Skocz do zawartości
Forum

Jak pozbierać się po byłej dziewczynie?


Gość TailsDoll

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!
Z pracą myślę, że temat idzie powoli do przodu- brzygadziści są na tak, panie na produkcji też, pozostaje jeszcze opinia kierownika i liczę na przedłużenie umowy co mi bardzo pomoże ;)
Zaś w kwestii szkoły chcę robić tak, że będę robił po 12-godzin a później sobie na weekendy odbijał- da się? Da się ;)

Teraz z kolei kiedy umysł nie jest obciążony pracą wraca na stół inny mój problem z którym nie ukrywam- jest mi ciężko.

Chodzi tu o moją byłą. Najgorszą dziewczynę z jaką miałem okazję w swoim życiu być. Mimo, iż zdaję sobie z tego sprawę, że po części samemu doprowadziłem przez uległość w stosunku do niej do tego co się wydarzyło. No i oczywiście to "wiązanie się na łapu-capu".

M. poznałem poprzez siostrę. Dość szybko złapaliśmy dobry kontakt i zaczęliśmy być ze sobą. Prędko jednak pojawiły się pierwsze problemy kalibru na który powinienem zareagować stanowczym "tam są drzwi, przemyśl swoje uczucia i zachowanie, bo ja na takie coś nie pozwolę".

Pierwszy symptom: dzień przed wyjazdem na południe Polski (tak, właśnie od tego zaczęły się plany wyprowadzki, z początku razem, a później samowolka), wieczór, ona mi mówi coś co już zachwiało mną.
"Kocham Was obu"- miała na myśli mnie i swojego byłego, Adriana.

Myślałem sobie "postaram się to jej przejdzie"- tu był błąd.

Z miesiąca na miesiąc zaczęła pokazywać swoje oblicze. Już coraz mniej w niej było uczucia, więcej chamstwa i arogancji. Od wołania po nazwisku, po liczne wyzwiska- nie docierało do niej nawet wtedy kiedy mówiłem jej by się zastanowiła co robi, bo mnie to krzywdzi. Owszem, było "przepraszam, ale wiesz jak jest". Rozumiem, ma ojca alkoholika, ale jeżeli ją to wkurza to czemu ma wyładowywać na mnie swoje emocje?

Druga rzecz: rodzina. Niewątpliwie mi ten cały związek pokazał stosunek mojej rodziny do mnie- materializm matki, i w ogóle traktowanie mnie jak "wrzodu" na wiadomo czym, jako "maszynka do otrzymywania rodzinnego/renty po ojcu/dodatku pielęgnacyjnego (WTF?! Na co mi to jak ze mną wszystko ok?).

O rodzinie pisałem wiele więc idziemy o krok dalej.

Dobre jest to że w tym wszystkim udało się odnowić kontakty z rodziną od strony ojca, ale jak zaczęły się konflikty na obu rodzinach, to odpuściłem, dziś został mi kontakt z ciocią z Warszawy i Sosnowca.

I tak leciał sobie czas z nią- do zaręczyn. Właściwie z rozsądku- przeczucie wpadki. Dobrze, że się nie udało.

Głupota moja nr 2- wzięcie jej telefonu w mixie, co mi miesiąc temu ładnie zaowocowało, wybroniłem się i nawet na tym mogę profity zyskać.

Po "zaręczynach" zaczął się prawdziwy sajgon i z nią i z matką. Ona- pretensje i niezadowolenie przeplatane z chwilowymi fazami na "ciepłą i kochającą narzeczoną", matka- coraz większe chęci by mnie wywalić z domu. I faktycznie tak też uczyniła kiedy byłem po maturze. Co najlepsze- 500zł renty po ojcu wpływało na jej konto (jest nas troje- 1500zł i do tego 3500zł jej pensji) i było mało. Zabrałem rentę i wtedy padły słowa, które siedzą mi w głowie po dziś dzień:

"Zabieraj pieniądze i wy*****aj"

Zgodnie z jej życzeniem- wyprowadziłem się. Na tę chwilę faktycznie- M. pomagała i to dużo...

To była jednak cisza przed burzą...

Dostałem wypowiedzenie umowy o wynajem pokoju. Myslę sobie "dobre by było wynająć kawalerkę i z M. zamieszkać razem".

