Skocz do zawartości
Forum

problem z przyszłą teściową......... !!!!!!


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
prosze o obiektywne spojrzenie i ocenę mojej sytuacji. Konflikty i kłótnie były od początku, oboje mamy wybuchowe, temperamentne charaktery.
Znamy się cos ok. 6 lat, kolegowaliśmy się, dużo o sobie wiedzieliśmy zanim zaczęliśmy byc razem. Wyszło to wszystko niespodziewanie, traktowałam go jak dobrego kumpla, on był w 5 letnim związku. Ale nie był to związek poważny, on zdradzał i kręcił na boku długi czas. Wtedy też poznał mnie. Ja byłam wtedy zakochana w innym, a siebie po pewnym czasie traktowaliśmy jak kumpli. Był wtedy bardzo niedojrzały i poprostu szalał, sam zadał mi pytanie, czy zaufałabym mu jako partnerowi.

Po 2 latach znajomości jednak wyszedł związek. Bardzo szalony, goracy, zakochanie, emocje, kłótnie też. Docieraliśmy się od samego początku bardzo w każdej głupiej sprawie. Czułam się mimo wszystko bezpieczne w zwiazku (majac na myśli zdrade, inne na boku) do momentu kiedy po 3 miesiacach związku przeczytałam jego rozmowe z koleżanka, że mnie zdradził ze swoją byłą. Wszystko co zbudowaliśmy, całą relacje, zaufanie szlag trafił. Nigdy nie przyznał sie do tej zdrad, do tej pory, stwierdził, ze to głupie pisanie i, że sam nie może wytłumaczyc czemu to wszystko wyszło w ten sposób. Było bardzo źle, praktycznie to był wtedy koniec związku. Jakoś to wtedy przeszło jak widziałam jak bardzo chciał ratowac nasz związek. Do tej pory nie uwierzyłam. Wtedy miałam troche inne podejście do związku. Co prawda, teraz jest innym człowiekiem, dojrzałym, poważnym i juz ,raczej, nie w głowie mu imprezy, to siedzi wszystko w środku, te wydarzenia, później też jakieś drobne kłamstwa. I tak minęły 3 lata związku. Ogólnie związek dobry, pełen miłośc, czułości, choć z tym też do czasu, wszystko stopniowo maleje i sie zmienia. Teraz zaręczyny, plany związane na wspólne życie i ślub w niedługim czasie. Mimo to zaczęły sie watpliwosci, bo kłótni jest coraz wiecej i więcej i juz nie sa to sytuacje, które mozna odpuscic. Duzo zlych, smutnych słów padło z mojej strony i jego. Kolejna sprawa jaka wyszła po czasie, moj facet jest chyba mamisynkiem. Nie umie przeciwstawic sie w niektorych sytuacjach swojej mamie.... one manipuluje, jest władcza i zaborcza. On tego nigdy nie zauwazy, jak o tym mowie wybucha ogromna klotnia. Ogolnie jak zaczynam temat mamy to jest awantura. Od poczatku dała mi odczuc kto tu rzadzi, nie moge siedziec nawet obok mojego narzeczonego w samochodzie. zawsze ona i on z przodu a ja i jej mąz(przyszły tesc) z tyłu. Mnie sie to w glowie nie miesci, niby błaha sprawa moze tak wam sie to wydawac. Ale dla mnie to jest chore i w tej sprawie było mnóstwoooooooooooo kłótni! Rozmawiaja codziennie przez tel, opowiada o wszystkim co sie dzieje. Mieszkamy w innych miastach całe szczescie. My mieszkamy razem od pol roku, tutaj tez ciagle klotnie o glupoty. W łóżku gorzej niz na poczatku, rutyna. Kiedys seks codziennie, teraz raz w tyg jak dobrze pojdzie, Ogolnie rece opadaja :( juz nawet nie chce mi sie tego opisywac. wypalam sie w tym zwiazku. nie pamietam kiedy było jakos spontanicznie, romantycznie. i pierwszy raz korzystam z takiej formy wywnętrzania sie komukolwiek. Bardzo chaotycznie pisze i pominelam tysiac innych waznych kwestii, pewnie tez nie jestem obiektywna. Bo pisze tylko co on robi jaki on jest, ja tez nie jestem swieta, jestem upartą, zawzietą, impulsywną choleryczką. Tez za duzo zlych rzeczy powiedzialam w klotni emocjach. Nie chce podjac pochopnej decyzji. Nie wiem czy mu ufam, chyba nikomu nie umiem zaufac.. Nie wiem juz co robic.....

