Skocz do zawartości
Forum

Bezsilność, niska samoocena i samotność


Gość underground

Rekomendowane odpowiedzi

Gość underground

Witam,
Na początku napiszę parę słów o sobie. Jestem młodą kobietą, mam 22 lata, pracuję i jestem w trakcie studiowania dwóch kierunków (jeszcze…). Jakbym tylko jeszcze mogła to na pewno znalazła sobie dodatkowe zajęcie. Uciekam. Uciekam tylko jak mogę, od otaczającego mnie świata. Od rodziny. Od znajomych. Na ogół jestem pogodną osobą, ale tylko jak przebywam w towarzystwie nowych ludzi. Kiedy pozostaje sama ze sobą nienawidzę wszystkiego dookoła, przede wszystkim nienawidzę samej siebie. Ta nienawiść jest tak duża, że chciałabym zniknąć z tego świata. Wszyscy by mieli święty spokój, a ja nie musiałabym cierpieć. Czuję jak zjada mnie coś od środka i jakbym miała zaraz eksplodować i rozpaść się na drobne cząsteczki. Bywają takie dni w których moja rozpacz, bezsilność, zrezygnowanie skłaniają mnie do samookaleczenia. Wtedy czuję chwilową ulgę. Karam się za moje odczucia i moje marne życie. Wielokrotnie planowałam scenariusz swojej śmierci. Wiem jednak, że nie mogłabym popełnić samobójstwa. Za bardzo się boje o mojego ojca, nie chciałabym go skrzywdzić. Najgorsze jest to, że tak naprawdę zostałam sama z problemami. Znajomi których traktowałam za bliskie mi osoby nie potrafiły znaleźć dla mnie chwile czasu, aby ze mną porozmawiać. Teraz wszyscy dookoła widzą, że coś jest ze mną nie tak, ale nie kwapią się żeby mi pomóc. Gdy ich coś trapiło zawsze mogli się do mnie zwrócić o pomoc, wielokrotnie słyszałam ich podziękowania, że byłam przy nich kiedy była potrzeba. A teraz, teraz nie mogę liczyć na nikogo. Jak osiągnę jakiś sukces i mogłabym skakać z radości i wszystkim dookoła ogłosić dobrą nowinę, uświadamiam sobie, ze tak naprawdę nikogo to nie będzie obchodzić. I znowu zaczyna się smutek. Pamiętam, że pewnego dnia napisałam do znajomej, że jestem od dłuższego czasu w kiepskim nastroju, że mi się żyć nie chce i chyba mam depresję (rozwiązując przeróżne testy na depresje osiągam wyniki w granicach maksimum ;( ). Fakt spotkałyśmy się, z tym że nie miałam okazji rozwinąć mojego problemu gdyż pochłonęło ją opowiadanie po raz n-ty o swoim byłym. Tylko jeszcze gorzej się poczułam. Ktoś jak mi mówi „będzie dobrze” to tak jakbym dostała w twarz. Jak ktoś może wiedzieć czy będzie dobrze skoro ta osoba nie wie co się dzieje? Wiadomo, kiedyś na pewno będzie dobrze…Ludzie w śród których się obracam lubią mówić na swój temat, o tym co u nich dobrego, jak to u nich jest źle i jak to oni mają najgorzej. Słucham z uwagą, doradzam, pomagam. Teraz, za każdym razem jak słysze czyjeś narzekanie, to tak jakbym się kurczyła i bardziej zamykała w sobie. Broń Boże żeby powiedzieć, że u mnie coś się źle dzieje, czy to na uczelni dużo nauki, czy w pracy jakieś problemy, zawsze usłyszę że narzekam. Tak więc przestałam już cokolwiek mówić na swój temat. I tak zostałam sama. Rzadko się widuję ze znajomymi, czuję się nie swojo, nie umiem już z nimi rozmawiać na przyziemne tematy, wtedy chce mi się płakać i krzyczeć jednocześnie. Inaczej zachowuję się w gronie nowo poznanych ludzi, czuję się bezpieczna. Nie mam zaufania do ludzi, na moich „bliskich” znajomych się zawiodłam, dlatego podejrzewam, że się od nich oddaliłam. W domu słyszę ciągłe pretensje. Jeszcze dobrze do domu nie wejdę a mama się wydziera z drugiego końca mieszkania z jakimiś mało istotnymi pretensjami. Że niby łóżko nie pościelane, że lusterko upalcowane. I wiecznie się drze. Nerwowo wytrzymać nie mogę. Dzień w dzień jej mówie, że nikt nie jest głuchy w tym domu. Zero spokoju.
Boję się, że przez niską samoocene i brak energii zawale studia. Cieżko mi się skupić nad czymś dłużej niż 5 minut. Boję się, że sobie nie poradzę. Co dziennie proszę Boga, żebym się nie obudziła. Ale ranek zawsze nadchodzi. Mój pogorszony stan trwa jakieś 2 lata. Wcześniej też się okaleczałam i miałam złe myśli, ale nie z taką intensywnością. Dodatkowo od 15go roku życia zmagam się z zaburzeniami odżywiania. Byłam nie całe pół roku w szpitalu, potem chodziłam do psychologa na terapie. Przez jakiś okres było dobrze, lecz po jakimś czasie złe nawyki żywieniowe wróciły z powrotem. Anoreksja jest jedyną rzeczą, która mnie nie opuszcza i zawsze mi towarzyszy bez względu na wszystko. O mojej chorobie rozmawiałam tylko z jedną osobą. Nie chcę jej zbytnio obarczać tym tematem, i tak nie może za wiele zrobić.
Pisząc tą wiadomość jestem zrezygnowana. Nie liczę na pomoc z waszej strony. Myślę jedynie o tym, że jutro znowu będzie trzeba wstać i zmagać się z codziennymi obowiązkami.

