik do komentarza

Nie...mamy kontakt...bardzo sporadyczny, ale mamy. Na początku on chciał się spotykać, chciał mieć kontakt cały czas, ale kiedy zorientowałam się, że nasze spotkania wyglądają tak, jakbyśmy byli razem, to z nich zrezygnowałam. Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy wciąż byli parą, ale jeżeli rozmowa zeszła na te tematy, to on wciąż się upierał, że nie może za mną na razie być. Absurd. Powiedziałam mu, że musimy przestać się spotkać, bo ja robię sobie nadzieję. Był wkurzony, że chce zerwać kontakt, ale ja nie widziałam innej opcji. Teraz czasem on się odzywa, czasem ja, ale jest to rzadko (raz na jakieś 2 tyg.), ale najczęściej w sprawach organizacyjnych (w sensie, że on ma coś mojego, albo ja jego) lub po prostu zwykłe "co słychać".
Ja uświadomiłam sobie, że on po prostu w pewnym momencie odkrył, że on mnie bardzo lubi, ale nie kocha. Stąd ta chęć utrzymywania kontaktu, chciał, żeby było tak jak kiedyś ( zanim byliśmy razem byliśmy dobrymi kumplami).
Ale powiem Ci, że nie ma czego zazdrościć, jeżeli chodzi o kontakt z nim. Każdą jedną rozmowę na głupim fb przeżywam bardzo. Podchodzę do niej emocjonalnie (na szczęście teraz już trochę mniej) i czasem nieświadomie robię mu wyrzuty, że mnie zostawił.
Teraz czekam na moment, kiedy się w nim odkocha, wierzę, że taki przyjdzie. I wtedy będziemy mogli się przyjaźnić jak kiedyś. Szkoda stracić tak dobrego kumpla.

Odnośnik do komentarza

no właśnie i dlatego tak bardzo mnie boli, że mój... w ogóle nie interesuje się mną, nie napisze co słychać... nic... po 5 latach związku. No proszę;( Po prostu ma mnie w poważaniu, a to tak bardzo boli,a sądziłam, że będę miała w nim jakieś oparcie lub w razie coś pomożemy sobie kiedyś z czymś jak znajomi, bo w wielu sprawach mogłam na niego liczyć, a on na mnie... a teraz? zerwał sobie pomimo, że dzień przed zerwaniem przytulał, uśmiechał się... zerwał... i urwał kontakt:(

Odnośnik do komentarza
Gość niedobrotka

mój mnie chyba zostawił..nie wiem sama, żyję nadzieją, w zawieszeniu, ponad tydzień temu napisał maila, że sam nie wie, że zgłupiał, że nie wie naprawdę, czy jest sens dalej "męczyć się nam ze sobą", że nie wie czy warto walczyć o coś, co jest już chyba przekreślone. co mam myśleć? dzień wcześniej napisał, że nie ma innej, nie było i nie będzie..że nie zrywa przez maila, że tak nisko nie upadł. jednak nic sie nie odzywa od tygodnia...prosiłam, by odpisał mi jeśli nie chce być ze mną tak na pewno.nic, cisza.dodam, że w mailu napisał na końcu, żebyśmy spotkali się za jakiś czas na mieście i wspólnie podjęli decyzje o tym. co ja mam myśleć? jak wy to rozumiecie?

Odnośnik do komentarza

hey:(nie wiem co robic ;( jestem z chlopakiem póltora roku prawie dwa lata;;(spedzilismy cudowne chwile był opiekunczy;(od konca wakacji co chwile jest cos nie tak:(ale od niedawna ten kryzys sie pogłebia
we wtorek sie z nim spotkalam i spotkanie szlag trafił:(
nie umiem bez niego zyc:(
najgorsze ze chce ode mnie odejsc:(:(:(zadne slowa go nie przekonuja;(
nie wiem co robic;(
blagam pomozcie;(
od wczoraj nie moge normalnie funkcjonowac;(
aneta

Odnośnik do komentarza

do Nelka...
A tak się zastanawiam czy taki kontakt z jego strony by Ci odpowiadał?przecież każde jego odezwanie się dawałoby Ci jakąś nadzieję...może on jest tego świadomy i chce Ci tego oszczędzić...póki nie będzie pewny swojej decyzji...myślę, że utrzymywanie kontaktu przez ten czas nie ma sensu...bo Ty będziesz na każdy gest patrzyła z nadzieją...ja z biegiem czasu uważam, że bardzo dobrze mój były robił wcześniej ograniczając nasz kontakt...mogliśmy obydwoje się zresetować...żyć trochę inaczej...a takim odzywaniem się powodowałby jeszcze większy ból bo on by nie chciał robić nadziei a ja bym sobie wymyślała nie wiadomo co...no ale może się mylę...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...