Odnośnik do komentarza

adkagratka, jesteś pogubiona i nie wiesz, co robić. Nikt jednak w tak ważnej życiowej decyzji Ci nie pomoże - tylko Ty możesz podjąć decyzję, czy brać ślub z narzeczonym, czy zakończyć ten związek. Od początku Wasza relacja była niestabilna, pełno w niej było kłótni, były nawet zdrady. Zabrakło zaufania - jednego z podstawowych filarów związku. Co robić? Nie wiem. Napisałaś taki post, w którym bardziej zwracasz uwagę na to, co Was dzieli niż łączy. To mówi samo za siebie. Jeśli samodzielnie trudno podjąć Ci decyzję, możesz skorzystać z pomocy psychologa. Wierzę jednak, że sama najlepiej będziesz wiedziała, co jest dla dobre. Pozdrawiam i życzę dobrych decyzji!

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy wyolbrzymiam ale cała sytuacja wowołuje we mnie złosc, nerwy i kłótnie z narzeczonym. Problem istnieje od dłuzszego czasu - chodzi o zachowanie mojej przyszłej teściowej w stosunku do mnie i zachowaniem mojego narzeczonego.
Jesteśmy razem juz 3 lata i juz od początku mama mojego faceta nie wydawała się miła, była zdystansowana, poważna, zero uśmiechu, takiej życzliwości i rozmów, po roku jak juz sie wszyscy bardziej poznaliśmy, jego mama pokazała mi moje miejsce w szeregu. Miedzy innymi załatwialismy pewna urzędową sprawe. Pojechalismy we czwórke, my wtedy jeszcze nie zareczeni i jego rodzice, oczywsicie ja towarzyszyłam mojego chłopakowi - zaznacze ze do załatwienia tej formalnosci okazało się ze sa potrzebni tylko panowie, wiec my czekałysmy na zewnatrz. Żeby zbyt szczegolowo nie opisywac sytuacji przy wyjsciu i po załatwieniu całej sprawy usłyszałam tekst od mamy mojego chłopaka - że o jedną osobe było nas tu za dużo. (z konkretnym tonem i zaakcentowaniem tego w moja strone). Kazdy glupi odebrałby to w taki sposob, w koncu nie naleze do rodziny wiec o kogo mogłoby chodzic. Powiedziala to do mnie gdy jej mąż nie słyszał. (tu zupelnie inny czlowiek). Moj facaet słyszał. Nie zaregował. We mnie sie zagotowało. Porostu zatkało mnie, bo pierwszy raz zostałam w ten sposob potraktowana przez nią. W tym momencie gdybym mogła sie cofnac do tego czasu wszystko bym jej wygarnęla, bo teraz bym sobie na to nie pozwoliła. Mysle ze kolejne dwa lata pokazaly mi co jest na rzeczy i ze nie mogę się tak cackać i siedziec cicho. Nie darzę jej sympatią od tamtej sytuacji. Jestem bardzo pamietliwa. Ale gdyby to była tylko jedna sytuacja. Bylo jeszcze kilka które sugerowały, ze nie naleze do rodziny, były to zachowanie niemiłe i wręcz chamskie. Wszystko przy moim chłopaku, który nigdy nie umial sie odezwac. Co najlepsze nigdy nie widział nic złego w tych zahowaniach i tekstach. Po wielkiej klotni przyznal racje, ze moglo to zle wygladac ale nie wierze w jego szczere intencje tylko poprostu chyba chcial juz odpuscic temat. Mieszkamy w inych miastach, dzieli nas troche km, ja z moim facetem mieszkamy razem od jakiegos czasu jestesmy zareczeni. Dla mnie ogromnym problem jest to, ze jeszcze nigdy nie widzialam zeby moj facet stał po mojej stronie, zeby sie przeciwstawil mamie w mojej obecnosci. Poprostu sie jej boi. Jest jedynakiem i wychodzi na to ze mamisynkiem. Kontaktuja sie codziennie, on dzwoni do mamy ona (tak jest nauczony, ze to jego obowiazek, dzwoni codziennie jak wychodzi z pracy kiedy nie slysze ich rozmów - wie o wszystkim co sie u nas dzieje, i pewnie wielu rzeczy nie wiem o czym rozmawiaja) jak moj facet nie zadzowni to mama sie obraza i strzela fochy - troche taka manipulacja. On tego nie widzi i sa wielkie awantury jak zaczynam temat jego mamy i moich roznych przemsylen na ten temat, gdy mowie co mi sie nie podoba, ze nie chce byc ta druga, ze skoro chce zalozyc rodzine to teraz ja mam byc na 1 miejscu. Smieszna sytuacja jest tez to ze zawsze to ona siedzi w samochodzie kolo swojego synka, natomiast ja i jej maz z tyłu jak juz musimy jechac razem samochodem, to taki absurd ale tak doprowadza mnie do szału i nakręca na to wszystko. Jest zaborcza i władcza, pokazuje kto tu rzadzi. Najgorsze jest to ze moj facet nigdy nie stoi za mna, tylko zawsze broni swojej matki. Nie chce z nikim rywalizowac, ale to jego mama pierwsza to wszystko obudziła. Ona nawet nie jest swiadoma tych naszych klotni o te sytuacje. Mam czasami ochote to wszystko zostawic i jej powiedziec co mysle..... ;/ a za 2 lata slub i co dalej.