„Znikać trzeba powoli,
Co dzień sprawdzam się w lustrze,
wciąż za bardzo jestem.”

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Mam tak samo, czuję jakbym czytała o sobie, potrafię wysłuchać innych, ale kiedy ja chciałabym się po prostu wyżalić, to zdaję sobię sprawę, że nie mam komu. Wszyscy są dobrzy i mili, ale tylko jak coś potrzebują! Co to w ogóle za znajomi? Chrzanić ich , dlatego właśnie kocham zwierzęta.
Trzymaj się kochana, bo jak widzisz nie jesteś sama. Najlepszym sposobem jest wylanie swoich smutków na papier, ja tak robię i pomaga (jeszcze trochę i książkę napiszę), czuję ulgę, dobrym sposobem jest też pisanie blogu, spróbuj.

Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie?
Może tchórzostwo. Albo nieodł

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Już przez jakiś czas było wszystko dobrze. Znalazłam dobrą pracę, na uczelni szło wszystko dobrze, zaczęłam robić to co lubię i nie myślałam zbyt wiele o rzeczywistości. Od pewnego czasu wszystko się odwróciło. Patrze w lustro i mi się płakać chce, że jestem gruba. Idę na zakupy i też mi się chce płakać, że wszystkie rzeczy na mnie wiszą. Wariuję na myśl o tym jak wyglądam. Widzę chudą osobę to się porównuje do niej, w przypadku grubszych osób też tak robię. W śród ludzi się duszę. Nie lubię ich a zarazem potrzebuje ich bliskości. Czuje się atakowana z ich strony. Wkurza mnie to, że oni myślą iż mają gorzej albo że są najważniejsi na świecie i mnie zrównują z podłogą. Generalnie fajnie mieć kogoś na kim można się wyżyć i mieć kogoś głęboko w dupie... Wkurzają mnie ludzie zbyt pewni siebie, bo przez takich czuje się jak ścierka do podłogi. Nie mam w ogóle pewności siebie. Jeszcze jak dochodzi do tego moja sylwetka i świadomość jak "wyglądam" to jestem jak szara myszka. Jak nabrać większej pewności siebie?
Nikomu nie mówię o sobie i o swoich odczuciach. Skoro wszyscy znajomi myślą że są najwspanialsi na świecie a ja jestem szarym człowiekiem to po co się przejmować losem takiego kogoś? Już mnie rozdziera od środka! Teraz zaczął się jakiś sezon na zaręczyny. Co chwile jakiś znajomy się oświadcza. Życzę im oczywiście szczęścia. Jednakże daje mi to do świadomości że jestem tak beznadziejną osobą, że nawet nie potrafię znaleźć sobie obiektu westchnień, nie mówiąc już o chłopaku. Nie mam nikogo. Nie mam nawet prawdziwego przyjaciela. Umrę w samotności i nawet nikt o tym się nie dowie!
Ostatnio wybrałam się na trudną wyprawę górską. Miałam możliwość popełnienia samobójstwa, wystarczyłby ułamek sekundy, wystarczyło się puścić łańcucha i wpaść w przepaść...a nie skorzystałam. Hah. i nikt się nie przejął moim losem, nawet mama. Dla niej ważniejsze są losy bohaterów serialowych.
I tak znowu zaczęłam moją przygodę z samo okaleczaniem, z ukrywaniem ran i budowaniem większej skorupy przed ludźmi.