Wtedy zaczęły się jej kontakty z K. - aktualnie moja była przyjaciółka. Ta to już w ogóle- szkoda słów pisać. Nigdy więcej z nią nie będę rozmawiał, zresztą teraz mam do niej tak daleko, że nie opłaci mi się tam 17 godzin jechać.

Sylwester. Pojechaliśmy do niej. Oczywiście M przy swojej "najlepszej przyjaciółce" dopiero pokazała na co ją stać.

Przed wyjazdem zaczęła wbrew temu co jej powiedziałem przy braniu telefonu pisać z Adrianem. Ukłucie nr 3.

I teraz zaczyna się to co przewaliło moje życie o 360 stopni.

Przyjechaliśmy. Chwilowo ok. Po przyjeździe pierwsze wyzwiska w moim kierunku. Olałem to twierdząc, że się popisuje przed koleżanką.

Rzecz która naprawdę dała mi do myslenia i to było jedno z najsilniejszych ukłuć jakie mnie zabolało i to bardzo mocno:
Obie przeglądały coś. Przechodziłem nagle klapa od laptopa zamykana. Pech chciał że przeglądały to na moim laptopie.
Na następny raz będąc podejrzliwym włączyłem zapisywanie haseł.

Gdy pojechały na zakupy zrobiłem mały przegląd i to co zobaczyłem zrujnowało moje podejście do tego związku.

Mianowicie ona trzymała zdjęcia z byłym. I to takie, gdzie np się z nim całowała, te podpisane jako "Kocham Cię" itp.

Na tym etapie mogłem postąpić inaczej, jednak otrzeźwiło mnie to co było dalej.

Noc sylwestrowa, kolejne wyzwiska z jej strony, w połączeniu z małym upojeniem alkoholowym doprowadza do mojego załamania. Chwilę po tym słyszę jak K. dzwoni do Adriana i się pyta czy kocha M.
"Przyjaciel rujnuje związek, M. mnie nie kocha"- podjęta nieudana próba samobójcza, bo w porę wtedy zrozumiałem wszystko.
Po zwrocie "Adrian jest lepszy" zrozumiałem iż tak naprawdę byłem w jej życiu tzw. zapchajdziurą, albo lepiej- chłopakiem na pocieszenie.
Dodając całowanie się K i M na moich oczach, oraz to, że w nocy słyszałem dziwne odgłosy (wydawało mi się że dla jaj jakieś porno oglądają), a rano stwierdzenie "lepiej niż z chłopakiem"- rozleciało się wszystko na czynniki pierwsze.

Spakowałem się, wsiadłem w pociąg (po części na jej życzenie, po części dlatego, że na drugi dzień musiałem być w pracy), oczywiście były po tym pretensje "jak ja sobie poradzę, ja sobie nie dam rady wrócić".

Mimo iż jej matkę uprzedziłem o tym, że z powodu takiego jak wobec mnie się zachowała jadę bez niej to i tak oczywiście na koniec ona do mnie, że "jestem bezczelny, tak się nie robi blablabla".

Wróciła do domu, ale jeszcze nie wiedząc czemu walczyłem o ten związek. Jeszcze myślałem że będzie dobrze zdając sobie sprawę z tego co było.

Ostatecznie do myślenia dało mi ta sytuacja, kiedy poszliśmy na spacer i spotkaliśmy mojego najlepszego przyjaciela. Pośmialiśmy się i wtedy on tak żartem "no wiesz, kiedy on pracuje na twoje nowe buty ty możesz postać przy garach"- miał rację, w końcu kiedy mnie nie było ona tylko facebook, nk, K. i Adrian.

Zabroniła mi się z kumplami spotykać. Coraz bardziej czułem że pęknę i pękłem.
I nagle wielkie pretencje, bo przyszedł do mnie kolega pogadać, bo "ona ma jutro egzamin"- taaa a na jej gadanie z K do 3 w nocy to nic nie mówić, bo zaraz "nie będziesz mi rozkazywał".

Rozeszliśmy się na zasadzie "miesiąc przerwy"- niby liczyła na to, że "się to naprawi"- nic się nie naprawiło. Rozstanie z nią doprowadziło do tego że poczułem iż schodzi ze mnie pewien ciężar.