Odnośnik do komentarza

Nie ma związków idealnych, nie ma ludzi idealnych.
Zrób sobie podsumowanie, co jest dobre w waszym układzie, a co złe.
Ja zawsze twierdziłam, że jeśli więcej jest plusów, to warto być z tym kimś.
Jeśli więcej minusów, to należy odejść.

Spontaniczność. Nie oczekuj jej tylko od niego, sama coś zainicjuj.
Mamusia- to kłopot. Na szczęście jesteście daleko. Samochód? To może być tylko wyraz szacunku, dla starszej osoby. Łatwiej tam wsiadać. Nie robiłabym z tego problemu.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Adkagratka przeczytałam wszystko co napisałas w obu wątkach.Niewątpliwie,powinnas najpierw popracować nad swoimi emocjami.Tak,zacznij od siebie.Jeśli nie wyciszysz tego diabełka ktory w Tobie siedzi,to nic sie nie zmieni.Żaden facet na dłuższą metę nie będzie chciał trwac w związku z pamietliwą choleryczką.Nie ułożysz sobie chociażby poprawnych stosunków z żadną swoją potencjalną teściową.Mądrością człowieka jest załatwiać wszelkie rodzące sie konflikty spokojna rozmową która prowadzi do dobrego zakończenia sprawy.Kochanie,mega kłótniami z narzeczonym,wygarnianiem przyszłej teściowej....tylko zaogniasz sytuację.Pamietaj że konflkt rodzi następny konflikt.
Przykład z samochodem o ktory robisz takie meeeega spinki,który doprowadza Ciebie do szału....wybacz,ale to tylko potwierdza, że koniecznie powinnaś zrobić porzadek ze swoimi nerwami.Najlepiej z pomocą dobrego psychologa.

Pozdrawiam i powodzenia życzę.

Odnośnik do komentarza

W pewnym wieku, większość kobiet marzy o założeniu rodziny, pierścionku zaręczynowym, sukni z welonem itd.
Pamiętaj, jednak, że celem jest szczęśliwe życie, a nie ceremonia sama w sobie.
Człowiek uczy się przez całe życie i Ty także będziesz musiała nauczyć się poprawnych relacji z teściami (niekoniecznie z tymi z Twojego opisu).
Radziłabym poszukać odpowiedniej literatury i nauczyć się, jak rozmawiać z teściowymi (i nie tylko, generalnie z ludźmi, którzy nas nie tolerują, czy wręcz atakują). Są pewne techniki prowadzenia rozmowy tak, aby nie doprowadzać do kłótni, a jednocześnie nie dać się spacyfikować, czyli być asertywnym.
Powracając do Twojego problemu, niepokojący jest stosunek Twojego narzeczonego do Ciebie i jego całkowity brak reakcji na arogancję matki względem Ciebie.
Rozumiem, że gdy jesteście w jej towarzystwie, on znajduje się trochę między młotem, a kowadłem. Jednak w rozmowach w cztery oczy, powinien Cię wesprzeć, a z matką porozmawiać indywidualnie.
Niczego niestety nie załatwicie, gdy w grę wchodzą emocje i zamiast konstruktywnej rozmowy, dochodzi do kłótni.
Zgadzam się, to nie w porządku, gdy on nie staje po Twojej stronie i raczej po ślubie niewiele się zmieni, choć w niektórych przypadkach mogłabyś nieco odpuścić.
Niepokojące są także inne sprawy o których piszesz.
Jak napisała pani psycholog, więcej w Twoim opisie jest negatywów.
Zastanów się więc jaki cel obierasz w życiu .