Odnośnik do komentarza
Gość nveajksfvnjfbkhkjhf

No więc tak: z tą okazją do zrobienia sobie krzywdy, to naciągane, zabić się można "wszędzie" - nie namawiam.
Ja odnoszę wrażenie, że to co tu piszesz, powinnaś zakomunikować właśnie najbliższym. Popracować nad kontaktem z rodzicami / rodzicem. Albo rodzeństwem.
Następna uwaga: piszesz, że wkurza Cię, że ludzie czy ktoś coś myśli... śmiem wątpić, że naprawdę wiesz, co ktoś myśli / ma na myśli. A jeśli wiesz, to wręcz te osoby powinny zgłaszać pretensje, bo to raczej czyjaś prywatna sprawa, co sobie myśli.
Masz niskie poczucie własnej wartości, co najlepsze tłumaczysz to tą jakąś masą ludzi, z których każdy uważa się za najlepszego. Zamiast skorupy, ja bym się skupił na Twoim miejscu na pracy nad sobą ( nad swoją tkanką tłuszczową, skoro tak Ci ona przeszkadza, nad budowaniem poprawnych relacji interpersonalnych - to na pewno pomaga na pewność siebie ).
Poza tym, miło przeczytać post kogoś, kto zadbał o to, żeby dało się go przeczytać :)) Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Racja, zabić się można wszędzie, chociaż nie zawsze warunki mogą być bardzo przychylne i zachęcające. Chyba, że ktoś przez cały czas myśli o zabójstwie…
Pozwalam sobie na stwierdzenie, że „ktoś myśli”, gdyż obserwując zachowanie otaczających osób, którzy na okrągło opowiadają tylko o sobie jak im jest dobrze/źle/gdzie byli/ co widzieli i tak w kółko, w kółko, w kółko… Widzą swój czubek nosa. Tylko na chwile potrafią się zainteresować życiem innych, ale tylko po to żeby zaraz zacząć mówić o sobie. Oczywiście nie wszyscy ludzie są tacy, nie ze wszystkimi utrzymuje się codziennie znajomość. Już wiele razy mówiłam, że coś jest nie tak i tylko usłyszałam „przesadzasz” albo „będzie dobrze”. Niektórzy są bardziej zainteresowani co słychać u moich znajomych niż u mnie samej…
Pracuje intensywnie nad sobą od 8 lat kiedy to zachorowałam na anoreksje i póki co nie widzę większych zmian na lepsze.
Dziękuje za komentarz :)

Odnośnik do komentarza

Witaj underground.
Piszesz, że intensywnie pracujesz nad sobą od 8 lat. Co masz na myśli? Chodzisz do psychologa, na terapię? Leczysz się farmakologicznie?
Nie wydaje mi się żebyś mogła dać sobie radę sama. Potrzebujesz pomocy i to chyba na dłużej.
Co się stało takiego, że znowu jest źle?
Niedobrze, że z nikim nie rozmawiasz. Powinnaś mieć kogoś komu możesz opowiedzieć o swoich problemach. Zawsze możesz pisać tutaj. To także jest sposób na zrzucenie odrobiny ciężaru.
Bardzo cieszę się, że nie skorzystałaś z okazji na wycieczce w górach i że jesteś teraz z nami. Odpędzaj takie myśli jak najdalej, nie poddawaj się pozornemu załatwieniu problemów.
Rozumiem, że jest Ci bardzo ciężko aż ręce opadają, że nie masz prawdziwego przyjaciela. Na "pocieszenie" powiem Ci, że na prawdę nie wielu ludzi może pochwalić się takim przyjacielem. Zbyt wielu potrzebuje pomocy a nieliczni potrafią tak na prawdę słuchać.
Co do Twojego wyglądu to był czas, że dobrze się czułaś? Czy nie możesz sobie ustalić pewnej wagi właściwej dla Ciebie i skupić się na tym z jakąś tolerancją? Oczywiste jest, że nie możesz polegać na własnym osądzie odnośnie wyglądu więc może kierować się "książką"?
Pozdrawiam Cię serdecznie i do przeczytania.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Dziękuję za odpowiedź :)

Na terapię chodziłam po wyjściu ze szpitala, potem na zajęcia do psychologa, które zamiast mi pomagać, pogarszały mój stan. Może powinnam zmienić lekarza wtedy, ale już się porządnie zraziłam. W szpitalu też nie miałam zaufanego lekarza. Dużo czytam na temat terapi, zaczęłam wychodzić z domu, robić to co lubie i jakoś żyć z ludzmi – to mi więcej dało niż te terapie….Tylko wymagało wiele wysiłku i energii psychicznej. Gdzieś potrafiłam dostrzec jeszcze piękno zycia i może szkoda mi było w pełni zmarnować swoje życie.