I pokłóciłem się z K., która zamiast do mnie po ludzku to startowała z wulgaryzmami i nieprzyjemnymi zwrotami. Najbardziej zapadł mi w głowie zwrot "powinieneś zgnić w brudzie i samotności". Tak się skończyła dość długa bo 5-letnia znajomość.

Odeszłem od M., zamknąłem znajomość z K., ale to, że to jest koniec to było złudzenie.

Po mojej niedawnej przeprowadzce miałem kolejną niespodziankę- przestała płacić, zaś na mnie nałożono karę umowną za telefon. Owszem- poszedłem do operatora, wywalczyłem reaktywację usługi i wykonanie duplikatu karty.

Mniej więcej widać, jaka była M.- zimna, egoistyczna choleryczka, nie potrafiąca kochać i do tego niewierna (jej wierność można oprócz zajścia z K. podważyć wieloma argumentami np ten P wypisujący jednoznaczne propozycje) . Z tego co wiem ma kogoś, ale temu człowiekowi współczuję. Nie mój problem.

I jeszcze jej tekst "jakby nam się dziecko urodziło teraz to ja bym powiedziała, że jego ojciec nie żyje".

Do czego dążę? Otóż po rozstaniu ciocia z Sosnowca wyraźnie mi powiedziała, że i M. się zachowywała wobec mnie dokładnie tak jak matka wobec mojego ojca, tyle że on w przeciwieństwie do mnie tkwił w tym układzie 15 lat. Nie wiem czy moja najmłodsza siostra to jego dziecko. I nie chcę w to wnikać- uciekłem z tego grajdołu i chcę układać wszystko od nowa.

Niepokoi mnie teoria wg której "to jak matka i ojciec do siebie podchodzą ma przełożenie na przyszłe związki dzieci" co mi idealnie zobrazował mój związek z M.

Nie chcę mieć dziewczyny która jest egoistyczną, niewierną, nie umiejącą kochać choleryczką, dla której będę nikim, zwykłym wycierakiem podłogowym, który ma jedynie być maszynką do robienia pieniędzy.

Było kilka dziewczyn, które były zupełnym jej przeciwieństwem (i moim ideałem kobiety)- np Magda. Zupełne przeciwieństwo M.- typ kobiety kochającej, czułej, każdy problem rozwiązywaliśmy wspólną rozmową. Była nią, bo zmieniła się i to mocno na gorsze (Punk, tanie wina- wiadomo o co chodzi). Nie było dane nam być razem, bo ona bała się że ją odrzucę, że niby "choruje na coś, przez co się z niej w szkole śmiali".

Inna- R.- niby ok, związek jak z Magdą, ale z przyczyn nieznanych odeszła, bo "ona nie jest gotowa".

Zaś do siebie przyciągnąłem jako ostatnią G.- na początku miło jak z M., później pokazała swoje oblicze które ukróciłem na etapie poznawania się. Zaczęła się kanonada sms-ów "kocham cię, przepraszam blablabla"- nie wierzyłem w to kierując się tym co było z M. Po za tym chwilę po tym rozpoczęła się moja przeprowadzka.

Rozpisałem się wiem.... opisałem to bo mam właściwie dwa problemy:
1. Trudności z zamknięciem ostatecznym rozdziału jakim jest M.- za każdym razem jak wydaje mi się że jest ok, ona zjawia się znów- a to z tym telefonem, a to rzeczy. Wyprowadzka owszem pomogła mi się od tego odciąć i to mocno, niedługo numer zmienię, poblokowałem ją gdzie się da, ale ciągle żyję w tej niepewności, że ona coś jeszcze chce odwalić przeciwko mnie i nawet domyślam się co.
Całym sercem jej nienawidzę za ten cały związek, za te upokorzenia i potraktowania mnie tak jak potraktowała, chociaż wiem, że po części tu jest moja wina, bo na tyle jej pozwoliłem- ona potrzebuje faceta, który jak trzeba jej "w pysk strzeli" i jej się odechce wyzwisk. Niestety- jedni faceci brutalnie rozwiązują konflikty z kobietą, drudzy (np ja) preferują spokojną rozmową dochodzić do porozumienia.
Od rozstania minęło ponad pół roku. Uczucie minęło, ale ta świadomość że istniał ktoś taki w moim życiu męczy.

