Skocz do zawartości
Forum

Nienawidze siebie


Gość kasiek09

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też nie mam dobrej samooceny, przez co mam swoją chorobliwą zazdrość... Czasami wolałabym zostawić swojego obecnego partnera, bo myślę, że nie jestem tą jego ''wymarzoną''... Boli. Ale co robić, żyjemy dalej, bo życie jest ważne. Musisz mieć jakąś urazę z przeszłości, skoro tak bardzo nienawidzisz facetów.. Mnie mój poprzedni lał przez wiele lat, też miałam odrazę, ale nie każdy taki jest... Czas jest bardzo ważny.

Odnośnik do komentarza

Kasiek, nienawiść do samej siebie świadczy o braku samoakceptecji i zaniżonym poczuciu własnej wartości. Z kolei nienawiść do mężczyzn może wynikać z jakich urazów, jakich doznałaś w przeszłości przez jakiegoś faceta. Czy coś stało się w Twoim życiu, co mogłoby uzasadniać Twoją skrajnie niską samoocenę i nienawiść do mężczyzn? Czy ktoś Cię skrzywdził? Byłaś ofiarą w toksycznym związku?

Odnośnik do komentarza

Od zawsze faceci pokazywali mi,ze jestem scierwem, jak bylam nastolatka jeden facet zmusil mnie do patrzenia jak sie masturbuje. Po tym panicznie sie balam o rodzine,kilka lat to trwalo. Wstawalam wczesnie rano szlam do pokoju mamy i nasluchiwalam czy oddycha. Kiedy wydawalo mi sie,ze nic nie slysze zakrywalam buzie reka i plakalam cicho. Potrafilam w nocy isc po siostre na drugi koniec miasta. W szkole podstawowej, i dalszej ciagle toczylam wojny z chlopakami, raz jeden podpalil mi spodnie. Rzucano we mnie kamieniami bo stwierdzono,ze jestem gorsza. Lapano

Odnośnik do komentarza

Kasiek, z tego co czytam masz bardzo złe doświadczenia to fakt ale wkur*** mnie to jak się ktoś użala nad sobą i wyzywa drugą płeć bo przez jedną osobę lub kilka masz złe doświadczenia. Też mam przez kilka kobiet złe doświadczenia, też kilka razy piłem i gadałem do siebie jaki to ja jestem zły,nieudacznik itp. Nie ma co płakać i się użalać !!!! Im wcześniej to zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie, możesz mnie zwyzywać ale taka prawda.Na początek znajdź kogoś do popisania... nabierzesz pewności :)
Carpie Diem

Odnośnik do komentarza

Możesz tak przez resztę życia użalać się nad sobą albo wziąść się w garść i korzystać z życia, które jest piękne ale najpierw trzeba to zobaczyć.Jeśli sama nie dasz rady z tego stanu wyjść to zacznij od lekarza a pomału radość i wiara w ludzi sama przyjdzie.Człowiek jest w stanie wyjść z najgorszych opałów ale musi tego sam bardzo chcieć .

Odnośnik do komentarza

Dark_Rivers chyba zbyt uogólniasz, życie jeszcze długie jest i wszystko może się zdarzyć.

kasiek09 strasznie cierpisz. Jak odważyłaś sie odezwać do ludzi na forum, to może nabierzesz odwagi i znajdziesz drogę do psychologa lub grup wsparcia dla osób pokiereszowanych zyciowo. Jak powyżej, życie jeszcze dlugie jest i trzeba je sobie jakoś poprawić. Dziś boli Cie brzuch, jutro z nerwów będziesz zwracała, a potem bedzie Cie bolało serce, nie będziesz mogła zlapac oddechu i nie wiadomo co jeszcze.
Trzeba się ratować! Twój własny organizm buntuje się na tak złe postrzegania świata przez Ciebie. Musisz z pomocą mądrych ludzi próbować temu zaradzić. Trzeba próbować, nie masz nic do stracenia!