Staram się układać swój dzień tak aby mieć jak najwięcej zajęć i nie zastanawiać się nad rzeczywistością, żyć z dnia na dzień. Ja nie umiem przebywac sama ze sobą, nachodzi mnie tysiące różnych głupich myśli, porównuje się do innych, jacy są szczęśliwi, obwiniam się za to że marnuje swój czas, ze jestem gorsza od innych, że zawsze musze gonić za czymś i w końcu dochodze do wniosku, że jestem sama jak palec, że lepiej jakby mnie nie było, że moje życie nie ma sensu i tak naprawdę nie jestem szczęśliwa jak próbuje sobie wmówić. Czasami czuję się w śród znajomych jak dziecko, które nikt nie traktuje poważnie. Nie dość, że jestem, według znajomych, drobnej postury to jestem jeszcze niska…

Nie pamiętam takiego czasu kiedy bym się w pełni dobrze czuła w swoim ciele. Bywały krótko trwałe chwile kiedy się akceptowałam, ale to było ulotne.
Rozmawiałam poważnie o swoich problemach tylko raz ze swoją znajomą, ale znalazła sobie chłopaka, teraz już w sumie narzeczonego, i bliższa znajomość się skończyła.

Odnośnik do komentarza

Witaj ponownie underground.
Przeczytałem jeszcze raz to , co napisałaś i bardzo Ci współczuję przytłaczających Cię problemów.
Bycie samotnym z takimi problemami, to nic zabawnego.
Powiedz mi jak sobie teraz radzisz z anoreksją? Towarzyszy jej także wstręt do jedzenia?
Czy chodzisz teraz na terapie lub do psychologa?
Wydaje mi się, że głównym problemem jest chęć ukarania siebie. Powstaje pytanie za co chcesz się ukarać? Co takiego wydarzyło się, że czułaś się aż tak winna?
To co się dzieje, to mechanizm, który ciągle powtarzasz, kiedy napotykasz przeszkody. Także anoreksja sprawia wrażenie takiej formy karania się.
Powinienem napisać o tym, że powinnaś siebie polubić, zaakceptować, ale wiem, że to przyniesie odwrotny skutek i nie jest wcale takie proste.
Wiem, że zraziłaś się do pomocy psychologicznej, ale nie możesz się poddawać. Faktycznie, wtedy powinnaś poszukać kogoś innego i doradzam Ci żebyś zrobiła to właśnie teraz. Pierwszą podstawową rzeczą przy pracy z psychologiem, terapeutą jest to, że obie strony muszą "nadawać na tych samych falach". Żeby zrozumieć drugiego człowieka i dotrzeć do niego potrzebne jest właśnie to porozumienie. Stąd też wynika dużo niepowodzeń w terapiach. Nie zrażaj się i szukaj kogoś odpowiedniego dla siebie.
Bardzo dobrze , że masz dużo zajęć i tak trzymaj. Potrzeba w tym wszystkim jeszcze wsparcia, potwierdzenia właściwego postępowania i myślę, że znajdziesz je tutaj.
Twoja postura i wysokość nie dyskwalifikują Cię w życiu i pamiętaj o tym. Sam mam przeróżnych znajomych i jakoś nie dzielę ich na lepszych lub gorszych z powodu wyglądu. Aż ciekawi mnie jaką wysokość Ty uważasz za niską.
W ogóle widzę, że sama sobą się bardzo dobrze zajmujesz i gratuluję Ci Twojej postawy oraz wytrwałości.
Nie jesteś przypadkiem perfekcjonistką?
Pozdrawiam Cię serdecznie i do później.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

:(
Z anoreksją nie radze sobie w ogóle. Teraz coś tam nawet jem. Dwa nieduże posiłki, albo jeden, w zależności od mojego stanu psychicznego. I sporo podjadam… Jem, potem mam wyrzuty sumienie, nienawidzę się. Co dziennie rano się ważę. Jak widzę, że przybyło mi parę gram to się nienawidzę jeszcze bardziej i na widok jedzenia robi mi się nie dobrze. Jak widzę, że spadłam z wagi to zaczynam jeść. I tak zapętla się koło. Czasem zdarza mi się wymiotować, ale to naprawdę rzadko. Jak widzę jak wszyscy inni dookoła jedzą różne pyszności, to mi siły opadają, bo też bym tak chciała!

Do psychologa nie chodze. Pare miesięcy temu zapisałam się na wizytę, ale w ostatniej chwili chcieli zmienić termin i już się nie odważyłam tam zadzwonić.