2. Nowy związek. Niewątpliwie nie chcę powtórki z M. i chcę dziewczynę spokojną, pełną ciepła, kochającą, wierną, umiejącą mnie zrozumieć. Taka, która nie zabroni mi nawet mojego hobby (przy M. dobrze nie mogłem lutownicy uruchomić, bo "jej śmierdzi"- mimo otwartego okna). Nie chcę choleryczki- zwłaszcza takiej pokroju mojej byłej, ale problem jest taki- kobiety o podanym przeze mnie typie... zwyczajnie się mną nie interesują. Odrzucają mnie od ręki, zaś wiążą się z tymi złymi.

Przykład: Poznałem taką jedną, wszystko ok, a tu "friendzone" bo ona "kocha swojego chłopaka"- a ten ją zdradza nagminnie i to na jej oczach.

Czy to oznacza że jestem skazany na powielenie tego co było u mnie w domu?
Naprawdę, nie chcę by się działo tak jak między moimi rodzicami czy między mną a M.

Sądzę, że przeprowadzka i odcięcie się od tego całego dysfunkcyjnego grajdołu to początek, przy którym nauczę się prawidłowego działania związku, gdzie jest ciepło, miłośc, wierność, uczciwość, szacunek.

Tylko jak to zrobić by o M. zapomnieć do końca? I jak to zrobić by przyciągnąć do siebie kobietę swoich marzeń, a nie zimną choleryczkę?

Może i to bezsensowne, ale dla mnie to jest dość trudny temat do przełknięcia.

Z góry dziękuję za przeczytanie tego wszystkiego. Mam nadzieję, że uda się znaleźć odpowiednie rozwiązanie. ;)
Dobrze, że z pracą coraz lepiej, i w relacjach z ludźmi powoli do przodu ;)

Odnośnik do komentarza

Witaj! Poruszająca historia. Opisujesz ją bardzo przejrzyście, a to dobrze rokuje - wskazuje, masz dobry ogląd sytuacji, a ponadto obierasz wg mnie dobry kierunek. Przede wszystkim serdecznie współczuję Ci tych wszystkich przeżyć... Jest takie powiedzenie - co z oczu, to z serca. Na razie nie możesz zapomnieć o M., bo cały czas Ci się z czymś przypomina i nęka. Niby nic, a jednak. Potrzebujesz pewności, że już nie będzie z niczym wciskała się w Twoje życie, dopiero wtedy uzyskasz trwały, wewnętrzny spokój. Teraz jeszcze boli, ale z czasem pozostanie tylko blizna i niesmak.
Uważam, że wcale nie jesteś skazany na powielanie sytuacji z domu. Wydostałeś się z grajdołka. Sparzyłeś się na tyle, że teraz znacznie ostrożniej podchodzisz do nowych znajomości. Mam wrażenie, że stałeś się w pewnym sensie bardziej wybredny. Reagujesz szybciej na niepokojące sygnały. I bardzo dobrze. Chyba wyrobiłeś w sobie wewnętrzną świadomość, jakie cechy ma mieć Twoja wybranka, a jakich na pewno nie może mieć. Pozostaje tylko rozglądać się za właśnie taką i więcej nie pozwalać sobie wchodzić na głowę. Wiesz już to wszystko, ale chwilowo tylko taka rada przychodzi mi do głowy. Raczej nie rada, lecz potwierdzenie obranej przez Ciebie drogi. W każdym razie jestem dobrej myśli. Życzę Ci, abyś trafił szybko na kobietę, z którą zbudujesz szczęśliwy związek.
Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

To prawda. I bardzo wiele zależy od szczęścia. Ale też możemy mu trochę dopomóc. Koniec końców pozostaje nam metoda prób i błędów... Przypomina mi to trochę układanie puzzle'a, gdzie niektóre części odrzucasz z góry, bo widzisz, że są nieodpowiednie. Inne musisz dopiero przystawić, wypróbować, aby się przekonać. I tak, za którymś razem trafiasz w sedno. Gdy większość cech pasuje, układa się zharmonizowany obraz. Nie wiem, czy to trafne porównanie, ale właśnie takie spontanicznie przyszło mi do głowy.