Odnośnik do komentarza
Gość jeszcze nie teściowa

Witam,
temat rzeka mamusie i ich plany wobec pociech, sama jestem matką i znam to od podszewki. Też nie jestem zachwycona wybranką syna, ale ja przeszłam szkołę u cudownej osoby mojej teściowej. Która nigdy nie dała mi odczuć że jestem obca, a słysząc jakieś spory między mną a jej synem zawsze brała moją stronę mówiąc do syna " pamiętaj zawsze szanuj swoją kobietę". Choć wiem po latach że mieli swoje sekrety rodzinne do których nie byłam dopuszczona to Jej zachowanie pomogło mi w życiu przedtem i dziś. Dlatego zachowaniem matki Twego chłopaka się brzydzę. A Tobie radzę jak jedna z koleżanek zrób listę rzeczy dobrych i złych. Jeśli uznasz że jest o co walczyć weź głęboki oddech i nie w kłótni lecz na spokojnie porozmawiaj z matką i synem, wysuń swoje argumenty powiedz otwarcie z czym się nie godzisz, bo z biegiem lat problemy się wyolbrzymiają i mnożą. Przyjrzyj się też ojcu zobacz na jakiej krótkiej smyczy chodzi to już Ci powie z jakim przeciwnikiem masz do czynienia. Każdy jest kowalem swojego losu, więc sama musisz podjąć decyzję walczyć czy poddać się, ja ze swojej strony mogę powiedzieć, lekko nie będzie. Wychodząc za mąż musisz być pewna że masz faceta po swojej stronie bo po ślubie już tego nie osiągniesz, pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dziękuje wszystkim za opinie. Co niektórzy krytycznie spojrzeli na moja sytuacje, oceniając moje - złe zachowanie, ale wlasnie o to mi chodziło, obiektywizm. Jestem świadoma tego, ze mam problem z nerwami, ale nie jest to jeszcze tak poważny problem bo na ogół jestem opanowana osoba, w ekstremalnych sytuacjach wybucham złością, chyba jak każdy. Jestem typowym ekstrawertykiem i chyba odziedziczyłam rodzinnie ostry, dominujący charakterek. Poza tym życie przyczyniło sie tez do tego, ze gorzej u mnie z radzeniem sobie z nerwami. Kłamstwa, oszustwa, podejrzliwość, stres związany z praca i innymi doświadczenia w życiu m.in poważna choroba w rodzinie. To wszystko wplywa na zachowania ludzi, ostatnie lata i te wszystkie rzeczy jakie miały w tym czasie miejsce bardzo wpłynęły na moja osobę. Mimo to staram sie zachowywać umiar w tym wszystkim. Nie wiadomo jak bardzo byłabym opanowana, przy niektórych teściowych nawet aniołkowi puszczają nerwy. I tutaj tak wlasnie sprawa wyglada. Staram sie byc bardzo wyrozumiała i wiele odpuszczam, naprawdę wiele. Najlepsze jest to ze podobno jestem idealna, super wybranka jej syna. Mysle ze to taki typ zaborczej kobiety jedynaka. Mój mężczyzna mnie bardzo kocha i wiem ze zrobiłby dla mnie wszystko. Bardzo chciałabym stworzyć relacje z moja przyszła teściowa na dobrym życzliwym poziomie, moze czas to zmieni. Martwię sie najbardziej postawa mojego narzeczonego, zniosłabym wszystko, każda uwagę, słowa, zachowania, gdybym widziała odpowiednia reakcje mojego mężczyzny na to wszystko, gdyby po prostu mnie rozumiał i stał za mną murem. Jesli kobieta czuje wsparcie, jest w stanie olać te wszystkie rzeczy. I tak z teściowa nie widujemy sie codziennie. Po co psuć sobie nerwy.... Nie chce tylko byc ta druga! Czasami nie mam siły na to wszystko, nie mam siły prosić o konstruktywna rozmowę, o spokój, o to by rozmawiać w spokoju, bez krzyków i nerwów, tonu w głosie który automatycznie wywołuje złość i kłótnia jest nieunikniona. Mój facet tez ma charakterek i jesli juz mielibyśmy pracować nad nerwami to na pewno oboje, bo nie wiem kto bardziej z nas jest nerwowym człowiekiem. W pewnym momencie trzeba odciąć pępowinę, bo nikt nie ułoży sobie normalnej relacji partnerskiej, nikt nie chce żyć w trojkącie. Nerwy moje tutaj to najmniejszy problem ;( chyba nie mozna miec wszystkiego ....