Mam 155 cm. (więc nie dużo) I przy mojej drobnej budowie wyglądam przy innych jak „kurczak”. Chociaż niektórzy mi zazdrosną figury, ale nie zdają sobie sprawy w jakich mękach żyje…
Mi się wydaje, że na ogół osoby mające anoreksje wymagają od siebie wiele i są ambitne. Przynajmniej takie osoby, z takimi zaburzeniami, znam.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Witaj underground.
Ja mam 181 cm i muszę Ci powiedzieć, że nie uważam Cię za zbyt niską osobę. Nie masz się czym martwic. To na pewno nie jest powód tego, że nie masz chłopaka.
Zajrzałem na Twój blog i smutno było. Przykro mi, że jest Ci aż tak bardzo źle. Faktycznie, przyjaciel mógłby dużo zmienić.
Zapewniam Cię, że różnica kilograma nie wpłynie negatywnie na Twój wygląd. Nie powinnaś się tym aż tak przejmować. Dobrze by było, żebyś pozwoliła sobie na większą tolerancję ciężaru ciała. Znasz swoje BMI?
Jeśli nie, to możesz poczytać o tym tutaj : http://forum.abczdrowie.pl/pytania-do-specjalistow/619849,czy-moja-masa-ciala-jest-prawidlowa.
Ja zakładam, że pewnie masz niedowagę. Mylę się?
Będę Cię namawiał do rozpoczęcia leczenia. Anoreksja, to bardzo trudna choroba i samotnie można sobie nie poradzić. Do tego Twoje stany depresyjne będą się pogłębiać. Nie należy tego lekceważyć i robić, co możliwe, zanim będzie za późno. Tutaj znajduje się ranking lekarzy : Ranking lekarzy. Poszukaj, proszę Psychologa czy Psychoterapeuty w pobliżu Twojego miejsca zamieszkania.
Trzeba sobie jakoś poradzić z Twoją nienawiścią do siebie samej, znaleźć prawdziwą przyczynę takiego stanu rzeczy, nauczyć się jeść od nowa.
Na pewno jesteś osobą ambitną i nie ma nic złego w tym, że dużo od siebie wymagasz. Należy jedynie zmienić punkt odniesienia do tych wymogów. Utrzymanie właściwej masy ciała może być sporym wyzwaniem.
Potrafię zrozumieć wstręt do jedzenia, sam mam z tym narastający problem. Ja otrzymałem lek , który podwyższył mój apetyt nawet za bardzo, ale wstręt do pewnych produktów spożywczych pozostał niestety. Nie jest to jeszcze ogromny problem, ale ciągle się powiększa.
Całkiem niedawno wybyłaś w góry i było całkiem fajnie. Byłaś sama, czy ze znajomymi?
Pracujesz teraz i studiujesz jednocześnie?
Zaręczam, że możesz sobie pozwolić na przeróżne pyszności i życzę Ci, żebyś mogła sobie w końcu na to pozwolić.
Piszę jeszcze raz: nie jesteś za niska! Chociaż tym się nie przejmuj :-).
Pozdrawiam Cię serdecznie i do przeczytania.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Cześć,
Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Już samo to, że czytasz co tu pisze i znajdujesz chęć i czas żeby mi odpisać bardzo mi pomaga.

Przejrzałam listę tych lekarzy. Wiem, że powinnam sięgnąć po czyjąś pomoc. Postaram się coś z tym zrobić póki nie zmarnowałam sobie jeszcze życia. Odkąd pamiętam, to znajomi się śmieją z mojego wzrostu, ale bardziej żartobliwie mi dokuczają. Jednak wiem, ze gdzieś miedzy tym jest sporo racji.
Też masz zaburzenia odżywiania, czy to problem innego typu ? Mam nadzieje jednak, że radzisz sobie ze swoim problemem lepiej niż ja.
W góry wybrałam się z dwoma znajomymi i faktycznie było rewelacyjnie. Aż chciałoby się jechać z powrotem :) Teraz jestem na ostatnim roku studiów dziennych i jestem w trakcie pisania pracy dyplomowej. Pracować pracuje już od dawna, tylko niedawno zmieniłam branże bliżej mojemu zawodzie – chociaż tyle dobrego.

Pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza

Cześć underground.
Cieszy mnie, że chociaż w ten sposób mogę Ci pomóc. Najlepsza i tak by była prawdziwa rozmowa, ale tego nie mogę niestety zapewnić.
Co do mnie i odżywiania, To mam coraz większy wstręt do produktów odzwierzęcych i zwierzęcych. Dajmy na to, nie jestem już w stanie przełknąć ryby i za niedługo nie będę tolerował jajek pod żadną postacią, :-/ . Już mnie mdli.
O Twój wzrost będę się nadal "kłócił". Nie jesteś za niska, nic a nic. Wiesz, zawsze możesz sobie zafundować buty na platformie albo na wysokim obcasie. Może poczujesz się wtedy lepiej?
Znajomi nadal żartują z Twojego wzrostu? Może powinnaś nauczyć się śmiać z tego? Dobrze jest znać swoją wartość i wiedzieć, że nie mierzy się jej w centymetrach. Uważam, że posiadasz dużo cech, które stawiają Cię znacznie wyżej od znajomych. A może trzeba znajomych zmienić?
Co do gór, to nie jest tak, że w górach czujesz się dużo lepiej fizycznie i psychicznie niż na nizinach?
Jeśli chodzi o lekarzy, to nic na siłę. Do wszystkiego trzeba "dojrzeć", trzeba chcieć.
Powiedz mi, jak się dogadujesz z ludźmi na uczelni, w pracy? Nie budujesz przypadkiem zbyt dużego muru wokół siebie?
Pozdrawiam Cię serdecznie i do przeczytania.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Cześć,
Dziwna sprawa. Wcześniej pisałeś, że dostałeś lek, który pobudził Twój apetyt. Nie da się tego innymi lekami zmienić? Rozumiem, że urozmaicasz swoje dzienne posiłki na różny sposób, żeby się jeszcze bardziej nie zrazić. Masz kogoś kto pomaga Ci przezwyciężyć problem?