Odnośnik do komentarza

Kikunia55 probowalam chodzic do psychologa,pozniej do psychiatry ale to nic nie dalo. Jak konczylam szkole podstawowa chcialam sie zabic,w szpitalu chodzilam do psychologa,w szkole tez musialam chodzic pamietam jak w szkole psycholog zapytal sie dlaczego chodze z opuszczona glowa,przeciez jestem ladniejsza i madrzejsza od niejednej dziewczyny ktora jest w naszej szkole. Wiedzialam,ze klamie,rowiesnicy inaczej reagowali na mnie,wyzwiska rzucanie kamieniami to nie bylo z milosci do mnie. No i tak sobie czas lecial przez lata bylo raz gorzej raz lepiej ale jakos sobie radzilam. W 2010 roku organizm mi nie wytrzymal idac do pracy zemdlalam,moze 2 tygodnie wczesniej (albo troche dluzej,czasami jak o tym mysle to wydaje mi sie,ze to bylo wczoraj) dwoch panow z pracy zaciagnelo mnie do myjki i symulowalo seks ze mna za pomoca przepychaczki do toalet,byly jeszcze inne incydenty ale to najbardziej utkwilo mi w pamieci. No wiec wyladowalam w szpitalu,badania wykazaly,ze nic mi nie dolega i to jest na tle nerwowym zaprowadzono mnie.do psychiatry standardowe pytania przepisywanie lekow itd. Pozniej chciala mnie wyslac do szpitala ale ram stwierdzono,ze to zamykanie sie w szpitalu to nie metoda na leczenie i odeslano mnie. Wiec kazala mi chodzic do psychologa ale to tez nic nie dalo. No i mija 5 lat a ja ciagle mysle jak dziecko,wiem,ze przeszlosci juz nie cofne,ze powinnam zyc daleja nie natretnie wracac do tego co bylo ale ja inaczej nie potrafie. W nowej pracy jestem bardzo nerwowa i wiem,ze dziewczyny maja mnie dosyc,moim problemem sa czeste zmiany pracy,kiedy widze,ze spotykaja sie ze soba po pracy,bawia sie razem ja zaczynam sie wycofywac i przez to staje sie bardzo zdziwaczala. Kolejnym problemem jest to,ze czasami wydaje mi sie,ze niektorzy klienci smieja sie ze mnie z pogarda. To jest tak wszystko meczace. Ja wiem,ze nigdy nie bede miec rodziny ale chcialabym normalnie funkcjonowac,nie myslec tyle tylko cieszyc sie zyciem.

Odnośnik do komentarza

Cienka granica,co do hobby to właściwie to nie wiem czy to jest to ale uwielbiam podróże chciałabym zobaczyć Fiordy,wrzosowiska w Szkocji ale póki co to nie mam pieniędzy więc zaczęłam zwiedzanie od Polski no zwiedzanie to może dużo powiedziane jak zostanie mi się trochę grosza to jadę na dworzec PKP i wybieram się tam gdzie mam pierwszą myśl,to dziwne wiesz bo niby boję się spojrzeń ludzi ale kiedy chodzę tak sobie po mieście i zwiedzam razem z innymi . turystami to dobrze się czuje,gorzej jest kiedy mam wracać bo wtedy czuję taki smutek,no i w pociągu jest mało miejsca więc chcąc nie chcąc ludzie patrzą się na siebie. Lubie też robić zdjęcia ale moje miasto powoduje we mnie niechęć do wychodzenia. W domu mam aksolotla cudowne stworzonko :) no i to chyba wszystko z moich zainteresowań.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem jakiej Ci tu madrej rady dac tak "po domowemu" jeśli juz przerabialaś psychologów i psychatrów- pewne, że nie trafiłas na takiego, który znalazł do Ciebie drogę.