Odnośnik do komentarza

TailsDoll, odciąłeś się od tych wszystkich toksycznych osób i innych toksycznych rzeczy i spraw, które Cię otaczały. To był naprawdę rozsądny krok. Możliwe, że jeszcze zbyt mało czasu upłynęło i nie zamknąłeś jeszcze etapu z M. Daj sobie ten czas i nie szukaj dziewczyny "na desperata". Powoli. Zauważ, że sprawy z pracą poszły do przodu. Wierzę, że w relacjach z kobietami też się ułoży, tylko pozamykaj jeden etap, by móc rozpocząć kolejny. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

To jest dopiero hipokryzja, warować przy partnerze jak pies, a samemu nie być wiernym.:/ Współczuję Ci tego co przeszedłeś, najważniejsze, że masz to za sobą i wyciągnąłeś wnioski. Pamiętaj też, że nikt nie ma prawa rządzić Tobą, kontrolować Cię na każdym kroku, zabraniać Ci kontaktów z kolegami czy przyjaciółmi dla "dobra związku".
Myślę że w Twoim przypadku faktycznie doszło do powielenia schematu wyniesionego z rodzinnego domu. Ale skoro teraz już uświadomiłeś i poukładałeś sobie to wszystko, to łatwiej będzie Ci uniknąć wciągnięcia się w taki układ.
Miałeś po prostu pecha z tymi dziewczynami potem, tak bywa. Nie ma co się zrażać, ale szukać na siłę też nie ma co.

Odnośnik do komentarza

O wiele rzeczy w kwestii związków się nie martwię z uwagi na nowe miejsce zamieszkania ;)

BTW widzę że nikt z M. nie może wytrzymać- własnie się dowiedziałem, że facet ją zostawił. Hehe- jeden mądry ;)
Niech tylko się pokaże i będzie chciała wrócić- wtedy bez użycia wulgaryzmów, wyzwisk i spokojną mową wytłumaczę jej że powrót jest niemożliwy.

Zaś na poznawanie i ew. nowy związek to dopiero jak będę wiedział na czym stoję w zakresie pracy (chociaż nie sądzę by mnie chcieli zwolnić- mam mieć na początku października szkolenie BHP bo to aktualne jest ważne na cały okres próbny- chyba nie robiliby szkolenia komuś kto dostał wypowiedzenie?).

Zresztą co do M. to jedna z ciotek u której nocowaliśmy kiedyś powiedziała mi, że "M. grzebała mi w portfelu"- M. to hipokrytka- gadała na moją 13-letnią siostrę bo ta mi 50zł ukradła (swoją drogą że matka z tym nic nie zrobiła- trudno, jak usłyszę za to od siostry chociaż "przepraszam" to jakoś to będzie), a sama widzę że ma złodziejskie zapędy.

Fakt iż uniknąłem powtórki z tego związku już sprawia, że jest mi lepiej ;)

I z góry przepraszam że późno odpowiadam, ale sprawy zawodowe niby są dopięte, ale jeszcze jest małe ale ;)

Odnośnik do komentarza

Jak dla mnie to nie jest późno, mi się wiele razy tu zdarzało odpowiadać z jeszcze większym poślizgiem. ;)
I to dobrze, że w pierwszej kolejności zajmujesz się sprawami zawodowymi, a dopiero potem tym.
I dobrze, że zaczynasz od poukładania ich, a sprawy sercowe zostawiasz na później, bardzo rozsądnie.
Najważniejsze, że już się pozbierałeś po rozstaniu, nie tęsknisz za nią, nie myślisz o ponownym zejściu się z nią. Pewnie jak więcej czasu upłynie to w ogóle nie będziesz o tym myślał, także negatywnie, nie będzie to miało dla Ciebie żadnego znaczenia.

Odnośnik do komentarza

Nawet jak o niej nie będę negatywnie myślał to i tak nie chcę z nią rozmawiać- nie widzę w tym sensu, po za tym po tym wszystkim co odstawiła owszem- przyjaźń proponowała, ale o kant stołu taka relacja, po za tym pewnie by była powtórka jak z K. która była równie destrukcyjna.