Z tymi znajomymi trafiłeś w „dziesiątkę”. Od jakiegoś czasu rzadko się z nimi widuje, czasem nawet wole posiedzieć w domu niż gdzieś z nimi wyjść. Oczywiście nie ze wszystkimi tak mam, jakieś pojedyncze jednostki się wyróżniają. Co do żartów i mojej osoby, teraz znajomi aż tak nie żartują. Mam dystans do swojej osoby i jak dochodzi do takich sytuacji to nawet sama zażartuje. Ale to wszystko jest do pewnego momentu, gdzieś stoi pewna granica. Czasami chodzę na obcasach, ale nie sądze żebym poczuła się lepiej, może troche bardziej kobieco ;)
W górach czuje się jakbym była inna osobą. Z daleka od rzeczywistości, nie trzeba się o nic martwić, zero obowiązków. Tylko ja i natura. Zdobywając nowe szczyty człowiek się umacnia, sprawdza własne możliwości. Całkiem inny świat. Bajka :)
Moja grupa na studiach nie liczy zbyt dużo osób, ale kontakt na uczelni mam z nimi dobry. Z niektórymi jeżdżę właśnie w góry. Kiedyś nawet rozmawiałam ze znajomym i doszliśmy do wniosku, ze będąc na uczelni wśród tych osób to tak jakbyśmy mieli drugie życie. I właśnie od tego znajomego słyszałam, że widać ze nie ufam ludziom i mam do nich dystans. Muru żadnego nie stawiam, aż do momentu jak ktoś chce się dowiedzieć więcej o moim życiu prywatnym. Z ludźmi z pracy raczej nie mam problemu, chociaż nie czuję się z nimi za bardzo związana, ale to pewnie wynika z tego że jestem w śród nich nowa.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Cześć :-).
Niedługo mam wizytę u mojej lekarki i porozmawiam o tym apetycie i niechęci do niektórych produktów. Wcześniej po prostu nie jadłem bo nie miałem ochoty, ale to nie to samo, co się przytrafiło Tobie. Ja mam łatwiej, nawet dużo łatwiej w tej sprawie.
Co do wsparcia, to wspieram się sam najlepiej jak potrafię :-).

W takim razie wybieraj się w góry jak najczęściej. Muszę powiedzieć, że też uwielbiam takie wspinaczki i tak dawno tego nie robiłem :-(.
Czyli to Twoje otoczenie nie jest aż takie złe. Pewnie bardzo długo przekonujesz się do ludzi? Jeśli urodziłaś się pod koniec grudnia to wiem dlaczego.
Powiedz mi, jak z samookaleczeniami? Nie dokuczają Ci za bardzo?
Martwi mnie to, że nie potrafisz przebywać sama ze sobą. Nie da się być non stop zajętym a przed sobą nie da się uciec. Myślę, że powinnaś dać sobie prawo do bycia człowiekiem, popełniania ludzkich błędów i posiadania ludzkich słabości. Nikt nie jest idealny i nigdy nie będzie. Ty także nie powinnaś postrzegać siebie w taki wyidealizowany sposób. Wydaje mi się, że wymagasz od siebie dużo za dużo.
Dobrze, przyznaję się; Dzisiaj nie mam mądrych pomysłów. Głupich też nie... , ale to dlatego, że późno już ...
Trzymaj się i do następnego!
:-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Problem jest problemem, nie można je rozgraniczać na łatwe trudne, zwłaszcza jeżeli w grę wchodzi funkcjonowanie w życiu. Sam mi piszesz, że lepiej z kimś porozmawiać o swoim problemie, więc jeżeli to Ci pomoże to może warto iść też w tym kierunku:)