Piszesz, ze strasznie Cię wstrząsnęło zmuszenie na patrzenie na masturbację. Byłaś młodziutka i odczytalaś to chyba jako gwalt na Twej duszy ( i nic dziwnego). Prostak ,sam będąc bardzo podnieconym (pewnie twoja dziewczęcość, niewinność dodatkowo go podniecala) uważal, że masturbując sie na Twoich oczach właśnie, nie robiąc Ci fizycznie krzywdy ( bo przecież Cie w tym akcie tylko jako widza potrzebuje) wprowadza Cie w świat seksu i budzi Twoją kobiecość. Hm.. odczytałaś to jako ukazanie wręcz zwierzęcych , mrocznych sił mężczyzny, który dla swojej przyjemności unicestwi wszystko i wszystkich wokół siebie. Poniekąd tak było , bo doszło do gwaltu na Twojej mlodziutkiej psychice, żeby jemu przez chwilkę było dobrze. I to pewnie się w Ciebie wdrukowało i nie umiesz tego odczucia jakos poluzować, przetlumaczyć sobie.

Balaś się bardzo o mamę swoją przez wiele lat, to ( może za daleko idące wnioski-przepraszam, jeśli tworzę coś nie tak) albo facet był partnerem twojej mamy, albo dzięki cienkim ścianom słyszalaś odgłosy spólkowania mamy z kimś innym. Twoja wyobrażnia ( po tym co sama przeszlaś) mówila, że po czymś tak strasznym ,to tylko można umrzeć. Stąd pewnie tak przez wiele lat ciągle w nerwach nadsłuchiwalas, czy ona jeszcze żyje.

Wdrukowala Ci się świadomość zwierzęcości w mężczyznach i proces dorastania stal się zaburzony. Próby ocierania się chłopaków, łapania za biust, które są dane wielu dziewczynkom i niosą mieszaninę wielu nieznanych im emocji gniewu, przyjemności ,zadziwienia ,Tobie niosly tylko bunt i gniew. Do tego czy to kuksańcami czy slownie chcialaś się bronić. Chłopcy, ktorzy tez w tym wieku zaczynali ulegać mieszaninie wielu nieznanych im odczuć uwielbienia dla płci przeciwnej, podnieceniu, obserwowaniu, że coś między nogami zaczyna życ swoim niezależnym życiem czuli się ewidentnie przez Ciebie odtracani - od innych dziewczynek szedl sygnal, że nie wiem co to za końske zaloty są i ch unikam, ale jak się tarafią, to przeżyję a może jeszcze...
Mężczyżni, nawet dorośli tacy bywają: jak mnie nie chcesz, to spadaj na drzewo Ty szmato, Ty k***, zdzi*** jedna. Do innych tak nie mówili, bo sygnały od innych dziewczynek były niejednoznaczne, niby mi się to nie podoba, ale może jednak cos w tym jest i jednak mi się podoba.. Od Ciebie szedł wyrażny sygnal n i e c h c ę. Jak nie chcesz, to mnie odrzucasz czyli można Ci zaserwować stek wyzwisk. Kólko się zamknęlo. Inne nie słyszą wyzwisk, ja tak . Inne są lepsze, ladniejsze, mądrzejsze a ja jestem najgorsza, bo przecież mi to mówią.
Co zaczynalo potęgować w Tobie ten strach wobec płci odmiennej i niechęć lub jak piszesz nienawiść.
Pewnie nie szukasz kontaktów z mężczyznami i jedni to czują i Cię omijaja szerokim lukiem myśląc,że albo jesteś aseksualna, albo masz damsko damskie potrzeby. Innych to zaciekawia i pozwalaja sobie na głupie żarty w stylu stymulacji w kącie stosunku. Kazdą kobietę by to obraziło, a u Ciebie buntuje się Twój organizm fizycznie i mdlejesz.