Kiedy pracę dopnę do końca, mam zamiar trochę zainwestować w siebie- w końcu coś nowego mi się należy, a nie tylko na używanym, bo "M. powie że za drogo"- co prawda na bazie pożyczki z banku, ale 150-200zł miesięcznie to nie jest dużo przy mojej pensji+renta po ojcu ;)

Zaś na nowy rok prawo jazdy, a jak dobrze pójdzie to na wakacje biorę urlop i z ciocią do Niemiec pojadę by już na samochód zarobić ;) Po tym może się jakąś kawalerkę wynajmie ;)

W kwestii związków to do myślenia mi również dało to co ostatnio u mojego znajomego zauważyłem co mi się nie spodobało czyli zachowanie jego żony- skakanie do niego z mordą, do mnie też już obiekcje ma, ale ja już jej powiedziałem, że "może sobie mieć zdanie o mnie jakie chce ale jak się do mnie zwracać to nie tym tonem".

Lepiej trochę dłużej za kimś się rozglądać i żyć w spokojnym, pełnym ciepła związku (później małżeństwie) niż brać na łapu-capu i mieć jaja z kobietą, która chce wydzielać mężowi pieniądze (które notabene on zarobił, bo ona siedzi sobie w domu i niby to dziećmi się zajmuje), wszystkiego zabraniać, wyzywać go od najgorszych (dzieci też przy tym obrywają). Jak pracować to razem, razem dzielić się obowiązkami, jak przy dzieciach to razem.

I to się nawet da patrząc na małżeństwo mojej cioci z Warszawy ;)

Odnośnik do komentarza

TailsDoll, czytam, co piszesz - i jestem pod wrażeniem. Pozytywnym wrażeniem, oczywiście. Moim zdaniem, masz bardzo sensowne podejście do całej sytuacji i minionych wydarzeń. Oprócz tego nie zwieszasz nosa na kwintę, tylko wstałeś po upadku, otrzepałeś się i ruszasz dalej. Taka postawa zasługuje na szacunek. Dajesz dobry przykład i nadzieję ludziom, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Stanowczo popieram też Twoją decyzję odnośnie M. Nie należy pozwalać na to, aby być dla kogoś w rezerwie. To nie ma nic wspólnego z miłością i na takiej podstawie nie zbuduje się wspólnego życia i szczęścia. Propozycja przyjaźni w tej konstelacji jest dla mnie pretekstem do nawiązania czegoś więcej. Poza tym, jak możesz być przyjacielem kogoś, kto traktował Cię w tak rażąco lekceważący i destrukcyjny sposób. Żonie znajomego dobrze powiedziałeś. Szkoda mi tylko jego, bo wydaje się, że u niego już pozamiatane. Jest takie powiedzenie, że lepiej stracić 4 lata, niż 40 się męczyć. Parafrazując to porzekadło, tak samo lepiej poświęcić dużo czasu na szukanie, niż potem mieć piekło w domu. To samo dotyczy, oczywiście, także kobiet - niejedna trafiła na tyrana, pijusa lub takiego, co ma ciężką rękę.
Tak czy inaczej, obrałeś, moim zdaniem, bardzo dobry kurs. Życzyć Ci tylko wytrwałości i pomyślnych wiatrów!

PS Racja, nie robiliby szkolenia BHP komuś, kto jest jedną nogą poza firmą - w szczególności, jeśli na to szkolenie idzie z ich kieszeni.

Odnośnik do komentarza

@~Elbii niestety, tutaj ma problem i musi w tym tkwić tym bardziej że ma ósemkę dzieci (6 swoich i 2 adoptowanych ze względu na śmierć ich rodziców), więc z alimentami by się nie wypłacił. Myślę że w tym układzie jest ze względu na dzieci, ale ponieważ ja tego nie chcę, wszelkiej maści choleryczki są u mnie skreślane ;)

Będzie dobrze, musi być ;)

Odnośnik do komentarza

Hehe, nawet wiem jak by taka "przyjaźń" wyglądała- "Jesteś najlepszym przyjacielem wtedy kiedy ciebie potrzebuję", a i dziękuję by nie powiedziała, bo takie magiczne słówka których uczą w 1 klasie szkoły podstawowej nie przechodzą jej przez usta ;)

Mamy wrzesień, więc jak coś to już nie przyjdzie i nie wciśnie mi bajki, że "mam z nią dziecko"- HAHAHA, a jak coś testy DNA i po krzyku ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...