Wybieram się na wyjazdy jak tylko mogę i jest z kim, no i pogoda musi dopisać. W Tatrach już jest śnieg, więc moje plany o podboju Rys w tym sezonie raczej się nie zrealizują. Za rok na pewno dojdzie to do skutku :)
Do ludzi się nie przekonuje w cale. Już tyle razy się zawiodłam na nich, że teraz nikomu nie ufam w pełni. Ja się za bardzo przywiązuje do ludzi, więc wolę za bardzo nie mówić na swój temat żeby się nie rozczarować i nie cierpieć z tego powodu. Nikomu też to nie przeszkadza, mają większą przestrzeń żeby mówić o sobie samym. Barier żadnych raczej nie stawiam, przynajmniej do pewnego etapu znajomości. Z natury jestem osobą otwartą na nowe kontakty.
Co do okaleczeń, to o tym nikt nie wie (albo wie i siedzi cicho), nawet rodzice. Nikomu o tym nie mówiłam, a rany dobrze ukrywam. Chociaż jak nie nosze żadnych ozdób na rękach to blizny są dostrzegalne, w prawdzie nie na pierwszy rzut oka, ale są. Parę miesięcy się już nie okaleczałam, aż do niedawna. Boje się jedynie, że jak zrobi się jesień, rozpoczną się studia, więcej obowiązków, mniej spotkań z ludźmi, to na nowo, regularnie będę się okaleczać...

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Masz rację, że o problemach trzeba rozmawiać i pewnie, i na mnie przyjdzie kolej, ale jeszcze nie dzisiaj :-).

Słusznie obawiasz się nadchodzącej jesieni i obowiązków. Mam nadzieję, że znajdziesz w tym okresie czas na rozmowę a najbardziej wolałbym, żebyś porozmawiała o tym psychoterapeutą. Samookaleczenia to trudny problem. Jak sama zauważyłaś lubią wracać.
Fajnie, że udało Ci się wytrzymać parę miesięcy bez okaleczeń. Wydarzyło się wtedy coś specjalnego w Twoim życiu? Nie poznałaś

Rozumiem, że obawiasz się rozczarowań w kontakcie z innymi. Nie namawiam Cię do przeogromnego zaufania, ale może do większej tolerancji, tak, żebyś mogła porozmawiać o swoich problemach nie dotykając tego, co wolisz zachować dla siebie. Ja także nie jestem osobą, która obdarza zaufaniem z łatwością. Duuużo czasu zajmuje zanim się do kogoś przekonam i zazwyczaj "dozuję" to, co mówię o sobie. No, wiem, że to wcale nie łatwe znaleźć kandydata na przyjaciela czy przyjaciółkę. Tak naprawdę niewielu ludzi może się pochwalić prawdziwym przyjacielem.
Nadal ważysz się każdego dnia?
Mam nadzieję, że ta jesień będzie tym razem bardziej łaskawa dla Ciebie.
Również pozdrawiam, na razie :-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Nie mówię, że tutaj masz pisać o tym co Cię trapi . Będziesz chciał to pewnie chętni się znajdą do pomocy i dawania rad :) Każdy ma swój sposób na radzenie sobie ze swoimi problemami. Ważne żeby pomagało :)

Właśnie nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło… Wydaje mi się, że jeżeli nie zastanawiam się zbytnio nad własnym życiem to jest dobrze, ale czasem (zwłaszcza jak siedze sama) za dużo myśle, rozgrzebuje pewne sprawy i porównuje własne życie do innych. Najgorzej jest jak idzie coś nie tak jak powinno, a ostatnio zdarza się to coraz częściej. I nie chodzi wcale że wytaczam jakieś wysokie cele. Gdzie bym się nie pojawiła coś musi mi się przytrafić, a inni nic nie dotyka. Jestem dobrej myśli, że szybko się to zmieni.
Porozmawiać z ludźmi zawsze można i im się trochę zwierzyć . Ale pewnie wiesz ze nie zawsze można powiedzieć to co by się najbardziej chciało.
Ważyć, ważę się nadal codziennie. To już jest taka monotonia w moim poranku.
Póki co za oknem szaro, buro, beznamiętnie. Nie sprzyja pozytywnemu nastrojowi .