Piszesz,że w szkole psycholog Cie pytal, czemu ze spuszczoną glową chodzisz jak mądrzejsza i ładniejsza jesteś niż niejedna dziewczynka w spoleczności szkolnej. Nie uwierzyłaś mu, uznalaś, że to próba leczniczo psychologicznego belkotu, bo przecież masz lustro, spojrzysz i widzisz samą marność. Tak bardzo cierpiąc spaczylas obraz samej siebie i dlatego twierdzę, że jednak próby ratunku i jakiegoś psychologa trzeba szukać. Może inny znajdzie mądrzejsze slowa i powoli zacznie trafiac do Ciebie.

Gdy chodzilam na lekcje jogi pani zawsze na początku kazala przyjmować postawę i tłumaczyla jak wysoko trzeba nosić głowe.Byłam zdziwiona ilu słowami zwraca nam uwagę na pracę mięśni, które nas prostują, jak każe sobie wyobrażać sznureczek na czubku głowy, który jak się prostujemy to ciągnie nas niewidzialnie do góry. Jak tlumaczyła, że przy prostej postawie plecy sie prostują, oddech robi sie głębszy i więcej energii do swojego organizmu wpuszczamy. Jak tłumaczyla, że o postawę należy zawsze dbać, bo to niesie nam higienę psychiczną. Mówila, wstajesz i masz zły dzien. Nie zapomnij świadomie iść do swoich obowiązków z ładną postawą, z wysokos uniesioną głową a gwarantuję Ci, że i te przeciwności losu bedą prostsze do zniesienia. Budujesz, nawet jak Ci się nie chce, siłe w pięknej postawie i ta siła zaczyna w Tobie dzialać. Coś w tym jest.

Joga u pewnej Mistrzyni byla droga i ja nierozsądna z powodu pieniędzy (tzn .marnowania pieniędzy- pracowalam wtedy na zmiany i placić musialam za te drogie zajęcia nawet wtedy gdy nie moglam dotrzeć na spotkanie) zrezygnowalam z nich. Chodzilam jeszcze kiedys do innej pani, ale to byl tylko rodzaj gimnastyki, a u tej Mistrzyni to byla praca nad wlasnym cialem i budowanie siły swojego ciala, świadomości swojego ciala. Nigdy na żadnych zjęciach fizycznych nie męczylam się tak intelektualnie jak na tych. Kobieta przy zajmowaniu danej pozycji dawala tyle komentarzy, co powinno pracować, że dopiero u niej dowiadywalam sie ile mięsni mam w sobie i jak próbować nimi sterować, żeby osiągnąć cel. Doskonalenie ciala trwalo ponad godzinę a wyciszanie umyslu, relaksacja blisko pół godziny.

Tak sobie piszę, bo widać, ze cialo Ci się buntuje to i ciało świadomie trzeba ratować. Joga u kogoś mądrego może bylaby dla Ciebie a może i nie. Niektóre szybkie i żywiołowe osoby nie znoszą statycznego zajmowania pozycji i ciąglego udoskonalania w spokoju swojego ciala. One doskonalą swoje cialo poprzez szybki ruch, szybkie zmiany ,ćwiczenie refleksu, zmęczenia się do granic możliwości. Może powinnaś pójść na sporty obronne: karate, "dżudżitsu"( sorki, ale nie wiem jak to się pisze).Też trzeba to rozważyć. Na pewno czulabys się bezpieczniej idąc ulicami. Zadne chlystki by tak w kąt nie próbowaly Cię ciagnąć. Niemniej jednak są to sporty najczęściej prowadzone przez mężczyzn i w zajęciach uczestniczy też zdecydowana większośc męzczyzn. Jak , jeśli nie jesteś gotowa na żaden kontakt z facetami zgodnie ćwiczyć z nimi? Jest to duże obcowanie ciala z cialem. Gdybyś nie miala tak ostrej fazy buntu przeciw rodowi męskiemu to bylaby to forma terapii, ze tacy są na tym świecie i we wspólnej sportowej zabawie ćwiczymy swoje ciala i niesie nam to radosc i pewnosc siebie.