Odnośnik do komentarza

Też myślę że Twoje nerwy to tutaj najmniejszy problem.
Różnie bywa z teściami, ale gdy pojawiają się takie problemy to ta strona której są rodzicami rzeczywiście powinien wspierać partnera gdy go ranią i generalnie stać za nim murem, i dlatego w dobrych związkach tak jest w takich sytuacjach. Można się bardziej uspokoić, można jakieś nieprzyjemne rzeczy zignorować, unikać niepotrzebnych spotkań, wizyt, nerwów, okazji do kłótni, ale wsparcie partnera zawsze powinno się czuć. Relacja w związku ma być najbliższą relacją, powinniście być dla siebie nawzajem najważniejsi. I każde z Was powinno to czuć, a nie żyć w ciągłej obawie czy tak jest, czy może stał się już numerem dwa.
Tak ciągle żyć nie ma sensu, porozmawiajcie o tym poważnie, i może dojdziecie do jakiś konstruktywnych wniosków. Dużo zależy od tego jakie on ma do tego podejście, podczas takiej rozmowy będziesz się mogła więcej na ten temat dowiedzieć.
Drugim problemem są Wasze wcześniejsze przejścia, jego zdrady. Fakt, że to było na samym początku Waszej znajomości, być może tak naprawdę jeszcze nie byliście do końca pewni czy chcecie stworzyć związek na dłużej, ale tak czy siak uraz i brak zaufania u Ciebie pozostał, i z tym też trzeba coś zrobić, to też rzutuje na całą Waszą relację.

Odnośnik do komentarza

Przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś na początku:

"Najgorsze jest to ze moj facet nigdy nie stoi za mna, tylko zawsze broni swojej matki.

Ogólnie związek dobry, pełen miłośc, czułości, choć z tym też do czasu, wszystko stopniowo maleje i sie zmienia.

Kiedys seks codziennie, teraz raz w tyg jak dobrze pojdzie

Ogolnie rece opadaja :( juz nawet nie chce mi sie tego opisywac. wypalam sie w tym zwiazku. nie pamietam kiedy było jakos spontanicznie, romantycznie"

Następnie piszesz:

"Mój mężczyzna mnie bardzo kocha i wiem ze zrobiłby dla mnie wszystko."

Jak widać, nie wszystko. On Cię zawodzi w bardzo istotnej sferze życia. Napisałaś też wcześniej, że każda Twoja próba rozmowy z nim na temat jego relacji z matką i sposobu w jaki ona Cię traktuje, kończy się kłótnią.
To oczywiste, że dla swojego faceta nie chcesz być tą drugą, jednak wgląda na to, że tak właśnie jest.
Mimo tego, co napisałaś wcześniej, nadal dążysz do ślubu, choć niekoniecznie czujesz się w tym związku szczęśliwa.
Oprócz problemu z jego matką, dochodzą także inne, równie ważne.
Zastanów się, czy faktycznie chcesz iść tą drogą krzyżową
( brak romantyzmu, czułości, sporadyczny seks i na dokładkę despotyczna teściowa).
Co Cię trzyma w tym związku; przyzwyczajenie, chęć założenia rodziny za wszelką cenę, miłość mimo wszystko?
Jeśli tak, to masz górę problemów do rozwiązania, a przecież okres narzeczeństwa z reguły powinien być piękny. Problemy często zaczynają się po ślubie, gdy ludzie docierają się, gdy pojawia się dziecko itd.
Jeżeli już teraz masz tyle dylematów, to faktycznie chyba powinniście chodzić na wspólną terapię.
Uważam, że bardzo ryzykujesz.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Myślę że konflikt z przyszłą teściową to trzeciorzędna sprawa.Nie nadajecie na tych samych falach.Nie potraficie rozwiązywać spraw jak przystało na kochających się ludzi.Ogromny dystans miedzy Wami.Po ślubie nie bedzie lepiej.Przyjdą nowe kłopoty,znacznie poważniejsze niż macie w tej chwili i zwyczajnie nie dacie rady.
Tak,jeszcze raz Ci napiszę ze powinnaś popracować nad swoim charakterem nad pamiętliwością,dominacją,kłótliwością bo nie stworzysz ciepłego domu dla swojej rodziny.Nieważne czy z tym partnerem czy z " oazą spokoju"
Zaręczam Ci,że nie wszyscy w ekstrymalnych sytuacjach nie potrafią sie opanować.Jak najbardziej tak.W spokoju jest siła.Są rzeczowe argumenty.Jest rozmowa która szuka rozwiązania a nie wyładowywanie swoich złych emocji, tak jak to jest w przypadku niepohamowanego gniewu.Dlatego warto,naprawdę warto zastanowić sie chwilkę nad sobą.Od siebie zacząć przemianę.
I bardzo dobrze że widzisz swoje wady.Dobrze bo mozesz nad nimi pracować.Gorzej z osobami które zwą się aniolkami a wszyscy inni to Ci którzy im w szczęściu przeszkadzają.Dla takich nie ma ratunku.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...