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Za moim oknem też szaro, buro i jak najbardziej beznamiętnie, chociaż dzisiaj w miarę ciepło było :).
Wciąż szukam przyczyny wstrętu do niektórych produktów spożywczych i nic nie mogę znaleźć. Może to dlatego, że mam zbyt dużo współczucia do tych mniejszych i większych stworków?
Co Ci się takiego ciągle przytrafia? Proszę o szczegóły ;).
Pominęliśmy na razie temat Twojej miłości. Jak to z nią jest u Ciebie? Masz jakieś rozczarowania za sobą, ktoś Cię źle traktował? Bo teraz to nikogo nie masz jeśli dobrze zrozumiałem.
Mieszkasz nadal z rodzicami?
Masz rację, że nie zawsze można sobie pozwolić na prawdziwą szczerość w rozmowie. Mnie też jakoś do tej pory nie wychodziły na zdrowie moje zwierzenia. Podobnie jak Ty zawiodłem się wielokrotnie na znajomych bliższych czy dalszych i ... zamknąłem buzię na kłódkę. Zawsze jak zastanawiam się nad czymś, co chciałbym powiedzieć, myślę sobie "po co?". Ale to dlatego, że przez bardzo długi czas nie miałem w pobliżu nikogo, kto potrafiłby mnie zrozumieć.
Bardzo mnie ciekawi, dlaczego porównujesz siebie i swoje życie do innych? Ja nie jestem zadowolony z tego, co mam i mieć będę, ale nie porównuję tego do innych. To nie miałoby sensu. Każdy ma swoją drogę do przejścia i jest ona taka jak jest. Czy się chce , czy nie chce, trzeba nią kroczyć i tyle. Zawsze znajda się tacy, którzy mają lepiej i tacy, którzy maja gorzej.
Masz rację, że lepiej nie zastanawiać się za dużo nad swoim życiem. W moim przypadku wnioski z takich przemyśleń nie są różowe i wcale nie polecam nikomu mojego sposobu patrzenia na świat. Niestety, czasami przychodzi chwila refleksji i chyba trzeba ją przecierpieć, w końcu minie. Pewnie są na to lepsze sposoby, ale ja ich nie znam :-).
Trzymaj się cieplutko i do przeczytania ;-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Wierze w ciebie..

Dla pewnej osoby, która straciła chęć do życia...

Każda myśl..
każde słowo..
Wypowiedziane w duszy
Zabija Cię..
Tworzy pustkę w Tobie...

„Po co żyje??
I tak kiedyś umrę..
Dlaczego nie teraz??”

Żyjesz dla nas..
Tworzysz naszą cząstkę istnienia..
Jesteś dla nas kimś ważnym..
Uwierz proszę..
bez Ciebie.. będzie inaczej..
Będzie pusto..
Bo ty tą pustkę wypełniasz..
Już nie umiemy żyć bez ciebie..
Dlatego warto..
Warto walczyć..
Więc..
Nie zabijaj się codziennie..

„Wierze w to, że tam gdzie pójdę
będzie lepiej niż tu..”

Zawsze mówimy i myślimy,
że lepiej jest tam gdzie nas nie ma..
Że lepsze jest to czego nie mamy..

„Chce zniknąć..
Choć wiem.. moja dusza
będzie cierpiała już zawsze..
na zawsze..”

Nie pogłębiaj się w niewiadomym..
Odbuduj swój świat..
Zacznij wierzyć, że będzie dobrze..
Miej nadzieje..
Zbuduj ją..
Szczebel po szczeblu..

„Nie wiem co jest miłością..
chce kochać.. ale.. nie potrafię..”

Jestem pewna, że potrafisz..
Wypełnia Cię dobro..
Jesteś Aniołem.. który błądzi..

Odnośnik do komentarza
Gość underground

Witam po dość dłuższej przerwie :)
Nie jesteś przypadkiem wegetarianinem? Do potraw pochodzenia roślinnego też masz wstręt? Lekarz nie widzi żadnej przyczyny jaka może powodować taki uraz?
Mam dokładnie tak samo jak Ty. Mam wiele do powiedzenia, ale zastanawiam się kogo to będzie w ogóle obchodzić, i nie mówię nic.

Na temat mojej miłości nie ma za bardzo co mówić. Po prostu jej nie ma. I do póki będę tak anty społeczna to się nic nie mieni w tej kwestii. Zresztą, nawet nikt się wokół mnie nie kręci... Zawsze miałam szczęście do trafiania na facetów, którzy nie byli zainteresowani moją osobą. Oczywiście byli też tacy którym się podobałam, ale z mojej strony nie wykazywane było większe zainteresowanie. Naturalne zjawisko, nic na siłe, prawda? Mój fenomen w tej kwestii polega na tym, że dopiero widze co miałam jak to tracę. Niestety też miałam przyjemność z takimi facetami którzy dużo mówili i na słowach się tylko kończyło….
Z rodzicami mieszkam nadal. Niestety. Mam nadzieję, że to potrwa jeszcze tylko trochę. Nawet w domu nie mogę znaleźć chwili spokoju. Tylko usłyszę głos mamy i już mi zaczyna ciśnienie skakać. Ona się tak niemiłosiernie drze i się czepia o byle pierdołę…
Porównuję się do innych, bo nie lubię ani siebie, ani mojego otoczenia, nie lubię mojego życia. Ale cóż, trzeba iść do przodu dalej.

Jaki masz sposób patrzenia na świat? Zaciekawiłeś mnie :)

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Wiem, że to metafora, ale błądzący anioł, tak wielokrotnie wykorzystywany zwątpił w swoje siły i musiałem stanąć w jego obronie :-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...