Nie wiem co Ci poradzić, ale pewna jestem, że jakos dodatkowo swoje ciało dokonalić powinnas. Mając świadomośc swojego ciala nie nienawidzimy go, tylko sie nim cieszymy. Ono sie nam podoba, bo nad nim zaczynamy panowac bardziej niż do tej pory. Jak ono się nam podoba, to w rezultacie my sobie też bardziej się podobamy. Może trochę by zmalał Twój brak akceptacji samej siebie.
Nie zrażaj się czynnikami zewnętrznymi. Jak pójdziesz pierwszy raz to patrz na trenera/trenerkę i staraj sie najbardziej pojąć o co mu chodzi. Nie skupiaj sie jakie osoby przyszly, jak są ubrane, są stare czy młode, jak są sprawne. Zawsze czlowiek postrzega się na tle innych i zanim zaznasz przyjemnosci uczestniczenia w zajęciach, to te zewnętrzne sprawy mogą Cie rozproszyć i jeszcze dobrze nie zaczniesz a już skończysz. Nawet gdyby tak było, to nie rezygnuj. Tzn. nie rezygnuj z zajęc. Jeśli nie te, to może inne, w innym m-cu, w innej grupie, z kim innym. Mam ogromne przekonanie,że ciało musisz ćwiczyć ,żeby się z nim "dogadać".

Nie zagrzewasz miejsca w pracy, bo to wiąże się z wchodzeniem z czasem w zbyt intymne relacje koleżeńskie. Ty nie chcesz słuchać, co koleżanki mówią ,a mówią pewnie o facetach ( oni tez przeciez w swoich rozmowach o nas sobie gadają).Może też o dzieciach. Ty tego nie chcesz sluchać a juz na pewno im się zwierzać. Czyli prywatnie sie umawiać nie chcesz, a boisz się, że jesteś postrzegana za dziwadlo, to uciekasz do innej pracy. O tym samym zacznij mysleć w innych kategoriach. Ja jestem po prostu tajemnicza. Jestem w pracy zyczliwa, przyjacielska, jak mogę to pomagam, ale wara od mojej prywatności. Jak będziesz to robila stanowczo i z uśmiechem to przerobisz sie z dziwaka na osobe tajemniczą i interesującą przez to. Wtedy może nie będziesz czula przymusu ciągłej zmiany pracy a ludzie sie przyzwyczają, że taka po prostu jesteś.

Nie wiem co jeszcze w tak trudnej sytuacji moglabym Ci poradzić.

Odnośnik do komentarza

Ale miałaś dzieciństwo ,które tak zmieniło Twoje postrzeganie normalnego życia z ludźmi.Tak pomyślałam ,że to niesprawiedliwe i nie ludzkie jak niektóre dzieci są traktowane przez dorosłych.Twój przypadek jest trudny ale nie beznadziejny.Ponieważ z tego stanu sama jednak nie będziesz w stanie wyjść to ja radzę Ci abyś trzymała się psychiatry i psychologa.Terapie trwają latami i mogą przynieść dobre skutki w leczeniu.Myślę ,że nie trafiłaś na swojego terapeutę, próbuj i zmieniaj jeśli Ci nie odpowiada.
rozwijanie zainteresowań np zapisanie się do koła fotograficznego i robienie zdjęć to lubisz , pomoc innym ludzim np w hospicjum też pomaga,uprawianie sportu.Najgorszą rzeczą jest jak nic nie robimy tylko rozmyślamy ,że jest bardzo źle.Trzymaj się i zrób coś ze Swoim życiem, dasz radę tylko uwierz w to bo warto.

Odnośnik do komentarza

Od kilku dni towarzyszy mi ogromny stres,zaczynam go zajadac, znowu mysle o zmianie pracy,wszystko przestalo mnie w niej interesowac,dzisiaj skladalam cv. Nie wiem jak to dalej bedzie,znalazlam tez oferte pracy w Holandii ale to umowa na rok i balabym sie,ze cos by moglo pojsc nie tak a odwrotu nie ma. Ale przeciez tak naprawde nic mnie tutaj nie trzyma,no moze lęk o moja rodzine,jak oni dadza sobie rade. Chcialabym poprostu zniknac,przestac czuc,z kazdym rokiem staje sie to coraz bardziej natretne. Nie wiem moze to tylko wyobrazenie ale czuje sie brudna w srodku. Przez 2 dni bylam w euforii ubzduralam sobie,ze w nastepnym roku wyjade do chin,byle dalej od tych mysli,ale przeciez nie da sie od tego uciec i emocje opadly :(

Odnośnik do komentarza

Kazdy musi sam podejmować ważne dla niego decyzje. Wyjazd do Holandii może bylby jakąś odskocznią dla Ciebie. Bardzo trudną odskocznią. To co jawi Ci się jako trudnośc (bo Ty lubisz często zmieniać pracę) ja postrzegam tylko jako zaletę. Praca na rok oznacza, że wyjeżdzasz i ktoś zapewnia Cie, ze masz tam żródlo utarzymania przez rok. To jeśli to jest prawda, (bo tyle się slyszy o żerujących oszustach na Polakach szukających pracy za granicą) to jest to duzo spokoju w zakresie zatrudnienia. Cała reszta natomiast jawi mi sie jako trudnośc. Nie wiem gdzie byś mieszkała i do jakiej miescowości bys jechala. Wiem na pewno, że np. w Amsterdamie ogloszenia o pokojach do wynajęcia rozchodzą sie w ciagu kilku godzin.Trzeba sobie znależć pokój i szybko sie na niego decydować. Mozna to próbować ogarnąć przez telefon i internet jeszcze z Polski, ale też po dojechaniu na m-ce może sie okazać ,ze oferta jest już nie aktualna. Nie wiem czy inne miasta też tak mają, ale akomodacja jest w Amsterdamie dość trudna.
Kwestia języka. Jesli Ty o tym nie piszesz to zakladam,ze potrzebny jest angielski i znasz go w stopniu zadowalającym do rodzaju wykonywanej pracy. Holendrzy ogólnie w międzynarodowym towarzystwie bez problemu przechodza na angielski, bo wydaje się, że kazdy go u nich zna. Niemniej jak im wygodnie z jakiś przyczyn to przerzucają się na swój holenderski a to już trudno pojąć. Pisalaś, ze czasem wydaje Ci się, że klienci w Twojej pracy w Polsce się z Ciebie naśmiewają. Odebralam to jako ,że Ty w zasadzie rozumiesz, ze oni omawiają swoje sprawy i może nawet się śmieją, ale ze swoich dowcipów czy innych smiesznostek, niemniej jednak jesteś tak przewrażliwiona, że masz złudzenie, że to chodzi o Ciebie. Na pewno jak Holender przejdzie na swój holenderski, to może sie w Tobie nasilić niecne podejrzenie, że coś niepochlebnego gada o Tobie lub sie z Ciebie naigrywuje ( co niestety czasem może być prawdą).
Pisałas, że jak sobie tak a'la turystycznie wyruszysz do innego miasta to oddychasz, w tlumie czujesz się bardzo dobrze, nikt Cię nie zna, nikt nic od Ciebie nie chce a Ty jesteś tak samo uprawniona do wloczenia sie po ulicach tego miasta jak każdy inny turysta. Dopiero jak wracasz ,to jest smutek i przykrośc podróży( czyli podróz w pierwszą stronę niosla nadzieję na przygodę i nie byla przykra).

Dlatego nie umiem zgadnąć czy taki wyjazd bylby dla Ciebie trudnym wyzwaniem, ale jednak pozytywną zmianą, czy też okazalby sie trudnością nie do przeskoczenia. Na pewno na obczyżnie trzeba być twardą, wykonywać bez zarzutu swoje obowiązki, mieć uszy i oczy dookola glowy, bo się jest daleko od domu ,od kraju osobą plci niewieściej a wszędzie są mężczyżni wypatrujący łatwej zdobyczy.Tam niestety można czasem to bardziej jeszcze odczuć jak w kraju.
Ponadto tęsknota. Nie wiem jak sobie radzisz z tą sprawą. Widać,że jesteś ze swoją rodziną emocjonalnie związana i sie o nich martwisz. A tam się jest zupełnie samym w m-cu zupełnie obcym. Co prawda jesteś młoda i caly świat może Ci być przyjacielem, jesli będziesz w sobie miala tak pozytywne do niego nastawienie.
Jak wiemy obie z tą Twoją przychylnością do świata delikatnie ujmując jest różnie, ale można próbować w sobie wypracować cień przychylności.
Niemniej, może byś sobie zarobila na wyprawę do Chin. Postawiony sobie jasno cel porządkuje dużo spraw i ułatwia wybory i daje siły do przetrwania trudów.

Oczywiście znów tak sobie pogadalam. Zawsze uważalam,ze warto mieć serdeczne koleżanki, bo jak raz na jakiś czas się spotykamy ze sobą, to omawiając głośno drugiej nasz problem, porządkujemy go sobie w głowie, glośno nienazwane uczucia ubieramy w słowa i ogólnie zaczynamy wiedzieć o co chodzi.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Właściwie moja odpowiedz jest dosyć uniwersalna i zawsze staram się odpowiedzieć z doświadczenia. Najczęściej słyszy się w życiu wśród ludzi i u mnie też że jest się gorszy albo czuję się gorsza. Ktoś może się nienawidzić bo czuje się gorszy albo mówić że kogoś nienawidzę bo ta osoba powoduje że czuję się gorszy. To są bardzo pospolite problemy mają je malutkie dzieci i bardzo starzy ludzie. To jest warte by zauważyć głęboko w sobie jak pospolite te problemy to na pewno poprawi sytuacja.

Drugim krokiem jest przyzwolenie sobie na bycie gorszym. Żyjemy w rzeczywistości gdzie każdy pożąda sukcesu nikt nie jest w stanie zatrzymać tego ślepego pędu. Sęk w tym być może by nie pędzić ze strachu a żeby życie stało się zwykłym spokojnym spacerem. Na czym polega to przyzwolenie sobie na bycie gorszym? Wszystkie problemy wiążą się między osobami - gdzie dwójka osób tam problem. Wiadomo ludzie lubią być lepsi znacie to.... chociaż czasami nawet ludzie boją się właśnie sukcesu... a większość znakomita boi się całkowitego sukcesu to znaczy tylko tyle sobie pozwalają byle nie było za dużo no bo przecież wtedy być może to stracą... no albo stracą sprawdzonych przyjaciół będą musieli zmienić znajomuch... czyli z tym sukcesem życiowym to jakieś tabu może jest? Spójrzmy tylko na forum to wskazówka często problemy seksualne, zdrowotne wiążą się z psychologią czyli naszymi wierzeniami... skąd zaczynają się problemy seksualne? sukces... zamiast uprawiać seks albo przyjażń szukamy sukcesu... tak samo zamiast zjeść normalną ilość pożywienia to jemy by poczuć się lepiej... sukces i przyjemność...
Kiedy jest jesień ludzie przeważnie czują się gorzej...
Na czym polega przyzwolenie na bycie gorszym? Zaczyna się od tego że naprawdę wokół jest cała masa ludzi którzy są piękniejsi, pewniejsi siebie, potrafią nas rozśmieszyć, mają ciekawe przeżycia, silniejsi fizycznie, silniejsi intelektualnie, czasami ktoś jest agresywniejsi co jedni uważają za wadę drudzy tego nie lubią... , bogatsi naprawdę jest tego masa... ja jako przeciętny gość super przeciętny nawet no tu nie trzeba geniuszu po prostu polubiłem albo polubiuję mocniej wciąż bycie gorszym... naprawdę nie da się tego zmienić wokół jest tysiące ludzi... takie mówienie "lubię być gorszym" to temat tabu... na przykład takie typowe dla faceta ja z wyglądu jestem tak na 6/10 i przy takiej 10/10 lasce to wymiękam i myślę kurde.... no wiecie no ale to trzeba polubić bycie gorszym inaczej nie docenisz w pełni życia. Oczywiście bycie gorszym nie oznacza pozwalanie innym na poniżanie nas no trzeba ignorować a czasami powiedzieć nie. Człowiek też jest bogaty w pozytywne jak i negatywne aspekty lęk strach.. zrozumienie tego że ludzie wokół nas są pod wieloma aspektami życia po prostu piękni i niesamowici wzbogaca nas. Takie zdroworozsądkowe myślenie oszczędzi w życiu wiele nie potrzebnego cierpienia-umartwiania się nie mam co do tego wątpliwości.

Osobiście kocham bycie gorszym od innych, człowiek w sposób naturalny pokornieje i przestaje pędzić za sukcesem, więcej żyje. Przeczytałem jeden wpis i nie uważam żeby ktokolwiek był w złej sytuacji życiowej. Życie to też cierpienie zależy jak do tego cierpienia podchodzimy. W naszym społeczeństwa z cierpienia szydzimy bo pędzimy po sukces i ludzie omijają niedojdy no ale cóż to też trzeba polubić. Oczywiście to nie znaczy że trzeba się bawić z tymi co nas obrażają albo i słuchać... słowa potrafią ranić no ale jedynym rozwiązaniem nadal jest polubienie tego czyli akceptacja takich doświadczeń. Nawet najprostsze funkcjonowanie między ludzkie wymaga od nas umiejętności lubienia bycia gorszym... przykładowo szukasz pracy no i trzeba się pogodzić z tym że szef będzie miał lepszy stołeczek i zarobki i samochodzik i ludzie właśnie na niego będą patrzeć jak na człowieka sukcesu... albo to polubić albo nienawidzić/zazdrościć no bezsensu... albo idziesz na jakiekolwiek spotkanie z kimkolwiek no żeby się rozlużnić to trzeba zaakceptować ich no ale żeby do tego doszło to trzeba zaakceptować że jest się gorszym albo że nawet nie wiesz o czym gadać czasami...

No to jest właśnie dla mnie przyjażń właśnie akceptowanie ludzi jakimi są inaczej to nie są przyjażnie tylko jakieś koncerty bojowe skoncentrowane na sukces-II wojna światowa właśnie była takim pędem, niemcy dostali amoku zaczęli się uważać za Bógów a następnym krokiem była wojna.

przyjażń-akceptowanie swoich braków w obliczu kogoś lepszego i zdolność do życia z nim bez zazdrości/nienawiści, także gdy sytuacja się odwraca i to nam wydaje się że jesteśmy lepsi pod wieloma względami to też trzeba to lubić w zdrowy sposób szczery i umiejętnie dzielić się tym i przyjmować uznanie. Naprawdę przyjmowanie takiego uznania jeżeli jest szczere może mocno zawstydzić nas także tego typu sukces może wywołać speszenie takie speszenie to po prostu głębsze poznanie życia również i pozbycie się nowo poznanej warstwy arogancji.

Żeby akceptować kogoś niesamowitość trzeba akceptować swoje braki i bycie gorszym... też pragnę zwrócić uwagę że nikt nie jest w stanie być wdzięcznym w stosunku do drugiego człowieka za bycie gorszym... ale można być wdzięcznym za samo istnienie drugiego człowieka... albo że pozwala nam bycie lepszym, podzielenia się darami swoimi..
Wzbogacamy siebie nawzajem swoimi zaletami "byciami lepszym" zachęcam do lubienia bycia gorszym :) i tak od tego nie da się uciec hehe

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...